Minipowieść Trumana Capote, która doczekała się licznych ekranizacji.
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 1967 (data przybliżona)
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 127
Tytuł oryginału: Breakfast at Tiffany
Język oryginału: Angielski
Tłumaczenie: Bronisław Zieliński
Te opowiadania to czysta przyjemność i dobrze spędzony czas. Tytułowe opowiadanie, "Śniadanie u Tiffaniego", to klasyka, którą z powodu filmu chyba każdy zna. Ja znałam wcześniej, więc tylko z przyjemnością je sobie przypomniałam. Natomiast pozostałe opowiadania były dla mnie nowością. Chyba najbardziej przypadło mi do gustu opowiadanie pod tytułem "Brylantowa gitara", krótki szkic o zaprzepaszczeniu marzeń, o tęsknocie za przyjaźnią i o zderzeniu tego wszystkiego z rzeczywistością. Krótkie opowiadanie, a tak skłaniające do wielu, bardzo różnych przemyśleń. Chociaż również kolejne, "bożonarodzeniowe wspomnienie" wzbudziło we mnie niezwykły nastrój nostalgii i docenienia zwykłego prostego życia, radości z każdego dnia tu i teraz, choćby to tu i teraz nie było wcale takie idealne. Co ja tu dużo będę pisać: klasyka to klasyka i zawsze się ją dobrze czyta.
Zbiór obrazków obyczajowych z życia Hooly i Freda. Ta pierwsza rodzi skrajne uczucia bohaterów i czytelników, jednych oczarowała, inni nią gardzą, wyrażają się o niech w niepochlebnych słowach.
Fred - krążący wokół Holly, odczuwający ambiwalentne uczucia do niej, a jednak nie potrafi się wyzwolić, przeciwstawić, odciąć.
Holly ma fantazję, jest gotowa przekroczyć każdą granicę. Fred - nieco bardziej zachowawczy, wyważony w działaniu, choć potrafi też ulegać impulsom.
Lektura łatwa, lekka I dość przyjemna. Najbardziej byłam ciekawa tytułowej historii. Lekka I płytka. Podobnie jak I inne opowiadania. Na jeden wieczór.
Zachwyciła mnie ta książka. Zapamiętam ją jako połaczenie Bridget Jones, Przyjaciół, wspaniałej Audrey Hepburn oraz urzekającego Pana Kota.
Zbior 4 opowiadan.Jednym z nich jest tytulowe "sniadanie u Tiffanyego.Nowy York lata 40-te a bohaterka jest mlodziutka i glupiutka Holly Golightly .Jej zawod a raczej sposob na zycie to bycie dama do towarzystwa.Dziewczyna budzi w swoim srodowisku skrajne uczycia bo jedni ja uwielbiaja a inni nienawidza.Wiedzie burzliwe zycie i nie wszystkim jest to na reke.Trzy pozostale opowiadania sa raczej slabe i niezbyt ciekawe. Ksiazka lekka i przyjemna ale nie zachwycajaca.
Doceniam kunszt autora i umiejętność kreowania postaci, a szczególnie tej jednej - wręcz ikonicznej Holly Golighty. I chociaż absolutnie uwielbiam film Blake'a Edwardsa (a oczywiście największa w tym zasługa Audrey) to nie mogę się pogodzić z tym jak odbiega on od minipowieści Capote'a poprzez wprowadzenie wątku romantycznego. To co najbardziej podobało mi się w pierwowzorze to właśnie relacja Narratora i Holly - relacja przyjacielska, przede wszystkim platoniczna, połączona z fascynacją, troską, inspiracją i szczerością. Niezwykle piękny jest też kontrast i symbol podróży. Kontrast stanowi tu dla mnie osobowość Holly - z jednej strony czasami wzbudzała we mnie silną irytację, z drugiej zaś niepohamowane pokłady sympatii. Ale to konstrukcja postaci uczyniła Holly Golighty nieśmiertelną w popkulturze. Roztrzepana, ale wiedząca czego chce. Naiwna panienka, ale też doświadczona kobieta. Wyzywająca, ale i z klasą.
Podróż przejawia się w grawerze na pozłacanej wizytówce od Tiffany'ego: "Panna Holly Golightly. W podróży.", medaliku św. Krzysztofa, klatce dla "Freda", potrzebie wolności i ucieczki. "Ja się nie przyzwyczajam. Nigdy i do niczego. Kiedy się przyzwyczajasz, to tak jakbyś umierał."
I chociaż rozumiem popularność "Śniadania u Tiffany'ego" to jednak jak na tak kultowe dzieło czegoś mi tutaj zabrakło. Chciałoby się nawet powiedzieć, że to nic specjalnego. I niestety, ale moim zdaniem powieść nie do końca przetrwała próbę czasu, z racji, iż niektóre treści mają obecnie wydźwięk rasistowski i seksistowski.
Ciekawa historia dziewczyny pełnej sprzeczności, roztrzepanej i pociągającej. Szkoda, że nie można się dowiedzieć, czy to naprawdę ją widziano w Afryce...
Bohaterowie dwóch znakomitych opowieści Trumana Capote'a składających się na ten tom odrzucają nudę ustabilizowanej egzystencji - jak żyjąca nieustannie...
Meet Holly Golightly - a true original, a free-spirited, lop-sided romantic who owns a fiery red cat as wild and restless as she is. With her tousled blond...
Przeczytane:2019-03-17,
W "Śniadaniu u Tiffany’ego" Truman Capote zabiera nas do Nowego Jorku lat 40. A konkretnie do pewnej kamienicy na Manhattanie, w której mieszka młody, początkujący pisarz oraz ekscentryczna Holly. Holly to dziewczyna, której czas ucieka na imprezach, przyjęciach i śniadaniach u Tiffany’ego. W kamienicy zdania innych lokatorów na jej temat są podzielone. Jedni ją tolerują, inni uważają za obiekt zgorszenia i najchętniej pozbyli by się jej jak najszybciej. A nasz młody pisarz? Jego początkowe zainteresowanie młodziutką Holly przeradza się w fascynację, a później w miłość … platoniczną. Zdaje sobie sprawę w jaki sposób Holly zarabia na życie, choć wprost nie jest to powiedziane. Ale mimo wszystko nie skreśla jej. Nie potępia. Widzi w niej przede wszystkim wrażliwą dziewczynę, pełną zagadek oraz sprzeczności i … skrywającą niejedną tajemnicę. Holly ujmuje go swoją beztroską i podejściem do życia. Ale mimo to dostrzega także jej naiwność i zagubienie. Bo właśnie taka jest Holly. Udaje, że wszystko jest w porządku, gdy właściwie w porządku nic nie jest. A gdy już wydawać by się mogło, że jej życie w końcu się poukłada, spada na nią kolejny cios.
Holly to dziewczyna strasznie pogubiona. Dzieciństwa praktycznie nie miała. Ciągle szukała recepty, która w końcu osłodzi jej życie, która przyniesie jej radość i zadowolenie. Marzyła o stabilności i bezpieczeństwie, choć styl jej życia czy nawet wygląd mieszkania świadczył o czymś zupełnie innym. Czy uciekając po raz kolejny, tym razem do Nowym Jorku, właśnie o takim życiu marzyła? Nie… Zdana jedynie na własne siły wybrała taki, a nie inny sposób na życie. Uwiedziona zdjęciami z luksusowych magazynów zapragnęła tego samego. Choć szybko okazało się, że to była tylko ułuda… I ta wieczna tęsknota…
"Śniadanie u Tiffany’ego" Trumana Capote to pozornie powieść o beztroskim i radosnym życiu, wypełnionym zabawą, śmiechem i … dostatkiem. Wcale tak nie jest. Bo gdzieś w tle kilka razy przewija się temat wojny, na której giną ludzie. Bo są sytuacje, które weryfikują dotychczasowe grono przyjaciół, a bilans bynajmniej nie wychodzi na plus. Bo pod maską trzpiotowatości skrywa się ból, strach i samotność. Bo są sytuacje, w których łatwo można paść ofiarą manipulacji. I ta wieczna ucieczka… Czy Holly już zawsze będzie uciekać? Kiedy dotrze do niej, że od siebie nie ma ucieczki, że ta metoda nie jest skuteczna? Trzeba stanąć z prawdą o sobie i o swoim życiu twarzą w twarz, bo tylko to przyniesie spokój, pojednanie i w końcu upragnione szczęście.