Strażnik Tresaonu

Ocena: 3 (1 głosów)

Zło może bać się tylko Większego Zła.

Świat ludzi niespodziewanie atakują demony z innego wymiaru, od lat istniejące tylko w świecie legend. Szybko zdobywają Atro, przygraniczne miasto królestwa, i zamierzają ruszyć na Xer. Krótko przed całkowitą porażką miasta dowodzący jego obroną Leif wysyła swoją podopieczną Veanę, by wiadomość o tym, co się stało, zaniosła do Xer, a następnie dotarła do stolicy. Po długiej i wyczerpującej podróży dziewczyna w końcu przybywa do miasta, gdzie robi się coraz bardziej niebezpiecznie. Wkrótce okazuje się, że ludzi może uratować jedynie niegdysiejszy zdrajca, Zmora, który od kilkudziesięciu lat znajduje się w magicznym letargu.

Podszedł do zapłakanych i przerażonych dzieci, uklęknął, aby być bliżej nich, i otulił ich swoimi skrzydłami. Mówił do nich niezrozumiałe słowa. Po chwili płacz i wrzaski ustały. Magia zaczęła działać. W kilka sekund stały się kimś zupełnie innym.
– Posłuchaj, demonie – nie dawał za wygraną Leif. – To, co tu się stało, zostanie pomszczone. Zrobią to moi pobratymcy albo uczyni to moja dusza po śmierci – cedził przez zaciśnięte zęby, spomiędzy których wylewała się krew.

Informacje dodatkowe o Strażnik Tresaonu:

Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2020-08-28
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN: 978-83-8147-991-2
Liczba stron: 514
Język oryginału: polski

Tagi: bóg

więcej

Kup książkę Strażnik Tresaonu

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Strażnik Tresaonu - opinie o książce

Avatar użytkownika - Oczytaniec
Oczytaniec
Przeczytane:2021-03-07,

Dzięki współpracy z wydawnictwem Novae Res miałem możliwość przeczytania debiutanckiej powieści Macieja Ruszela pt. "Strażnik Tresaonu". Z początku miałem mieszane myśli co do tej pozycji- opis mnie bardzo zaciekawił, aczkolwiek bałem się, że będzie jak dla mnie zbyt "poważna".
Pomyliłem się!

"Strażnik Tresaonu" opowiada między innymi o Veanie, która jako jedyna przeżyła atak demonów na jej miasto. Dzięki niezwykłym umiejętnościom i pomocy nieznajomego przestępcy, udało jej się dotrzeć do Xer- jednego z większych miast królestwa. To właśnie tam poznała swoich przyszłych przyjaciół, jak i wrogów. Dalszych szczegółów akcji nie będę już zdradzał.

Akcja rozpoczyna się tak naprawdę już na samym początku książki. Autor nie przeciągał jej, jak to niektórzy mają w zwyczaju robić, co jest dla mnie ogromnym plusem. Demony i bohaterowie zostali świetnie zobrazowani. Byłem wstanie wyobrazić sobie wszystkie opisywane bitwy i mogłem przeżywać przygody razem z bohaterami książki. 

Muszę też zaznaczyć, że w powieści tej występowały brutalne opisy i pojedyncze przekleństwa, także książka ta z pewnością nie będzie dla każdego. Na grupę odbiorców wyznaczyłbym starszą młodzież, jak i dorosłych. Oczywiście wszystko zależy od dojrzałości czytelnika.

Sumując, pozycja ta bardzo mi się podobała. Momentami nie mogłem się od niej oderwać. Jedynymi jej minusami były niekiedy- w moim odczuciu- sztuczne dialogi. Opisy bitew pod koniec książki trochę mnie wynudziły, ale były one z pewnością potrzebne, także to już jest kwestia indywidualna. Osobiście wolę wartką akcję, a dłuższe opisy walk to niekoniecznie moja bajka.

Jako że jest to debiutancka powieść Macieja Ruszela, jestem pod ogromnym wrażeniem. Oczywiście książka ma trochę niedociągnięć, ale jak na debiut jest świetna. Sama fabuła i wykreowany świat pochłonął mnie w całości. Główny wątek Dobra i Zła- genialny. Bardzo zaciekawili mnie również bogowie i inne wymiary, które niestety nie zostały bardziej zobrazowane. Mam nadzieję, że w kolejnym tomie będzie o nich trochę więcej informacji. Z niecierpliwością czekam na kolejny tom.


Moja ocena: 4/5 

Link do opinii
Avatar użytkownika - writeratpl
writeratpl
Przeczytane:2020-10-11,

Od dłuższego czasu bałam się chwycić za fantastykę, a zwłaszcza polską. Po wielu nieudanych książkach coś mnie odrzucało, jednak postanowiłam zaryzykować. Nie żałuję, ponieważ Strażnik Treasonu powalił mnie na kolana.  Czytałam go w każdej możliwej chwili; na przerwie w szkole, w autobusie, przed snem, czekając, aż woda na herbatę się zagotuje. Dosłownie wszędzie! Co o bohaterach? Veana – główna bohaterka – od samego początku sprawiła, że nie mogłam jej nie polubić, było w niej coś, co przyciągało czytelnika i kazało czytać dalej. Autor świetnie skonstruował jej charakter, nie oświecają ją same zalety, posiada także wady. Waleczność, odwaga i z pewnością oddanie sprawie, dla której walczy górują, jednak arogancja rzuca cień na pozostałe cechy. Inni bohaterowie też są godni uwagi. Historia Dena zaintrygowała mnie od samego początku. Zbiegły więzień, który w obliczu zagrożenia pomaga naszej głównej bohaterce, brzmi sztywno, jednak Maciej Ruszel rozwinął ten wątek tak, że lepiej się nie dało. Stworzył opowieść pełną cierpienia, która pozwala nam wczuć się w Dena i daje możliwość zrozumienia jego przeszłości. A Leif? Zakochałam się w nim od początku, żałuję, że jego historia tak się zakończyła, a to dopiero początek! Ruszel stworzył powieść ociekającą w zróżnicowane i interesujące postacie. Fabuła Pomysł na historię może jest trochę oklepany. Zło atakuje, Dobro robi wszystko, żeby ocalić świat, jednak autor nie trzyma się sztampowego schematu i co chwilę urozmaica swoją opowieść nowymi, coraz to ciekawszymi zwrotami akcji.  Cała fabuła rozgrywa się w przeciągu kilku dni, wszystkie sytuacje i wydarzenia są ciekawie opisane, co pozwala czytelnikowi idealnie wyobrazić sobie wszystko, co się dzieje. Opis to jedna z nielicznych skaz w książce. Jest ciekawy, ale zastanawia mnie, dlaczego wciśnięto w niego Zmorę. Od samego początku wiemy o istnieniu takiej postaci, jednak w fizycznej formie pojawia się on dopiero w drugiej połowie książki. Maciej Ruszel miał pomysł na całą historię, nic nie dzieje się w niej przypadkowo i wszystko zostało dokładnie przemyślane. No może z wyjątkiem tego opisu. Styl autora był ciekawie dopasowany do charakterów każdej z postaci, wszystkich opisów walk czy bardziej statycznych momentów. Nic dodać, nic ująć. Strażnik Tresaonu, czyli świetna historia w pięciuset stronach Rzadko kiedy mam okazję przeczytać dobrą fantastykę. Na szczęście Strażnik Tresaonu sprawił, że znów mam ochotę zagłębiać się w książki tego gatunku. Maciej Ruszel powalił mnie na kolana swoim debiutem. Mam nadzieje, że szybko wyda następną pozycję, którą będę mogła chwycić w swoje łapki i po raz kolejny zatracić się interesującej historii. Co ciekawe, autor nie przedstawia nam tylko dobrej fantastyki z demonami, magicznymi stworzeniami i magami. Nie raz musiałam pomyśleć nad sensem przekazanych mi słów. Ruszel zaskakiwał mnie swoimi przemyśleniami na temat Dobra i Zła. Jeszcze jedna rzecz, która mnie zaczarowała, to poczucie humoru bohaterów. Można powiedzieć, że czasami żarty były prymitywne, ale jednak idealnie wpasowujące się cały klimat. Zakończenie Już po stu stornach uważałam, że książka jest świetna. Ja wtedy życia nie znałam… Zakończenie cały czas trzyma w napięciu. Akcja nie pozwala oderwać się od czytanego tekstu. Znowu muszę przyznać, że Maciej Ruszel świetnie operuje słowem. Opisy walk pochłonęły mnie bez końca. Strażnik Treasonu skończył się w takim momencie, że gorzej się nie dało. Liczę, że wkrótce poznamy dalsze losy Tresaonu, bo to wszystko  nie może się tak skończyć! Podsumowując Maciej Ruszel zachwycił mnie swoim debiutem. Strażnik Tresaonu to nie tylko typowa fantastyka, a powieść ociekająca w ciekawe przemyślenia, realistyczne sceny walki i genialnych bohaterów. Moja ocena: 9/10 (Nie ma dziesięciu za ten spojler o Zmorze w opisie)

Link do opinii
Avatar użytkownika - Ew
Ew
Przeczytane:2020-10-04, Ocena: 3, Przeczytałem, Mam,

Powszechnie przyjęte jest, że gdy Zło dochodzi do głosu, jedynie Dobro może je zwyciężyć. Maciej Ruszel w debiutanckiej powieści postawił na mniej konwencjonalne rozwiązanie: postanowił spróbować zgładzić Zło jeszcze Większym Złem. "Strażnik Tresaonu" zaprasza swoich czytelników na historię pełną demonów, magicznych artefaktów, bitew, legend, strachu, krwi i bogów w całkowicie nowo wykreowanym świecie. Byłabym głupcem, gdybym nie sięgnęła. Pytanie brzmi, czy żałuję?

Tego, moi drodzy, dowiecie się z dalszej recenzji. :)

Historię rozpoczyna nocny patrol w mieście Atro. Jedna z głównych bohaterek, kapitan Veana, słyszy nagle dziwne poruszenie za bramą, które wkrótce przemienia się w oblężenie. Same demony przybyły z innego wymiaru i na rozkaz jednego z bogów, plądrują ziemie należące do ludzi. W trakcie obrony miasta generał Leif wysyła Veanę z ostrzeżeniem sąsiadującego Xer, oddalonego o dwa dni drogi, a później do stolicy, do Kedy. Kobieta musi powiadomić króla Navirasa o nadchodzącej wojnie z potworami z samych czeluści piekieł.

Demony na czele z Razanelem coraz bardziej panoszą się nie po swojej ziemi, choć ich dokładne zamierzenia nie zostały poznane. Veana wraz z nowymi przyjaciółmi oraz samym królem i magiem Navirasem za wszelką cenę stara się pokonać szerzące się Zło. Kiedy jednak podstawowe założenia zawodzą, nie zostaje im nic innego, tylko inwestycja w alternatywne środki.

Zmora jest człowiekiem, który jako jedyny posiadł nieśmiertelność oraz przeogromną, niemal boską potęgę. Zdradził jednak ludzi, sprzymierzając się z demonami - rzekomo wyłącznie w celu pokonania Zła. Wskutek podstępu został pokonany i aktualnie znajduje się zamknięty w specjalnym magicznym miejscu, do którego dostęp ma zaledwie troje królów.

Veana pada ofiarą przedziwnego, proroczego snu, w jakim widzi Zmorę. W ten sposób rodzi się plan obudzenia dawnego Zła, tyrana, który jako jedyny jest w stanie wypędzić demony z tego świata i uchronić magiczny artefakt, Tresaon, przed wpadnięciem w niepowołane ręce. Nikt jedynak nie wie, gdzie aktualnie znajduje się Tresaon i czy Zmora znów nie zdradzi, łącząc się z armią wroga.

"Strażnik Tresaonu" to dobry debiut. Stworzony świat wydawał się logiczny, w pełni rozwinięty i żyjący własnym życiem. Nie zostałam przytłoczona zbyt wieloma opisami krajobrazów, granic czy innych królestw, co z jednej strony jest plusem, a z drugiej minusem. Kraina oraz odległe wymiary wydały się na tyle interesujące, że chętnie poznałabym jednak nieco więcej szczegółów.

Maciej Ruszel urodził wielu bohaterów. Niestety, nie trafili jakoś mocniej do mojego serca. Z żadnym się nie zżyłam, nikogo bardziej nie polubiłam - traktowałam ich raczej jako nieodłączny element historii. Momentami irytowało mnie przeskakiwanie między punktami widzenia: raz wydarzenia przedstawiała Veana, innym razem Zmora, potem Naviras albo zwyczajny żołnierz. Zabieg ten wywołał zbyt wiele niejasności dotyczących fabuły.

No, właśnie. Fabuła. Przyznam szczerze, że mam bardzo mieszane uczucia. Niektóre fragmenty zapierały dech w piersi i czytałam je bez zastanowienia, a niektóre miałam ochotę pominąć. Szczególnie dialogi między bohaterami, które brzmiały sztucznie. Autor jednak stworzył na tyle interesującą akcję z nietuzinkowymi zwrotami, że nie mogłam przerwać lektury. Czytałam dalej i nie żałuję, bo koniec końców książka okazała się dobra.

Warte wspomnienia są fragmenty bitew między demonami a ludźmi/magami. Zostały świetnie opisane, szczegółowo i realistycznie, mimo swoistej trudności. To ciężka sztuka, której niejeden doświadczony autor nawet się nie podejmuje, a Maciejowi Ruszelowi, debiutantowi, wyszła idealnie.

"Strażnik Tresaonu" jest ciekawą propozycją, zwłaszcza dla fanów fantastyki przepełnionej potyczkami, krzyżowaniem mieczy i krwią wsiąkającą w wydeptane poła ziemi. To książka z nieco niewykorzystanym potencjałem, której dialogi momentami traciły na realności i która swoją historią potrafiła zawładnąć. "Strażnik Tresaonu" działa na czytelnika jak demon na człowieka tuż przed opętaniem - choć wiadomo, jakie mogą być skutki, ciężko się uwolnić.

Link do opinii
Recenzje miesiąca
Z pamiętnika jeża Emeryka
Marta Wiktoria Trojanowska ;
Z pamiętnika jeża Emeryka
Obca kobieta
Katarzyna Kielecka
Obca kobieta
Katar duszy
Joanna Bartoń
Katar duszy
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Oczy Mony
Thomas Schlesser
Oczy Mony
Rok szarańczy
Terry Hayes
Rok szarańczy
Klubowe dziewczyny 2
Ewa Hansen ;
Klubowe dziewczyny 2
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy