Roman Maciejewski (1910-1998) - kompozytor i pianista. Studiował w Berlinie, Poznaniu i Warszawie. Jego nauczycielami byli Kazimierz Sikorski, Karol Szymanowski i Nadia Boulanger. Od lat trzydziestych mieszkał za granicą - we Francji (1934-1937), w Wielkiej Brytanii (1938), w Szwecji (1939-1951), w USA (1951-1977) i ponownie w Szwecji (1977-1998). W okresie międzywojennym występował jako pianista, w Wielkiej Brytanii jako kompozytor i pianista pracował dla sławnego baletu Kurta Joosa, w Szwecji przez wiele lat tworzył muzykę do przedstawień teatralnych Ingmara Bergmana, podczas pobytu w USA pracował jako organista, kierownik i dyrygent założonego przez siebie chóru ("The Roman Choir").
Maciejewski tworzył różnorodne kompozycje (początkowo zbliżone do estetyki Karola Szymanowskiego, później nawiązujące do dawnych i współczesnych kierunków) - utwory fortepianowe, orkiestrowe i kameralne, chóralne i transkrypcje klasyki na dwa fortepiany. Dziełem życia jest monumentalne Requiem na solistów, chór mieszany i orkiestrę symfoniczną (1959), wykonane po raz pierwszy w 1960 roku podczas Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Współczesnej "Warszawska Jesień".
Książka Marka Sołtysika to opowieść o życiu Romana Maciejewskiego, a raczej o dwóch życiach. Pierwsze - w młodości, gdy jako pianista i dusza towarzystwa brylował w salonach. Wskutek choroby był o krok od śmierci. Drugie życie - po fizycznym wstrząsie - ascetyczne, nie dla kariery, ale dla twórczości, zostało nakierowane na rozwój duchowy, podbudowane dystansem do "targowiska próżności". Kompozytor zbliżył się do natury i skierował ku kulturze Dalekiego Wschodu. Medytował, uprawiał jogę.
Książkę uzupełniają czarno-białe i kolorowe ilustracje, kalendarium życia i twórczości Romana Maciejewskiego, spis kompozycji oraz indeks osób.
Marek Sołtysik (ur. 1950) - poeta, powieściopisarz, scenarzysta, malarz i krytyk sztuki, także redaktor, korektor, recenzent, dziennikarz i reporter, w latach 1975-1979 asystent krakowskiej ASP, obecnie prowadzi warsztaty prozatorskie w Studium Literacko Artystycznym UJ.
FRAGMENT
Ich berlińskie mieszkanie. Roman ma niecałe cztery lata i odkąd pojawił się na świecie, słyszy przed snem muzykę. Niby tylko mazurki, a jaka siła inwencji! Delikatne, ale zbudowane precyzyjnie; nie drgną pod barbarzyńskim naporem. Przejrzystość i głębia. Czy to jest do pogodzenia? Bywa. W prawdziwej, wielkiej sztuce. Chłopczyk zasypia. Dorośnie i wyjdzie z domu, ale te mazurki. No tak! On już nigdy nie uchroni się od myśli, że świat powinien być doskonały. Że z dialogu głosów o tak bardzo odmiennych barwach musi wynikać harmonia, jak w tych mazurkach Chopina. Piękno jako objęcie w miłosnym uścisku dwu krańcowo różnych temperamentów. Tych, powiedzmy, dwoje nie doszłoby do zgody, gdyby nie Ten, który je przygarnia, dając znak, że przecież oni zostali dla siebie stworzeni. Dla piękna i dobra. Roman był przekonany o takim wyniku zmagań i do końca życia nie przestawał się dziwić, że może być - a najczęściej jest - inaczej niż w mazurkach Chopina, które matka grała w przyległym, lekko oświetlonym pokoju. Chłopczyk patrzył na to jaśniejsze miejsce, na fragment klawiatury i przebiegające, a raczej fruwające nad nią jak ptaki, dłonie matki. Skoro ona tak gra, to znaczy, że to jest prawda. Bo kto mu miał powiedzieć, że sztuka nie jest zwierciadłem rzeczywistości? Że jest czymś więcej: dążeniem do ideału, do tej abstrakcji, z której rodzi się piękno. Chłopczyk wziął za rzeczywistość fantazje geniuszy. Cóż, oni także stąpali po błocie.
*
Roman jest stary i od kilku lat coraz gorzej widzi. Zaufał słońcu; w Kalifornii, gdzie przeżył wiek męski, całymi dniami patrzył w słońce. A słońce, co? Wypalało człowiekowi źrenice. Wybrał się przecież z przyjaciółką do kina tu, w Göteborgu, gdzie dochodzi swych lat. Jego dobry znajomy, Ingmar Bergman, zrobił kilka lat temu rewelacyjny film Szepty i krzyki. Tyle się o tym obrazie mówiło - aż za dużo jak na to, żeby Roman miał się wybrać. Nie znosił tłoku, instynkt stadny uważał za niegodny człowieka. Teraz nie może odżałować, że wtedy, kiedy jeszcze jakoś tam widział. Nie zawsze ma się rację. Teraz, w kinie, uszczypnął się w policzek, to za mało, poprosił Elsie, żeby go kopnęła w kostkę, a kiedy usłyszał: - No, wiesz, czego ty ode mnie wymagasz? - przekonał się, że to nie sen. Że choć widzi na ekranie tylko przesuwające się plamy barwne, słyszy muzykę Chopina! Szwedzki reżyser wprowadził do dzieła swojego życia właśnie Chopina. Tłem muzycznym tego mądrego, głębokiego filmu o ludzkich namiętnościach, o miłości i walce dobra ze złem, jest Mazurek a-moll, opus 17, nr 4 Fryderyka Chopina. Potem - ale to już przez chwilę - Sarabanda przepotężnego Bacha. Teraz dopiero sobie przypomniał, jak to Bergman siedział na swojej wyspie, obmyślał ten film - własne przeżycia transponował, jak zwykle, na celuloid, ale tak, żeby każdy widz odnalazł odblask swojego świata. Rozmawiali wtedy przez telefon. Bergman zwierzył się Romanowi z zamysłu, naszkicował fabułę; Roman wówczas powiedział mu coś tak istotnego o międzyludzkich relacjach, że aż sam się dziwił, skąd on to może wiedzieć. ale wszystko w swoim czasie. Zaczynamy od końca, czemu nie, w ten sposób zakreśla się koło. I muzyka Chopina w nim pozostanie. Tak jak mazurki Chopina, które grała matka Romana, zamkną się w Szeptach i krzykach. Oczywiście ten utwór grali także najwięksi wirtuozi, ale. W tym momencie narracji Roman Maciejewski jest niedowidzącym kinomanem. Żeby znów czego nie przegapić!
(...)
Informacje dodatkowe o Roman Maciejewski. Dwa życia jednego artysty:
Wydawnictwo: PIW
Data wydania: 2013-04-25
Kategoria: Biografie, wspomnienia, listy
ISBN:
978-83-06-03347-2
Liczba stron: 256
Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Chcę przeczytać,