Jest początek XX wieku. W małej miejscowości w południowo-zachodniej Anatolii żyją od wieków Turcy, Grecy, Ormianie, chrześcijanie i muzułmanie. Żyją zgodnie, żenią się między sobą, przyjaźnią, pomagają sąsiadom. Muzułmanie składają ofiary przy ikonie Najświętszej Maryi Panny, chrześcijanie wzorem sąsiadów wieszają czerwone szmatki na sosnach, żeby spełniło się ich życzenie. Ba, nawet imam i ksiądz chrześcijański darzą się wielką przyjaźnią, odwiedzają się w domach (wprawdzie po zmroku, żeby nie budzić sensacji) i wiodą niekończące się dyskusje na tematy teologiczne. Monotonię życia zakłócają tylko od czasu do czasu lokalne sensacje - narodziny wyjątkowo ładnej dziewczynki, cudzołóstwo żony miejscowego bogacza, ceremoniał wykazania niewinności zmarłej podejrzanej o trucicielstwo.
A równolegle w wielkim świecie dzieją się rzeczy doniosłe. Budzą się nacjonalizmy. Grecy, Serbowie, Czarnogórcy, Bośniacy, Bułgarzy w imię swoich narodowych przekonań dopuszczają się rzezi na Turkach, i zmuszają muzułmanów do opuszczania swoich domów. Rodzi się nacjonalistyczny ruch reformatorski młodoturków, a jednym z jego przywódców jest Mustafa Kemal, później zwany Atatürkiem, słynny dowódca w bitwie o Gallipoli, jedyny osmański generał pierwszej wojny światowej, który nie przegrał żadnej batalii, twórca nowoczesnego państwa tureckiego.
Mieszkańcy miasteczka zostają wplątani w tryby wielkiej historii i doświadczają całej okropności wojny: gwałtów, głodu, bandyckich napadów, koszmaru bitew, żołnierskiej tułaczki. W końcu przychodzi najgorsze: nowe państwo, postępowe i świeckie, ma pozostać tureckie. Grecy, Bułgarzy, Ormianie, wszyscy chrześcijanie niezależnie od pochodzenia, muszą je opuścić. Czy po wielowiekowym krajobrazie pozostanie tylko dojmująca pustka?
Louis de Bernieres w swoim unikalnym powieściowym fresku splata wielką historię z losami mieszkańców jednego miasteczka na peryferiach Imperium, stawiając ich miłości i tragedie na równi z barwną biografią Mustafy Kemala Atatürka, jednej z najważniejszych postaci w dziejach Turcji.
Wydawnictwo: Noir sur Blanc
Data wydania: 2024-10-09
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 734
Tytuł oryginału: Birds Without Wings
Przeczytane:2024-10-14, Ocena: 5, Przeczytałam, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2024, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2024, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2024 roku, 12 książek 2024, 26 książek 2024, 52 książki 2024, Mam,
Może zacznę od tego, że choć to powieść historyczna z elementami biografii Mustafy Kemala Atatürka, to ja czułam się momentami jakbym czytała ,,Baśnie z 1001 nocy". Niewątpliwie spowodowała to egzotyka kultury z jaką miałam przyjemność w niej obcować. Jednak przejdźmy do sedna.
W niewielkiej wiosce żyją od wieków Turcy, Grecy, Ormianie, chrześcijanie i muzułmanie. Tu kultury przeplatają się ze sobą, nie ma odczuwalnych podziałów, jest akceptacja dla inności. Nie znaczy to, że żyją bezkonfliktowo, ale potrafią darzyć się szacunkiem. Można pomyśleć, że tworzą swoistą strukturę niezwykle daleką od tego co dzieje się w wielkim świecie.
Kolejne rozdziały opowiadają losy różnych bohaterów do których Autor sukcesywnie co jakiś czas wraca. Czytałam po kolei, ale myślę, że z równym powodzeniem można czytać w inny sposób, czyli kontynuując historię zawsze tylko jednego bohatera. Ułatwiają to numery po tytułach rozdziałów informujące nas która to część o danej osobie.
To powieść przesiąknięta miłością i tragedią. To obraz ludzi zmagających się z tym co narzuca im świat.
Jestem pod wrażeniem pióra Autora. Dałam się nieść na falach opowieści i choć miałam pełną świadomość historii jaka została opisana to czułam jakbym weszła do świata baśni. Ta barwność codzienności, inny smak kultury i styl pisania skutecznie mnie omamiły. Kiedy już rozsiadałam się w tym świecie, zostawałam brutalnie sprowadzana do rzeczywistości rozdziałam biograficznymi, w których pojawiał się duch Mustafy Kemala. Tam nie było miejsca na czar codzienności, tam był rodzący się ruch młodoturków, tam dochodzi do rzezi...
Chciałby się powiedzieć a mogło być tak pięknie...
Jestem pod ogromnym wrażeniem sposobu w jaki Autor podał tę historię, lekkości słowa, giętkości języka. Podziwiam ilość emocji jaką przekazał. Natomiast na koniec zostawił mnie z refleksją, smutkiem ale i nadzieją.
Zapewniam, że #wartojakpieron #czytać
ps. Mogę jeszcze dodać, że jestem zachwycona wydaniem tej powieści