Druga część dylogii niosąca dalszy ciąg perypetii z życia Marty Kowalskiej.
Czterdziestoletnia Marta niejednokrotnie musiała zmierzyć się z okrutnym losem. Po dramatycznych przeżyciach przekonała się, co w życiu jest naprawdę ważne i nadaje mu głębszy sens. Teraz wydaje się,
że wreszcie ma wszystko, co potrzebne do szczęścia: mężczyznę, który kocha ją całym sercem, mądrą córeczkę, a także wspaniałych przyjaciół i pracę w kociej kawiarni, przynoszącą jej radość.
A jednak nad szczęściem Marty zaczynają się zbierać ciemne chmury, więc kobieta będzie musiała o nie zawalczyć ponownie...
Co szykuje dla niej los? Czy Marta dopiero teraz będzie miała okazję poznać smak życia we wszystkich jego odmianach?
Pierwsza część serii: Zaraz wracam
Wydawnictwo: Lucky
Data wydania: 2017-11-22
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 240
„Smaki życia” autorstwa Anity Scharmach to druga część powieści „Zaraz wracam” (której recenzję znajdziecie tu → recenzja "Zaraz wracam"
Na ciąg dalszy losów Marty czekałam z niecierpliwością, pierwszą część dylogii zakończyłam tonąc we łzach i ze strachem w sercu...nie mówiąc już o nieodpartej chęci rzucenia książką o ścianę, ponieważ autorka zostawiła mnie w kompletnym rozbiciu.
Druga część dylogii niosąca dalszy ciąg perypetii z życia Marty Kowalskiej.
Czterdziestoletnia Marta niejednokrotnie musiała zmierzyć się z okrutnym losem. Po dramatycznych przeżyciach przekonała się, co w życiu jest naprawdę ważne i nadaje mu głębszy sens. Teraz wydaje się,
że wreszcie ma wszystko, co potrzebne do szczęścia: mężczyznę, który kocha ją całym sercem, mądrą córeczkę, a także wspaniałych przyjaciół i pracę w kociej kawiarni, przynoszącą jej radość.
A jednak nad szczęściem Marty zaczynają się zbierać ciemne chmury, więc kobieta będzie musiała o nie zawalczyć ponownie. . .
Co szykuje dla niej los? Czy Marta dopiero teraz będzie miała okazję poznać smak życia we wszystkich jego odmianach?
Po „Smaki życia” sięgnęłam drżącymi dłońmi, nie wiedząc co mnie czeka. Jaki los zgotowała autorka Marcie i pozostałym bohaterom? Nie wiedząc jak mocno los może doświadczać jedną osobę. Z własnego doświadczenia wiem, że czasem rzeczywistość pisze ogromnie trudne scenariusze i tylko nieliczni są w stanie przetrwać, dlatego tak mocno związałam się z główną bohaterką, a jej emocje i uczucia znane mi są doskonale. Ze strachem i ściśniętym sercem zagłębiłam się w „Smaki życia”.
Jak pogodzić się ze stratą najbliższych? Czy życie po śmierci najbliższych może być normalne? Czy my, którzy zostajemy zasługujemy na szczęście, czy wolno nam się śmiać, cieszyć? Jak bardzo życie potrafi doświadczać ludzi?
Anita Scharmach postarała się znaleźć w tym wszystkim nie lek, a złoty środek. Deklarację, że Ci którzy odeszli nadal z nami będą, a nam wolno żyć, bo to również ich napełni radością tam na górze.
„Smaki życia” to nie słodki pachnący gofr z bitą śmietaną i truskawkami, to historia o życiu, o łzach, smutkach, strachu i rozdartym sercu. Autorka Anita Scharmach ma niebywały talent do zaskakiwania swoich czytelników. Niech więc Was nie zwiedzie słodka, apetyczna okładka – nie. „Smaki życia” zawierają bowiem w sobie wszystkie smaki: gorzki, kwaśny, słodki i słony.
„Smaki życia” to wulkan emocji i przeróżnych zdarzeń, złych i dobrych, śmiesznych i takich, które wyciskają z oczu łzy jak cebula. Nie można pochylić się nad tą powieścią i przeżyć ją z obojętnością. Bez wstydu przyznaję się, że płakałam nie raz i nie dwa, serce rozdzierało mi się na kawałki, bo te najsmutniejsze emocje Marty, są w moim życiu bardzo świeże. A jednocześnie odnalazłam ukryty w powieści cień nadziei, na to że czas leczy rany, że nie jest to jedynie mrzonka, frazes powtarzany na pocieszenie. Na wszystko jest odpowiedni czas – tylko od nas zależy, kiedy ponownie otworzymy się na życie. A kiedy będziemy gotowi – to tak jak Marta – zaczniemy smakować życie, nasycać się tymi smakami czerpiąc z nich siłę i natchnienie.
Nie zdradzę Wam czy „Smaki życia” kończą się szczęśliwie czy nie, bo bardzo bym chciała, żebyście sami się o tym przekonali.
Mogę Wam jedynie powiedzieć, że z każdą powieścią autorki jestem oczarowana jej zdolnością do prostolinijnego opisywania życia. Autentycznością bohaterów i zdarzeń sprawia, że człowiek oddaje się jej powieściom w dwustu procentach. Anita Scharmach porusza do głębi, sięga bez skrępowania do najgłębszych zakamarków serca i ludzkiej świadomości, gra na strunach wrażliwości i bez wytchnienia gna ku nieubłaganemu zakończeniu bez względu na to jakie jest.
Gorąco Wam polecam sięgniecie po obie części dylogii: „Zaraz wracam” i „Smaki życia”. Na długi czas pozostaną w Waszych głowach a to co przeżyjecie, sprawi że docenicie to co macie.
z bloga: http://przeczytajka.blogspot.com/
Wracamy do losów Marty, którą mieliśmy okazję poznać już w książce Zaraz wracam. Wiemy, jak wiele traumatycznych przeżyć ma za sobą - śmierć ukochanych córeczek oraz męża. Dziesięć lat przyszło jej się mierzyć z cierpieniem, złością i bólem po utracie ukochanych. Ale w końcu znalazła mężczyznę, który ją pokochał oraz stała się mamą dla jego córeczki. Prowadzi kawiarnię, w której zarówno można poczytać jak i spędzić czas z kotami. Co tym razem los dla niej zgotuje? Czy dane jej będzie zaznać teraz trochę spokoju?
Anita Scharmach po raz kolejny funduje nam emocjonalną powieść, w której przekonamy się jak wiele smaków ma nasze własne życie i jak bardzo potrafi nas zaskakiwać. Niejednokrotnie będziemy się uśmiechali, ale nie zabraknie też momentów, w których popłyną nam łzy. Doskonale wiem, że Anita pisząc smutną scenę dotyczącą kotów, wylewała potok łez, przecież ona ma tak dobre serce dla zwierzaków. Sama wylałam tam mnóstwo własnych łez. Tym bardziej, że krzywda zwierząt nigdy nie była (i nie jest) mi obojętna.
Marta choć układa sobie życie z Arturem i jego córeczką Blanką, wciąż nosi w sercu traumę po odejściu bliskich. Tak naprawdę ze śmiercią bliskich nie można się nigdy do końca pogodzić, jednak pamięć o nich nie umiera tak długo, jak oni żyją w naszych sercach. To, że ktoś został osamotniony, wcale nie oznacza, iż nie zasługuje na ponowne odnalezienie się w życiu i na szczęście.
Autorka doskonale kreuje swoich bohaterów, czyniąc z nich zwykłych ludzi jakimi my sami jesteśmy. Nie koloryzuje, nie ubarwia życia, lecz pokazuje jakie ono naprawdę jest. Zawsze pojawiają się w nim zarówno wzloty jak i upadki. Grunt, żeby z tych drugich umieć się podnieść i iść dalej przed siebie. Dostrzegać piękno w najdrobniejszych gestach, cieszyć się każdą chwilą, bo nigdy nie wiadomo ile ich jeszcze przed nami. W życiu nic nie dzieje się bez przyczyny, nawet te najgorsze przeżycia mają w sobie jakiś ukryty cel, który musimy odkryć. Autorka kocha również zwierzęta, co widać na przykładzie występujących w powieści kotów.
Blanka to dziewczynka, której nie sposób pokochać. Pomimo jej młodego wieku, to tak mądre i inteligentne dziecko, że szczęka czasem mi opadała słysząc jej powiedzonka. Sama bym na nie nie wpadła. To dziecko ma w sobie niezliczone pokłady miłości, którym obdarowuje nie tylko ojca, kotki, ale również i Martę, którą uważa za swoją mamusię. To momenty, w których w moje serce wlewał się ogrom ciepła.
Fabuła powieści nie jest nudna, Anita niejednokrotnie zasiewa w nas ziarnko niepewności, sprawiając, że nasze serce przyspiesza bicie. Kiedy wspólnie z Martą i Irenką przeżywałam ich czas w SPA, o mało nie posikałam się ze śmiechu, gdyż jest tam tyle zabawnych sytuacji. Powieść zmusza do refleksji nad naszą codziennością, nad wyznaczaniem sobie priorytetów w życiu.
Jesteśmy świadkami przemiany nie tylko Marty, ale również i Artura.
Smaki życia to powieść, w której nie brak emocji. Ukazuje nam, czym jest prawdziwe życie, w którym wszystko może się zdarzyć. W miłości nie ważna jest różnica wieku, skąd pochodzą ludzie, lecz to czy się wzajemnie szanują i kochają. Jeśli jesteście ciekawi jak smakuje życie, koniecznie przeczytajcie tę powieść. Polecam z całego serca.
Po zakończeniu "Zaraz wracam" byłam bardzo ciekawa jak potoczą się losy 40-letniej Marty Kowalskiej. W "Smakach życia" mamy tę możliwość. Po dramatycznych wydarzeniach, jakie ją spotkały, kobieta liczy na to, że wreszcie zazna spokoju i szczęścia. Ma u swojego boku kochającego mężczyznę, przyjaciół i pracę w kociej kawiarni. Jednak nie będzie tak kolorowo jakby mogło się zdawać. Na Martę czeka sporo problemów. Czy wszystkie uda się przezwyciężyć?
"Dziesięć lat straciłam na użalanie się nad sobą. W zaledwie rok moje życie zmieniło się nie do poznania. Ja się zmieniłam. Nie szukam miłości, ona sama mnie znalazła. Miłość wypatrywana nierzadko przechodzi obok, niezauważona."
Już od pierwszej strony autorka wzbudziła we mnie niepokój. Bałam się czy nie czeka ją powtórka sprzed dziesięciu laty. Nie inaczej jest z główną bohaterką, która nadal miewa lęki, o to, że ponownie straci najbliższe jej osoby. Jednakże wraz z upływem stron, tym wyraźniej widać jej przemianę.
"Nigdy nie miał wypowiadać tych słów! "Zaraz wracam"!!! Co to, do cholery, miało znaczyć?"
Autorka doskonale wykreowała swoich bohaterów, nadając im indywidualne cechy. Martę pokochałam całym sercem, zżyłam się z nią i trudno było mi się z nią rozstać. Szczególną sympatią obdarzyłam Irenę - matkę Roberta, która gotowa jest nieść w każdej chwili pomoc, odrzucając swoje potrzeby na bok. Swoją drogą, chciałabym mieć kiedyś taką teściową. Nie mogę w tym miejscu nie wspomnieć o rezolutnej sześcioletniej Blance, która swoimi nad wiek dojrzałymi tekstami wprowadza do fabuły mnóstwo pozytywnej energii i humoru, wprawiając Martę, Roberta, jak i samego czytelnika w niemałe zdumienie.
Pisarka pokazuje, że chowanie urazów do osób lub ciągłe rozpamiętywanie o tym, co było nie ma najmniejszego sensu. Warto pozwolić sobie pomóc, przyjąć wyciągniętą dłoń. Autorka pięknie ukazała zwykłą codzienność, którą tworzą właśnie tytułowe smaki życia. To te zwyczajne, proste gesty czy bliskość drugiego człowieka pozwalają nam na bycie szczęśliwymi. Nie zapomniała również zaznaczyć jak ważna jest w naszym życiu przyjaźń, by móc podzielić się tym, co nas trapi i poszukać dobrej rady czy wsparcia.
"Czasem warto być na samym dnie, aby docenić to, jak wiele się ma."
Anita Scharmach potrafi idealnie trafić w punkt, uderzyć w najczulszą strunę duszy, pokazując co w życiu najważniejsze. Robi to z niezwykłym wyczuciem, nie narzucając się, wszystko wychodzi jej tak jakby mimochodem. Tam, gdzie trzeba wzrusza, gdzie indziej rozśmiesza, a jeszcze indziej wprawia w zdumienie. Efektem jest to, że dostajemy całą masę różnorakich emocji. Lekkość pióra, plastyczne opisy i naturalne dialogi - to znak rozpoznawczy Anity Scharmach.
"Nauczyłam się cieszyć chwilą, pokochałam swoje życie, zrozumiałam, że i ono pokochało mnie."
Cała opowieść sprawia wrażenia bardzo autentycznej, nic nie wydaje się być naciągane czy przerysowane. Życie to nie tylko te dobre chwile. Autorka pozwoliła poznać nam jego drugie oblicze, które krzywdzi, sprawia ból, ale jednocześnie sprawia, że dzięki temu stajemy się silniejsi.
"Smaki życia" to powieść o życiu, o codzienności, z której bije prawda, realizm, zarówno w samych bohaterach, jak i przedstawionych wydarzeniach. To książka, która bawi, wzrusza i zmusza do wielu refleksji. Polecam, poznajcie jak smakuje życie!
Martę Kowalską znamy już z książki „Zaraz wracam”, gdzie po tragicznych wydarzeniach próbuje odnaleźć szczęście. Gdy wydaje się, że w jej życiu zagościł spokój, pojawiają się kolejne problemy. Pojawia się biologiczna mama Blanki, w kawiarni pojawia się prześladowca, do tego małe problemy z teściową. Czy bohaterce uda się wywalczyć szczęście? Trochę wzruszeń, trochę dobrego humoru. Idealna lektura na zimowe wieczory.
Nawet dobrze się czytało, ale mogła autorka sobie darować śmierć kotów i tej akcji w centrum, do którego wybrała się Marta i Irena. To było niesmaczne.
Smaki życia to powieść obyczajowa, która jest kontynuacją książki „Zaraz wracam”. Jeżeli jednak ktoś nie przeczytał wcześniejszej pozycji, śmiało może sięgnąć po tę, ponieważ autorka bardzo delikatnie wraca do poprzedniej powieści, co nie powoduje zagubienia w fabule. Ale oczywiście ja polecam rozpoczęcie od pierwszej części.
Marta ma czterdzieści lat i dramatyczne przeżycia za sobą. Kilka lat wcześniej straciła męża i dwie córeczki, co na jakiś czas oderwało ją od normalnego życia i sprawiło, że kobieta bardzo zmieniła się. Los jednak nie pozwolił jej zatracić się w rozpaczy i postawił na jej drodze mężczyznę samotnie wychowującego córeczkę. Marta zaczyta chwytać z życia wszystko co dobre, spełnia swoje marzenia prowadząc z przyjaciółkami kocią kawiarnię, w życiu osobistym towarzyszą jej dwie kochające osoby, a wokół nie brakuje prawdziwych przyjaciół. Jednak w pewnym momencie coś zaczyna zakłócać ten eden i przed kobietą staje nie lada wyzwanie. Czy Marta będzie musiała walczyć o miłość mężczyzny i małej dziewczynki? Kim jest mężczyzna prześladujący ją? I kim jest kobieta, która nagle staje na drodze jej szczęścia?
Początek książki jest bardzo lekki i nieco humorystyczny, chociaż przez ten humor prześwitują od czasu do czasu promienie dramatycznej przeszłości głównej bohaterki. Lekkość z jaką pisze autorka, poruszając nie tylko lekkie tematy, to z całą pewnością ogromny plus dla ciekawej fabuły. Narracja jest w osobie pierwszej, co jak wiadomo sprawia wrażenie czytania czyjegoś pamiętnika.
Wśród bohaterek książki mamy między innymi bardzo rezolutną sześciolatkę. Gdybym nie miała wnuczki, którą uważam za prawie tak mądrą dziewczynkę jak Blanka, pomyślałabym, że fantazja autorki, co do wykreowania osobowości dziewczynki jest trochę przesadzona. Ale Blanka tak podbiła moje serce, że chciałabym ją spotkać w kolejnej powieści.
Autorka pięknie pisze o przyjaźni, która w sytuacjach dramatycznych czy krytycznych jest nie tylko osobistym wsparciem, ale również siłą napędową potrzebną konkretnej osobie. Dramat innych, może jest mniej bolesny, ale dotyka również innych emocjonalnie nastawionych do czyjegoś nieszczęścia.
Poruszony w powieści problem choroby nowotworowej jest z całą pewnością wątkiem bardzo wzruszającym. Wszak wiadomo, że człowiek w takiej sytuacji przede wszystkim robi sobie rachunek sumienia, czasami żałuje za swoje zachowanie i świadomy swojej sytuacji, pragnie chociaż w minimalnym stopniu naprawić swoje winy.
(…) Spojrzała na mnie zmęczonym wzrokiem. – Nie masz pojęcia, jak cieszę się, że jesteś. Dziękuję ci za to. Żyję w pożyczonym czasie, pożyczyłam tyle ile się da! (…)
Momentami podczas czytania dopadało mnie takie wzruszenie, że z trudnością kontynuowałam czytanie. Życie bywa i piękne i okrutne, czasami doprawione jest słodyczą miłości i szczęścia, a czasami goryczą dramatu. Lubi rzucać kłody pod nogi, czasami w postaci śmierci kogoś bliskiego, a czasami miłości, która nie potrafi poradzić sobie z problemami. Wystarczy jednak zmobilizować cały swój umysł i udowodnić sobie, że wiele zależy od nas, a chcieć to móc.
(…) Trzeba wziąć życie za rogi, zmierzyć się z nim, stawić mu czoła i głośno powiedzieć: „Hej, ja tu rządzę”! (…)
I tak jak w tej powieści trzeba to życie smakować z umiarem, bo potrafi być raz aż nadto słodkie, a raz gorzkie, ale każdy smak można przecież doprawić po swojemu. Słodycz rozcieńczyć odrobiną rozumu, a gorycz doprawić słodem nadziei i chęci.
Autorka łącząc humor z powagą i dramatyzmem niektórych wątków, nie pozwala na odebranie lektury jako ciężką emocjonalnie. Zwinnie potrafi poprawić humor po wielkim wzruszeniu i szybko osuszyć łzy, które nie wiadomo kiedy zwilżyły oczy.
Jeżeli ktoś sięgając po tę powieść liczy na lekką, łatwą i przyjemną chwilę spędzoną z szablonowym romansem, może się delikatnie mówiąc trochę przeliczyć. W tej książce króluje romans, nie można tego zaprzeczyć, ale towarzyszy mu wiele innych wątków. Jedne cudownie lekkie, ale inne ciężkie jak ołów.
Mam nadzieję, że wkrótce nazwisko tej autorki będzie tak znane jak zasługują sobie na to jej książki i nie tylko każda wrażliwa dusza czytelnicza będzie wiedziała, kim jest Anita Scharmach. Nietuzinkowa fabuła w literaturze kobiecej jest warta polecenia, dlatego polecam książkę całym sercem. Uprzedzam jednak, aby zaopatrzyć się w paczkę chusteczek higienicznych. Będziecie bowiem na zmianę śmiać się i płakać.
Gosia jest bestsellerową autorką powieści obyczajowych, Maria pisze poczytne kryminały. Nie konkurują ze sobą bezpośrednio, ale ich wzajemna niechęć jest...
Na długie zimowe wieczory, z kubkiem gorącej herbaty obok... Tatiana, zwariowana 40-latka posiadająca kochającą rodzinę, wiedzie ułożone i szczęśliwe...