Po debiutanckiej książce "Samotności" Kamil Zinczuk w "Powidokach" ponownie zanurza się w duszne opary życia Pokolenia X. Te opary mają woń alkoholu, seksu, używek tańszych i droższych, coraz częstszych nostalgicznych wycieczek w magiczne wspomnienia z przeszłości, a często bywają również oparami nonsensu. W nich pławią się, a często topią, dzisiejsi trzydziesto i czterdziestolatkowie, którzy w połowie swego życia zaczynają dochodzić do wniosku, że wszystko, co ich otacza nie ma głębszego znaczenia i nie wróci to, co było. Kiedy więc jedni ciągną bezrefleksyjnie kierat codzienności, drudzy miotają się w bezsilnej, z góry skazanej na porażkę, walce. Autor zaś prowadzi swego bohatera, niczym Joyce Blooma w Ulissesie, każąc mu kluczyć miedzy zdarzeniami i lubelskimi ulicami i mimo wszystko wyciągać z zalewu beznadziei odrobinę wiary w sprawy najważniejsze.
Wydawnictwo: inne
Data wydania: 2022-11-29
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 248
Język oryginału: polski
"Bóg to taka kryptowaluta. Możesz inwestować całe życie, a i tak na koniec nie wiesz, czy dobrze wybrałeś, czy źle"
Nie czytałam "Samotności", debiutanckiej powieści pana Kamila Zinczuka, jednak zapewne teraz po nią sięgnę. Ponieważ jego druga książka pt."Powidoki", którą właśnie skończyłam czytać, bardzo mi się podobała.
Jest to pozycja na wskroś wspominkowo-teraźniejsza. Oto przedstawiciel pokolenia X, czyli taki 40+, zwany Kolesiem, zostaje obudzony telefonem, przez żonę kumpla. Koleś jest "wczorajszy", mocno skacowany i w nie najlepszej kondycji tak fizycznej jak i psychicznej. Wszak wiadomo, że w tym wieku i kac jest już bardziej upierdliwy niż gdy się miało lat "dzieścia"
Jolka (ta żona kumpla), prosi naszego skacowanego bohatera, by poszukał jej męża, który po kłótni poszedł sobie "w siną dal", a ona się przecież martwi, zwłaszcza że mężulek Wojtek, nie odbiera telefonów. Tak więc wyruszamy razem z Kolesiem na poszukiwanie Wojtka. Koleś odwiedza różne miejsca, gdzie, jego zdaniem, mógłby się przymelinować Wojtek. Spotyka różne osoby, które uruchamiają w nim właśnie te różne tytułowe "powidoki".
Szkielet tej opowieści bardzo mi przypomina "Informację zwrotną" Żulczyka. Jest skacowany facet, jest jego "podróż" przez miasto, jest szukany obiekt. Tylko że tutaj miastem jest Lublin, nie Warszawa a szukanym, przyjaciel, nie syn. Jednak cała obudowa "szkieletu", to już zupełnie inna bajka i inaczej opowiedziana. Zdecydowanie lepiej niż u Żulczyka.
Dużo tu prawdy o pokoleniu X, dużo do przemyślenia. Z czym sobie muszą radzić, lub nie radzą właśnie oni. Co ma im do zaoferowania nowa dla nich rzeczywistość, kiedy światem rządzą zupełnie inne reguły, niż te, które oni wynieśli z domu. A przecież to właśnie dom rodzinny, nasza dziecięca przeszłość, determinuje naszą teraźniejszość i czasem bywa trudno... Jednak głupota, zawsze pozostaje taka sama, niezależnie od pokolenia, a historia Leny dobitnie o tym świadczy. Po prostu niektóre kobiety nie powinny mieć dzieci, bo to im zwyczajnie szkodzi na mózg.
Jeszcze jedna niezaprzeczalna refleksja mnie naszła... ciekawam kto z dzisiejszego pokolenia, Z może powiedzieć, że w realu (nie na fejsie) ma takiego przyjaciela, który zbudzony telefonem i niebosko skacowany, jest w stanie oddać mu taką przysługę, jaką uczynił Koleś, Jolce. Taka przyjaźń, w epoce fejsa, tindera czy insta, to bardzo deficytowy towar.
To naprawdę kawał świetnej literatury.
"Samotności" to gorzka opowieść o tym, jak pokolenie X zagłusza swoje tęsknoty i rozlicza się z dotychczasowym życiem w jego połowie. Tam gdzie brak sensu...
Ocena: 6, Przeczytałam,
Znajomi często pytają mnie, ile czasu zajmuje mi przeczytanie jednej książki … Na to pytanie trudno jednoznacznie odpowiedzieć. Wszelkie #bestsellery, #kryminały, #thrillery – a więc #książki, które czytam, po to by poznać ich zakończenie – pochłaniam błyskawicznie (w kilka godzin). Jednak są także takie pozycje, jak:
Tytuł: „#Powidoki”
Autor: #KamilZinczuk
które czytam przez kilka lub kilkanaście dni.
I to nie dlatego, że są kiepskie, czy niezrozumiałe. Wręcz przeciwnie: każda ich strona jest zazwyczaj takim „małym” arcydziełem, którym trzeba się delektować. Smakować litera po literze, zdanie po zdaniu , by wyczuć wszystkie niuanse: od słodyczy miłości, przez pikantność cielesności i umami sukcesu, po gorycz porażki i kwaśność konfliktów. Nie trudno się domyślić, że te dwa ostatnie przyczynki są ciężkostrawne. Niekiedy do tego stopnia, że trzeba je przełamać ostrością wysokoprocentowych trunków, których siła oddziaływania wyłącza świadomość i wdziera się w nozdrza nadwrażliwej psychiki. I to właśnie ona, będąca całokształtem cech i procesów wewnętrznych człowieka, związanych z emocjami, intelektem, predyspozycjami i doświadczeniem życiowym [def. zaczerpnięta ze Słownika Języka Polskiego pod red. W. Doroszewskiego ] wysuwa się w „Powidokach” na pierwszy plan.
Bohaterami powieści (podobnie jak w debiutanckich Samotności - powieść ) są przedstawiciele pokolenia X. Niby obcy, a jednak znajomi, bo borykający się z podobnymi problemami, rozterkami, takimi jak rozstania, rozwody, konflikty, uzależnienia, mniej lub bardziej przygodne stosunki seksualne … Ludzie zagubieni w chaosie współczesności, wykreowani przez modę wzorców, szukający odpowiedzi na nurtujące ich pytania. Czy je znajdą? Na to pytanie nie odpowiem, by nie zabierać Wam przyjemności z lektury.
Analiza treści niestety utwierdza mnie w przekonaniu, że „X” odnoszące się do określenia generacji (rozumianej nie tylko jako wiek biologiczny, ale także różny styl życia, sposobu zdobywania informacji, ogół wartości i postaw) wcale nie jest przypadkowe. Oznacza niewiadomą – metaforę wędrówki, poszukiwania, dążenia do celu. Te motywy przewijają się z uporem maniaka, zarówno w debiutanckiej powieści #Samotności, jak i w „Powidokach”, jednak wędrówka nie oznacza tu fizycznego przemieszczania się z punktu A do punktu B. Takie przemieszczanie straciło aktualnie, w dobie szybkiej komunikacji, swój mistyczny sens. W powieści(ach) mamy do czynienia z celowym przemieszczaniem się, a właściwie to z jego powinnością.
Kamil Zinczuk dosadnie pokazuje czytelnikom, że współczesny człowiek, szczególnie przedstawiciel pokolenia X, powinien podróżować w głąb samego siebie, zadając sobie przy tym pytanie: „Quo vadis, homo viator?”.
Nie raczy nas jednoznacznymi odpowiedziami, nie serwuje uniwersalnych rozwiązań, bo każdy z nas ma inny cel egzystencjalny. Ale na przykładzie bohaterów powieści skłania do refleksji i spojrzenia w głąb, poza naszą powierzchowność. Jako czytelnik stajemy się takim rodzimym Dantem, który idąc krok w krok za postaciami powieści, obserwuje i pobiera Powidokowe nauki, by wyzwolić się z okowów marazmu i znużenia. Sam Kamil Zinczuk, niczym Alighieri uświadamia iksów, o błędach popełnianych przez przedstawicieli pokolenia i (pośrednio!) wskazuje im drogę. Na zasadzie: dać wędkę, a nie rybę. I to jest największa wartość tej książki!
Kiedyś słyszałam, że świat jest wielką niewiadomą, a jednak Kamil mierzy się z nim. Spenetrował pokolenie X i otaczającą go rzeczywistość, a teraz wyjaśnia jego istotę. Czyni to precyzyjnie i wprawnie - po mistrzowsku, z literackim pięknem i (niekiedy) wulgarną dosadnością. Nie idzie na kompromisy, nie ubiera w słówka, nie słodzi. Obnaża (brutalną!) prawdę o naturze człowieka, wyzwala z kajdan niewiadomej, skłaniając do refleksji nad własnym życiem. Nie zachęca nas do krytyki, tylko do mierzenia się z własną naturą – która jest najgorszym z możliwych przeciwników.
W „Powidokach” dostrzegam pewną analogię do Gombrowicza – i nie mam tu na myśli wszelkich pup, łydek, gęb czy inwektyw. Chodzi o motyw wędrówki w poszukiwaniu form, schematów, z których składa się życie. Nie od dziś wiadomo, że nie da się od nich uwolnić, ale zarówno Gombrowicz, jak i Zinczuk z charyzmą mentora, wskazują nam, jak nie dać się im zdominować. Przydatne prawda?!
W książce na próżno szukać błyskawicznych zwrotów , fajerwerków i efektów specjalnych. Akcja nie pędzi, tylko płynie własnym rytmem. Wątki główne, przeplatają się logicznie z pobocznymi i epizodycznymi. Głos często zabierają wspomnienia, retrospekcje, oniryzm i nostalgia, zapraszając nas na urokliwy spacer ulicami Miasto Lublin .
Istotę „Powidoków” wspaniale oddaje fragment wiersza Edwarda Stachury, zgodnie z którym „Wędrówką jedną życie jest człowieka ; Idzie wciąż, dalej wciąż. Dokąd? Stąd?” . Powieść, napisana przez Kamila wprawnym piórem, jest doskonałym przewodnikiem wycieczki zwanej życiem. Jeżeli jej jeszcze nie macie w swoich biblioteczkach, to musicie ją koniecznie nabyć.
Kamilu, dziękuję za ogromne zaufanie i chęć podzielenia się ze mną Twoją twórczością. Za każdym razem (#samotności, #powidoki, #opowiadanie w antologii) niezmiennie podziwiam.