Pochłonięte

Ocena: 4 (3 głosów)

Demony mrocznej przeszłości Białegostoku wracają, by upomnieć się o tych, o których nikt nie chce pamiętać…

Białystok, początek pandemii.

Choć wszyscy pochowali się w domach w strachu przed zarazą, nie oznacza to, że na ulicach zrobiło się bezpiecznie. Wręcz przeciwnie, to wymarzony czas na zabijanie. Dla prokuratora Narwiańskiego właśnie zaczyna się najtrudniejszy rozdział w jego dotychczasowym życiu zawodowym. Odnalezione przypadkowo zwłoki młodej kobiety, zabarwione na jaskrawy róż, są początkiem wyrachowanej gry mordercy z organami ścigania. Gry, w której każde kolejne ciało naprowadza na trop najmroczniejszych kart historii miasta.

Czy Narwiańskiemu uda się rozwikłać zagadkę i odkryć, dlaczego mściciel wybiera na swoje ofiary pacjentki z oddziału onkologicznego? Co łączy te zbrodnie z zagładą białostockich Romów, o których tragicznym losie nikt już nie chce pamiętać?

Informacje dodatkowe o Pochłonięte:

Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2023-09-11
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN: 9788383136097
Liczba stron: 268
Język oryginału: polski

więcej

Kup książkę Pochłonięte

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Pochłonięte - opinie o książce

„Demony mrocznej przeszłości Białegostoku wracają,

by upomnieć się o tych, o których nikt nie chce pamiętać...”

Wszyscy doskonale pamiętamy pandemiczne lata, gdy w pierwszej fazie koronowirusa musieliśmy dostosować się do ograniczeń związanych m.in. z wychodzeniem z domu. Był to czas, gdy na ulicach brakowało tłumów, a świat wydawał się być pogrążony we śnie. Ten okres naszych czasów posłużył autorce do stworzenia na tym tle powieści „Pochłonięte” z mroczną okładką, groźnie brzmiącym tytułem i intrygującym opisem.

W tunelu łączącym dwa budynki szpitalne stojącego dwóch stronach tej samej ulicy zostają znalezione zwłoki młodej kobiety, której ciało ma jasnoróżową barwę. Ofiara nie ma sobie żadnych śladów przemocy, ani cięć, siniaków, a do tego pozbawione jest ubrań. Na miejsce zbrodni przyjeżdża prokurator Robert Narwiański, a chwilę później zjawia się komisarz Sławomir Krupa z komendy Miejskiej Policji w Białymstoku. Do nich dołącza aspirantka Marta Zalewska. Wstępne wyniki śledztwa wykazują, że zamordowana kobieta była pacjentką oddziału onkologicznego, a wkrótce giną kolejne osoby leczące się w białostockim szpitalu.

 „Pochłonięte” to kryminał zdecydowane inny od znanych mi do tej pory, zaskakujący, z nietypowym motywem i charakterem popełnianych zbrodni, oraz klimatem białostockich ulic, zabytków i miejsc. Wynika to zapewne z tego, że pani Marta Bielska ukończyła historię na Uniwersytecie w Białymstoku oraz fakt, że książka została napisana w ramach stypendium artystycznego Prezydenta Miasta Białegostoku z 2020 roku, więc w swojej debiutanckiej książce autorka w nietypowy sposób postanowiła przybliżyć historię Białegostoku, dawną i obecną architekturę, oraz klimat miasta. Nie jestem do końca przekonana, co do takiego pomysłu, gdyż sięgając po książkę zaliczaną do kryminału, spodziewam się atmosfery przypisanej właśnie temu gatunkowi.

Z tego względu fabuła mnie trochę znużyła, gdyż zabrakło mi tempa pojawiających się zdarzeń. Na plus mogę zaliczyć prowadzenie wątku kryminalnego, który śledzimy i próbujemy rozwiązać sprawę razem ze śledczymi. Od pierwszych stron do chwili, gdy znaleziona zostaje ofiara zbrodni mija kilkanaście stron, gdyż najpierw poznajemy Olgę Bukowską, która przyjechała do Białegostoku z Warszawy. Podążamy z nią drogą do domu, która wiedzie przez miasto, a my otrzymujemy opisy, jakie miejsca mija, gdzie skręca i czym się zachwyca.


Byłam bardziej ciekawa śledztwa i jego prowadzenia, niż historycznych opisów, które odciągały moją uwagę od tego wątku. Kluczymy pośród zbieranych faktów, śladów i krok po kroku podążamy ku finałowym rozstrzygnięciom. Wątek kryminalny przeplata się tu z licznymi opisami opowiadającymi nam o różnych wydarzeniach i miejscach prowadząc jednocześnie śledztwo w sprawie morderstw kobiet. Pod tym względem nie powieść nie spełniła moich oczekiwań, a motyw popełnianych zbrodni mnie nie przekonał. Pojawiają się też elementy obyczajowe, w których są zarysowane problemy osób prowadzących śledztwo, ale nikną one pośród innych spraw i historii miejsca akcji. Zaletą, bowiem tej powieści jest odkrywanie wraz z policjantami, kim jest osoba zabijająca kobiety z oddziału onkologicznego.

Jeżeli zatem lubicie nieoczywiste kryminalne sprawy przeplatane faktami historycznymi z delikatną dokładką obyczajowych wątków, to z pewnością będziecie zadowoleni z lektury.

Książkę przeczytałam w ramach współpracy z wydawnictwem Novae Res

Link do opinii

''Pochłonięte'' autorstwa Pani Martyny Bielskiej to książka z gatunku kryminał, którą zechciałam przeczytać ze względu na debiut.

Lubię czytać kryminały debiutujących na rynku wydawniczym autorów zmagających się w niełatwym opisywanym mrocznym, tajemniczym kryminologicznym świecie pełnym dużej dawki emocji, niedomówień, a chwilami nie do końca zostaje on wyjaśniony z obawy, że morderca da o sobie znać lub nie w powstających po kilku latach w kolejnych kontynuacjach książki. Z łatwością mogę stwierdzić, czy chcę w dalszym ciągu ocenić czytaną po zapoznaniu się z kilkoma pierwszymi rozdziałami w książce, czy mogę poznawać dalsze losy bohaterów. Taka sytuacja może nastąpić, bo pozory mogą, nas często mylą, pomimo tego, że opis treści książki zapowiada się interesująco.

Rozpoczynając, zaznajomienie się z debiutującą twórczością autorki Pani Martyny Bielskiej spodziewałam się, że zachwyci mnie ona czymś szczególnym, abym mogła, poznawać losy wszystkich występujących bohaterów to miałam bardzo mieszane uczucia po przeczytaniu kilku początkowych stron.

Stworzenie głównych występujących w kryminale bohaterów bywa niełatwym centralnym punktem do wykreowania i pokazania czytelnikom, że mogą im zaufać, polubić ich, zachwycić się nim lub nie, mogą być nudni, męczący, niemili, a być może są sympatyczni, niesztuczni, a może boją się być oceniani, gdyż spotykają na swojej drodze ludzi we współpracy trudnych, a potem okazują się mili, ponieważ mają coś w sobie z ukrytej przeszłości, której nie chcą ujawniać, nie czują takiej konieczności, by o niej opowiadać.

Czytanie tego kryminału nie sprawiało mi radości, ponieważ spodziewam się tego, że autorka pisząca ma wiedzę na temat kryminału, bo odnosiłam takie wrażenie, że nie.

Brakowało mi w tym kryminale opisów szczegółowych dotyczących zwrotów akcji.

Zbyt dużą uwagę autorka skupiła na prokuratorze, który był, jak dla mnie mało kreatywny, określiłabym go jako zwykły karierowicz pozwalający pracować dużo policji. Nie zawsze można było poznać ich efektywność, bo musieli wykonać polecone zadanie bardzo szybko. Widoczny był u ich brak bezpośredniej dialogowej konwersacji.

Przesłuchania pana prokuratora Roberta Narwiańskiego były jak dla mnie w odbiorze dobre, ale nie zawsze przypadały do gustu osobom, z którymi on rozmawiał.

Kryminał ten składa się z 11 rozdziałów.

Elementami szczegółowymi, które podobają, mi się w tym kryminale są: okładka książki nawiązująca do nadanego przez autorkę tytułu oraz tytuł.

Czy autorka zaskoczy jeszcze czytelnika, czy w rozwiązaniu sprawy dokonywanych morderstw pomaga, im ktoś jeszcze o tym warto, się przekonać czytając ten kryminał?

Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.

Link do opinii
Avatar użytkownika - meridaikniga
meridaikniga
Przeczytane:2023-11-05,

Lubię szukać i odkrywać nowe nazwiska wśród polskich pisarzy i tak właśnie trafiłam na “Pochłonięte” Martyny Bielskiej. Obłędna okładka, którą ujrzałam, spowodowała, że zapragnęłam zapoznać się z tą pozycją.


Koronawirus w natarciu, Białystok skryty za zasłonami pandemii. Wątpliwości i lęk przed wirusem nie stają się największym wrogiem mieszkanek tego miasta. Morderca grasuje pod osłoną nocy, podrzucając nagie ciała kobiet w różnych częściach miasta. Okazuje się, że te miejsca mają ogromne znaczenie dla mordercy. Zabójca działa według ściśle opracowanego planu, każda zbrodnia jest przemyślana i dopracowana. Nie pozostawia po sobie śladów, wodzi śledczych za nos, podrzucając kolejne wskazówki. Wybiera kobiety, walczące z chorobami onkologicznymi, ocierające się o śmierć i morduje je zastrzykiem z fenolu tak jak naziści w Auschwitz, inscenizując miejsce zbrodni. Śledczy dają się wciągnąć w chorą grę mordercy, próbując odgadnąć motywy zbrodniczych poczynań, zadają sobie pytania, dlaczego morderca zabija dwunastego i dwudziestego trzeciego dnia miesiąca. Podczas śledztwa na jaw wychodzi mroczna przeszłość miasta, upominając się o przypomnienie o tych, o których nikt już nie pamięta.


Autorka przybliża nam czasy koronawirusa, nie tak odległe, a z punktu dzisiejszych czasów nierealne, które mam nadzieję odeszły w zapomnienie. Ciekawie zapowiadająca się fabuła i obiecujące śledztwo zostało wyparte przez opisy miasta, jego ulic i budynków. W pewnym momencie lektury odniosłam wrażenie, że autorka bardziej skupiła się na opowiedzeniu historii Białegostoku, a wątek kryminalny stał się jedynie tłem do poruszenia trudnego tematu eksterminacji nie tylko Żydów, ale także Romów zamieszkujących Białostocczyznę. Spacerowałam z bohaterami książki po mieście i poznawałam jego blaski i cienie na przełomie lat. Sprawa zbrodni i śledztwo schodziło wtedy na drugi plan. Trochę rozczarowało mnie to, bo spodziewałam się wartkiej akcji i rzetelnego śledztwa.


Po nitce do kłębka znalazłam odpowiedzi na dręczące pytanie, co było przyczyną zachowania mordercy i jego motywów. Zakończenie historii totalnie mnie zaskoczyło, choć zabrakło mi dynamiki akcji. Długo zastanawiałam się jak ocenić tę książkę. Myślę, że autorka ma duży potencjał i czytelnik na pewno znajdzie coś dla siebie w tej historii.


Dziękuję za możliwość przeczytania egzemplarza, który otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu na kanapie.pl

Link do opinii

"Pochłonięte" zaciekawiają nie tylko tytułem, ale również intrygują mroczną okładką. To klimat, który lubię i chętnie sięgam po ten gatunek, chociaż można się nieźle naciąć, bazując wyłącznie na tych wytycznych. Szczególnie w sytuacji, kiedy mamy do czynienia z debiutem, jak w przypadku tej powieści. Jest to debiut napisany w ramach stypendium artystycznego Prezydenta Miasta Białegostoku z 2020 roku.  Czy warto było po nią sięgnąć?

Akcja powieści rozgrywa się na ulicach Białegostoku. Kiedy w tunelu łączącym dwa budynki szpitalne zostają znalezione zwłoki kobiety, na miejscu zbrodni pojawia się prokurator Robert Narwiański. Na ciele ofiary nie widać żadnych siniaków, nacięć czy innych śladów przemocy. Ma ono natomiast nietypową różową barwę. Wraz z prokuratorem sprawą zajmują się komisarz Sławomir Krupa oraz aspirantka Marta Zalewska. Oprócz policjantów zajmujących się śledztwem poznajemy również Olgę Bukowską. Dziennikarka przyjeżdża do Białegostoku z Warszawy i dołącza do ekipy śledczych w charakterze historyczki, która szperając po archiwach, wyszukuje odpowiedzi na pojawiające się podczas pracy policji pytania. Bo śledztwo prowadzi policjantów w konkretnym kierunku, mocno związanym z czasami II wojny światowej.    

Szybko okazuje się, że zabita kobieta leczyła się onkologicznie. Liczba ofiar rośnie. Kolejne ofiary znajdowane są w różnych miejscach miasta. Ich ciała zostają w określony sposób ułożone, a ustawki zawierają podpowiedzi dla śledczych. Morderca ma wszystko zaplanowane i konsekwentnie realizuje kolejne punkty, które prowadzą do czegoś, co powoli odkrywają śledczy dzięki historycznym poszukiwaniom Olgi.

Autorka poświęciła bardzo dużo miejsca opisom miasta, w którym toczy się akcja. Może nawet momentami było ich za dużo. Inaczej będą reagować na nie osoby, które znają miasto i podążają za pisarką wymienianymi ulicami, a inaczej czytelnicy, którzy Białegostoku nie znają. Mnie trochę wytrącały z wątku kryminalnego. 

Pomysł na fabułę jest bardzo ciekawy i muszę przyznać, że nie spotkałam się wcześniej z sytuacją, kiedy pisarz wykorzystuje ten raczej rzadko opisywany fragment wojennej historii obozowej. Nie zdradzę konkretów, żeby nie psuć Wam przyjemności z lektury. 

Oprócz wątku kryminalno-historycznego mamy tu też wstawki obyczajowe, dzięki którym poznajemy bliżej głównie prokuratora Narwiańskiego.  

Zdziwił mnie trochę wykorzystany przez autorkę język. Nie znam gwary z tamtego regionu, więc nie wiem, czy to na przykład nie jest słownictwo i składnia wykorzystywane właśnie w okolicach Białegostoku. Jaśniste misy lamp, dworzec, który nie został pierwszorzędnie odnowiony, czy dół wypływający zza zakrętu to jedno, ale już "zatrzymania obatelskiego" kompletnie nie zrozumiałam...

Finał mnie chyba trochę rozczarował. Nie miałam konkretnych oczekiwań, jednak lubię zamknięte zakończenia, a tutaj jest tak jakby nie do końca wszystko wyjaśnione. Jakby autorka nie miała pomysłu na końcowy fajerwerk, więc zostawiła sprawę wyobraźni czytelników. Jednak z uwagi na ciekawy wątek historyczny uważam, że warto po nią sięgnąć. 

Link do opinii
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy