Na zamku w Pieskowej Skale znaleziono ciało młodej kobiety. Czy to morderstwo? Kto zabił? Odpowiedź nie będzie łatwa...
Gdy policyjne dochodzenie nie przynosi efektów, na scenę wkracza Herkules Poirot w spódnicy, panna Marple Ojcowskiego Parku Narodowego – wdowa po aptekarzu ze Skały, Karolina Morawiecka we własnej osobie! Ufna w swoją intuicję i przekonana, że nic się przed nią nie ukryje, przystępuje do działania. W śledztwie pomogą jej sztuka kulinarna, zakonnica o feministycznych poglądach, pies, a także znajomość pewnej powieści. Karolina Morawiecka (autorka) zaprasza do rozwikłania zagadki kryminalnej wspólnie z Karoliną Morawiecką (bohaterką)!
Wydawnictwo: Lira
Data wydania: 2018-11-07
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 336
Panna Marple może być TYLKO jedna!
Karolina Morawiecka (bohaterka) to wdowa po aptekarzu, przekonana o swoich królewskich manierach, która z wdziękiem godnym buldożera, wtrąca się w każdy aspekt życia mieszkańców Wielmoży i okolic. Karolina Morawiecka (autorka) powołała do życia postać barwną i nietuzinkową. Jestem wielką miłośniczką brytyjskich seriali komediowych i pierwsze moje skojarzenie, toż to z zachowania wykapana Hiacynta Bucket z kultowego „Co ludzie powiedzą?”!
Poza niewątpliwym talentem kulinarnym, nasza bohaterka, ma także zacięcie detektywistyczne. Nic więc dziwnego, że gdy w spokojnym dotąd miasteczku dochodzi do morderstwa kelnerki, nie może pozostać obojętna…
Małopolska wersja Panny Marple (choć w mojej ocenie oryginału nic nie pobije) rozpoczyna śledztwo. Drąży, korumpuje swoją kuchnią miejscowych policjantów i jest przy tym bardzo skuteczna.
Towarzyszy jej siostra Tomasza. Oj, to ci dopiero jest postać! Przeniesiona karnie za rozwikłanie zagadki ciał na strychu macierzystego zakonu feministka, miłośniczka dobrego jedzenia i literatury. Ojciec Mateusz w spódnicy. To moja ulubiona bohaterka.
To aspirująca do miana klasycznej komedia kryminalna. Sympatyczna i stylowa lektura z przymrużeniem oka, nawiązująca tak w formie, jak i w treści do klasyki angielskiego kryminału. Jeśli szukasz miłej lekturki na wakacje czy jeden wieczór, będzie pasowała jak ulał. Miłośnicy rasowych, krwawych kryminałów ze skomplikowaną intrygą – to nie jest lektura dla Was. Uprzedzam. Można się przyczepiać do wielu rzeczy, że fabuła jest przewidywalna, policjanci ukazani są jak totalne bezmózgi, które muszą polegać na sile intelektu starszej pani, prowadzenie śledztwa i wiele innych. ALE patrząc na całokształt widać, że to zamierzone i celowe działanie. Więc Twój wybór, czytasz lub nie.
Karolina Morawiecka (autorka) gra konwencjami, świadomie nawiązuje do klasycznych, brytyjskich kryminalnych utworów. Starając się przenieść angielskie realia na rodzimy grunt. To świadoma gra, zabawa zapraszająca do odkrywania tych smaczków, zresztą autorka wcale się z tym nie kryje.
Wszystko to i jeszcze więcej sprawia, że przy tej lekturze można miło się odprężyć, a ja już po pracy wybieram się do biblioteki po kolejne części.
Od samego początku, gdy rozpoczęłam czytać ten kryminał pt. ''Śledztwo od kuchni, czyli klasyczna powieść kryminalna o wdowie, zakonnicy i psie z kulinarnym podtekstem'' autorstwa Pani Karoliny Morawieckiej zwróciłam szczególną uwagę na to, że autorka potrafi wyciągnąć wiele wniosków z samej obserwacji życia codziennego, a przy okazji chce mu nadać atrakcyjności w postaci wielu lekkich smakowych kulinarnych afrodyzjaków.
Dokonana tajemnicza zbrodnia na kelnerce Annie Bednarz przyczynia się do tego, aby nie pozostawić suchej nitki na osobie mordercy, a w przemyśleniach tych nad tym, co się stało, chęci niesienia pomocy swej oraz dodania pozytywnej energii wnosi Karolina Morawiecka, wdowa po aptekarzu Stanisławie.
Karolina Morawiecka jako główna bohaterka zadziwiła mnie swoimi oryginalnymi pomysłami kulinarnymi na przyrządzane wymyślonych przez siebie kulinarnych dań, dokonanymi szybkimi analizami, jakie spostrzegała w danej sytuacji, kiedy się znajdowała w otoczenia osób, które znała bądź lub też nie. Była bardzo szczera w wyrażaniu swojego zdania, ale budząca mimo wszystko respekt wokół własnej osoby u wielu osób.
Nie da się ukryć tego, że kiedy spotkają się osoby, które lubią mieć wszystko poukładane na własnym miejscu, mają swój świat, są tajemnicze, a przy tym mają, doskonały ze sobą kontakt to nie ma wówczas czasu na nudę.
Kluczową dla mnie osobiście bohaterką w tym kryminale była siostra Tomasza, bardzo zagadkowa, inteligentna, a przy tym lubi towarzystwo ludzi oraz powiązane z nimi tajemnice. Opowiedziane przez nią historie były tak zabawnie chwilami przedstawione, że nie można było się powstrzymać od śmiechu. Taka urocza zakonnica, a jednak ujawniała z czasem prawdziwe tajemnice z życia na plebanii. Nadawało to smaczku. Dzięki temu Pani Karolina ją poznawała i jaka ona jest i czy można jej ufać.
Pomoc w rozwiązywaniu zagadki kryminalnej uważam, że jest przydatna, jej obserwacja z dalsza, jak wygląda ona, kiedy mają inne spojrzenie na cały przebieg osoby trzecie.
Nie da się nie polubić wszystkich występujących w tym kryminale bohaterów, którzy starają się wykazywać i odkrywać tajemnice związaną ze śmiercią denatki.
Podobała mi się w tym kryminale niezwykła występująca naturalność, która wypływa z samego przekazu autorki, która stara się umilić czas Czytelnikowi w trakcie poznawania jej bohaterów, wysnuć odpowiednie wnioski, a może, on z czasem polubić ich dając mu do zrozumienia, że nasze życie się nie kończy, lecz ono właściwie się zaczyna w kręgu pomocy rozwiązywania zagadki kryminalnej i wywnioskowania kim jest ta osoba zabójcy, który nie chciał, aby ta młoda dziewczyna dalej cieszyć życiem, a jedynie pozbawić ją jej.
Ciekawostkę tutaj stanowi to, że ciągle się coś dzieje w opisywanych rozdziałach.
Lubię, kiedy nie brakuje autorowi kreatywności na dalsze rozwinięcia wątkowe, gdyż można wówczas wyrobić sobie zdanie na temat występujących tutaj na głównych, jak i też drugoplanowych.
Bardzo dobrze mi się czytało ten kryminał, gdyż został trafnie dostosowany barwny język w występujących tekstach dialogowych.
Moje pierwsze spotkanie z twórczością autorstwa Pani Karoliny Morawskiej uważam za udane.
Wydawnictwu Lira dziękuję za podarowanie mi do recenzowania egzemplarza książki autorstwa Pani Karoliny Morawieckiej pt. ''Śledztwo od kuchni, czyli klasyczna powieść kryminalna o wdowie, zakonnicy i psie z kulinarnym podtekstem''.
Polecam przeczytać ten kryminał.
Główna bohaterka to połączenie Sherlocka Holmesa Herkulesa Poirota i Panna Marple tylko że główna bohaterka nie wie kto to jest - przynajmniej do połowy książki.
Poczucie humoru autorki nie zawsze wzbudza uśmiech na twarzy czytelnika.
A jeśli chodzi o książkę jest dobra, lekka zagadka kryminalna łatwy w odbiorze styl, przyjemni bohaterowie
Choć kryminały czytam dość często, to nie zdarzyło mi się jeszcze czytać komedii kryminalnej. "Śledztwo od kuchni" Karoliny Morawieckiej to nie tylko zagadka, przeplatana trafnymi puentami o ludzkiej naturze, to prawdziwa kopalnia kulinarnych inspiracji.
Z perfekcyjnego morza grządek szałwii wystaje ręka i... noga... to kelnerka Anna Bednarz, która popełniła samobójstwo - na złość ogrodnikowi i zepsuła jego perfekcyjną kompozycję. Ale zaraz... samobójstwo? A gdzież jest jej torebka? Wiadomym jest, że kobieta swojego balastu, mogącego spokojnie służyć za odważnik nie zostawia bez przyczyny! Przed wdową po aptekarzu, wyróżniającą się nie tylko świetnym zmysłem obserwacji (przecież nie od dziś ćwiczy wzrok podglądając sąsiadów - na ich własne życzenie - okno bez firan jest jak zaproszenie), niesamowitym talentem kulinarnym, który wywodzi się z ciągłego zapotrzebowania m. in. na magnez oraz niebagatelnym rozmiarem - to nic, dosłownie nic, się przed nią nie ukryje! Pani Karolina Morawiecka niczym mistrz dedukcji rozkłada całą sprawę na czynniki pierwsze. Zbiera dowody mknąc swym lśniącym, białym tico jak rasowy kierowca rajdowy. Wdowa po aptekarzu ma swojego Watsona, siostrę Tomasza... Wróć! - siostrę Tomaszę!
A wszystko toczy się w rzece... śliny - psiej śliny. Zmarły aptekarz zostawił żonie w spadku Truflę - dożycę de Bordeaux, którą przecież by oddała, bo ma dopiero co odkrytą alergię, ale co ludzie na to powiedzą?!
Ah, Pani Morawiecka (tu zwracam się do autorki, która udzieliła swoich personaliów głównej bohaterce)... Co to była za książka!
To nie jest tylko komedia. To zbiór wszystkich ludzkich przywar, wad - satyra, wdzięcznie spleciona z kryminalną zagadką, świetnie czerpiąca z różnych utworów literackich - co może wiązać Herkulesa Poirot, Jane Marple i "Lalkę" Prusa?
Oj może i to wiele. Powieść jest naszpikowana absurdem codzienności. Każda z postaci jest sumą wszelakich niechlubnych cech ludzkiej natury. Wszystko jest wyolbrzymione i komiczne, a do tego mamy trupa i zagadkę: kto i dlaczego zabił? Przerywnik od wytężonej pracy umysłowej, jaką jest poszukiwanie mordercy, stanowią czary kulinarne wdowy - bo przecież ciężko pracującą głowę, trzeba odpowiednio nakarmić!
Ależ ja się śmiałam, parskałam i znacząco syczałam. Teraz ilekroć widzę białe tico wypatruje dużego cienia za kierownicą, zwieńczonego buraczkowym włosem - to znaczy mahoniem - rzecz jasna!
Autorka śmieje się z nas, z naszych przyzwyczajeń, ogromu wad, które prezentujemy i które skrzętnie ubieramy w wielkie słowa. My przecież nie podglądamy i nie plotkujemy, my jedynie uważnie żyjemy.
W tekście jest wiele odniesień do literatury i nie tylko kryminalnej.
Wdowa po aptekarzu nie jest zbyt oczytaną osobą i często zwyczajnie nie rozumie wokół czego kręci się rozmowa, ale ona się nie przyzna, że nie wie!
No bo jak to tak? Ja nie wiem?!
Myślę, że w takiej stylistyce i tak podanym żarcie najlepiej odnajdą się entuzjaści dość specyficznego poczucia humoru - trochę w stylu angielskim oraz pasjonaci gotowania i jedzenia, do których ja też się zaliczam.
Już dziś wsiadam do białego szerszenia, zapinam pasy i ruszam do Wielmoży - by odnaleźć "Mordercę na plebanii".
Po przeczytaniu całej powieści mogę stwierdzić, że autorka naprawdę dobrze się zapowiana. Powieść jest lekka, napisana ładnym literackim językiem, co sprawia że czyta się przyjemnie. Największy plus za charakterystyczne bohaertki - wspaniała wdowa po aptekarzu Karolina Morawiecka oraz świetna zakonnica siostra Tomasza (żarty z jej imienia na kartach książki zawsze wywoływały u mnie uśmiech ;) Zaczyna się także typowo - jak każdy kryminał - od śmierci w niewyjaśnionych okolicznościach oraz od podjęcia śledztwa. Wdowa i zakonnica prowadzą niezalezne od policji dochodzenie, a są przy tym tak męczące i niezbyt dyskretne, że właścicie cała wieś wie wszystko ;) To co zdecydowanie jest do dopracowania to brak charakterystycznego dla kryminałów napięcia i szybko toczącej się trzymającej w napięciu akcji. Jednak to powiedzmy kryminał "pół żartem pół serio" i jako taki zasługuje na uznanie! Podobały mi się także ciekawe nawiązania do innych dzieł literackich jednak by nie zdradzać fabuły nie wskażę - warto samemu sprawdzić! :) Polecam i sama jestem ciekawa kolejnej części powieści.
Ta książka, podsumowując jednym zlowem, była trochę... męcząca. W zasadzie od początku wiadomo, któ zabił, akcji praktycznie brak a najciekawsze fragmenty to te o jedzeniu i o Trufli - ogromnym, zaślinionym, rozleniwionym i z opisu całkiem uroczym psie. Filozofia życiowa głównej bohaterki, choć opisana lekko i z humorem, pozostawia wiele do życzenia. I choć wiele takich sąsiadek ktoś zapewne ma, nie jest to towarzystwo obok którego chciałabym mieszkać. Ogólnie styl pisania autorki lekki i humorystyczny, do wielu przywar bohaterki podchodzi ze śmiechem i dystansem - i zapewne o to chodziło. Mnie jednak, wciąż, pani Karolina mocno do siebie zniechęcała. Sytuację ratowała nieco siostra zakonna Tomasza oraz wspomniana już Trufla. Generalnie jeśli ktoś lubi pseudokryminały z wątkiem kuchennym wysuwającym sie na pierwszy plan - polecam. Mnie zniechęciło na tyle, że jeśli powstanie jakiś drugi tom, na pewno go nie przeczytam.
Zagrażająca życiu skłonność do łakoci zmusza Karolinę Morawiecką, wdowę po aptekarzu, do ćwiczeń fizycznych. Z pomocą przychodzi jej znajoma siostra zakonna...