Święta. Najlepszy czas na totalną katastrofę. Na nic planowanie, na nic pilnowanie tradycji. A gdy jeszcze dojdą do tego rodzinne tajemnice i do akcji wkroczy zwariowany wujek, to nawet Rudolf uciekłby, gdzie raki zimują! Na szczęście „dobrze zorganizowana” pani domu przystąpi do działania i jeszcze bardziej wszystko spierniczy… Na nic starania, na nic płacz i przeklinanie, kiedy w pierogi kocia karma się dostanie! Ups…
Wydawnictwo: Magia Słów
Data wydania: 2024-11-19
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 318
Tytuł oryginału: Przepis na święta
Język oryginału: Polski
Ta historia pokazała mi, że w większości domów tuż przed świętami rozpoczyna się jeden wielki rozgardiasz, zawłaszcza, kiedy chce się sprosić całą rodzinę:-) I tak ta rodzina wcale nie jest straszna, tylko ta teściowa... Autorka zaserwowała mi zabawną lekturę o kobiecie, która chce sprostać wszystkim zasadom swojej teściowej, której perfekcjonizm przeraziłby każdego pedanta. Już ona tam dobrze widzi, że jest plama na obrusie, że śledzie nie tak doprawione, stół źle ustawiony i można by tak wyliczać w nieskończoność. Żadne święta naszej kobiecej postaci nie były idealne, więc teraz robi co może i rozpoczyna ich planowanie już we wrześniu:-) Tytuł rozdziału to liczba dni pozostałych do wigilii. Widać, że bardzo się stara, nawet z partnerem rozmawia pytając go o wszystko, byleby tylko nic jej nie umknęło. A kiedy biedna myśli tak, że przecież pokój trzeba pomalować, doprowadza do stłuczki. Jej myśli galopują w niewyobrażalny sposób robiąc przegląd jej przygotowań, że wystraszony facet daruje jej wybryk. Tak naprawdę cała książka będzie się skupiała na zabawnych aspektach przed świątecznych, myślach o teściowej i przygotowaniu każdego dania w idealny sposób. Bo teściowa jest gorsza niż sanepid:-) Tak naprawdę czytając o tym wszystkim, sama popadłam w wir przygotowań myślowych, bo już tylko miesiąc, a tu prezenty nie kupione:-) Bohaterka zaczęła spisywać wszystko na kartkach i im dalej szło jej myślenie, tym większe fochy miało na nią życie. Czasami zastanawiałam się czy chce sprostać wymaganiom teściowej, czy pokazać, że jest do niej lepsza, czy zwyczajnie pokazać jej, że zasłużyła na miłość jej syna, na punkcie którego miała bzika. Łącznie z kluczem do ich domu:-) Jak sądzicie, czy te rodzinne święta się udały? Czy znalazły się wśród zaproszonych gości osoby, które zawsze były ze wszystkiego zadowolone?
Przepięknie wydana książka. Każdy rozdział ozdobiony zdjęciami pierniczków, duży druk, myśli oddzielone innym drukiem, dużo zabawnych sytuacji, komizm pośród powagi. Przeczytałam ją z przyjemnością i uśmiechem na twarzy. Serdecznie polecam poznać ją teraz, byście i wy o niczym nie zapomnieli:-) Cudowna, naprawdę wam polecam, bo czyta się bosko niczym masełko orzechowe:-)
Pewnego, słonecznego lub nie, dnia września Elżbieta wpada na 'genialny' pomysł. Ma zamiar zorganizować kolację wigilijną, na którą zaprosi najbliższych. Chce to zrobić aby udowodnić teściowej, że potrafi i zrobi to idealnie... Święta zbliżają się nieubłaganie, a ona wpada na coraz to 'lepsze' pomysły. Co z tego wyniknie?
Jakaż to była zabawna, relaksująca i przyjemna lektura, aż przypomniały się mi poprzednie święta i identyczny pomysł na który wpadłam. Tak, my kobiety umiemy...dołożyć sobie nerwów i roboty, bez dwóch zdań. W jednym momencie mamy plan, myślimy,że wszystko pójdzie zgodnie z nim, a potem... pojawiają się problemy, takie wiecie, całkiem nieoczekiwane, za to bardzo życiowe. Zwłaszcza kiedy ma się w domu dzieci i zwierzaki.
W pierwszej połowie powieści nasza bohaterka widzi w teściowej tylko i wyłącznie złośliwego wroga, który czeka aż podwinie się jej noga. W drugiej natomiast, wróg przestaje być taki straszy i okazuje się, że też ma problemy,a także doświadczenie,z którego warto skorzystać. Jest co prawda kilka niedociągnięć stylistycznych w książce, ale mimo to...
Czytajcie, na poprawę humoru, na zobaczenie siebie w roli 'idealnej' organizatorki i na odkrycie,że pod powłoką perfekcyjnej kryje się coś innego. Szczerze polecam. ?
Ps. Jako gratis, otrzymujemy od autorki także krótkie opowiadanie "(Nie)spokojne święta", równie zabawne ale i nieprawdopodobne i które ma związek z debiutem autorki i postacią Stanisławy Rubel. To świetny relaks przed naszym, kobiety, zafiksowaniem przedświątecznym ?. Nie odmawiajcie sobie tej lektury.
Komedia kryminalna Podczas przygotowań do maratonu Mateusz znajduje na polanie porzucony samochód. Z jego okien wystają kobiece nogi w seksownych butach...
Wsiąść do pociągu… i już każdy nuci piosenkę o zielonym kamyku! Perfekcja czasami zabija radość życia. Anna od urodzenia była chodzącą doskonałością...
Przeczytane:2024-12-11, Ocena: 6, Przeczytałam, Mam,
Dzień dobry serdeczne! Zostając nadal w klimacie świątecznym, biegnę do Was z opinią o najnowszej książce Moniki Konefał, autorki świetnie przyjętej komedii kryminalnej "Grubsza sprawa" którą również miałam przyjemność dla Was opiniować.
Elżbieta wpada na pomysł, by zorganizować w swoim domu idealne i przede wszystkim bardzo rodzinne Święta Bożego Narodzenia. Planowanie rozpoczyna już we wrześniu, zaprasza całą rodzinę, eksperymentuje z przepisami, rozgląda się za prezentami, planuje, notuje zapisuje itd. Mąż przygląda się jej z przerażeniem, lojalnie uprzedza, że to się nie uda, ale kobieta postanawia, że nawet teściowa, kobieta z piekła rodem, pedantka i perfekcjonistka, niedościgniony wzór cnót i samych zalet nie zepsuje jej tego magicznego i wyjątkowego czasu. Zaczyna się wyścig z czasem, do świąt zostało tylko sto dni... a plan zaczyna się sypać.
Elżbieta nie zdaje sobie sprawy, że wszechświat postanowił sobie z niej zadrwić, rzucając pod nogi kłody, teściowie ukrywają straszną tajemnicę, a wujek, który postanawia pomagać w organizacji, chyba nie do końca przejmuje się sugestiami i robi to co mu się żywnie podoba, a że tradycja rzecz święta... trzeba wypić piwo, które się samemu nawarzyło, a Paweł przecież ostrzegał.
Czy to nie jest idealny przepis na katastrofę? Czy rodzinne święta dojdą do skutku, czy wszyscy przeżyją ten zwariowany czas i przy stole zasiądą w komplecie? Jaki sekret skrywają teściowie Elżbiety? Dlaczego warto czasami odpuścić i pozwolić by wszystko toczyło się swoi torem? Tego już Wam nie zdradzę, bo odpowiedzi na te pytania znajdziecie w tej zwariowanej komedii.
Przyznać muszę, że świetnie się bawiłam, choć Autorka poruszyła tu naprawdę ważne tematy. Po pierwsze zaznaczyła, żeby nie dać się zwariować. Też kiedyś marzyłam o tak idealnych świętach, na szczęście dla mnie i mojego zdrowia psychicznego w porę odpuściłam i teraz nie martwię się tym czy mam okna umyte, czy nie, dwanaście potraw na stole czy tylko trzy, i serio jest mi z tym dobrze. Drugi ważny temat, który został tu poruszony, jest ważny nie tylko od święta, niestety nie mogę wspomnieć co to bo zepsuję Wam całą zabawę z odkrycia tego faktu samemu. Zaznaczę tylko, że jest on naprawdę istotny i prowadzi do wielu przykrych niespodzianek, rozczarowania i niedowierzania, nie zawsze można się z nim pogodzić i zachowywać się tak jak jedna z bohaterek, przymykając na to oko, przelewając całą swoją złość i frustrację na wszystko i wszystkich wokoło. Autorka świetnie podkreśliła fakt, że wszyscy nosimy maski i choć życzymy innym dobrze, nie zawsze potrafimy to okazać w zrozumiały dla innych sposób.
Pomysł na fabułę w moim odczuciu trafiony został w dziesiątkę i zrealizowany w stu procentach. Książka tak bardzo wciąga, że książkę odłożyłam dopiero w momencie, w którym skończyłam czytać. Tak, zarwałam dla niej noc i nie żałuję ani minuty.
Wszyscy bohaterowie są świetnie skonstruowani i poprowadzeni, ale wujek Zenon to totalne mistrzostwo świata. Ich błyskotliwe przemyślenia, trafne i zabawne dialogi, słowne utarczki i zabawne przepychanki, powodują nieustanny uśmiech na twarzy, tworząc idealny balans. Nie sposób ich polubić, i nawet Honorata przy bliższym poznaniu naprawdę sporo zyskuje. Autorka doskonale oddaje emocje wszystkich postaci, pokazuje ich uczucia lęki i zmartwienia, ale także podkreśla, jak ważny jest szacunek (mniejszy bądź większy), troska o drugiego człowieka i samozaparcie w dążeniu do celu.
Książkę czyta się bardzo szybko, wciąga, bawi, ale udowadnia także to, że rodzina to siła i każdy jej członek jest ważny.
Akcja nie goni może na złamanie karku, ale ma w sobie "to coś", coś, co spowodowało, że nie poczułam się znużona nawet przez chwilę. Momentami potrafi zaskoczyć, szczególnie końcówka to absolutny majstersztyk, nie wiedziałam, czy śmiać się, płakać, czy płakać ze śmiechu.
Bardzo spodobała mi się ta historia, poczucie humoru Autorki idealnie pokrywa się z moim, co zauważyłam już przy debiucie. Uwielbiam ten rodzaj humoru, cięty z nutką ironii i sarkazmu. Zdecydowanie czekam na więcej.
Dodatkowym bonusem jest krótkie opowiadanie "(Nie)spokojne święta" jest ono momentami tak absurdalne, że aż genialne, tutaj wyobrażając sobie całą sytuację, szczególnie tą umiejscowioną w ciemnym lesie, piałam jak głupia ze śmiechu, ale to już historia na inny czas :D
Czy polecam?
Zdecydowanie tak. "Przepis na święta" to idealny przepis na poprawę humoru, odskocznia od codzienności... i kopalnia inspiracji. Mądra, a zarazem zabawna historia, która pokaże, że czasami warto, a nawet i trzeba odpuścić. Wesołych i przede wszystkim spokojnych Świąt!