Samiec alfa poślubił ślicznotkę i żyli długo i szczęśliwie... Ale nie w Konstancinie. Tutaj ta historia ma zupełnie inne zakończenie. Nasz samiec ma spuchnięte od alkoholu oczy, splamione krwią ręce, nieobecne spojrzenie i nie dociera do niego, co się właśnie stało. Śpieszę z wyjaśnieniem: ten samiec przegrał. Nasza ślicznotka nie jest już motylem bez skrzydła, udało jej się właśnie uciec ze złotej klatki. I to z workiem pieniędzy! Tych z cypryjskich kont także. Jak do tego doszło? Hokus-pokus, cofnijmy się w czasie.
- Dzień dobry, chcę się rozwieść. - Świetnie. Proszę wrócić do domu i przez dwanaście miesięcy odkładać fundusze na prywatne konto oraz zbierać haki na męża. - Co to znaczy? - Już tłumaczę... Prawie po roku: - Dzień dobry, nadal chcę się rozwieść. - Ile udało się pani odłożyć? - Trzy miliony. - No to zaczynamy...
Po bestsellerowych ,,Żonach Konstancina" i ,,Kochankach Konstancina" przyszła pora na ,,Rozwódki Konstancina". To historia o praniu brudów na skalę, o jakiej nawet nam się nie śniło. Bo im wyższa jest stawka, tym silniejsze ciosy poniżej pasa. Jak się rozwieść i nie zostać z niczym? Nasza bohaterka zdradza triki najbogatszych rozwódek z Konstancina i daje wskazówki, o których zwykły prawnik i terapeuta mówić nie mogą...
Ewelina Ślotała - mama ukochanego syna, prawniczka, która odnalazła życiową pasję w projektowaniu wnętrz. Sól w oku konstancińskich elit. Osobiste doświadczenia skłoniły ją do wsparcia ofiar przemocy domowej, której kiedyś sama doświadczyła.
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2024-04-23
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 208
Po „Żonach Konstancina” i „Kochankach Konstancina” przyszedł czas na „Rozwódki Konstancina”. Autorka po dwóch dobrze przyjętych książkach postanowiła pójść o krok dalej, aby opowiedzieć o żonach, które po dekadzie życia w luksusie, urodzeniu konstancińskim bogaczom dzieci, tracą zainteresowanie swoich książąt i panów. Ich termin przydatności zwyczajnie wygasa i czas się rozwieść, o czym często zostają poinformowane w sposób mało elegancki. Niektóre o tym wiedzą, a nawet spodziewają się takiego obrotu sprawy, ale są i takie, którym ta wiadomość rujnuje życie.
Bo jak tu żyć bez fortuny męża, luksusowych posiadłości, służby na każde skinienie, luksusowych marek czy biżuterii wartej miliony. A co jeśli własna matka, nie zważając na cierpienie swojej córki, nie może zrezygnować z oferowanych jej drogich prezentów?
Jedno jest pewne, co udowadnia autorka, Konstancin to nie miejsce na spełnianie własnych marzeń. To miejsce, gdzie kobieta ma być jedynie ozdobą swojego męża ubraną w najdroższe ubrania i błyskotki, o jakich zwykła śmiertelniczka nie ma śmiałości nawet marzyć. To również nie jest miejsca dla kogoś bez ambicji czy planu na życie po rozwodzie.
Ślotała w dość ironiczny, czasem wręcz sarkastyczny sposób opisuje batalię małżeństw miliarderów, sposoby manipulacji oraz przebiegłość każdej ze stron wykorzystywaną w walce o należną byłej żonie część majątku. Wszystko po to, aby nic stracić na pozycji, do której przez lata była przyzwyczajana. I nieważne, ile siniaków ją to kosztowało czy ile upokorzenia będzie musiał znieść, aby osiągnąć cel. Liczy się przebiegłość, spryt oraz dobrobyt dla niej i dzieci. Jeśli nie przygotuje się do tej bitwy o swoje „wszystko”, polegnie. Wszystkie chwyty dozwolone.
Jedno jest pewne, kobieta chcąca opuścić męża, nie może ufać nikomu. Musi zacząć grać według ściśle ustalonych z prawnikiem od rozwodów reguł. Każdy ruch powinien być przemyślany. Dobre rady warte są tysiące i tyle właśnie płacą rozwódki swoim jurystom. Tutaj pozory liczą się bardziej niż prawda. Plotki i chwilowe historie układają dzień miejscowym księżniczką. Zwierzyna musi mieć pożywienie. Wiarygodność w oczach innych należy zachować do samego końca.
Autorka z niezwykłą lekkością i niebywałą szczerością – czasem aż przesadną – wymienia ceny potraw, biżuterii, zastawy stołowej oraz usług, o które zabiegają konstancińskie kobiety. Wszystko dla prestiżu, szacunku miejscowych kobiet oraz podziwu. Na tym budują swoją wartość. Wycena wciąż trwa. Wyścig nie może się zakończyć zbyt szybko, bo to oznacza utratę wszystkiego.
Książka przestrzega również przed pewnym zachowaniem, udziela rad oraz demaskuje zachowania, manipulacje, fałsz czy obłudę tak powszechną wśród miliarderów. Docenia również inteligencję, ambicję oraz przebiegłość. Opisane historie, choć trudno na pierwszy rzut oka zidentyfikować ludzi z imienia i nazwiska, i tak dostarczają wiele wrażeń. Pobudzają wyobraźnię, napawają również odrazą czy wręcz obrzydzeniem do niektórych procederów. „Rozwódki Konstancina” nakazują zadać pytania. Gdzie kończy się prawdziwe bogactwo, a zaczyna zwykły snobizm? Ile warte jest ludzkie życie i czy lojalność i wierność można kupić? A może właśnie chodzi o to, aby być wiecznym łowcom? Czekam na kolejną część tej historii.
Początek trochę ciężki i nudny, ale ksiązka rozkręca się i to aż za bardzo. W pórwnaniu z poprzednimi cześciami jest tu dużo więcej brudów i są one zdecydowanie większego kalibru. Imprezy jachtowe to coś, co może zaskoczyć nawet czytelników o mocnych nerwach. Straszne jest to, że świat tego typu przestępstw naprawdę istnieje (jeśli wierzyć autorce). Przydługie dygresje w porównaniu do Żon i Kochanek Konstancina. Ale finał zdecydowanie w wielkim stylu. Trochę niepoprawnego słownictwa, który najprawdopodobniej jest charakterystyczny dla mieszkańców Konstancina nie jest wielkim minusem. Czytało się dobrze, choć nie wszystkie opisy były o rzeczach dobrych. Troszeczkę mniej polotu niż w poprzednich częściach - da się to wyczuć w nadmiernie wydłużanych porównaniach (rozwodów do steków). Mimo wszystko cieszę się, że miałam okazję sięgnąć po kolejną część i czekam na następną... o matce.
,,Rozwódki Konstancina" przyznam, że miałam mieszane uczucia, co do tej książki. Z jednej strony ciekawość, a z drugiej obawiałam się ciarek żenady. Co otrzymałam? O tym za chwilę.
Konstancin, czyli miejsce dla elity. Deptak spacerowy niczym w Ciechocinku, trzeba wyjść i się pokazać. Sezonowe imprezy, grille, wszelkie upadki i sukcesy, to wszystko jest na językach. Jednak nie tylko, wszystko kręci się także i głównie wokół pieniędzy. Ktoś zarabia, żeby ktoś wydawać kasę mógł. Tutaj układ jest prosty, panowie przynoszą pieniądze pod różną postacią do domu, a panie się w te pieniądze ubierają. Co jest w stanie zakłócić spokój elit? Głośne i z przytupem rozwody.
Bohaterka książki też była swego czasu tą szczęśliwą kobietą z portfelem wypchanym po brzegi. Znalazła się jednak w sytuacji, której nie planowała, a teść rusza jej z ,,pomocną ręką". Czy aby na pewno?
Autorka wchodzi do domów rodzin Konstancina, zagląda do szaf i wyciąga z nich trupy, obok łóżka również nie przejdzie obojętnie. Towarzyszy żonom z Konstancina w bataliach jakie muszą stoczyć, żeby z rozwodu wyjść z twarzą i pieniędzmi. W tych zagrywkach nie ma miękkiej gry, a wytaczane są najcięższe działa, byle tylko dotrzeć do celu. Ewelina Ślotała zdecydowanie nie owija w bawełnę i nie ukrywa mocnych, a momentami nawet szokujących faktów. Bardzo ciekawa pozycja.
Są młode, piękne, zdeterminowane, gotowe na wszystko - i depczą żonom Konstancina po piętach. Kiedy te drugie walczą o przetrwanie, kochanki zaczynają...
Wyobraź sobie, że jesteś mną. Właśnie szofer odwiózł cię do domu, a konkretnie do 800-metrowej willi wartej 10 milionów złotych. Z bagażnika wyjmuje torby...
Przeczytane:2024-04-22, Ocena: 6, Przeczytałam, Mam, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2024, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2024, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2024 roku, 12 książek 2024, 26 książek 2024, 52 książki 2024,
„Ach, Konstancinie, łatwiej Cię podejść,
niż od ciebie odejść”
Niesamowite jest, jak bardzo można się zatracić, stracić godność, zaprzedać duszę, a to tylko dla góry pieniędzy i
luksusowego życia.
Jak łatwo, z dnia, na dzień stać się żoną miliardera i jak trudne jest wyjście z tej opresji zwanej małżeństwem bez szwanku, z twarzą, a przede wszystkim zabierając ze sobą pełną walizką, najlepiej od Vuitton’a, i to tą największą, wypchaną po same brzegi równiutkimi paczuszkami pięćset-eurówek.
Nasza bohaterka po przeżyciach i traumach, które mogliśmy obserwować, oprócz tych pięknych chwil, w poprzednich dwóch tomach, w trzeciej części musi zmierzyć się z naprawdę niebezpieczną sytuacją oraz przyjąć pomoc, od sprzymierzeńca, który i tak pewnie na końcu może okazać się nim nie być…
„Bo przecież wszystko można kupić i każdy ma swoją cenę”
Jednak misterny plan, niemal koronkowo „dziergany”, który sama ma w zanadrzu, może zszokować nie tylko samego zainteresowanego, ale też całą konstancińską śmietankę…
„Rozwódki Konstancina”, tak jak i dwie poprzednie książki Eweliny Ślotały „Żony Konstancina” i „Kochanki Konstancina” to nie tylko historia, w której poznajemy losy dziewczyny i nie tylko samej bohaterki, która weszła w ten hermetyczny świat bogaczy, ale też jej blaski i cienie, oraz walka o przeżycie w nim, ale przede wszystkim wyjście z niego z twarzą, zabezpieczeniem, ale przede wszystkim bez uszczerbku na zdrowiu fizycznym, ale także psychicznym.
„I choć moje wychudzone nogi ledwo stoją na szpilkach za dziesięć tysięcy złotych, nie poddaję się”
To co mnie osobiście bardzo się podoba, to opisy tych najbardziej luksusowych dóbr, którymi konstancińskie rekiny się otaczają, marek, o których nigdy nie słyszałam i niewyobrażalnych pieniędzy i nie tylko, jakie trzeba za nie zapłacić. Poznajemy na prawdę świetnie zawoalowane życie, tych najbardziej znanych osób, ich tajemnice i skandale, a dobrze szukając w pamięci lub w necie, bez problemu ich rozpinacie. I choć opowiadana historia, jest fikcją literacką, to widać, że autorka bardzo dużo „przemyciła” też ze swojego życia, co sprawia, że ta książka jest jeszcze bardziej intrygująca, ale też chwilami przerażająca, szokująca i totalnie zaskakująca.
Styl autorki bardzo mi się podoba, bo odpowiednia porcja fikcji i realu na prawdę robi robotę.
Piękne okładki, każdej konstancińskiej części, są idealnym dopełnieniem tego co znajdziemy w książce.
Reasumując gorąco polecam i znów z niecierpliwością czekam na kolejną konstancińską część!!!