W dziwnym miejscu mieszkam. Wracam sobie z pracy, przechodzę główną drogą, patrzę, ktoś na chodniku leży! nie rusza się, w gardle mnie dławi, umarł ktoś i jak ja go teraz uratuję? Podbiegam. Na chodniku leży laska. W poprzek. w sukience. Sukienkę podciągnęła pod pachy. Nogi rozłożyła na za piętnaście trzecia. W stronę przejeżdżających samochodów. I wcale nie umarła. Ręce sobie założyła pod głową i zachęcająco się do mnie uśmiecha. Młoda laska, normalnie wygląda, ładnie się ubrała, i se leży. Ciekawe czy rano wstała i pomyślała: "Taki ładny dziś dzień, chyba na chodniku się położę i będę pokazywać bożenę?
Michał Witkowski tak rekomenduje tę książkę: „Zapamiętajcie to nazwisko. To nowa gwiazda, która wjeżdża na literackie salony z siłą łączącą Michała Witkowskiego i Dorotę Masłowską“. Bo faktycznie jest to wyjątkowy debiut. Autorka znalazła swój własny, niepowtarzalny język do opisu życia polskich emigrantów w Anglii. I śmieszno, i straszno…
Wydawnictwo: Czerwone i czarne
Data wydania: 2017-09-13
Kategoria: Literatura faktu, reportaż
ISBN:
Liczba stron: 250
Język oryginału: Polska
Przeczytane:2019-06-25, Ocena: 2, Przeczytałam, 52 książki 2019, 2019, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2019,
Hm... książka ta wzbudziła moją ciekawość, porównywana do prozy Witkowskiego i Masłowskiej. Cóż, do Witkowskiego jak najbardziej, chociaż w moim odczuciu stoi przynajmniej o klasę niżej. Do Masłowskiej? Podobało mi się bardziej niż Masłowska. To dlaczego taka niska ocena? Bo na początku całkiem mi się podobało, przynajmniej forma, bo od tematu rozbolał mnie brzuch. Chyba nie bardzo mam ochotę na czytanie o tym, jak bardzo patologiczni są imigranci. No, ale byłoby to do zniesienia, gdyby albo się coś w opowieści rozwijało, albo byłaby ona krótsza, na przykład trzy rozdziały (czyli powstała by broszurka, albo artykuł w gazecie). Przeczytałam ponad połowę i się poddałam. Resztę przejrzałam. Rozdziały liczące po parę stron, dosłownie (niektóre liczyły dwie strony) powtarzały raz za razem to samo, ciągle w kółko to samo i to samo. I wciąż to samo. No ile można... Cóż, to nie dla mnie lektura, nie potrzebuję się katować czyimś nieszczęściem, a poza opisaniem go po wierzchu, w moim odczuciu, ta książka nic nie wnosi. Nie podobało mi się.