Pacjentka z sali numer 7 opisuje szpitalną codzienność. 7 dni i 7 nocy przeżytych przez stażystę na Oddziale Ratunkowym. Przedstawia nam 1001 przypadków nie chorób, ale życia. Narrator spotyka pacjentów z najcięższymi chorobami, ale i z wyimaginowanymi przypadłościami. Dla każdego ma opowieść wyjętą z życia innego pacjenta. Opowieść, która ma pocieszyć, nieraz rozśmieszyć, dać nadzieję i siłę do walki o życie. Jego proste, mądre zdania zapadają w serce jak najbardziej budujące aforyzmy. Narrator kilka razy dziennie biegnie na Oddział Opieki Paliatywnej. Tam w sali numer 7 pięćdziesięciokilkuletnia kobieta czeka na syna uwięzionego na lotnisku przez wybuch wulkanu. Jej dni są policzone. Stażysta za wszelką cenę usiłuje swoimi opowieściami utrzymać ją przy życiu. Między nimi rodzi się niezwykła więź. Baptiste Beaulieu prześwietla szpital ze wszystkich stron. Z lekkością i humorem ukazuje despotycznych szefów, pielęgniarki o wielkich sercach, lekarzy popełniających gafy i błędy, niekończące się konsultacje i niewiarygodne spotkania z pacjentami. Z tych opowieści, łączących tragizm i komizm, pełnych szacunku, współczucia i czułości dla człowieka, buduje cały teatr ludzkiej komedii i oddaje ludziom najbardziej poniżonym przez chorobę godność i człowieczeństwo.
Wydawnictwo: Amber
Data wydania: 2014-04-29
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 304
Tytuł oryginału: Alors voila: les 1001 vies des Urgences
Język oryginału: francuski
Tłumaczenie: Agnieszka Podolska
Ilustracje:Małgorzata Cebo-Foniok/design36(shutterstock)
Śmierć nigdy nie była tematem prostym. Wielu z nas radzi sobie z nią na swój sposób, a niektórzy nie radzą sobie wcale. Jedni szukają wsparcia w swoim bogu, inni w kieliszku, a jeszcze inni wyciszają się i przechodzą wszystkie etapy żałoby sami ze swoim umysłem. Dlaczego śmierć tak ciężko znieść, nawet tym, którzy wierzą w życie wieczne? Bo tracimy kogoś bliskiego, powstaje luka, którą musimy zapełnić, tylko jak i czym? Jak przejść nad śmiercią do porządku dziennego? Jak nie traktować jej jako końca, którego nie da się uniknąć? Baptiste Beaulieu w „Pacjentce z sali numer 7” udowadnia, że nie tylko najbliżsi mają dylematy związane z odejściem osoby bliskiej ich sercu.
„Pacjentka z Sali numer 7” to książka, która powinna być sprzedawana jako lekarstwo na okres żałoby. Zupełnie poważnie moi mili. Wiem, że gdybym ją przeczytała w pewnych momentach mojego życia, byłoby mi łatwiej przeżyć przykre zdarzenia. Baptiste ukazuje w książce najróżniejsze ludzkie choroby i to jak lekarze i pacjenci sobie z nimi radzą. Czy jest to książka o szczęśliwym zakończeniu? Śmiem twierdzić, że tak. Mimo nieuchronnego odejścia, żyjemy dalej, uczymy się, jak dalej cieszyć się życiem i najważniejsze – nie zapominamy. Śmierć nie oznacza wyrzucenia danej osoby z pamięci. To nie pomoże nam ukoić bólu po jej stracie. Represja wspomnień i wszystkiego co związane z daną osobą, tylko pogarsza nasz stan – niepoukładane myśli i emocje wybuchną w najmniej oczekiwanym momencie i nie skończy się to dla nas dobrze.Autor porusza wiele kwestii w swojej książce. Śmierć jest nieodłącznym elementem bycia lekarzem. Jak on sobie z nią radzi? Czy ktokolwiek z nas zastanawia się, słysząc słowa „przykro mi, niestety zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy”, że po drugiej stronie też jest człowiek, któremu zmarł pacjent? Osoba, z którą wcześniej rozmawiał, osoba, którą leczył i do której być może się przywiązał? Nie. Jesteśmy wtedy zamknięci wyłącznie na swoje emocje i nie ma tutaj mowy o empatii. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że duża część z nas potrafi obwiniać lekarza za śmierć bliskiej osoby – ktoś musi być winien, prawda? Nic nie dzieje się bez przyczyny. A jednak. W takich chwilach nie myślimy logicznie i dobry lekarz będzie to wiedział. Dobry lekarz, nie pozwoli, aby słowa obwiniające go za śmierć pacjenta, go dotknęły. Dobry lekarz pocieszy, zrozumie i pójdzie leczyć następnego pacjenta. Wyobraźcie sobie, ile zatem siły musi być w takim człowieku.
Choroba okrada człowieka. Okrada z godności, dumy, inteligencji, wspomnień, umiejętności. Choroba kradnie nasze człowieczeństwo, kradnie naszą duszę. Dlaczego tak wielu z nas odczłowiecza ludzi chorych? Oni i tak już utracili tak wiele. Jeśli zachowali choć sprawność umysłową, to dodatkowo zdają sobie sprawę z okrucieństwa swojej choroby. Po co przysparzać im cierpień? Przestańmy patrzeć na osobę chorą jak na przeszkodę we własnym życiu. Owszem, ona na pewno wymaga przystosowania naszego życia do niej, zwłaszcza jeśli jest to ktoś bardzo bliski. Ale dlaczego nie umiemy w takiej chwili posłużyć się empatią? Czy chcielibyśmy być potraktowani jak rzecz, która się zepsuła i którą można już wyrzucić? Nikt z nas tego nie chce, zatem przestańmy tak traktować innych. Chory to nadal nasz ojciec, nasza matka, nasza siostra, nasz brat, nasza żona, nasz mąż. Nie ma tu miejsca na degradację człowieczeństwa.
Dlaczego poleciłabym tę książkę? Jest znakomitym uśmierzeniem bólu. Potrafi zagoić rany sprzed lat. Potrafi rozśmieszyć (uparta para, która testuje perystaltykę jelit wibratorem), zasmucić (pacjentka z sali nr 7), wzruszyć (małżeństwo, kochające się od lat, w którym małżonek cierpi na Alzheimera i nigdy już nie „zatańczy” ze swoją żoną jak dawniej) i jest absolutnie genialna. Bałam się tej książki, bo mogła przywrócić bolesne wspomnienia. Tymczasem ona wyleczyła te, które myślałam, że są zasklepione już dawno. Styl, w jakim pisze Baptiste jest niesamowicie lekki, płynie opisuje różne historie napotkanych, przez niego i jego znajomych lekarzy, pacjentów i ich choroby. Dzieli się swoimi spostrzeżeniami, personifikuje nam na nowo lekarza. Lekarz=człowiek! Zapamiętajcie to sobie, macie po drugiej stronie człowieka, nie maszynę znającą wszystkie choroby świata. On też może się pomylić, jemu też jest ciężko, gdy pacjent umiera i on także, tak jak Wy musi sobie z tym poradzić. Dlaczego? Bo ma następnych pacjentów do wyleczenia i nie może sobie pozwolić na przejście wszystkich etapów żałoby, tak jak możecie to zrobić Wy.
Przeczytane:2015-06-28, Ocena: 4, Przeczytałam, 52 książki 2015, Mam,