Pracuję na nocną zmianę w pięciogwiazdkowym hotelu w centrum Los Angeles, często więc natykam się na różnych dziwaków. Nic jednak nie mogło mnie przygotować na noc, kiedy poznałam Pioruna. Uratował mi życie.
Teraz jest moim superbohaterem – ogierem, któremu mam ochotę podziękować o wiele bardziej kreatywnie niż głupim pocałunkiem w policzek. Szkoda tylko, że w prawdziwym życiu jest też Reece’em Richardsem, moim cholernie przystojnym szefem. Reece unika zobowiązań z powodu swojej diabolicznej byłej dziewczyny i światowego imperium zła, a także dlatego, że musi ocalić miasto przed wariatką gotową zniszczyć wszystko, co pokochał.
Jest jednak coś jeszcze, co może wpłynąć na wszystkie te plany. Moje serce…
Wydawnictwo: Edipresse Książki
Data wydania: 2019-01-16
Kategoria: Romans
ISBN:
Liczba stron: 296
Okładka „Pioruna” Angeli Payne, wydanej przez Wydawnictwo Edipresse ma w sobie coś przyciągającego. To magnetyczne spojrzenie mężczyzny z okładki od razu przykuło moją uwagę. Opis historii również mnie zaintrygował. Co prawda jedno zdanie z wspomnianego wyżej opisu (cytuję): „teraz jest moim superbohaterem – ogierem (…)” wywołało u mnie uczucie zażenowania i zniesmaczenia, ale jednak postanowiłam dać tej historii szansę…
Pracuję na nocną zmianę w pięciogwiazdkowym hotelu w centrum Los Angeles, często więc natykam się na różnych dziwaków. Nic jednak nie mogło mnie przygotować na noc, kiedy poznałam Pioruna. Uratował mi życie. Teraz jest moim superbohaterem – ogierem, któremu mam ochotę podziękować o wiele bardziej kreatywnie niż głupim pocałunkiem w policzek. Szkoda tylko, że w prawdziwym życiu jest też Reece’em Richardsem, moim cholernie przystojnym szefem.
Reece unika zobowiązań z powodu swojej diabolicznej byłej dziewczyny i światowego imperium zła, a także dlatego, że musi ocalić miasto przed wariatką gotową zniszczyć wszystko, co pokochał. Jest jednak coś jeszcze, co może wpłynąć na wszystkie te plany. Moje serce…
Powiedzmy sobie to już na początku: ta książka to jedna, wielka POMYŁKA. Nie pamiętam, kiedy ostatnio czytałam coś aż tak słabego. Sam pomysł na historię był naprawdę dobry, ale to wykonanie? Po prostu tragiczne.
Zawsze gdy mam do czynienia z jakąś słabszą pozycję, to staram się znaleźć w niej nawet najmniejsze zalety, plusy. W tym przypadku nie podobało mi się zupełnie nic. Zaczynając od beznadziejnego stylu pisania autorki. Pani Payne kompletnie nie potrafi zbudować historii od podstaw. Brakuje tu opisów WSZYSTKIEGO ( z wyjątkiem ich ciał, tego jest aż za dużo). Dialogi zostały napisane na poziomie dziecka z podstawówki. W książkach tego typu często bohaterowie mają specyficzne poczucie humoru, które nie raz bawi mnie do łez i potrafi jakoś „uratować” daną historię. W „Piorunie” nawet tego nie było.
Emmalina (co to za durne imię swoją drogą) i Reece to jedni z najbardziej płytkich bohaterów z jakimi miałam kiedykolwiek do czynienia. Początkowo myślałam że Emma (zdrobnienie brzmi zdecydowanie lepiej) to niezależna i silna kobieta, która wie czego chce od życia. Początkowo autorka przedstawia nam zarys jej przeszłości: postanawia, że chce coś w życiu osiągnąć, nie chce podpinać się pod majątek rodziców itp., itd. Po czym przy pierwszym spotkaniu za swoim szefem dobiera się do jego rozporka i rozkłada przed nim nogi. To, co jeszcze mnie strasznie irytowało w tej bohaterce, to jej zamiłowanie do liczby 4. Jej myśli, gdy była wkurzona wyglądały następująco: (cytuję) „kurwa, kurwa, kurwa, kurwa”, a gdy groziło jej niebezpieczeństwo: „ratunku, ratunku, ratunku, ratunku”. Momentami naprawdę brakowało mi już do niej cierpliwości.
W ogóle niezwykle bawi mnie to „uczucie” jakie próbowała stworzyć między bohaterami autorka. O jakim uczuciu mowa, skoro oni nic o sobie nie wiedzą, nie rozmawiają na żadne tematy wychodzące poza granice sprośności. Praktycznie to w ogóle ze sobą nie rozmawiają, tylko pieprzą się na potęgę. Nie da się tego inaczej określić. Jaka miłość? Jakie „Kocham cię”? Boże drogi, co tu się w tej książce wyprawiało…
Jeśli chodzi o fabułę to… w „Piorunie” nie ma czegoś takiego jak fabuła. Tu jest tylko seks, seks i SEKS. Nic więcej. Te sceny współżycia nawet nie są napisane dobrze. Poza tym, ja rozumiem, że to fikcja literacka, ale jak ktoś mi wyskakuje z czymś takim jak świecąca sperma, no to przepraszam bardzo ale ja mówię pass. Są jakieś granice.
Odnoszę wrażenie, że w zakończeniu autorka sama już się gubi. Facet niby chce ją chronić, ale tylko przygląda się jak inna babka rzuca się na nią z dwoma nożami (a zachowanie naszej drogiej Emmy normalnie mistrzostwo; uśmiałam się jak nigdy), odcina się od niej po czym po chwili obwieszcza całemu światu że ja kocha. To wszystko było tak naciągane i niedopracowane, że aż głowa boli. Okropieństwo i tyle.
Nie mam bladego pojęcia jakim cudem autorka zdobyła tytuł „USA Today Bestselling Author”. Pozostanie to dla mnie zagadką do końca życia.
Jestem pełna podziwu dla samej siebie, że udało mi się dotrwać do końca tej książki. Nie polecam, wręcz odradzam. Chcę szybko o niej zapomnieć, dlatego kończę moje wywody i biorę się za następną książkę.
Moja ocena: 1/10
Przyznam się, że do tej lektury zachęciła mnie elektryzująca okładka i tajemnicze spojrzenie niesamowicie seksownego samca. Opis dał mi nadzieję na mój ulubiony gatunek romansu, czyli ten z nutką fantastyki. Intuicja mnie nie myliła i „Piorun” okazał się książką mocno erotyczną, a jednocześnie zawierającą sporą dawkę fantastyki.
"Dlaczego ona się mnie nie boi? Bo jestem przekonany, że się nie boi.
Jeżeli czegoś się nauczyłem, odkąd zamieniono mnie w chodzącą diodę, to właśnie tego, jak pachnie, smakuje, wygląda i jak jest wyczuwalny strach."
Angel Payne - autorka bestsellerowych romansów, współpracowała z czterema różnymi wydawnictwami, publikuje też niezależnie. Uwielbia koncentrować się na gorących historiach, gdzie głównymi bohaterami są faceci w typie alfa i kobiety, które ich kochają. Jest autorką wielu poczytnych serii między innymi /suited for Sin oraz popularnej serii WILD Boys of Special Forces.
Obecnie pełni funkcję wiceprezeski jednej z sekcji stowarzyszenia Romance Writers of America.
Reece Richards nie jest zwykłym facetem. Jest bardzo bogaty, nieziemsko przystojny i od niedawna jest też superbohaterem. Padając ofiarom brutalnych eksperymentów, zyskał moc, której nie powstydziłby się żaden superbohater, a mianowicie włada elektrycznością.
Emma wyprowadziła się rodzinnego domu, pragnąc udowodnić bliskim, że jest w stanie sama do czegoś dojść. Praca w hotelu miała stać się kolejnym odhaczonym punktem, który zbliży ją do osiągnięcia celu. Jej plany komplikuje pojawienie się w biurze mężczyzny, na którego punkcie dziewczyna dosłownie przestaje logicznie myśleć. Czy uda jej się osiągnąć swoje cele, a może przystojny szef okaże się komplikacją, która okaże się zbyt trudna do pokonania?
„Jej wargi tworzą idealne kółko, gdy sięga nimi po czubek kutasa jak dziewczynka przystępująca do komunii”
Gdy biorę do rąk erotyk, czy romans o zabarwieniu erotycznym często spotykam się z absolutnym brakiem pomysłu autorki na fabułę. Tu było zdecydowanie inaczej. Pomysł z superbohaterem okazał się strzałem w dziesiątkę i dał możliwość stworzenia naprawdę interesującej i porywającej fabuły. Z żalem jednak muszę stwierdzić, że Angel Payne w żadnym stopniu nie wykorzystała potencjału swojego pomysłu.
Znakomitą większość powieści stanowią sceny erotyczne, zaledwie przerywane okruchami fabuły i akcji. Jest to dość często spotykane zjawisko, więc nie wpłynęło to bardzo negatywnie na odbiór książki, w przeciwieństwie do języka i kultury wypowiedzi autorki. Zazwyczaj nie przeszkadzają mi wulgaryzmy, czy dosadniejsze określenia aktów seksualnych, ale tu moja tolerancja została wystawiona na próbę. Gdy tylko nasi bohaterowie znajdowali się w jednym pomieszczeniu, tylko kwestią czasu było, kiedy zaleje mnie morze „kurw”, „fiutów” i „bzykanych cipek". Okazało się to dość zniechęcające. Nie jestem jakoś szczególnie wrażliwa na wulgaryzmy, ale tutaj niesamowicie mnie denerwowały.
„Mój kutas mnie tylko lśni jak laser. Jest jak laser napędzany kataklizmem. Przedziera się przez kosmos oślepiającego żaru i furii, aż wybucha jak cholerna gwiazda, przelewając płynne życie w ostateczną ciemność.”
Same sceny erotyczne były opisane dość sugestywnie i szczegółowo, ich wadą była raczej objętość. Gdy bohaterowie znajdowali się wspólnie w pozycji horyzontalnej, to przez następnych kilka stron wiało nudą.
„Piorun” to książka, która może się podobać, ale ja liczyłam na więcej. Za mało w niej jest akcji, za dużo scen seksu, a fabuła okazała się tylko tłem do scen erotycznych. Poza wspaniałą okładką i ciekawym opisem, w powieści Angel Payne, królują głównie wady. Jeżeli w książkach szukacie czegoś więcej niż bardzo rozbudowanych scen erotycznych, to nie mogę polecić tej lektury.
W tym momencie zastanawiam się, po co sięgnęłam po tę książkę lub za jakie grzechy dostałam taką karę? Już wiem! Po przeczytaniu opisu zakładałam, że dostanę romans biurowy. Niestety w tym przypadku blurb jest mylny i nie ma tak naprawdę nic wspólnego z przedstawioną historią, bo mamy tutaj erotyk i fantastykę w jednym – z przewagą (niestety) tego pierwszego. Wiecie, nie mam nic przeciwko erotykom, bo czasami i takie czytam, niemniej wszystko jest dobrze, jeśli sceny łóżkowe opisane są ze smakiem i w rozsądnych ilościach. Tutaj jest tak bardzo wulgarnie i sztucznie, że czytając, czułam ogromne zażenowania.
Pierwsze kilka stron zapowiadało naprawdę ciekawą lekturę, ale czym dalej, tym niestety gorzej. Moim zdaniem, ta książka jest po prostu zła. Mówiąc zła, mam na myśli pusta i głupia do tego stopnia, że aż śmieszna. Zero warstwy fabularnej. Brak ciekawych, mądrych dialogów. Bohaterowie banalni i papierowi do granicy możliwość. Przerost scen erotycznych, które są nazbyt wulgarne i przesadzone.
Powinni mi przyznać jakąś nagrodę za przeczytanie i dotrwanie do końca tej książki, bo to zdecydowanie jest wyczyn. Dodatkowo wypłacić mi zadośćuczynienie za zmarnowany czas i uszczerbek na zdrowiu psychicznym. Rzecz jasna żartuję, niemniej nie chciałabym już nigdy w życiu dostać tak złej pozycji. A gdzieś czytałam, że to dopiero początek serii. Ja jednak podziękuję za kontynuację. Jeżeli lubicie książki, w których przez 30-40 stron opisane jest, jak bohaterowie uprawiają seks, łapią chwile oddechu, powiedzmy na 3 kartki i znowu zaczynają, to ta książka wam się spodoba. Mnie niestety rozczarowała, mogę śmiało stwierdzić, że jest to najgorsza książka, jaką kiedykolwiek czytałam.
Czytając opis „Pioruna” miałam nadzieję na gorący i niebezpieczny romans biurowy. Spodziewałam się lekkiej, zabawnej, zmysłowej lektury. Spodziewałam się WSZYSTKIEGO, tylko nie TEGO! „Piorun” to połączenie, które zaspokoi fanów „Avengers” i „50 Twarzy Greya”. Zaskoczeni? Ja też byłam w szoku, kiedy podczas lektury nagle główny bohater zaczął się iskrzyć… nie, nie w przenośni, ale dosłownie!
Emma ma dwadzieścia cztery lata i właśnie zaczyna pracować w hotelu. Na jednej z nocnych zmian poznaje swojego szefa. Reece jest oczywiście tajemniczy, przystojny i seksowny. Dziewczyna od pierwszej chwili traci dla niego głowę. Nie mija dosłownie chwila a już trafia do jego apartamentu. Niby przyniosła raport a już klęczy przed mężczyzną i wręcz ślini się na jego widok. Reece natomiast korzysta z okazji i uwodzi kobietę. Niestety toczy wewnętrzną walkę, ponieważ w jego żyłach płynie czysta elektryczność i boi się skrzywdzić piękną nieznajomą. Reece podejmuję ryzyko i rozpoczyna szybki i płomienny romans z Emmą, który szybko przemienia się w coś poważnego. Reece niestety skrywa pewien sekret. Jest wybrykiem natury stworzonym przez swoją byłą dziewczyną i jednocześnie super bohaterem, który ratuje swoje miasto przed złoczyńcami. Co się stanie, kiedy ujawni przed Emmą swoje sekrety?
„Piorun” w opisie powinien ostrzegać czytelnika przed wątkiem wręcz komiksowym. Dla mnie osoby, która nie była przygotowana na tak pokręconą i fikcyjną historię, książka była wielkim rozczarowaniem. Z przykrością muszę stwierdzić, że męczyłam się podczas lektury i niestety nie sięgnę po kolejne części (tak, jest tego więcej!). Komu polecam? Tylko czytelnikom lubiącym fikcję, fantastykę i komedie w jednym.
Reece unika zobowiązań z powodu swojej diabolicznej byłej dziewczyny i światowego imperium zła, a także dlatego, że musi ocalić miasto przed wariatką gotową zniszczyć wszystko, co pokochał. Jest jednak coś jeszcze, co może wpłynąć na wszystkie te plany. Moje serce…
"Nie mam prawa do nieba. Miałem szansę na cholernie dobre życie, a okazałem się zbyt zadufanym w sobie uprzywilejowanym dupkiem, by cenić je choć przez sekundę. Teraz nie mam prawa do nieba. Piekło to moja jedyna nagroda i mogę się tylko modlić, by nadeszło wcześniej niż później."
Hmm... nawet nie wiem jak mam ugryźć tę recenzję, bo zawiodłam się na tej książce. Ale chcąc być z Wami szczera, muszę napisać to, co mi się w niej nie podobało, co nie zagrało.
Choć bardzo się starałam, to nie znalazłam w książce większych wartości czy głębszych relacji między Emmą a Reecem. A szkoda, bo potencjał był w postaci lekkiej fantastyki połączonej z komiksowymi bohaterami. Oczekiwałam, że na kartach książki poznam superbohatera, którego pragnęłabym spotkać w prawdziwym życiu. Który śniłby mi się po nocach... Jednak moje wyobrażenia o takim herosie są zgoła inne, aniżeli takie, jakie podała Angel Payne. Autorka mogła pokusić się o szersze nakreślenie drugiej, tajemniczej i pełnej bólu twarzy Reece'a. Chciałabym więcej dowiedzieć się o jego strachu, jego relacjach z innymi kobietami, nie tylko tymi cielesnymi. Pozwoliłoby to czytelnikowi na zbliżenie się do niego, wejście niejako w jego skórę. Jeśli z kolei chodzi o Emmę, to również trudno było mi poczuć do niej większą sympatię. Wynika to pewnie w dużej mierze z tego, że tak szybko i łatwo wskakiwała do łóżka, bądź co bądź obcego faceta.
"Dlaczego ona się mnie nie boi?
Bo jestem przekonany, że się nie boi.
Jeżeli czegoś się nauczyłem, odkąd zamieniono mnie w chodzącą diodę, to właśnie tego, jak pachnie, smakuje, wygląda i jak jest wyczuwalny strach."
Fabuła opiera się tylko i wyłącznie na scenach seksu. Scenach, które budziły we mnie raczej zniesmaczenie niż coś, co mogłoby być rozbudzeniem zmysłów. Zabrakło zaskakujących zwrotów akcji, które aż prosiły się o to, by pociągnąć niektóre elementy, bo przecież mamy bohatera o supermocach.
Ale żeby tylko nie narzekać książka posiada również drobne plusy. Jednym z nich jest humor, który w jakiś sposób choć po części ratował inne braki. Nie jest tego dużo, ale wystarczająco. Drugą sprawą są liczne porównania i metafory. Niektóre, co prawda absurdalne, niedorzeczne, ale część z nich trafnie oddające sytuacje.
"Piorun" to powieść opierająca się wyłącznie na scenach erotycznych. Czy tytułowy piorun mnie poraził? Z przykrością muszę stwierdzić, że nie. Jeśli zaś ktoś z Was szuka książki, która ma jedynie zapewnić mu kilka godzin lekkiej rozrywki, nie oczekując nic ponadto - może zaryzykować.
Wydawać się mogło, że "Piorun" okaże się typowym romansem biurowym, w którym pracownica ulega niesłychanie przystojnemu szefowi i wbrew zdrowemu rozsądkowi oddaje mu swe ciało i serce. On oczywiście emanuje władzą i perfekcją, wszyscy się go boją, a ona jedna, choć pozornie zahukana, skromna myszka, szybko okazuje się być jedyną kobietą, zdolną do podporządkowania sobie i rozkochania groźnego łamacza serc. Co poszło nie tak? Autorkę za mocno poniosła wyobraźnia i ewidentnie przesadziła. No cóż, czasem dużo, wcale nie znaczy lepiej, zwłaszcza jeśli chodzi o seks, jaki w tym wypadku zdominował całą fabułę, a także zjawiska nadprzyrodzone, dotyczące dosłownie każdej, nawet najdelikatniejszej kwestii.
"Dlaczego ona się mnie nie boi?
Bo jestem przekonany, że się nie boi.
Jeżeli czegoś się nauczyłem, odkąd zamieniono mnie w chodzącą diodę, to właśnie tego, jak pachnie, smakuje, wygląda i jak jest wyczuwalny strach."
Pamiętam dokładnie, jak silnie zaintrygował mnie opis i okładka książki opublikowane w zapowiedziach wydawniczych. Doskonale zdaje sobie sprawę, że nie byłam jedyna, razem ze mną dziewczyny z całego kraju niecierpliwie czekały na przesyłki z powieścią. Każda z nas miała chyba zbyt wygórowane oczekiwania i ogromne nadzieje, lecz wkrótce czar prysł. Internet został zalany lawiną negatywnych recenzji i mszę przyznać, że już w tym momencie zaczęłam bardzo obawiać się lektury. Chyba na dobre mi to wyszło, gdyż po przeczytaniu kilku opinii zdążyłam nabrać ogromnego dystansu i przynajmniej wiedziałam, czego mogę się spodziewać. Choć w sumie nie, na niektóre rzeczy nic nie mogło mnie przygotować...
"Piorun" jest niespotykanym połączeniem erotyka z fantastyką, w którym zjawiska nie z tego świata przeniknęły do najbardziej intymnych sfer. Autorka ewidentnie chciała stworzyć coś wyjątkowego, a seks z super bohaterem miał być zapewne doznaniem nieziemskim, którego opis rozpalałby czytelniczki do czerwoności, niestety wyszło trochę inaczej. Sceny intymne były czasem tak żenujące, iż czytając powieść czerwieniłam się i rozglądałam, czy na pewno nikt nie widzi stron książki. W mej pamięci na długo pozostaną pewne dziwaczne kwestie, o których naprawdę wolałabym zapomnieć, lecz to chyba niemożliwe. Co gorsza, powracają do mnie w najmniej odpowiednich momentach i wywołują niekontrolowane wybuchy śmiechu, z jakich czasem niełatwo się wytłumaczyć. Kto czytał ten wie, że niestety powieść Angel Payne dla wielu za jakiś czas będzie kojarzyć się wyłącznie z błyskawicznie znikającym facetem, odzianym w krępujące wdzianko, a także z jego świecącą spermą.
Dla mnie ta powieść zdaje się być po prostu swego rodzaju parodią i chyba właśnie postrzegając ją z dystansem i humorem, można odnaleźć w lekturze jakieś chwile przyjemności i zapomnienia. Ma w sobie bowiem coś, że mimo konsternacji i skrajnych uczuć wobec postaci, z ciekawością przewraca się kolejną kartkę i zastanawia się, czym jeszcze zaskoczy nas pisarka. Pióro autorki jest niebywale lekkie, dlatego całość pochłania się w dosłownie piorunującym tempie, może stąd pomysł na tytuł. Nie mogę jednak zaprzeczyć, że mimo rozbawienia, zdziwienia, a nieraz zawstydzenia, książka zafundowała mi relaks i uwolniła na te dwie godzinki od wszelkich trosk, a zatem w niewielkim stopniu spełniła swoją funkcję. Nie jestem może jakoś szczególnie usatysfakcjonowana lekturą, lecz przecież pakiet emocji, jakie wywołała ta powieść, jest przeogromny, a skoro nikt nie jest w stanie przejść obok niej obojętnie, to jednak posiada ona swój urok.
„Moja sperma wcale jej nie zabija!”
"Piorun" to nietypowe, dość zaskakujące połączenie erotyki z fantastyką, w którym niestety zabrakło dobrze skonstruowanej fabuły czy wyrazistych postaci. Jeśli macie ochotę na lekturę niewymagającą, lekką, trochę banalną, przypominającą raczej parodię standardowych romansów biurowych, być może powieść Angel Payne przypadanie wam do gustu. Osobiście, mam wobec niej bardzo mieszane uczucia, przeważa niestety zawód i zażenowanie, a także upomnienie, że naprawdę nie można oceniać książki po okładce. Jest jednak coś, za co mogę być wdzięczna "Piorunowi", przypomniał mi bowiem, że pisanie negatywnych recenzji wcale nie jest zadaniem łatwym!
Światło i mrok, dobro i zło. I walka o miłość, która zwycięży wszystko. Profesor Maximus Kane nie może dłużej ukrywać uczucia do swojej oszałamiającej...
Skradzione przeznaczenie. Niemożliwe zadanie. Kara Valari złamała jedno z najwyższych praw podziemia i odbywa ostateczny wyrok. Ale nic - nawet konieczność...
Przeczytane:2019-09-04, Ocena: 1, Przeczytałam, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2019 roku, 52 książki 2019, 26 książek 2019, 12 książek 2019, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2019,
Sięgając po książkę liczyłam na ciekawą historię miłosną, w której będą wzloty i upadki, namiętność i romantyzm. Nie spodziewałam się , bo nic na to nie wskazywało, że główny bohater będzie miał... super moce. Pomysł był super, zdecydowanie zaskakujący, bo to coś nowego. I gdyby tylko autorka skupiła się na tym wątku, to książka byłaby zdecydowanie ciekawa.
Niestety, ale zawiodłam się tą powieścią. Historia miała potencjał, ale autorka nie wykorzystała go i skopała całą książkę. Dlaczego tak uważam? "Piorun" jest powieścią o samym seksie. Historia zaczęła się super, wątek porwania i mocy był naprawdę ciekawy, jednak szybko został przerodzony w jedne wielki popęd seksualny i seks w każdym możliwym miejscu.
Historia głównych bohaterów jest wręcz obleśna. W ich głowach nie ma nic prócz wzajemnego napalenia się na siebie.
Główna bohaterka jest nienormalna, bo która normalna, szanująca się kobieta przy pierwszym spotkaniu ze swoim szefem przykleja mu się do krocza? Chyba jedynie kobieta lekkich obyczajów. Było to bardzo niesmaczne.
Natomiast Reece był zawsze napalonym mężczyzną, który szczycił się, że jednej nocy potrafił mieć trzy kobiety. Jest też oczywiście bogaty, seksowny i na jego widok każdej opada szczęka. Serio? Ten wątek już dawno jest przereklamowany.
Jeśli mam być szczera, nie dotarłam nawet do końca książki. Byłam zniesmaczona tym, że nie było w książce żadnej fabuły, a tylko seks. Jeśli autorka skupiłaby się na historii głównego bohatera i tylko dodała nutkę erotyczności, to byłoby świetnie, a tak to dostaliśmy seks, seks i seks. Liczyłam na to, że temat mocy zostanie fajnie pociągnięty, ale się przeliczyłam. Książka jest po prostu o niczym.
Najbardziej zniesmaczyła mnie scena pierwszego zbliżenia bohaterów. Ja rozumiem, że główny bohater ma swoje moce, ale przepraszam bardzo, żeby wkładać do książki, że jego wytrysk świeci i jest w stanie przepłynąć z gardła kobiety aż do jej pochwy, a później z niej wypływać i doprowadzać do orgazmu? No błagam... jest to niesmaczne jak o tym opowiadam, a co dopiero gdy czyta się tę scenę.
Książka dla mnie jest tragiczna. Liczyłam na miłą historię miłosną, a otrzymałam opowieść, w której bohaterowie to napalone zwierzęta, z magicznym, świecącym się wytryskiem, którego kropla potrafi doprowadzić do orgazmu. Autorka za bardzo odpłynęła od rzeczywistości. I chociaż książka jest fikcją literacką, to jednak są granice, których nie powinno się przekraczać. Ja umęczyłam się podczas czytania i zawiodłam się na maksa. Skoda, że autorka tak spaliła potencjał powieści. Dziwię się, że coś takiego zostało wydane. Poza tym styl Angel Payne jest na poziomie autora amatora, który nie ma pojęcia o pisaniu. Nie wiem czym sobie zasłużyła na uzyskanie miana bestellerowej autorki, bo "Piorun" to bardzo zła książka, która jest po prostu o niczym.