Opowieść o miłości, ale i o granicach, których nie wolno przekraczać zarówno w życiu, jak i po śmierci.
Pisarz samotnie mieszkający w wielkim domu wynajmuje pokój studentce malarstwa. Dziewczyna tworzy w ukryciu tajemnicze obrazy zamawiane przez ekstrawaganckich kolekcjonerów oraz gwiazdy Hollywood.
Podobno są w stanie zapewnić nieśmiertelność… Mężczyzna zaś pisze kryminał niepokojąco zbieżny z wydarzeniami rozgrywającymi się wokół domu. Czy są one tylko inspiracją dla fikcji literackiej? Z czasem oboje zakochują się w sobie. Nie są jednak świadomi, że dla siebie nawzajem mogą stanowić zagrożenie.
Wydawnictwo: Dobra Literatura
Data wydania: 2018-03-08
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 360
Język oryginału: polski
Decyzja o tym, by zacząć pisać o książkach była jedną z najlepszych, jakie podjęłam w ciągu ostatniego roku. Moja niezamykająca się jadaczka dostała nieco wytchnienia. Wytłumaczyłam jej, że skoro część obowiązków przejęły palce, to może udać się na zasłużoną emeryturę. Nie, dobra, to przesada. Półemeryturę. Yyyy… no też nie. Może sobie po prostu czasami odpocząć. Czasami. Niezbyt często. Och, dobrze już, bo mi się wątek rozmywa. Chodzi o to, że fajnie jest przelewać na klawiaturę myśli i emocje, a następnie wracać do nich po jakimś czasie. Oczywiście najczęściej wówczas rwę włosy z głowy, że coś źle napisałam albo przecinek wkradł się w niewłaściwe miejsce, ale to nieważne w tym momencie. Wracam w ten sposób do bohaterów, odtwarzam najbardziej interesujące sceny, przypominam sobie epilog. Tak, blogowanie to zdecydowanie dobra rzecz. Ma jeszcze jedną zaletę – pozwala trafić na autorów, o których wcześniej nawet się nie słyszało. Czy to ignorancja? Wolę rozpatrywać to w innych kategoriach. Jednak brak znajomości twórczości niektórych pisarzy okazuje się czasem lekkim nietaktem. Dokładnie tak jest w kontekście Piotra Adamczyka. Zdaję sobie sprawę, że w tym momencie popełniam blogowe seppuku, bo – przyznaję się – widząc jego nazwisko w programie zeszłorocznych targów książki, pomyślałam sobie, że zbyt wielu celebrytów próbuje napisać coś sensownego. Tak, wiem. Dramat. Nad moim nieszczęsnym losem ktoś jednak czuwa, bowiem w moje ręce powierzył najnowszą książkę tegoż „celebryty”. Ponownie przyznaję – mea culpa.
Żeby była jasność: „Powiem Ci coś” to książka zupełnie innego Piotra Adamczyka – filozofa, dziennikarza, reportażysty, felietonisty. Nie aktora i nie papieża. Powiem więcej: nie debiutanta.
O czym Adamczyk opowiada w swojej nowej książce? To wcale nie jest takie proste pytanie, bowiem ta opowieść wymyka się jednoznacznym określeniom, tworząc nie tylko miszmasz gatunkowy, ale także miszmasz zdarzeń i postaci. Początkowo sprawa wydaje się oczywista. Mężczyzna w średnim wieku – kiedyś znany aktor, później pisarz i redaktor prowadzący w niszowej telewizji program o nekrologach – wynajmuje pokój studentce Akademii Sztuk Pięknych. Normalnie pokusiłabym się w tym miejscu o zdanie „Od słowa do słowa współlokatorzy zakochują się w sobie bez pamięci”. W tym jednym zdaniu zawarłabym kilka niedopowiedzeń i brutalnych uproszczeń, bowiem te „słowa” mają tutaj nieprawdopodobną moc. Adamczyk stworzył powieść – cytat. Odniosłam wrażenie, że otwarcie tej książki na chybił trafił zawsze przyniesie choćby jedno zdanie warte zapisania. To mi się jeszcze nie zdarzyło. Druga sprawa to owo zakochanie bez pamięci – bohater doskonale wie, jak tę pamięć zachować, dlatego jego przemyślenia i sytuacje dziejące się na polu relacji między kobietą a mężczyzną przerywane są kolejnymi rozdziałami kryminału, który właśnie tworzy. Właściwie to wszystko w tej książce jest zakręcone jak ruski termos. Tu fragment rozmowy zasłyszany gdzieś na ulicy, za chwilę piękne wyznanie miłosne przerwane kolejną, wydawałoby się abstrakcyjną, sytuacją. Wydaje się to chaotyczne, bez ładu i składu, a jednak kończąc tę historię, mamy poczucie, że wszystko było potrzebne, logiczne i sensowne. Jedynie zakończenie zostawia nas w ciemnej… otchłani. Autor mówi nam: pomyśl, poskładaj to wszystko. Panie Piotrze, melduję wykonanie zadania!
„Powiem Ci coś” to hybryda kryminału, pięknego romansu, tragikomedii i swego rodzaju poezji. Jej ogromnym atutem jest wszechobecny humor, który nie wpisuje się w tandetną próbę bycia śmiesznym, skrząc się luźno na stronach powieści. Być może to wszystko jest nieco psychodeliczne, może rzeczywiście niepokojące, ale tak, jak Adamczyk pisze o miłości, to rzadko się zdarza. Strzela pięknymi metaforami bez przeintelektualizowanego bełkotu i napuszonego tonu, czuć w tym lekkość i swoistą subtelność. Refleksje i ważne treści, ujęte w mikrorozdziałach, są celne niczym pociski z najlepszej snajperskiej broni. Odznakę „Słownego Snajpera” można również przyznać pisarzowi za poziom ironii, którą naszpikował najnowsze dzieło. Ironii, którą uwielbiam – mądrą, dosadną, ale grzeczną.
Kończąc mój wywód, muszę Wam powiedzieć jedno: powiało świeżością. Wreszcie mamy coś zupełnie innego, coś wyjątkowego i niepowtarzalnego. Zadziało się coś dobrego i życzę Wam, byście mogli się tą świeżością zachłysnąć. Niech wiosna Wam sprzyja w oddychaniu dobrą literaturą.
Książki Piotra Adamczyka zawsze są nieszablonowe. „Powiem Ci coś” to trzecia (z czterech jak dotąd wydanych) pozycji tego autora, którą miałam okazję przeczytać.
Tym razem pisarz postanowił tworzyć swą prozę dwutorowo – z jednej strony obserwujemy, co dzieje się w tajemniczym i zdawać by się mogło niezamieszkanym mrocznym domu, znajdującym się tuż obok posesji narratora. Z drugiej natomiast śledzimy jego niejednoznaczną relację z młodą, mocno zagadkową oraz ekscentryczną studentką ASP. Tulinka – bo tak każe się do siebie zwracać - ma swoją własną wizję sztuki i tworzy swoje dzieła na wiele różnych, czasem dosyć szokujących sposobów.
„Powiem Ci coś” to zaskakujące połączenie kryminału i romansu. Pozycja ta wręcz naszpikowana jest różnego rodzaju rozważaniami autora na temat człowieka, uczuć i emocji, jakie na co dzień nim targają, a także wielopoziomowości każdej relacji międzyludzkiej. Piotr Adamczyk ukazuje, iż bardzo często więź, która wywołuje w jednostce ludzkiej poczucie szczęścia równie szybko może przekształcić się w potencjalne źródło zagrożenia.
Z mnóstwa krótkich rozdzialików wyłania się obraz człowieka z wieloma cieniami charakteru, naznaczonego całą masą blizn po wojnach stoczonych z losem przez wiele dni i nocy.
Jednakże bez względu na to wszystko, nieustannie i wbrew przeciwnościom, jak się okazuje człowiek zawsze szuka swojego miejsca w świecie, bliskości z drugim człowiekiem i akceptacji w otoczeniu, aby móc podjąć próbę zaaprobowania samego siebie ze wszystkimi zaletami i wadami.
Autor na kartach tej książki daje czytelnikom szansę pochylenia się nad zawiłościami osobowości i psychiki istoty ludzkiej, a także na rozwikłanie zagadki kryjącej się we wnętrzu mrocznej posesji. Według mnie to również uznać należy za swego rodzaju metaforę, ponieważ człowiek sam w sobie jest tajemniczym domostwem skrywającym marzenia, pragnienia, mroczne żądze i wiele, wiele innych często bardzo głęboko ukrywanych sekretów.
Jeśli macie ochotę na książkę z jednej strony mroczną, a z drugiej dla kontrastu bardzo poetycką zajrzyjcie do „Powiem Ci coś” i przekonajcie się sami, co takiego autor tym razem chce Wam powiedzieć.
* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *
https://ksiazkowoczyta.blogspot.com/2018/10/niby-wszyscy-skadamy-sie-z-takich.html
Kobiety szukają miłości na lata, mężczyźni na lato.
Więcej