Groza nadeszła w styczniu - przy pełni księżyca... Pierwszy poznał ją kolejarz, uwięziony w zaspach. Jej kły rozdarły mu gardło. Miesiąc później kobieta w przytulnej sypialni powitała ją krzykiem. Za każdym razem, gdy nadchodzi pełnia, małe miasteczko Tarker Mills nawiedza groza. Nikt nie wie, kto będzie następny. Ale jedno jest pewne. Gdy na niebie płonie krągła tarcza księżyca, Tarker Mills ogarnia paraliżujący strach. Bo wiatr niesie ze sobą warkot, w którym słychać coś jakby ludzkie słowa. A wokół widać ślady potwora....
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2010-12-01
Kategoria: Horror
ISBN:
Liczba stron: 128
Tytuł oryginału: Cycle of the Werewolf
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Braiter Paulina
Jednym z punktów mojego życiowego planu jest przeczytanie wszystkich książek niekwestionowanego Mistrza Grozy, Stephena Kinga. Niektóre z nich to ogromne tomiszcza liczące prawie tysiąc stron (albo ponad), jednak znajdą się również krótkie opowiadania napisane pod wpływem chwili lub - jak w przypadku "Roku Wilkołaka" - jako urozmaicenie kalendarza. Przy każdym miesiącu miało się pojawić kilka zdań, lecz ostatecznie powieść nieco się rozrosła (prawie do 130 stron) i wydano ją jako pełnoprawne opowiadanie.
Sama historia kręci się wokół mieszkańców miasteczka Tarker's Mills, których pewnej styczniowej, zimowej nocy nawiedza niebezpieczna, krwiożercza bestia. Tak rozpoczyna się Rok Wilkołaka, który podczas każdej, comiesięcznej pełni atakuje niczego niespodziewających się mieszkańców, powoli zbierając żniwo.
Czy w Tarker's Mills wreszcie zapanuje upragniony spokój? Skąd się wzięła bestia? Dlaczego zabija ludzi? I co najważniejsze: czym albo kim jest?
Nie zamierzam zdradzić nic więcej, ponieważ książka jest krótka, a im więcej napiszę, tym mniejsze zaskoczenie was czeka. :)
"Rok Wilkołaka" to intrygujące, momentami przerażające i dość brutalne opowiadanie, które spokojnie można przeczytać w jeden wieczór. Stephen King wprowadza czytelnika w specyficzny klimat zamkniętego miasteczka, obrazowo ukazując niebezpieczeństwo czyhające na każdym kroku. Z początku rozdziały są dość krótkie, mające raczej pobudzić wyobraźnię i urozmaicić czas. Dopiero gdzieś od środka pojawia się szczególny zwrot, a opowieść nieco zmienia kierunek. I dobrze, ponieważ od tamtej chwili czytelnikowi nagminnie towarzyszy wyjątkowy dreszczyk pojawiający się zawsze podczas czytania historii napisanych piórem Kinga.
Sam pomył opowiadania był dość ciekawy. Rozumiem, że w czasach, kiedy powstało to opowiadanie (1983 rok), skala straszności z pewnością mogła wyskoczyć poza maksymalny punkt, jednak w 2023 roku, gdy ludzie są bardziej odporni, "Rok Wilkołaka" traktowałabym raczej jako gratkę dla fanów autora niż horror spędzający sen z powiek. Historia nie jest nadzwyczajna i niepowtarzalna, ale przyjemna.
Co do bohaterów, to zostali wykreowani po mistrzowsku. W ogóle uwielbiam sposób, w jaki Stephen King wymyśla własne postacie i wpuszcza w nich życie. Są realistyczne ponad miarę, a przy tym idealnie dopasowane do swoich ról.
Zanim zakończę, chciałabym jeszcze wspomnieć o przepięknym wydaniu przez wydawnictwo Prószyński i S-ka. Dawno nie widziałam tak dopieszczonej, tak przepięknej książki, w którą włożono naprawdę sporo pracy. Każdy rozdział urozmaicały czarno-białe oraz kolorowe ilustracje Berniego Wrighstona, które zdecydowanie wpływały na wyobraźnię.
Czy polecam? Tak. Historia jest ciekawa, posiada wspaniały klimat amerykańskiego miasteczka, które dopadło zło w krwiożerczej postaci, oraz zaskakuje bardzo dynamicznym zakończeniem. Należy jednak pamiętać, że "Rok Wilkołaka" to tylko opowiadanie, tzn. nie ma rozbudowanych wątków pobocznych, nie wgłębia się również w psychologię postaci. Książka ma umilać czas, wywoływać niepokój i intrygować do tego stopnia, że odłoży się ją dopiero po przeczytaniu ostatniego zdania.
Krótka opowieść byla planowana początkowo jako uzrozmaicenie do kalendarza, ale nieco się rozrosła... Była trochę straszna, ale bez wielkiej zagadki i w sumie niezbyt skomplikowana. Taka relacja... wilkołak był, zżerał ludzi, a potem go zalatwili...
Historia nader tandetna, ale dobrnęłam do końca ze względu na szacunek do autora- który jest de facto jednym z moich faworytów. Pomijając całą fabułę (niezbyt prawdopodobną, za co autor przeprasza) warto przyjrzeć się książce ze względu na ciekawe rozmieszczenie historii w czasie. Ponadto ilustracje są fantastyczne. Polecam jako coś niewymagającego.
Z przykrością (jako że jestem wielką i wierną fanką króla) stwierdzam iż zupełnie nie rozumiem powodu popełnienia tej książki przez Kinga . Miało by to sens gdyby '' Rok wilkołaka '' został napisany przed '' Miasteczkiem Salem ''Ale z tego co widzę po datach, '' Miasteczko Salem ''miało swoje pierwsze wydanie w roku 1975, a '' Rok wilkołaka '' dopiero w 1983 ? Chyba że autor napisał najpierw Rok.., wrzucił do szuflady, czy gdzie tam trzyma swoje rękopisy, a potem napisał Miasteczko..wydał je, a następnie przypomniał sobie że ma jeszcze tę pierwszą książkę i też ją wydał . Tylko wtedy ma to jakiś sens, ponieważ, '' Rok wilkołaka '' to doskonałe preludium do czegoś większego, dużo lepszego, właśnie do '' Miasteczka Salem '' . Obie powieści są bardzo analogiczne . Tylko jedna jest, jak już napisałam, preludium, a druga pełnokrwistą rozwiniętą historią z doskonale nakreślonymi postaciami i świetnie opowiedzianą historią . Nie bardzo wiem jak ocenić tę pozycję, a co jeśli King w przypadku '' Roku wilkołaka '', chciał spróbować minimalizmu i stwierdził że doskonale potrafi na 144 stronach opowiedzieć analogiczną historię jak na stronach 500 ? I w jednej i w drugiej pozycji mamy '' zło '' które budzi się w nocy , w jednej i drugiej książce jedynymi '' niedoszłymi ofiarami '' są mali chłopcy, których nikt tak naprawdę nie słucha. Oczywiście analogii jest zdecydowanie więcej, ale to już sobie sami poszukajcie. Ja tym razem dam mistrzowi pięć gwiazdek , bo książka zła nie jest, jest tylko...hmmmm...mocno skondensowana, jak kostka rosołowa.
Ostatnio coś często czytam chude książki. Nie było to zamierzone działanie. Po prostu jakoś takie książki trafiają mi się. ;)
"Rok wilkołaka" to książka w nieco innej formie. Bowiem fabuła rozgrywa się w ciągu roku. Rozpoczyna się w styczniu, kończy w grudniu. Przypomina nieco kalendarz. Nieco.
Książka jest niewielka, bo ta historia nie potrzebuje wielu stron. Ba, gdyby dodał coś więcej, pewnie książeczka stałaby się zbyt rozwlekła. A tak, historia była krótka, a zarazem ciekawa i treściwa.
Głównym bohaterem jest tytułowy wilkołak. Bestia atakująca raz w miesiącu, w trakcie pełni. Pełnia za to pojawia się w różne dni, niekoniecznie w takie, które powinna wypaść. Autor wyjaśnił na końcu, iż celowo czasem dni pełni dawał w dni, które coś oznaczają, są jakimś symbolem, dla wielu ludzi są czymś ważnym.
Tytułowa bestia jest istotą budzącą przerażenie wśród małego miasteczka. Morduje instynktownie, nie patrząc na pochodzenie ofiary. Zresztą wilkołak, choć człowiek, w chwili stawania się bestią nie myśli jak istota ludzka (chyba).
Większość bohaterów jest stereotypowa, myśli stereotypowa. Wydaje mi się również, że jest głupiutka. Poza pewnym chłopcem i jego wujkiem. Zresztą większość bohaterów nie jest ważna. Tych ważnych zaś nie poznajemy na tyle dobrze, by ich polubić bądź znienawidzić.
Spodobał mi się pomysł na książka i forma, w jakiej cała historia została podana. Było nieco nietypowo, nieco przewidywalne i nieco zaskakująco. Lecz równocześnie była też schematyczna i praktycznie każdy rozdział został napisany w takim samym stylu, przez co szybko można się przekonać, co się za chwilę wydarzy. Więc to był dość duży minus książeczki. Choć to horror, historia nie wzbudziła mojego strachu. Ba, przyznam się nawet, iż czytałam ją w nocami i bez problemu później zasypiałam. Uważam to za mały minus, gdyż jestem osobą z natury lękliwą i raczej po horrorach śnią mi się koszmary.
Zastanawiam się jak bestia stała się bestią. Co prawda pojawiło się niewielkie wyjaśnienie, aczkolwiek nie było ono dla mnie zbyt zadowalające.
Przyznam, iż sięgnęłam po książkę też ze względu na wilkołaka. Ostatnio widzi się w telewizji oraz w lekturach przerażających bohaterów w milusiej formie. Mamy wampirów, które nie są straszne i bardziej jest nam ich szkoda niż się ich boimy. Mamy wilkołaki, które mogliby być naszymi kumplami. A gdzieś zanikły potwory, bestie, które po prostu zabijają, a nie się zakochują czy normalnie żyją. Pragnęłam poczuć lęk przed głodnym, żądnym krwi wilkołakiem. Stachu przed bestią nie poczułam, lecz równocześnie też go nie polubiłam. Tak po prawdzie był mi obojętny. Podobnie jak ofiary i reszta mieszkańców.
Zakończenie mnie nie zaskoczyło. Spodziewałam się czegoś takiego. Równocześnie też takie zakończenie mnie zadowoliło.
Ogólnie książeczkę polecam, lecz bardziej dla fanów S.Kinga niż dla kogoś, kto po raz pierwszy sięga po tego autora. Fani poznają coś z dorobku świetnego pisarza, coś, co nie jest tak świetne jak wiele innych jego powieści, lecz jest po prostu niezłe. Dlatego też ktoś, kto nie znałby innej twórczości autora mógłby się zrazić, sięgając po tą pozycję jako swoją pierwszą książkę napisaną przez S. Kinga.
Pewnego pogodnego, jesiennego dnia małe amerykańskie miasteczko Chester's Mill zostaje nagle i niewytłumaczalnie odcięte od świata. Otacza je niewidoczne...
Wentworth w stanie Ohio - typowe amerykańskie miasteczko, w którym wszyscy się znają, a każdy nowy dzień nie różni się od poprzedniego. Do...
Przeczytane:2023-10-01,
Konstrukcja książki mi się podobała, chociaż sam King w posłowiu przyznaje się, że umyślnie popełnił błąd co do faz księżyca. To tyle z rzeczy dobrych... "Rok wilkołaka" to nudy na pudy. Oklepana historyjka, nie angażuje, niczym się nie wyróżnia, nie straszy. Do przeczytania/przemęczenia na raz i do zapomnienia. Nie polecam nawet fanom mistrza grozy, ewidentnie miał zły dzień, kiedy to pisał.