Marty świat legł w gruzach. Gdy uświadomiła sobie, że związek, w którym tkwi od lat, nie ma szansy na przyszłość, omal nie zginęła. Jej samochód uderzył w drzewo. Ale choć otarła się o śmierć, tak naprawdę zyskała nowe życie… Między dziewczyną a strażakiem, który wyciągnął ją z wraku auta, zaczyna rodzić się uczucie. Niestety miłość czasami nie wystarcza… Co robić, gdy los rzuca kłody pod nogi, a z pozoru najlepsze rozwiązania nie są spełnieniem marzeń? Czy Marta znajdzie w sobie siły, by zaufać w pełni? Pod skrzydłami miłości to niezwykła opowieść o poszukiwaniu szczęścia i własnej drogi oraz o tym, że niespodziewanie na ratunek może nam zostać zesłany prawdziwy anioł…
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Data wydania: 2016-11-23
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 302
Język oryginału: Polski
„Pod skrzydłami miłości” to debiutancka powieść Izabeli M. Krasińskiej – swoją premierę miała dwa lata temu w listopadzie 2016 roku. Początkowo miała to być samodzielna książka, ale jak sama autorka powiedziała, nie mogła się ot tak rozstać z bohaterami więc zaczęła pisać drugą część, aż potem trzecią i tak powstała trylogia.
Najpiękniejsza miłość to ta, która zdarza się w najmniej oczekiwanym momencie.
Martą targały emocje. Po tym, gdy uświadomiła sobie, że związek w którym tkwi od lat nie ma szansy na przyszłość, omal nie zginęła. Jej samochód uderzył w drzewo. Ale choć otarła się o śmierć, tak naprawdę zyskała nowe życie.
Na szczęście na ratunek został jej zesłany anioł…
Między dziewczyną a strażakiem, który wyciągnął ją z wraku auta, zaczyna rodzić się uczucie. Niestety miłość czasami nie wystarcza…
Co robić, gdy los rzuca kłody pod nogi, a z pozoru najlepsze rozwiązania nie są spełnieniem marzeń? Czy Marta znajdzie w sobie siły, by zaufać w pełni?
Pod skrzydłami miłości to niezwykła opowieść o poszukiwaniu szczęścia i własnej drogi. To także urzekająca historia o bezgranicznej miłości.
„Pod skrzydłami miłości” to powieść pełna ciepła, miłości i refleksji, nie zabrakło w niej jednak chwil, które mrożą krew w żyłach ze strachu i wyciskają łzy wzruszenia. To powieść, którą czyta się jednym tchem. Słodko - gorzka historia o poszukiwaniu swojego miejsca na ziemi, o dążeniu do spełnienia i szczęścia. A to łatwe nigdy nie jest…
Bohaterowie powieści zarówno Ci główni jak i poboczni są, moim zdaniem, dobrze wykreowani. Przede wszystkim są autentyczni, mają wady i zalety, jak każdy normalny człowiek. Marta – nieco pogubiona w życiu, często podejmująca złe wybory albo ulegająca emocjom wrzącym w jej żyłach, bywa czasem irytująca, ale nie sposób jej nie lubić. Kto bowiem jest bez winy, niechaj pierwszy rzuci kamieniem jak to się mawiało. Sama mam na koncie kilka niepochlebnych czynów – jestem więc w stanie zrozumieć postępowanie Marty.
Piotr – pokiereszowany przez życie przystojniak z ogromnym sercem na dłoni. Mocno stąpający po ziemi, chociaż społecznie odrobinę wycofany, staje się dla Marty skałą na której ona się rozbija i zaczyna z jego pomocą stawiać pierwsze kroki ku dojrzałości emocjonalnej.
A wokół nich tańczy cały świat ze swoimi słonecznymi pełnymi radości dniami i tymi deszczem i śmiercią spływającymi. Z ludźmi pełnymi dobroci i przyjaźni, ale i z takimi, których zżera zawiść i nienawiść, których lepiej omijać szerokim łukiem.
Czy Marta i Piotr są w stanie ułożyć własne pragnienia tak by stały się ich wspólnymi?
Czy rodząca się miłość zdejmie z ich ramion strach przed zdradą i odrzuceniem?
Czy byli partnerzy są w stanie zniszczyć w zarodku to co się między nimi dzieje?
Autorka pisze lekko, swobodnie operuje językiem i plastycznie opisuje wewnętrzne walki bohaterów, poświęca temu bardzo dużo czasu zarówno jeśli chodzi o Martę jak i o Piotra, a dzięki temu możemy zobaczyć w jaki sposób tych dwoje się zmienia, jak dojrzewają do pewnych decyzji, jak skomplikowane reakcje i odczucia mogą targać człowiekiem niczym wicher, by na etapie końcowym ulec wyciszeniu i wyklarowaniu.
Fabuła jest dobrze nakreślona, zdarzenia są chronologicznie i dokładnie ułożone, a zatem autorka nie przedstawia świata bohaterów w sposób pobieżny i byle jaki. Dobrze dopracowany pomysł na powieść udał się Izabeli M. Krasińskiej bez dwóch zdań.
„Pod skrzydłami miłości” porusza przy okazji kilka kwestii, którym warto poświęcić większą niż na co dzień uwagę. Dzięki powieści mamy możliwość „przyglądania” się pracy strażaków pracujących w Państwowej Straży Pożarnej. Podczas lektury zdałam sobie sprawę, że nie jest to zwyczajne jeżdżenie do gaszenia pożarów, czy ściąganie kotów z drzew. Na co dzień nie zdajemy sobie sprawy, z tego że praca strażaka jest tak niebezpieczna, że ratując kogoś niejednokrotnie przypłacają to własnym zdrowiem, a czasem i życiem.
Autorka porusza w powieści kwestie moralności ludzkiej, pisze o zdradzie w związkach, ale również zahacza o motyw zdrady w przyjaźni.
Izabela M. Krasińska wchodzi głęboko w naturę człowieka, który od wieków dąży do przetrwania gatunku i przedstawia tę naturę poprzez pryzmat bezpłodności męskiej jak i damskiej – mamy zatem okazję poznać oba punkty widzenia, odczuwać to, co czują bohaterowie i empatycznie łączyć się z nimi w zmaganiach z ich słabościami i strachem.
„Pod skrzydłami miłości” to powieść o miłości, przyjaźni, radości i smutku, o samotności i skomplikowanych relacjach międzyludzkich i rodzinnych. Skłania do refleksji, a przede wszystkim pokazuje, że zawsze jest jakieś wyjście, nawet z najtrudniejszych i najbardziej beznadziejnych sytuacji w życiu.
Ja właśnie zaczytuję się w drugiej części pt. "Za głosem serca", a potem czeka mnie jeszcze trzecia część "W obłokach marzeń".
Już kolejny raz to właśnie okładki przyciągnęły mnie do książek, a te skrywające serię autorstwa Izabeli M. Krasińskiej szczególnie urzekły mnie nie tylko żywymi kolorami, ale wręcz eteryczną lekkością. Jak często mi się to zdarza, przed sięgnięciem po te powieści nie przeczytałam opisów z okładek, nie mówiąc już nawet o recenzjach poszczególnych tomów. Lektura tych powieści jawiła mi się wiec jako jedna wielka niewiadoma, a moje pierwsze spotkanie z prozą autorki mogło okazać się zarówno literacką ucztą, jak i totalną porażką.
Izabela Maria Krasińska, rocznik 1989, absolwentka filologii polskiej. Uwielbia koty, francuską muzykę, literaturę pozytywistyczną i polskie reportaże. Wielbicielka kina studyjnego oraz serialu The Walking Dead. Od lat wierna fanka Garou, który niechcący odmienił jej życie (bardziej niż pozytywnie). Aby zrozumieć o czym śpiewa, nauczyła się francuskiego. Śmieje się, że jest magistrem ironii (pracę magisterską napisała o ironii w twórczości Zygmunta Miłoszewskiego). Z natury melancholijna i ponura, choć bliźni uważają inaczej. Mieszka w małej miejscowości pod Radomiem. Pod skrzydłami miłości jest jej debiutancką powieścią. http://czwartastrona.pl/autorzy/izabela-m-krasinska/
Już od pierwszych stron swojego debiutu autorka zrobiła na mnie nie lada wrażenie. Poznajemy Martę, która jest szaleńczo zakochana i planuje wspólną przyszłość z mężczyzną swojego życia. Niespodziewane spotkanie z ukochanym i jego rodziną uświadamia jej, że wszystko o czym od dawna marzyła, nigdy nie miało szansy się spełnić, ponieważ Marek od lat ją wykorzystywał. Zrozpaczona i załamana wsiada w auto z nadzieją, że uda jej się uciec od bólu i upokorzenia, niestety na jej drodze staje pewna brzoza. W zderzeniu Marta niemal traci życie, ale na ratunek przychodzi jej pewien przesympatyczny i bardzo pociągający strażak. Odtąd drogi Marty i Piotra nieustannie się krzyżują, sprawiając że ból po stracie nie jest już taki dokuczliwy.Niestety nie jest łatwo zaufać drugiej osobie, mając takie doświadczenia jak nasi bohaterowie.
W kolejnych tomach autorka wprowadza nas w dalsze perypetie bohaterów, a w ich życiu dzieje się naprawdę wiele. Wyzwania, z jakimi przyjdzie im się mierzyć, mogą stanąć na drodze każdej z nas, a z pewnością niejedna z czytelniczek musiała radzić sobie z podobnymi problemami. Izabela M. Krasińska pokazuje, że żaden związek nie jest idealny, a nawet najlepiej dobrana para nie jest w stanie stworzyć wspaniałego związku, którego nie trzeba pielęgnować.
„Pod skrzydłami miłości” jest serią, którą zdecydowanie polecam czytać od pierwszego tomu. Spokojnie i bez pośpiechu poznamy bohaterów, ich lęki i przeżycia. Teoretycznie można pominąć pierwszy, czy nawet drugi ton, ale moim zdaniem, ciężko będzie należycie wczuć się w fabułę, poznać bohaterów, czy zrozumieć głębię ich relacji. Podoba mi się to, że autorka nie stroni od poruszania trudnych i niewygodnych tematów w swoich powieściach. Poza miłością mamy tu zdrady, romanse, przemoc rodzinną, śmierć, nękanie. Cała gama emocji, które w każdej kolejnej powieści opisane są mocniej i bardziej sugestywnie, przez co nie sposób ich nie poczuć podczas lektury. Nie da się nie zauważyć, że każda kolejna część jest nieco bardziej wyrazista od poprzednich, a i czyta się je coraz szybciej, zatracając się w nich coraz bardziej.
„Pod skrzydłami miłości” Izabeli M. Krasińskiej to książki, obok których nie można przejść obojętnie. Nie tylko wywołują wiele emocji podczas czytania, ale zmuszają do refleksji i zastanowienia się nad naszymi relacjami z bliskimi. Bardzo przystępny styl pisania autorki oraz idealnie wyważone opisy, zaowocowały powieściami, w których nietrudno się zatracić. Polecam szczególnie paniom!
Zawsze z ochotą sięgam po debiuty literackie, mając nadzieję na coś nowego, oryginalnego i nieoklepanego, co mnie zainteresuje. Gdy mam jeszcze przed sobą klimatyczną, zachęcającą okładkę, to tym bardziej muszę się dowiedzieć, co też kryją tak ładnie „ubrane” stronice. Jednak powieści „Pod skrzydłami miłości” pani Izabeli M. Krasińskiej mówię zdecydowane NIE.
Już sama historia według popularnego schematu nie wnosi nic nowego, ani intrygującego. Marta spotyka się z żonatym mężczyzną. Pewnego dnia przekonuje się, że on nigdy nie zostawi dla niej swojej rodziny. Wzburzona i zdesperowana wsiada do auta i mknie przed siebie. Jak łatwo przewidzieć, jej brawurowa jazda kończy się wypadkiem. I tu wkracza do akcji odważny i dzielny, a do tego niezwykle przystojny strażak Piotr, który ryzykując własne życie wyciąga dziewczynę z opresji. Dalsze życie Marty to ciągła huśtawka z rodzaju chciałabym, a boję się oraz wieczne dylematy – on jest taki wspaniały, a ja na niego nie zasługuję.
Nie lubię pisać niepochlebnych recenzji, bo zawsze wolę skupiać się na tym co dobre i wartościowe w książce. Zacznę więc od tego, że ogromnym plusem tej powieści są fragmenty tekstów kanadyjskiego wokalisty Garou, które stanowią wstęp do każdego rozdziału. Idealnie wpasowują się w treść i są naprawdę fantastycznym uzupełnieniem opowieści. Przyznaję również, że historia Marty i Piotra, w której przewijają się inni bohaterowie, na tyle mnie zainteresowała, że postanowiłam doczytać książkę do końca. Niby autorka niczym nie zaskakuje, a wydarzenia są przewidywalne, ale jednak w pewnym stopniu zdołały mnie zaciekawić.
I to chyba tyle jeśli chodzi o pozytywne strony tej opowieści. Nie odpowiadał mi natomiast styl autorki i język, jakim się posługuje. Siląc się na luz i swobodę używa wulgaryzmów, które w tym wypadku są zupełnie zbędne i niepotrzebne, przez co historia nabiera prostackiego charakteru i staje się jeszcze bardziej prymitywna. Do tego znajdziemy tu sporo wątków, które zostały potraktowane bardzo płytko i pobieżnie, przez co powieść jest o wszystkim i o niczym.
Liczne wzmianki w treści do wydarzeń, o których była mowa 20-30 stron wcześniej męczyły mnie i irytowały. Należało po prostu założyć, że jeżeli ktoś zabrał się za lekturę, to zwyczajnie wie co czyta, a nawiązania można było sobie darować.
Kolejna sprawa to przekaz emocji, cóż… często na kartach tej powieści spotykamy bohaterów płaczących, załamanych, albo szczęśliwych, ale są to tylko suche słowa na papierze. Żadne z tych odczuć nie przenika do duszy, czy serca czytelnika. Pozostają jedynie informacją.
Bohaterom również można sporo zarzucić. Marta to taka niedojrzała, naiwna i niepozbierana osoba, która miała odwagę aby zerwać kontakty z rodziną, a nie umie stawić czoła życiu, jakie sobie wybrała. Jej metamorfoza pod dobrym wpływem „skrzydeł miłości” jest dość spektakularna. Główna bohaterka mocno mnie drażniła, podobnie jak jej przyjaciółka Magda. Piotr wykreowany na idealnego, cierpliwego, wybaczającego i ciężko doświadczonego przez życie mężczyznę jest po prostu nierzeczywisty i niewiarygodny. Ten doskonały i wyidealizowany do granic charakter jest tak naciągany i przesłodzony, że chwilami aż mdli.
„Pod skrzydłami miłości” to płytka i banalna historia na raz i to przy silnej motywacji, aby doczytać do końca. Nie porywa i nie zachwyca. Jest w niej zbyt dużo niedoskonałości, żeby można było „przymknąć oko” i tłumaczyć to debiutem.
I jeszcze na koniec mała dygresja… W podziękowaniach, jakie autorka składa na końcu swojej książki, znajduje się wzmianka, w której pani Izabela dziękuje swojej siostrze, za szczerą, krytyczną opinię na temat pierwszej wersji tej powieści. Zastanawiam się, co też to była za wersja…
Sami zdecydujcie, czy pomimo braków, niedociągnięć i niedoskonałości, sięgniecie po tę powieść. Dla mnie była to zdecydowanie lektura na jeden raz.
Najpiękniejsza miłość to ta, która zdarza się w najmniej oczekiwanym momencie.
Martą targały emocje. Po tym, gdy uświadomiła sobie, że związek w którym tkwi od lat nie ma szansy na przyszłość, omal nie zginęła. Jej samochód uderzył w drzewo. Ale choć otarła się o śmierć, tak naprawdę zyskała nowe życie. Na szczęście na ratunek został jej zesłany anioł. Między dziewczyną a strażakiem, który wyciągnął ją z wraku auta, zaczyna rodzić się uczucie. Niestety miłość czasami nie wystarcza. Co robić, gdy los rzuca kłody pod nogi, a z pozoru najlepsze rozwiązania nie są spełnieniem marzeń? Czy Marta znajdzie w sobie siły, by zaufać w pełni?
To, co od razu można zauważyć, to dobre dopracowanie lektury pod względem merytorycznym, stylistycznym i językowym. Autorka jest filologiem polskim i zapewne to przełożyło się na spójność książki. A że mamy do czynienia z debiutem, tym bardziej należy to docenić.
Izabela Krasińska podejmuje istotne tematy, takie jak chociażby rodzicielstwa, zdrady, bezpłodności, śmierci, odpowiedzialności za drugą osobę, czy relacji międzyludzkich. Jej bohaterowie muszę zmierzyć się z dylematami natury moralnej, jak i ze zwykłymi, codziennymi problemami. Wyzwoli to w nich samych, jak i w czytelniku mnóstwo różnorodnych emocji i uczuć - od smutku, strachu, po nadzieję i radość.
Na uwagę zasługują wiarygodni psychologicznie bohaterowie. Ich zachowanie w żaden sposób nie odbiega od naszego. My również mamy swoje zalety i wady, popełniamy błędy, podejmujemy podobne decyzje. Dlatego z łatwością przychodzi utożsamianie się z nimi.
"Uświadomiła sobie, że jej dotychczasowe życie było kpiną, zwykłym marnotrawstwem. Tak niewiele o sobie wiedziała. Bawiła się w dorosłość, przekonana, że ma przed sobą jeszcze dużo czasu. Wystarczył jeden wypadek, by zmieniła swoje priorytety i podejście do ludzi. Każdego dnia dowiadywała się czegoś nowego o sobie i innych."
Pierwszych kilka stron książki i mówię: nie, nie polubię Marty - beztroskiej egoistki skupionej jedynie na swoich potrzebach, gdzie liczyła się tylko ona i jej kochanek. Nie ma takiej opcji! Jednak to, co wydarzyło się dalej i jak kobieta zaczęła inaczej postrzegać pewne sprawy, sprawiło że w jakiś sposób zrozumiałam ją i w rezultacie polubiłam. Natomiast Piotr od pierwszej chwili skradł moje serce. Okazał się mężczyzną odważnym, oddanym swojej pracy, a przy tym szczerym, skromnym i nieśmiałym.
"Konarska sprawiła, że znowu potrafił się śmiać, żartować, mógł nie myśleć o bolesnej przeszłości. W jej obecności czuł się po prostu dobrze. Zapomniał o pracy, stresie, okropieństwach, jakie codziennie widywał. Dzięki niej uświadomił sobie, że tęsknił za kobiecym dotykiem, czułością i bliskością."
Nie sposób nie wspomnieć o subtelnym, stopniowo rozwijającym się w wątku miłosnym. Momentami jest słodko, ale jakoś specjalnie mi to nie przeszkadzało. To, co łączy Martę i Piotra to obawa przed uczuciowym zaangażowaniem się. Choć każde z nich z innego powodu boi się nowego związku, to spróbują być razem. Oczywiście łatwo nie będzie, do szczęścia daleka droga... Jak myślicie - czy uda im się stworzyć trwały związek?
"Zrozumiała wreszcie, że najbardziej boimy się tego, co nieznane i nowe. Wyolbrzymiamy problem, usprawiedliwiamy się, szukamy kolejnych dowodów, podczas gdy tak naprawdę brakuje nam motywacji do działania. Nie chcemy spróbować, z góry zakładamy porażkę. Kiedy oswoimy w końcu nasze obawy, najczęściej okazuje się, że wcale nie były tak przerażające, jak nam się wydawało. Wszystko zależy od tego, z jakiej perspektywy patrzymy na daną sprawę i czy starcza nam odwagi, by przełamać wszystkie lęki."
Niezwykle ważnym okazał się dla mnie wątek zawodu strażaka. Powieść ta jest mi szczególnie bliska, gdyż całe swoje życie miałam w domu strażaka, którym był mój tato. Dlatego wiem z jakim ryzykiem i poświęceniem wiąże się wybór tej drogi zawodowej. Utarło się, że strażak gasi pożary i to wszystko. Jednak praca ta polega na odpowiedzialności, wielozadaniowości, co wiąże się z ogromnym stresem. Niejednokrotnie słuchałam przerażających opowieści taty, gdy wracał z akcji ratunkowej. Sam w jednej z nich odniósł rany, na szczęście skończyło się tylko na szwach. Moim zdaniem autorce udało się wiernie oddać istotę tej profesji.
Książka bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Autorka trafiła w mój gust czytelniczy w stu procentach. Uwielbiam takie powieści, na pierwszy rzut oka niby banalne, a może trochę przesłodzone, ale gdy się tak głębiej wczytać, między wersami znajdziemy uniwersalne wartości, o których na co dzień zapominamy. Historia ta pokazuje, że każdy z nas może pokonać swoje lęki, słabości i kompleksy oraz uwierzyć w siebie. Często umykają nam małe rzeczy, drobiazgi, a to właśnie na nie powinniśmy kierować naszą uwagę, bo to one tworzą naszą codzienność. Ogromnie cieszy mnie to, że od razu mogę poznać dalsze losy bohaterów.
"Pod skrzydłami miłości" to piękna powieść o przyjaźni, miłości, przeznaczeniu, zaufaniu, samotności, lękach, poszukiwaniu swojego miejsca na ziemi. Ale przede wszystkim to książka o tym, o co warto i trzeba w życiu walczyć. Zostałam wciągnięta w świat Marty i Piotra i z przyjemnością zajrzę do nich ponownie.
Ile ludzi stąpa po tej ziemi, tyle różnych życiowych historii. Każdy ma w sobie coś wyjątkowego, chociaż nikt nie jest idealny. Nosimy w sobie przeróżne uczucia, wspomnienia mniej lub bardziej bolesne, chcemy zapomnieć o przeszłości a może pragniemy zapamiętać każdy jej szczegół. Wszystkie doświadczenia ubogaciły nasze wnętrze, dzięki nim staliśmy się tacy, jakimi mieliśmy się stać.
Z chęcią czytam debiuty. Już nie raz z radością oznajmiałam, że wyczuwam wyjątkowe pióro nowej, zdolnej autorki. Było tak przy pierwszym dziele Joanny Szarańskiej, Natalii Sońskiej... teraz coś podkusiło mnie, aby zagłębić się w treść książki "Pod skrzydłami miłości". Jak zawsze w przypadku Czwartej Strony przyciągająca oko okładka, rekomendacja Natalii...
Piotr to odważny, silny mężczyzna. Nikogo nie dziwi fakt, iż jest strażakiem. Ratując życie innych, sam naraża się na szereg niebezpieczeństw. Kiedy wraz z załogą rusza po raz kolejny na pomoc, nie jest to dla niego nic nadzwyczajnego. Ot, pojawiło się następne zgłoszenie i należy podać dłoń potrzebującemu. Jednak tym razem będzie inaczej.Piotr ratuje pewną dziewczynę, która cudem uniknęła śmierci. Widać ma na tym świecie jeszcze pozostać i przemienić swoje życie, a na prawdę jest co zmieniać. Żonaty, o wiele lat starszy od niej mężczyzna sprawił, iż to wokół niego kręcą się wszystkie myśli Marty. Wystarczy krótka wiadomość, aby dziewczyna porzuciła zajęcia i z rumieńcem oczekiwała kochanka. Wciąż żywi gorącą nadzieję, że mężczyzna poinformuje żonę o odejściu do innej młodszej, pełnej namiętności kobiety. Jak zawsze w takim scenariuszu musi pojawić się płacz, rozpacz. To właśnie obserwujemy na kartach książki. Te negatywne, tak silne emocje, które postanowiły złapać Martę w swoje szpony, sprawiają, że kobieta ulega wypadkowi...
Nagłe spotkanie Piotra w życiu uratowanej kobiety okazuje się zbawienne. Marta otwiera oczy i dostrzega swoje zachowanie sprzed kilku, kilkunastu miesięcy. Jest zmuszona przyznać rację przyjaciółce, która usiłowała pomóc jej wybrnąć z układu, w jaki weszła.Czytelnicy jednak nie muszą obawiać się, że książka jest cukierkowa, ponieważ z momentem kiedy Marta i Piotr rozpoczynają wspólną wędrówkę przez życie, odzywa się przeszłość. Bolesne, trudne doświadczenia przypominają o sobie i należy wyjawić je drugiej stronie, a to wiąże się z ryzykiem odrzucenia, niezrozumienia. Chcąc budować związek na mocnych fundamentach, trzeba rozpocząć od prawdy...
Pierwsza książka Izabeli M. Krasińskiej jest opowieścią o miłości, która potrzebuje czasu, aby rozkwitnąć. Niczego nie można dostać na pstryknięcie palcami.Trzeba uzbroić się w cierpliwość, zakasać rękawy i pracować. Przede wszystkim nad sobą dla siebie oraz ukochanej osoby. Tylko w ten sposób będziemy przybliżać się do upragnionego celu. Marta i Piotr to ludzie z bagażem doświadczeń. Bagażem ciężkim, trudnym. Najchętniej pozbyliby się go przy pierwszej możliwej okazji, lecz jeśli wspólnie będą nieść te trudności, jakie napotkali na swojej drodze w przeszłości, nie będą już tak ciążyć... Pytanie tylko czy druga osoba zechce pomóc w dźwiganiu, czy ciężar, jaki spoczywa na barkach partnera nie jest zbyt wymagający? Byt głównych bohaterów na naszych oczach przebierze całkiem inny wymiar. Lepszy, pełniejszy, wartościowszy... Często trzeba długo błądzić we mgle, z klapkami na oczach zanim odważymy się na zmianę... Jedna osoba jest w stanie zmienić całe nasze życie...
Długo zwlekałam z napisaniem tej opinii ze względu na to, że do końca nie wiem, co sądzę o powieści "Pod skrzydłami miłości". Fabuła przypadła średnio przypadła mi do gustu. Niektóre wątki rzeczywiście zdobyły moją aprobatę, ale nie było ich wiele. Rozpoczęłam przygodę z tą lekturą z dużą ciekawością, lecz z każdą następną stroną to zainteresowanie spadało... Momentami czułam znużenie oraz rozdrażnienie, ponieważ akcja była zbyt prosta. Postanowiłam jednak, że sięgnę po kontynuację tego tytułu. Chciałabym zobaczyć, jak autorka rozwinie skrzydła i czy wykreuje dla swoich postaci rzeczywistość, w której zatonę z prawdziwą przyjemnością.
Kiedy myślisz, że wszystko już stracone, na twojej drodze staje miłość. Życie lubi płatać figle i niespodziewanie komplikować to, co z pozoru proste...
Tosia marzy o zdrowym, partnerskim związku, pełnym miłości, szacunku i zrozumienia. Trudne dzieciństwo na wsi i kompleksy związane z lekką nadwagą sprawiają...
Przeczytane:2019-02-01, Ocena: 5, Przeczytałam, Mam, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2019 roku, Egzemplarz recenzencki,
Dopiero rozpoczynam przygodę z twórczością Autorki, ale już wiem, że pokochałam ją całym sercem. Jej debiutancka powieść na długo zagości w mojej głowie i nie pozwoli o sobie zapomnieć. A refleksje jakie w sobie niesie, pozwolą mi inaczej spojrzeć na pewne sprawy w moim życiu.
Główną bohaterką jest Marta, kobieta, która ma romans z żonatym mężczyzną i wciąż liczy na to, że on ją zostawi dla niej. Pewnego dnia uświadamia sobie, że jednak tak się nie stanie. W przypływie negatywnych emocji, dochodzi do wypadku samochodowego. Ratuje ją z niego Piotr i jego koledzy ze Straży pożarnej. Od tego momentu zaczyna przechodzić metamorfozę i inaczej postrzegać pewne sprawy.
Myślę, że debiut Autorki można zaliczyć do udanego. Ja czytając przepadłam już od pierwszych stron i nie mogłam się oderwać od lektury dopóki nie dobrnęłam do ostatniej strony. Izabela M. Krasińska porusza w swojej powieści wiele ważnych sytuacji życiowych takich jak przyjaźń, zdrada, obawa przed ponownym uczuciem, wielkie serce strażaków do wykonywanego zawodu czy też miłość, która jest w stanie przetrwać wiele, choć nie zawsze wszystko.
„Praca w straży nauczyła go przede wszystkim szacunku do życia i do czasu – dwóch niezwykle cennych darów, które ludzie otrzymali, a które tak rzadko doceniali.”
Zdrada to temat powszechnie nam znany i chyba żadna z kobiet nie chciałaby być zdradzona. Mężczyźni tak samo, gdyż im również może się to przydarzyć. Po zdradzie ciężko się pozbierać w całość, ciężko ponownie zaufać drugiej osobie. Niejednokrotnie zdradzona osoba ma uraz do płci przeciwnej, zarzeka się, że więcej się nie zakocha, bo nie chce ponownie cierpieć. A w głębi duszy doskonale wie, że pragnie kochać i być kochaną. Z miłością nie da się walczyć. To uczucie pojawia się nagle i przejmuje nad nami kontrolę.
Autorka ukazuje nam również piękną przyjaźń, ale zarówno i taką zdradzoną. Kiedy zdradza nas przyjaciel to cios poniżej pasa, no bo jak pojąć to, że osoba, której zwierzaliśmy się dosłownie ze wszystkiego nagle nas zawodzi? Przyjaciel to osoba, która powinna być z nami na dobre i na złe.
Została również przedstawiona praca strażaków i tutaj wielki ukłon w stronę autorki, gdyż myślę, że zostało w tym zawarte dosłownie wszystko to, co oni robią dla innych. Widać jak wiele serca muszą wkładać strażacy do swojej pracy, jak wiele poświęcić. Ich ideą jest niesienie pomocy innym, często nawet kosztem własnego życia. Z takim powołaniem trzeba się urodzić. Ja mam ogromny szacunek dla osób, które wykonują ten zawód.
Miłość, a może nasze wyobrażenie o niej czasem potrafi przyćmić nasz umysł. Myślimy, że to uczucie jest prawdziwe, poświęcamy się dla niego, nie baczymy na to, że czasem możemy wyrządzać naszym postępowaniem komuś krzywdę. Po prostu bywamy zaślepieni, gdyż ktoś tak pięknie wciska nam bajkę o miłości, że nie zauważamy, że to zwykła manipulacja. Czasem wystarczy otarcie się o śmierć, by nasze spojrzenie na pewne sprawy się odmieniło o 180 stopni. Byśmy zrozumieli czym tak naprawdę jest miłość i ile w jej imię jesteśmy w stanie znieść.
„Mieli niezachwiane przeczucie, że byli sobie przeznaczeni, że tamten wypadek musiał się zdarzyć, żeby mogli się spotkać. Żadne z nich nie szukało miłości, a mimo to zakochali się w sobie wbrew swoim przekonaniom i postanowieniom. Zrozumieli wreszcie, że najważniejsze w życiu jest tylko tu i teraz. Przeszłości nie mogli już cofnąć, a przyszłości nie byli w stanie przewidzieć. Jedynie teraźniejszość dawała nadzieję i poczucie bezpieczeństwa, pozwalała chociaż na krótką chwilę zatrzymać uciekający czas.”
Wykreowani bohaterowie, to osoby z krwi i kości. Są niezwykle różnorodni, dzięki czemu poznajemy ich z różnych stron. Nie mniej to osoby takie same jak my, które popełniają błędy w życiu. Marta to osoba, którą polubiłam, jednak czasem jej egoizm mnie przerastał. Musiało minąć wiele czasu i dojść do wielu przykrych sytuacji, aby w końcu zrozumiała na czym polega prawdziwe życie, że świat nie kręci się tylko u jej stóp, że inni też cierpią, tylko się z tym nie obnoszą. Postać, którą pokochałam całym sercem to Piotr, mężczyzna, który cechuje się niezwykłą siłą i odwagą, a przede wszystkim mocną psychiką. Przystojny, do tego strażak i jak się tu w nim nie zakochać? Najbardziej irytowała mnie postać Marka, którego gdybym tylko mogła to by rozszarpała gołymi rękami.
Fabuła wciągająca, poruszająca i zmuszająca do głębszych refleksji na temat własnego życia. Książka napisana prostym językiem, z ogromem emocji, które odczuwa się na własnej skórze. Takich książek mi właśnie trzeba.
"Pod skrzydłami miłości" to niezwykła historia osób, które nie raz i nie dwa pogubiły się w swoim życiu, ale każdego dnia uczyły się na własnych błędach. To historia o miłości, której nie raz życie rzucało kłody pod nogi. A przede wszystkim to historia, która udowadnia, że miłość jest w stanie znieść i poradzić sobie ze wszystkim. Polecam.