Pacjentka z sali numer 7

Ocena: 4.2 (5 głosów)

Pacjentka z sali numer 7 opisuje szpitalną codzienność. 7 dni i 7 nocy przeżytych przez stażystę na Oddziale Ratunkowym. Przedstawia nam 1001 przypadków nie chorób, ale życia. Narrator spotyka pacjentów z najcięższymi chorobami, ale i z wyimaginowanymi przypadłościami. Dla każdego ma opowieść wyjętą z życia innego pacjenta. Opowieść, która ma pocieszyć, nieraz rozśmieszyć, dać nadzieję i siłę do walki o życie. Jego proste, mądre zdania zapadają w serce jak najbardziej budujące aforyzmy. Narrator kilka razy dziennie biegnie na Oddział Opieki Paliatywnej. Tam w sali numer 7 pięćdziesięciokilkuletnia kobieta czeka na syna uwięzionego na lotnisku przez wybuch wulkanu. Jej dni są policzone. Stażysta za wszelką cenę usiłuje swoimi opowieściami utrzymać ją przy życiu. Między nimi rodzi się niezwykła więź. Baptiste Beaulieu prześwietla szpital ze wszystkich stron. Z lekkością i humorem ukazuje despotycznych szefów, pielęgniarki o wielkich sercach, lekarzy popełniających gafy i błędy, niekończące się konsultacje i niewiarygodne spotkania z pacjentami. Z tych opowieści, łączących tragizm i komizm, pełnych szacunku, współczucia i czułości dla człowieka, buduje cały teatr ludzkiej komedii i oddaje ludziom najbardziej poniżonym przez chorobę godność i człowieczeństwo.

Informacje dodatkowe o Pacjentka z sali numer 7 :

Wydawnictwo: Amber
Data wydania: 2014-04-29
Kategoria: Literatura piękna
ISBN: 9788324149711
Liczba stron: 304
Tytuł oryginału: Alors voila: les 1001 vies des Urgences
Język oryginału: francuski
Tłumaczenie: Agnieszka Podolska
Ilustracje:Małgorzata Cebo-Foniok/design36(shutterstock)

więcej

Kup książkę Pacjentka z sali numer 7

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Pacjentka z sali numer 7 - opinie o książce

Avatar użytkownika - biedro_nka
biedro_nka
Przeczytane:2015-06-28, Ocena: 4, Przeczytałam, 52 książki 2015, Mam,
"Pacjentka z sali numer 7" to powieść dość specyficzna. Pokazuje szpitalne realia, przedstawia losy pacjenta z punktu widzenia lekarzy. Oswaja nas z różnymi sytuacjami, czasem trudnymi i bolesnymi, a czasem zabawnymi czy wręcz śmiesznymi swoją absurdalnością. Siedem dni z życia szpitala - ostatnie siedem dni życia pacjentki z sali numer siedem. Kobieta nazywana Ognistym Ptakiem leży na Oddziale Opieki Paliatywnej, czeka na swojego syna, który - jak mówi - odbywa staż w szpitalu gdzieś na Islandii. Niestety z powodu wybuchu wulkanu wstrzymano wszystkie loty i nie może wrócić podczas, gdy dni jego matki są policzone, liczy się każda chwila. Kiedy lekarz stażysta - nasz narrator - dowiaduje się o wszystkim rodzi się w nim pomysł: "będę mówić tak długo, aż samoloty odlecą, aż jej syn wróci. Pacjentka będzie mnie słuchać. Dopóki słucha, żyje." I mówi... Jego opowieści są krótkie i zwięzłe. Jedne dają nadzieję, inne rozbawiają...
Link do opinii
Książka młodego francuskiego lekarza Baptiste Beaulieu Pacjentka z sali numer 7 trafiła w me ręce przypadkiem. Jej powstanie zostało zainspirowane blogiem lekarza ,,Alors voil?: dziennik pojednania leczonych i leczących". Powieść przeczytałam z zainteresowaniem, ponieważ w jakimś stopniu dotyczy mnie, jako osoby chorej i jako byłej i przyszłej pacjentki szpitala. Bo ta powieść jest właśnie o szpitalu, pacjentach, lekarzach stażystach i o tym, co się dzieje, gdy te 2 grupy ludzi trafią na siebie w pewnym charakterystycznym miejscu. Akcja jest bardzo dynamiczna, ale i bardzo szczegółowa. Rozgrywa się zaledwie w ciągu siedmiu dni i jednej nocy, o czym informuje żywa pagina. Dodatkowo przed poszczególnymi "wpisami" blogowymi są podane godziny, dzięki temu mamy przekrój całego dnia. Mało tego, mamy przekrój całego społeczeństwa dzięki różnym pacjentom i ich przypadłościom, chorobom. Mamy także przekrój pracowników szpitala i samego szpitala (każde piętro to inny oddział). Autor prześwietla szpital na wylot, ale czyni to w bardzo lekki sposób i o dziwo, przyjemny, dość humorystyczny. U niego nawet odbyt jest Ludzki... Na piątym piętrze tego szpitala znajduje się onkologia i oddział opieki paliatywnej. To tu, w sali nr 7 leży Kobieta-Ognisty Ptak, która na dniach umrze. A jeszcze tak niedawno była piękną i wystrojoną damą, całą w szmince i kokieterii, jednak w chwili gdy usłyszała diagnozę i otrzymała receptę na perukę, jej świat diametralnie się zmienił. Teraz, w ostatnich dniach życia, oswaja szpital, ale dość nietypowo, bowiem odmawia przyjmowania środków przeciwbólowych i jedzenia, a z drugiej strony czeka na wizytę syna Thomasa, który jest wiecznie w podróży, oraz na wizytę lekarzy, którzy opowiadają jej różne szpitalne historie. Przede wszystkim te śmieszne, gdyż chodzi o to, by pacjentkę rozśmieszyć w ostatnich dniach jej życia. Głównym lekarzem odwiedzającym pacjentkę jest sam autor, który zaczął w notatniku spisywać historie, a potem dawał go do czytania innym. Z różną częstotliwością przychodzą też: Blanche, Amelie, Szpatułka, Kot, Anabelle, Wódz Pocahontas, Wódz Wiking, Wódz Gafa, Doktor Chrapek. To różne osobowości - despotyczne, cierpliwe, pełni empatii i zrozumienia, ale też popełniający omyłki. Autor niejako przy okazji tego, co się dzieje na oddziale ratunkowym bądź na piątym piętrze, w krótkich i wyczerpujących opisach charakteryzuje swoich współpracowników. Tak samo jest z pacjentami, dość nietypowo przedstawianymi, choć niektórzy są przedstawiani również z imienia i nazwiska. Ci nietypowi to: Pani Pomarańcza, Dziadek Skylla i Babcia Charybda, Pani Zapóźno, Człowiek-Grzyb, Pan Magdalenka, Pani Melpomena, Pan Narcyz, Pani A Niechto, Pan Drobiazgowy itd. Główny bohater, a zarazem autor i narrator, dochodzi do wniosku, że spośród wszystkich istot ludzkich lekarze są najbardziej przerażeni śmiercią. Ale z drugiej strony uważa, iż zawód lekarza ,,to przede wszystkim kolejne wzbogacające nas spotkania. Spotykamy ludzi. Chore ciała, to prawda. Ale też osobowości. Codziennie wieczorem staram się robić spis ludzi, którzy mnie poruszyli. jestem jak skąpiec liczący monety albo jubiler polerujący swe perły. Kolekcjonuję ludzi w głowie. Próbuję w wielości twarzy uchwycić istotę jedności. Czasami zdarza się, że wszystko zlewa się w jeden bezkształtny wir ust, nosów, czół, ran, chorób, uśmiechów i jasnych spojrzeń. Wszystko się ze sobą miesza i twarze mi umykają. Nic nie szkodzi: "Ellam onru". Wszystko jest jednym". Baptiste Beaulieu jest trochę kłamczuszkiem wobec swoich pacjentów. Ale robi to w dobrej wierze - żeby ich łatwiej mógł wyleczyć. Są bowiem ,,prawdy mniej lub bardziej dostosowane do skomplikowanych sytuacji", a czasami w odpowiednim momencie wystarczy powiedzieć odpowiednie zdanie. Doktor ma też specjalną technikę pocieszania - jest to technika Pierdu-Pierdu. Bowiem trzeba pamiętać, iż w szpitalu ,,są Ci, którzy dają, i ta, która kradnie. Pielęgniarki, salowe, lekarze dają. Choroba kradnie". Jednej pacjentce ukradła nawet nazwisko. Ta książka jest bardzo specyficzna. Tu miesza się życie ze śmiercią, komizm z tragizmem, ale przede wszystkim dominuje empatia, czułość, szacunek do pacjentów, bowiem tu człowieczeństwo jest na pierwszym miejscu, nieważne, w jakim stanie jest chory. Powieść daje nadzieję na godne traktowanie, gdy się trafi do szpitala (choć w naszej rzeczywistości bywa z tym różnie). Pokazuje, że bezradność i poniżanie pacjenta, jego samotność oraz niekompetencja lekarzy czy ich znieczulica mogą, a nawet powinny przejść do lamusa. Pacjentka z sali numer 7 to niełatwa lektura ze względu na poruszaną tematykę. Jednakże rzeczywistość szpitalna została w niej odczarowana i chyba dzięki temu książka czyta się sama, aczkolwiek co i rusz wywołuje w czytelniku różne uczucia. Smutek z radością, ulga z cierpieniem, zaciekawienie z obrzydzeniem, a i można też uronić łezkę w trakcie czytania. I co najważniejsze - skłania do refleksji, szczególnie nad kondycją polskiej służby zdrowia.
Link do opinii
Avatar użytkownika - kavayee
kavayee
Przeczytane:2014-08-24, Przeczytałam,

Śmierć nigdy nie była tematem prostym. Wielu z nas radzi sobie z nią na swój sposób, a niektórzy nie radzą sobie wcale. Jedni szukają wsparcia w swoim bogu, inni w kieliszku, a jeszcze inni wyciszają się i przechodzą wszystkie etapy żałoby sami ze swoim umysłem. Dlaczego śmierć tak ciężko znieść, nawet tym, którzy wierzą w życie wieczne? Bo tracimy kogoś bliskiego, powstaje luka, którą musimy zapełnić, tylko jak i czym? Jak przejść nad śmiercią do porządku dziennego? Jak nie traktować jej jako końca, którego nie da się uniknąć? Baptiste Beaulieu w „Pacjentce z sali numer 7” udowadnia, że nie tylko najbliżsi mają dylematy związane z odejściem osoby bliskiej ich sercu.

„Pacjentka z Sali numer 7” to książka, która powinna być sprzedawana jako lekarstwo na okres żałoby. Zupełnie poważnie moi mili. Wiem, że gdybym ją przeczytała w pewnych momentach mojego życia, byłoby mi łatwiej przeżyć przykre zdarzenia. Baptiste ukazuje w książce najróżniejsze ludzkie choroby i to jak lekarze i pacjenci sobie z nimi radzą. Czy jest to książka o szczęśliwym zakończeniu? Śmiem twierdzić, że tak. Mimo nieuchronnego odejścia, żyjemy dalej, uczymy się, jak dalej cieszyć się życiem i najważniejsze – nie zapominamy. Śmierć nie oznacza wyrzucenia danej osoby z pamięci. To nie pomoże nam ukoić bólu po jej stracie. Represja wspomnień i wszystkiego co związane z daną osobą, tylko pogarsza nasz stan – niepoukładane myśli i emocje wybuchną w najmniej oczekiwanym momencie i nie skończy się to dla nas dobrze.

Autor porusza wiele kwestii w swojej książce. Śmierć jest nieodłącznym elementem bycia lekarzem. Jak on sobie z nią radzi? Czy ktokolwiek z nas zastanawia się, słysząc słowa „przykro mi, niestety zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy”, że po drugiej stronie też jest człowiek, któremu zmarł pacjent? Osoba, z którą wcześniej rozmawiał, osoba, którą leczył i do której być może się przywiązał? Nie. Jesteśmy wtedy zamknięci wyłącznie na swoje emocje i nie ma tutaj mowy o empatii. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że duża część z nas potrafi obwiniać lekarza za śmierć bliskiej osoby – ktoś musi być winien, prawda? Nic nie dzieje się bez przyczyny. A jednak. W takich chwilach nie myślimy logicznie i dobry lekarz będzie to wiedział. Dobry lekarz, nie pozwoli, aby słowa obwiniające go za śmierć pacjenta, go dotknęły. Dobry lekarz pocieszy, zrozumie i pójdzie leczyć następnego pacjenta. Wyobraźcie sobie, ile zatem siły musi być w takim człowieku.

Choroba okrada człowieka. Okrada z godności, dumy, inteligencji, wspomnień, umiejętności. Choroba kradnie nasze człowieczeństwo, kradnie naszą duszę. Dlaczego tak wielu z nas odczłowiecza ludzi chorych? Oni i tak już utracili tak wiele. Jeśli zachowali choć sprawność umysłową, to dodatkowo zdają sobie sprawę z okrucieństwa swojej choroby. Po co przysparzać im cierpień? Przestańmy patrzeć na osobę chorą jak na przeszkodę we własnym życiu. Owszem, ona na pewno wymaga przystosowania naszego życia do niej, zwłaszcza jeśli jest to ktoś bardzo bliski. Ale dlaczego nie umiemy w takiej chwili posłużyć się empatią? Czy chcielibyśmy być potraktowani jak rzecz, która się zepsuła i którą można już wyrzucić? Nikt z nas tego nie chce, zatem przestańmy tak traktować innych. Chory to nadal nasz ojciec, nasza matka, nasza siostra, nasz brat, nasza żona, nasz mąż. Nie ma tu miejsca na degradację człowieczeństwa.

Dlaczego poleciłabym tę książkę? Jest znakomitym uśmierzeniem bólu. Potrafi zagoić rany sprzed lat. Potrafi rozśmieszyć (uparta para, która testuje perystaltykę jelit wibratorem), zasmucić (pacjentka z sali nr 7), wzruszyć (małżeństwo, kochające się od lat, w którym małżonek cierpi na Alzheimera i nigdy już nie „zatańczy” ze swoją żoną jak dawniej) i jest absolutnie genialna. Bałam się tej książki, bo mogła przywrócić bolesne wspomnienia. Tymczasem ona wyleczyła te, które myślałam, że są zasklepione już dawno. Styl, w jakim pisze Baptiste jest niesamowicie lekki, płynie opisuje różne historie napotkanych, przez niego i jego znajomych lekarzy, pacjentów i ich choroby. Dzieli się swoimi spostrzeżeniami, personifikuje nam na nowo lekarza. Lekarz=człowiek! Zapamiętajcie to sobie, macie po drugiej stronie człowieka, nie maszynę znającą wszystkie choroby świata. On też może się pomylić, jemu też jest ciężko, gdy pacjent umiera i on także, tak jak Wy musi sobie z tym poradzić. Dlaczego? Bo ma następnych pacjentów do wyleczenia i nie może sobie pozwolić na przejście wszystkich etapów żałoby, tak jak możecie to zrobić Wy.

Link do opinii
Avatar użytkownika - gertruda25
gertruda25
Przeczytane:2017-02-28, Przeczytałam, Czytam w 2017,
Avatar użytkownika - mandy
mandy
Przeczytane:2016-07-17, Przeczytałam, Przeczytane 2016,
Avatar użytkownika - kalcia1998
kalcia1998
Przeczytane:2015-11-02, Ocena: 6, Przeczytałam, 52 książki - 2015,
Avatar użytkownika - Muminka789
Muminka789
Przeczytane:2015-10-27, Ocena: 4, Przeczytałam,
Avatar użytkownika - Azzmon
Azzmon
Przeczytane:2015-10-01, Ocena: 3, Przeczytałem, Przeczytane,
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy