Zamknij oczy. Nie ma tutaj nic, co można zobaczyć.
Była dla niego wszystkim. Myślał nawet, że się w niej zakochał. Dziewczyna z listów, jego Ryen. Obiecali sobie, że nigdy się nie spotkają i nie będą siebie szukać w mediach społecznościowych. Żadnych zdjęć, żadnych spotkań. Tylko listy i oni.
Jednak Misha spotkał ją zupełnie przypadkiem, na imprezie zorganizowanej po to, żeby zebrać fundusze na trasę jego nowo powstałej kapeli. Była tam jego Ryen. I Misha zrozumiał, że dziewczyna z listów go okłamała. Nie była wcale taka, jak to sobie wyobrażał. Była… gorąca. Postanowił, że nie zdradzi jej, kim jest. Jeszcze nie teraz.
I wydarzyła się tragedia. Tragedia, do której być może by nie doszło… gdyby tamtego wieczoru Ryen nie zawróciła mu w głowie. Teraz Misha już nie chce jej znać. Jedyne, czego chce, to ją znienawidzić i zapomnieć, że kiedyś była jego.
Ryen nie wie, czemu Misha nie odpisuje. Za to do jej poukładanego życia wkracza chłopak, który wyraźnie ma zamiar je zniszczyć. Tylko czemu Ryen nie potrafi przestać o nim myśleć?
Wydawnictwo: NieZwykłe
Data wydania: 2019-06-12
Kategoria: Romans
ISBN:
Liczba stron: 396
Tytuł oryginału: Punk 57
Język oryginału: Angielski
Tłumaczenie: Maciej Olbryś
Po raz pierwszy z Penelope Douglas spotkałam się przy okazji premiery „Birthday girl”. Byłam wtedy trochę na bakier z literaturą kobiecą. Przez powielające się schematy, przesadne emanowanie cielesnością i coraz bardziej infantylne bohaterki zniechęciłam się do sięgania po tego typu literaturę. Na szczęście z odsieczą przybyła mi wtedy „Birthday girl”, która zupełnie niespodziewanie przywróciła mi wiarę w literaturę kobiecą. Z tego też powodu, kiedy dowiedziałam się o premierze najnowszej powieści Douglas wiedziałam, że muszę ją koniecznie przeczytać.
„Nigdy się nie zmieniaj. Świat jest ogromny, ale kiedy opuścimy te nasze małe miasteczka, odnajdziemy swoje miejsce i ludzi takich jak my. Nie rozpoznają nas, jeśli nie będziemy sobą.”
Twórczość Penelope Douglas ma w sobie zdecydowanie to coś. Świetny język, wartka akcja, wspaniale wykreowane postaci oraz niesamowita chemia łącząca głównych bohaterów sprawia, że od jej książek nie sposób się oderwać. Nawet jeśli czasem fabuła wydaję się odrobinę odrealniona, a bohaterowie swoim zachowaniem doprowadzają czytelnika do szewskiej pasji… czego idealnym przykładem jest „Punk 57”. Ta książka od samego początku wzbudzała we mnie ogrom emocji, nie tylko tych pozytywnych, a wszystko za sprawą bohaterów. Ponieważ o ile Mishę polubiłam od razu to Ryan swoim zachowaniem zdecydowanie testowała moją cierpliwość. Była przykładem typowej cheerleaderki z amerykańskich filmów, czyli dziewczyny pięknej, lecz bez głębi, wywyższającej się, poniżającej innych i przekonanej o własnej wspaniałości. Na szczęście dość szybko okazało się, że Ryan jest całkiem inną osobą, a swoje prawdziwe „ja” ukrywa pod maską pogardy dla świata w obawie, że rówieśnicy jej nie zaakceptują. Douglas w ten sposób poprzez zachowanie głównej bohaterki ukazała szkolne realia, w których dominuje ułuda oraz pozerstwo, a także głęboko skrywana potrzeba akceptacji, dręcząca każdego z nas. Mam wrażenie, że autorka przedstawiając tą historię w ten, a nie inny sposób, chciała skłonić czytelnika do refleksji, nad tym czy na pewno warto za wszelką cenę zabiegać o akceptację innych, jeśli jednocześnie nie możemy być sobą.
Wracając jednak do samych bohaterów to muszę przyznać, że mimo irytującego zachowania Ryan na początku to w ogólnym rozrachunku bardzo polubiłam oboje. Dawno nie spotkałam się z tak wyrazistymi postaciami, które doskonale balansowały między mrokiem, a światłem. Niestety nie mogę tego samego powiedzieć o bohaterach drugoplanowych, ponieważ mam wrażenie, że autorka potraktowała ich po macoszemu, przez co niewiele jest o nich wiadomo. Nie przeszkodziło mi to jednak w przypadku Lyli, do której zapałam niechęcią od samego początku.
Penelope Douglas fenomen swoich książek zawdzięcza nie tylko temu, że porusza ważne tematy w lekki i przyjemny sposób, lecz przede wszystkim niesamowitej chemii łączącej głównych bohaterów. Każda jej powieść aż iskrzy od emocji i skrywanego (lub nie) pożądania. Nawet w przypadku tak pokręconej relacji jak hate\love, co miało miejsce tutaj.
„Czy Ty też to zauważyłeś? Że wszyscy chcemy przejść przez życie tak szybko i tak łatwo, jak to tylko możliwe? Że chociaż dobrze wiemy, że nie ma nagrody bez ryzyka, boimy się je podjąć?”
Reasumując, Penelope Douglas stworzyła naprawdę niesamowitą książkę, od której nie sposób się oderwać. Świetna historia, wyraziści i dobrze wykreowani bohaterowie oraz wartka akcja okazały się przepisem na sukces. Dlatego jeśli szukacie powieści, która zabierze Was w niesamowitą, choć odrobinę odrealnioną, lecz pełną emocji podróż, gdzie nic nie jest pewne to „Punk 57” jest książką właśnie dla Was. To naprawdę świetna historia, od której ciężko jest się oderwać.
Aleksandra
Wszystkie cytaty pochodzą z książki „Punk 57” autorstwa Penelope Douglas.
Więcej na :
Ogłaszam wszem i wobec, że pani Penelope zostaje moją faworytką książek z kategorii romansu. To jest nasze kolejne spotkanie i po raz kolejny autorka sprawiła, że nie mogę się doczekać kolejnych książek. Mimo, że romans (w sumie jak i inne rodzaje literatury) jest wyobracany na lewo i prawo, u pani Douglas, każda historia jest inna.
Bohaterów można określić jako znających się od podszewki. Przeszło 7 lat piszą do siebie listy – wstępnie miał być to tylko projekt na chwilę, a okazał się na dłużej. Oboje obnażają się przed sobą na wysokim poziomie, ale obietnica, by nigdy się nie spotykać, pokrzyżuje plany, gdy Misha spotka swoją „wybrankę”. I kiedy jednak na jednej z imprez promujących zespół chłopaka, zauważa ją i sprawdza, że ona to ONA wszystko się zmienia.
I tutaj pozwalamy się porwać historii młodych ludzi, która dojrzale została przedstawiona. To bardzo ważne, bo część czytelników na pewno uzna, że jak to jest opowieść o nastolatkach to na pewno jakaś przesłodzona miłość. A to wcale nie tak! Listy w dobie dzisiejszej techniki są niemalże czymś zupełnie nadprzyrodzonym – a ten właśnie motyw pozwala rozkochać się w całej fabule. Autorka nie tylko świetnie pisze, lekko i bez zbędnych, długaśnych opisów. Przede wszystkim porusza ważne tematy – porzucenia, młodzieżowej przemocy, a także akceptacji tego jakim się jest. To ogromnie ważne, że niby w lekkiej lekturze znajdujemy takie odnośniki! Moje serducho po raz kolejny zostało poddane palecie emocji, która nie wiadomo kiedy wybuchała łzami, albo ściśniętym z żalu sercem. Czytałam stronę za stroną, by przekonać się czy naprawdę Misha urwał kontakt z Ryen i czy naprawdę nie chciał jej więcej znać, bo przecież tak nie mogło być! Całość podzielona jest na rozdziały, gdzie narratorami są Misha i Ryen. Doskonały zabieg – uwielbiam takie rozwiązania, zawsze możemy niemal namacalnie poczuć to co nasz bohater. Inne persony występujące w książce, nawet jeśli drugoplanowe, również są różnobarwne, niemalże do tego stopnia, ze na myśl przychodzą nam osoby, które znamy na żywo. Autorka nie pozwalała nam ani na chwilę spocząć od uczuciowego rollercoastera. Nie umiałam się oderwać, mimo że obowiązki krzyczały do mnie z daleka. To było nie ważne! Ważne było jak potoczą się losy naszych bohaterów!
Wisienką na torcie są dwie rzeczy – playlista do owej pozycji i teksty piosenek Mishy. To bardzo dobra książka nie tylko dla dorosłych czytelników – myślę, że jest doskonała, właśnie dla młodzieży, która (nie od dzisiaj wiadomo) jest ogromnie bezwzględna, tylko po to, by poczuć się lepszym. Polecam, polecam i jeszcze raz polecam! Nie można przejść obok tej książki obojętnie! Nie zastanawiajcie się – CZYTAJCIE ♥
Było to moje pierwsze zetknięcie z twórczością Penelope Douglas i ta książka sprawiła , że postnowiłam częściej sięgać po jej dzieła . Przyznam , że z początku myślałam , że Ryen jest poprostu pustą laską , która jest fałszywa i wykorzystuje ludzi , do osiągnięcia swoich celów , a następnie ich porzuca , ponieważ nie są jej już potrzebni . Motyw takiej typowej wrednej dziewczyny , jednak przyjemnie się zaskoczyłam . W głębi duszy czuła się samotna i starała się poprostu zdobyć ,, przyjaciół " i popularność nie zważając na konsekwencje i koszty . Dodatkowo , okłamywała Mishe , opisując w listach do niego osobe , którą chciałaby być , a nie którą jest co nie było do końca szczere z jej strony . Nie okłamywała tylko jego ,ale również siebie co zawsze źle się kończy . Jednak zauważa błędy , które popełniła i stara sie zmienić .
Książki tej autorki biorę w ciemno i tym razem także tak było. Jest to delikatniejsza powieść niż inne które do tej pory czytałam. Pojawiają się oczywiście sceny seksu ale nie jest on aż tak mocny jak w innych książkach. Historia zachwyciła mnie od samego początku ale też bardzo smuciła. Czułam ból bohaterki przez całą lekture. Autorka poruszyła tutaj problem który dotyczy wielu młodych osób ale tak naprawdę nikt sobie z tego nie zdaje sprawy. W dzisiejszych czasach gdy wszystko publikowane jest w internecie i każdy ma do tego dostęp trudno jest żyć osoba które są wyśmiewane albo w jakiś sposób poniżane. Wiele młodych ludzi cierpi przez to że są inni lub porostu nie spełniają czyiś wymagań. Nie można być sobą bo gdy komuś to nie odpowiada zrobi piekło z życia tej osoby. Jest to przykre ale jest to teraz powszechnym problemem w szkołach.
Świetna książka. Trochę bałam się o Ryen, że okaze się zepsutą laską, jednak na szczescie to była jej tylko tarcza ochronna. Od malego była ignorowana, wysmiewana, wiec postanowiła ze to koniec i teraz ona bedzie popularną dziewczyną w szkole. Tak została wredną cheerliederką, która może wszystko. Jednak w głębi duszy jest samotna , jedynie listy pisane do Mishy dają jej radość bo może być sobą. Mają jednak zasadę że tylko piszą do siebie, nie odwiedza się ani nie będą szukać na portalach społecznościowych. Wszystko się kończy po tragedii jaka dotknęła Mishe, zginęła jego siostra. Nie pisze więcej listów do Ryan. Ma plan, żeby się zemścić i nienawidzieć Ryan, bo wie że go okłamała , wini ją że nie odebrał telefonu od siostry bo robił z Ryan zdjęcie, chociaż ona nie wiedziała kim jest. Dociera do jej szkoły i obraża ją. Jest zły że Ryan w listach jest świetną dziewczyną A w szkole jest wredna dla innych i pustą. Przez wiele dni kłócą się i dochodzi do różnych konfrontacji lecz obydwoje czują jakieś przyciąganie. Ryen ciągle o nim myśli, pomimo tego że ja obraża na każdym kroku. Jednak nadchodzi dzień kiedy zwierza mu się, że nie jest taka na prawdę. Mówi dlaczego taka się stała i opowiada o jedynym przyjacielu jakiego ma Mishy. Dalej nie wie że Mishato Masen, chłopak który ją pociąga A zarazem upokarza. Kiedy prawda wychodzi na jaw, Ryen czuje się zdradzona, nie chce więcej widzieć Mishy, również jej popularność się kończy i jej niby przyjaciele traktują ją jak śmiecia. Życie jej się poprzewracało ale Misha nie rezygnuje i tłumaczy dziewczynie, dlaczego taki był. Teraz Ryen ma prawdziwych przyjaciół, chłopaka o którym cały czas marzyła i w jej rodzinie się wkoncu układa.
"Wiesz, świat nie zawsze jest wyłącznie tym, co masz tuż przed sobą? Jest też nad Tobą i pod Twoim stopami. Jest wszędzie. Każde światło w każdym oknie, które widzę z dachu, ma własną historię. Czasami potrzebujemy tylko spojrzeć na wszystko z nieco innej perspektywy." Ach co to była za książka! Niesamowita! Znajdziemy tutaj wiele różnych emocji. Wiele sytuacji, które wywołają w nas radość, ale i ogromny smutek. Ta książka to kopania bardzo ciekawych mądrych przemyśleń. A fakt, że historię możemy poznać z dwóch różnych perspektyw (tj. ze strony Ryen i Mishy) dodaje powieści ogromnego uroku i pozwala nam razem z bohaterami przeżywać wszelkie wzloty i upadki. Na początku Ryen i Misha byli dla mnie parą dość denerwujących nastolatków, lecz im dalej czytałam tym bardziej mogłam ich zrozumieć. A mają do pokazania wiele. Co za tym idzie, bardzo ich polubiłam.
Wiecie tak sobie myślę, że historia tutaj opisana może dotyczyć niejednego z nas. Przecież w każdej szkole, pracy, czy gdziekolwiek indziej znajdzie się grupa, która uprzykrza innym życie. Trzeba tylko mieć dużo siły i mądrości, aby sobie poradzić. A najważniejsze w tym wszystkim jest to, aby mieć przy sobie nie milion "cudownych" znajomych, a jednego prawdziwego przyjaciela. To działa cuda. "Punk 57" to fenomenalna książka, która nie dość, że mnie bawiła, zaskoczyła, smuciła, to jeszcze sprawiła, że w kilku momentach się popłakałam. Jestem nią absolutnie oczarowana. To powieść, którą czyta się jednym tchem i nie jest się w stanie od niej oderwać. Takie tytuły właśnie uwielbiam! Tej autorki czytałam jeszcze "Birthday Girl", która była równie świetna. Jeśli wszystkie książki Pani Douglas są tak dobre, to mogę mieć kolejnego ulubionego pisarza. Dodam jedzenie, że autorka nie raz was zaskoczy, rozpali do czerwoności i wzbudzi ogromne emocje.
I tak na koniec. Są w życiu chwile, wydarzenia, które zmuszają nas do podjęcia różnych decyzji. Najważniejsze jest aby się nigdy nie zmieniać, być sobą. Bo nie ważne jak bardzo zmienisz się dla tych "ważnych" osób, w swoich oczach stracimy wiele. A to zawsze boli.
"Nie jesteś sam. Będzie lepiej. Jesteś ważny. Nikt nie może cię zastąpić. Nie poddawaj się." Z czystym sercem polecam książkę. To tytuł, który zdecydowanie warto przeczytać. <3
„Punk 57” to książka, która poruszy Was do głębi. Będziecie o niej myśleć jeszcze długo po skończonej lekturze. Książka wielowymiarowa, uzależniająca, hipnotyzująca. Penelope Douglas nietuzinkowo pisze o miłości, przyjaźni i hejcie.
Misha i Ryen to korespondencyjni przyjaciele. Piszą do siebie listy od siedmiu lat. Dowiedzieli się o sobie wszystkiego, darzą się wielką przyjaźnią i zaufaniem. Jednak nigdy nie spotkali się na żywo. Obiecali sobie, że ich nietypowy związek zostanie taki, jaki jest. Nikt, nigdy nie będzie chciał się domagać spotkania lub rozmowy telefonicznej. Wszystko się jednak zmienia, kiedy Misha spotyka Ryen na imprezie swojego zespołu. Dziewczyna nie jest taka, jaką wyobrażał ją sobie Misha. Pewna siebie, zadziorna, irytująca… pusta. Nim jednak Misha zdoła ją poznać i przyznać się, kim jest, rozdziela ich rodzinna tragedia chłopaka. Po kilku tygodniach tych dwoje spotyka się w szkole, do której uczęszcza Ryen. Kiedy chłopak obserwuje ją zdaje sobie sprawę, że dziewczyna, którą ma przed oczami jest zupełnie inna od przyjaciółki, z którą pisze listy. Po pewnym czasie Misha odkrywa, że Ryen jedynie gra pewną siebie a jej życie to jedynie pozory. Chłopak zrobi wszystko, aby dziewczyna pokazała swoje prawdziwe oblicze, nawet, jeśli oboje przy tym ucierpią. Po drodze jednak będzie musiał stawić czoło swoim demonom z przeszłości i cały czas będzie zmuszony ukrywać swoją prawdziwą tożsamość. Czy dwoje ludzi, który żyją z kłamstwami zdoła się dogadać? I co się stanie, kiedy w końcu oboje zdejmą swoje maski i pokażą, kim naprawdę są?
Penelope Douglas swoim lekkim piórem potrafiła napisać bolesną prawdę o hejcie, ukrywaniu siebie, walce o popularność, przyjaźń, akceptację i miłość. „Punk 57” obdziera z fałszu i pokazuje, że warto być sobą. Piękna i dotkliwa lektura. Bohaterowie prawdziwi do bólu i fascynujący. Książka wciąga i uzależnia czytelnika od pierwszych stron. Lektura, w której znajdziecie humor, pożądanie, cierpienie i nadzieję. Polecam wszystkim, bez wyjątku!
Więcej recenzji na www.facebook.com/LiteraturaZmyslow
Tiernan de Haas dorastała w przepychu oraz luksusie jako jedyna córka znanego producenta filmowego i jego żony. Miała wszystko z wyjątkiem miłości. Lepiej...
Kiedy przeczytałam opis tej książki, który swoją drogą niezbyt wiele mówi, byłam jej bardzo ciekawa. Przede wszystkim dlatego, że do końca...
Przeczytane:2021-02-26, Ocena: 5, Przeczytałem, Mam,
Myślałam, że ta książka będzie inna - w sensie oklepane hate - love , nic szczególnego i nie spieszyło mi się do czytania mimo, że już sporo czasu spędziła na półce.
Jeśli tak jak ja myślicie , że to kolejny, banalny romansik, młodzieżówka jakich pełno, to dajcie się zaskoczyć.
Ryen i Misha , jako dzieci wzięli udział w szkolnym projekcie , polegającym na pisaniu listów do ucznia z innej szkoły. W ten sposób się poznają i zdecydowali , że nie będą z tego rezygnować. Piszą ze sobą przez 7 lat, ale mimo , że mieszkają w sumie blisko siebie, postanawiają się nie poznawać ani osobiście ani poprzez socjal media . I trwają przy tym postanowieniu przez 7 lat, do nocy, w której zmienia się wiele...
I nie jest to książka skupiająca się na nich, na ckliwej miłości , która kwitnie. Jest miłość i jest jej nie mało ale ta książka jest głębsza, dotyka wielu istotnych spraw.
Książka mówi o tym, jaki mamy problem z akceptacją siebie, o tym jak traktujemy innych , o prześladowaniach w szkole bo ktoś ubiera się inaczej, nie należy do popularnej grupki uczniów...
Książka mówi o tym jak wyrzekamy się tego kim naprawdę jesteśmy byle przypodobać się innym, by zdobyć "przyjaciół" często tracąc tych prawdziwych.
To książka o bólu , stracie, sile przyjaźni, porzuceniu, o odzyskaniu wiary w siebie, tolerancji.. . Miłość między głównymi bohaterami to tło , które autorka wykorzystała by przekazać nam wiele istotniejszych kwestii. Nastolatkowie przeżywają wiele swoich dramatów, każdy intensywnie. Zwracamy tu uwagę na różnicę jak było kiedyś, gdy nie było facebooka itp gdy problemy szkolne nie szły za nami do domu, jeden post nie zostawiał rysy na psychice na lata.
Tych emocji, kwestii dających do myślenia jest tu wiele i warto się w nie zagłębić, warto spędzić czas z tą książką. Dla mnie ten czas było wyjątkowy i na pewno będę myślą wracała do tej książki z sentymentem i nostalgią.
Polecam.