Mapa Teksasu oznaczona trzema czerwonymi punktami niczym kroplami krwi. Seryjny morderca, który twierdzi, że cierpi na demencję. Tajemnicza młoda kobieta, domagająca się odpowiedzi.
Carl Louis Feldman za młodu był słynnym fotografem. To było kiedyś, w innym życiu, zanim jeszcze został skazany za morderstwo młodej kobiety. Uniewinniono go z powodu demencji, od tamtego czasu leczy się w specjalistycznym ośrodku. Do momentu, gdy pojawia się w nim jego córka, która chce zabrać go na wycieczkę...
Czekała na ten moment połowę swojego życia. Planowała, zbierała informacje, trenowała. Układała w głowie wszystkie możliwe scenariusze. Dlatego teraz ma prawie całkowitą pewność, że staruszek, który siedzi obok niej na fotelu pasażera, przed laty porwał i zamordował jej siostrę Rachel.
Carl nie wierzy jej za grosz, gdy próbuje mu wmówić, że jest jego córką. Gdy z kolei on twierdzi, że nie pamięta, aby kiedykolwiek zamordował jakąś dziewczynę - ona nie wierzy jemu. Które z nich kłamie? A może kłamią oboje?
Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 2019-01-16
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 416
Tytuł oryginału: Paper Ghosts
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Jacek Żuławnik
Czasem chęć poznania prawdy zmienia się w obsesję
„ Zdjęcia(…) Są zarówno lustrami , jak i oknami. „
Śmierć kogoś bliskiego to jedno z poważniejszych i obciążających emocjonalnie doświadczeń. Strata bliskiej osoby zawsze jest tragedią bez względu na okoliczności, , ale widok zmarłej osoby i możliwość pożegnania się, pójścia na cmentarz zapalenia świeczki pomaga w odbywaniu żałoby. Ale co gdy nie ma perspektywy uznania śmierci jak to się zdarza w sytuacji zaginięcia osoby w niewyjaśnionych okolicznościach. Często z zaginięciem trudniej poradzić sobie niż ze śmiercią czy chorobą kogoś bliskiego. Zwłaszcza, że niejednokrotnie nigdy nie otrzymuje się odpowiedzi na pytanie, co stało się z danym człowiekiem i dlaczego zniknął. Bliskim trudno jest być zawieszonym w niepewności, co do śmierci ukochanej osoby. Przez lata nie można pogodzić się z rzeczywistością , bo ból po starcie bliskiej osoby jest nie do ujarzmienia a zwłaszcza, gdy zachodzi podejrzenie, że została zamordowana.
Z taką stratą przychodzi się zmierzyć bohaterce książki „ Papierowe duchy. „Julia Heaberlin tworzy portret kobiety, która nigdy nie pogodziła się z zaginięciem starszej siostry, gdy miała dwanaście lat . Całe swoje życie poświęciła na rozwikłanie zagadki jej losów i nie wiadomo, jaki dokładnie ma plan. Wiadomo tylko, że po wieloletnim śledztwie odnajduje mężczyznę, który był podejrzany o stalking i porywanie młodych kobiet, ale z braku dowodów nie został skazany. Za młodu był znanym fotografikiem i dokumentalistą, dziś przebywa w ośrodku wraz z kryminalistami cierpiącymi na demencję, którą stwierdzono także u niego. Bohaterka uznała go za mordercę swojej ukochanej siostry i podszywając się pod jego córkę zabiera go w podróż po Teksasie , aby dowiedzieć się, co tak naprawdę wydarzyło się wtedy, gdy jej starsza siostra Rachel zaginęła bez śladu.
Odtąd zaczyna się gra pełna niewiadomych. „ Papierowe duchy „ są oparte na niezłym pomyśle, przynajmniej z takim do tej pory się nie spotkałam. Autorka postawiła na bardzo niestereotypowych bohaterów , zestawiając ze sobą ludzi zupełnie sobie obcych. Stworzyła dwie silne i inteligentne osobowości, wzajemnie manipulujące. Cierpiący na demencję fotograf zaskakuje jasnością umysłu, a nie pozorna dziewczyna, której imienia na początku autorka nie ujawnia, przekształca się, w kogo chce. Oboje mają tyle samo do ukrycia, co do stracenia, dlatego ich wzajemne podchody stanowią zasadniczą i najbardziej interesującą część powieści. Dziewczyna jest przekonana, że człowiek na fotelu pasażera jest mordercą jej siostry, natomiast Carl nie wierzy, że ona jest jego córką i nie pamięta by kogokolwiek zamordował, w co z kolei dziewczyna nie wierzy. Kto kłamie ? A może oboje ?
Sięgając po „ Papierowe duchy „ oczekiwałam dynamicznej i mrożącej krew w żyłach akcji, bo thriller jest gatunkiem, w którym powinno się coś dziać. Dostałam natomiast pomimo oryginalnego pomysłu, nudną i monotonną fabułę wymagającą ciszy i skupienia. Autorka w nieskończoność wydłuża akcję, co podziałało na niekorzyść książki. Chyba po raz pierwszy od dłuższego czasu miałam wielką ochotę odłożyć książkę i nie czytać do końca, a że nie porzucam książek w trakcie lektury brnęłam dalej. Oczywiście chciałam poznać odpowiedzi na pytania dotyczące zaginięcia Rachel, ale ten brak dynamizmu, przeciągająca się w nieskończoność podróż nie napawała mnie optymizmem, czułam się coraz bardziej zniechęcona. Odkładałam książkę i wracałam do lektury , bo myślałam , że jak zrobię sobie przerwę to powrocie będzie lepiej. Niestety cała gra pomiędzy bohaterami jest tylko do pewnego momentu frapująca i dostarcza emocji, bo owa gra jest niemal pozbawiona napięcia i dość szybko staje się nużąca. Zakończenie powieści trudno mi uznać za wiarygodne i wygląda jakby było napisane naprędce. Wyjaśnienie zaginięcia Rachel zajęło autorce kilka stron i zostawiło mnie z pewnym rozczarowaniem i niedosytem. Oczekiwałam fantastycznej historii, a powieść okazała się przeciętną lekturą i zapewne nie zagości za długo w mojej pamięci. Autorka włożyła duży wysiłek w napisanie książki i nawet podobał mi się jej wyjątkowy klimat, ale nie jest to powieść, która wbiła by mnie w fotel. Szkoda , bo pomysł jest ciekawy, relacje pomiędzy bohaterami mają duży potencjał , a motyw zdjęć wykonanych przez Carla jest intrygujący. Autorka nieźle przedstawiła motywy działania bohaterki, jej potrzebę szukania sprawiedliwości i zemsty. Zaczęłam się zastanawiać, do czego może posunąć się człowiek ogarnięty obsesją ? Czy taka obsesja jest czymś wyniszczającym, czy mechanizmem obronnym, aby uporać się z traumą po stracie starszej ukochanej siostrze ? Czy warto poświęcić całe młode życie także pieniądze i energię, aby dokonać zemsty na kimś, kogo winy nie do końca się jest pewnym ?
Jeżeli ktoś szuka dynamicznej i zaskakującej akcji może spokojne odpuścić sobie lekturę „ Papierowych duchów” , natomiast, jeżeli ktoś uwielbia historie pełne niedomówień, zmuszające do myślenia to ta książka jest dla niego.
„ Ludziom się wydaje , że to muzyka jest uniwersalnym językiem. Nie. Jest nim fotografia. Idealne ujęcie żyje. „
Papierowe duchy. Najczęściej ukryte w szafkach, szufladach, pudełkach. Fotografie, bo o nich mowa. Najciekawsze są te stare, czarno-białe albo w sepii, trochę pożółkłe ze starości, czasem uszkodzone, ale zawsze równie ważne. Magia zamknięta z niewielkich kartonikach. Prawie każdy od dziecka przeglądał stare albumy czy pudełka ze zdjęciami. Sama też to robiłam i za każdym razem wypytywałam o osoby, których z oczywistych powodów znać nie mogłam. Piszę o tym, bo oprócz książki otrzymałam od wydawnictwa kilka takich czarno-białych fotografii małych dziewczynek i magia powróciła.
Młoda kobieta na własną rękę próbuje rozwiązać zagadkę tajemniczego zniknięcia swojej starszej siostry. Podejrzewa, że mordercą Rachel jest przebywający w domu opieki i cierpiący na demencję fotograf Carl Feldman. Razem ruszają w niebezpieczną podróż, która ma przywrócić Carlowi pamięć i pomóc kobiecie odkryć prawdę.
Papierowe duchy to teatr dwóch aktorów. Grace i Carl, lub jak kto woli, Carl i Grace.
Grace miała dwanaście lat, gdy zaginęła bez wieści i śladu jej starsza siostra Rachel. Od tego momentu dziewczynka, a później młoda kobieta poświęcała każdą chwilę na rozwiązanie tej zagadki. Połowę swojego młodego życia zatraciła się w poszukiwaniach, a jej zachowania graniczyły z obsesją. Gdy natrafia na Carla, nie waha się. Udając jego, dopiero co odnalezioną córkę, zabiera go w podróż, która ma zmienić wszystko.
Carl Feldman był kiedyś wziętym fotografem. Oskarżony i uniewinniony w sprawie o morderstwo młodej kobiety. Obecnie ma sześćdziesiąt lat, jest starszym panem, cierpiącym z powodu demencji (czy na pewno?). Zaginionych lub zamordowanych kobiet jest więcej. I tak się składa, że z każdą z nich Carl miał jakiś związek. Albo robił jej zdjęcia, albo był obecny na miejscu zbrodni.
Podobne do siebie, jak dwie krople wody dziewczynki bawiące się w lesie. Krucha panna młoda w strugach deszczu. Niewidzialna dla tłumu bezdomna dziewczyna trzymająca w dłoni kubek po kawie. Znam te zdjęcia na pamięć, każdy ich szczegół. Idealne ujęcia żyją, a zatrzymane w kadrze postaci zyskują nieśmiertelność. Paradoksalnie spust migawki brzmi jak wystrzał z pistoletu.
Opowieść Julii Heaberlin nie gna na łeb, na szyję; posuwa się wolno, a momentami odnosi się wrażenie, że staje w miejscu. Podążamy wraz z bohaterami od jednego miejsca zdarzenia do drugiego, jak w powieści drogi. Drogi przez wspomnienia i drogi w dosłownym tego słowa znaczeniu. W tak zwanym międzyczasie jesteśmy świadkami licznych retrospekcji. I towarzyszą nam... duchy.
Grace i Carl. Dziwna to para. Jedno drugiemu nie ufa, nie jest w stanie uwierzyć w prawie żadne słowo. Ale wie się, ponad wszelką wątpliwość, że obydwoje mają w głowie swój własny plan, którym nie zamierzają się dzielić, i tylko wyczekują momentu żeby wprowadzić go w życie i przechytrzyć drugą osobę. Młoda kobieta i mężczyzna, który średni wiek ma już za sobą. Bohaterowie najnowszej książki Amerykanki to osoby silne i w pewnym sensie odważne, bo trzeba sporej odwagi żeby spędzić sam na sam z praktycznie nieznaną osobą kilka godzin, a co dopiero kilka dni. Kiedy wiadomo, że wszystko może pójść nie tak, jak założyliśmy. Kiedy znikąd nie możemy oczekiwać pomocy i jesteśmy zdani wyłącznie na siebie.
Julia Heaberlin wspomina w podziękowaniach, że każda z jej książek stanowi odę do Teksasu. W trakcie pisania książki i planowaniu akcji Papierowych duchów pomagała jej zawieszona na kuchennej ścianie mapa Teksasu. To tutaj najpierw podróżowali bohaterowie thrillera od szarych plaż Galveston po Marfę, miasteczko na pustyni, a potem z powrotem na drugi koniec stanu, by zniknąć w Pine Curtain.
Papierowe duchy to intrygujący thriller psychologiczny z nierównym tempem i ciekawymi bohaterami. Sama uknuta przez autorkę intryga również zasługuje na pochwałę. I choć jest to moje pierwsze spotkanie z twórczością Julii Heaberlin, to zakładam, że nie ostatnie.
Muszę przyznać, że Papierowe duchy to całkiem ciekawe dzieło, które posiada swój wyjątkowy klimat i sprawia, że naprawdę można na chwilę oderwać się od rzeczywistości. Choć nie jest to powieść, w której tempo akcji wbije was w fotel i pozostawi bez tchu, to zdecydowanie ma do zaoferowania coś innego – interesujących i tajemniczych bohaterów oraz całkiem ciekawą wizję nieprzewidywalnej podróży pełnej zaskakujących zwrotów.
Cała recenzja: bookeaterreality.blogspot.com
To, co uwielbiam w thrillerach psychologicznych, to fakt, iż autor skupia się na czymś więcej niż makabrycznych opisach zbrodni, odwzorowaniu działania współczesnej policji, czy fascynującej sekcji zwłok. Thriller psychologiczny to przede wszystkim możliwość wejścia w umysł zabójcy: możliwość dostrzeżenia jego punktu widzenia, zrozumienia jego postępowania itp.
Opis fabuły „Papierowych duchów” Julii Heaberlin na tyle mnie zaintrygował, że postanowiłam poznać historię domniemanego ”seryjnego mordercy”…
Jak wypadło moje pierwsze spotkanie z twórczością pani Heaberlin?
Mapa Teksasu oznaczona trzema czerwonymi punktami niczym kroplami krwi. Seryjny morderca, który twierdzi, że cierpi na demencję. Tajemnicza młoda kobieta, domagająca się odpowiedzi.
Carl Louis Feldman za młodu był słynnym fotografem. To było kiedyś, w innym życiu, zanim jeszcze został skazany za morderstwo młodej kobiety. Uniewinniono go z powodu demencji, od tamtego czasu leczy się w specjalistycznym ośrodku. Do momentu, gdy pojawia się w nim jego córka, która chce zabrać go na wycieczkę...
Czekała na ten moment połowę swojego życia. Planowała, zbierała informacje, trenowała. Układała w głowie wszystkie możliwe scenariusze. Dlatego teraz ma prawie całkowitą pewność, że staruszek, który siedzi obok niej na fotelu pasażera, przed laty porwał i zamordował jej siostrę Rachel.
Carl nie wierzy jej za grosz, gdy próbuje mu wmówić, że jest jego córką. Gdy z kolei on twierdzi, że nie pamięta, aby kiedykolwiek zamordował jakąś dziewczynę – ona nie wierzy jemu. Które z nich kłamie? A może kłamią oboje?
Po zakończonej lekturze mam dość mieszane uczucia. „Papierowe duchy” nie jest złą książką, nie mniej jednak pewne drobne niuanse nie pozwoliły mi przeżyć tej historii tak jakbym chciała. Nie mogę zarzucić autorce niedopracowania fabuły, gdyż widać, że poświęciła ona jej dużo pracy i czasu.
Widoczne jest to m.in. w motywie podróżowania. Bohaterowie cały czas przemieszczają się po terenach Teksasu, a czytelnik może poznać wiele świetnych zakątków tego stanu. Autorka dostarcza nam wiele autentycznych historii związanych z danym miejscem, przywołuje rzeczywiste miejsca takie jak hotele, puby.
Julia Heaberlin obeznana jest również w temacie fotografii. Widać, że zawarty w „Papierowych duchach” motyw fotografii nie jest jakimś literackim „widzi mi się” autorki. W samych podziękowaniach autorka umieściła informację, że swoją miłość do fotografii odziedziczyła po swoim dziadku, a podczas pisania tej powieści inspirowała się różnymi pracami fotografów, takich jak np. Keitha Cartera. Nawet jeśli nie zamieściła by ona tych informacji, to i tak przeczuwam, że większość czytelników od razu wyczułaby tą pasję do fotografii podczas lektury „Papierowych duchów”.
Nie mniej jednak perfekcyjne przegotowanie ze strony autorki nie zastąpi mi całkowitego braku jakiejkolwiek akcji. Cała historia wlecze się wręcz w żółwim tempie. Bywały takie momenty gdzie miałam ochotę na jakiś czas odłożyć lekturę tej książki na inny dzień. Suma summarum, postanowiłam jednak być cierpliwa, jednocześnie szykując się na jakiś dobry finał.
Ale i tym razem czekało mnie rozczarowanie. Wyjaśnienie zaginięcia siostry bohaterki było jak dla mnie strasznie nijakie. Zero jakiś emocji, wzruszeń, ale także i dokładnych informacji z dnia, w którym zaginęła. To tak jakby autorka miała jakiś plan dotyczący zakończenia, jednak będąc już strasznie zmęczoną pisaniem całej tej historii w zakończeniu napisała… cokolwiek.
Wykreowane przez bohaterkę postacie są intrygujące i z pewnością na dłużej pozostaną w mej pamięci. Od samego początku byłam zafascynowana postacią Carla i do samego końca nie potrafiłam go rozgryźć. Nie mogę również przeboleć tego jak mało światła na jego postać pani Heaberlin rzuciła w zakończeniu książki. Z kolei główna bohaterka, której imię poznajemy dopiero w zakończeniu książki ma w sobie cechy zarówno szaleńca, jak i kochającej siostry. Zaskakuje swoją silną wolą oraz chęcią odkrycia tajemnicy zaginięcia jej siostry.
„Papierowe duchy” to jak dla mnie książka nieidealna. Posiada pewne niedoskonałości, nie mniej jednak fabuła jest na tyle ciekawa, by po nią sięgnąć.
Moja ocena: 6/10
Thrillery psychologiczne to obok kryminałów mój ulubiony gatunek literacki, po który często sięgam. Toteż po zapoznaniu się z blurbem bardzo szybko zdecydowałam, że zamówię tę książkę. Jestem świeżo po jej przeczytaniu i wiecie co? Podobało mi się. Sięgając po Papierowe duchy, liczyłam na dobry thriller, przy którym spędzę kilka przyjemnych chwil, ale nie spodziewałam się, że ta książka będzie aż tak interesująca, wciągająca, zaskakująca i oryginalna w swoim wykonaniu.
W trakcie lektury czułam się tak, jakbym siedziała na tylnej kanapie auta, upchnięta gdzieś między okaleczonego psa Ćmę Barową a kota z trzema nogami Brednię i duchy, które widzi Carl. Przysłuchiwałam się dialogowi, jakiprowadzi Carl ze swoją córką. I przeżyłam z nimi szalony dziesięciodniowy wypad, po Teksańskich miasteczkach, śladem kilku morderstw mających zdarzenie w przeszłości.
„Demencja to przecież nie piękne wieczorne niebo, tylko ocean mgły, niekończący się bieg po plaży o północy, odgłos kroków prześladowcy na piasku. Biegnij dalej, albo rzuć się w czarne fale”.
Autorka w swej książce opisuje historię dwójki zagadkowych ludzi: starszego pana z demencją oraz młodej kobiety z pewną obsesją. I mimo iż główna bohaterka początkowo czuje nienawiść i niechęć do Carla, to z czasem ich relacje schodzą na zupełnie inne tory. W ich układzie pojawia się coś dziwacznego. Do przyjaźni im daleko, ale w pewnym momencie odczuwałam, że zaczynają się rozumieć, a może i nawet lubić. Carl, jako domniemany seryjny morderca, potrafi stanąć w jej obronie, czy użyczyć swojej latarki w danej chwili. By w następnej ukraść Grace kilka banknotów ukrytych głęboko w jej walizce podróżnej. Moim zdaniem bardzo ciekawie jest napisana ta książka, bo od pierwszych stron pojawia się wiele pytań, na które odpowiedzi nie znają też sami bohaterowie.
„Demencja do Lis Przechera. Wyjdzie drzwiami, jakby straciła zainteresowanie, ale wróci oknem i nie odpuści, dopóki nie dopadnie i nie zje kury”.
Na stronach przewija się ogromna miłość do fotografii i poczułam artystyczną stronę osobowości Carla. Ta postać jest świetnie skonstruowana i dopracowana w każdym detalu. Grał na emocjach moich i swojej córki ;) Jest dość zagadkową postacią, ale też fascynującą i intrygującą, a ja, jak również jego towarzyszka podróży – Grace, nie miałyśmypojęcia, kiedy mężczyzna mówi prawdę, a kiedy kłamie. Mimo iż jest to czarny charakter, to polubiłam go, zapewne dzięki jego sarkastycznym żartom. Grace też nie jest banalną i nudną bohaterką, a wręcz przeciwnie, dodatkowo jest bardzo odważna, bo która młoda kobieta wybrałaby się na samotną wyprawę z seryjnym mordercą? Swoje prawdziwe oblicze ukrywa nie tylko przed Carlem, ale też przed czytelnikiem.
Według mnie fabuła tej książki jest bardzo interesująco przedstawiona, a autorka prowokuje do stawiania wielu pytań między innymi na temat demencji – czy zasłaniając się nią seryjny morderca, może zostać uniewinniony? A na koniec dodam, że powieść wzbogacona jest o zdjęcia, o których rozmawiają bohaterowie w trakcie podróży, a także opatrzona kilkoma cytatami z książek Fiodora Dostojewskiego, które według mnie stanowią dodatkowy smaczek ;)
Mnie się lektura Papierowych duchów podobała i uważam ją za dobry, niebanalny i przemyślany thriller psychologiczny, który nie powinien nudzić żadnego czytelnika. Polecam.
Ta okładka z czarno-białą fotografią bliźniaczek sprawiła, że musiałam sprawdzić o czym to jest.
Ona w wieku 12 lat straciła starszą siostrę Rachel, która zaginęła i jej ciała nigdy nie odnaleziono. Bolesna utrata bliskiej osoby sprawiła, że już jako nastolatka śledziła wszystkie podobne sprawy, analizowała i zbierała wycinki z gazet w tajemnicy przed rodzicami…
Carl był kiedyś cenionym fotografem, uniewinniony w sprawie o seryjne morderstwo. Obecnie starszy pan ze zdiagnozowaną demencją, spędzający ostatnie dni życia w specjalnym ośrodku dla kryminalistów.
Ona już jako dorosła kobieta podejrzewa Carla o morderstwo swojej siostry, postanawia podszyć się pod jego córkę by wyciągnąć go na wycieczkę po Teksasie śladem krwawych kropek na mapie i miejsc zrobienia czarno-białych fotografii.
Ona nie wierzy mu, że nie jest mordercą i chce wyciągnąć od niego prawdę. On nie wierzy, że ona jest jego córką i nie pamięta by kogoś zamordował.
I zaczyna się podróż… I wzajemna zabawa w kota i myszkę. Kto tu kłamie?
Czy on na pewno nic nie pamięta? Ona taka ogarnięta obsesją ale czy wybrała właściwą osobę? Czy da się wykpić od sprawiedliwości z pomocą demencji? Czasem człowiek może być czegoś winny ale niekoniecznie tego co nam się wydaje…
Powiem Wam tak, świetny niespotykany dla mnie pomysł na fabułę książki, do tego każdy rozdział poprzedzony czarno-białą fotografią. Ta książka idealnie pokazuje magię starych czarno-białych zdjęć.
Autorka miała dobry zamysł na książkę ale niestety nie odczułam typowego dla thrillera psychologicznego napięcia, nie było nie wiadomo jakich zwrotów akcji. Cała ta podróż moim zdaniem była na siłę przedłużana i momentami mnie nużyła. I jeszcze nierealne wydaje mi się, żeby ot tak udało się Carla zabrać na wycieczkę. Zakończenie nie było jakieś bardzo zaskakujące.
Książkę polecam tym, którzy lubią spokojną akcję, tacy ją bardziej docenią.
Carl Louis Feldaman to znany fotograf dokumentalista oskarżony wiele lat temu o zabójstwo młodej kobiety. Z zarzutu został oczyszczony już na początku śledztwa a teraz zmagając się z samotnością i demencją mieszka w specjalistycznym ośrodku. Gdy na drodze fotografa staje młoda kobieta podająca się za jego córkę wszystko zaczyna się komplikować. Ona pod pozorem zawarcia bliższej znajomości z ojcem zabiera go na wycieczkę, która ma dla kobiety szczególne znaczenie. Podejrzewa Carla o zabójstwo swojej siostry i nie wierzy, że mężczyzna nic nie pamięta. On nie wierzy natomiast w bajeczkę o zaginionej córce. Które z nich wygra w tej wojnie ? Co jest prawdą a co tylko wymysłem wyobraźni bohaterów ? Kto kłamie ? A może kłamią oboje ?
"Papierowe duchy" to nadchodząca premiera , którą miałam okazję przeczytać jeszcze przed jej jutrzejszą premierą. Opis od wydawcy sugeruje, że wraz z przedstawioną w książce historią otrzymamy solidną dawkę emocji skrywajacych się za tajemnicami sprzed lat oraz szansę na rozwiązanie zagadki związanej z dawnymi morderstwami. Czy książka spełniła moje oczekiwania ? Myślę, że tak. Przyznaję, że spodziewałam się nieco innej formy przedstawienia historii i zakładałam zupełnie inny bieg wydarzeń. Stało się zupełnie inaczej ale zostałam bardzo pozytywnie zaskoczona. Atmosfera budowana jest w oparciu o nieodpowiedzenia oraz specyficzną relację między bohaterami. Nie znajdziemy tutaj szalonych zwrotów akcji ale z pewnością decyzje bohaterów oraz ich złożone osobowości nie raz nas zaskoczą i wywołają szereg skrajnych emocji. Jest to po części opowieść o sile podświadomości, potędze obsesji i podróży, która może doprowadzić nas do miejsca, w którym nigdy nie chcieliśmy się znaleźć ale które może okazać się odpowiedzią na nasze pytania. Oryginalna, fascynująca, historia kusząca tajemnicami i szeregiem niedopowiedzeń.
Jej wydaje się, że w końcu znalazła mordercę swojej siostry. On, będący w jesieni życia, zmagający się z demencją, chcący jeszcze coś przeżyć. Razem wybierają się w kilkudniową podróż, podczas której każde z nich wykorzysta zebrane informacje, własne doświadczenia i umiejętność manipulacji. Do czego ich to doprowadzi? Kim okażą się na końcu swojej wyprawy?
Dwoje silnych, manipulujących i dziwnych bohaterów. Powrót do wydarzeń sprzed lat. Próba znalezienia odpowiedzi na pytania, które nigdy nie przestały dręczyć zmęczonego umysłu. Niepokojąca przejażdżka mająca na celu odkrycie prawdy. Nieprzewidziane zdarzenia i szokujące okoliczności. Tak najkrócej można by opisać fabułę „Papierowych duchów”. Czy taka charakterystyka kusi, zachęca, skłania do rozpoczęcia lektury? Jak najbardziej!
Nie miałam okazji przeczytać poprzedniej książki autorki, dlatego podeszłam do jej nowego tytułu bez większych oczekiwań. Choć wierzyłam, że powieść sprawdzi się idealnie jako niepokojący thriller, to przecież nigdy nie ma pewności. Tymczasem od samego początku ta historia okazała się niezwykle angażująca i absorbująca, sprawiając tym samym, że z wielką przyjemnością poświęcałam jej swój czas. Heaberlin zbudowała intrygującą fabułę opierająca się na niewyjaśnionej sprawie sprzed lat, przywołała duchy, przykre wspomnienia, garść tajemnic, a to wszystko doprawiła obecnością charakternych bohaterów.
Kolejne rozdziały zdają się być jeszcze bardziej przytłaczające, niż można by się tego spodziewać. Całość obleka mrok, duszna atmosfera ciąży, nowe okoliczności wywołują więcej pytań, niż sugerują odpowiedzi, a każdy szczegół ma duże znaczenie. Dawno nie czytałam thrillera, w którym atmosfera byłaby aż tak gęsta, cierpka, nieprzyjemna. Autorka świetnie poradziła sobie ze zbudowaniem mrocznej, zastanawiającej i melancholijnej scenerii, która raz po raz uderza w czytelnika i wywołuje bardzo mieszane uczucia. Uwielbiam takie przepełnione tajemnicą klimaty, bardzo mocne opisy, niespodziewane zwroty, nowe kłopoty.
Uważam, że tym tytułem autorka świetnie podołała wszystkim wymaganiom, jakie stawia się thrillerom. Szczególnie zaś spisała się przy budowaniu warstwy psychologicznej, do której nie można mieć absolutnie żadnych zastrzeżeń. Podążanie za decyzjami bohaterów, analizowanie ich kolejnych kroków, próba zrozumienia, co rzeczywiście się wydarzyło i odgadnięcia, co jeszcze przed nimi. Konieczność zrozumienia, kto jest szczery, a kto ma coś do ukrycia. Kłamstwa, półprawdy, sekrety, niedopowiedzenia, przemilczenia. I manipulacje. Czytamy w skupieniu i z uwagą, próbujemy to rozgryźć na własną rękę, ale nie jest łatwo.
Heaberlin znakomicie wykreowała książkowych bohaterów, sprawiając, że nie można tak po prostu o nich zapomnieć zaraz po odłożeniu książki. Każdy z nich ma coś na sumieniu, każdy z nich chce coś dla siebie ugrać. Nigdy nie możemy być pewni, do którego momentu obowiązuje szczerość, a gdzie zaczyna się manipulacja. Mają swoje zasady, ale one cały czas się zmieniają. Nakręca ich egoizm, determinacja, próba udowodnienia czegoś sobie i innym. Kto jest łowcą, a kto ofiarą? A może żadne z nich nie zasługuje na te miana? Może za pokerową twarzą kryje się jeszcze więcej?
Wrażenie niepokoju pogłębia się również ze względu na wykorzystanie narracji pierwszoplanowej. To dzięki niej mamy poczucie mocniejszego zaangażowania w tę historię, głębszego uczestnictwa w opisywanych wydarzeniach. Taki sposób przedstawienia historii sprawia, że możemy popatrzeć na całość z innej perspektywy. Więcej dostrzec, mocniej odczuć, głębiej dotrzeć.
„Papierowe duchy” to bardzo klimatyczna i gorzka opowieść. Zastanawiająca, budząca emocje, trochę inna. Autorce można zarzucić, że wydarzenia momentami rozgrywały się zbyt wolno, że brakowało dynamizmu, a akcja zwalniała. Moim zdaniem jednak zbudowany klimat, mroczna zagadka i sylwetki bohaterów są w stanie zrekompensować te niedociągnięcia.
Mroczna podróż do najciemniejszych zakątków duszy Szesnastoletnia Tess zostaje znaleziona bliska śmierci na teksańskich polach. Miała być kolejnym Polnym...
Przeczytane:2023-02-04, Ocena: 5, Przeczytałem, Mam, 26 książek 2023, 12 książek 2023, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2023 roku, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2023, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2023, 52 książki 2023,
Dzisiaj mam dla Was recenzję książki o tytule, który może budzić postrach. Są to "Papierowe duchy" Julii Heaberlin. Nie jest to książka o zjawiskach paranormalnych, tylko należy ona do jednego z moich ulubionych gatunków literackich, czyli do thrillerów. Jeśli jesteście ciekawi o niej więcej, to zapraszam do czytania!
Carl Luis Feldman leczy się w specjalistycznych ośrodku, ponieważ cierpi na demencję. Za młodu był on słynnym fotografem dokumentalistą, którego też oskarżono o zamordowanie młodej kobiety, lez po jakimś czasie został on uniewinniony. Pewnego dnia, w ośrodku, w którym przebywa Carl, pojawia się młoda kobieta, która twierdzi, że jest jego córką i postanawia zabrać go na wycieczkę. Carl godzi się na to, lecz nie wierzy w to, że jest ona jego córką, ani też nie pamięta tego, żeby kiedykolwiek dopuścił się jakiejś zbrodni. Z kolei młoda kobieta podająca się za jego córkę nie wierzy mu... Czekała na to połowę swojego życia, aby się z nim rozliczyć. W tym czasie bardzo przygotowywała się na to spotkanie. Zbierała dużo informacji na jego temat, planowała, trenowała, ponieważ przez cały czas miała ona pewność, że Carl jest mordercą, nie tylko kobiety, o której zabójstwo został oskarżony, ale i jej siostry Rachel... Czy Carl rzeczywiście dopuścił się tych morderstw? Czy kobiecie podającej się za jego córkę, uda się odkryć prawdę?
W książce narracja prowadzona jest w pierwszej osobie. Narratorem jest młoda kobieta podająca się za córkę Carla, której imię poznałam na końcu książki. Rozdziały są w miarę krótkie, więc książkę szybko się je czyta. Dzielą się one na dziesięć części, czyli tyle dni, ile trwa wycieczka Carla i jego "córki". Główni bohaterowie wzbudzili moją sympatię. Kobieta podająca się za córkę Carla wyróżniała się dużym sprytem i czasami czarnym poczuciem humoru. Z kolei Carl, który uchodził za mordercę z demencją, miał też przejawy dobrego serca, objawiające się między innymi ratowaniem zwierząt podczas tej wycieczki. Akcja w książce trochę się wlokła i czasami mnie usypiała, ale na szczęście zabawne dialogi i sytuacje oraz przyjemny styl pisania autorki ratowały sytuację. Ogólnie książka ta potrafiła mnie zaciekawić. Mimo tego, że się domyśliłam odpowiedzi na pytanie, czy Carl jest prawdziwym zabójcą, to bardzo byłam ciekawa zakończenia książki, a szczególnie tego, co się stało z Rachel, czyli siostrą kobiety podającej się za córkę Carla. Moim zdaniem thriller ten ma bardzo pomysłową fabułę i konstrukcję, a także występują w niej fotografie, o których można się dużo dowiedzieć czytając komentarze ich autora odnoszące się do poszczególnych zdjęć.
"Papierowe duchy" jest bardzo oryginalnym thrillerem, z którym można bardzo miło spędzić czas. Może jakoś szczególnie nie trzyma w napięciu i nie zaskakuje, ale czasami potrafi bardzo zaciekawić. Myślę, że ta książka może się spodobać wielbicielom thrillerów z ciężkim do rozwiązania śledztwem, prowadzonym w bardzo pomysłowy sposób oraz miłośnikom fotografii, która przewija się podczas czytania.