Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 2015-07-29
Kategoria: Romans
ISBN:
Liczba stron: 360
"Powrót do Daringham Hall" Tom I Kathryn Taylor
''Nienawiści nie uleczy nienawiść. Nienawiść uleczyć może tylko miłość''.
"Daringham Hall" to pełna subtelnej erotyki romantyczna trylogia, w której miłość może ocalić teraźniejszość.
Nienawiść potrafi być bardzo silna, potrafi zawładnąć umysłem, nie dopuszczając żadnych innych uczuć. Co więc może się z nią równać? Co może stanowić idealną przeciwwagę dla tego siejącego spustoszenie uczucia? Oczywiście miłość! I właśnie ten temat stał się przewodnim wątkiem pierwszego tomu trylogii Kathryn Taylor.
Wspaniała! Ekscytująca! Trzymająca w napięciu! Jeszcze całkiem niedawno tak właśnie mówiono o trylogii „Darnigham Hall” autorstwa Kathryn Taylor. Ale czy mówiono prawdę? Czy „Powrót do Darnigham Hall”, pierwsza część trylogii jest tak dobra jak mówią? Jako bardzo uzależniony i szanujący się mól książkowy, który nie potrafi się obejść bez jakiejkolwiek pozycji wszelkiego gatunku, tak jak „narkoman bez kokainy”, postanowiłam na własnej skórze sprawdzić jak to jest naprawdę.
Ben Sterling - bogaty, przystojnym biznesmenem z Nowego Jorku, pewnego dnia dowiaduje się, że jest prawowitym spadkobiercą rodzinnej posiadłości Camdenów – Daringham Hall.
Kate to młoda pani weterynarz, blisko związana z arystokratyczną rodziną Camdenów zamieszkującą pałac o nazwie Daringham Hall. Spędziła tam lata dzieciństwa, bawiąc się z siostrzenicami spadkobiercy tytułu baroneta. Teraz jako dorosła kobieta często odwiedza posiadłość nie tylko jako gość, ale także jako pomoc w nagłych wypadkach w stajniach Daringham Hall.
Mężczyzna postanawia przyjechać do Anglii, by odzyskać to, co mu się prawnie należy. Niestety tuż po przybyciu zostaje pobity i okradziony, który w wyniku jej uderzenia, a także wcześniejszych obrażeń traci pamięć. Z pomocą przychodzi mu Kate: piękna pani weterynarz. Ponieważ nieznajomy jest obcy w miasteczku, nie ma żadnych dokumentów, ani nie jest przez nikogo poszukiwany, proponuje mu mieszkanie w swoim domu, do czasu, aż ten odzyska wspomnienia. Jak potoczy się ta znajomość? Czy Ben odzyska swoją tożsamość i dokona zemsty na biologicznym ojcu?
Oboje są młodzi, atrakcyjni, czują się samotni....wszyscy wiemy jak i gdzie to się skończy. Jednak przeszłość Bena nie pozwoli temu związkowi tak łatwo się ułożyć.
Niewiarygodne, wręcz nieprawdopodobne- Niemiecka autorka pisze o angielskiej arystokracji? Nieufnie się odnosiłam do tego zestawienia ,ale z wielką ekscytacją. Zresztą pomysł, że prawdziwa miłość może nas spotkać jedynie gdzieś w okolicach Wysp Brytyjskich, jest bardzo popularny wśród autorek romansów. Nie pochwalam tego i z zapałem szukam książek, które swoje miejsce akcji mają gdziekolwiek indziej, ale zawsze i tak najlepsze historie rozgrywają się właśnie w Anglii.
Po przeczytaniu powieści Taylor pierwsze co pomyślałam, to: wracamy do klasyki romansu! Dobrego romansu :) Ogromną ulgą jest to, że w czasach, gdzie najlepiej sprzedają się takie pozycje jak „50 twarzy Greya” ktoś odważył się napisać solidny, wyważony romans – uwaga – z fabułą! A tutaj na szczęście jest trochę inaczej, mamy piękną i sielską Anglię, arystokratyczną rodzinę, wiele zwrotów akcji i niejednoznaczne zakończenie.
Mimo wszystko, to wciąż romans, a co za tym idzie, czytając, można sobie wyobrazić, jaki będzie dalszy rozwój akcji – ten gatunek ma to do siebie, że zwykle dąży się do połączenia bohaterów, jednak Taylor ubarwiła tę książkę innymi wątkami, które gdzieś po drodze się rozwijają i przyciągają czytelnika. „Powrót do Daringham Hall” pozbawiony jest infantylności towarzyszącej wielu powstającym obecnie powieścią dla kobiet. Mamy fragmenty bardziej pikantne, pojawia się wspomniana erotyka, ale jest to dojrzałe i także przez to lepiej się taką książkę czyta – czekamy z niecierpliwieniem na zbliżenie się postaci i czujemy powstające napięcie między nimi. Nie ukrywam, widać we fragmentach dla dorosłych pewną poetyckość charakterystyczną dla tego typu literatury – samo słownictwo ukazuje wzniosłość tych chwil, dla jednych będzie to może zbyt nierzeczywiste, ale trzeba pamiętać, że to moi drodzy romans, a kobiety także lubią sobie powzdychać i pomarzyć… :)
"W takim razie witamy w Daringham Hall!!!!"
Podobało mi się połączenie współczesnego świata z małą wsią, która wciąż emanuje przeszłością, tradycją i przy okazji jest bardzo… angielska. To jedna wielka rodzina, każdy siebie tam zna, a plotki rozchodzą się błyskawicznie.
Styl Taylor jest niewymuszony, ale widzę w nim też inspirowanie się angielskimi powieściami – momentami używa słownictwa przeznaczonego dla wyższych sfer, co sprawia, że „Powrót do Daringham Hall” stanowi spójną całość, ale zarazem niektórym prawdopodobnie będzie trudno się do tego przyzwyczaić, przez co na początku książka może wydać się nużąca. To solidna literatura obyczajowa, gdzie widać pasję autorki, która nie pisze pod publikę, bo gdyby tak było, to wyszedłby z tego kolejny szablonowy erotyk. Narracja trzecio-osobowa, dlatego też możemy poznać wiele innych wątków.
Muszę pochwalić dobrą kreację postaci, pojawia się wielu bohaterów i każdy ma swój specyficzny, wyjątkowy charakter i nie zlewa się z na tle innych. To rzadkie w przypadku romansów, gdzie zwykle pisarze skupiają się na dwóch głównych postaciach, przy tym pomijając całą resztę.
To z pewnością coś nowego, choć zarazem już nam znanego przez książki, które czytały nasze mamy i babcie. Romanse, gdzie tłem były arystokratyczne rodziny i wielkie miłości. Taylor udało się w tej pozycji oddać ten klimat, który gdzieś przez lata zagubił się na rynku wydawniczym i jeszcze połączyć go ze współczesnością.
"Powrót do Daringham Hall" to elektryzująca opowieść o sile uczuć i zagubieniu we własnym świecie. Przedstawia walkę o istnienie uczucia, które nie powinno się pojawić. Dawno nie czytałam tak intensywnej historii po brzegi wypełnionej emocjami, które z powodują lawinę łez. Pozostaje mi czekać na kolejne tomy i liczyć, że i one mnie nie zawiodą.
Polecam przede wszystkim dojrzałym czytelniczką, nawet nie przez sceny +18, które muszę dodać były subtelne, ale głównie przez sam klimat powieści.
Jeszcze nigdy przenigdy nie czytałam tak niesamowitego romansu!!!
Samotność w Londynie doprowadza Sophie do rozpaczy. Cudownie dni i noce, które spędzała z Matteo w Rzymie, wydają się wspomnieniami z innego świata....
W Daringham Hall zapanował spokój. Ben realizuje plan przywrócenia majątkowi dawnej świetności. Kate odnajduje upragnione szczęście u boku Bena. Sielanka...
Ocena: 3, Przeczytałam,
Wspaniała! Ekscytująca! Trzymająca w napięciu! Jeszcze całkiem niedawno tak właśnie mówiono o trylogii „Darnigham Hall” autorstwa Kathryn Taylor. Ale czy mówiono prawdę? Czy „Powrót do Darnigham Hall”, pierwsza część trylogii jest tak dobra jak mówią? Jako szanujący się mól książkowy postanowiłam na własnej skórze sprawdzić jak to jest naprawdę.
„Powrót do Darnigham Hall” to opowieść o bogatym i niesamowicie przystojnym współwłaścicielu prężnie rozwijającej się nowojorskiej firmy informatycznej, który w imię zranionych przed laty uczuć matki pragnie zemścić się na swoim biologicznym ojcu odbierając to co dla niego najważniejsze. Pech chciał, że po przyjeździe na miejsce zostaje mocno uderzony w głowę przez młodą, przestraszoną panią weterynarz w efekcie tracąc pamięć. Gnębiona wyrzutami sumienia Kate postanawia przygarnąć Bena pod swój dach do czasu, aż nie odzyska pamięć. Nie zdaje sobie jednak sobie sprawy, że ten człowiek może zniszczyć wszystko co kochała.
„Jeśli ktoś staje się dla nas ważny, jeśli dopuszczamy go zbyt blisko, jesteśmy bezbronni wobec bólu, jaki może nam zadać.”
Sięgając po „Powrót do Darnigham Hall” byłam przekonana, że będzie do książka powalająca mnie na kolana. Przynajmniej tak sugerowały wszędzie pojawiające się pozytywne recenzje. Prawda okazała się być jednak bardziej bolesna i wybaczcie mi, jeśli nie obejdę się bez spoilerów tłumacząc wam, dlaczego, ponieważ jest to dla mnie książka pełna absurdów, z którymi do tej pory się nie pogodziłam. Nie będę wam tu wymieniać wszystkich, bo chyba streściłabym całą książkę, ale chcę przybliżyć, chociaż dwa pierwsze będące dla mnie najistotniejszymi.
Pierwszy dużym absurd, jaki wprawił mnie w totalne osłupienie był moment napadu na Bena na środku polnej drogi. Pomyślicie z czego tu się śmiać przecież napad z pobiciem na odludziu to nic śmiesznego i będziecie mieć rację, aż nie dowiecie się, że został pobity przez cztery nastoletnie dziewczyny! Przez moment myślałam, że wyobraziłam to sobie, gdyż dwie strony wcześniej czytałam jaki to nie jest umięśniony i świetnie zbudowany ten nasz bohater, a potem bach i biją go nastolatki! Ręce mi opadły już na wstępie.
Drugim takim istotnym absurdem tej powieści był dla mnie moment, w którym Ben odzyskuje pamięć na widok swojego przyjaciel. Nie chodzi tutaj o samą sytuację jak odzyskał pamięć, ponieważ jest ona normalna w takim przypadku, ale chodzi o fakt, że z cudownej i zakochanej po uszy pary, jaką tworzyli razem z Kate w mgnieniu oka (dosłownie!) Ben przeszedł do oziębłych stosunków jakby te obietnice tak żarliwie składane przed pięcioma minutami oraz wszystkie wspólne chwilę jakie przeżyli ze sobą nie miały znaczenia. Wydawać by się mogło, że w takim momencie dojdzie do jakiegoś wewnętrznego rozdarcia u bohatera, a tu nic. Klik i wymazano wszystko. Spokojnie znów możemy wszystkich nienawidzić.
Można by pomyśleć, że te „drobiazgi” sprawiły mi największe rozczarowanie w tej książce, ale tak naprawdę to nie one, a główni bohaterowie byli dla mnie największą porażką. Ponieważ mając w głowie ciągle gdzieś idealnego bohatera powieści romantycznych Drew Evansa z cudownej serii „Zaplątani” wyobrażałam sobie Bena jako postać charyzmatyczną, pełną pasji, odrobinę niegrzeczną, ale mającą to coś jak Drew. Ale znów się zaskoczyłam, gdyż Sterling okazał się być postacią bezczelną, niewdzięczną, z klapkami na oczach, dla której liczy się tylko i wyłącznie jego zemsta. Kate natomiast była po prostu zbyt naiwna. Nie wzbudzała w ogóle sympatii u czytelnik mimo tej całej swojej miłości do wszystkich ludzi oraz zwierząt. Jakby tego było mało dialogi między bohaterami były płytkie tak samo jak i relację ich łączące. Widać, że autorka nie przemyślała sobie do końca tej książki. Sama akcja była dość przewidywalna i mało wciągająca, ponieważ cała ta tajemnica rodu Camdemów i jej tajemniczego krewnego, na której się opiera jest na tyle przewidywalna, że prawie wcale nie trzyma w napięciu czytelnika.
Na koniec chciałam wspomnieć jeszcze o pewnym błędzie znajdującym się w opisie z tyłu książki. Napisano tak, że „Powrót do Darnigham Hall” to powieść erotyczna wprowadzając tym samym czytelnika w błąd, gdyż nie ma nic bardziej mylnego, ponieważ o tej książce można powiedzieć wszystko, ale nie to, że była erotyczna.
Jeśli mam być z wami całkowicie szczera to muszę powiedzieć, że „Powrót do Darnigham Hall” to nie jest książka, którą chciałabym przeczytać ponownie. Czytało ją się szybko i umiarkowanie ciekawie, choć szkoda, ponieważ historia zawarta w tej książce ma spory potencjał tylko zabrakło jej dopracowania. Cieszę się, że tą książkę otrzymałam, a nie kupiłam.
Aleksandra.