Początek powieści przenosi nas do XI wieku, kiedy to na świecie żyły magiczne stworzenia, a magia była na porządku dziennym. Niestety rzucanie czarów wiązało się ze sporym ryzykiem, albowiem każde zaklęcie niosło za sobą pewne konsekwencje i tak na przykład, gdy ktoś rzucił na siebie chwilowy czar siły, to musiał liczyć się z tym, że jeszcze tego samego dnia popadnie w całkowite osłabienie. W obliczu tak uciążliwej natury magii wielu śmiałków próbowało stworzyć magiczną różdżkę, dzięki której można byłoby rzucać zaklęcia bez jakichkolwiek konsekwencji. Udało się tego dokonać siedemnastoletniemu Magnusowi, który mieszkał w Fershey, w jednej z podlondyńskich mieścin. Magnus był pilnym uczniem szkoły magicznej, ale nader często wpadał w kłopoty i nie inaczej było w dzień wielkiego odkrycia, kiedy to musiał uciekać przed miejscową szajką przestępców. Gdy chciał skorzystać z różdżki by cofnąć czas o kilka godzin, przez pomyłkę przeniósł się do obecnych czasów. W chwilę potem stracił przytomność, a różdżką wyglądającą jak zwykły patyk zainteresował się wilczur należący do Megan i Patricka - rodzeństwa państwa McGawinów. Powieść charakteryzuje się pewną dozą komediowych omyłek, pomimo których Megan, Patrick i czarodziej Magnus próbują naprawić wszystkie szkody wyrządzone przez różdżkę i doprowadzić do szczęśliwego finału.
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 2020-03-03
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 344
Nograd to średniowieczny gród, w którym było tak błogo, że niektórych aż krew zalewała. Wszak jak długo można było czerpać satysfakcję z wiecznie urodzajnych...
Poznaj świat, w którym było tak błogo, że niektórych aż krew zalewała. Masz odwagę wziąć udział w Festiwalu na największego Wydmikufla? W...
Przeczytane:2020-03-22, Ocena: 5, Przeczytałam, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2020, 52 książki 2020, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2020,
Fajnie byłoby posiadać czarodziejską różdżkę. Nowe buty - abrakadabra i są, porządki w domu - czary-mary i po sprawie, za późno wstałam z łóżka – hokus-pokus i mam jeszcze ekstra godzinkę. Pamiętajmy jednak, że nasze życzenia muszą być bardzo precyzyjne, bo inaczej może się zrobić niezłe zamieszanie.
Fabuła
Magnus to początkujący adept sztuki magicznej. Pracuje nad stworzeniem czarodziejskiej różdżki i... udaje mu się to. Nieopatrznie wypowiedziane zaklęcie sprawia, że chłopak przenosi się w czasie, z XI w. do XXI w. Prawdziwy ambaras zaczyna się, gdy różdżka wpada w pysk psa. Zagubiony w nowej rzeczywistości Magnus musi ją odzyskać i odkręcić zrobiony bałagan.
"Na elfią zarazę", od pierwszych stron wiedziałam, że mam w rękach dobrą książkę.
Marcin Hybel postawił na przygodę i humor, a ten duet zawsze świetnie się sprawuje. Co do przygody nie będę się rozpisywać. Delikatnie zarysowałam wam o czym jest książka i myślę, że nie ma sensu więcej zdradzać.
Na przygody Magnusa składają się przezabawne scenki. Aby powieściowa różdżka spełniała życzenia, wystarczy sobie tylko pomyśleć, co miałoby się wydarzyć. Możecie sobie wyobrazić, czego może zapragnąć młody wilczur. Dorzućmy do tego masę gagów, które mogą wyniknąć z różnić kulturowych i językowych. 1000 lat przeskoku w czasie to nie jakieś tam hop. Na przykład, gdyby kogoś rozbolało gardło. Co polecił by nasz przybysz ze średniowiecza i jaką mogłoby to wywołać reakcję?
Jest jedna rzecz, która podobała mi się wyjątkowo w tej historii.
Marcin Hybel bardzo mocno zaakcentował, że każde użycie magii musi mieć swoją cenę, że natura domaga się równowagi. Kiedy, na przykład, rzucisz na siebie czar przyspieszania, za jakiś czas dopadnie cię bezruch. Zaklęcia muszą być stosowane rozważnie i tylko w razie najwyższej konieczności. Magia to nie zabawa.
Dla kogo?
Główny bohater ma 17 lat, ale treść i sposób napisania tej historii wskazują na młodszego czytelnika. Ja powiedziałabym, że tak do 12 lat, ale oceniam to po moich wyborach książkowych, gdzie w wieku 14 lat zaczytywałam się Kingiem. Na pewno spodoba się czytelnikom, którzy lubią magię i przygodę, bo tego otrzymujemy pod dostatkiem.
Moją pierwszą myślą było, że dla dzieci, które samodzielnie czytają. Pod względem wydania bliżej jej dorosłym książkom. Ma trochę ponad 340 stron i tylko kilka ilustracji. Moją drugą myślą było, ze książka może się świetnie sprawdzić również przy wspólnym czytaniu. I znowu stwierdziłam to po moim własnym doświadczeniu. Kiedy byłam dzieckiem sama chętnie przeglądałam kolorowe publikacje, ale kiedy czytali mi rodzice, ilustracje w książce nie miały znaczenia. Lubiłam zamknąć oczy i wyobrażać sobie sceny z książki.
Podsumowanie
"Różdżka z Fershey" to książka idealna dla młodych fanów magii w literaturze. Co ja piszę? Ja, kobieta po trzydziestce, świetnie się bawiłam przy tej historii. Cofam wszystko! To idealna książka dla każdego, kto chce poczytać o magii w zwariowanej odsłonie.