Dlaczego najszybsze połączenie kolejowe rzadko jest najpiękniejsze? Kim jest kolejowa bogini? Dlaczego kolejarzy nazywa się „błękitną armią”?
Dziadek Jaroslava Rudiša był zwrotniczym, wujek dyspozytorem, a kuzyn maszynistą. On sam – okularnik pozbawiony możliwości pracy na kolei – jeździ pociągiem tak często, jak to możliwe. W swojej książce niczym bohaterowie jego poprzednich powieści, przemierza Europę w rytmie kolei. Z pasją opowiada o tym, jak po raz pierwszy zobaczył Adriatyk czy zwiedzał lasy w górach Harz kolejką wąskotorową i iloma połączeniami jechał po całych Niemczech w ciągu czterdziestu godzin. Jak nikt uwodzi opowieścią i zachęca do uważnych podróży pociągiem. Ludzie, którzy pracują na kolei albo się nią zajmują, nie do końca znajdują zrozumienie u swoich rodzin, przyjaciół czy znajomych.
Wydawnictwo: Książkowe Klimaty
Data wydania: 2023-08-11
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 288
Jan Kraus przed wieloma laty uciekł z Czechosłowacji i trafił do niemieckiego więzienia. 99-letni Wenzel Winterberg nie rozstaje się z czerwonym bedekerem...
To jest Vandam. Mówią na niego Vandam, bo tak jak ten aktor, umie zrobić dwieście pompek. Nie jest naziolem, serio, tylko prawdziwym facetem, nie półfacetem...
Przeczytane:2023-10-07, Ocena: 5, Przeczytałam, Mam, Egzemplarz recenzencki, czytam regularnie, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2023 roku, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2023, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2023,
Lubicie podróżować pociągami? Sam zawsze wolałem pociąg od autokaru czy samochodu – daje więcej swobody, można wstać i rozprostować nogi w każdej chwili, nie trzeba się martwić o toaletę, a na długich kursach zawsze można coś zjeść w Warsie. Nawet kiedy dochodziło do opóźnień, nie martwiłem się zbytnio, o ile bardzo się nie śpieszyłem i siedziałem już w przedziale. Podoba mi się oglądanie przesuwającego się krajobrazu przez szybę wagonu. Zawsze jednak traktowałem pociąg jako tylko jako środek transportu, sposób dotarcia z jednego miejsca w drugie. Nie byłem człowiekiem kolei, jak Jaroslav Rudiš, który w książce Stacja Europa Centralna dzieli się swoją pasją.
Czytaliście kiedyś rozkłady jazdy pociągów? Ale nie z przymusu, na dworcu, sprawdzając połączenie, tylko dla szczególnej przyjemności, żeby odnaleźć wewnętrzny spokój poprzez doświadczanie porządku świata. Jeśli nie, to prawdopodobnie także nie jesteście ludźmi kolei. Rudiš natomiast należy do tej grupy, przepadł całkowicie i opisuje w książce swoje kolejowe opowieści. Nie zabrakło miejsca dla lokomotyw, dworcowych zegarów, torów, peronów, hal dworcowych, wagonów restauracyjnych, dworcowych knajpek, tuneli, mostów oraz najpiękniejszych tras kolejowych. Przede wszystkim jednak czytelnicy zostają zaproszeni do innego świata - świata ludzi kolei, o których jest ta książka.
Rudiš daje się poznać jako odłamek swojej własnej postaci, czyli Winterberga, który ze starym bedekerem przemieszcza się od stacji do stacji. Celem dla niego staje się doświadczanie kolei, każdego elementu z nią związanego, przeżywanie tras i badanie stacji. Wyjątkowo pięknie postrzega pisarz potęgę skrzydlatego koła, znaku kolei, widocznego często na dworcach lub w herbach niektórych miast. Szczególnie trafił do mnie rozdział, w którym Rudiš pisze o nieplanowanej dłuższej wizycie we włoskiej Faenzie, gdzie na stacji znajduje się wielka kolejowa mapa Europy, działająca na autora jak magnes. Cała Europa połączona nitkami torów, opleciona nimi – ten widok przywołuje wspomnienia niektórych tras i przygód, ale także pozwala dostrzec, że wszędzie jesteśmy w stanie dotrzeć koleją - od szybkich tras pomiędzy głównymi miastami, przez regionalne, po te najmniejsze, po których kursuje jeden jedyny. Europa przypomina ogromny organizm, a kolej stanowi w nim układ krwionośny.
Styl Rudiša jest niezwykle czytalny, trochę gawędziarski - można poczuć się, jakbyśmy razem z nim siedzieli w przedziale, wspólnie pili espresso w kawiarni na stacji w Taorminie, jedli curry wursta na dworcu Hauptbahnhof w Berlinie, gasili pragnienie czeskim piwem w wagonie restauracyjnym pana Peterki lub siorbali żurek w rodzimym Intercity. A choć człowiekiem kolei nie jestem, to odnalazłem siebie w tych opowieściach, jadącego tunelem w Mallnitz, zdziwionego dzwonami i kaplicą na stacji Firenze Santa Maria della Novella, zachwyconego widokiem dworca głównego we Wrocławiu czy patrzącego na kozły oznaczające stację końcową w Nyugati pályaudvar. Nie jestem człowiekiem kolei jak Rudiš, ale łączę się z nim w jego zachwycie. Ta książka ma w sobie coś, co pociąga (he he), a ogromna w tym zasługa przekładu Małgorzaty Gralińskiej, która zachowała styl pisarza, widoczny w innych jego tekstach.
Stacja Europa Centralna potrafi dać odbiorcy załadunek długiego składu towarowego przyjemności, pod warunkiem, że całej trasy nie będziemy chcieli przejechać od razu. Na krótkich odcinkach książka sprawdzi się wyśmienicie, a czytana w pociągu pozwala bardziej ją przeżywać - przetestowałem na sobie, nie kłamię.