Jest 2135 rok. W Varsie, dawnej Warszawie, świeżo upieczona dziennikarka ledwo wiąże koniec z końcem. Zdeterminowana, by poprawić swoją sytuację, skupia się na stażu w jedynej liczącej się firmie medialnej. Tego dnia nic nie idzie po jej myśli. Nie sprzyja jej ani pogoda, ani technologia. Na dodatek niespodziewanie dzwoni do niej ojciec, który zniknął z jej życia lata temu, i ostrzega ją, że coś się wydarzy. Po chwili zostaje napadnięta. Budzi się po pięćsetletniej hibernacji w opuszczonej bazie naukowej i orientuje się, że warunki atmosferyczne na zewnątrz są zabójcze dla ludzi. Na domiar złego z powodu nieoczekiwanej awarii jest zmuszona natychmiast opuścić to miejsce. W bazie znajduje urządzenie, które teoretycznie ma zagwarantować jej przetrwanie. Niestety w wyniku pewnych komplikacji, nawet jeśli zadziała ono poprawnie, będzie mogła go używać tylko przez dwa tygodnie. Co się stało? Kto ją zahibernował i dlaczego? Jak wygląda teraz świat? Czy na zewnątrz rzeczywiście nie da się żyć? Czy ludzie przetrwali? Czy ona zdoła przeżyć, gdy minie czternaście dni? I co ma z tym wszystkim wspólnego jej ojciec?
Wydawnictwo: inne
Data wydania: 2023-10-18
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 444
Połączmy ze sobą kilka gatunków literackich. Jakie połączenie najbardziej, by was zaciekawiło?
Wyobraźcie sobie, że właśnie skończyłam książkę, która w genialny sposób łączy ze sobą szeroko pojętą fantastykę, z elementami science fiction i klimatem postapokaliptycznym. Wszystko się ze sobą łączy w świetną książkę, którą było mi ciężko odłożyć.
“Smak brzoskwini” Joanny Mroczkowskiej to książka pełna tajemnic, nadziei, świetnie wykreowanego świata z odpowiednio dobraną dynamiczną akcją.
Motyw hibernacji, nawet jeśli bohaterka była jej nieświadoma, był bardzo ciekawy, dawno nie czytałam książki, z takim motywem. Jak hibernacja, to i motyw przenoszenia się w czasie, ten motyw, również był bardzo ciekawy i z przyjemnością śledziłam wszystkie zmiany świata, który znała bohaterka, a którego musi się uczyć od nowa. Detale nowego świata, jakie przedstawiła nam autorka, przemawiały do mnie. Jednak cała ta technologia trochę mnie przerażała, ponieważ nie wyobrażam sobie długowieczności.
Mamy rok 2135, w Varsie, mieście, które kiedyś nazywało się Warszawa, poznajemy Zosię, młodą dziennikarkę, która robi wszystko, by zarobić jakikolwiek grosz. Jako młoda dziennikarka nie może jeszcze pochwalić się dużym dorobkiem, dlatego rozpoczyna poszukiwania nowego tematu na reportaż, by powalić swojego pracodawcę.
Podczas poszukiwań tematu, natyka się na filmik, pewnie szybko by go ominęła, jednak zadziwiające było to, że nie miał on żadnych wyświetleń. Filmik okazał się tylko przykrywką, to co w nim się znajdowało, mogłoby być jej tematem życia. Jednak jej stary i zdezelowany modem odmawia współpracy i Zosia zostaje odcięta od internetu, tuż przed tym, gdy największa tajemnica miała zostać ujawniona. Postanawia znaleźć kogoś, kto pomoże jej w problemie. Wracając do domu, zostaje napadnięta. Potem się budzi w komorze hibernacyjnej. 500 lat później.
Zastanawialiście się jak będzie wyglądać świat za 100 lat? A może zastanawialiście się, jak będzie on wyglądał za 500 lat?
Autorka właśnie takie dwa światy nam pokazała. Ten za 100 lat aż tak bardzo nie różni się od tego naszego. Oczywiście, nie licząc skutków klimatycznych, które już nas dotykają, jednak nie w takiej mierze jak Vars w 2135 roku. Bohaterkę poznajemy w dniu, w którym nie tylko jej życie jest zagrożone ogromnymi anomaliami pogodowymi, jednak jej dzięki działaniom innych osób udało się to wszystko przetrwać.
Świat 500 lat później jest już mniej przyjazny dla człowieka. Zosia w szafce w ośrodku hibernacyjnym, znalazła skafander, który będzie ją chronił od nieprzyjaznej atmosfery przez 14 dni, jej czas jest policzony, jednak ludzie, których spotyka, nie przejmują się atmosferą, nie zdradzę wam dlaczego, by nic nie zaspoilerować.
Autorka bardzo przemyślała wszystko w swojej książce, wydawałoby się, że wyważyła wszystko w idealnych proporcjach, akcję z opowieściami jak zmienił się świat i dlaczego, romans z walką i zapewniła mi wiele emocji, które towarzyszyły mi przez całą lekturę.
Autorka wiele nazw technologicznych skróciła, jak tylko się dało, jednak nie można się tak łatwo pogubić, bo na końcu zostawiła nam słowniczek, który jest świetną ściągą.
Miałam przez chwilę moment zwątpienia w tę historię, jednak gdy w końcu się dobrze wczytałam i zaczęłam rozumieć, o co chodzi tym wszystkim ludziom i czemu im Zosia jest tak bardzo potrzebna, to wiedziałam, że ta historia jest świetna, mimo tego jednego poślizgu, w którym troszkę zaczęłam się nudzić.
Często mam problem z głównymi bohaterkami, boję się, że będą infantylne, ciągle potrzebujące pomocy i nieprzydatne do niczego, mimo że Zosia na początku zapowiadała się właśnie na taką bohaterkę, to ostatecznie pokazała, na co ją stać. Dzięki temu się wybroniła i w końcu ją polubiłam.
Dziękuję wydawnictwu Vibe za możliwość przeczytanie tej książki.
Już nie raz pisałam, że kocham fantastykę. Jednak nie każda historia mi przypadnie do gustu. Są takie co z fantastyką się mijają ale nie po tym dzisiaj. Ostatnio nie mam dobrego czasu na czytanie i z książką mi nie po drodze. Jednak w ten weekend udało mi się przysiąść do książki i trafiło na "Smak brzoskwini". I to był strzał w dziesiątkę z wyborem książki a uwierzcie mam dylemat co wybrać ze stosu hańby. Książka mnie do tego stopnia wciągnęła, że musiałam wczoraj doczytać nawet kosztem snu, który uwielbiam. To mi się mało kiedy zdarza ostatnio, zawsze sen wygrywa. Jestem śpiochem.
Zosia to młoda kobieta, która mieszka w Varsie. Boryka się z wieloma problemami, ale radzi sobie w świecie, który nawiedzają coraz większe kataklizmy. Pewnego dnia wszystko idzie nie tak. Zepsuty modem, deszcz i ryzyko huraganu, a w końcu napaść we własnym mieszkaniu. Kiedy budzi się okazuje się, że jest zamknięta w dziwnym miejscu a zegar pokazuje, że minęło 500 lat. Od tej pory jej życie to zupełna abstrakcja. Czy odnajdzie się w nowej rzeczywistości? Czy zaufa odpowiednim ludziom? Czy przetrwa w nowych czasach? Co się wydarzyło w jej mieszkaniu w Varsie i czemu została zahibernowana? Co stało się ze światem, jaki znała?
Fabuła jest genialna. Dawno nie czytałam tak dobrze poprowadzonej historii. Postacie są tak pięknie wykrywane, akcja skomplikowana, ale nie a tu miejsca na jakieś nieścisłości, nie gubimy się. Autorka świetnie przed nami ukryła kto jest wrogiem a kto przyjacielem. Niektóre postacie od razu przypadły mi do gustu i było wiadomo, że są tymi pozytywnymi. Inne była zwodnicze. Do końca autorka nami manipulowała, także, że przynajmniej ja nie byłam pewna niektórych postaci. Ale są i takie, po których bym się nie spodziewała takich rewelacji.
Główna bohaterka przypadła mi do gustu za swoją determinację, i choć podejmowała nie zawsze dobre decyzje, to wynikały one z tego, że obudziła się w zupełnie innych czasach, innej sytuacji, od początku manipulowano jej osobą. Poza tym musiała się mierzyć, z tym że obwiniano ja za czyny jej ojca. Nie wszystko jej mówiono, nie potrafiła zrozumieć otaczającego ja świata. W dodatku wiedziała, że ma ograniczony czas. Świat 500 lat później był dla niej zabójczy a urządzenie, które dawała jej szansę przeżycia przestanie działać za 2 tyg. Czy Zosia odkryje tajemnice dwóch miast, które są sobie wrogie? Czy pozna przyjaciół? Kto jest dla niej większym wrogiem?
Akcja toczy się idealnie. Raz przyspiesza, raz zwalnia. Wszystko ma swój sens, ale niektóre rzeczy ten sens pokazują na końcu. Pełno jest tajemnic, a Zosia ma tyle pytań i tyle chce poznać. Jednak nie wszystko jej wolno a na niektóre pytania nie udzielono jej pozwolenia by poznała odpowiedź. Książka to debiut literacki. Debiut bardzo udany. Gatunek si-fi ale porusza szereg mocnych tematów, które są dla nas przesłaniem. Historia jest spójna i szczerze to czytając ja nie mogłam uwierzyć, że to debiut. Przede wszystkim czyta się rewelacyjnie, przyjemnie i choć książka jest sporych rozmiarów to ciężko mi się rozstać z bohaterami.
Na koniec zakończenie. Takich rewelacji się nie spodziewałam. To, co autorka nam zaserwuje w końcówce to jest to co jako czytelnik kocham i jednocześnie nienawidzę. Kocham za to zaskakujące i pełne rewelacji poprowadzenie akcji. Nienawidzę, bo nie wszystko zakończyło się tak jakbym chciała. Wszystko wskoczyło na swoje tory, wyjasniło ale nie wszystko poszło po mojej czytelniczej myśli. "Smak brzoskwini" to książka, którą pokochacie, bohaterowie, których jednocześnie polubicie i znienawidzicie. Osobiście polecam.
,, Dziś wypada dziewięćdziesiąta rocznica tak zwanego Dnia Gniewu Ziemi".
,, Dwudziestego grudnia dwa tysiące czterdziestego piątego roku seria potężnych trzęsień ziemi, wywołujących reakcyjne erupcje pomniejszych wulkanów i liczne tsunami, nawiedziła świat i na zawsze zmieniła bieg historii. Nie tylko brutalnie zakończyła III wojnę światową, ale przede wszystkim drastycznie zmieniła sytuację geopolityczną i ekonomiczną."
Powiem wam tak szczerze, że to chyba pierwsza książka jaką przeczytałam w tym roku, którą uważam za najbardziej wartościową. Mimo tego iż jest to fantastyka, to na dobrą sprawę można uznać, że nie daj Boże, ale może przepowiadać przyszłość naszej Ziemi.
Wpierw poznamy tutaj Zosię, która żyje w roku 2635. I może bardziej powinnam powiedzieć, że obudziła się i nie wie gdzie jest. Postępuje zgodnie z instrukcją, którą widzi, gdyż tylko tak może sprawić, że jej ciało wróci do ruchu. Nie wie jeszcze gdzie się znajduje, ale wychodzi na to, że w pojemniku przypominającym trumnę przespała pięćset lat. Na dodatek, kiedy chce opóścić to miejsce, rozpoczyna się odliczanie do autodestrukcji. Tutaj widać było jej dwie natury, jedną, która nakazywała jej się szybko ewakuować i drugą, która myślała o innych osobach, które nadal pozostały w fazie uśpienia. Jak sądzicie, uciekła, czy pomogła? Następnie mamy przeskok to roku 2135, gdzie Zosia żyje. Mieszka w ogromnym wieżowcu i wysłuchuje wiadomości. Tutaj podobało mi się to, że autorka zwróciła uwagę na okrutne zachowania ludzi, którzy zniszczyli niemal całą Ziemię, wycinając drzewa i roślinność, zastępując je wieżowcami i autostradami. Tak naprawdę tęskni za czasami, kiedy było coś takiego jak wieś i łono natury. Obecnie drzewo zobaczyć można tylko w chronionej galerii. Stąd codzienne komunikaty o skażeniu powietrza, opadach kwaśnych deszczy i wysokich temperaturach, które powodują przegrzanie organizmu. Obchodzą nawet rocznice, odkąd przez świat przechodzą olbrzymie huragany, które niszczą to, co zbudowali ludzie. Natura tu bardzo pragnie się odrodzić, lecz jej na to nie pozwalają. I widzicie, niby to zwykła opowieść, ale naprawdę daje do myślenia, gdyż każdego roku coraz mniej jest pól, większość przekształcają pod zabudowę, gdzie powstają kolejne domy. Dużo też z nich, tych starych, stoi pustych. Nikt nie pomyśli, że można je zburzyć i na jego miejscu postawić drugi. Wiele ziemi by wtedy pozostało. Niestety jest też poruszony tu wątek rządzących, którzy tak utrudniają rolnikowi uprawę ziemi, że on w końcu z tego rezygnuje. Kiedyś to, co posadziłam u siebie było tylko moim interesem z którego żyłam. Teraz cokolwiek nie zasiejesz, to musisz to spisać, szacować ile się zebrało, ile zarobiło i na dodatek samoloty robią jeszcze zdjęcie pola, by zobaczyć, czy rolnik nie kłamie. Ta książka jest niezniszczalnym dowodem na to, że dawna wolność człowieka się skończyła. I najbardziej przykre jest to, że ludzie wciąż pozwalają sobą rządzić. Wygrał pieniądz, przegrała wolność.
Całą opowieść przedstawia nam narrator, choć mamy dodane tutaj myśli i obawy postaci. Bowiem w tym dalszym roku ona nie wie co się z nią stało, że została poddana hibernacji. Świat w którym się obudziła będzie zwiedzała przez czternaście dni, gdyż tylko na tyle działa jej pancerz ochronny. Niestety najcenniejsza rzecz została zniszczona podczas wybuchu. Obecnie będziemy śledzili jej losy kim jest, co robi o czym marzy i tak do odkrycia tajemnicy i momentu jej przebudzenia. Może to dziwnie zabrzmi, ale nie polecam wam tej książki, tylko wręcz błagam, abyście ją przeczytali. Wszystko jedno czy wypożyczenie ją sobie z biblioteki, czy pożyczy wam koleżanka, czy też sami kupicie ją dla siebie. Ta opowieść pokazuje jak bardzo ludzie nas wykorzystują i jak nie mądrze postępujemy, że sobie na to pozwalamy. Przeczytajcie o konsekwencjach, które mogą nadejść, gdyż właśnie sami kroczymy tą drogą, sami chcemy dać się ubezwłasnowolnienić. Bardzo was proszę, przeczytajcie, by w końcu otworzyć oczy na to, co inni chcą, by było niedostrzegalne!
Przyznam się szczerze, że ja unikam, bo zawsze mam skojarzenia z filmami "Gwiezdne wojny" których w ogóle nie rozumiem. I sięgając po tą książkę miałam wątpliwości, czy przypadnie mi do gustu.
W 2135r. Zofia Bystrzycka młoda dziennikarka udaje się do serwisu komputerowego by naprawić swój komputer. Gdy wraca odbiera telefon, a w nim słyszy głos ojca, który porzucił ją gdy była dzieckiem by ją przeprosić i ostrzec. Po wejściu do domu zostaje napadnięta.
Zosia budzi się uwięziona w dziwnej maszynie, a datownik pokazuje rok 2635, czyli 500 lat później.
I tutaj zostałam porwana w intrygująca podróż po przyszłości, którą odkrywałam razem z Zosią. Przyjemny styl Autorki, ale sposób przedstawienia tej historii bardzo mi się spodobał. Moje wątpliwości zostały bardzo szybko rozwiane, bo książka mnie wciągnęła i zaintrygowała, że nie mogłam się oderwać. Zosia po przebudzeniu zostaje wciągnięta w walkę po między dwoma miastami, zastanawiałam się po której stronie stanie i jak odnajdzie się w nowej rzeczywistości.
Ale też zastanawiało mnie kto i po co ją zahibernował na 500 lat.
Skróty czy nazwy, które zostały użyte są wyjaśnione w słowniczku, co jest bardzo przydatne dla czytelnika.
Bardzo świetnie napisana książka, która spodobała mi sie, ale też dała możliwości otworzenia się na gatunek literacki którego unikam. A okazało sie, że może być napisany w sposób, który przyciąga do przeczytania i jest to dla czytelnika przyjemność. Przyznam się szczerze, że ja unikam, bo zawsze mam skojarzenia z filmami "Gwiezdne wojny" których w ogóle nie rozumiem. I sięgając po tą książkę miałam wątpliwości, czy przypadnie mi do gustu.
W 2135r. Zofia Bystrzycka młoda dziennikarka udaje się do serwisu komputerowego by naprawić swój komputer. Gdy wraca odbiera telefon, a w nim słyszy głos ojca, który porzucił ją gdy była dzieckiem by ją przeprosić i ostrzec. Po wejściu do domu zostaje napadnięta.
Zosia budzi się uwięziona w dziwnej maszynie, a datownik pokazuje rok 2635, czyli 500 lat później.
I tutaj zostałam porwana w intrygująca podróż po przyszłości, którą odkrywałam razem z Zosią. Przyjemny styl Autorki, ale sposób przedstawienia tej historii bardzo mi się spodobał. Moje wątpliwości zostały bardzo szybko rozwiane, bo książka mnie wciągnęła i zaintrygowała, że nie mogłam się oderwać. Zosia po przebudzeniu zostaje wciągnięta w walkę po między dwoma miastami, zastanawiałam się po której stronie stanie i jak odnajdzie się w nowej rzeczywistości.
Ale też zastanawiało mnie kto i po co ją zahibernował na 500 lat.
Skróty czy nazwy, które zostały użyte są wyjaśnione w słowniczku, co jest bardzo przydatne dla czytelnika.
Bardzo świetnie napisana książka, która spodobała mi sie, ale też dała możliwości otworzenia się na gatunek literacki którego unikam. A okazało sie, że może być napisany w sposób, który przyciąga do przeczytania i jest to dla czytelnika przyjemność.
Joanna Mroczkowska "Smak brzoskwini"
,,Serce dudniło jej w piersi. To wszystko działo się tak szybko, że nie nadążała za zwrotami akcji. Raz sądziła, że zaraz zostanie zabrana do Bronu, a raz, że ma szansę tego uniknąć. Podziwiała samą siebie, że jeszcze nie zemdlała z nadmiaru wrażeń".
Wyobrażacie obudzić się w jakiejś zamkniętej kabinie do tego w wodzie. Naszą bohaterkę Zosię spotkał taki los. Okazuje się, że została zahibernowana na 500 lat. Nie wie jakim cudem, dlaczego i w jakim celu. Musi na nowo nauczyć się żyć w otaczającej ją rzeczywistości. Na Ziemi zaszły globalne zmiany, które zmuszają Zosię do radykalnych decyzji.
Trafia w sam środek wojny pomiędzy miastem Taom a Bron. Całej sytuacji nie ułatwia fakt, że jest córką Bystrzyckiego, który wydaje być kluczem do rozwiązania zagadki pewnego nośnika i informacji w nim zawartych.
Jakie niespodzianki czekają na Zosię w nowym świecie? I jaką rolę odegra w tym wszystkim?
Cóż to była za emocjonująca podróż w odmętach przyszłości, usianej dziwnymi wynalazkami i ludźmi, którzy przeszli mutacje. Już po samym opisie byłam bardzo ciekawa, co autorka wymyśliła. I jestem pod ogromnym wrażeniem.
Z początku musiałam przyzwyczaić się do opisów nowych przedmiotów. Miałam pewne trudności z zapamiętaniem wszystkiego, ale to tylko ze względu na to, że było tego dużo i zastosowano dziwne nazwy. Z każdym kolejnym rozdziałem było coraz lepiej, obeznałam się we wszystkim i nic nie stało na przeszkodzie, aby zagłębić się w przygody Zosi.
Wyobraźnia autorki działała na pełnych obrotach podczas kreowania nowej wizji przyszłości. I największym wrogiem Ziemi znów okazał się człowiek. Czyżby jakaś przestroga dla nas?
,,Najbardziej przerażało ją to, że zachłanność ludzka nie znała granic. Ambicje najbogatszych i żądnych władzy sięgały znacznie dalej. Nie chciała widzieć, dokąd one ostatecznie zaprowadzą mieszkańców tej planety".
Wciągnęłam się w rozgrywki przywódców miast. Do końca nie byłam pewna, które z nich wygra. Miałam swojego faworyta, lecz go nie zdradzę. Musicie sami sprawdzić.
Wspomnieć muszę, że to debiut autorki i w moim odczuciu wyszedł naprawdę dobrze. Z zapartym tchem śledziłam losy bohaterów, aby poznać odpowiedzi na wszystkie pytania. Spędziłam miły czas z książką.
Przeczytane:2024-08-21, Ocena: 3, Przeczytałem, Mam,
Długo, naprawdę długo odwlekałam ten moment.
Bardzo nie lubię tego robić, zwłaszcza gdy otrzymuję egzemplarz do zrecenzowania ale nie potrafię też kłamać. Przepraszam z góry.
Początkowo było dobrze, nawet bardzo dobrze.
Świat post apokaliptyczny, kobieta, która budzi się ze śpiączki.
Okazuje się, że została zahibernowana a od jej czasów minęło kilkaset lat.
Myślę sobie - okej, jest super, lubię to!
Później mamy obraz tego, co odbiera aktualnie - jest sama, wszystko jest skomputeryzowane a ona przypadkiem uruchamia procedurę zniszczenia bazy, w której się znajduje.
Na zewnątrz nie można oddychać bez specjalnego sprzętu, który jest indywidualnie wykonany dla każdej osoby, przypisany wręcz do DNA.
Udało się, będzie żyć - dopóki nie padną baterię sprzętu ratującego życie na powierzchni, bo przy ucieczce nie wzięła ładowarki.
Pech chciał, że trafia na innych - nie wszyscy są przyjaźnie nastawieni.
Co będzie dalej?
O co chodzi z brzoskwinią?
I tu się zaczynają schody - historia jest spisana na wielu kartkach.
Zwykle dla mnie ilość stron nie ma znaczenia, jeśli akcja jest wartka i książkę się czyta z zainteresowaniem.
Tutaj to zainteresowanie zostało zredukowane do minimum, im dalej w głąb, tym gorzej.
Ponad tydzień zajęła mi próba czytania tej propozycji i przyznam szczerze, że nie dobrnęłam do końca.
Nie dałam rady. Wielokrotnie zdarzało mi się, że podczas lektury oczy same mi się zamykały ze znudzenia.
Historia z ogromnym potencjałem ale ilość zbędnych, rozszerzonych i rozwleczonych na wiele stron opisów mnie przytłoczyła.
Starałam się, przerywałam lekturę innymi książkami i ponownie do niej wracałam ale nijak nie mogłam się wgryźć w nią.
Pozytywnie, że autorka robiła nam retrospekcje, które odsłaniały krok po kroku tajemnice, jednakże właśnie te retrospekcje były zbyt obszerne tak samo jak opisy dosłownie wszystkiego co widziała i czuła bohaterka, także jej myśli.
Spokojnie można by było zmniejszyć ilość stron i uczynić akcję bardziej wartką a wtedy książka zyskałaby o wiele wyższą notę.
Sam styl pisania autorki jest bardzo przyjemny w odbiorze chociaż takj ak mówię, za dużo wszystkiego.