Przejmująca, pełna namiętności opowieść o miłości, zdradzie, posiadaniu i śmierci.
Akcja rozpoczyna się w 1886 roku w Londynie, a rodzina Forsyte’ów stanowi symbol mieszczaństwa epoki wiktoriańskiej. Żona jednego z braci, Irena, staje się burzycielką porządku ustalonego przez rodzinę.
Posiadacz to najsłynniejsza powieść w całym dorobku Johna Galsworthy’ego. Pierwotnie wydana pod tytułem Saga rodu Forsyte’ów, osiągnęła ogromną popularność (autor otrzymał za nią Nagrodę Nobla), doczekała się kontynuacji i wtedy tytuł ten rozciągnął się na cały cykl. Dla kolejnych wydań Autor ustanowił dla niej tytuł Posiadacz, który chyba również najpełniej oddaje o czym jest ta opowieść.
Sedno całej tej sprawy, pomyślał, to własność, lecz wiele ludzi wolałoby nie stawiać jej na tej płaszczyźnie. W ich pojęciu idzie wyłącznie o „świętość węzłów małżeńskich”. Ale podstawą świętości węzłów małżeńskich jest świętość rodziny, a świętość rodziny oparta jest na świętości posiadania. A przecież wszyscy ci ludzie są wyznawcami Tego, który nic nigdy nie posiadał na własność. Ciekawe!
John Galsworthy
Wydawnictwo: MG
Data wydania: 2017-09-27
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 400
Tytuł oryginału: The man of property
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Róża Centnerszwerowa
"Każdy Forsyte ma praktyczny - można by nawet powiedzieć trzeźwy - sposób zapatrywania się na rzeczy, a praktyczny sposób zapatrywania się na rzeczy oparty jest przede wszystkim na poczuciu własności."
Ponadczasowa, wielowymiarowa powieść, wracam do niej z wielką przyjemnością, czuję się mocno z nią związana, za każdym razem wyzwala we mnie uczucie satysfakcji czytelniczej. Serdeczne spotkanie z niezwykle interesującym i bliskim sercu przyjacielem, opowieścią, która przykuwa uwagę, wyzwala emocje i skłania do przemyśleń. W miarę zdobywania doświadczeń życiowych wciąż odkrywam w książce coś nowego, zaskakującą myśl, ciekawy aspekt, nieco inne spojrzenie na świat. Wyjątkowa saga rodzinna w wiktoriańskim klimacie, sugestywnie nastrajająca, dbająca o każdy szczegół w obrazie atmosfery i ducha tamtych czasów. Przepiękna mieszanka ludzkich charakterów, uczuć, zależności, losowych szans i narzucanych ograniczeń. Chętnie poddaję się płynnej i wciągającej narracji, zagłębiam w warstwy intrygującej fabuły, cudownie odmalowane portrety postaci, nasuwające się refleksje i skojarzenia z obecną rzeczywistością. Jakże wiele można dostrzec wspólnych punktów zaczepienia, zbliżonych systemów wartości, podobieństw ludzkich zachowań, budowania fałszywej tożsamości, ucieczki przed konsekwencjami.
Wspaniale przedstawieni, z różnych ujęć, reprezentanci zamożnego angielskiego mieszczaństwa. Rodzinę Forsyte'ów poznajemy pod koniec dziewiętnastego wieku, w czasie największego rozkwitu, ale również początku znaczących zmian. Uderza obraz silnego trwania w tradycyjnych konwenansach, bezwzględnego podporządkowania się idei rodziny, wyolbrzymienia znaczenia rodu, pewności siebie, wyniosłości, małostkowości, zadowolenia z bogactwa i przepychu. Fantastycznie nakreślone postaci, niezwykle barwne, ciekawe, różnorodne, wypełnione nadziejami i pragnieniami, osadzone w obowiązujących normach i zasadach społecznych. Z ogromnym zainteresowaniem zagłębiamy się w ich przekonywujące osobowości, skomplikowane relacje rodzinne, postawy trwania przy nieuchronnie odchodzących już do przeszłości symbolach, mieszczenia się w zwyczajach przyjętych i narzuconych przez epokę, ale również wskazujące na pewne wyłamania w przyjętym schemacie priorytetów, zapowiadające stopniowe przemiany społeczne i obyczajowe. Wnikliwe spojrzenie na znaczenie wolności, indywidualności, barwy miłości, wielkie namiętności, odcienie zdrady, smaki rozczarowań, bezduszną obojętność, intensywność odrzucenia, konsekwencje samotności, wciągnięcia w pułapkę pozorności, hipokryzji i nieposzlakowanej opinii.
bookendorfina.pl
"Posiadacz" to pierwsza część sagi Forsyte'ów. Ukazał się w 1908 roku. Powieść można nazwać kroniką losów członków rodziny należącej do wyższej klasy średniej. O przodkach rolnikach się tu nie wspomina zbyt często. Rodziną kieruje groźna ciotka Ann. Główny bohater, Soames, gromadzi dobra materialne, ale to nie przynosi mu przyjemności. Mężczyzna ciągle się uskarża. Pożera go zazdrość...
John Galsworthy porusza tu z ironią i współczuciem temat zmagania się powinności z pożądaniem. Jednak częściej pisarz opowiada się po stronie obowiązku. Zachłanność jest tu ukazana w uproszczony sposób. Warto wspomnieć również, że pisarz był działaczem społecznym, który prowadził kampanię w kwestii praw kobiet, reformy więziennictwa i dobrostanu zwierząt. Nie dziwi więc fakt, że powieść zahacza o problemy małżeńskie, pozycję kobiet w społeczeństwie i rolę rodziny jako jednostki gospodarczej. Jednak postępowa postawa Galsworthy'ego ujawniła się w tekście w niezbyt subtelny sposób. Dodatkowo mimo że często można tu natknąć się na relacje damsko-męskie niewiele odnaleźć tu można z romansu. W zamian autor naszkicował podkreślił tu kontrast pomiędzy sensem życia w mieście i na wsi.
Warto też zauważyć, że autor skoncentrował się w "Posiadaczu" na poszczególnych przedstawicielach w ramach rodziny. Każdy z nich jest tu postrzegany wyłącznie przez jej pryzmat. Postacie reprezentują tę część społeczeństwa, która jest zaślepiona przez chciwość. Nie da się ukryć, że w opisywanych tu czasach (koniec XIX wieku) rosła liczba przedstawicieli klasy średniej, opętana obsesją pieniądza i "własności". Natomiast zbiorowa duma z posiadania doprowadziła naszych bohaterów do poglądu, że tak naprawdę nigdy nie umrą. W powieści autor ich wyśmiewa i jednocześnie okazuje głębokie współczucie i zrozumienie. Jednak brak tu bohatera, z którym w pełni dzieliłam jego ból. Warto podkreślić, że Galsworthy nie próbuje tu zaskarbić aprobaty czytelnika, a więc bohaterowie nie są sztucznie zniekształceni. Ludzie tu ukazani mają oprócz zalet także wady i ograniczenia w swoich światopoglądach.
Twórca stworzył powieść z liniową fabułą. Można tu odnaleźć tylko kilka krótkich retrospekcji. Poza tym historia została opowiedziana "oczami" członków rodziny (niestety myśli bohaterów pozostają dla czytelnika zagadką). Wewnętrzne monologi są dwuznaczne, a dialogi nie wydają się zbytnio związane z główną osią fabuły. Niestety wiele fragmentów cechuje też zbyt powolna akcja. Niewiele dzieje się w tej powieści, ale trzeba przyznać, że te nieliczne zmiany są dość ciekawe. Niektóre opisy rzeczy czy wydarzeń są naprawdę długie, a wiele scen nie jest tak naprawdę istotnych dla biegu historii. Galsworthy często ucieka się tu do charakterystyki otoczenia, co może niejednego znudzić. Wiele metafor nie ułatwia lektury. Na ogół nastrój tekstu jest dość dramatyczny (można to szczególnie odczuć podczas czytania wewnętrznych monologów). Kończąc dodam, że pisarz starał się być neutralnym narratorem jednak niestety jego poglądy są tu raczej potępiające. Mimo, że jego styl jest wręcz cyniczny cieszy fakt, że udało mu się uchwycić tu ducha wieku, który przeminął.
Od bardzo dawna chciałam przeczytać cykl powieściowy angielskiego prozaika i dramaturga Johna Galsworthy`ego ,,Saga rodu Forsyte`ów, za który w 1932 roku otrzymał Nagrodę Nobla. Udało mi się zapoznać z pierwszym tomem serii pt.,,Posiadacz".
Jest 1886 rok. W Londynie mieszka zamożny ród Forsyte`ów wywodzący się z rodziny farmerskiej w Dorsetshire. Wszystkim członkom rodziny bardzo dobrze się powodzi. Mają udziały w różnych przedsiębiorstwach, kolekcjonują obrazy, wspierają niektóre instytucje charytatywne, a ich domy umiejscowione są dookoła Parku w Londynie. Rodzina spotyka się na przyjęciach, balach, zaręczynach, pogrzebach, podczas których szepczą o rodzinnych tajemnicach.
Na przyjęciu u najstarszego z sześciu braci, Jolyona Forsyte`a rodzina poznaje Filipa Bosinneya, młodego architekta bez majątku, który zaręczył się z wnuczką Jolyona June. W przyjęciu zaręczynowym udziału nie bierze ojciec June, młodszy Jolyon, który piętnaście lat wcześniej zakochał się w guwernantce córki, zostawił dla niej rodzinę i wiedzie skromne, ale szczęśliwe życie u boku drugiej żony Helen oraz dwójki dzieci. Z tego powodu został jednak wykluczony ze zgromadzeń rodzinnych.
June przyjaźni się z piękną i zmysłową Ireną żoną Soamesa Forsyte`a, kuzyna Jolyona. Irena Heron po śmierci ojca, profesora, za namową macochy wyszła za mąż za Soamesa choć go nie kochała. Mąż zapewnił jej byt, nie traktował źle, ale jego postępowanie, materializm, sposób bycia budzą w niej wstręt. Soames chciałby poczuć, że żona go kocha i zależy jej na nim, ale cały czas czuje, że posiadł tylko jej ciało. Buduje dom na wsi, by odizolować żonę od przyjaciół w Londynie i mieć ją wyłącznie dla siebie. Irena jest jego pięknym trofeum, które wszyscy podziwiają. Soames jest tytułowym posiadaczem. Zakochał się w młodziutkiej Irenie od pierwszego wejrzenia, bardzo długo starał się o jej rękę, gdyż dziewczyna odrzucała jego oświadczyny. Od pierwszego dnia była dla niego zagadką i zagadką pozostała.
Forsyte`owie cenią sobie odpowiednie warunki życia, majątek i znajomości. Dla pieniędzy poświęcają prawie wszystko. Nie lubią, gdy ktoś wyłamuje się z ustalonego porządku. Krytykują styl życia Bosinneya, który po ukończeniu architektury przesz sześć miesięcy jeździł po świecie z plecakiem, by zapoznać się z architekturą zagraniczną. Jego wartości nie określają przez pryzmat wyjątkowych zdolności, ale przez to ile zarabia rocznie. Irena coraz bardziej zgnębiona życiem w ,,złotej klatce,, zamierza rozstać się z mężem, ale spotyka się ze stanowczym sprzeciwem nie tylko Soamesa, ale całej rodziny, która obawia się skandalu.
,,Posiadacz" to historia rodziny będącej symbolem mieszczaństwa epoki wiktoriańskiej. Doskonale widać na jej przykładzie zachodzące w Anglii przemiany społeczne i obyczajowe. Obłudny i pełen hipokryzji świat angielskiej burżuazji zostaje przez Johna Galsworthy`ego zdemaskowany. Młode pokolenie Forsyte`ów otwarcie mówi starszym, że nie życzą sobie wtrącania się w ich życie. Niektórzy z nich gotowi są wyłamać się z zasad rodzinnych w poszukiwaniu szczęścia i prawdziwej miłości. Pod wymuskaną wystawnością, obmyślaną arogancją i wygodą kryją się ludzkie namiętności, zdrada i śmierć.
Powieść Johna Galsworthy`ego to wybitne dzieło, które należy smakować kawałek po kawałku i już się cieszę, bo przed mną kolejne tomy tej wspaniałej sagi:)
http://magiawkazdymdniu.blogspot.com/
Posiadacz to opowieść o bogatym mieszczaństwie angielskim epoki wiktoriańskiej. Członkowie tej elity to w większości ludzie mający o sobie wysokie mniemanie, dumni, pewni siebie i mierzący wysoko. A jednak w pierwszych scenach ludzie ci, głównie członkowie wielkiego rodu Forsythów snują pesymistyczne wizje, negatywnie wypowiadają się o przyszłości, w niewybredny sposób mówią o znajomych. Większość z tych postaci nie wzbudza sympatii, a raczej niechęć i smutek. To dziwne, gdy weźmie się pod uwagę, że to wszystko odbywa się podczas potencjalnie radosnej uroczystości – przyjęcia zaręczynowego jednej z najmłodszych członkiń rodziny. Ten pesymizm sięga głębiej, bo okazuje się, że pod całym tym blichtrem, pieniędzmi, drogimi willami i pięknymi strojami kryją się dramaty rodzinne i miłosne. Rzeczywiście, wygląda na to, że coś niedobrego dzieje się w tej rodzinie, a więc nastroje na przyjęciu nie są bezpodstawne. Fabuła powieści zasadza się na skomplikowanych losach ludzkich, na podstawie których można by nakręcić niejedną pokręconą telenowelę. Ale to tylko powierzchnia tego dzieła, raczej szkielet, na którym znajduje się dużo więcej treści. Tu chodzi o coś więcej, o głębię, drugie dno wydarzeń, decyzji i ich skutków. John Galsworthy wchodzi w psychikę postaci, ukazuje złożoność ludzkich myśli i uczuć. Postacie kreuje w niezwykły sposób, nie nadaje im jednoznacznych ról, przynajmniej w większości. Nawet tym nieprzyjemnym bohaterom powieści, drugoplanowym, trzecioplanowym, daje prawo do dramatów, które trochę usprawiedliwia. Niektóre wątki, to naprawdę przejmujące historie, wywołujące prawdziwe emocje. Jak już wspomniałam, są też rysy. Przede wszystkim męczą niektóre historie – to porównanie z telenowelą nie jest na wyrost, naprawdę tak momentami odbierałam fabułę. Nie oznacza to, że książka jest źle napisana, wręcz przeciwnie, chodzi o pewien dramatyzm i nagromadzenie emocji. Nie wiem, czy to dobre słowo, wszak Galsworthy jest dość powściągliwy, jak to Anglik, a jednak jego bardzo angielska powieść wywołuje autentyczny natłok emocji. Nie wiem, czy każdy odbierze to tak samo, ja czułam się nieco skołowana. Negatywne strony powieści nie wychodzą jednak na pierwszy plan, są nikłe w porównaniu z głębią kreowanych postaci i wspaniale przedstawionym obrazem elit angielskich epoki wiktoriańskiej. Obraz ten wydaje się autentyczny i nie bez znaczenia są zapewne wątki biograficzne, jakie podobno autor wprowadził do Posiadacza. Myślę, że jest to znakomita, barwnie napisana powieść, idealna dla miłośników literatury angielskiej. Poza tym to klasyka, coś z czym warto się choć pobieżnie zaznajomić. Zdecydowanie polecam.
Jestem zaintrygowana postacią Ireny.
Każdy akapit ma tu znaczenie i nie powinien być pominięty. Szczegółowy- może nawet nieco zbyt drobiazgowy- opis charakterów i zachowań każdego z bohaterów. Powieść z wyższej półki.
Książka napisana pięknym językiem, poruszająca uniwersalne tematy, takie jak zazdrość, miłość, pożądanie, a przede wszystkim stosunki między członkami rodziny. Pierwszy tom sagi skupia się na tytułowym "Posiadaczu", Soames'ie Forsyte, jego trudnych relacjach z żoną i młodym architekcie, który wdarł się do ich życia.
Herbatka z mieszczańską rodziną
Uwielbiam literaturę z angielskim smaczkiem – herbatki, bale, konwenanse… Dlatego "Saga rodu Forsyte’ów" wydawała mi się idealną lekturą na lato – miłą, lekką i niewymagającą, a jak było naprawdę? Oj, nie tak lekko jak myślałam. Samą fabułę książki można by streścić w maksymalnie trzech zdaniach (naprawdę! wcale nie przesadzam!). Pod względem rozwoju akcji czytanie tej powieści przypomina oglądanie telenoweli: nieważne, na której stronie otworzymy i tak będziemy wiedzieć, o co chodzi. Czym więc autor zapełnił ponad 450 stron? O samej fabule naprawdę nie mogę napisać nic więcej, niż zostało ujęte w opisie. Każda informacja zdradziłaby zbyt wiele z tej niezbyt skomplikowanej historii. Sam jej zaczątek trudno uznać za oryginalny i nowatorski, więc tym bardziej muszę przemilczeć tę kwestię.
John Galsworthy jest przede wszystkim mistrzem opisu. Jeżeli do tej pory uważaliście Orzeszkową z jej "Nad Niemnem" za królową opisów, to już wiecie, kto powinien zasiąść na tronie obok niej. Każdy z Forsyte’ów został opisany tak drobiazgowo, jak to tylko możliwe – wygląd, ubiór, zachowanie, najważniejsze informacje z życiorysu… A ponieważ ród jest dość liczny – sami rozumiecie. Jest co czytać.
Tę część, której akurat nie stanowią opisy, zajęły dialogi i tu trzeba przyznać, że znakomicie oddają one mieszczańską mentalność, zawiłość rodzinnych relacji, ducha epoki i panujące konwenanse. Wszyscy miłośnicy ciętych ripost oraz grzecznościowego small talku w tym przypadku powinni być zadowoleni: próby ignorowania problemu, niedopuszczanie do siebie myśli o nieuchronnym skandalu, ratowanie dobrego imienia rodu za wszelką cenę – naprawdę imponujący pokaz zachowania pozorów.
"Saga rodu Forsyte’ów" na pewno nie jest lekturą dla każdego. Nie jest to literatura w klimatach Jane Austen czy Elizabeth Gaskell. Wielu czytelnikom saga Galsworthy’ego może wydać się nudna, rozwleczona i przegadana. Miłośnicy nagłych zwrotów akcji raczej nie znajdą w niej nic dla siebie. Dla tych, którzy cenią sobie dobry styl autora, język, bogate i głębokie kreacje bohaterów, może to być pozycja godna polecenia. Ja sama mam zamiar sięgnąć po następne tomy i przekonać się, jak potoczą się losy bohaterów.
Kiedy zabierałam się za czytanie tej książki, nie podejrzewałam, nawet przez myśl mi nie przeszło, że zabierze mi ona tyle czasu. Niestety, nie chłonęłam jej niczym gąbka wodę. Troszkę trudności sprawił mi styl, jakim "Posiadacz" jest napisany. Dlatego dopiero teraz przychodzę do Was z recenzją. Każdą książkę, jaką zostaję obdarowana przez wydawnictwo MG witam z otwartymi ramionami. Powieści wydane przez MG są nietuzinkowe, niesamowicie ciekawe i wciągające pomimo, że styl jakim są napisane może czasami sprawić problem czytelnikowi i spowolnić czytanie. Nie warto się jednak poddawać i brnąć do przodu.
"Posiadacz" - jest to historia rodziny Forsyte'ów mieszkającej w Wielkiej Brytanii. Nade wszystko są oni nastawieni na posiadanie sporej ilości pieniędzy, jest to dla nich wartość pierwszorzędna. Przejawiają także skłonności do bagatelizowania problemów.
W tej opowieści znajdujemy miłość, namiętność, romans, zdradę, zachłanność oraz zaborczość. Z taką różnorodnością ciężko jest się nudzić. Tom pierwszy ma swój początek w roku 1886 i w największej mierze traktuje o Irenie, June, Bosinney'u i Soamesie. Spokój rodziny burzy żona jednego z Forsyte'ów. Dzięki niej podczas czytania nabrałam rumieńców na twarzy. Jej postać intryguje, przyciąga, zaciekawia. Nie inaczej jest z resztą bohaterów, lecz odnoszę wrażenie, iż to Irena przoduje. Dlaczego to właśnie ona tak zawładnęła moimi myślami? Jaka jest?
Warto też wspomnieć o niejakim panu Bosinney'u. Nie potrafiłam wytłumaczyć jego dziwnego postępowania i z niecierpliwością śledziłam jego zachowanie i poczynania.
John Galsworthy za tę powieść w roku 1932 otrzymał nagrodę Nobla. Czy ten fakt przemawia do nas w takim stopniu, że w ciemno przeczytalibyśmy tę książkę? Różnie bywa, więc może kilka słów o moich odczuciach nie zaszkodzi. "Posiadacza" czytałam długo, pozwoliłam sobie spokojnie krok po kroku poznawać historię tej rodziny Forsyte'ów. Poniekąd chciałam się rozkoszować lekturą ale w większej dużo większej mierze potrzebowałam tego czasu, aby zrozumieć każde zdanie. Książka jest napisana stylem, do którego nie jesteśmy przyzwyczajeni. Może i sprawia on trochę problemów czytelnikowi. Niemniej jednak obfitość narracji, którą należałoby określić mianem "dogłębnej", wytworność członków rodziny, ich sposób omijania bądź bagatelizowania problemów - te czynniki sprawiają, że warto zaznajomić się z lekturą. "Posiadacz" zawitał na półki księgarń 2 marca br. Wydawnictwo MG jak zwykle dokłada wszelkich starań aby kreacja książki była odpowiednia i przyciągała oko na pierwszy rzut. Mam nadzieję, że dzięki temu powieść zdobędzie swoich fanów i słuch o niej nie zaginie.
Za książkę dziękuję wydawnictwu MG :)
"Na giełdzie Forsyte'ów" to zbiór kilkunastu "apokryficznych opowieści", jak je nazywa sam Autor, którymi Galsworthy żegna się ze...
Powieść wszech czasów w nowym, pięknym wydaniu! Londyn, 1886 rok. Spotkanie na zaręczynowym przyjęciu staje się początkiem dramatycznych zdarzeń,...
Przeczytane:2022-04-17,
Jest to bardzo wybitna powieść o zderzeniu wartości, o zmierzchu epoki wiktoriańskiej i o nadejściu nowego typu człowieka.
Literacko skojarzyłam ją sobie z 'Lalką' Prusa, z 'Anną Kareniną' i z 'Wielkim Gatsbym'. Z niecierpliwością czekam na następne części.
Do tej książki trzeba zasiąść na parę dni, ze względu na gęstość narracji, ale warto, bo skłania do refleksji i jest po prostu genialnie napisana. Książkę czytało mi się ją jednak opornie. Ciągle bowiem myśli moje rozpraszały się w jedną stronę. Rodzina Forsyte'ów to rodzina, kultywująca wartości, jakie i w naszym społeczeństwie obecnie stają się modne: szacunek dla pieniędzy, dla posiadania, dla bycia na najwyższej stopie życiowej, na zamiataniu problemów pod dywan. I chyba dlatego ciągle kojarzyła mi się ona z jedną konkretną rodziną, która kiedyś znałam. Wypisz wymaluj Forsyte'owie. Żeby sprawę uogólnić, powiedzieć mogę, że takie skojarzenia wskazują, iż książka jest ciągle aktualna, że problemy wciąż są żywe i interesujące.
Narracja w książce jest majstersztykiem. Przechodzi tak jakby z jednego mózgu w drugi. Jest wewnętrzna i pokazuje świat oczami danej postaci. A postaci jest sporo i ich działania, decyzje, światopogląd mają wpływ na innych. Dzieje się sporo. Troszkę to przypomina 'Annę Kareninę'. Jest miłość i nienawiść, marzenia i rozczarowania. A wszystko rozgrywa się w gronie rodzinnym i przekazywane jest pod niemy sąd rodzinny pocztą pantoflową. Mamy wrażenie, że jeden człowiek walczył z całą rodziną, z całym systemem społecznym.
Mój stosunek emocjonalny do bohaterów zmieniał się w toku wydarzeń. Największy problem miałam z Filipem Bosinneyem. To człowiek nowych czasów, który tupetem, bezczelnością, ale wynikającą z autoświadomości własnych zalet i umiejętności chce zburzyć złe, skostniałe zasady. To taki symbol nowych czasów, zapowiedź XXI wieku. Powinnam była mu kibicować, a ja życzyłam mu wszystkiego najgorszego.
Książka, jak widać, wywołuje wielkie emocje, zaciekawia i jest bardzo bliska życiu.
W wolnej chwili doczytam resztę.