Życie Marcina posypało się jak domek z kart. Stracił pracę, przyjaciół i dziewczynę, a lada moment straciłby wolność. Uciekł daleko na wyspę Sylt. Był pewien, że odnalazł raj na ziemi. Ale wpadł w pułapkę, kiedy okazało się, że jest podejrzany o zbrodnie. Demony przeszłości szybko dały o sobie znać. Musi zaprzestać ucieczki i stawić czoło przeciwnościom. Pomocny może się okazać znajomy detektyw…
Michał Rozkrut (ur. 1989) – już w dzieciństwie wiedział, że będzie pisać książki. Zadebiutował w 2011 roku dziełem "Mroczne wzgórze". W 2015 roku zaprezentował światu "Mistrza życia". Uważa, że pisarz musi być człowiekiem renesansu, dlatego kolekcjonuje wspomnienia i przygotowuje się
merytorycznie do każdego dzieła. Czytelnicy cenią go za nietuzinkowe pomysły, przyjemny w
odbiorze warsztat i niekiedy zabawę konwencją.
Wydawnictwo: Manufaktura Słów
Data wydania: 2020-04-09
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 192
Sięgnęłam po tę książkę, gdyż zaintrygował mnie tytuł i opis, który obiecywał dużo emocji, tajemnic i zwrotów akcji. Jednak nie do końca poczułam dramatyczność sytuacji, w jakiej znalazł się główny bohater.
Akcja toczy się dosyć szybko skupiając się wokół głównego bohatera, który relacjonuje nam swoje przeżycia. Jednak nie zawsze narracja jest pierwszoosobowa, gdyż zmienia się na trzecioosobową, gdy sytuacja dotyczy działań śledczego Herberta Krause.
To, co irytowało mnie od samego początku, to brak tłumaczenia niemieckich zdań wypowiadanych przez pojawiające się osoby. Być może autor założył, że większość czytelników zna język niemiecki albo sobie przetłumaczy dany fragment tekstu w trakcie czytania. Niestety, taki zabieg nie sprzyja płynnemu poznawaniu kolei losów głównego bohatera i rozprasza uwagę. Niewielki chaos wprowadza też ilość osób biorących udział w tej historii, więc dobrze jest wynotować sobie, kto jest kim, przynajmniej na początku. Mimo to, fabuła wciągnęła mnie na tyle, bym była ciekawa jej zakończenia. Jednak to chyba ono najbardziej mnie rozczarowało, bo niby wszystko zmierza do rozwiązania problemów Marcina ale do końca tego nie wiemy. Być może autor szykuje kontynuację, co byłoby uzasadnieniem takiego właśnie finału tej powieści.
Cała recenzja: https://ezo-ksiazki.blogspot.com/2020/06/601-puapka-rajskiej-wyspy.html
Wydaje mi się że ta książka jest napisana bardzo amatorskim językiem, w wielu miejscach niektóre słowa zastąpiłabym synonimem, gdyż za często się powtarzają. Mimo to autor nadrabia dużą dozą humoru. Rozwiązania sprawy nie spodziewałam się , może dlatego , że pogubiłam się przy bohaterach... Było ich naprawdę sporo, pojawili się jednocześnie i różnili się niewieloma cechami. Zakończyło się zdecydowanie happy end'em inspirowanym wieloma filmami romantycznymi, ale kto co lubi... Podsumowując, książka lekka, poprawiająca nastrój i z niemałym humorem (to w niej lubię najbardziej ?), niekiedy musiałam używać tłumacza, bo niektóre dialogi były prowadzone po niemiecku, ale to chyba nie problem, wręcz przeciwnie - nauczyłam się niektórych zwrotów ?
Ocena, za rozbawienie i poprawę nastroju - 4/6