Co musi się zdarzyć, by przeszłość spotkała się z teraźniejszością i dalej poszły jedną drogą?Gdy pewnej zimy we wsi Rogoże rodzice Rajki i Weronki topią się pod lodem, opiekę nad sierotami przejmuje babka Klotylda. Surowa, nieprzystępna, nieznosząca ludzi (w tym również dzieci) kobieta zaczyna rządzić twardą ręką, wywracając do góry nogami dotychczasowe beztroskie życie wnuczek. Zmuszone przez babkę do ciężkiej pracy, wiecznie głodne, zahukane, próbują jakoś przetrwać w nowej rzeczywistości. Siedmioletnia Rajka ucieka w świat nieposkromionej wyobraźni, trzynastoletnia Weronka natomiast rozgląda się za kandydatem na męża, który wyrwie ją i jej młodszą siostrę z tego koszmaru. Pół wieku później młoda dziennikarka, szukając materiałów do nowego tekstu, znajduje w starej gazecie notatkę o zaginionych przed laty w Rogożach dwóch dziewczynkach, które przepadły bez wieści tej samej nocy. Pod wpływem impulsu młoda kobieta, zbuntowana i skłócona ze światem, jednego dnia pozbawiona miłości, pracy i dachu nad głową, kupuje za ostatnie pieniądze starego kampera i jedzie do Rogożów, postanawiając wyjaśnić zagadkę sprzed pół wieku.
Grażyna Jeromin-Gałuszka- znana i ceniona autorka powieści obyczajowych, łączących romans, kryminał oraz magię. Jej książki to zaproszenie do podróży w głąb ludzkich serc i poszukiwania prawdy o życiu. Od wielu lat zafascynowana jest powieściami Gabriela Garcii Marqueza. Otoczona przez rodzinę i zwierzęta mieszka i tworzy pośród przepięknych krajobrazów podradomskiej wsi. Absolwentka bibliotekoznawstwa na Uniwersytecie Warszawskim oraz scenopisarstwa w PWSFTViT w Łodzi. Wcześniej publikowała utwory poetyckie i krótkie formy prozatorskie w czasopismach oraz antologiach poetyckich. Laureatka ogólnopolskiego konkursu na temat filmowy, zorganizowanego przez Agencję Scenariuszową i tygodnik "Film". Współautorka scenariusza jednego z popularnych seriali telewizyjnych. Jej debiutancka powieść "Złote nietoperze" (2007) otrzymała pierwszą nagrodę w konkursie literackim "Kolory życia". Niedawno wydana saga "Dwieście wiosen" podbiła serca polskich czytelniczek.
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2022-08-09
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 504
Język oryginału: polski
... Co musi się zdarzyć, by przeszłość spotkała się z teraźniejszością i dalej poszły jedną drogą?
Wieś Rogoże, wtedy
Rajka i Weronka to siostry, których rodzice jeżdżąc na łyżwach topią się pod lodem.
Dziewczynki zostają pod opieką babki Klotyldy, która rządzi twardą ręką, jest oschła i nie nosi ludzi, a w tym dzieci.
Zmuszane przez babkę do ciężkiej pracy, głodne i samotne próbują przetrwać.
Siedmioletnia Rajka ucieka w świat wymyślony przez wyobraźnię, a trzynastoletnia Weronka rozgląda się za kandydatem na męża, aby wyrwać siebie i siostrę z tego miejsca.
Teraz.
Młoda dziennikarka szukając materiałów do tekstu trafia na stary artykuł o zaginionych w Rogożach dwóch dziewczynkach. Ponieważ jej życie obecnie jest w rozsypce postanawia rzucić wszystko, kupić kampera i wyjechać, aby zająć się tą sprawą.
Akcja powieści prowadzona jest dwutorowo co pozwala nam na dokładne poznanie tego co działo się w życiu dziewczynek i połączenie tego w spójną całość z teraźniejszością.
Chciałabym Wam tyle napisać o fabule, o tym jak autorka przemyślała każde zdanie, jak tu wszystko gra i nic nie jest przypadkowe,ale nie chce odbierać Wam przyjemności z lektury.
Tu nawet fakt, że rodzice dziewczynek poszli na łyżwy nie jest przypadkowy, a prawda wbija w fotel.
Cudowna, przeszywająca do szpiku, pełna emocji, bólu,strachu, niesprawiedliwości powieść. Dzieci otarte z dzieciństwa, które chciały być razem, żyć i być szczęśliwymi.
Babka, która odegrała duża rolę i jej postać zadziwia.
Pozornie obca dziennikarka, która zamyka historię w sposób zadziwiający.
To co tu się zadziało to magia. Autorka uderzyła w moje najczulsze punkty, przeciorała, otarła z resztek nadziei, by potem zapalić światełko.
Autorka jest doświadczoną pisarką i to czuć w każdym zdaniu przez nią napisanym, w budowaniu napięcia, w przenoszeniu emocji.
Jestem pod ogromnym wrażeniem.
Książka trafia na moją listę top 2022 roku
„Co musi się zdarzyć, by przeszłość spotkała się z teraźniejszością i dalej poszły jedną drogą”?
Rajka i Weronika to siostry, które z dnia na dzień straciły rodziców. Nie mają się gdzie podziać, dlatego trafiają pod opiekę babki Klotyldy, która wcale nie ukrywa tego, że nie lubi dzieci, a jej wnuczki nie stanowią tu żadnego wyjątku. Babka okaże się bardzo surowa dla dziewczynek, a ich życie wywróci się z dnia na dzień do góry nogami.
Pół wieku później młoda dziennikarka Kira, która znalazła się na życiowym zakręcie, rzuca swoje dotychczasowe życie i kamperem wyrusza do wsi Rogoże, aby rozwiązać zagadkę zaginięcia przed laty dwóch dziewczynek.
Największym zaskoczeniem powieści będzie postać babki Klotyldy, która pokaże, że jest nie tylko surowa i okrutna, ale również okaże uczucia wobec wnuczek, kiedy przyjdzie odpowiednia pora.
Akcja książki rozgrywa się w małej wsi Rogoże.
Przeszłość przeplata się z teraźniejszością.
„Skradzione lato” to świetna lektura, która pokazuje jak ważna jest siostrzana więź. Myślę, że książka poruszy serce każdego czytelnika.
Zagadki z przeszłości, niebanalne rozwiązanie oraz tajemnice ubiegłego wieku. Brzmii interesująco i zapewniam, że tak jest.
„Każdy człowiek ma swoją historię.
Niektóre są piękne i godne uwagi,
o innych lepiej byłoby zapomnieć.”
Często wybierając się w jakieś miejsce, czy podejmując określone działania kierujemy się impulsem, a wszelkie wydarzenia traktujemy, jako przypadkowe zbiegi okoliczności. Tymczasem bywa tak, jak u jednej z bohaterek książki „Skradzione lato”, która niespodziewanie znalazła to, czego nie szukała, a co okazało się jej przeznaczeniem. Brzmi to trochę tajemniczo, ale tego rodzaju nastroje spotykamy, gdy poznajemy losy dwóch sióstr, mieszkańców pewnej wsi i dziennikarki, które połączyła przeszłość i teraźniejszość.
Zima 1968 roku była dla sióstr Bogusławskich momentem przełomowym w ich życiu. Do tego czasu ich dzieciństwo przypominało sielankę, gdyż otoczone były miłością, troską i poczuciem bezpieczeństwa. Niestety, to wszystko rozprysło się, niczym mydlana bańka pozostawiając małe dziewczynki na pastwę srogiej, wymagającej i egoistycznej babki Klotyldy. Tego roku bowiem ich rodziców pochłonęły wody jeziora położonego w Rogożu.
Weronka skończyła 13 lat, a Rajka 7 lat, a już poczuły, co to znaczy być sierotami. Rajka jest dziewczynką o ogromnej empatii i bogatej wyobraźni. Potrafi na poczekaniu opowiadać niesłychane historie, ale też postrzega rzeczywistość zupełnie inaczej, niż wszyscy. Swoją krótszą nogę nazywa Złotą Biegnącą z Wiatrem lub pod Wiatr Czarodziejką i motywuje ją kończynę do wysiłku, mówiąc do niej wierszykiem lub ponaglając życzliwym słowem, by zmotywować nogę do podążania tam, gdzie Rajka chce dotrzeć. Weronka natomiast stara się dbać o siebie i siostrę, przeciwstawiać się babce, a w niedalekiej przyszłości zamierza znaleźć odpowiedniego męża i wraz z siostrą uwolnić się od koszmaru.
Ich losy poznajemy stopniowo, etapami ujętymi w osobne, barwnie opisane obrazki, które przeplatają się z tym, co dzieje się w 2019 roku u Kiry Dawidow, która mieszka w Warszawie. Poznajemy ją w momencie, gdy wszystko się w jej życiu się wali i właśnie wydała ostatnie pieniądze na starego kampera, gdyż została bez mieszkania, chłopaka i pracy. Szczegóły autorka przedstawia nam w kolejnym akapicie, gdyż w swoim sposobie opowiadania przyjęła konwencję, w której najpierw pokazuje nam jakąś sytuację, a potem wraca do wcześniejszych wydarzeń, które do niej doprowadziły.
Kira Dawidow była zatrudniona w poczytnym tygodniku, w którym pojawiał się cykl reportaży z głośnych spraw kryminalnych. Nad jedną z nich pracowała Kira, która szukając materiałów do artykułu i jednocześnie do swojej książki, przez przypadek, trafia na notkę w gazecie o dwóch dziewczynkach, które zaginęły w 1972 roku w Rogożu. Jedna z nich miała 11 lat, a druga prawie dwa latka. W tym momencie myślałam, że autorka pomyliła się w liczeniu, ale gdy dotarłam do końca wszystko stało się jasne. Dziennikarka postanawia kamperem ruszyć do Rogoża, mając nadzieję, że uda się jej odkryć tajemnicę sprzed 50 lat. Nie przypuszcza w tym momencie, jaki wpływ będzie to miało na jej życie.
„Skradzione lato” to powieść z historią, jakby nie z tego świata, z aurą fantazyjnych stworzeń, które powstają w umyśle kulawej Rajki. Towarzyszą jej wciąż dwie Skrzacicie mieszkające pod jej łóżkiem. Skrzatobura i Skrzatoruda wciąż kłócą się z Rajką, krytykują jej zdanie i żądają zainteresowania, zapachu róż, błyskotek i pięknych sukienek. To ten element nadaje powieści dodatkowego, bajkowego akcentu.
Fabuła jak i cała książka wyróżnia się spośród wszystkich książek, które do tej pory przeczytałam. Ma niesamowity, nieco magiczny, sielski klimat, nietypowy, przypominający dawne bajanie przy zapiecku styl i niezwykłą, nietuzinkową historię. Wszystko zostało zmyślnie zaplanowane i do samego zaskakującego końca trudno mi było oderwać się od lektury. To niewątpliwa zasługa ciekawie zaplanowanej akcji i splotu wydarzeń. Pierwsze rozdziały wprowadzają nas w wiejski, idylliczny obraz wsi z lat sześćdziesiątych, wraz z urokliwymi opisami pór roku, widoków pól, zapach siana czy szum wiatru. Niemal czuć powiew zimy, uśpione łąki, skrzypiący lód, czy leniwie spadające płatki śniegu.
Całość tworzy kilkanaście rozdziałów, z których każdy dzieli się na dwie części. Na początku każdego z nich zawsze wracamy do czasów, gdy dziewczynki wychowywały się pod srogim okiem babki Klotyldy, czyli do lat od 1968 aż do 1972. Poznajemy wówczas epizody z tamtego okresu, które są przekazane w formie krótkich opowiadań opatrzonych tytułem. Rozdziały kończą się kolejnymi wydarzeniami w Rogożu z 2019 roku, gdy we wsi przebywa Kira. Autorka zastosowała kilka ciekawych zabiegów, by uatrakcyjnić swoją opowieść. Jednym z nich jest odmienny tryb narracyjny, który przy opisywaniu zdarzeń sprzed 50 lat, ujęty jest w czasie przeszłym, natomiast to, co dzieje się aktualnie w życiu Kiry, przedstawione zostało w czasie teraźniejszym. Całość obserwujemy w narracji trzeciosobowej, ale ukierunkowanej na poszczególne postacie, których spojrzenie na sytuację poznajemy w kliku odsłonach.
To było dla mnie fenomenalne przeżycie towarzyszące mi podczas czytania książki „Skradzione lato”, gdyż połączone są w niej piękne opisy przyrody, sugestywnie oddane emocje poszczególnych postaci i fantazyjny świat wyobraźni młodszej siostry, która wzbudza ogromną sympatię i tkliwość swoją wrażliwością. Bardzo barwnie zostały oddane osobowości poszczególnych postaci, ich sposób bycia, myśli i nastroje. Wyłania się z niej refleksja, dotycząca natury człowieka. Często postrzegamy wszystko inaczej, niż to faktycznie wygląda. Niektóre osoby wydają się nieprzystępne, trudne i oschłe, ale tak naprawdę nawet w ich duszy tli się światełko dobroci i miłości, które ujawnia się w odpowiednim momencie. Bywa nie raz tak, jak to ujęła autorka w stwierdzeniu, że:
„Są ludzie, na których wystarczy spojrzeć, zamienić z nimi dwa słowa i wiedzieć, co są warci. Są też tacy, z którymi żyjesz cztery lata pod jednym dachem i nic o nim nie wiesz.”
Książkę przeczytałam, dzięki wydawnictwu Prószyński i S-ka
Nigdy nie oceniaj książki po kilkunastu stronach. Nie poddawaj się. Daj się uwieść historii wykreowanej wyobraźnią autora, autorki. Do tego sprawdzonej i ulubionej.
"Skradzione lato " Grażyny Jeromin-Gałuszki jest tego najlepszym przykładem. Przez pierwszych kilkanaście stron miałam wrażenie, że to bajka o Jasiu i Małgosi. W zasadzie o Weronice i Rajce. Z pewnością z Babą Jagą w roli głównej.
Dawno wyrosłam z bajek. Na szczęście "Skradzione lato" okazało się historią napisaną przez życie dwóm osieroconym dziewczynkom. Ich losy skradły moje serce i zawładnęły moją wyobraźnią. Grażyna Jeromin -Gałuszka urzekła mnie narracją i słowem.
W tej książce tak jak w poprzednich autorki najważniejsze są kobiety. Silne i nie poddające się. "Skradzione lato" to cudna książka. Do zaczytania. Nie do zapomnienia.
Chapeau bas Grażyna Jeromin - Gałuszka.
Myślę, że każdy czytelnik zna pojęcie kaca książkowego, kiedy to zwyczajnie nie można wyjść ze świata przeczytanej książki i czuje się niechęć, by sięgnąć po inną lekturę (która nigdy nie zastąpi tej właśnie skończonej). Miałam tak w przypadku „Skradzionego lata”. To był jeden z tych dylematów, co robić...bo z jednej strony chciałam jak najszybciej dowiedzieć się, co dalej, a z drugiej – nie chciałam tej książki kończyć.
Mówi się, że to najlepsza powieść Pani Grażyny Jeromin-Gałuszki. Zgadzam się z tą opinią. Książka jest fenomenalna. Piękna, ciepła i mądra. Dopracowana w każdym szczególe, zarówno fabularnym jak i stylistycznym.
Akcja powieści, choć dwuwymiarowa, skupia się na małej wiosce Rogoże. Jedną historię dzieli niemal pół wieku.
Rok 2019. Kira – niepokorna dziennikarka śledcza, znajdując się na życiowym zakręcie, obrała kierunek na Rogoże, by zebrać materiały do tematu, który ją wcześniej zaintrygował. Postanowiła odkryć, co stało się pięćdziesiąt lat temu z dwoma dziewczynkami, które z dnia na dzień zniknęły. Mówiąc językiem powieści, rozpłynęły się niczym poranna mgła.
Rok 1968. Siedmioletnia Rajka i jej starsza siostra Weronika, po tragicznej śmierci rodziców, trafiły pod opiekę ekscentrycznej babki Klotyldy. Cała trójka próbowała poradzić sobie z codziennością, każda z nich na swój sposób. Beztroskie życie dziewczynek, z dnia na dzień stało się walką o dodatkowy kęs jedzenia i nieco czasu dla siebie, bowiem babka wymagała, by sieroty zapracowały na każde jajko czy kilka ziemniaków.
Rajeczka uciekała w świat fantazji, a pomysłowością spokojnie mogłaby konkurować z (każdemu chyba znaną) Anią Shirley. Jestem pewna, że byłyby najlepszymi przyjaciółkami. Zwyczajny dzień widziany oczami siedmiolatki to balans na pograniczu bajki a szarej rutyny, przeplatanej dramatami i radościami z małych rzeczy. Nawet własną ułomność akceptowała i prowadziła z nią ciągłe negocjacje.
Weronikę poznajemy w momencie gdy stawała się nastolatką z wszystkimi typowymi dla tego etapu zachowaniami. Buntowała się przeciw babce (no cóż, często słusznie), ale o młodszą siostrę dbała jak o największy skarb.
Babka Klotylda to dopiero osobowość! Ekscentryczna - to chyba najodpowiedniejsze określenie tej postaci. Nie lubiła dzieci (jej prawo), ale kochała zwierzęta, pracę i przede wszystkim zarabianie pieniędzy. Z lektury dowiadujemy się, co wpłynęło na jej styl bycia i dlaczego jest, jaka jest.
Bohaterów oczywiście jest więcej. W nieco „skrzynkowej” formie powieści znajdują się osobne historie dotyczące każdej postaci. Poznajemy wszystkie wydarzenia i motywy, które doprowadzają do głównego punktu fabuły i w efekcie do zaskakującego zakończenia.
Sama kreacja bohaterów to doskonale skomponowana mieszanka cech, które każdy z nas ma i dzięki temu może się utożsamić z postaciami w tej powieści. Osobiście pokochałam każdą osobę. Zazwyczaj w książkach jest taka osobowość, która mnie irytuje i doprowadza do szału.
W Rogożach mieszkali bohaterowie, których pokochałam i wiem, że o nich nie zapomnę. To moje bratnie dusze. I tak jak czasem odwiedzam Anię Shirley, będę odwiedzać Rajkę, Kirę i resztę rogożańskich przyjaciół.
Opisywany czas w Rogożach to okres Prl-u, ale ja momentami miałam wrażenie, że jest dużo wcześniej. Na tej zapomnianej wsi, wszystko było jakby starsze, pasujące mi momentami bardziej do okresu z początku dwudziestego wieku, a nie jego niemalże końca. I nawet rok 2019 jakby nie pasował do tego miejsca. Tam wszystko toczy się wolno, nieśpiesznie. Jakby to miejsce decydowało, ile przyjmie z nowoczesności. Przeszłość i teraźniejszość łączą się we wspólny czas
i tworzą wielowymiarową historię.
„Skradzione lato” zawiera również przesłanie dla każdego z nas. Dorosła Rajka mówi nam, że każdy dzień (a nawet godzina) życia może być czymś pięknym. To od nas zależy, czy chcemy dostrzec to piękno. Bo ono jest i czeka, by się nim cieszyć. To jedna z wielu mądrości płynących
z tej książki. I każda z nich poparta jest opowieścią o doświadczeniach bohaterów.
Słów kilka o języku i stylu powieści. Pierwsze rozdziały skojarzyły mi się z nieco „Orzeszkowym” klimatem. Barwnym, poetyckim i szczegółowym. Początkowe zdania wydały mi się nawet za długie. To tylko takie pierwsze wrażenie, bo później język jest już płynny i w sam raz opisowy. Dodatkowo zawiera w sobie sporą dawkę ironii i przewrotnego humoru. Użyta w dialogach gwara nadała powieści charakteru i typowo wiejskiego klimatu, za co dodatkowo cenię tę powieść.
Uroczym zabiegiem było typowe dla dziecięcej fantazji nazewnictwo, którym mała Rajka ubarwiała opowieści i szarą codzienność.
Gdy przeczytałam ostatnią stronę tej książki, nie mogłam od razu napisać tej opinii. Musiałam wpierw opanować emocje i jakoś znaleźć w głowie odpowiednie słowa, by zlepić je w zdania, które, choć w niewielkim stopniu oddadzą mój stan po lekturze. Jestem oczarowana, urzeczona
i emocjonalnie rozbrojona. Z całą pewnością mogę już teraz napisać, że „Skradzione lato” jest dla mnie najlepszą książką, jaką w tym roku przeczytałam i zdecydowanie jedną z ważniejszych
w moim czytelniczym życiu. Nie sądziłam, że spotka mnie jeszcze taka sytuacja, gdy literatura mnie aż tak zaskoczy.
Twórczość Grażyny Jeromin-Gałuszki znam od dawna. Autorka serii „Dwieście wiosen” od pierwszego tomu dała mi dowód na to, że potrafi pisać. Potrafi snuć opowieści, które zapadają w pamięci na długo, jeśli nie na zawsze. Dziękuję autorce za „Skradzione lato”. Czuję się bogatsza wewnętrznie, bo taka literatura wzmacnia; cieszy, że są jeszcze wybitne książki i daje nadzieję, że wiele takowych jeszcze powstanie.
„Skradzione lato” wybiega znacznie ponad dziesięciopunktową skalę oceny. Dla mnie to powieść wybitna, warta głośnej promocji i gorącego polecania w każdej możliwej formie.
Dziękuję Wydawnictwu Prószyński i Ska za przedpremierowy egzemplarz książki.
Moje lato stało się lepsze.
https://www.instagram.com/zaczytana_morela/
Kira po czterech latach związku zostaje z niczym, tzn nie zupełnie z niczym. Kupuje od byłych sąsiadów kamper, nazywając go Charlie. Przypadkiem natrafiając na notkę w gazecie o dwóch zaginionych przed prawie pół wieku dziewczynkach postanawia wyjechać do Rogoży...a tam...cóż każdy ma coś do powiedzenia i każdy skrywa jakąś tajemnicę.
Po przeczytaniu drugiej części, wiedziałam,że będę chciała poznać tę pierwszą. Styl pisania autorki, mieszanie przeszłości z teraźniejszością, normalne, zwyczajne dialogi i opisywanie sytuacji w sposób prosty i mądry, trafił w moje serce. Być może niektórzy będą się nudzić, mnie samej lektura zajęła sporo czasu...a to tylko dlatego,że znałam dalsze losy Kiry i chciałam się tą opowieścią delektować.
Jest to opowieść o życiu, o tym co było i o tym co jest. O tym co niewypowiedziane i o tym co nadpowiedziane. Spokojnie płynąca, odkrywająca powoli wiele tajemnic. Piękna, może bez jakiś nagłych zwrotów akcji, ale za to z życiową mądrością. Gorąco polecam obie części.
Piękna historia Rajki i Weronki, którymi zajęła się babcia, gdy ich rodzice utopili się w jeziorze, jeżdżąc na łyżwach. Dziewczynki nie miały łatwego życia, babka była surową i nieprzystępną osobą. Autorka w udany sposób połączyła przeszłość z teraźniejszością i wyszła niewiarygodna opowieść ! Polecam.
Współpraca: Wydawnictwo Prószyński i S-ka
,,Skradzione lato" to powieść, która splata przeszłość z teraźniejszością. Jest napisana dwutorowo. Autorka zgrabnie przeskakuje z lat 60/70 ubiegłego wieku do teraźniejszości. Początkowo wydarzenia opisywane przez panią Grażynę wydają się, że nie mają nic ze sobą wspólnego, a później, z każda stroną, coraz bardziej łączą się ze sobą i przeplatają.
Poznajemy Rajkę i Weronikę, dwie siostry, które straciły rodziców. Był to nieszczęśliwy wypadek i utopili się pod lodem. Opiekę nad sierotami przejmuje babcia, Klotylda, która wyjątkowo nie przypadła mi do gustu. Babcia to osoba ciepła, miła i uwielbiająca swoje wnuki. Swoim wyglądem przyciągnie nie jedno dziecko, by usiadło na kolanach i posłuchało różnych opowieści. Klotylda była jej totalnym przeciwieństwem. Wydaje się, że nienawidzi swoje wnuczki. Cały czas na nie krzyczy, zaniedbuje i chce rządzić twardą ręką. Do tego jej wygląd w ogóle nie przypomina ciepłej, starszej pani, a jakąś wredną, chudą babę. Po zamieszkaniu z babcią, dziewczynką życie wywróciło się do góry nogami. Były cały czas głodne, zahukane, zmuszane do ciężkiej pracy. Próbują jednak jakoś dostosować się do nowych warunków. Młodsza, Rajka - ucieka w świat wyobraźni, a starsza, Weronika- myśli o wyjściu za męża i zabraniu ze sobą siostry. Pewnego dnia obie dziewczynki znikają bez śladu. Z czasem o sprawie już nikt nie pamięta. Zarzyna się nią interesować po 50 latach Kira. Dziennikarka pisząca do gazety. Ma ona duży, biały dom, ukochanego i pracę. Pewnego dnia postanawia zostawić to wszystko i wyruszyć kamperem do Rogożów, by rozwiązać zagadkę tajemniczego zniknięcia dziewczynek. I nawet najbardziej wnikliwy czytelnik nie wpadnie na to, co się przytrafiło siostrą pół wieku temu.
Książka jest napisana z wielką dokładnością. Autorka świetnie wykreowała bohaterów, którzy mierzą się z trudami codzienności. To co bardzo podoba mi się w tego typu powieściach to opis przyrody, który dopełnia opisywane wydarzenia. Jest to książka po części magiczna, a po części trochę mroczna. Pani Grażyna ma lekkie pióro, dzięki czemu książkę czyta się bardzo szybko, wręcz pochłania się ją. ,,Skradzione lato" to smutna historia, ale również bardzo życiowa. Wywołująca wiele emocji. Są chwile gdy na naszych twarzach wystąpi uśmiech, ale również doznamy smutku, a czasami złości i poczucia niesprawiedliwości. Należy jednak zwrócić uwagę na fakt, że autorka pokazuje nam różne oblicza miłości. Chociaż Klotylda na początku mogła wydawać się oschła i sroga, to tak naprawdę pod tą otoczką nieuprzejmości do świata i ludzi, kryła się inna osoba. Innym rodzajem miłości jest miłość siostrzana, która przetrwa wszystko a rozdzielić siostry może tylko poprzez śmierć. Jest to powieść, która skłania do refleksji nad tym co tak naprawdę jest ważne w życiu. Myślę, że fani tego gatunku nie rozczarują się tą sielską, ale smutną historią. Polecam!
A teraz Wam opowiem o książce, która ma tyle różnych odsłon iż do samego końca nie sądziłam, że można tak ukryć wiele tajemnic jak to zrobiła autorka. To nie jest moje pierwsze spotkanie z piórem ale jakże było dobrze móc ponownie się z nim spotkać. Pani Grażyna sprawnie przeprowadziła nas przez plątanine domysłów, fikcji i życia codziennego. Ta pozycja niesie ze sobą wielki wachlarz emocji, z którymi trzeba się zmierzyć. Retrospekcje, z którymi się spotkamy pokazują iż wspomnienia, uczucia i rodzinne sekrety nie schodzą tutaj na drugi plan. To raczej ta historia sprzed lat trzyma nas w swoich ryzach i nie pozwoli odłożyć książki do samego końca. Lubię nieoczywiste książki, pełne zaskakujących wydarzeń a tutaj możemy ich znaleźć bardzo wiele. Polecam i to bardzo przepaść z bohaterkami tej książki! I niech nie zmyli Was ten tytuł, bo ta książka w żaden sposób nie jest sielska ani delikatna.
Poplątana tą historia, oj poplątana.
Opowieść poznajemy z dwóch perspektyw czasowych, z lat 70 XX wieku i obecnie.
We wsi Rogoże znika dwójka dzieci, nikt nie wie co się z nimi stało i sprawa pozostaje nierozwiązana przez wiele lat. W 2019 roku dziennikarka Kira trafia na wycinek ze starej gazety i coś pcha ją by rozwiązać tę zagadkę. Wyjeżdża do Rogożów i próbuje dowiedzieć się co stało się tam pół wieku wcześniej.
Przeszłość i teraźniejszość splatają się ze sobą w sposób o jakim byśmy nawet nie pomyśleli. Przyznam, że autorka kompletnie mnie zaskoczyła tym, jak toczy się ta historia.
Początkowo trudno mi było się wciągnąć w tę opowieść. Jakoś do mnie nie przemawiała, ale po przeczytaniu kilkudziesięciu stron to się zmieniło i bardzo byłam ciekawa co też stało się z dziewczynkami z Rogoży.
Grażyna Jeromin-Gałuszka pięknie oddała klimat wsi lat 70 ubiegłego wieku, takiej wsi oddalonej od świata, z jej niedogodnościami, folklorem, zależnościami towarzyskimi i bezkarnością władz. Autorka wiernie oddała też mentalność mieszkańców wsi, ich poglądy, zwyczaje.
Poza tym bohaterowie tej książki są wielowymiarowi, nie są płaskimi i papierowymi osobami, ale są krwiści i charakterni.
Muszę powiedzieć, że momentami Kira mocno mnie wkurzała i miałam ochotę nią potrząsnąć. Ale gdy poznawałam ją głębiej, jej historię, dom rodzinny, wychowanie, to zaczęłam rozumieć dlaczego zachowuje się tak a nie inaczej.
Koniec końców przyznaje, że czas spędzony z tą książką nie był czasem straconym.
Przeczytane:2022-11-19, Ocena: 5, Przeczytałem,
Ten tytuł zdecydowanie za długo czekał na swoją kolej. Kiedy usiadałam do lektury „Skradzionego lata”– przepadałam na długie godziny w świecie bohaterów z Rogoża w latach 60. i 80. XX wieku oraz zagadce, którą próbowała rozwikłać pół wieku później, pewna dziennikarka. Wiejski, naturalny klimat, rytm życia wyznaczany przez pory roku i przejmujące losy osieroconych sióstr zatrzymały mnie w tej historii, nie chcąc uwolnić przed poznaniem całej prawdy o tajemnicach sprzed lat.
Zanurzyłam się w tej magicznej historii z przyjemnością, odbywając podróż do czasów dzieciństwa, wspominając utracone bezpowrotnie beztroskie lata. Tej beztroski niestety brakowało Rajce i Weronce, gdy opiekę nad dziewczynkami przejęła babka Klotylda. Wtedy tęsknota zagościła na dobre w ich sercach. Zaskoczyła mnie pozbawiona czułości, codzienność sióstr, w czasie kiedy małe istotki wsparcia potrzebowały najbardziej. Surowość i oschłość babki początkowo była wielką zagadką, lecz z biegiem opowieści oraz połączeniem jej ze współczesną bohaterką, w pewnym stopniu wyjaśniły powody jej zachowania.
„Skradzione lato” to namalowana wiejskimi krajobrazami opowieść o nauce życia na nowo, poszukiwaniu bezpiecznej przystani i odkrywaniu przeszłości, która jak się okazuje wcale nie musi być taka oczywista.