"Trzecia książka z serii tak zwanych lofockich kryminałów z detektywem Rinem Carlsenem
Pewnego dnia pod koniec niezwykle upalnego lata w Bodø zostaje uprowadzona sześcioletnia Ida, córka świeckiego kaznodziei. Do śledztwa w sprawie porwania dziewczynki są wyznaczeni detektywi Rino Carlsen i Guro Hammer, atrakcyjna, świeżo zatrudniona w miejscowej komendzie policjantka, która specjalizuje się w przypadkach przemocy wobec dzieci. W miarę jak śledztwo zatacza coraz szersze kręgi, wychodzą na jaw porwania dzieci sprzed dwudziestu siedmiu lat. Uprowadzono wtedy dwie małe dziewczynki – jedną odnaleziono, druga zniknęła na zawsze. Okazuje się, że w wydarzeniach z lat osiemdziesiątych pewną rolę odegrał ojciec porwanej. Mają one także coś wspólnego z tajemniczą przeszłością Guro Hammer, która jeszcze nie wie, że zakończenie sprawy otworzy nowy rozdział w jej życiu. Trwa dramatyczny wyścig z czasem. Czy uda się uratować małą Idę?"
(opis pochodzi od wydawcy)
Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: 2018-02-15
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 335
Tytuł oryginału: Djevelanger
Język oryginału: norweski
Tłumaczenie: Maria Gołębiewska-Bijak
Bardzo dobry kryminał, który wciąga i nie pozwala się oderwać. Napięcie i klimat to wielkie zalety tej książki. Nie jest to jednak ani arcydzieło, ani coś, o czym długo będę pamiętać.
Landegode, gmina Bodo Przerażający krzyk przyciąga uwagę dwóch chłopców bawiących się na brzegu morza. W szczelinie między skałami znajdują mężczyznę...
Kolejna powieść ze śledczym Rinem Carlsenem Szef lokalnego posterunku policji w malowniczym Reine, Berger Falch, zostaje wezwany do pobliskiego Vindstad...
Przeczytane:2019-02-24, Ocena: 3, Przeczytałam, 52 książki 2019,
„Skrucha” Frode Granhus przyciągnęła mnie intrygującą okładką i opisem. „Diabelnie dobry kryminał!” głosiła zapowiedź na okładce, co też zwiększyło ochotę na lekturę. Czy było warto? Diabelnie dobrym kryminałem bym tej książki nie nazwała, raczej – dość ciekawą powieścią. Książka podzielona jest na kilka warstw narracyjnych i przyznam, że najbardziej podobała mi się ta dotycząca uprowadzonej dziewczynki – inne moim zdaniem trochę za bardzo zaciemniały obraz, sprawiały, że czytelnik trochę się gubił. Ale może o to chodziło autorowi?
„Skrucha” podobała mi się średnio. Pomysł niby dość banalny – uprowadzenie małej dziewczynki pojawia się w kryminałach bardzo często. Zdeterminowana para policjantów też nie jest niczym niezwykłym, podobnie jak postać pastora, który za wszelką cenę próbuje wszystkich wokół siebie nawracać i przekonać, jak wielką ma charyzmę… A jednak autorowi udało się z tych dość ogranych elementów zbudować dość interesującą historię – a byłaby ona znacznie ciekawsza, gdyby skupił się tylko na dziewczynce i jej poszukiwaniach, a nie wprowadzał jakieś dziwne wątki… Niby one wszystkie maja wytłumaczenie i w końcu się wiążą, ale mnie się zupełnie nie podobały i odwracały moją uwagę od tego, co w powieści ważne. Porwanie dziewczynki i jej dramat znika w tych wszystkich wątkach, trzeba go wyłuskiwać i chwilami miałam ochotę przerzucić kartki z tym, co wydawało mi się zbędne i czytać tylko historię małej Idy…
Zupełnie też nie przekonało mnie zakończenie – niepotrzebnie udziwnione, zbyt naciągane, jakby autor za wszelka cenę chciał czytelnika zaskoczyć. Niepotrzebnie. Czasem prosta i zwyczajnie opowiedziana historia jest najlepsza…
To, co mi się bardzo podobało – to sześcioletnia Ida – jej determinacja, siła, pragnienie, aby wyjść cało ze złej przygody. Kibicowałam jej z całego serca, bałam się o nią i miałam nadzieję, że uda się jej zwyciężyć i wrócić do domu. To jej postać zatrzymała mnie przy tej książce i sprawiła, że przemęczyłam pozostałe wątki i dotrwałam do ostatniej strony.
Podobał mi się też nastrój tej książki – stopniowo narastające napięcie, poczucie grozy, bezsilności, bezradności. Autorowi udało się naprawdę dobrze odmalować ten klimat.
Komu może spodobać się ta książka? Fanom kryminałów i wielowątkowych powieści. Ale takich, w których wszystko dzieje się wolno, a wiele rzeczy – na płaszczyźnie wspomnień i przemyśleń. Nie ma tu spektakularnych zwrotów akcji, pościgów, walk, ale mimo to akcja trzyma w napięciu, czytelnik boi się o los dziewczynki i ma nadzieję, że para policjantów dotrze do tego, kto ją uprowadził i zdąży ją odnaleźć żywą…
Podsumowując: średni kryminał, który pewnie nikogo nie uśpi, ale też – nie wywoła szybkiego bicia serca. Na pewno nie będę go rozpamiętywać i wspominać.