Sierpień 1959 roku. Jonathan Harper, prywatny detektyw borykający się z osobistą stratą, na prośbę dawnej przyjaciółki podejmuje się rozwiązania sprawy zabójstwa ThadeusaRosewortha, którego śmierć wzburzyła opinię publiczną i przysporzyła nie lada kłopotów Scotland Yardowi. Doskonale znając zwyczaje panujące w świecie arystokracji, Harper spodziewa się kłamstw, intryg, wzajemnych oskarżeń i animozji, jednak ani bystry umysł, ani doświadczenie nie uchronią go przed tym, czego naprawdę dotyczy ,,sprawa lorda".
Nieznana przeszłość ofiary, sieć kłamstw i zbrodnia niemal doskonała doprowadzą do zaskakujących odkryć, wystawiając na próbę zaufanie Harpera nie tylko do Roseworthów, ale także do najbliższej mu osoby.
Sprawa lorda to brawurowa powieść detektywistyczna osadzona w czasach powojennej transformacji Wielkiej Brytanii, czerpiąca z najlepszych brytyjskich wzorców gatunkowych i flirtująca z czarnym kryminałem.
Wydawnictwo: Labreto
Data wydania: 2024-04-10
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 204
Elegancki, napisany pięknym językiem kryminał osadzony w sercu angielskiej arystokracji na tle ociekających brutalnością i wulgaryzmami powieści wydaje się być niczym biała lilia zakwitła niespodziewanie na bagnach. Tak odebrałam najnowszą powieść Małgorzaty Starosty „Sprawa Lorda Rosewortha”, którą już dziś możecie czytać i słuchać na Legimi. I choć oczywiście misternie spleciona intryga już do niewinnych nie należy, to niespieszny styl, pełni gracji bohaterowie i śledztwo oparte na dedukcji przywodzi na myśl najlepsze klasyczne kryminały Agathy Christie. To moje pierwsze spotkanie z twórczością wielokrotnie zachwalanej przez Was Autorki i jestem prawdziwie oczarowana!
Lord Thadeus Roseworth w dniu swoich urodzin otrzymuje zabójczy prezent, a gościom zamiast na świętowanie jubileuszu przyjdzie szykować się na jego pogrzeb. Jednak prowadzącym niezależne śledztwo Scotland Yardowi i młodemu detektywowi po przejściach wydaje się, że rodzina nie okazuje najmniejszych oznak żałoby. Końcówka lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku nadaje zupełnie innego niż współcześnie wymiaru prowadzonemu śledztwu, podobnie jak i życiu bohaterów, jednak ludzkie motywacje od wieków pozostają niezmienne.
Autorka stopniowo obnaża skrywane za fasadą arystokratycznej ogłady rodzinne tajemnice, kłamstwa i zdrady. Głęboka nienawiść do apodyktycznego lorda i łakomy kąsek, jakim jest jego majątek daje motyw niemal każdemu członkowi tej moralnie zakłamanej rodziny. Detektyw Jonathan Harper, przy znakomitej współpracy swojej asystentki, podąża kolejnymi tropami łącząc wątłe nitki tej zawiłej intrygi, która wydaje się być wręcz zbrodnią doskonałą. Skrupulatne dociekania mogą dać mu więcej odpowiedzi niż się spodziewa rzucając niespodziewanie światło ma jego osobistą tragedię.
Małgorzata Starosta oczarowała mnie atmosferą tej powieści, w której wszystkie elementy spójnie tworzą klimat ówczesnych czasów, a wyraziści bohaterowie przyciągali mnie do niej niczym magnes. Warto wspomnieć, że Autorka w tej fikcyjnej opowieści ujęła nieco prawdziwych historii, co z pewnością dodało jej autentyczności. Jej lektura była dla mnie prawdziwą przyjemnością i Was również zachęcam do czytania, lub słuchania w znakomitej interpretacji Filipa Kosiora.
ᴛʏᴛᴜᴌ ʀᴇᴄᴇɴᴢᴊɪ: 𝗭𝗯𝗿𝗼𝗱𝗻𝗶𝗮 𝗻𝗶𝗲𝗺𝗮𝗹 𝗱𝗼𝘀𝗸𝗼𝗻𝗮ł𝗮
𝑃𝑟𝑎𝑐𝑎 𝑑𝑒𝑡𝑒𝑘𝑡𝑦𝑤𝑎 𝑝𝑜𝑙𝑒𝑔𝑎 𝑧𝑏𝑖𝑒𝑟𝑎𝑛𝑖𝑢 𝑖𝑛𝑓𝑜𝑟𝑚𝑎𝑐𝑗𝑖, 𝑖𝑐ℎ 𝑝𝑜𝑟ó𝑤𝑛𝑦𝑤𝑎𝑛𝑖𝑢 𝑖 𝑎𝑛𝑎𝑙𝑖𝑧𝑜𝑤𝑎𝑛𝑖𝑢 𝑝𝑜𝑑𝑜𝑏𝑖𝑒ń𝑠𝑡𝑤, 𝑟óż𝑛𝑖𝑐, 𝑎 𝑖𝑚 𝑤𝑖ę𝑘𝑠𝑧𝑦 𝑚𝑎𝑡𝑒𝑟𝑖𝑎ł 𝑝𝑜𝑟ó𝑤𝑛𝑎𝑤𝑐𝑧𝑦, 𝑡𝑦𝑚 𝑙𝑒𝑝𝑖𝑒𝑗.
Małgorzata Starosta to autorka wszechstronnie utalentowana, pracowita i przy tym niezwykle empatyczna. Imponuje mi swoją wiedzą, umiejętnościami i pomysłowością w kreowaniu kolejnych historii. 𝑆𝑝𝑟𝑎𝑤𝑎 𝑙𝑜𝑟𝑑𝑎 𝑅𝑜𝑠𝑒𝑤𝑜𝑟𝑡ℎ𝑎 to doskonała, klasyczna powieść detektywistyczna, która usatysfakcjonuje wszystkich miłośników dobrego kryminału. 𝑆𝑝𝑟𝑎𝑤𝑎 𝑙𝑜𝑟𝑑𝑎 𝑅𝑜𝑠𝑒𝑤𝑜𝑟𝑡ℎ𝑎 to dla mnie kryminał idealny, w którym autorka skupiła się przede wszystkim na zawiłościach ludzkich relacji i drobiazgowo prowadzonym śledztwie.
[…] 𝑗𝑎𝑘 𝑏𝑎𝑟𝑑𝑧𝑜 𝑚𝑜ż𝑛𝑎 𝑠𝑖ę 𝑝𝑜𝑚𝑦𝑙𝑖ć. 𝐽𝑎𝑘 𝑛𝑖𝑒 𝑤𝑖𝑒𝑙𝑒 𝑤𝑖𝑒𝑚𝑦 𝑜 𝑙𝑢𝑑𝑧𝑖𝑎𝑐ℎ, 𝑗𝑎𝑘 ł𝑎𝑡𝑤𝑜 𝑖𝑚 𝑢𝑓𝑎𝑚𝑦 𝑖 𝑢𝑙𝑒𝑔𝑎𝑚𝑦 𝑚𝑎𝑛𝑖𝑝𝑢𝑙𝑎𝑛𝑡𝑜𝑚. 𝐶𝑧𝑦 𝑗𝑒𝑠𝑡𝑒ś𝑚𝑦 𝑛𝑎𝑖𝑤𝑛𝑖, 𝑚𝑖𝑒𝑟𝑧ą𝑐 𝑖𝑛𝑛𝑦𝑐ℎ 𝑠𝑤𝑜𝑗ą 𝑚𝑖𝑎𝑟ą, 𝑝𝑟𝑧𝑦𝑝𝑖𝑠𝑢𝑗ą𝑐 𝑖𝑚 𝑑𝑜𝑏𝑟𝑒 𝑖𝑛𝑡𝑒𝑛𝑐𝑗𝑒, 𝑤𝑖𝑒𝑟𝑧ą𝑐, ż𝑒 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑑𝑠𝑡𝑎𝑤𝑖𝑎𝑛𝑎 𝑛𝑎𝑚 ℎ𝑖𝑠𝑡𝑜𝑟𝑖𝑎 𝑗𝑒𝑠𝑡 𝑝𝑟a𝑤𝑑𝑧𝑖𝑤𝑎?
Jest rok 1959, ktoś pozbawił życia znanego arystokratę lorda Thadeusa Rosewhorda. Podejrzenie policji pada na członków rodu, więc córka lorda Ruth postanawia wynająć prywatnego detektywa, który ma udowodnić, że ojciec nie został zamordowany i żaden z członków jej rodziny nie miał z tym nic wspólnego. Detektyw Jonathan Harper jest dawnym znajomym Ruth, dlatego tę sprawę postanowiła powierzyć właśnie jemu. Po tragicznej śmierci ukochanej żony detektyw popadł w marazm i aktualnie nie prowadzi żadnej sprawy. Biuro funkcjonuje tylko dzięki zapobiegliwej asystentce pannie Hardcastle i podwładnemu Samowi Archerowi, który z niezrozumiałych dla Jonathana powodów lubi ganiać po ulicach Londynu i nakrywać niewiernych małżonków in flagranti. Sprawa śmierci lorda nieoczekiwanie dla niego samego zaintrygowała Jonathana i przywróciła do świata żywych. Nie bez znaczenia jest też życzenie lady Rosewhord, która oczekuje osobistego udziału Harpera w tej sprawie.
Małgorzata Starosta stworzyła niesamowity, oryginalny klimat arystokratycznego domu zamieszkałego przez grono rozmaitych krewnych, znajomych i jednego apodyktycznego lorda, który trzymał wszystko i wszystkich twardą ręką. I oto ten lord tuż przed przyjęciem urodzinowym zostaje zamordowany. Podejrzenie policji pada na członków zacnego rodu, każdy z nich bowiem w jakiś sposób życzył mu śmierci, bo wszyscy go nienawidzili, a zarazem mieli chrapkę na jego majątek. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że wszyscy są niewinni i nikt nie przyłożył ręki do zamordowania jubilata, ale drobiazgowe śledztwo Harpera wykazuje zgoła zupełnie coś innego. Lord nie był dobrym mężem ani ojcem. Był wyjątkowo skomplikowanym człowiekiem, o wielu twarzach i każdy, kto miał z nim kontakt, postrzegał go w inny sposób.
Jonathan Harper stara się uporządkować wszystkie zebrane informacje, złożone z setek nitek. Wciąż się w nich plącze, próbuje złożyć w całość, by po chwili wszystko rozsypywało mu się w drobne kawałki. 𝐿𝑢𝑑𝑧𝑖𝑒 𝑚𝑜𝑟𝑑𝑢𝑗ą 𝑡𝑦𝑙𝑘𝑜 𝑧 𝑘𝑖𝑙𝑘𝑢 𝑝𝑜𝑤𝑜𝑑ó𝑤 𝑖 𝑘𝑎ż𝑑𝑦 𝑧 𝑛𝑖𝑐ℎ 𝑤𝑖ąż𝑒 𝑠𝑖ę 𝑧 𝑝𝑟𝑎𝑔𝑛𝑖𝑒𝑛𝑖𝑒𝑚 𝑧𝑑𝑜𝑏𝑦𝑐𝑖𝑎 𝑐𝑧𝑒𝑔𝑜ś: 𝑚𝑖ł𝑜ś𝑐𝑖, 𝑝𝑖𝑒𝑛𝑖ę𝑑𝑧𝑦, 𝑤𝑜𝑙𝑛𝑜ś𝑐𝑖.
Carter zupełnie niechcący uruchomił lawinę zdarzeń. Trucizny, szantaże, sekrety, kłamstwa, nie był w stanie przewidzieć, co mogła jeszcze ukrywać ta rodzinka z piekła rodem, Jeśli udało mu się rozplątać jeden supeł, natychmiast pojawiały się dwa następne. Co udało mu się ustalić, po chwili okazywało się kłamstwem. Wciąż brakowało mu dowodów, solidnych faktów, wokół których mógłby zbudować logiczną teorię. Dla Roseworhtów nic się nie liczyło poza fasadą idealnej rodziny. 𝑊𝑏𝑟𝑒𝑤 𝑡𝑒𝑚𝑢, 𝑐𝑜 𝑤𝑘ł𝑎𝑑𝑎 𝑠𝑖ę 𝑑𝑜 𝑔łó𝑤 𝑤𝑠𝑝ół𝑐𝑧𝑒𝑠𝑛𝑦𝑚 𝑚ł𝑜𝑑𝑦𝑚 𝑝𝑜𝑘𝑜𝑙𝑒𝑛𝑖𝑜𝑚, 𝑟𝑜𝑑𝑧𝑖𝑛𝑦 𝑛𝑖𝑒 𝑚𝑜ż𝑛𝑎 𝑤𝑦𝑏𝑟𝑎ć, 𝑎𝑛𝑖 𝑜𝑑𝑟𝑧𝑢𝑐𝑖ć. 𝑂𝑛𝑎 𝑧𝑎𝑤𝑠𝑧𝑒 𝑤 𝑛𝑎𝑠 𝑝𝑜𝑧𝑜𝑠𝑡𝑎𝑛𝑖𝑒, 𝑐ℎ𝑜ć𝑏𝑦 𝑤 𝑔𝑒𝑛𝑎𝑐ℎ.
Prywatny detektyw, Scotland Yard i dziennikarka na tropie wyjątkowo niechlubnego sekretu lorda, zawiła, ale bardzo logiczna sprawa kryminalna, to wszystko można znaleźć w 𝑆𝑝𝑟𝑎𝑤𝑖𝑒 𝑙𝑜𝑟𝑑𝑎 𝑅𝑜𝑠𝑒𝑤𝑜𝑟𝑡ℎ𝑎 kryminale w starym dobrym stylu. Jest zbrodnia, potem drobiazgowo prowadzone śledztwo. Wszystko odbywa się na zasadzie dedukcji, logicznego kojarzenia faktów i łączenia tropów, powoli bez pośpiechu. Nie powoduje to jednak nudy, a wprost przeciwnie, książkę czyta się z dużym zainteresowaniem i przyjemnością. Śledzi się poczynania głównego bohatera, który w gronie kłamców próbuje znaleźć winnego śmierci lorda.
𝑆𝑝𝑟𝑎𝑤𝑎 𝑙𝑜𝑟𝑑𝑎 𝑅𝑜𝑠𝑒𝑤𝑜𝑟𝑡ℎ𝑎 pierwotnie miała być opowiadaniem, ale zmieniła się w doskonały kryminał w klasycznym stylu, w najlepszym słowa tego znaczeniu. Małgorzata Starosta porównywana niejednokrotnie do Agathy Christie dorównuje mistrzyni na każdym polu, a przy tym nadal jest naszą Małgorzatą, która wokół prawdziwych zdarzeń potrafi usnuć własną historię, a robi to tak doskonale, że z łatwością można uwierzyć we wszystko, co napisała, niezależnie od tego, czy jest to prawdą, czy stricte hipotetycznymi rozważaniami autorki.
Nie zabrakło w powieści grona świetnie wykreowanych bohaterów, począwszy od postaci wciąż pogrążonego w żałobie po stracie żony Jonathana Harpera, jego asystentki panny Hardcastle, która daleka jest od wyobrażeń o asystentkach i ma swój spory niekwestionowany udział w śledztwie oraz całej rodziny Roseworthów, pozornie idealnej rodziny, gdzie każdy wydawał się podejrzany.
𝑆𝑝𝑟𝑎𝑤𝑎 𝑙𝑜𝑟𝑑𝑎 𝑅𝑜𝑠𝑒𝑤𝑜r𝑡ℎ𝑎 to niesamowity kryminał, która usatysfakcjonuje najbardziej wymagającego czytelnika. Ta powieść od początku do końca jest fikcyjna, lecz zawiera całkiem sporo elementów, które autorka zaczerpnęła z historii. To wspaniałe połączenie wyobraźni autorki z inspirującymi prawdziwymi zdarzeniami. Zachwyca w tej książce dosłownie wszystko. Intryga kryminalna, stworzony klimat, plejada niesamowitych bohaterów i przepiękny język, jakim jest napisana.
Bardzo dobry kryminał retro, dziejący się w kręgach brytyjskiej arystokracji w latach pięćdziesiątych. W tle zmiany społeczne w Wielkiej Brytanii po upadku imperium, które odbiły swoje piętno na arystokracji. Całości dopełnia ogromny mroczny dom, pełen pokoi, korytarzy, schowków ze strasznie głośnym gongiem przy drzwiach, który mieszkańców przyprawiał nieomal o zawał serca. Wyśmienita lektura ze świetnie oddanymi realiami i językiem, jakim posługuje się ówczesna arystokracja. Doskonale wykreowany główny bohater, którego nie sposób nie polubić i jego niesamowita asystentka. Autorka puszcza także oczko w stronę literatury światowej.
To tak elegancka lektura, że palce lizać. Przyznaję szczerze, że czasem mam już dość tych wszystkich brutalnych kryminałów z domieszką sensacji, wypełnionych wulgaryzmami i poprawnych politycznie wątkami na pierwszym miejscu, więc kryminał Małgorzaty Starosty smakował mi niczym najlepszy rarytas. Czytać w obecnych czasach kryminał oparty na intrydze, detektywistycznym śledztwie, gdzie główny bohater dochodzi do wszystkiego drogą dedukcji i domysłów to dzisiaj rzadkość.
𝑊𝑖𝑒𝑟𝑧ę 𝑤 𝑑𝑜𝑏𝑟𝑜 𝑖 𝑧ł𝑜 […] 𝐴 𝑡𝑎𝑘ż𝑒 𝑤 𝑡𝑜, ż𝑒 𝑛𝑖𝑒 𝑚𝑎 𝑧ł𝑎 𝑏𝑒𝑧 𝑘𝑜𝑛𝑠𝑒𝑘𝑤𝑒𝑛𝑐𝑗𝑖, 𝑡𝑎𝑘 𝑐𝑧𝑦 𝑖𝑛𝑎𝑐𝑧𝑒𝑗 𝑜𝑛𝑒 𝑘𝑖𝑒𝑑𝑦ś 𝑛𝑎 𝑑𝑜𝑝𝑎𝑑𝑛ą.
Jest rok 1959. Powojenna Wielka Brytania.
Prywatny detektyw Jonathan Harper zaszył się w swoim biurze, i nie ma ochoty na kontakt ze światem zewnętrznym. Jest rozbity po stracie żony i stracił zapał do pracy i życia. Pewnego dnia zjawia się jego dawna przyjaciółka i prosi o pomoc, w sprawie zabójstwa jej ojca- Thadeusa Rosewortha. Jego śmierć wstrząsnęła opinią publiczną. Jonathan świetnie zna świat arystokracji, jego zwyczaje, zakłamanie. Decyduje się pomóc Ruth. Wyrusza do Roseworth Manor. Co zastaje na miejscu?
Spory tłum, każdy kłamie. Czy Harper przebrnie przez sieć kłamstw i odkryje co zaszło? Jakie sekrety wyjdą na jaw? Zaskakująca fabuła i osobliwe postacie. Stylowy kryminał w powojennym Londynie, klimat lat 50. Lekka, świetna lektura na jesienne wieczory. Warto wspomnieć, że do napisania tej powieści autorkę zainspirowała prawdziwa historia. Dla mnie rewelacja. Polecam!
,,Kiedy wchodzisz do gniazda os, musisz mieć grubą skórę i zastrzyk z epinefryny przy sobie na wszelki wypadek."
W swojej najnowszej powieści kryminalnej pt: ,,Sprawa lorda Rosewortha" pani Małgorzata Starosta postawiła na rozum, umiejętność dedukcji, łączenia kropek, a nie tylko opierania się na technologicznych możliwościach, jakie są dostępne obecnie. I mimo takich możliwości, nadal nie wszystko można rozwiązać.
Powieść zabiera nas do 1959 roku, do Anglii, a konkretnie najpierw do Londynu, gdzie Jonathan Harper ma swoje mieszkanie i biuro agencji detektywistycznej, które prowadzi razem ze swoim przyjacielem Samuelem Archerem, natomiast nad całością czuwa asystentka panna Hardcastle.
Tego dnia, gdy go poznajemy nie czuje się najlepiej i w takim momencie do jego gabinetu przychodzi znajoma z dawnych lat Ruth Roseworth, córka znanego i... nieżywego od kilku dni Thadeusa Rosewortha. Aż dziwne, że Harper nie słyszał o tej tragedii podczas gdy huczy o tym całe miasto. Sprawę prowadzi Scotland Yard, w którym komisarzem jest ojciec Jonathana - Jack Harper. Ojciec i syn nie mają ze sobą dobrych relacji. Łączy ich jedynie sfera zawodowa i starają się sobie nie wchodzić w drogę.
Jonathan zgadza się zadośćuczynić prośbie swojej dawnej przyjaciółce i udaje się do posiadłości Roseworthów w Mundesley-On-Sea w hrabstwie Norfolk. Tam spotyka niezłą galerię osób o wyraźnych charakterach, z których każdy miałby powód usunąć lorda z grona żywych. No, może poza ciotką Agathą, która jako jedyna z tego towarzystwa przypadła mi do serca swoimi celnymi spostrzeżeniami i ripostami. Na miejscu zostaje odczytany testament, który wzbudza poruszenie, a całkowitym zaskoczeniem jest króciutki list od lorda do Jonathana. Jest to tym bardziej dziwne, że panowie się nie znali, ale w wyniku jednego zdania na kartce papieru wraca do detektywa przeszłość...
Książka jest anonsowana jako brawurowa powieść, która czerpie z ,,najlepszych brytyjskich wzorców gatunkowych" łącząc się z wątkami o charakterze czarnego kryminału. Nie do końca się z tym zgadzam, gdyż tego drugiego elementu w ogóle nie spostrzegłam, ani go nie poczułam. Natomiast wzorce gatunkowe, jak najbardziej, gdyż głownie przychodziła mi na myśl Agatha Christie, której lekki powiew można dostrzec, głównie w formie fabuły i osobach. Wprawdzie Jonathan Harper nie przypomina z wyglądu najsłynniejszego detektywa, jakiego stworzyła pisarka, czyli Herkulesa Poirota, ale nie mogłam pozbyć się porównywania. Poirot miał charyzmatyczną asystentkę i swego sceptycznego przeciwnika. Podobnie jest u Jonathana, który wspomaga się panną Hardcastle oraz musi współpracować z ze swoim przeciwnikiem pracującym w policji, czyli z Jackiem Harperem. Ma też swoją dziwną przypadłość: zbyt często słabnie i mdleje. Także dłuższe wprowadzenie do sprawy i sposób prowadzenia śledztwa też posiada pewne wspólne cechy z kryminałami Agatha Christie, łącznie z przedstawieniem finałowym, w którym główny bohater prezentuje swoje wyniki dochodzenia.
Z początku jest trochę nudnawo, niewiele się dzieje, więc nie od razu wniknęłam w tę historię. Być może dlatego, że zanim możemy w końcu być świadkami prowadzenia śledztwa przez policjantów i detektywa, najpierw dowiadujemy się, dlaczego Jonathan zamknął się w swoim mieszkaniu i nie kontaktował się ze światem zewnętrznym przez jakiś czas, a także poznajemy tło wydarzeń, charakter rodziny zamordowanego lorda, problemy poszczególnych członków rodu Roseworthów, więc śledztwo schodzi na dalszy plan. Dopiero gdy w pewnym momencie pojawiają się sekrety, wychodzą na jaw rodzinne tajemnice, zaczyna być bardziej ciekawie i wciągająco. Rozwiązanie zagadki mnie nie usatysfakcjonowało, a nawet byłam nim lekko rozczarowana, gdyż dosyć szybko domyśliłam się kto jest winny.
,,Sprawa lorda Rosewortha" to kryminał retro osadzony w końcówce lat 50. XX wieku i może wydawać się dziwne, że użyte jest to określenie gatunku wobec tego czasu, gdyż z reguły powieści retro kojarzą nam się z czasami przedwojennymi i wcześniejszymi. Jednak można poczuć archaiczny klimat tamtych lat poprzez metody śledcze mocno odbiegające od współczesnych, ale też środowisko i otoczenie, w jakim toczą się wydarzenia. Fabuła oparta została na klasycznym układzie kryminalnej historii, w której nie ma krwawych scen ani nagłych zwrotów akcji. Jest natomiast sukcesywne odkrywanie prawdy i obraz angielskiej arystokracji sprzed ponad 60 lat. Autorka skutecznie wodzi nas poprzez meandry ludzkiej natury i umysłu, pokazując, że o własnej rodzinie, zwłaszcza o tej najbliższej, czasami wiemy najmniej.
Obok książki ,,Sprawa lorda Rosewortha" Małgorzaty Starosty nie może przejść obojętnie nikt, kto lubi klasyczne powieści detektywistyczne? Nowa książka, napisana współcześnie, a jednak klasyczna? Oj tak, to co autorka w niej zaprezentowała, zdecydowanie zasługuje na podziw! Po pierwsze, mamy intrygę kryminalną opartą na zagadce zamkniętego pokoju i prawdopodobnie zamkniętego grona podejrzanych - prawdopodobnie, bo teoretycznie mógł się dostać ktoś z zewnątrz, ale i tak zajmujemy się tym, co są w środku rezydencji lorda Rosewortha. Dlaczego? Bo musimy poznać motyw, a ten możemy znaleźć tylko dowiadując się o lordzie i całym jego życiu od osób mu najbliższych. I tak historia oparta jest na rozmowach ze świadkami i zachwycającej dedukcji - zachwycającej, bo historię poznajemy z perspektywy detektywa Jonathana, w narracji pierwszoosobowej, więc obserwujemy jego proces myślowy. Fabuła toczy się spokojnym tempem, choć mimo to nieustannie zaskakuje! Finał lekko przyśpiesza, ale to też ma swoje uzasadnienie - po prostu wszystkie puzzle wskakują na swoje miejsce. Po drugie, kreacje postaci. Tak barwna plejada charakterów, tak intrygujące przedstawienie każdego z nich sprawia, że już od początku, kiedy intryga się dopiero kiełkuje, czytelnik już jest kupiony, już jest zaciekawiony tym, co same postacie mają mu do zaoferowania. Po trzecie, historia toczy się w roku 1959 w Anglii i całe tło oddane jest naprawdę doskonale, czytając ma się wrażenie, jakby pisała to osoba po prostu żyjąca w tamtych czasach, tak swobodnie i nienachalnie wspomina o codzienności, a tamtejszych zachowaniach czy wydarzeniach. No i po czwarte, język doskonale stylizowany na dawny, bardzo przyjemny, a zarazem elokwentny. Czyta się doskonale, polecam wszystkim, którzy lubują się w klasycznych powieściach kryminalnych!
Jestem wielką fanką Małgorzaty Starosty. Moja miłość do jej twórczości zaczęła się od serii ,,Pruskie baby", którą z całego serca polecam. Mnóstwo śmiechu z trupem w tle :p. Dzisiejsza recenzja dotyczy nowej książki autorki, ,,Sprawa lorda Rosewortha". Miałam ogromną przyjemność przesłuchać tę książkę wcześniej, dzięki dostępowi na platformie Legimi. Strzał w dziesiątkę był wybór lektora, ponieważ głosu użyczył Filip Kosior, dzięki któremu książka zyskała na odbiorze.
,,Sprawa lorda Rosewortha" to coś zupełnie innego od tego, co znamy od Małgosi. Czy świetnie się bawiłam? Oczywiście! Zazdroszczę każdemu, kto dopiero będzie czytał lub słuchał tej pozycji. Dla mnie ta książka to zupełnie nowe doświadczenie, które sprawia, że masz ochotę zarwać noc tylko po to, aby poznać zakończenie. Akcja detektywistyczna i bohaterowie z przeszłością w tle, co za tym idzie? Niezły rollercoaster emocjonalny, dzięki któremu osoby przy słabym ciśnieniu mają darmową pomoc w podwyższeniu jego.
Prywatny detektyw Jonathan Harper, stawia czoła zadaniu, które na pierwszy rzut oka wydaje się niemożliwe, ale... Klimat typowy dla powojennej Anglii, gdzie lordowie, lady, dwory, służba - ogólnie cała ta arystokracja, która wiedzie prym na salonach i kręci się w koło wysoko postawionych i zamożnych ludzi zrobiła na mnie ogromne wrażenie ponieważ udowadnia że wszędzie dochodzi o machlojek, kłamstw, chowania pod dywan niewygodnych faktów. W pewnym momencie pogubiłam się w relacjach między postaciami, ale to tylko na plus, bo autorka potrafi tak zakręcić, że nie masz pojęcia, kto tak naprawdę jest mordercą, kto z kim oraz w jaki sposób. Jak udowodnić komuś winę, gdzie każdy ma sporo za uszami to jak ,,Danie z gara" weź wyłów, z czego zrobiona jest potrawa. Co zrobilibyście, gdyby wasz partner/partnerka, którego znacie od dawna... W sumie, nie będę zdradzać więcej, ale wiedz, że nic nie jest oczywiste. Moją ulubioną postacią jest pewna młoda dama, jestem pewna, że czytając rozpoznacie, o kogo chodzi :D.
Opis książki dostępny jest na każdej stronie, która oferuje sprzedaż tej pozycji, więc polecam zajrzeć. Przysięgam, że czas poświęcony na tę lekturę będzie świetnie spożytkowany. Już czekam na drugi tom.
Polecam z całego serca. <3
Świetna, kryminalna powieść w klasycznym, angielskim stylu. Postaci, wątek kryminalny, fabuła poprowadzona na bardzo wysokim poziomie. Dobre opinie nie są przesadzone. Ta powieść podeszła mi znacznie bardziej, niż kryminalne komedie z których głównie Autorka jest znana. Liczę, że będzie kontynuować tę odnogę swojej twórczości.
"Nie słyszę cię, kochanie” to kryminał psychologiczny. Bohaterką jest Magda Milska, przewodniczka po Wrocławiu. Pewnego ranka budzi się i nagle uświadamia...
Agata Śródka - restauratorka celebrytka - zostaje zaproszona do jurorowania w finale telewizyjnego talent show, którego tematem jest wykonanie jadalnej...