Wydawnictwo: Pascal
Data wydania: 2015-07-29
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 320
"Dlaczego kura? Dlaczego nie kaczka albo inne zwierzę? - Może dlatego, że życie kury jest w sumie dość nudne. Dziobanie, oddanie kupra kogutowi, wydalenie jaj."
To słodko-gorzka książka, która opowiada o procesie tzw. "ukurzania", czyli inaczej mówiąc tresury żony/partnerki. Autorka opisuje częsty problem kobiet, jakim jest całkowite podporządkowanie życia mężowi, który twierdzi, iż żona nic przecież nie robi, tylko siedzi w domu! Która z nas słysząc takie stwierdzenie, nie wkurzyła się na swojego faceta?
"Ukurzenie to proces przemiany normalnej kobiety w domowe ptactwo. Proces celowy, ale na szczęście odwracalny."
Czy jest to proces odwracalny - to tylko i wyłącznie zależy od nas samych. Kobiety, wrzućcie czasem na luz, odpuście, wyjdźcie z marazmu, żyjcie! Walczcie o swoje miejsce w stadzie, marzenia. A mężowie/partnerzy dajcie żyć swoim żonom/partnerkom! Nie wszystko musi być idealne, jak spod igły, a Wam korona z głowy nie spadnie, jak czasem sami coś zrobicie. Na początek może zrezygnujcie z kury z klatkowej hodowli (gdzie jesteście zamknięte w czterech ścianach), a stańcie się kurą domową z ekologicznej hodowli (znajdźcie czas tylko dla siebie, dla swoich pasji).
"Tresura żony jest bardzo podobna do tresury psa. Metodą kar i nagradzania należy wymusić posłuszeństwo i wyeliminować warczenie na pana oraz wszelkie przejawy dominacji. Doprowadzić do stanu, w którym żona bez mrugnięcia okiem będzie wykonywać polecenia typu "siad", "waruj" lub "biegaj na rozkaz". Po kilku miesiącach tresury powinna też na zawołanie przychodzić do nogi i pozostawać bez przewodnika w żądanej pozycji. Może się też czołgać."
Autorka niczego w tej książce nie owija w bawełnę, nie upiększa, nie oszczędza, prosto z mostu pisze samą prawdę, widać, że jest doskonałą obserwatorką otaczającego ją świata i ludzi. Książka naszpikowana mnóstwem celnych spostrzeżeń na temat relacji damsko-męskich i płynącym z niej przesłaniem, że nawet z najtrudniejszej sytuacji można znaleźć jakieś wyjście. Oraz to, że najpierw powinniśmy cenić i pokochać same siebie, by potem docenili nas inni. Bo nie ma ludzi bez wad, kompleksów (każdy człowiek jest na swój sposób wyjątkowy i niepowtarzalny), ważne by to wszystko w sobie zaakceptować.
Nie zabrakło również humoru, który sprawił, że co rusz uśmiechałam się. Wciąż przewijają się w mojej głowie życzenia, jakie ciotka Klara składała na Boże Narodzenie swojej siostrze, matce Wiktorii, a teksty o urodzeniu kozy lub wymiksowaniu koguta - po prostu rewelacja!
W książce znajdziemy też kilka przepisów kulinarnych oraz porad dotyczących gotowania, które mogą okazać się przydatne. I jeszcze jeden smaczek - na okładce autorka we własnej osobie, brawo!
To książka o pięknej przyjaźni, o sile kobiet, oraz o tym, że w każdym wieku można być szczęśliwym - wystarczy tylko odrobinę o siebie i swoje marzenia zawalczyć. Bawiłam się świetnie, powieść idealnie doprawiona - i słodka i gorzka zarazem - polecam wszystkim, kobiety niech się zainspirują, a panowie wyciągną wnioski (wówczas być może bardziej docenicie pracę w domu swoich kobiet). Mam wielką ochotę podać "Rosół z kury domowej" wszystkim męskim szowinistom, aby potem zapytać, jak im smakował.
Pani Nataszo, dziękuję za wskazówki na to, abym w przyszłości nie dała ugotować z siebie rosołu z kury.
,,Tresura żony jest bardzo podobna do tresury psa. Metodą kar i nagradzania należy wymusić posłuszeństwo i wyeliminować warczenie na pana oraz wszelkie przejawy dominacji. Doprowadzić do stanu, w którym żona bez mrugnięcia okiem będzie wykonywać polecenia typu ,,siad", ,,waruj" lub ,,biegaj na rozkaz". Po kilku miesiącach tresury powinna też na zawołanie przychodzić do nogi i pozostawać bez przewodnika w żądanej pozycji. Może się też czołgać."
Czy oglądaliście kiedyś program Małgorzaty Rozenek ,,Perfekcyjna pani domu"? Jest to reality show, w którym idealna gospodyni pomaga uczestniczkom programu w ogarnięciu nieładu jaki zapanował w ich domach, dąży do tego, aby te gospodynie stały się perfekcyjnymi w każdym calu. Natomiast Natasza Socha w swojej książce ukazała jak do tej perfekcyjności się dochodzi i uwierzcie mi, że to nie będzie droga usłana różami. Dla wielu kobiet jest to historia boleśnie prawdziwa...
Wiktoria to 37 letnia kobieta, bardzo inteligentna i wykształcona, bowiem ukończyła architekturę z wyróżnieniem lecz nie było jej dane pracować w zawodzie ponieważ mąż skutecznie jej to wyperswadował. Ona ma się zajmować domem, a on będzie zarabiał na utrzymanie. Typowe. Po dwunastu latach ,,udanego" małżeństwa Tymon oznajmia Wiktorii, że odchodzi do innej, do kobiety, która ,,przetwarza informacje na poziomie abstrakcyjnych idei". Co teraz ma począć Wiktoria, która przez całe dorosłe życie nie pracowała w zawodzie i była utrzymywana przez męża? Upokorzona i zraniona postanowiła zostawić przeszłość za sobą w Polsce. Tym samym zdecydowała się na wyjazd do jedynej osoby, która wyciągnęła do niej rękę - ciotki Klary od kilkunastu lat mieszkającej w Niemczech.
,,(...) - Co to ukurzenie? (...) - To rodzaj pewnego procesu, który następuje stopniowo, dlatego trudno się tak od razu zorientować. Najpierw są normalne wymagania, których oczekuje się od kobiety, czyli pranie, sprzątanie, gotowanie i pieczenie. W późniejszym etapie dorzucane są kolejne czynności: szycie, dzierganie, robienie na drutach, cerowanie, prace ogrodowe, w tym nawet samodzielne zakładanie oczka wodnego. Kobieta wszystkiego się uczy, bo wychodzi z założenia, że jest to absolutnie niezbędne do normalnego funkcjonowania domu. Proces ukurzenia dodatkowo wzmagają zakazy dbania o urodę, czyli malowania się, farbowania włosów, a nawet golenia nóg."
Wiktoria po niedługim czasie doszła do siebie, wtedy też zaczęła wychodzić z domu, zwiedzać okolice. Tym sposobem poznała trzy kobiety, z którymi po pewnym czasie się zaprzyjaźniła. Wiktoria, Judith, Mara i Lea wszystkie zdecydowanie różnią się od siebie charakterami i wyglądem lecz połączyło je jedno, a mianowicie to, że wszystkie zostały ,,ukurzone". Błyskotliwe i wykształcone dały się zniewolić przez swoich mężów - obecnych czy byłych. Mężczyźni chcieli piąć się po szczeblach kariery, zarabiać duże pieniądze, a wracając do domu oczekiwali, że perfekcyjna pani domu (czytaj żona) zadba o ich cały dobytek (nie koniecznie o wspólny, bo przecież to mąż zarabia, a żona ,,siedzi" w domu"). Wszystkie te panie w mgnieniu oka znalazły wspólny język i nawiązały przyjaźń, dostrzegły jak bardzo ich życie jest podobne, zaczęły pragnąć czegoś więcej jak tylko siedzenie przy garach i mopie. Znalazły swój własny sposób na szczęście, zaczęły rozwijać swój własny biznes...
,,Dobry przyjaciel to ktoś, komu można powierzyć największe tajemnice bez obaw, że zostaną one zdradzone czy też wyśmiane. Ktoś, kto wysłucha, przemyśli problem, zastanowi się i będzie próbował pomóc. Ktoś, kto nie zbagatelizuje sprawy i nie machnie ręką na kłopoty drugiej strony. Kobiety chcą mówić i chcą być wysłuchane. To ułatwia im podejmowanie decyzji, daje możliwość poznania siebie samych, zmniejsza skutki uboczne codziennych kłopotów, podnosi własną wartość."
Niezmiernie się cieszę, że mogłam przeczytać tę publikację w dodatku przedpremierowo. Jest to książka niebanalna, nietuzinkowa, przy której nie będziecie się nudzić. Nie znajdziecie tutaj sztucznych dialogów, książka przedstawia historię jak wyrwaną z czyjegoś życia, bardzo prawdziwą, autentyczną, taką, która przytrafiła lub może przytrafić się właśnie tobie.
Moja przygoda z twórczością Nataszy Sochy zaczęła się od ,,Maminsynka", który to bardzo przypadł mi do gustu. Oczekiwałam tego samego po ,,Rosół z kury domowej", a otrzymałam dużo więcej niż przypuszczałam. Socha nie zawiodła mnie ponownie, udowodniła, że świetnie potrafi władać piórem, uwielbiam jej styl pisania, dla mnie pod tym względem jest mistrzynią, niewiele polskich autorek potrafi w taki cudowny sposób ,,bawić się słowem". Autorka jak zwykle nie owija w bawełnę, nie słodzi, pisze samą prawdę, jest doskonałą obserwatorką.
Publikację czyta się w zastraszającym tempie z wielkim zainteresowaniem. Czytelnik bardzo szybko przenosi się w wykreowany przez autorkę świat. W książce można znaleźć przydatne porady dotyczące sprzątania, a także kilka przepisów kulinarnych. Oprawa graficzna jest bardzo ciekawa, tym bardziej, że modelką jest sama autorka. Całość starannie dopracowana. Znacie ten stan kiedy czytelnik po zakończeniu lektury jest usatysfakcjonowany lecz ciągle mu mało? Znalazłam się w takiej sytuacji, ponieważ z przyjemnością przeczytałabym powieść z dalszymi losami bohaterek.
,,- Dlaczego kura? - koniecznie chciała wiedzieć Judith. - Dlaczego nie kaczka albo w ogóle jakieś inne zwierzę? No właśnie. - Może dlatego, że życie kury jest w sumie dość nudne. Dziobanie, oddanie kupra kogutowi, wydalenie jaj.(..)"
Kandydatki na żonę (kurę domową) przeczytajcie tę książkę, abyście mogły się przygotować na to co może was spotkać oraz byście mogły się przed tym uchronić. Żony, powinnyście domagać się szacunku. Mężczyźni, mężowie spójrzcie na nasz - kobiet - punkt widzenia. Przeczytajcie konieczne tę pozycję, bo daje do myślenia. Generalnie polecam ją każdej osobie jestem pewna, że po jej lekturze z pewnością sięgniecie po kolejne książki autorki. Polecam.
Na koniec wstawiam fragment, który wytłumaczy co niektórym osobom pojęcie ,,siedzenia w domu":
,,- Sprzątanie: od czterdziestu do osiemdziesięciu euro. Gotowanie, często trzech różnych posiłków, czyli praca szefa kuchni: trzysta euro. Zawodowa praczka: dwadzieścia pięć euro. Zarządzanie domem: około trzydziestu euro za godzinę razy sześć godzin dziennie daje w sumie tysiąc dwieście sześćdziesiąt euro tygodniowo. Do tego dochodzą dodatkowe prace ogrodowe, w tym koszenie trawnika oraz porządkowanie ogrodu na zimę, zawożenie i odbieranie dziecka do szkoły oraz wszelakie zajęcia rozwijające, mycie okien, a także remont piwnicy (...) - Sugerując się tymi cenami, oszacowałam, że za wszystkie te prace powinnam otrzymywać ponad sześć tysięcy euro miesięcznie. Plus premie."
W szkole podstawowej wsłuchując się w nauki pani nauczycielki od historii mogliśmy usłyszeć o życiu ludzi pierwotnych. Jaskiniowcy, to o nich mowa. Dlaczego o tym wspominam. Otóż, jak dobrze pamiętam jaskiniowiec zajmował się zdobywaniem jedzenia, a jego "małżonka" opiekowała się w tym czasie potomstwem i trzymała pieczę nad jaskinią. Są to czasy przed naszą erą. A jak wygląda to w naszej erze. Troszkę się zmieniło, polowania zastąpiła praca zarobkowa, a jaskinie zastąpił blok, lub dom jednorodzinny...Powoli ten obrazek przechodzi modyfikację, ale Natasza Socha postanowiła zobrazować go przed jakimikolwiek zmianami...
Wiktoria to 37-latka z krwi i kości. Z zawodu pani architekt z talentem plastycznym, który lubi wykorzystywać rysując bajkowe postaci. Żona Tymona. Przyszłego multimilionera...i zagorzałego przeciwnika kobiet spełniających się zawodowo. Jego zdaniem, kobiety powinny się spełniać, ale prowadząc dom.
Z biegiem lat z Wiktorią zaczęło dziać się coś dziwnego, a raczej z jej wyglądem. Tylko, że ona niestety nie dostrzegała tych zmian. Obrosła w piórka, w kurze piórka. Została wykwalifikowaną, tzw. kurą domową. Tymon przynosił do domu dość pokaźną wypłatę, a ona wydawała ją na środki czyszcząco-piorące, sprzęt AGD oraz na gadżety przydatne w kuchni. Miała przecież dryg do gotowania i innych czynności przydatnych w prowadzeniu domu. Takie zdolności nie powinny się marnować. Rysowanie to już inna para kaloszy.
Udało jej się przeżyć w takim marazmie całe 12 lat. Tyle trwało małżeństwo z Tymonem. Aż do pewnego dnia, gdy ukochany małżonek informuje kobietę, że...odchodzi. Jak reaguje na taką informację Wiktoria? Z jednej strony powinna się cieszyć, ale przecież została zdradzona przez męża bez względu jakim był człowiekiem. W ciągu jednej, krótkiej chwili w jej życiu nastąpiła diametralna zmiana. Co teraz...
Wypłakanie się do poduszki może przynieść ulgę, pudełko lodów także, ale to tylko takie chwilowe ukojenie. W takiej chwili najlepszym lekarstwem będzie zacząć wszystko od nowa...
Pakuje swój dobytek, który szanowny małżonek jej pozostawił w cztery tekturowe pudełka i wyrusza w drogę w kierunku Niemiec, a dokładniej obiera kurs na wieś, gdzie mieszka Klara, ciotka Wiktorii. To tam odzyskuje równowagę psychiczną. W dużej mierze przyczyniła się do tego sama ciotka, ale także nowo poznane trzy kobiety "po fachu". Judith, Lea i Mara, one również zmagają się z podobnym problemem z którym zmagała się Wiktoria. Zostały zwyczajnie " ukurzone"...
| ukurzenie - " To rodzaj pewnego procesu, który następuje stopniowo, dlatego trudno się tak od razu zorientować. Najpierw są to normalne wymagania, których oczekuje się od kobiety., czyli pranie, sprzątanie, gotowanie i pieczenie. W późniejszym etapie dorzucane są kolejne czynności: szycie, dzierganie, robienie na drutach, cerowanie, prace ogrodowe, w tym nawet samodzielne zakładanie oczka wodnego. Kobieta wszystkiego się uczy, bo wychodzi z założenia, że jest to absolutnie niezbędne do normalnego funkcjonowania domu. Proces ukurzenia dodatkowo wzmagają zakazy dbania o urodę, czyli malowania się, farbowania włosów, a nawet golenia nóg ". ( cyt. s. 126 )
Inne otoczenie, inne towarzystwo sprawiło, że Wiktoria powoli zapominała o swoim "polskim życiu". Odważyła się nawet na pewną metamorfozę. Porzuciła czarny kolor na rzecz błękitu. Wsłuchując się w historie opowiadane, przez nowe znajome doszła do wniosku, że zostały zawładnięte przez swoich mężczyzn. Wykształcone, pełne ambicji dały się tak zwyczajnie stłamsić. Już słyszę ten męski głos: ja przecież haruję całymi dniami, przynoszę ciężko zarobione pieniądze, więc chyba mogę liczyć na to, że po pracy będzie czekał na mnie ugotowany obiad, a w domu będzie panował porządek i święty spokój. Ty pewnie przez cały ten czas plotkowałaś z koleżaneczkami i oglądałaś kolejny odcinek swojego głupkowatego serialiku. Co na to głos kobiecy: nic!! Żadnego sprzeciwu. Przecież obiad sam się ugotował, dom się posprzątał, nawet trawnik sam się skosił, a ja siedziałam sobie wygodnie przed telewizorem i nic nie robiłam...
Wiktoria, Judith, Lea, Mara. Cztery fantastyczne kobiety, które nigdy wcześniej ze sobą nie rozmawiały w jednej chwili stały się dla siebie najlepszymi przyjaciółkami. Pojawiła się między nimi wyjątkowa nić porozumienia, którą postanowiły wykorzystać w dość oryginalny sposób. Żeby spełnić swoje marzenie o byciu celebrytą, wystarczy wystąpić w programie talent show, lub opublikować filmik w internecie. Na pomysł nakręcenia takiego filmiku wpadła jedna z bohaterek, tylko w tym przypadku nie chodziło o zdobycie popularności. Posiadał w sobie zupełnie inny przekaz...
Powiem krótko. Pani Nataszo, składam ukłony do samej ziemi. "Rosół z kury domowej" to wyjątkowa książka. Ma to związek z problematyką w niej poruszoną. Do tego trudną problematyką. Nie ma żadnego nakazu, ustawy, że kobieta powinna siedzieć w czterech ścianach jak niewolnica, bez możliwości pójścia do pracy. To ona powinna sama zdecydować. Dom czy praca. Przecież tak naprawdę, my kobiety dajemy sobie świetnie radę na obu tych płaszczyznach. Potrafimy sprostać zadaniom, które są dopasowane do naszych możliwości. Każda z nas ma wyznaczone przez siebie cele do których che dążyć, swoje ambicje i marzenia. Więc jakim prawem ktoś nam tego zabrania.
"Rosół z kury domowej" to istna bomba emocjonalna. Nie wiem, czy tylko ja chciałam udusić gołymi rękoma Tymonka i resztę bohaterów płci męskiej. Po prostu nie dałam rady w spokoju czytać fragmentów z ich udziałem. Emocje wzięły górę. Ale spokojnie, książka za oknem nie wylądowała.
Na całość składają się cztery historie. Historie wyjęte prosto z życia. Nie ma w nich ani krzty sztuczności, żadnych elementów, które mają na siłę zbliżyć je ku autentyczności. Niby jest to fikcja literacka, ale jak bardzo prawdziwa.
Jeśli lubicie delektować się lekturą w trakcie czytania, to ta książka nie pozwoli wam na to. Czyta się ją błyskawicznie. Losy kobiecej czwórki wciągną was bez reszty. Sprzątanie, pranie odejdą na bok. Na obiad zamówicie pizze. Mogę sobie tylko wyobrazić miny waszych mężczyzn.
Drogie Pani sięgnijcie po tę książkę. Ale przede wszystkim jest to pozycja, z którą powinni zapoznać się nasi Panowie. Dlaczego? Bo nam kobietom należy się szacunek, bez względu na to czy spędzamy czas w pracy, czy w domu. Tak się składa, że siedzenie w domu to taka sama praca jak każda inna, tylko z jedną różnicą, pracujemy za darmo. Nikt nam za nią nie płaci. A szkoda, bo uzbierałaby się konkretna sumka, czego dowodem niech będzie poniższy cytat:
| "- Sprzątanie: od czterdziestu do osiemdziesięciu euro. Gotowanie, często trzech różnych posiłków, czyli praca szefa kuchni: trzysta euro. Zawodowa praczka: dwadzieścia pięć euro. Zarządzanie domem: około trzydziestu euro za godzinę razy sześć godzin dziennie daje w sumie tysiąc dwieście sześćdziesiąt euro tygodniowo. Do tego dochodzą dodatkowe prace ogrodowe, w tym koszenie trawnika oraz porządkowanie ogrodu na zimę, zawożenie i odbieranie dziecka do szkoły oraz na wszelakie zajęcia rozwijające, mycie okien, a także remont piwnicy, którą wymalowałam sama, nawet bez cienia propozycji z twojej strony.
...Sugerując się tymi cenami, oszacowałam, że za wszystkie prace powinnam otrzymywać ponad sześć tysięcy euro miesięcznie. Plus premie." ( cyt. s. 240 ).
"Padłaś, powstań, popraw koronę i zasuwaj."
Wiktoria ucieka przed mężem tyranem do Niemiec, przez większość ich małżeństwa pełniła rolę kury domowej, niekończące się obowiazki, ciągłe niezadowolenie męża, wpędzanie w kompleksy, sprawiły, że kobieta straciła poczucie własnej wartości, czuje się traktowana przedmiotowo, jej pełna optymizmu i humoru osobowość skryła się pod skorupą wiecznego niezadowolenia. Kiedy Wiktorii wydaje się, że przegrała swoje życie i nic już ją ciekawego nie czeka, poznaje trzy fantastyczne kobiety, które znajdują się podobne sytuacji. Dziewczyny postanawiają zmienić sposób postrzegania siebie, zawalczyć o swoje marzenia, wyrwać się z marazmu w którym żyją, odzyskać swoją kobiecość oraz uniezależnienie się od partnerów. Oddają się w całości gotowaniu, przygotowywanym i serwowanym w nietypowy sposób...
Chciałoby się rzec: genialna! Cóż, moi drodzy śmiało mogę powiedzieć, że jest to jedna z lepszych książek jakie przeczytałam. Tak na dobry i lepszy początek roku. :) Oby nam się...
Viktoria po rozwodzie ucieka na niemiecką wieś. Chce zatracić się w depresji, ale przypadkowo poznaje trzy różne kobiety, które łączy jedno - są nieszczęśliwymi kurami domowymi. Razem wpadają na niecodzienny pomysł: będą gotować topless i kręcić filmy z kuchennych przygód! Kurze pióra opadają, a w stłamszonych gospodyniach budzi się kobiecość i seksualność.
"Rosół z kury domowej" to nieszablonowa słodko-gorzka powieść, która opowiada o procesie "ukurzania", czyli inaczej tresury żony/partnerki. Najlepiej i najtrafniej zobrazuje to poniższy fragment:
" Tresura żony jest bardzo podobna do tresury psa. Metodą kar i nagradzania należy wymusić posłuszeństwo i wyeliminować warczenie na pana oraz wszelkie przejawy dominacji. Doprowadzić do stanu, w którym żona bez mrugnięcia okiem będzie wykonywać polecenia typu "siad", "waruj" lub "biegaj na rozkaz". Po kilku miesiącach tresury powinna też na zawołanie przychodzić do nogi i pozostawać bez przewodnika w żądanej pozycji. Może się też czołgać.
Zaczyna się niewinnie, od codziennych czynności czyli prania, sprzątania, gotowania, czy pieczenia - dlatego trudno się tak od razu zorientować. W późniejszym etapie dochodzą inne, a kończy na tym, że kobieta potulnie wykonuje wszystko, nawet to, co tak naprawdę powinien wykonywać mężczyzna. Co więcej - paradoksalnie czuje się spełniona, bo uważa to za swoją powinność i absolutnie minimum niezbędne do "właściwego" prowadzenia domu. Zaślepiona sukcesywnie dąży do perfekcji, by zadowolić męża, który przestaje postrzegać ją jako atrakcyjną fizycznie, a tylko "kurę", której zadaniem głównym jest zaspokajanie jego potrzeb i zajmowanie się domem... Stop! Czasy kiedy kobieta była tylko cieniem własnego egoistycznego męża już dawno minęły.
W internecie trafiłam na wypowiedź jednego pana, którą pozwolę sobie zacytować: "...jako stary, doświadczony przedstawiciel płci pozornie silniejszej, polecam tę książkę wszystkim mężczyznom bez względu na wiek i doświadczenie. Jest to bowiem wspaniały poradnik jak postępować z kobietami. W wesołej formie przedstawia autorka wszelkie problemy dotyczące współżycia przedstawicieli dwóch płci i udziela rad obu stronom konfliktu.(...) zabawna, napisana dobrym językiem powieść realistyczna, słusznie wyśmiewająca egoizm i bufonadę "chłopów. Podkreślam na koniec, że kobietom może ona się podobać, lecz cenna jest dla mężczyzn, jako wiadro zimnej wody, by ostudzić ich zbyt wysokie mniemanie o sobie i wywołać refleksje na temat ich stosunku do kobiet."
Myślę, że wyżej zacytowana wypowiedź sprawi, iż nikt nie zarzuci mi solidarności jajników przy pisaniu recenzji.
Jeśli jeszcze ktoś z Was nie sięgnął po książkę autorstwa Nataszy Sochy, to szybko musicie nadrobić ten fakt i zacząć lekturę.
Kura domowa... kura domowa... no nie! Za Chiny ludowe mi to stwierdzenie nie odpowiada. Dlaczego kura domowa a nie pani domu? Fakt, ten drugi zwrot kojarzy się z gazetą, no ale jest o niebo lepszy niż kura domowa! No umówmy się! Która kobieta lubi być nazywana kurą domową? Nie, nie i jeszcze raz NIE.
Ale Wiktorii to bynajmniej nie przeszkadzało... no dobra, na początku na pewno. Przecież chciała rozwijać się w swojej dziedzinie, jest po architekturze. Ale skoro życie tak się potoczyło, że "postawiło" ją w roli ... gospodyni, to nie miała już później z tym problemu. Tymon nigdy nie ukrywał, iż zależy mu na tym, aby żona została w domu. Wiktoria więc zrezygnowała ze swoich planów i marzeń. Jest idealną, perfekcyjną kurą domową. Nie tylko świetnie gotuje i dba o czystość. Ona potrafi rozróżniać garnki! A w nocy o północy, obudzona z głębokiego snu jest w stanie bezbłędnie opowiedzieć jakimi środkami można usunąć plamy! Kobieta haruje za dwóch, staje na głowie aby mąż był zadowolony i miał powody, by chwalić się nią. Tymonowi jednak to wszystko szybko się nudzi i pewnego dnia obwieszcza, że poznał Annę.
Perfekcyjna pani domu musi pogodzić się z tym, iż kończy rozdział zatytułowany "żona". Nie ma innego wyjścia. Tymon nie zamierza zrezygnować z nowej kobiety. W celu odcięcia się od przeszłości, Wiktoria opuszcza kraj i udaje się do zamieszkałej w Niemczech ciotki Klary. Jest tam bardzo mile widziana. Łapie oddech i próbuje wrzucić na luz. Szybko poznaje inne kury domowe, które są w dużo gorszych sytuacjach niż ona. Kobiety zaprzyjaźniają się, ich więzy stają się coraz to silniejsze, jest wsparcie, dodawanie otuchy i wszystko to, co powinny dostać od mężczyzn, z którymi dzielą życie. Nieoczekiwanie w głowie Wiktorii pojawia się pewien pomysł mogący odmienić wszystko...
"Rosół z kury domowej" to pierwsze moje spotkanie z twórczością N. Sochy niestety nie udane. Według mnie ta książka to totalna klapa. Jest nudna i chwilami nie smaczna. Tylko patrzyłam, aby skończyć czym prędzej. Jak tak sobie myślę, to dochodzę do wniosku, że nic mi się nie podobało... Fabuła nijaka, styl też niezachwycający...
Wiem, że jedna z moich dobrych koleżanek czytała "Macochę", Karolina ma podobny gust do do mojego, więc może jednak się skuszę i sprawdzę, czy tylko "Kura" była klapą czy może cała reszta też nie jest warta zachodu.
Proszę pamiętać, że jest to tylko moja opinia. Nikt nie musi się do niej odnosić.
optymistyczna, babska literatura. idalna na chłodną aurę, kocyk i herbatę z sokiem malinowym
Z rewelacyjnym poczuciem humoru (czasem bardzo okrutnym!) autorka realizuje mit Kopciuszka, osadzając go w egocentrycznym świecie współczesnej młodej kobiety...
Przeczytane:2021-01-03,
Wiktoria- jakże perfekcyjna pani domu wprost ideał kobiety dla każdego mężczyzny : gotuje i to jak, dba o dom, sprząta, czyści pierze, a żadna plama jej nie ulegnie. Wszystko to w przepięknym domu z kochającym i zarabiającym krocie mężem. Sielanka trwa do czasu gdy mąż oznajmia, że jednak to nie to i uprzejmie wymienia żonę na spełniającą się zawodowo a nie „domowo”, koleżankę z pracy.
Załamana i rozżalona przeprowadza się do Niemiec i tam poznaje równie „udomowione” i nie najszczęśliwsze kobiety : Lee, Judith i Marę. Każda z nich jest tak jak Wiktoria, stłamszona w swoim jakże monotonnym „domowym” życiu i wskutek wspólnych spotkań, przemyśleń i wniosków, postanawiają zrobić coś szalonego - nagrywać na YouTubie program kulinarny topless i w maskach weneckich.
Wiktorii - pomysłodawczyni tego zaskakującego projektu nagich kur domowych - nie bez przeszkód - udaje się namówić koleżanki na to jakże seksowne przedsięwzięcie, mające na celu przywrócić je do świata kobiet atrakcyjnych pożądanych i spełnionych.
Program pomaga im nie tylko przełamać schematy, ale przede wszystkim pokochać siebie i wprowadzić w swoich domach „porządek” i ich własne zasady.
Książka pełna humoru ale i przemyśleń i wniosków, że nikt dla nas nie jest ważniejszy od nas samych, a także, że od nas samych zależy nasze życie i to jak nim pokierujemy, nie zapominając o naszych przyjemnościach i spełnieniach.