Słodkie zwycięstwo


Tom 3 cyklu The Perfect Game
Ocena: 3.63 (8 głosów)

Nic nie trwa wiecznie.

Nic oprócz miłości.

Kiedy kariera baseballisty dobiega do fazy schyłkowej, człowiek ma wrażenie, że otrzymał kopniaka w brzuch.

Tak jakby w końcu dotarło do niego, że ten sport nigdy go nie kochał. Tyle bezsennych nocy, godzin spędzonych na siłowni, treningów, przygotowania mentalnego, nieobecności podczas świąt, urodzin dzieci, wspomnień, których się nie ma wraz z rodziną... I po co to wszystko? Okazuje się, że baseball wcale się o ciebie nie martwił. Nie spędzał bezsennych nocy, zastanawiając się, jak uczynić cię lepszym zawodnikiem. Miał to gdzieś.

Baseball to biznes. Sport. Gra.

Najważniejsze jest słodkie zwycięstwo, nie tylko na boisku.

Ostatni tom serii, którą pokochały kobiety na całym świecie.

Razem przeciwko całemu światu. Czy wystawieni na kolejną próbę nie stracą wiary w siebie nawzajem? Przekonajmy się, czy grając we wspólnej drużynie, Cassie i Jack zwyciężą w swoim najważniejszym meczu.

Monika Sygo, OnaLubi

Jack i Cassie rozpoczynają wspólne, dorosłe życie. Muszą się nauczyć najważniejszej lekcji - małżeństwo to sztuka kompromisu. The Perfect Game #3. Słodkie zwycięstwo to urocza i romantyczna opowieść o miłości, która przetrwała próbę czasu.

Ewelina Nawara, My Fairy Book World

Kolejne spotkanie z Jackiem i Cassie uważam za bardzo udane. Ich historia pokazuje, jak piękna jest miłość i jak wiele możemy znieść dla ukochanej osoby. Gorąco polecam trzeci tom The Perfect Game!

Sylwia Stawska, kobiece recenzje

Informacje dodatkowe o Słodkie zwycięstwo:

Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 2018-08-22
Kategoria: Dla młodzieży
ISBN: 9788381291781
Liczba stron: 256
Tytuł oryginału: The Sweetest Game

więcej

Kup książkę Słodkie zwycięstwo

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Słodkie zwycięstwo - opinie o książce

Jack zaczyna układ już swoje życie na dobre. Ma ukochaną osobę, cudowną rodzinę i świetnie płatną pracę. Wszystko układa się jak najlepiej, ale do pewnego momentu. Jedno wydarzenie pozwoli mu zauważyć, że sport, któremu poświęcił całe życie, wcale go nie kocha. Sport to biznes, jak nie przynosi zysków, to trzeba coś lub kogoś zmienić. Czy wszystkie wyjazdy i poświęcenia są tego warte?


Powiem Wam, że nie miałam w planach tworzenia tej recenzji. Jednak postanowiłam krótko i konkretnie wyrazić się o tej pozycji, bo to jednak zakończenie historii i dawno w sumie nie opowiadałam tak źle o żadnej książce! Zatem przygotujecie się na ostrą i dobitną krytykę. Oczywiście postaram się niczego nie zdradzić a tego tomu jak i z poprzednich, na miarę możliwości.


Może zacznę od tego, że dla mnie ta trylogia w ogólnie nie powinna powstać. Gdyby Rozgrywka miała 100 może 200 stron więcej i wszystkie wątki były by w tej jednej książce zawarte, było by to o wiele lepszym zabiegiem. Tak każdy kolejny tom był gorsze, miał mniej sensu i bohaterowie byli jeszcze bardziej irytujący. Ich problemy były żenujące i wręcz śmieszne. Autorka jakby na siłę szukała im problemów i wszystko co najgorsze musiało się stać. Ich dramaty mnie śmieszyły a nie sprawiały, że chciało mi się płakać (chociaż chciało mi się z powodu mojego wyboru lektury). Dlatego dla mnie autorka nie powinna tworzyć z tego trylogii, tylko jedną dłuższą powieść i tyle by w zupełności wystarczyło.


Dalej bohaterowie to już kompletnie mnie do siebie zniesmaczyli. Autorka nie umiała wyważyć zachowań bohaterów, bo byli raz słodcy tak bardzo, że aż zęby bolały lub tak głupi, że miało się ochotę ich pobić za takie zachowanie. Niektóre teksty były tak żenujące, że nie wiedziałam co mam z tym zrobić. Po raz pierwszy na instastory dodawałam fragmenty, bo to było tak złe. Takie przykłady, Cassie porównała język Jacka do różdżki Harry'ego Pottera, od tego czasu mam taką niechęć do Harry'ego, że głowa mała. Dalej plemniki został porównane do znakomitych pływaków, czy dziecko do kosmity. Serio bohaterowie nawet nie ratowali tej powieści. Chociaż drugoplanowi już byli o wiele lepsi i choć ich dramaty też były śmiechu warte, to jednak były bardziej rzeczywiste i prawdopodobne niż głównych bohaterów. Jedyne postacie, które polubiłam od samego początku do końca to dziadkowie Jacka, to najlepsze osoby z całej tej trylogii.


Styl autorki to jeden z nielicznych plusów, które mogę podać. Dzięki temu, że książkę czyta się bardzo szybko, można powieść prędko skończyć i jeszcze szybciej zapomnieć. Dialogi bohaterów są mdłe, sztuczne i takie, ze nie potrafiłam z nich wyciągnąć żadnych emocji, które kierowały bohaterami. Naprawdę rozmowy pomiędzy bohaterami były albo przesłodzone albo suche. Podczas czytania nie potrafiłam zaangażować się emocjonalnie w te wszystkie wydarzenia. Co chwila coś sprawiało, że się rozkojarzyłam czy coś mnie denerwowało. Już po pewnym czasie chciałam tylko dobrnąć do końca tej książki i już mieć ją z głowy.


Podsumowując dla mnie ta książka była bez sensu, bez emocji i wszystko było w niej przesadzone. Tylko drobne aspekty ratowały tą powieść bym jej nie przerwała. Jednak jak już zaczynam serie to wole je kończyć. Niestety dla mnie trylogia The perfect game jest nie warta Waszej uwagi. To tylko strata Waszego czasu, pieniędzy i nerwów. Niestety, tej pozycji nie mogę Wam polecić.

Link do opinii
Avatar użytkownika - NaWidelcu
NaWidelcu
Przeczytane:2019-03-10,

Czekałam na tę książkę jak na zbawienie. Poprzednie tomy zapewniły mi morze uczyć i jeszcze więcej wrażeń. Te same oczekiwania miałam do kontynuacji. Tymczasem po jej przeczytaniu mogę powiedzieć tylko jedno: lepiej by było, gdyby ta książka nigdy nie wyszła.


Kariera baseballisty wcale nie jest usłana różami. I chociaż w teorii brzmi to jak oczywistość, w praktyce nie jest tak różowo. Ale to nic... w porównaniu z jej schyłkiem. Jack właśnie osiąga szczyty, jest znany, szanowany i rozchwytywany. Robi to, co lubi, po prostu kocha życie. I nie widzi w nim miejsca dla trudności, szybko jednak okazuje się, że nie ma racji. Podczas jednego z meczów nabawia się poważnej kontuzji. Musi przejść wielotygodniową rehabilitację, po której nie wiadomo, czy wróci do ukochanej drużyny. Czy związek Cassie i Jacka podoła kolejnej próbie?


Oglądając niektóre anime, ma się wrażenie, że zostały one skonstruowane z fantazji dorastających chłopców. Czytając tę książkę stwierdziłam, że autorka zebrała wszystkie marzenia kobiet, nieważne jak nieprawdopodobne. I w praktyce jest dokładnie tak, jak sugeruje tytuł... słodko, aż do... przesady.


"No bo przecież jakim trzeba być szczęściarzem, żeby dostawać kupę szmalu za codzienne pojawianie się na boisku? Ale życie rzadko okazywało się tak proste, jak to sobie wyobrażano. W baseballu chodziło o znacznie więcej. To był biznes. Czasem brzydki".


Przede wszystkim w powieści czeka nas naprawdę mało skrajnych emocji. Bohaterowie głównie pławią się w szczęściu i miłości (w zasadzie takiego życie można spokojnie życzyć teraz na święta). W związku z tym ta historia zdecydowanie bardziej przypomina harlequina niż porządne new adult. Owszem, na początku pojawia się pewien kryzys, jednak i ten motyw mocno kuleje. Jack zachowuje się irracjonalnie, przesadza tak bardzo, że nie byłam w stanie odczuwać jego cierpienia, a raczej wyśmiać zachowanie. Równie irracjonalny jest punkt zwrotny. Pojawia się ni stąd ni zowąd, chłopak dowiaduje się oczywistości i z dnia na dzień znowu jest ideałem. I tak już do samego końca. Tak, niestety później nie dzieje się nic ciekawego, dosłownie nic!


Ciąg dalszy:

Link do opinii
Avatar użytkownika - Esclavo
Esclavo
Przeczytane:2018-10-21, Ocena: 2, Przeczytałam,

Jak bardzo nieprofesjonalna będzie ta opinia, jeśli już teraz powiem, że było słodko aż do porzygu? Tytuł tej części zdradza tak wiele, że spokojnie całą fabułę można było streścić w epilogu i nie marnować drzew. Gdzie był Greenpeace gdy wycinano ten las?

"No więc śmiało. Odmów swoje zaklęcia. Odpraw na niej to babciowe voodoo"

Historia rozpoczyna się w momencie zakończenia poprzedniej części. Cassie i Jack są po ślubie, ona jest wziętym fotografem, a on gwiazdą baseballu. Jednak małżeńską idylle zakłóca kontuzja Jacka. Niestety, zostaje on wykluczony z gry na 6tygodni. Jak poradzi sobie z taką przeciwnością? I czy Cassie okaże wsparcie?

"(...) miłość to jedyne na tym świecie, dla czego warto zaryzykować wszystko, co się ma."

Kontuzja naszego okropnego, głównego bohatera to najważniejszy wątek tej powieści. Nie wiem, czy autorka specjalnie wyolbrzymiła ten epizod, czy tak wyobraża sobie prawdziwe życie, ale mężczyzna zachowujący się jak rozkapryszony 2-latek w momencie buntu, odrzucił mnie już po kilku stronach. Bo kontuzjowany Jack ma pretensje do całego świata i wyżywa się na biednej żonie. A ona całym swoim głupim sercem znosi ciche dni i krzywdzące odzywki. Płacze po kątach i tłumaczy przed rodziną. Brawo za wyrozumiałość dla takiej ciepłej kluchy. To już było bardzo złe, ale to nie wszystko.

Po tych dramatycznych wydarzeniach, następuje nagły zwrot akcji. Cassie jest w ciąży! Tutaj robimy przeskok, aż do momentu porodu. Ja nigdy nic nie urodziłam, więc jeśli się mylę, poprawcie mnie, ale takie rzeczy to nawet w fantastyce nie przejdą. Cassie odchodzą wody, budzi swojego męża, ładują się do auta i zaczyna się rozmowa na temat porzucania baseballu przez Jacka. Idealny moment. Na szczęście docierają do szpitala, gdzie za chwilę zjedzie się cała rodzina. I Cassie leżąc z tym brzuchem na sali prowadzi pogawędki towarzyskie ze wszystkimi osobami z rodziny. Każdemu z osobna poświeca czas, bo wiecie, kto by się tam śpieszył z porodem. Gdzie kawa i ciasteczka?

Fakt, 250 stron przebrnęłam dość szybko, bo nie było się nad czym zastanawiać, to jedyny plus. Noo i jeszcze okładka jest całkiem ładna. Ale to wszystko, co mogę dobrego powiedzieć o tej książce.

Za możliwość przeczytania dziękuję portalowi czytampierwszy.pl

Link do opinii
Avatar użytkownika - Malinka94
Malinka94
Przeczytane:2019-03-10,

W okolicach maja miałam okazję czytać drugi tom „The perfect game” J. Sterling zatytułowany „Zmiana”. Wydawało mi się wtedy, że jest to już koniec o losach Cassie i Jacka, ale okazało się, że jednak nie. Trzeci i ostatni tom, „Słodkie zwycięstwo” to taka książka, przy której nie wiedziałam czy się cieszyć, że powstała czy raczej płakać.

Ale od początku. Cassie i Jack mają przed sobą wspaniałą przyszłość, tworzą jedna wielką rodzinę, oboje spełniają się na swoich polach zawodowych – Jack w baseballu, Cassie w fotografii. Wszystko jest sielanką do czasu, kiedy Jack nie doznaje kontuzji, która wyklucza go z gry na sześć tygodni. Czy Jack wytrzyma tyle bez swojej wieloletniej miłości, jaką jest baseball i czy nie doprowadzi tym Cassie do szaleństwa?

Pierwszy tom, „Rozgrywka” był tak naprawdę średniakiem w mojej ocenie i nie wyróżniała się niczym szczególnym. Ot, taka zwykła historyjka o młodzieży dla młodzieży. Drugi był nieco gorszy, bo miałam wrażenie, że pisany na „odwal się”, byle tylko było. Określiłam ją jako zapychacz, bo tak też czułam podczas czytania. Zaś ostatni tom to już po prostu żenująca próba napisania czegoś przyjemnego na miarę zakończenia serii. Cassie jest denerwująca w swej prostocie, dla mnie nie ma ona charakteru, myśli wyłącznie o Jacku, o seksie z nim, jaki to wspaniały jest… mój Boże, trzymajcie mnie, bo Grey rośnie! Natomiast Jack to taki typowy egoista. Niby kocha Cassie, świata poza nią nie widzi, ale ogranicza ją niemiłosiernie doprowadzając w końcu do tego, że rezygnuje ona w końcu ze swojej kariery byle tylko jego kariera rozwijała się pomyślnie! Drażnią mnie takie osoby, choćby były tylko wymysłem literackim. Ich relacja była dla mnie nieco zbyt dziwna, przesłodzona i za bardzo skupiająca się na aspektach łóżkowych. Mieli problemy, owszem, ale były one tak szybko zażegnywane najczęściej przy pomocy Deana (brat Jacka).

Korzystne było natomiast to, że książka liczy niecałe 300 stron i zadziwiająco szybko się czyta, dlatego nie musiałam łazić po ścianach nad swoją niedolą. Zastanawiacie się, dlaczego czytałam trzeci tom, skoro już drugi był dla mnie naprawdę zbyt przesadzony? Bo nie znoszę zaczynać serii i ich nie kończyć. Choćbym miała płakać przy czytaniu to i tak dokończę, bo nie lubię zostawiać.

Ogółem seria może się spodobać, ale ja prawdopodobnie jestem już nieco za stara na takie historie i niestety czasy młodzieńczej naiwności o wielkiej miłości mam za sobą. Dla fanów „Rozgrywki” i „Zmiany” kolejne rozdziały o Cassie i Jacku będą wspaniałą przygodą i lekką, przyjemną lektura na wakacyjne, upalne dni.

Książka przeczytana dzięki portalowi https://czytampierwszy.pl

Link do opinii
Avatar użytkownika - Wiiki_books
Wiiki_books
Przeczytane:2019-03-10,

"Słodkie zwycięstwo" to trzeci tom trylogii The perfect game. Autorka napisała ten tom, dzięki wielu prośbom fanów o kontynuacje przygód Cassie i Jacka.

W tym tomie autorka pokazuje nam, że małżeństwo to praca pełnoetatowa, nad którą trzeba dużo popracować aby otrzymać swój happy end. Jack i Cassie, jak każdy związek mają swoje wzloty i upadki. Jack uległ kontuzji, przez co nie mógł grać na boisku. Całkowicie się zmienił, zaczął wyżywać się na Cassie, która z bólem serca wyprowadziła się od niego. Ich związek jest na szali. Czy bohaterom uda się sprostać przeciwności losu? Czy ich miłość przetrwa wszystko? Aby otrzymać odpowiedź na te pytania, powinniście przeczytać tą książkę, bo na prawdę warto.

Książka jest lekka, wciągająca i lekko naiwna. Opowiada ona o zaufaniu, przeciwnościach losu i miłości dwojgu bohaterów. Jednak nie tylko o nich jest ta historia. Autorka podkreśliła wątek pobocznych bohaterów, w którym widać chemię łączącą brata Jacka i najlepszą przyjaciółka Cassie. 
Powieść Sterling J. jest lekka i przyjemna w odbiorze, idealna na wakacyjne popołudnie. W "Słodkim zwycięstwie" bohaterowie są naturalniejsi i bardziej ludzcy niż w poprzednich tomach, dzięki czemu utożsamiamy się z nimi. Akcja w książce jest wartka i spójna, a styl pisma autorki lekki i wciągający. 
Lektura powieści "Słodkie zwycięstwo" to czysta przyjemność.

Link do opinii
Avatar użytkownika - patcyr
patcyr
Przeczytane:2019-03-10,

Szczerze mówiąc miałam nadzieje, że „Słodkie Zwycięstwo” będzie spektakularnym zakończeniem trylogii The Perfect Game… Niestety… Autorka nadal pisze na tym samym poziomie, czyli średnim. Owszem czyta się jej książki lekko i szybo, w końcu „Słodkie Zwycięstwo” zajęło mi tylko pół dnia. Jednak w jej książkach brakuje mi czegoś, brakuje mi bum i łał. Mam wrażenie, że są trochę bez polotu.

W ostatniej części przygód Cassie i Jacka miałam nadzieję, że ich historia mnie porwie. Niestety fabuła była do przewidzenia… Jack w pierwszej połowie książki zostaje kontuzjowany i jest straszliwym dupkiem, który czuje się bezradny, a potrzebuje udowadniać swoją męskość. Cassie dzielnie znosi jego humory, chociaż też powoli traci cierpliwość. Ale naprawdę?! To miał być ten wielki zakręt życiowy, o którym czytamy na okładce? Niestety mam wrażenie, że autorka zrobiła z Cassie i Jacka naiwne dziecinki, ich problemy w świetle życia codziennego, zdają się błahe, a sami bohaterowie mają nadal problem z komunikacją bo do ich rozwiązania zawsze potrzebują jakiegoś mediatora. Przecież tak się nie zachowują prawdziwie zakochani?! Nie można też ukryć, że problemy Cassie i Jacka same sią rozwiązują, czytelnik nie jest w stanie odczuć zaangażowania bohaterów. Trudno również poczuć głębsze emocje towarzyszące Cassie i Jackowi, gdyż są one bardzo płytko i infantylnie przedstawione. Wielka szkoda, bo zarówno postacie, jak i fabuła ma ogromny potencjał.

Druga część książki to czysta sielanka, życie się toczy, przyjaciele się jednoczą, dzidzia się rodzi… Sam opis porodu zajął większą liczbę stron, niż kłótnia Cassie i Jacka… Wiecie co mnie jeszcze zirytowało? To jak Cassie łatwo porzuciła swoje marzenia o fotografii… Rozumiem urodziła, chciała być blisko dziecka, ale niestety długo, długo po porodzie nie wróciła do pracy – stała się, z przykrością stwierdzam, kurą domową… To takie stereotypowe…

Oczywiście Babcia i Dziadek zawsze na poziomie – ich mądrość życiowa mnie zachwyca uwielbiam ich. Oni jedyni naprawdę wiedzą, że „nic nie trwa wiecznie (…) nic oprócz miłości…” („Słodkie zwycięstwo”, J. Sterling, s.74).

Podsumowując… ta książka to zbędna część trylogii, owsem przyjemna, ale taka… bezsensu… Autorka w ostatniej części próbowała opisać problemy rodzinne, ale niestety wszyło tak, że o miłości Jacka i Cassie mamy tylko przez ¼ część książki, następnie pojawia się Dean i Mellisa, potem dziecko, emerytura, sielankowe życie i historia dorosłego już syna głównych bohaterów jako baseballisty… Nic dodać, nic ująć 4/10 – moja ostateczna opinia.

Link do opinii
Avatar użytkownika - MariDa
MariDa
Przeczytane:2019-03-10,

Stało się! Pojawił się trzeci i zarazem ostatni tom cyklu „The Perfect Game” J. Sterling. Sama nie wiem, czy bardziej przepełniała mnie radość, że to już koniec, czy przerażenie, bo znowuż będę się mierzyć z Cassie oraz Jackiem. To nie tak, że ktoś mnie zmuszał do sięgnięcia po „Słodkie zwycięstwo”… zmusiłam się do tego sama. Po prostu nie lubię nie kończyć czegoś, co już zaczęłam. Ale do brzegu!

Cassie i Jack wreszcie się pobrali. Zdawać by się mogło, iż świat leżał u ich stóp, a los codziennie obsypywał ich będzie płatkami róż. O ogromnej tęczy nie wspomnę. Ale nie! Kłopoty pojawiły się szybciej niż mogli przypuszczać. A wszystko przez odruch warunkowy Jacka. Nagle wszystko zaczęło im się walić. Cegiełka po cegiełce. Czy przetrwali?

Autorka po raz kolejny serwuję narrację z perspektyw dwóch osób – Cassie oraz Jacka. Po raz kolejny przez książkę się pędzi i – niestety – po raz kolejny historia wydaje się bardzo płytka. Dlaczego? Choćby z uwagi na pragnienia bohaterów. Przypominają mi trochę Romea i Julię, ale w takim bardzo słabym wydaniu. Usychanie z tęsknoty – obecne, żal chwil, których nie spędzają wspólnie – obecne… Jednak w tym przypadku, ich uczucie opiera się na głównie na seksie. Mam wrażenie, że mylą pożądanie z uczuciem i tego wrażenia pozbyć się nie potrafię.

A propos! Miałam również pewną obawę i niestety mój mały koszmarek się spełnił. Autorka ponownie napakowała książkę niepochamowanym popędem seksualnym Jacka... i Cassie w sumie również. Serio? Ja rozumiem, że bohaterowie są w wieku, gdzie hormony wariują, a seks jest czymś, czego nie da się przedawkować, ale czy naprawdę trzeba ciągle o tym pisać? Czytałam i modliłam się pod nosem, żeby czasem nie zostawali sami, bo… sami wiecie. Strasznie mnie to irytowało! Nawet nie macie pojęcia, jak bardzo ucieszył mnie kwas, który powstał z powodu wspomnianego już odruchu Jacka. Przez chwilę czytało się dobrze. Ale cóż… hormony miały większą siłę przebicia.

Zadałam sobie pytanie, czy trzeci tom różni się czymś od swoich poprzedników. I w zasadzie nie widzę różnic. Ponownie jesteśmy świadkami ich wzburzonego niczym morze uczucia i ponownie możemy przewracać oczami – a przynajmniej ja mogłam. Brak mi słów, by opisać, jak bardzo brakowało mi czegoś, co zwolniłoby fabułę i zatrzymało tę karuzelę wzajemnej fascynacji. Jakże brakowało mi czegoś, co odwróciłoby uwagę Cassie i Jacka od turlania się w pościeli. Żeby dostrzegli coś więcej i wreszcie dojrzeli. By przeczytali jakąś mądrą książkę i zainteresowali się czymś innym poza sobą nawzajem. A małżeństwo? Kompletnie mi do nich nie pasowało. A właściwie oni do niego.

Ale pomimo słów krytyki, będę wspominać ten cykl ze względu na Deana – brata Jacka. Był on tak świetnym bohaterem… chyba jedynym, który wart był uwagi. Według mnie, jako jedyny miał w sobie pewną dojrzałość, choć czasem zachowywał się dziecinnie. Ale mimo wszystko biła od niego pewna aura, która intrygowała do bólu.

Autorka ma przyjemne pióro i – niestety – lekki zamęt w głowie. Gdyby ubrała w słowa inną, bardziej ambitniejszą historię, cieszyłabym się jak dziecko na widok czekolady. Wszystko pięknie, tylko historia nie ta. Albo nie tyle historia, co sami główni bohaterowie. Cała seria jest według mnie płytka, a szkoda, bo mogłaby być naprawdę świetna! Tak niewiele brakowało. I choć książka nie przypadła mi do gustu, to na pewno znajdą się tacy, którzy będą się nią zachwycać. I to w tym chodzi. By każdy znalazł coś dla siebie.

Link do opinii

Gdy pierwsza część ,,The perfect game" mi się nie spodobała, postanowiłam dać szansę drugiej, która wywarła na mnie o wiele lepsze wrażenie. Przyszedł czas sięgnięcia po ,,Słodkie zwycięstwo". Czy dobrze zrobiłam? Przekonajcie się, czytając dalej.

J. Sterling zaczęła pisać, gdy zwolniono ją z pracy. Jej seria ,,The perfect game" stała się bestsellerem. Co mówi o sobie? ,,Kocham baseball, ciepłe letnie wieczory, plażę, południową Kalifornię, Dodgersów, Malibu, śmiech, zawieranie nowych przyjaźni, poznawanie ludzi, podróże i... ciebie. Zgadza się, kocham cię. Chyba że jesteś dupkiem - jeśli tak, to jednak cię nie kocham"

Cassie i Jack pomimo wielu problemów i trudnej przeszłości nadal są razem. Czeka ich jednak jeszcze wiele prób do przejścia. Jack nadal gra w Metsach, gdy doznaje kontuzji, która stawia jego karierę pod znakiem zapytania. Przechodzi przez prawdziwy koszmar, nie chodzi mu o ból, ale o to, że zawodzi Cassie i może  przestać grać w baseball. Zrezygnowałby z niego dla swojej ukochanej, ale nie może zrozumieć, że baseball rezygnuje z niego.Jest to ciężki okres dla ich obojga. Jack przechodzi załamanie, a Cassie musi je znosić, nie jest pewna, jak długo wytrzyma. Dlatego sprowadza do Nowego Jorku Deana i Melissę, którzy również mają swoje problemy, ale mimo wszystko starają się pomóc związkowi Jacka i Cassie. Dodatkowo jej praca, czasami wymaga wyjazdów, przez co coraz mniej widzi się z ukochanym.

,,Widzieć zniszczenia w telewizji czy prasie to jedno, czymś zupełnie innym było znalezienie się na miejscu wydarzeń i oglądanie ich na własne oczy."

Jack próbuje zrozumieć, że baseball nie jest tylko przyjemną rozrywką i łatwą pracą z jeszcze łatwiejszym wynagrodzeniem, ale biznesem, który nie martwi się o zawodnika. Istnieje tylko on, gra, ale nie tylko on się w życiu liczy.

Czas powiedzieć kilka słów o tej książce.

Niestety muszę przyznać, że autorka miała małe problemy z umiejscowieniem akcji w czasie. Nie mogłam się odnaleźć. Na początku wracałam do poprzedniej części, chcąc wszystko dopasować, ale gdy nic nie pasowało, zostawiłam to i zaczęłam czytać bez zastanawiania się nad datami.

Emocje, w tej książce było ich sporo, ale przede wszystkim zostały świetnie opisane. To było zupełnie coś innego niż niedopracowana ,,Rozgrywka". Mogliśmy się poczuć jak Jack i współczuć mu w chwilach ciężkiej próby, ale także jak Cassie, której także było ciężko.

Kolejnym plusem tej książki byli bohaterowie, którzy się zmienili, wydorośleli, nie mieli zdolności do tak szybkiego przeobrażania własnych poglądów, jak to było w ,,Rozgrywce". Zdecydowanie autorka pokazała ich dobre strony, każda postać z tej książki była zdolna do poświęceń. Bohaterowie ,,Słodkiego zwycięstwa" byli zdecydowanie bardziej dopracowani przez Sterling niż w poprzednich częściach, nie denerwowali tak bardzo, może oprócz Jacka, który na samym początku zachowywał się jak świnia, nie podobało mi się także, jak się zwracał do jednej z bohaterek. ,,Mała" - ma żonę, a do jej najlepszej przyjaciółki się tak odzywa.

Ciekawie jest też opisany problem Jacka, który jest świetnie dopracowany. Autorka ukazała nam standardy sportu, który nie dba o swych zawodników, lecz oni muszą dbać o niego. Miotacza to boli, dopiero gdy cierpi, otwiera oczy na prawdę i nie może w nią uwierzyć.

,,No bo przecież jakim trzeba być szczęściarzem, żeby dostawać kupę szmalu za codzienne pojawianie się na boisku? Ale życie rzadko okazywało się tak proste, jak to sobie wyobrażano. W baseballu chodziło o znacznie więcej. To był biznes. Czasem brzydki."

Ta książka jest zdecydowanie najśmieszniejszą, ale też najbardziej dołującą z całej serii. W pierwszej części śmiałam się z niedorzecznych i niedopracowanych pomysłów autorki, ale w tej książce było to autentyczne. Przez sytuację Jacka nie dało się przejść obojętnie, była przygnębiająca.

Jeżeli daliście szansę pierwszej części, to obok tej nie możecie przejść obojętnie. Z pewnością Was rozśmieszy, przygnębi, ale też wciągnie.

Link do opinii
Avatar użytkownika - Everyfree00
Everyfree00
Przeczytane:2019-03-10,

Część trzecia trylogii "The Perfect Game" J. Sterling "Słodkie Zwycięstwo" sięgnęłam po nią ponieważ jak już zaczęłam to musiałam tą przygodę skończyć, nie wyobrażam sobie inaczej.
Cassie i Jack biorą ślub, potem spędzają namiętną noc po czym wracają do swojego stałego trybu dnia. Pewnego dnia Cassie przychodzi na mecz Jacka i siada w sektorze żon skąd zamierza mu dopingować z całych sił ale niestety zamiast dopingu musi patrzeć na porażkę swojego męża który doznał poważnej kontuzji. "Jakm że ani na chwilę nie oderwałam od niego wzroku, byłam świadkiem tego zdarzenia. Piłka poszybowała z powrotem w jego stronę, a on zareagował odruchowo: obrócił się i uniósł dłoń, aby ją powstrzymać. Patrzyłam jak piłka uderza o nieodzianą w rękawicę dłoń, po czym upada u stóp Jacka." Dalej jest tylko gorzej Jack się złości bo przez kontuzje nie może być prawdziwym mężczyznom a Cassie wszystko dzielnie znosi i jest wzorową żoną. Potem okazuje się że planują transfer Jacka plusem jest tylko to że sam może wybrać nowe miejsce i wybiera Anheim a Cassie jest pewna że jedzie tam z nim, na miejscu okazuje się że Cassie jest w ciąży "Wpatrywałam się w telefon, poganiając czas. Nie będąc w stanie dłużej czekać, wróciłam do umywalki i wbiłam wzrok w test, który ba moich oczach zmieniał kolor. Pierwsze okienko pociemniało i pojawiły się dwie kreski." A co będzie dalej? Szczęśliwe zakończenie czy może wreszcie coś naprawdę zapierającego dech w piersi stanie się w książce?
Historia Jacka i Cassie wygląda jak życie przeciętnych małżonków tylko wycięte jest z tego życia wszystko co złe, niby Jack ulega kontuzji ale nadal jest sportowcem nawet walczą o niego dwa inne kluby, przenoszą się w nowe nieznane miejsce, można powiedzieć bez dachu nad głową a im to nie przeszkadza. Problemu w ich życiu rozwiązują się same po pewnym czasie oni są im bierni, dlatego w książce nie ma żadnych porywów, scen które czyta się jednym tchem, a szkoda bo takie właśnie lubię.
Trzecia część nie wniosła nic nowego do akcji druga część skończyła się "I żyli długo i szczęśliwe" a w trzeciej części zostało opisane co działo się dalej w tym szczęśliwym życiu.

Link do opinii

No i dobiegliśmy do końca historii naszych bohaterów. 

Życie nie jest proste gdy jest się żoną zawodowego baseballisty. Najpierw transfer do innej drużyny który spada na nich troche jak grom z jasnego nieba. Wiedzieli, że prędzej czy później może do niego dojść jednak ta informacja była do nich i tak szokująca. Lecz Cassie postanawia nie zostawać dalej w Nowym Yorku tylko przeprowadzić się razem ze swoim mężem ponieważ to on jest jej domem przez co jest w stanie nawet pożegnać się z swoją pracą. Sytuacja nie staje się prostsza gdy okazuje się że główna bohaterka zachodzi w ciąże. Choć Jack z całego serca troszczy się o swoja Kicię i próbuje być przy niej jak tylko to możliwe. Przy porodzie obecna jest cała rodzina a im rodzi się synek. Jacka im więcej mija czasu tym bardziej przygnębia fakt, jak mało obecny jest w życiu syna. Po 10 sezonie postanawia odejść na emeryture która od tego momentu mu przysługuję i zająć się w końcu jak należy swoją rodziną. W dodatki gdy ten moment nadchodzi niewiele później okazuje się że będą mieli kolejne dziecko tym razem upragnioną przez Cassie dziewczynkę. 

To najkrótsza z całej trylogi część jednakże uważam że równie rewelacyjna jak poprzednie części. I z całego serca mam nadzieje, że kiedyś dane mi będzie ponownie powrócić do tej opowieści.

Link do opinii
Avatar użytkownika - olywka
olywka
Przeczytane:2018-08-12, Ocena: 4, Przeczytałam, Mam, 26 książek 2018, 52 książki 2018,

No niestety, to już koniec naszej historii z udziałem Cassie i Jacka :) Choć pewnie znajdzie się takie grono odbiorców, które powie: "Uff, wkońcu.". Ja jednak mimo wszystko należę do tej pierwszej grupy. Ale przejdźmy już do recenzji :)
Teraz to już nie da się opowiedzieć tego bez jakiegokolwiek spoilerowania :)


Gdy Jack łamie rękę, wszystko zaczyna się komplikować. Staje się po raz kolejny chamem. Źle traktuje Cassie, a ona to wszystko znosi. Niektórzy, pomyślą sobie - masochistka . Może i tak jest ale powiedzcie mi, czego się nie robi dla miłości? Dla osoby z którą przeszło się już tyle chwil. Ta książka może wywierać wiele kontrowersji. Kariera Jacka zostaje zachwiana, a Cassie przez dość spory okres czasu czuje się przygnębiona zachowaniem swojego ukochanego. Ma dość tego jak ją traktuje, jednka nie potrafi odejść. Na jaw również wychodzi sytuacja bohaterów drugoplanowych. Koniecznie musicie sami to przeczytać :) A zakończenie? Dość zaskakujące.
Ta książka jest pisana w różnych strefach czasowych, mamy wgląd na ich związek przez wiele lat.
Jedno jest pewne, miłość zwycięża.


Niektórzy poczują się zdruzgotani, inni będą się cieszyć. Prawda jest taka, że główni bohaterowi poradzili sobie z wszystkimi przeciwnościami losu. Ba, nawet świetnie ułożyli sobie życie. Osobiście książka mi się podobała, może nie jest to w pełni satysfakcjonująca lektura względem moich oczekiwań ale nie jest zła. Pięknie opisana miłość, która znosi wiele, jest cierpliwa i łaskawa.

 

Link do opinii
Avatar użytkownika - czyczytasz
czyczytasz
Przeczytane:2018-07-30, Ocena: 3, Przeczytałam,

Cassie i Jack wiodą szczęśliwe życie razem. Mogłoby wydawać się, że teraz cały świat będzie im sprzyjał i "leżał u ich stóp". Jednak dość szybko na horyzoncie pojawiają się problemy a ich miłość wystawiona zostaje na próbę. Czy uda im się po raz kolejny pokonać przeciwności losu ? "Słodkie zwycięstwo" to ostatni tom serii The Perfect Game autorstwa J. Sterling. Książka zamyka historię Cassie i Jacka. Jak pewnie wiecie poprzednie tomy niekoniecznie przypadły mi do gustu. Mam jednak w zwyczaju kończy to co zaczęłam, dlatego też postanowiłam poznać losy bohaterów do końca. Co tym razem otrzymujemy ? Ci sami, choć w moim odczuciu odrobinę dojrzalsi bohaterowie oraz dalsze losy ich wspólnego życia. Autorka porusza bardzo ważne kwestie, z którymi spotyka się większość zawodowych sportowców - sport to biznes. Nikogo nie interesują Twoje problemy, sam musisz dokonać wyboru i zdecydować co dalej zrobisz ze swoim życiem. Cassie i Jack stają w obliczu pierwszych poważnych problemów i przekonują się, że małżeństwo to sztuka kompromisów. Ostatnia część serii najbardziej przypadła mi do gustu. Być moze zdecydował o tym nieco inny charakter książki, byc może fakt że cudowny Jack stał się bardziej "ludzki", a może poprostu ucieszył mnie fakt że jest to już koniec serii The Perfect Game :)

Link do opinii

Przyznam szczerze, że byłam zaskoczona widząc, że powstał trzeci tom cyklu The perfect game. Myślałam, że tom drugi był ostatnim, w końcu wszystko zostało dobrze zakończone i wydawało mi się, że Słodkie zwycięstwo jest niepotrzebne. Jednak po przeczytaniu stwierdzam, że jest to najlepszy tom.
Bohaterowie wiedzą już czego w życiu chcą, wydaje się, że wszystkie afery są już za nimi. Teraz czeka ich już tylko żyli długo i szczęśliwie. Niestety los lubi płatać figle. W najmniej spodziewanym momencie Jack doznaje kontuzji i jego przyszła kariera staje pod znakiem zapytania. Czy on i Cassie poradzą sobie z niepewną przyszłością? Czy Jack upora się ze swoimi demonami? Odpowiedź na te pytania znajdziecie w książce.
Po przeczytaniu myślę, że Słodkie zwycięstwo jest miłym dodatkiem do całej serii. Tom ten jest dosyć krótki, liczy sobie niecałe 300 stron. Jest to lektura na dosłownie kilka godzin. Jednak czas spędzony podczas czytania na pewno nie będzie stracony. Bardzo podobało mi się to, że został rozwinięty wątek Deana i Melissy.
Co do wydania to Słodkie zwycięstwo zostało wydane w taki sam sposób jak tomy poprzednie. Na początku każdego rozdziału jest informacja kto będzie narratorem. Książka ma miękką okładkę i skrzydełka. 
Książkę posiadam z serwisu www.czytampierwszy.pl

Link do opinii
Avatar użytkownika - JolaJola
JolaJola
Przeczytane:2018-11-18, Ocena: 4, Przeczytałam, Przeczytane w 2018,
Recenzje miesiąca
Pies
Anna Wasiak
Pies
Cienie. Po prostu magia
Katarzyna Rygiel
Cienie. Po prostu magia
Suplementy siostry Flory
Stanisław Syc
Suplementy siostry Flory
Lato drugich szans
Dagmara Zielant-Woś
Lato drugich szans
Odpowiedź Hiobowi
Carl Gustav Jung
Odpowiedź Hiobowi
Upiór w szkole
Krzysztof Kochański
Upiór w szkole
Piwniczne chłopaki
Jakub Ćwiek
Piwniczne chłopaki
Dolina Marzeń. Przeszłość
Katarzyna Grochowska
Dolina Marzeń. Przeszłość
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy