Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: b.d
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 368
Fabuła robi swoje
W powieści poznajemy Hectora, artystę malarza, który ma swoim koncie ma kilka większych sukcesów. Mężczyzna prowadzi szczęśliwe życie u boku wspaniałej Eleni, wspierany przez przyjaciół oraz kochających rodziców. Jego obrazy zaś można uznać za dość ekscentryczne, gdyż przedstawiają wielkie głowy na równie dużych płótnach.
Jednakże jedno spotkanie między jego dziełem i motocyklem, a obrazem mężczyzny sprawia, że życie artysty zaczyna się rozpadać. Jesteśmy świadkami dziwnych pomysłów, niecodziennych impulsów, naprawdę szokujących przemyśleń wypełnionych sporą dawką realizmu i humoru. Dostajemy wspaniałe opisy limuzyn wypełnionych krwią, wanien zalanych farbą, czy nawet zmechanizowanej trumny goniącej za wózkiem po galerii sztuki.
David Thewlis – dobry materiał na pisarza
Dialogi, które serwuje nam autor, są przyjemne dla oka, na próżno szukać eufemizmów czy oficjali. Thewlis pozwolił sobie na użycie języka potocznego, nierzadko wulgaryzmów, oraz szczerości połączonej z bezpośredniością.
Podczas lektury spotykamy się z licznymi tragediami, problemami życia codziennego, upadkami zwykłych ludzi. Osobowość Kiplinga, oraz jej stopniowy rozpad, jest również wiarygodna, a przy tym bardzo intrygująca. Nic nie dzieje się od razu, pomimo silnej impulsywności bohatera. Dostajemy szansę zaznajomienia się z Hectorem i światem, który go otacza. Jego przemiana oraz wydarzenia, które tylko ją przyspieszają, są wprowadzane bardzo powoli i możemy poznawać je stopniowo. Nie znajdziemy bowiem schematycznych wydarzeń ani wizji rozpisanych od razu. Wszystko ma swoją przyczynę i skutek. To łączy każdy wątek w jeden, duży motyw.
Książka Davida Thewlisa to słowa pisane wprost
Thewlis jest ostry i do bólu szczery. Nie boi się podejmować trudnych tematów, jak bezbarwne związki, męska seksualność czy emocjonalna pustka. Wielu czytelników, szczególnie tych płci męskiej, będzie sympatyzować z Hectorem, nawet gdy będą oni kulić się na jego złych decyzjach. Ja osobiście bardzo polubiłam naszego malarza za jego dość zabawne, acz szczerze i bezpośrednie, podejście do życia.
Zaś narracja w pierwszej osobie zawiera sny, dywagacje, surrealistyczne rozważania i nieco groteski. To dość stara sztuczka, ale śmiałam się, kiedy życie Kiplinga zdawało się przybierać chaotyczny obrót. Gdy jego pogrążona w żałobie dziewczyna wymiotuje po odkryciu romansu z poetką lubującą w sado-maso, Hector wymiotuje nad jej plecami. „Wszystko idzie bardzo dobrze” – pisze. Ta scena, jak wiele innych, jest tak wypełniona groteską i sardonicznym tonem, że nie mogłam opanować rozbawienia.
Sama treść powieści nie jest odpowiednia dla osób o słabych nerwach, o czym sama mogłam się przekonać. Jest wypełniona naprawdę mocnymi i chwytającymi za serce stwierdzeniami, papier aż emanuje silnymi uczuciami. Gwałtowny punkt kulminacyjny jest tak ekscentryczny, jak umiejętnie ukazany. To szczera i pełna śmiechu komedia wypełniona lekkim – choć kontrolowanym – chaosem.
Każdy, kto woli improwizyjność Mike’a Leigh od fantastyki i schematyczności Pottera, znajdzie tutaj coś dla siebie.
Współczesne odniesienia zostały nieco zatarte przez upływ czasu (Thewlis napisał książkę trzynaście lat temu), fabuła zaś jest w miarę prosta, chociaż nieprzewidywalna. Jest to jednak imponujący debiut, żywy i porywający. Mogę powiedzieć jedno – Thewlis ma talent.
Przeczytane:2010-08-06, Przeczytałem, Mam,