Romantyczna historia pachnąca najlepszym włoskim espresso.
Przed otwarciem baru właściciel czyści dokładnie filtry i przewody eksp.resu, sprawdza ciśnienie i zaparza kawę, którą natychmiast wylewa. Następnie przygotowuje filiżankę espresso dla siebie. Pierwsza poranna kawa jest dla baristy. Zawsze. Dopiero potem może podawać ją innym.
Massimo Tiberi niedawno przekroczył trzydziestkę, jest właścicielem małego baru na rzymskim Zatybrzu i jeszcze nigdy naprawdę się nie zakochał. Nie cierpi szczególnie z tego powodu, towarzystwa dotrzymują mu stali i wierni klienci, a w smutkach pocieszają go spacery po wspaniałym Rzymie. Wszystko pozostaje pod kontrolą aż do dnia, w którym do baru wkracza zielonooka, piegowata piękność i poprosi po francusku o filiżankę czarnej herbaty z dodatkiem róży...
Ta lekka i bardzo włoska historia romantyczna, pełna nieporozumień, kradzionych pocałunków i długich spacerów, ma jeszcze jednego, wyjątkowego bohatera: najbardziej magiczne miasto świata.
Diego Galdino (1971), podobnie jak bohater powieści, mieszka w Rzymie i codziennie wstaje o piątej rano, by otworzyć swój bar w centrum miasta, towarzyszyć klientom i serwować najbardziej wymyślne rodzaje kawy. Nie wiadomo, kiedy znajduje czas na pisanie, swoją drugą wielką pasję.
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 2014-07-01
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 320
Espresso, macchiato, a może corretto?
„Tylko jedno mi obiecaj: Jeśli uznasz, że coś jest naprawdę ważne w twoim życiu, pójdziesz za tym do końca, będziesz o to walczył, nie wycofasz się i nie pozwolisz, żeby wątpliwości i lęk zdecydowały za ciebie. Inaczej skażesz się na życie wypełnione żalem i pretensjami do samego siebie” – te słowa starej kobiety, doświadczonej życiowo Włoszki, która skrywała głęboko w sercu tajemnicę, mają wielką moc. Chronią przed bylejakością, przez marazmem, przed spędzeniem życia w nudnym, choć bezpiecznym kącie. Bo życie powinno być zabawą, tańcem, radością. Powinno być pełne pasji i czynu oraz miłości – nawet, jeśli ta prowadzi czasami do łez.
Adresat tej rady, Massimo Tiberi, nigdy nie kochał. Poświęca cały swój czas kafejce, którą prowadzi – miejscu stanowiącemu Mekkę wszystkich wielbicieli kawy z Wiecznego Miasta. Bycie baristą to tradycja, a funkcję tę pełnił jego ojciec i jego dziadek. Massimo jednak marzył o innym życiu, wypełnionym pięknem i studiami nad sztuką. Dzień, w którym nagle zmarł jego ojciec, okazał się dniem rozstania się z marzeniami o studiowaniu historii sztuki. Musiał przejąć słynny bar Tiberi na Zatybrzu, który stanowił podstawę utrzymania rodziny i od tego momentu spędza tam całe dnie, obsługując klientów i wymyślając nowe smaki kawy. Nauczył się kochać to co robi, a co więcej – jest w tym bardzo dobry. A jednak czasami pojawia się tęskna myśl, co by było, gdyby …
Monotonne życia Massimo zmienia się, kiedy spotyka na ulicy fascynującą kobietę w czerwonej sukience. Kiedy ta sama nieznajoma o zielonych oczach wkracza ze swoimi piegami i bezradnością w oczach do jego kawiarni, Ziemia przestaje się obracać. O tym, jakie konsekwencje miało dla mężczyzny poznanie Geneviève możemy przekonać się dzięki Diego Galdino, bariście z talentem do rozpalania wyobraźni i serc. Jego powieść „Pierwsza kawa o poranku”, opublikowana nakładem wydawnictwa REBIS, to wyjątkowe połączenie smaków i aromatów kawy, piękna Rzymu oraz niezwykłej, obopólnej fascynacji, naznaczonej świadomością rychłego rozstania. To książka, którą można się delektować, która uwrażliwia nas na otoczenie i choć nie jest pozycją niezapomnianą, to jednak wartą poświęcenia jej popołudnia (z filiżanką kawy oczywiście).
Geneviève do Rzymu przyciąga spadek – krewna, której istnienia nie była świadoma, zapisuje jej mieszkanie w pobliżu baru Tiberi. To dlatego piękna Francuzka zjawia się w lokalu Massimo, choć ich spotkania nie można zaliczyć do udanych. Nie dość, że dziewczyna nie mówi po włosku, to jeszcze zamawia herbatę z płatkami róży, stając się obiektem kpin stałych bywalców kafejki. Na dodatek, przy kolejnym spotkaniu, bierze go za włamywacza i … rozbija mu na głowie wazon.
Jednak, dla kobiety, która poruszyła jego serce, Massimo przeżyje i zrobi wszystko, nawet sięgnie po arsenał sprawdzonych metod uwodzenia, podpowiadanych mu gorliwie przez przyjaciół. Uwodzi Geneviève kwiatami, upaja pięknem miasta i zmysłową nutą caffè alla nutella. Mimo niezrozumiałych oporów, lęku kobiety przed bliskością, Massimo się nie poddaje. Wszak „kochać prawdziwie drugą osobę oznacza rozumieć ją, akceptować, towarzyszyć jej, czekać na nią (…)”. Powoli kończy się jednak czas, przeznaczony na pobyt Francuzki w Wiecznym Mieście. Czy kochankowie znajdą w sobie tyle siły i determinacji, by zawalczyć o rodzące się uczucie?
„Pierwsza kawa o poranku” to książka lekka niczym piana z mleka na kawie, rozczulająca nas delikatnością, ulotnością i niemal poetyckim językiem. Autor doskonale wie, jak mówić o miłości, by słowa te stanowiły balsam dla serc i rozbudzały tęsknotę za prawdziwym uczuciem. Zastosowany przez Galdino zabieg z pozostawionym przez Geneviève dziennikiem był doskonałym pomysłem – dzięki temu poznajemy nie tylko męski punkt widzenia na życie, na miasto, wreszcie na samo spotkanie z tajemniczą Francuzką, ale również wersje kobiety. A wszystko podszyte jest tajemnicą, wyrzutami sumienia oraz złowieszczą obecnością nieznajomego adresata, do którego Geneviève kieruje kolejne wpisy w dzienniku.
Nad książką unosi się głęboki, korzenny aromat kawy, ale o bogactwie utworu świadczą przede wszystkim postacie – doskonale nakreślony Massimo, nieśmiała i przeraźliwie samotna Geneviève oraz stali bywalcy baru: ukrywający się za filarami pan Brambilla, unikający regulowania zobowiązań stolarz Luigi, fryzjer Pino z reporterskim zacięciem i kwiaciarka Rino, rozumiejąca nie tylko mowę kwiatów, ale i sygnały wysyłane przez zakochaną kobietę. Każdego z bohaterów charakteryzuje doskonale rodzaj kawy, którą pije. Wszak nie bez powodu mówi się „Powiedz mi, jaką kawę pijesz, a powiem ci, kim jesteś"!
Rozpięta między Rzymem a Sycylią romantyczna opowieść o potędze marzeń... i o drugich szansach. Lucia opuszcza rodzinną miejscowość, bo dostała się na...