Współczesne Służące.
,,Emerald Street"
Głęboko poruszająca i pięknie napisana opowieść o kobietach, które postanowiły walczyć z dyskryminacją i niewolnictwem
Dolly i Tala - dwie siostry pochodzące z Filipin pracują w Singapurze jako pomoc w domach brytyjskich imigrantów. Mieszkają w pokoikach bez okien, usługują, sprzątają i wychowują dzieci swoich pracodawców. Są na każde zawołanie. Dolly zostawiła na Filipinach malutką córkę i żyje nadzieją, że kiedyś ją zobaczy. Tala jest niespokojnym duchem - pewnego dnia odkrywa popularnego wśród zamożnych mieszkańców metropolii bloga z poradami, jak traktować służące i jak wymusić na nich posłuszeństwo. Dziewczyna postanawia walczyć o prawa swoje i innych kobiet. Zakłada konkurencyjnego bloga z detalami opisującego okrutne traktowanie pomocy domowej.
Jak potoczą się losy dwóch sióstr? Czy zbuntowane służące odkryją, kto w internecie je szkaluje?
Wyraziste bohaterki, znakomita fabuła, a przede wszystkim sugestywny obraz codzienności - to największe zalety powieści Fiony Mitchell. Pokój służącej nie tylko bawi i wzrusza, ale też otwiera oczy na wiele wciąż nierozwiązanych problemów naszego świata.
Pasjonująca. Ta przejmująca powieść wydaje się niewesoła, ale są w niej momenty słoneczne i pełne humoru. Odmalowuje niezapomniany obraz realiów życia tych, którzy posiadają w nadmiarze i tych, którzy nie mają nic. Będziecie dopingować przebojową Talę od pierwszych stron powieści.
,,Daily Mail"
Fiona Mitchell - nagradzana brytyjska pisarka i dziennikarka. Spędziła trzy lata w Singapurze, aktualnie mieszka w Londynie z mężem i córką. Pokój służącej jest jej pierwszą powieścią.
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 2018-07-04
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 320
Tytuł oryginału: The Maid's Room
„Pokój służącej” to debiut powieściowy Fiony Mitchell – brytyjskiej dziennikarki prasowej, która kilka lat spędziła w Singapurze. Po powrocie do Londynu zdecydowała się opowiedzieć światu historię inspirowaną prawdziwymi wydarzeniami – opowieściami kobiet, Filipinek, które przyjeżdżają do Miasta Lwa za pracą, zatrudniają się jako pomoce domowe w mieszkaniach bogatych Brytyjczyków, Amerykanów i wytrwale pracują nie mając zagwarantowanych żadnych świadczeń, płacy minimalnej, a nawet wolnego czasu dla siebie. Mieszkają zazwyczaj w malutkich pokoikach, kanciapkach bez okien przeznaczonych na schrony bombowe o powierzchni około 5 m. kw. Często są śledzone, sprawdzane, a przede wszystkim dyskryminowane i wyzyskiwane. A wszystko po to, aby zapewnić swoim dzieciom, albo młodszemu rodzeństwu lepsze warunki życia na Filipinach.
Tak ciężka i kontrowersyjna sytuacja pracownic domowych w Singapurze wymagała nagłośnienia, napisania przynajmniej jednego artykułu na ten temat. Ale Fiona Mitchell poszła o krok, a nawet kilka kroków dalej i stworzyła całą powieść inspirowaną autentycznymi opowieściami. Wiele wątków tej ciekawej i momentami niewiarygodnej fabuły to również własne doświadczenia autorki, która ze szczerością i otwartością pisze o tym istotnym i wartym podkreślenia problemie.
Poznajemy dwie siostry: Talę i Dolly, które przyjechały do Singapuru za pracą. Mają szczęście bo zostały zatrudnione na stałe przez swoich pracodawców. Dolly pomaga w domu i opiekuje się dwoma chłopcami, a Tala trafiła do starszej pani, która pozwala jej dorabiać sobie sprzątając mieszkania innych ludzi. A dla sióstr każdy grosz jest bardzo cenny. Jednak odkąd w internecie pojawia się pewien blog, którego właścicielka szkaluje i pomawia Filipinki pracujące jako pomoce domowe, a Tala nie może pozostać bierna na takie oszczerstwa, sprawy zaczynają się komplikować. Czy w takiej sytuacji naprawdę jedynym wyjściem jest deportacja?…
Mamy tu sporo kontrastów, dobrze pokazane relacje społeczne, walkę z niesprawiedliwością i codzienne życie, które tak mocno różni się w zależności od pochodzenia i statusu społecznego. Ale jest tu też sporo optymizmu, bo jak mówi Tala: „czasami trzeba po prostu odpuścić, a wtedy życie daje człowiekowi inny dar.”
Powieść jest interesująca, dobrze skonstruowana i bardzo wiarygodna. Utrzymana została w tonie relacji, bardziej pasującej do reportażu, niż wielowątkowej fabuły. Zapewne też z tego powodu trudno było właściwie przekazać emocje. Mamy świadomość, że one są, ale w żaden sposób ich nie odczuwamy. Raziły mnie też całe akapity, w których dana bohaterka jest kilkukrotnie wymieniana z imienia na zasadzie ona idzie… ona siada… ona myśli… ona robi… Myślę, że jest to efekt wieloletniego doświadczenia dziennikarskiego, które trudno było przełożyć autorce na język powieści.
„Pokój służącej” to udany debiut. Ważkie problemy zostały pokazane światu, nazwane po imieniu i przedstawione w rzetelny sposób. Sięgnijcie po tę opowieść, bo naprawdę warto.
Na ostatnim roku studiów wyjechałam do Norwegii. Sprzątając pokoje i pomagając w hotelowej kuchni, starałam się zarobić na mieszkanie, które dałoby mi poczucie samodzielności i niezależności. Nigdy nie czułam się wykorzystywana czy niesprawiedliwie potraktowana. Zarabiałam tyle co inni i traktowano mnie z szacunkiem należnym każdemu człowiekowi. Od mojej ówczesnej szefowej różniłam się jak czerwony od niebieskiego, a jednak nigdy nie starała się pokazać, że jest kimś lepszym ode mnie.
Przypomniałam sobie o tym wszystkim w kontekście książki Pokój służącej Fiony Mitchell. Tytułowe służące to Filipinki, które – zostawiając swoje rodziny – zdecydowały się wyjechać do Singapuru, by móc zdobyć pieniądze na wykształcenie dzieci czy po prostu lepsze życie swoich bliskich. Te kobiety, które w ciągu dnia harowały w obcych kuchniach, opiekowały się obcymi dziećmi i dbały o porządek w obcych mieszkaniach, gdy przyjeżdżały do swoich domów, były niczym przysłowiowe ciocie z Ameryki. Przywoziły frykasy, na jakie nie można było sobie na co dzień pozwolić oraz zaopatrywały w ubrania i książki swoje dzieci, które niejednokrotnie słabo ich pamiętały. Nikt nie pytał, jakim kosztem odbywa się to wszystko. Fiona Mitchell, która stworzyła fabułę swojej książki na podstawie własnych obserwacji poczynionych po przyjeździe do Singapuru, pokazała, w jakich warunkach przychodzi żyć takim kobietom i jakie cele im przyświecają. Oczami głównych bohaterek Pokoju służącej możemy obserwować sposób, w jaki są traktowane przez rodziny, u których pracują. Karygodne warunki mieszkaniowe, pozbawione szacunku polecenia, poniżanie – tak wygląda każdy dzień. Pisarka pokazała całe spektrum zjawiska, jakim jest rasizm w wykonaniu ekspatów przybywających do Singapuru w nadziei na polepszenie warunków życia, mierzących się z poczuciem niedopasowania i koniecznością ciągłego wykazywania się. Nie radząc sobie ze sobą, niejednokrotnie znajdują ujście dla swoich frustracji w pokazywaniu swojej wyższości. Mitchell w sposób dosadny, aczkolwiek niepozbawiony nuty empatii, rozprawia się z tą grupą społeczną za pośrednictwem swoich bohaterek. Nie robi tego w sposób narwany. Wręcz przeciwnie.
Akcja Pokoju służącej toczy się dosyć powoli. Nie mamy tutaj nagłych zwrotów, nie wstrzymujemy oddechu co kilka stron. Lekturze towarzyszy dziwna, nieco duszna atmosfera… nazwałabym ją spokojną, ale ten spokój jest raczej powierzchowny. W środku wszystko wrze i prosi się o wybuch, którego uosobieniem jest Tala. Poczułam jakąś dziwną więź między nami, choć przez cały czas stanowiła dla mnie swoistą zagadkę – z jednej strony podziwiałam ją za odwagę i wojowniczość, a z drugiej jej nieprzewidywalność nieco mnie przerażała. Za każdym razem, gdy pojawiała się „w kadrze”, czułam, że moje emocje zaczynają mocno balansować, a mięśnie lekko napinają się w oczekiwaniu na eksplozję.
Swoistym bohaterem tej książki jest niewątpliwie Singapur, który kojarzy mi się z nowoczesnością, postępem i modernizmem. Przepiękne zdjęcia, dostępne w Internecie, przytłaczają przepychem i elegancją. Fiona Mitchell pokazuje, że nie wszystko złoto, co się świeci i że nawet w mieście-państwie będącym architektoniczną i finansową potęgą zdarzają się ludzie, którzy – z uwagi na swoją mentalność – nadali by się bardziej na mieszkańców przysłowiowego Pcimia Dolnego. Pisarka stworzyła historię o niewolnictwie na miarę XXI wieku. Pokazała, że zastąpienie niewolnika pomocą domową czy służącą jest jedynie postępem względem nazewnictwa, a nie rzeczywistego traktowania ludzi. Zrobiła to w sposób niezwykle sugestywny, wskazując na niesprawiedliwość wymierzaną względem kobiet i ich godności. Myślę, że to ważny głos w literaturze. Nie bez powodu ta historia porównywana jest do fenomenalnych Służących Kathryn Stockett. Nie pozostaje nic innego, jak oczekiwać kolejnej książki autorstwa Fiony Mitchell, by móc jednoznacznie ocenić, czy sukces jej debiutanckiej powieści jest zapowiedzią czegoś wielkiego.
Nic się nie zmieniło…
Kiedy zaczęłam czytać "Pokój służącej" pomyślałam, że ma być on pewnego rodzaju polemiką z powieścią Kathryn Stockett "Służące" (zwłaszcza, że "Służące" pojawiają się ona na kartach recenzowanego dzieła). Bohaterki powieści Mitchell do złudzenia przypominały mi czarnoskóre pomoce domowe z miasta Jackson, jednak nie zostały one przepisane jeden do jednego, za to poszczególne charakterystyki wydawały się być zmiksowane (jedna z bohaterek nie może zajść w ciążę, następna nie odnajduje się w roli matki, czym rani swoje dzieci, a jeszcze inna postanawia przeciwstawić się wszystkim i opowiedzieć o prawdziwym obliczu bycia służącą). Czyż nie brzmi to znajomo?
Jeśli chodzi o samą powieść jest ona niezwykle wciągająca i bardzo dobrze napisana. Autorka zabiera czytelnika do egzotycznego świata, na singapurskie osiedle ekspatów z zachodu – zamkniętej, dusznej społeczności ludzi tak różnych, że w innych okolicznościach raczej nie weszliby oni z sobą w interakcje. W tym zamkniętym światku emigrantów żyje ktoś jeszcze. Ktoś prawie niewidoczny, nieistotny. Ktoś bez prawa głosu. Filipińskie pomoce domowe na służbie u “białego pana”. Zdawać by się mogło, że tę historię cywilizowany świat ma już za sobą – osobne toalety dla służby, duszne klitki bez okien zamiast sypialni, brak szacunku, praw, godności. Jakby niewystarczającym dramatem służących było pozostawienie swoich dzieci pod opieką rodziny i widywanie ich raz na kilka lat. Każdy kolejny element rzeczywistości okazuje się jeszcze bardziej przytłaczający – oszukiwanie przez biura pracy, molestowanie seksualne, podglądanie, odbieranie prawa do dnia wolnego od pracy, kary za najdrobniejsze uchybienia, szantaże, wyzyskiwanie. To nie rzeczywistość czarnoskórych służących w Stanach Zjednoczonych lat sześćdziesiątych. To obraz boleśnie aktualny.
"Pokój służącej" porywa od pierwszych stron. Losy wszystkich bohaterek naprawdę budzą emocje – są wstrząsające a niejednokrotnie bulwersują, choć każdy w inny sposób. Nie ma bohaterek idealnych, a zdarza się, że tym najmniej idealnym, najbardziej się kibicuje. Powieść Mitchell walczy z bylejakością powieści obyczajowych. To kolejna pozycja o kobietach dla kobiet (przede wszystkim, choć nie tylko). Pewnie trwałabym z moim zarzutem odnośnie zbytniego podobieństwa do powieści Stockett, gdyby nie posłowie, w którym autorka przyznaje, że jej książka jest w ogromnej mierze autobiograficzna, a opisane w niej kobiety nie mają swojego pierwowzoru w innej powieści, lecz w rzeczywistości, co sprawia, że oceniam tę powieść jeszcze wyżej.
Jeżeli więc podobały się Wam "Służące" ( powieść lub jej ekranizacja), jeżeli cenicie sobie historie, które poruszają bo są dobre a nie dlatego, że stosują szantaż emocjonalny, koniecznie musicie sięgnąć po powieść Fiony Mitchell – historii o samotności, zagubieniu, ale też sile kobiet, która opiera się na ich jedności i wzajemnym zrozumieniu. To historia walki o siebie, o własną godność i człowieczeństwo, tym bardziej wstrząsająca, że dzieje się dziś. Teraz.
Singapur, apartamentowce Greenpalurs. Siostry Dolly i Tala pochodzące z Filipin pracują jako służące w rodzinach brytyjskich imigrantów. W kraju zostawiły dzieci, za którymi bardzo tęsknią. Śpią w komórkach bez okien, które są schronami bombowymi. Mieszczą się tam wąskie łóżka, a rzeczy osobiste trzymają w pudle. W Singapurze pracuje ponad dwieście tysięcy pomocy domowych pochodzących z Indonezji i Filipin. Na blogu Vandy ukazują się porady jak ze służącej zrobić posłuszną niewolnicę. Tala jest zbulwersowana blogiem Vandy i zakłada własny blog Wymiataczka, w którym opisuje codzienność służących choć grozi jej za to wydalenie z kraju.
Brytyjska dziennikarka i pisarka Fiona Mitchell przez trzy lata pracowała w Singapurze i mieszkała na osiedlu, na którym razem z rodzinami mieszkały na stałe pomoce domowe. Rozmawiała ze służącymi, które dzieliły się z nią swoimi przeżyciami i historiami. Natknęła się także na blog, gdzie umieszczone były zasady obowiązujące pomoce domowe. Dzięki zebranym materiałom napisała powieść, która porusza kwestie współczesnego niewolnictwa i jest głosem w walce o godność i prawa kobiet.
Autorka bardzo wzruszająco przedstawiła macierzyństwo i poświęcenie kobiet, by zapewnić lepszą przyszłość swoich dzieciom. Dolly w kraju zostawiła z matką dziesięciomiesięczną córeczkę, którą od pięciu lat widuje tylko przez Skype'a. W bezsenne noce kołysze małego synka pracodawców, wtula się w ciałko pachnące kremem i pragnie znaleźć się obok córeczki. Tala nie mieszka ze swoimi synami już od osiemnastu lat. Z rodziną kontaktuje się przez Skype'a i jeździ do rodzinnej wioski tylko w nagłych sprawach. Gdy wyjeżdżała po raz pierwszy do pracy nie było jeszcze komunikatorów internetowych i przez trzy lata nie widziała synów. Wracając do Tagudin, zastanawiała się, czy się zmieniła i czy oni się zmienili. Czy będą jeszcze do siebie pasować? Mąż Tali nie nosi obrączki, gdy ona wyjeżdża. Więź między nimi rozluźnia się i nie są ze sobą tak blisko jak dawniej. Tala nie ma miejsca, które mogłaby nazwać domem.
W powieści ukazany jest smutny obraz kobiet pracujących jako pomoce domowe w Singapurze. Zbuntowana Tala nie może znieść Vandy strzykającej jadem na zagraniczne pomoce domowe. Vanda pisze jak postępować ze służącą, jak pozbyć się jej z domu, gdy nie jest już potrzebna, obwinia je o zaniedbania i kradzieże, publikuje rozmowy z niezadowolonymi pracodawcami, ale najgorsze jest to, że zamieszcza zdjęcia służących, ich nazwiska i listę uchybień. Na swoim blogu Tala pisze o wykorzystywaniu i obłudzie pracodawców. Wymienia uchybienia: stosowanie monitoringu, by potajemnie obserwować służące w ich pokojach, kradzież zarobków, zakaz opuszczania domu, zmuszanie do spania pod stołem, zatrzymywanie paszportu, szczypanie za pośladki, bicie po twarzy, wykorzystywanie seksualne i inne.
,,Pokój służącej" to bardzo dobra powieść poruszająca w przystępny sposób ważne tematy związane ze współczesnym niewolnictwem, dyskryminacją rasową, walką o godność i prawa kobiet oraz o lepszy byt dla swoich rodzin. Przejmująca i smutna historia filipińskich kobiet, ale napisana z humorem i dająca nadzieję. Polecam:)
https://magiawkazdymdniu.blogspot.com
„Pokój służącej” to książka, która przyciąga nie tylko piękną okładką, ale także ciekawą notą od wydawcy. Pociąga i wzbudza ciekawość. Jednak czy mimo niesamowitego pierwszego wrażenia jest dobra?
Tala i Dolly to dwie dziewczyny pracujące jako pomoc domowa. Warunki, w jakich przyszło im mieszkać u swoich pracodawców, bywają poniżej godności człowieka, ale są w stanie znieść wszystko, byleby utrzymać rodzinę.
Tala odkrywa bloga, na którym tajemnicza Vanda udziela porad, jak powinno postępować się z pomocą domową, by ta była posłuszna. Dziewczyna postanawia założyć konkurencyjnego bloga i utrzeć nosa Vandzie, udzielając wsparcia, a także porad pracownicom takim jak ona.
„Ale gwiazd są nie tylko wśród bogaczy.” (*¹)
AKCJA I FABUŁA
Akcja książki jest bardzo dynamiczna, pełna nieoczekiwanych zwrotów powieść. Fabularnie też nie jest niczego sobie, bo właśnie dzięki ciekawym wątkiem fabuły, akcja nabiera rumieńców i trzyma w napięciu.
W książce pojawia się też wątek, który moim zdaniem kompletnie mija się z całą fabułą i głównymi bohaterkami. Wprawiał mnie on w uczucie zagubienia, nie dość, że wątek sióstr jest trochę podzielony, ponieważ autorka przedstawia nam indywidualne losy siostry, które się ze sobą tylko momentami łączą.,to jeszcze pojawia się trzeci, który dotyczy całkiem innej postaci i praktycznie nie jest związany z siostrami.
STYL I JĘZYK
Nie tylko akcją autorka wciągnęła mnie w treść swojej książki, ale i również bardzo dobrymi opisami. Chociaż mimo tego, że są dobre, nie były to opisy, które pozwoliłyby dokładnie odczuć emocje bohaterów. Dialogi również tylko w małym stopniu wyrażają uczucia.
„Gdybyśmy mieli lepszą służbę – pisze – przyrost naturalny mógłby się zwiększyć” (*²)
POSTACIE
BLOGERKA VANDA
Mimo że tę postać znany tylko ze wpisów z bloga i rozmów bohaterów, to da się trochę o niej powiedzieć. Przez innych bohaterów jest kreowana na osobę, która pomiata ludźmi, czy gardzi nimi. Jednak przedstawione wpisy z jej bloga, bardziej kreują ją osobę typu "ciocia dobra rada". Ponadto bohaterka, z którą utożsamiano Vande, kompletnie mi nie pasowała do tej roli.
Pozostałe postacie
Postacie z wyjątkiem postaci blogerki Vandy zostały oczywiście dobrze stworzone, chociaż też mogły moim zdaniem być nieco bardziej wyraziste. Mimo tak każda postać wiarygodnie odgrywa rolę, którą wyznaczyła jej autorka.
Mimo swoich wad, książka „Pokój służącej” bardzo mi się podobała. Przeczytałam ją w parę godzin, bo od losów Talii i Dolly bardzo trudno było mi się oderwać.
Historia zawarta w tej powieści poruszyła mnie i zaintrygowała, do tego stopnia, że czuje lekki niedosyt historią sióstr Castillo. Jednak wydaje mi, że Mitchell wykorzystała niecałe osiemdziesiąt procent pomysłu, jaki zrodził się na tę książkę, bo autorka trochę powierzchnie traktuje bohaterów swojej książki.
Polecam?
Jasne, że polecam, bo książka na swój sposób jest ciekawa. Autorka miała ciekawy pomysł, który mocno przyjął mnie przy tej książce
W Singapurze, w domach rodzinnych brytyjskich imigrantów pracują Filipinki. Między innymi są siostry, Tala i Dolly. Na ten czas, w którym zarabiają pieniądze, mieszkają w ciężkich warunkach. Ich pokoje, choć tak naprawdę są to jakieś małe komórki do przetrzymywania rzeczy, nie mają okien, są ciasne i nieprzyjemne. Ich dzień polega na sprzątaniu, gotowaniu i opiekowaniu się dziećmi swych pracodawców. Każda ze służących gdzieś daleko pozostawiła swoich najbliższych, Dolly swoją malutką córeczkę, a Tala dwóch dorastających synów.
Blog Vandy jest miejscem, w którym odwiedzający tę stronę mogą przeczytać mnóstwo rad, jak uczynić z pomocy domowych posłuszne niewolnice. Tala, to kobieta która na takie rzeczy nie pozwoli sobie, zakłada swojego bloga, w którym opisuje wszystko z drugiej strony. Pomiędzy blogami trwa bitwa. Czy świat odkryje twórców tych blogów? Kto wygra i co się stanie w decydującym starciu?
Poruszająca powieść, która daje wiele do myślenia, otwiera oczy na wiele spraw, a przede wszystkim na losy osób pracujących w domach bogatych ludzi. Powieść, w której kobiety muszą rozstać się z najbliższymi, aby móc zapewnić im możliwość kupna podstawowych rzeczy do przeżycia. Wyjeżdżają w nieznane, gdzie nie wiadomo jak potoczą się ich losy. Muszą spełniać warunki, by pracę którą otrzymały, utrzymać. Nie jest to przyjemne, dla nikogo by nie było, gdyby tylko musiał się z nimi zamienić miejscami.
Książkę czyta się szybko, z ogromnym zainteresowaniem. W życiu mogłam wiele doświadczyć, wiele zobaczyć i jeszcze więcej informacji zdobyć poprzez czytanie. Tym razem poznałam świat ówczesnego "niewolnictwa", myślę że tak mogę nazwać pracę kobiet opisywaną w powieści Fiony Mitchell. Owszem kobiety pracujące w Singapurze nie są zmuszane do wyjazdów poprzez ludzi, nie są sprzedawane, kupowane, tu nie chodzi o handel ludźmi. Lecz gdy człowiek jest zmuszony do wyjazdu ze względu na sytuację rodzinną, aby móc nakarmić najbliższych i musi żyć w słabych warunkach, takich w których nikt zamieszkać by nie chciał, a także gdy nie ma prawa głosu, czy to nie jest w pewien sposób niewolnictwem? Moim zdaniem jest.
Pochłaniając lekturę nie da się nie wzruszyć, nie pomyśleć jak musi być ciężko takim osobom, które opuszczają swoje maleńkie i nie tylko maleńkie dzieci i wyruszają w świat. Myśl o takiej rozłące rozrywa serce na milion kawałków. Na szczęście mamy takie czasy, gdzie technologia poszła bardzo do przodu i można kontaktować się z najbliższymi, widząc ich w monitorze komputera czy też w telefonie. Wiem, że nie jest to to samo co zobaczyć kogoś na żywo i móc dotknąć, przytulić, ale zawsze jest to lepsze niż nie móc nawet tego zrobić.
Powracając do bohaterek powieści, to jestem pełna podziwu tym kobietom. Małe, drobne istoty, bo takie właśnie są Filipinki, a w gruncie rzeczy tak silne, że ciężko w to uwierzyć, jak wiele potrafią znieść.
Autorka otwiera oczy również na fakt, że jednak wśród pracodawców są i tacy, którzy mają serce i potrafią w ludzki sposób traktować swych pracowników. Nie wszystkich wrzuciła do jednego wora. W swej powieści pokazuje świat widziany oczami pracodawcy, jak również pracownika. Można wczuć się w obydwie role i ocenić według własnego sumienia.
Moim zdaniem warto sięgnąć po "Pokój służącej" Fiony Mitchell. Jest to wartościowa powieść, z której można się czegoś nauczyć, zobaczyć co dzieje się na świecie i zastanowić się nad granicami pomiędzy normalną pracą, a niewolnictwem.
biblioteczkamoni.co.uk
"Czasami trzeba po prostu odpuścić,
a wtedy życie daje człowiekowi inny dar."
"Pokój służącej" przywędrował do mnie w ramach booktour organizowanym na instagramie. Powiem szczerze, że zgłosiłam się do niego pod wpływem impulsu i kiedy do mnie przyszła miałam mieszane uczucia co do tego czy ją przeczytać, czy też wysłać od razu dalej. Zaryzykowałam i nie żałuję!
Główne bohaterki Tala i Dolly, to dwie siostry które przybyły do Singapuru z Filipin. Pozostawiły tam swoje dzieci i wyjechały na obczyznę, aby zarobić na ich godne życie. Pracują jako pomoce domowe w domach bogatych ludzi.
Pewnego dnia napotykają na bloga prowadzonego przez niejaką Vandę, która szykanuje zagraniczne służące i pisze jak się z nimi w domu obchodzić, na co pozwalać a czego kategorycznie zabraniać. Poruszona wpisami starsza siostra Tala postanawia założyć swojego bloga o nazwie "Wymiataczka", w którym opisuje prawdziwe życie służących na obczyźnie. Przytacza o złym traktowaniu, poniewieraniu, czy też wyśmiewaniu ze strony pracodawców. Robi to jednak pod osłoną tajemnicy, gdyż za takie zachowanie zostałaby wydalona do domu. Jej siostra Dolly też ma swoją tajemnicę, którą boi się ujawnić. Oby dwie kobiety wiedzą, że powrót do domu oznacza biedę.
"Nawet w najgorszych okolicznościach jest miejsce na radość."
Powieść jest bardzo wciągająca już od pierwszych stron, jednak nie każdemu przypadnie do gustu. Opisy odczuć i zachowań sióstr głęboko zapadają w pamięć czytelnika.
Według mnie wszystko co zostało opisane doskonale sprowadza się do życia wielu ludzi na obczyźnie. Nigdy nie wiemy gdzie ślepy los nas zaprowadzi w obcym kraju. Czy do dobrej pracy, gdzie człowiek jest szanowany i traktowany na równi, czy też do pracodawcy który ma za nic emigrantów i traktuje ich tylko jako tanią siłę roboczą i w jego zachowaniu nie ma za grosz szacunku.
"Stawiaj czoło wyzwaniom, a zapewnisz sobie szczęście."
Książka przedstawia również wielką siłę sióstr w dążeniu do celu. Kobiety mimo niepowodzeń są pewne tego, po co wyjechały, a każda porażka jest dla nich ogromnym przeżyciem. Jednak nigdy się nie załamują.
Czy dotrą do wyznaczonych celów? Czy spełnią swoje marzenia? Kto taki stanie na ich drodze, który bardzo chce im pomóc?
Książkę polecam z czystym sumieniem. Jest ona bowiem lekturą bardzo wzruszającą ale również pouczającą, o traktowaniu drugiego człowieka przez kogoś, kto uważa się lepszym, ale okazuje się, że nie do końca takim jest. Sytuacje opisane są jak najbardziej życiowe i nie sposób przejść obok nich obojętnie.
Polecam!
„Pokój służącej” nie należy do książek lekkich i przyjemnych. Dosyć długo nie mogłam się wciągnąć w lekturę, bym może przeszkadzał mi toporny styl autorki i bardzo drobiazgowe opisy. Czytałam jednak, bo zwyczajnie byłam ciekawa zakończenia historii dwóch sióstr – Dolly i Tali. Opis tego, w jakich warunkach muszą żyć w Singapurze wykonując prace jako pomoce domowe, jest straszny. Mimo iż mamy XXI wiek wciąż mówimy o problemie niewolnictwa. Na początku nie rozumiałam dlaczego pojawiają się wstawki z bloga Vandy, która pisze jak powinno traktować się leniwe służące. Na szczęście blog będzie bardzo istotnym motywem. Wydaje mi się, że autorka w pewnym momencie się pogubiła i zamiast o służących pojawiły się historie związane z dziećmi i pracodawcami dziewczyn, ale ten mały minus zrekompensowało mi zaskakujące zakończenie. Jeśli zachwycił Was film „Służące” , to książka Fiony Mitchell Wam się spodoba.
Dwie siostry, Dolly i Tala, pracują jako pomoc domowa w domach zamożnych brytyjczyków mieszkających w Singapurze. Dolly wyjechała na zarobek, zostawiając w domu małą córkę, a Tala chce zapewnić lepsze życie swoim dorosłym dzieciom. Niespodziewanie popularny robi się blog Vandy, która sugeruje jak powinno traktować się pomoc domową. Z odwetem wychodzi pewna Wymiataczka, która krytykuje Vandę, czym zyskuje sławę, a także neguje rady tamtej kobiety.
Jestem zachwycona dwiema filipińskimi siostrami. Kobiety wiele w życiu przeszły, podjęły decyzje, aby opuścić najbliższych i wyruszyły za pracą. Tala była przykładem dla swojej młodszej siostry i udowodniła dziewczynie, że w życiu można osiągnąć to, co się pragnie. Obie służące mieszkały w pokojach bez okien, które były ich schronem. Panie domu nie raczyły zagwarantować Pomocom lepszych warunków, a nawet chętnie uprzykrzały im życie. Ma'am Amber była chyba postacią, która najbardziej mnie irytowała. Kobieta nie była w stanie przyjąć na siebie jakiejkolwiek odpowiedzialności i całe zło zrzucała na innych.
"Pokój służącej" wciągnął mnie już od pierwszych stron. Akcja tak mnie zaciekawiła, że nie mogłam oderwać nosa od lektury. Ja wprost żyłam tą historią i czułam się, jakbym nagle przeniosła się do Singapuru. Niestety jest jeden minus, który mnie irytował w tej powieści. Mianowicie jest to trzecioosobowa narracja i ciągłe powtarzanie imion bohaterów. Rozumiem, że nie szło zastosować tutaj synonimów, ale dla mnie zabieg ten był denerwujący.
W książce został poruszony bardzo ważny problem, jakim jest niewłaściwe traktowanie ludzi. Nie ukrywajmy, że osoby zamożne niechętnie podchodzą do kontaktów z ludźmi uboższymi. Bogacze oceniają innych na podstawie swoich kryteriów i tego "ile kto ma". Dla nich najczęściej nie liczy się charakter, tylko na pierwszym miejscu stawiają status materialny. Niestety podziały istniały od zawsze i dobrobyt wyznaczał rangę w społeczeństwie. Prawda jest taka, że nigdy nie powinniśmy oceniać kogoś, zwracając uwagę na zasobność jego portfela. Uwierzcie mi, że na pierwszym miejscu warto postawić charakter danej osoby i jej podejście do życia. Stereotypy nie są niczym dobrym, a bardzo często zdarza się, że ten który ma niewiele, podzieli się na ile będzie mógł, nigdy nie odmówi pomocy, ani nie skrytykuje.
Bardzo serdecznie polecam Wam tę książkę. Uważam, że warto zapoznać się z przedstawioną akcją, poznać punkt widzenia świata z perspektywy służącej oraz przełożonej. Wykreowana historia idealnie uzmysławia fakt, że człowiek ocenia innych po pozorach, a uboższych w kwestii finansowej, często uważa za słabszych.
„Pokój służącej” to poruszająca opowieść o współczesnym niewolnictwie i miejscu kobiet w świecie. To także piękna, budująca historia przyjaźni, macierzyństwa i walki o godność.
Akcja książki Fiony Mitchell rozgrywa się w Singapurze, w środowisku angielskich imigrantów. Mężczyźni najczęściej pracują w różnych firmach i prowadzą własne biznesy, ich żony zajmują się działalnością dobroczynną i dziećmi. To drugie jednak tak naprawdę należy do służących, które przyjeżdżają do Singapuru z Filipin.
Kobiety te mieszkają w eleganckich apartamentach swych pracodawców, jednak najczęściej zajmują jakieś urągające ludzkiej godności kąty, na przykład składziki z przyborami do sprzątania.
Wśród wielu Filipinek są siostry Dolly i Tala. Pierwsza kilka lat temu zostawiła pod opieką swojej matki maleńką córeczkę, druga ma dwóch znacznie starszych synów. Obie znoszą ciężką dolę i pracę, gdyż marzą o lepszym jutrze dla swoich dzieci.
Dolly jest uległa, cicha, zahukana. Tala uchodzi wśród służących za odważną i zdeterminowaną kobietę, która potrafi upomnieć się o swoje, jednak nigdy nie przekracza granicy, która groziłaby jej wyrzuceniem z pracy.
Dzieje się tak do czasu, gdy kobieta trafia w internecie na „Bloga Vandy”, czyli poradnik pisany przez panią domu, która uczy swoje rodaczki postępowania ze służącymi. Ten zbiór rad to w rzeczywistości spis obraźliwych zasad, które pozbawiają pomoce domowe podstawowych praw, czyniąc z nich nie tylko służące, ale i niewolnice.
Tala postanawia pokazać światu drugą stronę medalu i zakłada własnego bloga. Nie spodziewa się, że jej zapiski staną się bardzo popularne i wywołają burzę i w internecie, i w jej środowisku. Początkowo nieśmiałe i lapidarne wpisy szybko zamieniają się w polemikę z poglądami Vandy, nabierają rozpędu, stają się sarkastyczne, ale i boleśnie prawdziwe. To właśnie dzięki nim internauci mogą przekonać się, jak wygląda prawdziwe życie współczesnych służących.
Losem domowych pomocy przejmuje się właściwie tylko jedna osoba. Jules to młoda Brytyjka, która nie zatrudnia służącej, co dziwi jej znajomych. Wątek ten w naturalny sposób krzyżuje się z perypetiami Tali i jej młodszej siostry.
Powieść Fiony Mitchell to jej książkowy debiut. Autorka wykorzystała swoje spostrzeżenia z kilkuletniego pobytu w Singapurze, gdzie zetknęła się ze zjawiskiem współczesnego niewolnictwa. Mimo iż oficjalnie mówi się tu o agencjach pracy, które zatrudniają imigrantki do domowych prac, w rzeczywistości życie opiekunek do dzieci, sprzątaczek i kucharek nie ma nic wspólnego z poszanowaniem prac człowieka. Wręcz przeciwnie – łamie się je na każdym kroku, wykorzystując trudną sytuację kobiet, które są gotowe poświęcić bardzo wiele dla swoich bliskich.
W powieści służące śpią w koszmarnych warunkach, nie mogą korzystać ze wspólnych łazienek, dostają resztki ze stołu i są na każdym kroku poniżane. Zdarzają się też przypadki wykorzystywania seksualnego i innych form przemocy.
Opisy te robią szokujące wrażenie, tym bardziej, że nie dotyczą odległych czasów, lecz naszej współczesności.
Fiona Mitchell obnaża w swej powieści prawdę o niewolnictwie XXI wieku. W dodatku jest to proceder w pełni usankcjonowany, zawoalowany, wyjątkowo wyrachowany, a przez to jeszcze bardziej przerażający.
„Pokój służącej” ukazuje jednak nie tylko beznadziejną sytuację głównych bohaterek, ale i próbę walki o swoją godność i o elementarne prawa człowieka, które wciąż są łamane, często w majestacie prawa.
To światełko w tunelu, które rozjaśnia fabułę i daje nadzieję na przyszłość.
Jest też powieść Fiony Mitchell piękną, wzruszającą historią przyjaźni, lojalności i odwagi, a także dającą wiele do myślenia opowieścią o różnych obliczach macierzyństwa, które dla jednych bohaterek jest sensem życia, dla innych nieosiągalnym marzeniem, a dla jeszcze innych kłopotem i balastem.
Pochłonęłam „Pokój służącej” jednym tchem, z wielkimi emocjami i z dużym napięciem, czekając niecierpliwie na finał, który w pełnie mnie usatysfakcjonował.
Czasem się uśmiechałam, gdyż autorka świetnie wplotła do treści humorystyczne elementy, na przykład w opisach angielskich pracodawczyń. Pod tym względem jej powieść przypomina zekranizowane bestsellerowe „Służące” Kathryn Stockett. Mam nadzieję, że książka Fiony Mitchell wkrótce także trafi na duży ekran.
BEATA IGIELSKA
Przeczytane:2019-12-31, Ocena: 3, Przeczytałem,
Powieść Fiony Mitchell przenosi nas do Singapuru. Zainspirowana została historiami kobiet, które pracowały tam jako pomoce domowe. Porusza wątek niewolnictwa i wykorzystywania kobiet, czyli problemów ciągle aktualnych i nierozwiązanych. To obraz życia tych, którzy mają w nadmiarze i tych, którzy ciągle muszą walczyć o swoje.
Ze względu na trudną sytuację materialną, kobiety zmuszone są opuścić dom rodzinny i dzieci, by w ten sposób zarobić na ich utrzymanie i wykształcenie. Zatrudniają się u bogatych Amerykanów i Brytyjczyków jako pomoce domowe. Pracują ponad siły, często w kilku domach. Zajmują się dziećmi, sprzątają, gotują, zarabiając przy tym niewiele. Zmuszane są do niewolniczej pracy i często wykorzystywane seksualnie. Żyją w skromnych i nieludzkich warunkach, w malutkich pokoikach bez okien i klimatyzacji, bez możliwości korzystania z łazienki. Ich zarobki często zabierają agencje pośrednictwa pracy jako rekompensatę za wydatki poniesione na szkolenia i pozostałe opłaty.
W takich warunkach przyszło żyć głównym bohaterkom - Dolly i Tali, siostrom pochodzącym z Filipin. Dolly zachwyca wszystkich swoją urodą, marzy by założyć własny sklepik z ciastkami. Tala jest bardzo bezpośrednia, mówi to, co myśli, dzięki czemu wprowadza do powieści odrobinę humoru.
Pewnego dnia odkrywają Bloga Vandy z poradami, jak należy traktować pomoce domowe, by były posłuszne. Wzburzona Tala zakłada konkurencyjnego bloga o nazwie Wymiataczka, obnażając obłudę pracodawców i opisując prawdziwe życie służących.
Głównym bohaterkom kibicujemy niemal od samego początku. Wzbudzają sympatię. Trzymają się razem, wspierają, pomagają i pocieszają w tęsknocie za najbliższymi, nie tracąc przy tym wszystkim poczucia humoru.
Mnie osobiście książka nie do końca porwała i nie poruszyła do utraty tchu, jak brzmiała zapowiedź z okładki. Mimo wszystko polecam. To lektura pouczająca, o traktowaniu drugiego człowieka przez osoby, które ze względu na swój status społeczny uważają się za lepsze. Opisywane sytuacje są życiowe i nie można przejść obok nich obojętnie.