W styczniu 2018 roku Tomasz "Czapkins" Mackiewicz i Elisabeth Revol stanęli na wymarzonym szczycie Nanga Parbat. Mieli to zrobić po swojemu i bez żadnego rozgłosu. Jednak w drodze powrotnej Czapkinsa dopadła choroba wysokościowa, szybko tracił siły i coraz gorzej widział. Revol sprowadziła go do szczeliny w śniegu około 800 m. poniżej szczytu, gdzie został na zawsze. - Jest mi zimno, chcę odpocząć - miał powiedzieć w ostatnich słowach, które wspomina Francuzka.
Ocalała dzięki brawurowej akcji ratowniczej prowadzonej przez himalaistów, którzy w tym czasie uczestniczyli w Zimowej Narodowej Wyprawie na K2 - Adama Bieleckiego, Jarosława Botora, Denisa Urubkę i Piotra Tomalę, Revol po raz pierwszy z takimi szczegółami wspomina przebieg tych tragicznych wydarzeń. Szczera do bólu konfrontuje się z własną traumą i emocjami, by swoimi słowami opowiedzieć tę intymną historię, która wydarzyła się na oczach milionów internautów.
Muszę żyć z tym ostatnim obrazem Tomka, tam na górze, z jego zachrypniętym głosem i z tymi słowami pełnymi nadziei, które mu wtedy zostawiłam, wierząc, że jeszcze przyjdzie pomoc
- mówiła Elisabeth w wywiadach po francuskiej premierze swojej książki.
O tym, jak pisanie pomogło jej przetrwać i jak poradziła sobie z traumą za pomocą terapii oraz
uniknęła amputacji odmrożonych rąk i stóp pisze w książce "Żyję. Moja tragedia na Nanga Parbat".
Revol jest pierwszą kobietą na świecie, która w ciągu 16 dni zdobyła trzy ośmiotysięczniki bez tragarza i tlenu (2008r). W 2017 roku weszła na Lhoste - czwarty najwyższy szczyt świata - bez tlenu.
Z zawodu Elisabeth jest wuefistką, jednak po pamiętnych wydarzeniach pod Nanga Parbat nie wróciła już do pracy. W wiosce w Prowansji, obok domu Elizabeth, pojawiło się wielu dziennikarzy, zadających pytania, na które nie była gotowa. Przez długi czas nie była także gotowa na powrót w góry. Ostatecznie przełamała i tę barierę i ruszyła ponownie w góry.
Moje podejście się zmieniło. Po Nanga Parbat aspekt sportowy nie jest dla mnie tak istotny. Szukam tego, co mnie pociąga w górach, i emocji, które w nich przeżywam. Podążam w stronę fascynacji i kontemplacji zamiast wyczynu
- mówiła w wywiadach po premierze swojej książki we Francji.
Wydawnictwo: Agora
Data wydania: 2020-01-22
Kategoria: Biografie, wspomnienia, listy
ISBN:
Liczba stron: 240
Tytuł oryginału: Vivre. Ma tragedie au Nanga Parbat
Jedna z moich ulubionych serii... Wszystkie przeczytane. Na półce czeka jeszcze na mnie Krzysztof Wielicki. Typowa polecajka. To dla mnie książki, które z ogromną przyjemnością czyta się w jeden dzień. Wczoraj postawiłam na Revol. „Przeżyć moja tragedia na Nanga Parbat” to historia, którą zna chyba cały świat. Każdy z nas miał mieszane uczucia i z zapartym tchem obserwował co dzieje się na zabójczej górze. Tym razem mamy do czynienia z człowiekiem, który był w samym sercu tragicznych wydarzeń. Poczucie winy, strach, ale i determinacja to barwy uczuć, które targały Elisabeth. Spod ciepłego koca łatwo wydaje się osąd i ocenia ludzi. Jednak warto poznać słowa, które bezpośrednio przekazała nam Revol. Mam wrażenie, że niczego nie usprawiedliwia. Nie boi się mówić o złych decyzjach i stara się zrelacjonować wszystko tak, jak naprawdę było. Zmaganie się z górą było dla niej najcięższym wydarzeniem ostatnich lat. Jednak co wydarzyło się na dole, po jej powrocie rozrywało wspomnienia jeszcze bardziej. Zachęcam do przeczytania tej książki jak wszystkich na zdjęciu. Mi się ogromnie podobały i na pewno zostaną w mojej biblioteczce. Na długo pozostają w pamięci i z chęcią będę do nich wracać.
Książka, którą powinien przeczytać każdy miłośnik gór i tematyki górskiej. Pamietam jak śledziłam 4 lata temu akcję ratunkową Revol na Nanga Parbat. Teraz mogłam przeczytać wrażenia Elisabeth i jej subiektywny opis oraz ,,spowiedź" ze swojego punktu widzenia. Niewiarygodnie silna kobieta, która dokonała niemal niemożliwego. Zapewne książka powstała też trochę jako odparcie na zarzuty hejterów, którzy zarzucali jej to, że zostawiła Tomka na górze.
"Wolę iść na spotkanie z życiem, niż czekać, aż śmierć przyjdzie po mnie."
Cieszę się, że trafiłam na książkę, odpowiadała mi zawartość merytoryczna, a to, że niedawno czytałam "Czapkins. Historia Tomka Mackiewicza" Dominika Szczepańskiego, w pełniejszym wymiarze pozwoliło odnieść się do zaprezentowanego materiału. Każda tragedia wymaga przepracowania, nabrania dystansu do tego, co okazało się wielkim dramatem, przedefiniowania własnych myśli i spojrzenia na nieodwracalne skutki wydarzeń. Zwłaszcza, kiedy coś, co miało być niezwykłym i spektakularnym przeżyciem, okazało się mrocznym cieniem niemocy i wyrzutów sumienia. Świadomość, że dotyczyło ukochanej i uzależniającej pasji, wymarzonej istoty życia, nadającej intensywne brzmienie nieprzeciętnej namiętności, głęboko rani z wielu ujęć.
Wkraczając w wymagający świat wspinaczki wysokogórskiej należy liczyć się z ogromnym ryzykiem i skrajnym niebezpieczeństwem, a jednak i tak nie odstrasza prawdziwych pasjonatów. Podobnie jest z Élisabeth Revol, która od najmłodszych lat pozostaje w bliskim kontakcie z naturą, a najwyższe szczyty traktuje z należytym szacunkiem, ale i życiowym wyzwaniem. Książka ukazuje ciekawą perspektywę osoby, której silny wewnętrzny przymus pcha ku naznaczonej wielkimi zagrożeniami przygodzie. Właśnie ta sfera spodobała mi się najbardziej, dla takich przemyśleń i podsumowań sięgam po literaturę górską, chcę się dowiedzieć, co sprawia, że przybliżana pasja jest szczególna, zarówno w ujęciu ogólnym, jak i indywidualnym.
Narracja płynnie prowadzi po rozdziałach, zgrabnie powiązanych, uwzględniających szczegóły, ale nie przytłaczających informacjami. Głównym trzonem opowieści staje się emocjonalna relacja ze zdobywania Nanga Parbat, w styczniu dwa tysiące osiemnastego roku, zaś krążące wokół niego różne koloryty wspomnień, przekonań, przypuszczeń i wątpliwości, czynią z opowieści swoiste studium ludzkiej duszy, ale też niuansów procesu przyciągania przez góry. Autorka stara się zamknąć w słowach pewien etap życia, aby uwolnić się od ciężaru uniemożliwiającego dalsze funkcjonowanie, rozliczyć się z tym, co sprawiło mnóstwo krzywdy i bólu. Strata wspinaczkowego partnera i przyjaciela na zawsze pozostawia wyrwę w sercu, ale trzeba nauczyć się z tym żyć.
Ukazuje przepaść między tym, co wspinaczka przeżywała w kontakcie z górą, co ją spotkało, a nieprzemyślanymi wyobrażeniami, interpretacjami i osądami osób, które nie były uczestnikami zdarzeń. To także pragnienie pozostawienia w mocy prawa do eksperymentowania z własnym ciałem, sprawdzenia siły motywacji, przetrwania w nieprzyjaznym środowisku, poczucia pełnego szczęścia, wytężonej przygody duchowej, sięgania między gwiazdy. Niektórzy tylko wysoko w górach są w stanie posiąść sztukę zatrzymywania czasu i duchowego oczyszczenia się. Z zainteresowaniem wchodzę, za pośrednictwem literatury, w ten niecodzienny świat i porywającą pasję. Spotkanie z książką uważam za udane i wciągające, refleksyjne i inspirujące.
Bookendorfina.pl
Chyba każdy słyszał o tragedii jaka rozegrała się na Nanga Parbat w 2018 roku. Elisabeth Revol, która wraz z Tomkiem Mackiewiczem wyruszli aby zdobyć górę, opisuje przebieg wydarzeń jakie wydarzyły się podczas wyprawy. Góra, która zabrała tak wiele żyć i tym razem nie pozwoliła wrócić Tomkowi - człowiekowi nią zafascynowanemu.
Przeczytane:2022-05-01, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2022 roku,
I oto przed Wami kolejna odsłona tragicznej wyprawy na Nanga Parbat, nazywaną również Nagą Górą. Tym razem głównym narratorem jest tutaj Eli, Elizabeth Revol, która przeżyła spotkanie z górą i z wielkim, wręcz ogromnym trudem, udało się jej stamtąd cało wrócić.
Z reportażu pt. „Przeżyć. Moja tragedia na Nanga Parbat” możemy lepiej przyjrzeć się jej relacjom z Tomkiem, jak się okazuje, skomplikowanym i dosyć trudnym. Byli zgodni w wielu sprawach, prowadzili podobne życie, ale w kilku kwestiach się nie zgadzali. Tomasz zawierzał górze; zawsze, gdy trzeba było podjąć jakąś ważną decyzję, dotyczącą dalszej wspinaczki, Eli kierowała się prognozami pogody, własnymi umiejętnościami i znajomością topograficzną góry, Tomasz natomiast kierował swe myśli ku Ferii, duchowi góry, prowadząc z nim głębokie duchowo rozmowy, rozważając następne decyzje.
Eli nazywała to „telefonem do Ferii” i uważała chyba Tomka za nieco zdziwaczałego, oderwanego od rzeczywistości towarzysza, z którym jednak lubiła prowadzić długie, duchowe rozmowy.
W reportażu, który napisała przy pomocy Petrarci, widać, że długo się zastanawia, próbuje dojść do tego, co mogło pójść źle; przeliczyli się z własnymi siłami i możliwościami, parli dalej naprzód, bo już niewiele im zostało, żeby osiągnąć szczyt, choć byli zmęczeni i nie czuli się za dobrze, żadne z nich nie chciało podjąć decyzji, by zawrócić dziewięćdziesiąt metrów przed szczytem, gdyż była to już któraś z kolei wyprawa zarówno dla Eli, jak i dla Tomka. Oboje mieli serdecznie dosyć już tej góry i nie chcieli wspinać się na nią już po raz kolejny w swojej karierze. Chcieli się skupić na innych szczytach możliwych do zdobycia zimą. Eli zauważyła też, że przy tej wyprawie Tomek nie był sobą. Nie rozmawiał tak chętnie, jak zawsze, był cichszy i przygnębiony. Być może dotarły do niego plotki na temat tego, że inni wspinacze nie traktują go poważnie i miał ich serdecznie dosyć. Być może wpływ na jego samopoczucie miała kłótnia z Simone Moro o dotarcie na szczyt Nangi. Tom nie wierzył, że się tam dostali. Oskarżał ich wprost o zawyżanie wysokości, na której naprawdę się znaleźli.
Eli przyznaje wprost, że była już tym zmęczona i chciała jak najszybszego zakończenia tego całego sporu. Przebywanie z „takim” Tomkiem niespecjalnie się jej podobało.
Revol opisuje też, minuta po minucie, jak przebiegała akcja ratunkowa, jak sprzeczne ze sobą otrzymywała polecenia i jak starała się je najlepiej wykonać, ciągle walcząc z wątpliwościami, słabościami i martwiąc się o siedzącego na górze Tomka, którego po wielu wątpliwościach, zdecydowała się zostawić, nie mając pojęcia, że to już na zawsze. I że nigdy więcej go już nie zobaczy.
Wiadomości, te które sama wysyłała i te, które otrzymywała od męża, Jeana Christophera, Anny i Ludo, pozwoliły jej jak w transie, podjąć ostatni wysiłek, zejść na wyznaczoną przez nich wysokość i przetrwać.
Przy okazji mogliśmy się przekonać, jak skomplikowaną sytuacją, jest akcja ratunkowa w tak wysokich górach. I ile trzeba wykonać telefonów, Ile ministerstw, ludzi, także wspinaczy z innych wypraw, ale i tych o wielkim sercu, trzeba przekonać, by sprowadzić na dół dwoje przerażonych ludzi. Choć ostatecznie udało im się uratować jedynie Eli.
Nadal, po przeczytaniu tej książki, pozostało mnóstwo wątpliwości. Tylko Eli wie tak naprawdę, jak daleko zaszli – nie mieli lokalizatora, ani żadnego zdjęcia na dowód tego, że znajdowali się oboje na szczycie Nanga Parbat, na dowód mamy jedynie ich słowa. Tylko Eli wie, w jakim stanie, tak naprawdę, zostawiła na górze Tomka. Może było tak jak mówiła: że z ust leciała mu krew, był zmarznięty i wykończony, nie umiał ruszać palcami i nic nie widział. A być może był tylko zmęczony i sprawny, ale za nią nie nadążał, więc go zostawiła, bojąc się zamarznąć na śmierć i dopisując do tego „tragiczną” historię ich wspólnego zejścia.
Tak naprawdę ona jest jedyną osobą, która tam była i znamy całą historię, jedynie na podstawie jej relacji. Być może powiedziała całą prawdę. Być może miała powód, żeby wtedy skłamać i ratować samą siebie, bo to nie pierwszy partner, z którym się wspinała i tak „ją załatwił”.
Relacje z przebiegu akcji czyta się z wypiekami na policzkach, czując się tak, jakby brało się w niej udział. Bardzo trudno odłożyć książkę i wrócić do niej następnego dnia, a jednocześnie człowiek czuje w sobie taki wewnętrzny opór przed zbyt szybkim jej dokończeniem.
Zarówno środowisko wspinaczy, które jak wiemy, nie jest wolne od uprzedzeń, jak i ogólnoświatowe media, oceniły wyczyn francuski i polaka praz wydały na ich temat stosowne opinie. Każdy ma prawo do własnej. Nikogo z nas tam wtedy nie było, więc nie wiemy, jak to wyglądało, jakie były warunki, w jakim oboje byli stanie. Wiele szczegółów z książki było już wcześniej opisanych w mediach. Pojawiło się kilka nowych rzeczy, kilka się zmieniło.
Z tego, co naprawdę wiemy, to to, że Elizabeth Revol była bardzo doświadczona himalaistką. Rozpoczynała przygodę z górami, tak jak należało, od wypraw na niższe szczyty, by wkrótce spróbować i tych wyższych. Na co dzień uczy wychowania fizycznego w gimnazjum i liceum, gdzie wzięła dwuletnią przerwę z pracy, by móc wyjechać w góry wysokie, a najpierw zdobyć na to odpowiednie fundusze.
Skomplikowane życie prywatne Tomka, które zostawił tam na dole, by móc się wspinać, stało się trochę bardziej proste, bo zarówno jego była żona, mieszkająca z dziećmi w Polsce, jak i partnerka z córką w Irlandii, otrzymały dla swoich dzieci pieniądze ze zbiórki crowfundingowej, około 44 tysiące euro na każde dziecko. To z pewnością odmieni ich los i sprawi, że już nie będą musiały żyć jedynie na ćwierć gwiazdka. Choć jestem pewna, że Anna znacznie bardziej wolałaby powrotu Tomka, niż otrzymać te pieniądze.
Reportaż świetnie napisany, pełen odpowiednio stopniowanego napięcia, emocji, uczuć i silnych przeżyć. Z pewnością jeszcze do niego wrócę.