Rosół z kury domowej

Ocena: 4.95 (20 głosów)
Inne wydania:

Nowe wydanie powieści Nataszy Sochy

Rewelacyjna książka o kobietach takich jak ty! Czasem gorzka, czasem bardzo słodka - jak życie. Nie mogłam się oderwać!

Magdalena Witkiewicz

Wiktoria - architekt z wykształcenia, kura domowa z konieczności - wiedzie idealne życie u boku Tymona. Spełnia jego zachcianki, prowadzi perfekcyjny dom i rozróżnia wszystkie rodzaje garnków. Gdy pewnego dnia mąż oświadcza jej, że oczarowała go kognitywna inteligencja niejakiej Anny, życie Wiktorii zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni.

Zraniona i nieszczęśliwa zaszywa się w malowniczej niemieckiej wiosce, gdzie poznaje inne kury domowe, równie zagubione i sfrustrowane. Razem rozpoczynają dość ryzykowną przygodę - gotowanie topless w weneckich maskach przed kamerą, a filmy umieszczają w Internecie...

Czy będzie to sposób na nowe życie?

Czy cztery kury domowe znowu poczują się atrakcyjnymi kobietami?

Czy odnajdą szczęście i własną seksualność?

Natasza Socha (aż chciałoby się powiedzieć: ta nasza Socha!) niczym J-23 penetruje zagranicę, wiele przy tym mówiąc o Polkach i Polakach. To proza bardzo mi bliska: bez zbędnych określeń, ostra, celna, ironiczna. Lekko wciąga i trzyma do końca.

Henryk Sawka

Informacje dodatkowe o Rosół z kury domowej:

Wydawnictwo: Pascal
Data wydania: 2020-10-28
Kategoria: Obyczajowe
ISBN: 9788381036962
Liczba stron: 336

Tagi: bóg

więcej

Kup książkę Rosół z kury domowej

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Rosół z kury domowej - opinie o książce

Wiktoria- jakże perfekcyjna pani domu wprost ideał kobiety dla każdego mężczyzny : gotuje i to jak, dba o dom, sprząta, czyści pierze, a żadna plama jej nie ulegnie. Wszystko to w przepięknym domu z kochającym i zarabiającym krocie mężem. Sielanka trwa do czasu gdy mąż oznajmia, że jednak to nie to i uprzejmie wymienia żonę na spełniającą się zawodowo a nie „domowo”, koleżankę z pracy.
Załamana i rozżalona przeprowadza się do Niemiec i tam poznaje równie „udomowione” i nie najszczęśliwsze kobiety : Lee, Judith i Marę. Każda z nich jest tak jak Wiktoria, stłamszona w swoim jakże monotonnym „domowym” życiu i wskutek wspólnych spotkań, przemyśleń i wniosków, postanawiają zrobić coś szalonego - nagrywać na YouTubie program kulinarny topless i w maskach weneckich.
Wiktorii - pomysłodawczyni tego zaskakującego projektu nagich kur domowych - nie bez przeszkód - udaje się namówić koleżanki na to jakże seksowne przedsięwzięcie, mające na celu przywrócić je do świata kobiet atrakcyjnych pożądanych i spełnionych.
Program pomaga im nie tylko przełamać schematy, ale przede wszystkim pokochać siebie i wprowadzić w swoich domach „porządek” i ich własne zasady.
Książka pełna humoru ale i przemyśleń i wniosków, że nikt dla nas nie jest ważniejszy od nas samych, a także, że od nas samych zależy nasze życie i to jak nim pokierujemy, nie zapominając o naszych przyjemnościach i spełnieniach.

Link do opinii
Avatar użytkownika - takahe
takahe
Przeczytane:2017-03-13,
Lekka i przyjemna lektura. Jest to moje pierwsze spotkanie z twórczością tej autorki i mam nadzieje że nie ostanie. Bohaterki tej książki są stłamszone przez swoich mężów. Typowe kury domowe pewnego dnia podejmują się śmiałego projektu co wychodzi im tylko na dobre.
Link do opinii

"Dlaczego kura? Dlaczego nie kaczka albo inne zwierzę? - Może dlatego, że życie kury jest w sumie dość nudne. Dziobanie, oddanie kupra kogutowi, wydalenie jaj."

To słodko-gorzka książka, która opowiada o procesie tzw. "ukurzania", czyli inaczej mówiąc tresury żony/partnerki. Autorka opisuje częsty problem kobiet, jakim jest całkowite podporządkowanie życia mężowi, który twierdzi, iż żona nic przecież nie robi, tylko siedzi w domu! Która z nas słysząc takie stwierdzenie, nie wkurzyła się na swojego faceta?

"Ukurzenie to proces przemiany normalnej kobiety w domowe ptactwo. Proces celowy, ale na szczęście odwracalny."

Czy jest to proces odwracalny - to tylko i wyłącznie zależy od nas samych. Kobiety, wrzućcie czasem na luz, odpuście, wyjdźcie z marazmu, żyjcie! Walczcie o swoje miejsce w stadzie, marzenia. A mężowie/partnerzy dajcie żyć swoim żonom/partnerkom! Nie wszystko musi być idealne, jak spod igły, a Wam korona z głowy nie spadnie, jak czasem sami coś zrobicie. Na początek może zrezygnujcie z kury z klatkowej hodowli (gdzie jesteście zamknięte w czterech ścianach), a stańcie się kurą domową z ekologicznej hodowli (znajdźcie czas tylko dla siebie, dla swoich pasji).

"Tresura żony jest bardzo podobna do tresury psa. Metodą kar i nagradzania należy wymusić posłuszeństwo i wyeliminować warczenie na pana oraz wszelkie przejawy dominacji. Doprowadzić do stanu, w którym żona bez mrugnięcia okiem będzie wykonywać polecenia typu "siad", "waruj" lub "biegaj na rozkaz". Po kilku miesiącach tresury powinna też na zawołanie przychodzić do nogi i pozostawać bez przewodnika w żądanej pozycji. Może się też czołgać."

Autorka niczego w tej książce nie owija w bawełnę, nie upiększa, nie oszczędza, prosto z mostu pisze samą prawdę, widać, że jest doskonałą obserwatorką otaczającego ją świata i ludzi. Książka naszpikowana mnóstwem celnych spostrzeżeń na temat relacji damsko-męskich i płynącym z niej przesłaniem, że nawet z najtrudniejszej sytuacji można znaleźć jakieś wyjście. Oraz to, że najpierw powinniśmy cenić i pokochać same siebie, by potem docenili nas inni. Bo nie ma ludzi bez wad, kompleksów (każdy człowiek jest na swój sposób wyjątkowy i niepowtarzalny), ważne by to wszystko w sobie zaakceptować.

Nie zabrakło również humoru, który sprawił, że co rusz uśmiechałam się. Wciąż przewijają się w mojej głowie życzenia, jakie ciotka Klara składała na Boże Narodzenie swojej siostrze, matce Wiktorii, a teksty o urodzeniu kozy lub wymiksowaniu koguta - po prostu rewelacja!

W książce znajdziemy też kilka przepisów kulinarnych oraz porad dotyczących gotowania, które mogą okazać się przydatne. I jeszcze jeden smaczek - na okładce autorka we własnej osobie, brawo!

To książka o pięknej przyjaźni, o sile kobiet, oraz o tym, że w każdym wieku można być szczęśliwym - wystarczy tylko odrobinę o siebie i swoje marzenia zawalczyć. Bawiłam się świetnie, powieść idealnie doprawiona - i słodka i gorzka zarazem - polecam wszystkim, kobiety niech się zainspirują, a panowie wyciągną wnioski (wówczas być może bardziej docenicie pracę w domu swoich kobiet). Mam wielką ochotę podać "Rosół z kury domowej" wszystkim męskim szowinistom, aby potem zapytać, jak im smakował.

Pani Nataszo, dziękuję za wskazówki na to, abym w przyszłości nie dała ugotować z siebie rosołu z kury.

Link do opinii
Avatar użytkownika - Verri
Verri
Przeczytane:2016-11-29,
Moja pierwsza książka tej autorki i zapewne nie ostatnia, wręcz mam juz teraz wielką ochote na więcej i więcej pani Nataszy i jej stylu. Książka mnie i bawiła i smucila i skłaniała do refleksji , była dla mnie niczym smakowite danie, które pochłaniałam z wielkim apetytem. Spostrzeżenia autorki jeśli chodzi o relacje damsko-męskie i sam sposób ich przedstawiania bardzo mi sie podobały. Mocno też trzymałam kciuki i kibicowalam bohaterkom, żeby udało im się zmienić dotychczasowe życie.Książkę polecam bardzo mężatkom a jeszcze gorącej kobietom nizamężnym Doszłam tez do wniosku,że chcę miec tę książkę na własność, żeby móc wracać do niej od czasu do czasu.
Link do opinii
Avatar użytkownika - ejotek
ejotek
Przeczytane:2016-09-02,
Jeśli ktoś ma potrzebę przeczytania książki na poprawę humoru lub na podniesienie swojej wartości to jest to książka idealna. Już sama okładka z autorką w weneckiej masce i kurą w ramionach przyciąga wzrok a treść... jest niebanalna (choć początkowo wydaje się być typowa) i niezwykła. Opisuje jakże częsty problem kobiet - nie tylko przecież polskich - czyli całkowite podporządkowanie życia mężowi, który stwierdzi, iż żona nic przecież nie robi, tylko siedzi w domu! Bardzo podobał mi się krok Lei, to co zrobiła udowodniło, że wszystko wokół ma lśnić a mąż i tak nie zwróci uwagi na sprawczynię, na żonę... Z czasem staje się ona meblem, elementem wyposażenia... Zresztą to chyba najbardziej wyrazista postać pośród przyjaciółek. Dyskusje Lei o organach czy wycena obowiązków domowych były dla mnie szokujące, ale i pokazały jak bardzo można być nieszczęśliwym. To właśnie w jej życiu zaszły najbardziej widoczne zmiany spowodowane gotowaniem na ekranie, choćby odrzucenie seksu "podkołdernego".. Nasze równouprawnienie jest tylko teorią drogie panie i jeśli same nic z tym nie zrobimy to będziemy tkwić w związkach takich, jak małżeństwa bohaterek "Rosołu...". Kaliber ważnych spraw Natasza Socha ubarwiła humorem, który sprawiał że wciąż chichotałam... Nadal mam w głowie życzenia, jakie ciotka Klara składała na Boże Narodzenie swojej siostrze, matce Wiktorii; czy też teksty o urodzeniu kozy lub wymiksowaniu koguta. Dawka dobrego humoru jest w książce ogromna i sprawia, że czytelnik odpływa w krainę radości i wolności, patrzy na problemy w nieco łagodniejszy sposób, przestaje umniejszać swoją osobę i swoje zasługi. Dzięki tej lekturze mamy szansę spojrzeć inaczej na swoje życie, może jest nam potrzebna lekcja jaką przeszła Wiktoria w saunie? Powieść pokazuje nie tylko problemy domowe kobiet, ich frustracje łóżkowe, małżeńskie gwałty, wszelkie aspekty podcięcia im skrzydeł... Jest też stawanie na nogi, podnoszenie się po upadku i walka o swoje "ja", o marzenia, o spełnianie się i o szeroko pojęte szczęście. Jest i namiętność, afrodyzjaki i wywabianie plam :P Jak wyglądała droga bohaterek, ich przemiana? Czy było łatwo? Której z nich się udało osiągnąć zamierzony cel? Koniecznie przeczytajcie powieść Sochy i nie bądźcie takimi typowymi kurami! Podsumowując, "Rosół z kury domowej" to lektura lekka, przyjemna i odprężająca. Można ją zareklamować jako "lek" z dużą zawartością procentową humoru, ale i morałów. Socha dała nam kilka różnych przepisów na szczęście i starała się podnieść na duchu uzmysławiając naszą kobiecą wartość. Czy skorzystamy zależy już tylko od nas, ale warto choć spróbować, prawda? całość recenzji: https://czytelnicza-dusza.blogspot.com/2016/08/natasza-socha-roso-z-kury-domowej.html
Link do opinii
Lubię książki tej autorki. Zawsze wprowadzą mnie w dobry humor. Również ta taka była. Cztery ,,kury domowe" postanawiają zmienić swoje życie o sto osiemdziesiąt stopni... i udaje im się w stu procentach. A co śmieszniejsze wykorzystały do tego to czym zajmowały się siedząc w domu i obsługując swoich mężów :)
Link do opinii
Kiedy w Biedronce upolowałam "Rosół z kury domowej" Nataszy Sochy i poczułam potrzebę przeczytania czegoś lżejszego i dowcipnego zarazem - od razu przystąpiłam do jej czytania. Minęło kilka dni i, mimo wielu innych zajęć zaprzątających głowę, lekturę zakończyłam. Cóż... zrobiło mi się smutno z tego powodu, bo chciałabym więcej. "Rosół z kury domowej" to pierwsza książka Nataszy Sochy, która wpadła w moje ręce i choćbym nie chciała przyznać muszę, iż to wartościowa, pełna humoru, a jednocześnie bardzo prawdziwa powieść, którą pożera się w mgnieniu oka, z zaciekawieniem śledząc losy czterech sympatycznych "kur domowych". Właściwie jednej przeszłej już, gdyż mąż podziękował jej "za współpracę" albowiem sam zakochał się w niejakiej Annie, dla której gotowanie i sprzątanie to mrzonki. To jednak nie koniec nieprzyjemności, które spadają na naszą perfekcyjną panią domu, albowiem jej matka, zamiast wspierać dziewczynę - zaczyna zarzucać ją pretensjami, jak Wiktoria mogła w taki sposób zburzyć jej spokojny, bezpieczny i poukładany świat. Słuchając żali matki Witktoria postanawia opuścić Polskę i pojechać na niemiecką wieś do swojej ciotki Klary, która "...była siostrą matki i osobą tak kompletnie od niej różną, że Wiktorii ciągle trudno było uwierzyć, że obie mają te same geny. Zdaniem matki, geny ciotki Klary uległy zmutowaniu już w okresie prenatalnym, dlatego też nigdy nie potrafiły odnaleźć wspólnego języka. Kiedy ich stopień nieporozumienia sięgnął zenitu, Klara bez słowa wyjechała do Niemiec, gdzie rozpoczęła zupełnie nowe życie. Bez udziału rodziny, za to z takim pożegnaniem: -W głowie się nie mieści, ile rzeczy muszę mieć przez was w dupie." Nasza bohaterka świetnie zdaje sobie sprawę z faktu, że jej wyjazd do Niemiec to ucieczka. "I to nawet nie przed mężem (niedługo byłym), który okazał się spodlonym przedstawicielem swojego gatunku, ani nie przed jego nowym obiektem miłości. Była to raczej ucieczka przed palącym wstydem, który uświadomił Wiktorii jedno - jest ofiarą. Niestety na własne życzenie." Dodatkowo sam język niemiecki "był ostatnim, który jej się choć odrobinę podobał. Uczyła się go wprawdzie i w liceum, i na studiach, ale po kilku latach postanowiła całkowicie wyprzeć go ze swojej głowy, ponieważ brzmiał twardo i groźnie (co nie znaczy, że całkiem go zapomniała). Wiktoria wychowana na Stawce większej niż życie oraz Czterech pancernych i psie, doskonale wiedziała, że Niemiec jest największym wrogiem Polaka, a dźwięki, które z siebie wydobywa, są wulgarne, ostre i niebezpieczne. Kiedy w liceum dowiedziała się, że na coś tak delikatnego, zwiewnego i ulotnego jak motyl w Niemczech mówi się Schmeterling, na dodatek z charkoczącym naciskiem na 'r', zrozumiała, że jej niechęć jest jak najbardziej uzasadniona i słuszna." Jak łatwo się domyślić, szczęśliwie osoby z którymi spotyka się Wiktoria poza granicami Polski, w większości okazują się całkiem przyjazne. Szczególna przyjaźń zaczyna łączyć ją z trzema "kurami domowymi": Judith, Marą i Leą. Razem postanawiają wprowadzić w swoje życie ciekawy projekt, który ich życie przewróci do góry nogami. Oczywiście cała historia nie miałaby miejsca gdyby nie zniewolenie, które zafundowali bohaterkom powieści ich mężowie. Początkowo czepiałam się, iż panowie opisani w książce za każdym razem okazują się zakompleksionymi wiecznymi chłopcami lub durniami po prostu. "Co za przewrażliwianie" - myślałam. Koniec końców okazało się na szczęście, że nie wszyscy przedstawieni w tomiku mężczyźni są tępymi palantami. :D I przyznać musiałam, że portrety psychologiczne mężów naszych bohaterek są bardzo ciekawe i niestety takich pseudo-mężczyzn można spotkać współcześnie. Podobnie, jak kobietom zdarza się popaść w zniewolenie od palantów, którym zależy tylko na tym, by ich "baba" perfekcyjnie zajmowała się domem, dziećmi, nie miała własnego zdania i tylko swemu "panu" przyklaskiwała na każdym kroku. Czytając książkę - cieszyłam się ze swego braku perfekcjonizmu oraz pracy, która każdą kobietę w pewien sposób czyni jednak niezależną. :D Wszystkie postacie w książce opisane są tak wspaniale, że trudno przejść obok nich obojętnie. Nietóre szczerze polubiłam, innych nie mogłam znieść, a niejakiego Wunibalda osobiście najchętniej na pal bym nabiła. :D Ostatnio pasjami wyszukuję głupot w najbardziej polecanych książkach. Tak było i tym razem. I znalazłam całostronicowy tekst o tym, w jaki sposób ludzie jedzą jabłka, a pod nim 'głęboką' myśl "... nie ma na świecie dwóch osób, które w identyczny sposób jadłyby jabłko". O matko! - myślałam. Cóż za niesamowity wywód. ;D Im bardziej jednak zagłębiałam się w treść książki, tym mniej przeszkadzały mi opisy dotyczące zasad perfekcyjnego sprzątania, działania dzięgla bądź muchomora sromotnikowego na organizm ludzki, czy w końcu anatomiczny opis piersi. Ostatecznie opisy te nie znalazły się w książce przez przypadek, a wręcz dopełniły jej treści. :) Czytadełko przepełnione jest humorem, ale możemy w nim znaleźć też wiele mądrości życiowych. Oto niektóre z nich: "Każdy człowiek musi być chociaż przez chwilę sam. To konieczne dla naszego zdrowia psychicznego. W życiu powinno być miejsce na wszystko: rodzinę, dom, ale też na własne hobby." "Nie chodzi o to, żeby było idealnie w życiu. Idealność jest nudna. Ważniejsze jest znalezienie równowagi w całym tym chaosie. Swojej własnej równowagi." "To, jak postrzegamy same siebie, autoamtycznie rzutuje na ocenę otoczenia." Innych godnych uwagi cytatów, także tych dotyczących życia erotycznego, bardzo cennych moim zdaniem - poszukajcie w książce sami. Dodatkowo w czytadełku znaleźć można kilka przepisów kulinarnych na słodkości. Palce lizać! :)) "Rosół z kury domowej" polecam wszystkim: kobietom, mężczyznom, osobom pozostającym w związkach, a także samotnym. W tej powieści każdy znajdzie coś dla siebie.
Link do opinii

,,Tresura żony jest bardzo podobna do tresury psa. Metodą kar i nagradzania należy wymusić posłuszeństwo i wyeliminować warczenie na pana oraz wszelkie przejawy dominacji. Doprowadzić do stanu, w którym żona bez mrugnięcia okiem będzie wykonywać polecenia typu ,,siad", ,,waruj" lub ,,biegaj na rozkaz". Po kilku miesiącach tresury powinna też na zawołanie przychodzić do nogi i pozostawać bez przewodnika w żądanej pozycji. Może się też czołgać."

 

Czy oglądaliście kiedyś program Małgorzaty Rozenek ,,Perfekcyjna pani domu"? Jest to reality show, w którym idealna gospodyni pomaga uczestniczkom programu w ogarnięciu nieładu jaki zapanował w ich domach, dąży do tego, aby te gospodynie stały się perfekcyjnymi w każdym calu. Natomiast Natasza Socha w swojej książce ukazała jak do tej perfekcyjności się dochodzi i uwierzcie mi, że to nie będzie droga usłana różami. Dla wielu kobiet jest to historia boleśnie prawdziwa...

 

Wiktoria to 37 letnia kobieta, bardzo inteligentna i wykształcona, bowiem ukończyła architekturę z wyróżnieniem lecz nie było jej dane pracować w zawodzie ponieważ mąż skutecznie jej to wyperswadował. Ona ma się zajmować domem, a on będzie zarabiał na utrzymanie. Typowe. Po dwunastu latach ,,udanego" małżeństwa Tymon oznajmia Wiktorii, że odchodzi do innej, do kobiety, która ,,przetwarza informacje na poziomie abstrakcyjnych idei". Co teraz ma począć Wiktoria, która przez całe dorosłe życie nie pracowała w zawodzie i była utrzymywana przez męża? Upokorzona i zraniona postanowiła zostawić przeszłość za sobą w Polsce. Tym samym zdecydowała się na wyjazd do jedynej osoby, która wyciągnęła do niej rękę - ciotki Klary od kilkunastu lat mieszkającej w Niemczech.

 

,,(...) - Co to ukurzenie? (...) - To rodzaj pewnego procesu, który następuje stopniowo, dlatego trudno się tak od razu zorientować. Najpierw są normalne wymagania, których oczekuje się od kobiety, czyli pranie, sprzątanie, gotowanie i pieczenie. W późniejszym etapie dorzucane są kolejne czynności: szycie, dzierganie, robienie na drutach, cerowanie, prace ogrodowe, w tym nawet samodzielne zakładanie oczka wodnego. Kobieta wszystkiego się uczy, bo wychodzi z założenia, że jest to absolutnie niezbędne do normalnego funkcjonowania domu. Proces ukurzenia dodatkowo wzmagają zakazy dbania o urodę, czyli malowania się, farbowania włosów, a nawet golenia nóg."

 

Wiktoria po niedługim czasie doszła do siebie, wtedy też zaczęła wychodzić z domu, zwiedzać okolice. Tym sposobem poznała trzy kobiety, z którymi po pewnym czasie się zaprzyjaźniła. Wiktoria, Judith, Mara i Lea wszystkie zdecydowanie różnią się od siebie charakterami i wyglądem lecz połączyło je jedno, a mianowicie to, że wszystkie zostały ,,ukurzone". Błyskotliwe i wykształcone dały się zniewolić przez swoich mężów - obecnych czy byłych. Mężczyźni chcieli piąć się po szczeblach kariery, zarabiać duże pieniądze, a wracając do domu oczekiwali, że perfekcyjna pani domu (czytaj żona) zadba o ich cały dobytek (nie koniecznie o wspólny, bo przecież to mąż zarabia, a żona ,,siedzi" w domu"). Wszystkie te panie w mgnieniu oka znalazły wspólny język i nawiązały przyjaźń, dostrzegły jak bardzo ich życie jest podobne, zaczęły pragnąć czegoś więcej jak tylko siedzenie przy garach i mopie. Znalazły swój własny sposób na szczęście, zaczęły rozwijać swój własny biznes...

 

,,Dobry przyjaciel to ktoś, komu można powierzyć największe tajemnice bez obaw, że zostaną one zdradzone czy też wyśmiane. Ktoś, kto wysłucha, przemyśli problem, zastanowi się i będzie próbował pomóc. Ktoś, kto nie zbagatelizuje sprawy i nie machnie ręką na kłopoty drugiej strony. Kobiety chcą mówić i chcą być wysłuchane. To ułatwia im podejmowanie decyzji, daje możliwość poznania siebie samych, zmniejsza skutki uboczne codziennych kłopotów, podnosi własną wartość."

 

Niezmiernie się cieszę, że mogłam przeczytać tę publikację w dodatku przedpremierowo. Jest to książka niebanalna, nietuzinkowa, przy której nie będziecie się nudzić. Nie znajdziecie tutaj sztucznych dialogów, książka przedstawia historię jak wyrwaną z czyjegoś życia, bardzo prawdziwą, autentyczną, taką, która przytrafiła lub może przytrafić się właśnie tobie.

 

Moja przygoda z twórczością Nataszy Sochy zaczęła się od ,,Maminsynka", który to bardzo przypadł mi do gustu. Oczekiwałam tego samego po ,,Rosół z kury domowej", a otrzymałam dużo więcej niż przypuszczałam. Socha nie zawiodła mnie ponownie, udowodniła, że świetnie potrafi władać piórem, uwielbiam jej styl pisania, dla mnie pod tym względem jest mistrzynią, niewiele polskich autorek potrafi w taki cudowny sposób ,,bawić się słowem". Autorka jak zwykle nie owija w bawełnę, nie słodzi, pisze samą prawdę, jest doskonałą obserwatorką.

 

Publikację czyta się w zastraszającym tempie z wielkim zainteresowaniem. Czytelnik bardzo szybko przenosi się w wykreowany przez autorkę świat. W książce można znaleźć przydatne porady dotyczące sprzątania, a także kilka przepisów kulinarnych. Oprawa graficzna jest bardzo ciekawa, tym bardziej, że modelką jest sama autorka. Całość starannie dopracowana. Znacie ten stan kiedy czytelnik po zakończeniu lektury jest usatysfakcjonowany lecz ciągle mu mało? Znalazłam się w takiej sytuacji, ponieważ z przyjemnością przeczytałabym powieść z dalszymi losami bohaterek.

 

,,- Dlaczego kura? - koniecznie chciała wiedzieć Judith. - Dlaczego nie kaczka albo w ogóle jakieś inne zwierzę? No właśnie. - Może dlatego, że życie kury jest w sumie dość nudne. Dziobanie, oddanie kupra kogutowi, wydalenie jaj.(..)"

 

Kandydatki na żonę (kurę domową) przeczytajcie tę książkę, abyście mogły się przygotować na to co może was spotkać oraz byście mogły się przed tym uchronić. Żony, powinnyście domagać się szacunku. Mężczyźni, mężowie spójrzcie na nasz - kobiet - punkt widzenia. Przeczytajcie konieczne tę pozycję, bo daje do myślenia. Generalnie polecam ją każdej osobie jestem pewna, że po jej lekturze z pewnością sięgniecie po kolejne książki autorki. Polecam.

 

Na koniec wstawiam fragment, który wytłumaczy co niektórym osobom pojęcie ,,siedzenia w domu":

 

,,- Sprzątanie: od czterdziestu do osiemdziesięciu euro. Gotowanie, często trzech różnych posiłków, czyli praca szefa kuchni: trzysta euro. Zawodowa praczka: dwadzieścia pięć euro. Zarządzanie domem: około trzydziestu euro za godzinę razy sześć godzin dziennie daje w sumie tysiąc dwieście sześćdziesiąt euro tygodniowo. Do tego dochodzą dodatkowe prace ogrodowe, w tym koszenie trawnika oraz porządkowanie ogrodu na zimę, zawożenie i odbieranie dziecka do szkoły oraz wszelakie zajęcia rozwijające, mycie okien, a także remont piwnicy (...) - Sugerując się tymi cenami, oszacowałam, że za wszystkie te prace powinnam otrzymywać ponad sześć tysięcy euro miesięcznie. Plus premie."

 

Link do opinii
"Rosół z kury domowej" to najnowsza książka Nataszy Sochy. Wystarczyło, że tylko rzuciłam okiem na tytuł i wiedziałam, że historia skradnie moje serce. Znam styl pisania autorki z poprzednich jej powieści " Maminsynek", "Macocha". Mam je na swojej półce, w kategorii tych "ze mną na zawsze", więc o czymś to świadczy :-). Okładka "Rosołu z kury domowej" cóż... Strona tytułowa jest perfekcyjna pod każdym względem. Nawiązuje do tytułu, do treści, no i zdjęcie samej autorki w roli głównej, te kolory, ta grafika, czcionka... Wszystko to rzuca się w oczy, przyciąga uwagę i sprawia, że ciekawość kieruje prosto do poznania historii, którą serwuje nam Natasza Socha i jej głównych postaci. Kura to ptak z rodziny kurowatych. Ot... jakie wydawałoby się zwyczajne i udomowione zwierzę... Kobieta w pewnym momencie swojego życia również może stać się kurą domową czy tego chce, czy nie chce. Ze swej niezależności, przechodzi w proces, podczas którego przeistacza się . Jest taki moment, kiedy my kobiety zakładamy rodzinę i to jest właśnie pierwszy krok na drodze do "kariery" kury domowej. Do zostania kimś w rodzaju efektywnej pani domu, która na co dzień sprząta, smaży, piecze, gotuje, pierze, zmywa, robi zakupy, zajmuje się regulowaniem rachunków domowych, wychowaniem dzieci ( i męża ;-) ). Bywa i tak, że pnie się ku rozwijaniu i poszerzaniu swoich umiejętności domowych i zdobywa fach "złotej rączki", która potrafi majsterkować i naprawiać ;-) Ja całodobową kurą domową byłam przez sześć lat. W tym czasie doskonaliłam się w roli żony i matki w zaciszu domowego ogniska. Przez ten okres czasu byłam przede wszystkim kwoką, zajmującą się tylko i wyłącznie swoimi pisklętami. Teraz moje dzieci częściowo wyfrunęły spod moich skrzydeł. Po dziesięciu latach małżeństwa nadal jestem osobą, wypełniającą wszystkie zadania kury domowej, tyle, że dorzuciłam sobie na grzbiet swoich obowiązków pracę na etacie :-). Momentami sama już nie wiem co jest lepsze... Bywa bowiem tak, że z przemęczenia i wyczerpania piórka z głowy mi lecą :-), ale daję radę, bo w końcu kura domowa ze mnie jest i tyle. To przecież takie naturalne... ;-) Historia Nataszy Sochy to życie czterech kobiet, które mają dosyć roli odgrywanej przez lata i zaczynają buntować się. Wyfruwają ze swoich kurników i kierują swoje myśli ku temu, co jest dla nich dobre. Zaczynają skupiać uwagę na sobie i na swoich planach życiowych. Wiktoria, Judith, Lea i Mara to kobietki około czterdziestki, które zaczynają nowe życie szukając szczęścia i poczucia spełnienia. Historia zaczyna się od poznania Wiktorii, która przeszła do porządku dziennego nad faktem, że jest perfekcyjną panią domu, ale podświadomie zaczyna dostrzegać, że to ją nudzi i potrzebuje zmian. Póki nie musiała, czując się bezpiecznie w domu swego męża, niczego w tym kierunku nie zmieniała. Jej marzenia związane z zawodem architekta i urządzaniem wnętrz legły w gruzach, kiedy została żoną Tymona. Mogła je realizować jedynie na obszarze sześciopokojowego domu i ogrodu. Swój nowy rozdział w życiu rozpoczyna, kiedy na skutek zdrady męża, Wiktoria wyjeżdża do Niemiec, do swojej ciotki Anji. Tam poznaje dziewczyny, które mają wiele wspólnego z byciem kurą domową. Każda jest nią, na swój utarty sposób. Ich przygoda rozpoczyna się, kiedy wpadają na pomysł umieszczania w internecie filmików z cyklu "Nagie Kury", które gotują topless w weneckich maskach. Oryginalność, odwaga i kreatywność przedstawia kury domowe w świetle kobiet wyzwolonych. Początkowo dosyć sceptycznie podeszły do swojego planu na filmik. Brały pod uwagę to, że szybko mogą wycofać się z tego zamieszania wprowadzonego w ich życie. Film z przepisem na domowy rosół miał być rodzajem zabawy i odreagowaniem na to, co wydarzyło się w ich życiu. Okazało się jednak, że pomysł spodobał się. Odnalazły się w nim, a seria nagrań szybko wzbudziła zainteresowanie i odzew w społeczeństwie. Często przecież bywa tak, że zostajemy kurami domowymi nieświadomie. Zaczyna się od tego, że wszystko chcemy robić same, bo uważamy, że zrobimy to najlepiej. Nadchodzą jednak momenty wyczerpania fizycznego i zmęczenia. Psychika siada i łapiemy "dołki". Nikt bowiem nie jest doskonały. Chęć bycia idealną na dłuższą metę staje się być czymś denerwującym. To dążenie do perfekcyjności może stać się podstawową wadą związku. Wiktorii ciężko było pogodzić się z rolą porzuconej żony i wpadła w apatię, nudę i zniechęcenie. Na szczęście dzięki przyjaciółkom, Wiktorii udało się spojrzeć na aktualny stan rzeczy z innej perspektywy. Okazuje się bowiem, że można być kurą domową z krwi i kości, ale jest to proces odwracalny. Natasza Socha w sposób błyskotliwy i wnikliwy obserwuje życie. Potrafi w inteligentny sposób zawrzeć swoje spostrzeżenia na kartach książki, wpisując je w historię swoich głównych bohaterów. Trafnie ujmuje to, co dzieje się wokół nas, a z bohaterkami, które wykreowała można się wręcz utożsamić. O to przecież chodzi w dobrych książkach, które pisze samo życie. Pewne bodźce, które kierują wobec kur domowych ich "koguty" zmieniają postrzeganie rzeczywistości, w której żyją. Życie ma się przecież tylko jedno. To co do tej pory było niemożliwe staje się zupełnie realne. Każdy czas jest dobry na zmiany, dzięki którym możemy poczuć się lepiej z samym sobą. Obowiązki domowe można pogodzić z przyjemnością. Jedno nie wyklucza drugiego. Historia bardzo życiowa, o kobietach takich jak my. Skierowana do kobiet, by podnieść je na duchu w walce z codziennymi obowiązkami i rutyną, która siłą rzeczy potrafi zakraść się w nasze życie i dać o sobie znać. Można również dla przykładu podsunąć "Rosół z kury domowej" swoim partnerom, mężom, żeby i tym naszym "kogutom" dać możliwość spojrzenia obiektywnym okiem na nasz los i rolę jaka została nam naturalnie przypisana, w momencie założenia rodziny :-) Polecam książkę. Błyskotliwe dialogi pełne humoru, wątki oraz fabuła przyciągają. Styl pisania autorki i to jak ujmuje temat... mistrzostwo :-) Pomysł na powieść świetny i oryginalny. Z przyjemnością poświęciłam jej mój wolny czas, bo kury domowe na etacie w pracy, przecież również w chwilach wolnych czytają ;-).
Link do opinii
Idealny przepis na jedyny w swoim rodzaju wyśmienity rosół z kury domowej? Posłuszeństwo, ślepe oddanie,  niskie poczucie własnej wartości i …perfekcyjność w każdej „przydomowej” sferze życia! Jednakże warto przy tym pamiętać, że zbyt długo gotowany na ogniu rosół, traci wymagany smak, stając się jedynie aromatycznym wywarem, nie nadającym się do dalszego spożycia. Wówczas należy bezzwłocznie wylać z domowego garnka lurowatą zupę i ponownie zdobyć świeżą, aromatyczną kurą domową, którą przygotujemy według dobrze znanego nam przepisu. Trzydziestosiedmioletnia Wiktoria z zawodu jest architektem, jednakże kobieta, tuż po ślubie, zabarykadowała się w domowych pieleszach, żyjąc pod dyktando apodyktycznego męża. Tymon bowiem, według patriarchalnej tradycji, kultywowanej od lat w jego rodzinie, zrobił ze swojej żony posłuszną, perfekcyjną kurę domową, która nie tylko z niezwykłą uwagą i pasją gotuje, sprząta i pierze jego brudne skarpetki, ale także oddaje się typowo męskim zajęciom, kosząc przydomowy trawnik czy nadzorując prace remontowe w ich mieszkaniu. Kobieta, choć zrezygnowała z własnych pasji i zainteresowań, zdaje się być zadowolona ze stylu życia, który od lat dynamicznie prowadzi. Wszystko zmienia się w dniu, gdy Tymon bezceremonialnie oświadcza Wiktorii, że ni stąd ni zowąd ma się wyprowadzić z jego domu, bowiem swoją inteligencją i urokiem osobistym oczarowała go inna kobieta. I choć bynajmniej jego nowa kochanka nie potrafi świetni e gotować, to w zamian wciąż na nowo zaskakuje mężczyznę swoją błyskotliwością. Zdruzgotana i zraniona Wiktoria, choć otrzymuje od „dobrotliwego” męża dwadzieścia procent małżeńskiego majątku, to w dalszym ciągu nie potrafi się odnaleźć w tej nowej, niełatwej rzeczywistości. Kobieta pakuje do kartonów swój niewielki życiowy dobytek, w tym kilka oryginalnych urządzeń kuchennych, i wyjeżdża do Niemiec do swojej charakternej ciotki Klary – utalentowanej miejscowej artystki.  Na niemieckiej prowincji kobieta otrzymuje nie tylko potężny ładunek wsparcia i uwagi, ale także zupełnie świeży pogląd na własne życie. Spotkanie trzech, podobnych do niej  kur domowych: Judith, Lei i Mary, kobiet żyjących pod dyktando własnych mężów, uruchamia spiralę zmian, wprowadzając w ich życie zupełnie nowe doznania. W wycofanych i nieśmiałych kobietach budzi się bowiem kobiecość, radość oraz dzika chęć zaspokajania własnych potrzeb. Cztery przyjaciółki wpadają na śmiały i niecodzienny pomysł: odważnie ściągają bluzki i zaczynają gotować topless, kręcąc filmy z kuchennych przygód! Jak na te nietypowe zmiany zareagują ich mężowie? Czy kobiety udowodnią w końcu sobie, że kilka dodatkowych kilogramów w biodrach i brak należytej uwagi ze strony partnera, nie zwalnie je od razu z kręgu atrakcyjnych, wartościowych kobiet? „Rosół z kury domowej” autorstwa Nataszy Sochy, swoim irnocznym, dwuznacznym przesłaniem, niejednokrotnie podczas lektury wbił mnie w fotel! Autorka wprawnie żongluje słowem, tworząc zestaw zabawnych dialogów czy dowcipnych anegdot. Cała powieść zresztą to nieprzerwane źródło feministycznych poglądów, ubranych w przejaskrawiony, idealnie wyważony dowcip. Każda niedoceniona i zapracowana kura domowa, odnajdzie w tej powieści cząstkę własnych doświadczeń: ograniczony czas na własne przyjemności, całkowite oddanie rodzinie i obowiązkowym domowym, w końcu brak uznania w oczach męża, wszak codzienne gotowanie kilogramów jedzenia czy pranie brudnej bielizny to dla kobiety czysta przyjemność! Autorka sworzyła barwne osobistości, które choć początkowo mało oryginalne, całkowicie oddane pracy typowej kury domowej, z każdą kolejną stroną nabierają charakteru.  Przyznać muszę, że nie spodziewałam się tak zabawnej, lekkiej, podszytej żartem, choć skłaniającej również do refleksji historii, w której prym wiedzie mądry dialog i dowcip, a nie sama akcji powieści. Autorka trafnie komentuje rzeczywistość, udowadniając przy tym, jak uważnym obserwatorem życia pozostaje. I choć cała historia jest przewidywalna, czytelnik bowiem już na starcie może stworzyć w głowie gotowy plan zakończenia całej opowieści, to w żadnym stopniu nie umniejsza to przyjemności z czytania. Warto też zwrócić uwagę, że „Rosół z kury domowej” znacznie wyróżnia się spośród podobnych tytułów dostępnych na rynku, nie tylko świetnym, ironicznym językiem, ale przede wszystkim  wiarygodnym, choć momentami i przejaskrawionym, obrazem rzeczywistości.
Link do opinii
Avatar użytkownika - Aga25
Aga25
Przeczytane:2015-08-26,
Niemalże każda kobieta na różnym etapie swojego życia marzy o mężczyźnie, przy którym spędzi resztę swych dni. W większości dzieje się to we wczesnej młodości, w trakcie albo świeżo po skończeniu edukacji . Naiwne, noszące różowe okulary, pełne wiary w spełnienie marzeń wiele razy dają się złapać w sieć, zaprzęgnąć do szarej codzienności, do bycia żoną wszechstronną, oprócz jednego - bycia kobietą. Ta rola odeszła w chwili gdy na palec zawędrowała obrączka. Suknie ślubną zmieniły się w podomki. O "ukurzeniu", ale przede wszystkim o drodze w walce ku odzyskaniu utraconej wolności dowiemy się z najnowszej książki Pani Nataszy Sochy. Wiktoria to perfekcjonistka, w każdym calu. Prowadzenie domu, nie byle jakiego zresztą, stało się jej pasją i w pewnym sensie pracą. Czyszczenie, pranie, gotowanie i pieczenie. Każda czynność musiała być odpowiednio wykonana. Udoskonalała dom, samą siebie oraz wyposażenie. By jak się jej zdawało nigdy nie zabrakło dobrego jedzenia, klimatu domu i ogólnie czuła się spełniona tym co robi. Do czasu. Kiedy nagle, zupełnie niespodziewania podczas oglądania reklamy nowego i jak się wydawało niezbędnego w domu garnka, usłyszała informację, którą nie do końca zrozumiała. Przecież zawsze zgadzali się z Tymonem, ich role były równo podzielone. Ona miała dbać o płomień ogniska domowego - piorąc, czyszcząc no i gotując. On zarabiał. Sprawiedliwie prawda? Jej świat kręcił się wokół domu. Na koleżanki zabrakło czasu. Tak mawiał Tymon. Nie mogła zaryzykować stabilności ich dwuosobowej rodziny na plotki z przyjaciółeczkami. Tak, mąż bardzo sprawnie i psychologicznie podszedł do układania życia swej pięknej i zakochanej żonie. Ta natomiast, niczego nieświadoma trwała w swoich marzeniach, przyzwyczajona i dumna z zajęcia jakie od chwili ślubu wykonywała. W końcu prowadzenie domu jest również pracą. Teraz się okazało, że ogień, o który dbała zgasł. Dla ratowania resztek samej siebie wyjeżdża, zmienia wygląd, myślenie i ucieka do Niemiec. By złapać równowagę, odszukać utracony sens życia. Na obcej ziemi, wśród obcych ludzi, dowie się, że nie ona jedyna zaznała losu nie do końca spełniającego oczekiwania, które przed ślubem jawiły się zupełnie inaczej. Cztery kobiety, cztery historie. Jeden pomysł na zawalczenie o siebie, o odzyskanie własnej godności. Gotowanie topless ma być w pewnym sensie terapią, sztuką akceptacji własnego wyglądu. Każda kobieta jest piękna, musi tylko uwierzyć w to piękno. Odszukać i ukazać w odpowiednim świetle. Nie chcę zbyt wiele pisać o samej fabule, ponieważ wydaje mi się, że każdy kto zainteresuje się tym tytułem powinien sam się dowiedzieć co kryje się za fasadą tak nietypowej okładki. Było to moje pierwsze spotkanie z autorką, o której słyszałam bardzo wiele pozytywnych opinii. Troszkę niepewnie zagłębiałam się w lekturze Rosołu... na szczęście moje obawy okazały się bezpodstawne i już po chwili przepadłam. Historie ukazane przez Panią Sochę są brutalnie prawdziwe, chwilami śmieszne, absurdalne, a nawet przykre. Jednakże podobne sytuacje spotykają kobiety nie tylko na kartach powieści. Podejrzewam, że większa część podczas czytania porównywała swoje życie do tych, z którym zmagały się bohaterki, z pewnością nie jeden raz zatrzymały się i zastanowiły czy aby już powoli nie doprowadzają się do "ukurzenia". Czym ono jest? Tego trzeba się już dowiedzieć z samej książki. Natknęłam się w opiniach, że najnowsza pozycja autorki zostanie najlepiej zrozumiana przez żony. Ja żoną nie jestem, może kiedyś będę, ale przyznam szczerze, według mnie tę książkę powinny przeczytać wszystkie kobiety, po i przed ślubem. Dla ostrzeżenia, dla zapobiegania, dla uświadomienia. A, powiedzenie typu: "mnie to nie dotyczy" jest jak najbardziej złudne. Idealizując, marząc o szczęściu po wyjściu z kościoła nie zauważamy, że wpadamy w sidła czegoś co tak naprawdę nie istnieje. Nie mówię, że zawsze tak jest, jednak w większości przypadkach szara codzienność dopada bardzo szybko, zaczynamy kręcić się w kołowrotku gotowania, sprzątania, nie dbając o własne pragnienia, a przede wszystkim o same siebie. Jak roboty, mające do wykonania zadanie w określonym czasie. Pani Natasza jest genialną obserwatorką, co udowadnia w każdym zdaniu, w każdej opisanej sytuacji. Jestem pod ogromnym wrażeniem talentu, zmysłu i wyczucia. Tutaj nie ma kolorowania, wszystko jest prawdziwe, jak życie. Dlatego tak mocno trafia do odbiorcy. Przywiązałam się do tytułowych kur domowych, polubiłam i dopingowałam. Czuję niedosyt, zbyt szybko musiałam się z nimi rozstać. Od pierwszej do ostatniej strony książka trzyma świetny poziom, jednak zakończenie wprawiło mnie w osłupienie. Coś niesamowitego. Dołączam do fanów Nataszy Sochy, mam nadzieje, że będę miała możliwość poznania się ze wszystkimi tytułami. Szczerze polecam, nie tylko kobietom.
Link do opinii

W szkole podstawowej wsłuchując się w nauki pani nauczycielki od historii mogliśmy usłyszeć o życiu ludzi pierwotnych. Jaskiniowcy, to o nich mowa. Dlaczego o tym wspominam. Otóż, jak dobrze pamiętam jaskiniowiec zajmował się zdobywaniem jedzenia, a jego "małżonka" opiekowała się w tym czasie potomstwem i trzymała pieczę nad jaskinią. Są to czasy przed naszą erą. A jak wygląda to w naszej erze. Troszkę się zmieniło, polowania zastąpiła praca zarobkowa, a jaskinie zastąpił blok, lub dom jednorodzinny...Powoli ten obrazek przechodzi modyfikację, ale Natasza Socha postanowiła zobrazować go przed jakimikolwiek zmianami...

 

Wiktoria to 37-latka z krwi i kości. Z zawodu pani architekt z talentem plastycznym, który lubi wykorzystywać rysując bajkowe postaci. Żona Tymona. Przyszłego multimilionera...i zagorzałego przeciwnika kobiet spełniających się zawodowo. Jego zdaniem, kobiety powinny się spełniać, ale prowadząc dom.

Z biegiem lat z Wiktorią zaczęło dziać się coś dziwnego, a raczej z jej wyglądem. Tylko, że ona niestety nie dostrzegała tych zmian. Obrosła w piórka, w kurze piórka. Została wykwalifikowaną, tzw. kurą domową. Tymon przynosił do domu dość pokaźną wypłatę, a ona wydawała ją na środki czyszcząco-piorące, sprzęt AGD oraz na gadżety przydatne w kuchni. Miała przecież dryg do gotowania i innych czynności przydatnych w prowadzeniu domu. Takie zdolności nie powinny się marnować. Rysowanie to już inna para kaloszy.

Udało jej się przeżyć w takim marazmie całe 12 lat. Tyle trwało małżeństwo z Tymonem. Aż do pewnego dnia, gdy ukochany małżonek informuje kobietę, że...odchodzi. Jak reaguje na taką informację Wiktoria? Z jednej strony powinna się cieszyć, ale przecież została zdradzona przez męża bez względu jakim był człowiekiem. W ciągu jednej, krótkiej chwili w jej życiu nastąpiła diametralna zmiana. Co teraz...

Wypłakanie się do poduszki może przynieść ulgę, pudełko lodów także, ale to tylko takie chwilowe ukojenie. W takiej chwili najlepszym lekarstwem będzie zacząć wszystko od nowa...

Pakuje swój dobytek, który szanowny małżonek jej pozostawił w cztery tekturowe pudełka i wyrusza w drogę w kierunku Niemiec, a dokładniej obiera kurs na wieś, gdzie mieszka Klara, ciotka Wiktorii. To tam odzyskuje równowagę psychiczną. W dużej mierze przyczyniła się do tego sama ciotka, ale także nowo poznane trzy kobiety "po fachu". Judith, Lea i Mara, one również zmagają się z podobnym problemem z którym zmagała się Wiktoria. Zostały zwyczajnie " ukurzone"...

 

ukurzenie - " To rodzaj pewnego procesu, który następuje stopniowo, dlatego trudno się tak od razu zorientować. Najpierw są to normalne wymagania, których oczekuje się od kobiety., czyli pranie, sprzątanie, gotowanie i pieczenie. W późniejszym etapie dorzucane są kolejne czynności: szycie, dzierganie, robienie na drutach, cerowanie, prace ogrodowe, w tym nawet samodzielne zakładanie oczka wodnego. Kobieta wszystkiego się uczy, bo wychodzi z założenia, że jest to absolutnie niezbędne do normalnego funkcjonowania domu. Proces ukurzenia dodatkowo wzmagają zakazy dbania o urodę, czyli malowania się, farbowania włosów, a nawet golenia nóg ". ( cyt. s. 126 )


Inne otoczenie, inne towarzystwo sprawiło, że Wiktoria powoli zapominała o swoim "polskim życiu". Odważyła się nawet na pewną metamorfozę. Porzuciła czarny kolor na rzecz błękitu. Wsłuchując się w historie opowiadane, przez nowe znajome doszła do wniosku, że zostały zawładnięte przez swoich mężczyzn. Wykształcone, pełne ambicji dały się tak zwyczajnie stłamsić. Już słyszę ten męski głos: ja przecież  haruję całymi dniami, przynoszę ciężko zarobione pieniądze, więc chyba mogę liczyć na to, że po pracy będzie czekał na mnie ugotowany obiad, a w domu będzie panował porządek i święty spokój. Ty pewnie przez cały ten czas plotkowałaś z koleżaneczkami i oglądałaś kolejny odcinek swojego głupkowatego serialiku. Co na to głos kobiecy: nic!! Żadnego sprzeciwu. Przecież obiad sam się ugotował, dom się posprzątał, nawet trawnik sam się skosił, a ja siedziałam sobie wygodnie przed telewizorem i nic nie robiłam...

Wiktoria, Judith, Lea, Mara. Cztery fantastyczne kobiety, które nigdy wcześniej ze sobą nie rozmawiały w jednej chwili stały się dla siebie najlepszymi przyjaciółkami. Pojawiła się między nimi wyjątkowa nić porozumienia, którą postanowiły wykorzystać w dość oryginalny sposób. Żeby spełnić swoje marzenie o byciu celebrytą, wystarczy wystąpić w programie talent show, lub opublikować filmik w internecie. Na pomysł nakręcenia takiego filmiku wpadła jedna z bohaterek, tylko w tym przypadku nie chodziło o zdobycie popularności. Posiadał w sobie zupełnie inny przekaz...

 

Powiem krótko. Pani Nataszo, składam ukłony do samej ziemi. "Rosół z kury domowej" to wyjątkowa książka. Ma to związek z problematyką w niej poruszoną. Do tego trudną problematyką. Nie ma żadnego nakazu, ustawy, że kobieta powinna siedzieć w czterech ścianach jak niewolnica, bez możliwości pójścia do pracy. To ona powinna sama zdecydować. Dom czy praca. Przecież tak naprawdę, my kobiety dajemy sobie świetnie radę na obu tych płaszczyznach. Potrafimy sprostać zadaniom, które są dopasowane do naszych możliwości. Każda z nas ma wyznaczone przez siebie cele do których che dążyć, swoje ambicje i marzenia. Więc jakim prawem ktoś nam tego zabrania.

"Rosół z kury domowej" to istna bomba emocjonalna. Nie wiem, czy tylko ja chciałam udusić gołymi rękoma Tymonka i resztę bohaterów płci męskiej. Po prostu nie dałam rady w spokoju czytać fragmentów z ich udziałem. Emocje wzięły górę. Ale spokojnie, książka za oknem nie wylądowała.

Na całość składają się cztery historie. Historie wyjęte prosto z życia. Nie ma w nich ani krzty sztuczności, żadnych elementów, które mają na siłę zbliżyć je ku autentyczności. Niby jest to fikcja literacka, ale jak bardzo prawdziwa.

Jeśli lubicie delektować się lekturą w trakcie czytania, to ta książka nie pozwoli wam na to. Czyta się ją błyskawicznie. Losy kobiecej czwórki wciągną was bez reszty. Sprzątanie, pranie odejdą na bok. Na obiad zamówicie pizze. Mogę sobie tylko wyobrazić miny waszych mężczyzn.

 

Drogie Pani sięgnijcie po tę książkę. Ale przede wszystkim jest to pozycja, z którą powinni zapoznać się nasi Panowie. Dlaczego? Bo nam kobietom należy się szacunek, bez względu na to czy spędzamy czas w pracy, czy w domu. Tak się składa, że siedzenie w domu to taka sama praca jak każda inna, tylko z jedną różnicą, pracujemy za darmo. Nikt nam za nią nie płaci. A szkoda, bo uzbierałaby się konkretna sumka, czego dowodem niech będzie poniższy cytat:

 

"- Sprzątanie: od czterdziestu do osiemdziesięciu euro. Gotowanie, często trzech różnych posiłków, czyli praca szefa kuchni: trzysta euro. Zawodowa praczka: dwadzieścia pięć euro. Zarządzanie domem: około trzydziestu euro za godzinę razy sześć godzin dziennie daje w sumie tysiąc dwieście sześćdziesiąt euro tygodniowo. Do tego dochodzą dodatkowe prace ogrodowe, w tym koszenie trawnika oraz porządkowanie ogrodu na zimę, zawożenie i odbieranie dziecka do szkoły oraz na wszelakie zajęcia rozwijające, mycie okien, a także remont piwnicy, którą wymalowałam sama, nawet bez cienia propozycji z twojej strony. 

...Sugerując się tymi cenami, oszacowałam, że za wszystkie prace powinnam otrzymywać ponad sześć tysięcy euro miesięcznie. Plus premie." ( cyt. s. 240 ). 


 

Link do opinii
Zapraszam na przedpremierową recenzję: http://magicznyswiatksiazki.pl/recenzja-rosol-z-kury-domowej-natasza-socha/
Link do opinii
Avatar użytkownika - jusia
jusia
Przeczytane:2020-07-11, Ocena: 4, Przeczytałam,

"Padłaś, powstań, popraw koronę i zasuwaj."

Wiktoria ucieka przed mężem tyranem do Niemiec, przez większość ich małżeństwa pełniła rolę kury domowej, niekończące się obowiazki, ciągłe niezadowolenie męża, wpędzanie w kompleksy, sprawiły, że kobieta straciła poczucie własnej wartości, czuje się traktowana przedmiotowo, jej pełna optymizmu i humoru osobowość skryła się pod skorupą wiecznego niezadowolenia. Kiedy Wiktorii wydaje się, że przegrała swoje życie i nic już ją ciekawego nie czeka, poznaje trzy fantastyczne kobiety, które znajdują się podobne sytuacji. Dziewczyny postanawiają zmienić sposób postrzegania siebie, zawalczyć o swoje marzenia, wyrwać się z marazmu w którym żyją, odzyskać swoją kobiecość oraz uniezależnienie się od partnerów. Oddają się w całości gotowaniu, przygotowywanym i serwowanym w nietypowy sposób...

Link do opinii

Chciałoby się rzec: genialna! Cóż, moi drodzy śmiało mogę powiedzieć, że jest to jedna z lepszych książek jakie przeczytałam. Tak na dobry i lepszy początek roku. :) Oby nam się...

 Viktoria po rozwodzie ucieka na niemiecką wieś. Chce zatracić się w depresji, ale przypadkowo poznaje trzy różne kobiety, które łączy jedno - są nieszczęśliwymi kurami domowymi. Razem wpadają na niecodzienny pomysł: będą gotować topless i kręcić filmy z kuchennych przygód! Kurze pióra opadają, a w stłamszonych gospodyniach budzi się kobiecość i seksualność.


"Rosół z kury domowej" to nieszablonowa słodko-gorzka powieść, która opowiada o procesie "ukurzania", czyli inaczej tresury żony/partnerki. Najlepiej i najtrafniej zobrazuje to poniższy fragment:
" Tresura żony jest bardzo podobna do tresury psa. Metodą kar i nagradzania należy wymusić posłuszeństwo i wyeliminować warczenie na pana oraz wszelkie przejawy dominacji. Doprowadzić do stanu, w którym żona bez mrugnięcia okiem będzie wykonywać polecenia typu "siad", "waruj" lub "biegaj na rozkaz". Po kilku miesiącach tresury powinna też na zawołanie przychodzić do nogi i pozostawać bez przewodnika w żądanej pozycji. Może się też czołgać.


Zaczyna się niewinnie, od codziennych czynności czyli prania, sprzątania, gotowania, czy pieczenia - dlatego trudno się tak od razu zorientować. W późniejszym etapie dochodzą inne, a kończy na tym, że kobieta potulnie wykonuje wszystko, nawet to, co tak naprawdę powinien wykonywać mężczyzna. Co więcej - paradoksalnie czuje się spełniona, bo uważa to za swoją powinność i absolutnie minimum niezbędne do "właściwego" prowadzenia domu. Zaślepiona sukcesywnie dąży do perfekcji, by zadowolić męża, który przestaje postrzegać ją jako atrakcyjną fizycznie, a tylko "kurę", której zadaniem głównym jest zaspokajanie jego potrzeb i zajmowanie się domem... Stop! Czasy kiedy kobieta była tylko cieniem własnego egoistycznego męża już dawno minęły.

W internecie trafiłam na wypowiedź jednego pana, którą pozwolę sobie zacytować: "...jako stary, doświadczony przedstawiciel płci pozornie silniejszej, polecam tę książkę wszystkim mężczyznom bez względu na wiek i doświadczenie. Jest to bowiem wspaniały poradnik jak postępować z kobietami. W wesołej formie przedstawia autorka wszelkie problemy dotyczące współżycia przedstawicieli dwóch płci i udziela rad obu stronom konfliktu.(...) zabawna, napisana dobrym językiem powieść realistyczna, słusznie wyśmiewająca egoizm i bufonadę "chłopów. Podkreślam na koniec, że kobietom może ona się podobać, lecz cenna jest dla mężczyzn, jako wiadro zimnej wody, by ostudzić ich zbyt wysokie mniemanie o sobie i wywołać refleksje na temat ich stosunku do kobiet."

Myślę, że wyżej zacytowana wypowiedź sprawi, iż nikt nie zarzuci mi solidarności jajników przy pisaniu recenzji. 
Jeśli jeszcze ktoś z Was nie sięgnął po książkę autorstwa Nataszy Sochy, to szybko musicie nadrobić ten fakt i zacząć lekturę.

Link do opinii

Kura domowa... kura domowa... no nie! Za Chiny ludowe mi to stwierdzenie nie odpowiada. Dlaczego kura domowa a nie pani domu? Fakt, ten drugi zwrot kojarzy się z gazetą, no ale jest o niebo lepszy niż kura domowa! No umówmy się! Która kobieta lubi być nazywana kurą domową? Nie, nie i jeszcze raz NIE. 

Ale Wiktorii to bynajmniej nie przeszkadzało... no dobra, na początku na pewno. Przecież chciała rozwijać się w swojej dziedzinie, jest po architekturze. Ale skoro życie tak się potoczyło, że "postawiło" ją w roli ... gospodyni, to nie miała już później z tym problemu. Tymon nigdy nie ukrywał, iż zależy mu na tym, aby żona została w domu. Wiktoria więc zrezygnowała ze swoich planów i marzeń. Jest idealną, perfekcyjną kurą domową. Nie tylko świetnie gotuje i dba o czystość. Ona potrafi rozróżniać garnki! A w nocy o północy, obudzona z głębokiego snu jest w stanie bezbłędnie opowiedzieć jakimi środkami można usunąć plamy! Kobieta haruje za dwóch, staje na głowie aby mąż był zadowolony i miał powody, by chwalić się nią. Tymonowi jednak to wszystko szybko się nudzi i pewnego dnia obwieszcza, że poznał Annę. 

Perfekcyjna pani domu musi pogodzić się z tym, iż kończy rozdział zatytułowany "żona". Nie ma innego wyjścia. Tymon nie zamierza zrezygnować z nowej kobiety. W celu odcięcia się od przeszłości, Wiktoria opuszcza kraj i udaje się do zamieszkałej w Niemczech ciotki Klary. Jest tam bardzo mile widziana. Łapie oddech i próbuje wrzucić na luz. Szybko poznaje inne kury domowe, które są w dużo gorszych sytuacjach niż ona. Kobiety zaprzyjaźniają się, ich więzy stają się coraz to silniejsze, jest wsparcie, dodawanie otuchy i wszystko to, co powinny dostać od mężczyzn, z którymi dzielą życie. Nieoczekiwanie w głowie Wiktorii pojawia się pewien pomysł mogący odmienić wszystko...

"Rosół z kury domowej" to pierwsze moje spotkanie z twórczością N. Sochy niestety nie udane. Według mnie ta książka to totalna klapa. Jest nudna i chwilami nie smaczna. Tylko patrzyłam, aby skończyć czym prędzej. Jak tak sobie myślę, to dochodzę do wniosku, że nic mi się nie podobało... Fabuła nijaka, styl też niezachwycający... 
Wiem, że jedna z moich dobrych koleżanek czytała "Macochę", Karolina ma podobny gust do do mojego, więc może jednak się skuszę i sprawdzę, czy tylko "Kura" była klapą czy może cała reszta też nie jest warta zachodu. 
Proszę pamiętać, że jest to tylko moja opinia. Nikt nie musi się do niej odnosić.

Link do opinii

optymistyczna, babska literatura. idalna na chłodną aurę, kocyk i herbatę z sokiem malinowym

Link do opinii
Inne książki autora
(Nie)piękność. Ile jest warta Twoja uroda?
Natasza Socha0
Okładka ksiązki - (Nie)piękność. Ile jest warta Twoja uroda?

Nasturcja ma dwadzieścia osiem lat i piękne imię, choć sama czuje się kwintesencją brzydoty. W czasach, gdy uroda determinuje wszystko, Nasturcja coraz...

Zbuki, czyli jak bardzo boli nas cudzy sukces
Natasza Socha0
Okładka ksiązki - Zbuki, czyli jak bardzo boli nas cudzy sukces

Na zewnątrz wszystko wygląda doskonale. Idealna skorupka, idealny kształt.Dopiero kiedy rozbijemy jajko, wiemy co tak naprawdę jest w środku. Czasemapetyczne...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Reklamy