Odrzuciła rodzinne dziedzictwo.
Teraz szuka sposobu, aby je ocalić.
Lizzy Moon chciała odciąć się od rodzinnego domu i siedliska zwanego Moon Girl Farm. Przed ośmioma laty porzuciła ziemię, którą uprawiało dziewięć pokoleń obdarzonych niezwykłym darem uzdrowicielek, uciekając przed przekazywanymi szeptem plotkami i pogłoskami o dziwnym dziedzictwie rodu Moon.
Lecz gdy umiera jej ukochana babka Althea, Lizzy musi wrócić i zmierzyć się z tragedią sprzed lat: nierozwiązaną zagadką morderstwa dwóch młodych dziewcząt i okrutnymi oskarżeniami, które prześladowały Altheę aż do śmierci.
Młoda kobieta pragnie sprzedać farmę i powrócić do życia w Nowym Jorku, dopóki nie trafia w jej ręce dziennik, który sprawia, że Lizzy odkrywa własne szczególne talenty.
Czy uda się jej oczyścić imię swojej babki, kiedy podąży śladami kobiet z rodu Moon?
To, co oddaliło Lizzy Moon od jej rodziny osiem lat temu, ciągnie ją teraz z powrotem. Powieść o tajemnicach, pamięci, rodzinie i przebaczeniu od autorki bestsellera When Never Comes
Główną bohaterką LAST OF THE MOON GIRLS jest Lizzy Moon. Osiem lat temu opuściła Moon Girl Farm, którą pielęgnowało kilka pokoleń utalentowanych uzdrowicieli. Kiedy umiera jej babcia Altheia, Lizzy musi opuścić Nowy York i wrócić na farmę. Musi też się zmierzyć z dawną tragedią, która wstrząsnęła wszystkimi: zabójstwami dwóch młodych dziewcząt i oskarżeniami, którymi została obarczona jej babcia. Dziewczyna chce zapomnieć o posiadanych przez nią darach, wyjechać i już nigdy nie wracać. Okazuje się jednak, że dziedzictwo Lizzy nie jest tak łatwe do opuszczenia...
Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: 2023-06-28
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 496
Tytuł oryginału: The Last Of The Moon Girls
Odium
Lizzy odkąd pamięta chciała być niewidzialna. Ignorowała swoje zdolności. Od zawsze uciekała przed dziedzictwem jej rodu. Przed ośmioma laty opuściła rodzinny dom i siedlisko zwane Moon Girl Farm, rozpoczynając zupełnie inne życie w Nowym Jorku. Jednak przeznaczenia nie da się oszukać…
Po śmierci swojej ukochanej babci wraca do Salem Creek. Jedzie tam z zamiarem jak najszybszego sprzedania farmy , jednak już na miejscu przekonuje się, że sprawa nie będzie taka łatwa. Przy okazji tej sentymentalnej podróży próbuje rozwikłać zagadkę śmierci dwóch młodych dziewczyn. Winą za ich śmierć społeczność Salem Creek obarczyła Altheę Monn. Mimo braku jednoznacznie obciążających dowodów, babcia naszej bohaterki przez całe życie boryka się z niechęcią mieszkańców. Oni wydali wyrok. Nasza bohaterka szybko przekona się, że nie da się być osobą niezauważalną jeśli nosi się nazwisko Moon, a śmierć Althei nie obaliła muru nienawiści.
Więcej nie zdradzę, by nie psuć przyjemności odkrywania tej opowieści. To zgrabnie napisana historia, łącząca w sobie cechy powieści obyczajowej i romansu z lekkim zabarwieniem kryminalnym. Chociaż zakończenie było przewidywalne, a zagadka kryminalna łatwa do rozwikłania, czasu spędzonego z książką nie uważam za stracony i w przyszłości chętnie powrócę do Salem Creek. To miejsce magiczne i urzekające.
Dla mnie najwartościowszy był wątek przemiany głównej bohaterki. Ta buntownicza istota, która odrzucała rodzinne dziedzictwo zrozumie, że dar jej nie ogranicza, ale dopełnia i dopiero wtedy, kiedy zaakceptuje kim jest, może być szczęśliwa. W zrozumieniu tej prawdy pomogły naszej bohaterce listy babci Althei. Pachnące ziołami i kwiatami, napisane pięknym, poetyckim językiem – stanowiące klamrę tej opowieści. W mojej ocenie to najmocniejsza strona tej historii, pozwalająca wszystko dobrze poukładać w skomplikowanej układance życia kobiet rodu Moon. Przeszłość i przyszłość. Domknięty krąg.
Istnieją setki imion, które określają to, czym jesteśmy – i każde z nich z osobna jest błędne. Ponieważ nie jesteśmy czymś jednym. Jesteśmy wielością. (s. 490)
Kobiety z rodu Moon. Bojowniczki. Matki. Uzdrowicielki.
To moje kolejne spotkanie ze Światem Książki i po raz kolejny wypada mi tylko pochwalić edycję. Od interesującej okładki, którą z przyjemnością bierze się do ręki, poprzez bezbłędną korektę tekstu, aż po świetne tłumaczenie – jego autor subtelnie oddał kobiecy, emocjonalny charakter tekstu.
Niebanalna rzecz!
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl
STRAŻNICZKA RODU MOON
Kiedy w klubie recenzenta serwisu nakanapie.pl pojawiła się powieść Barbary Davis "Ostatnia z dziewcząt Moon" czułam, że będzie to książka dla mnie. Ciemna, trochę tajemnicza i magiczna okładka oraz intrygujący opis wydawcy potwierdziły tylko moje przypuszczenia. Powieść została nazwana światowym bestsellerem i rzeczywiście w moim odczuciu jest po prostu najlepsza.
Lizzy wyjechała z Moon Girl Farm w Salem Creek w Nowej Anglii przed ośmiu laty, ale zawsze gdzieś w głębi serca czuła związek z tą ziemią. Tutaj została jej babcia Altea - osoba wyjątkowa pod wieloma względami. Teraz po śmierci seniorki Lizzy musi wrócić na farmę aby pozamykać sprawy z przeszłości. To niesamowite miejsce, jej dom rodzinny należy teraz właśnie do niej. Kobieta postanawia zaopiekować się również dziennikami swoich przodkiń. Ród kobiet Moon jest szczególny, a każda z kobiet do niego należących posiada pewien wyjątkowy dar i podąża przez życie swoją własną ścieżką. W szafie Altei obok dzienników przodkiń przekazywanych z pokolenia na pokolenie znajduje się też czysty, niezapisany notes przeznaczony dla Lizzy. Babcia postanowiła też podarować swojej wnuczce bardzo osobisty notatnik z listami, które mają wskazać dziewczynie właściwą drogę.
Warto tutaj wspomnieć, że historia rodu Moon w Salem Creek rozpoczyna się pod koniec XVIII w. Wtedy na tym miejscu były jedynie łąki i pastwiska. Spodziewająca się dziecka Sabine Moon uciekła przed represjami z Francji i przybyła właśnie w to odludne miejsce. Za posiadane przy sobie klejnoty kupiła połać ziemi i założyła na niej farmę. Jako samotna matka z nieślubnym dzieckiem wzbudzała podejrzliwość i dystans wśród okolicznych mieszkańców oskarżających ją o czary. Tym bardziej, że żadna z kobiet Moon nie wychodziła za mąż i każda rodziła córkę, której przekazywała swoją wiedzę i szczególne umiejętności. Po Sabine były kolejno Patrice, Renee, Dorothee, Sylvie, Aurore, Honore oraz Altea, Rhanna i Elizabeth czyli Lizzy. Członkinie rodu zajmowały się zielarstwem i tworzeniem talizmanów. Każda z dziewcząt Moon posiadała jakiś dar, który ujawniał się w okresie dojrzewania. U Lizzy była to alchemia aromatów. Umiejętność czytania w ludziach oparta na zapachu miała ją chronić przed potencjalnym zagrożeniem, bo każda osoba roztacza wokół siebie swego rodzaju zapachową aurę. Ten dar Lizzy mogła odczuwać tylko tu, w okolicy Salem Creek. Obecnie kobieta mieszka w Nowym Jorku i zajmuje się komponowaniem perfum.
Powieść Barbary Davis zauroczyła mnie bez reszty. Fabuła jest niezwykle intrygująca, roztacza aurę tajemniczości i magii, w którą zostały wplecione tylko z pozoru zwyczajne wydarzenia - rozliczenie się z przeszłością, trudne dziedzictwo, powrót córki marnotrawnej oraz przede wszystkim próba dotarcia do prawdy o niewyjaśnionym morderstwie, które miało miejsce przed ośmiu laty na terenie Moon Girl Farm.
Autorka w bardzo umiejętny sposób połączyła w tej powieści kilka gatunków - mamy elementy obyczajowe, romansowe i kryminalne, które wspaniale się przeplatają i uzupełniają tworząc ostatecznie bardzo ciekawą... sagę rodzinną. Znajdziemy tu także sporo informacji na temat ziołowych mikstur, herbatek i leków uzupełnionych o dawną magię i ludową tradycję. Powieść przepełniona jest emocjami. Ma w sobie pewną świeżość i wyjątkowość.
Autorka posługuje się prostym językiem, ale jej styl jest mocno obrazowy i wspaniale oddziałuje na naszą wyobraźnię. Dopracowane dialogi, interesujące listy babci do ukochanej wnuczki oraz umiejętne stopniowanie napięcia sprawiają, że trudno oderwać się od lektury.
Historia została bardzo dobrze zaplanowana i przemyślana w najmniejszym szczególe, głęboka w swojej wymowie - co jeszcze bardziej podnosi jej wartość. Spodobały mi się bardzo kreacje bohaterów. Ich charaktery są złożone, osobowości interesujące i nieprzerysowane co ma duży wpływ na autentyczność i wiarygodność postaci.
"Ostatnia z dziewcząt Moon" to pierwsza powieść Barbary Davis jaką miałam przyjemność przeczytać. Autorka zaskoczyła mnie pozytywnie pomysłem na fabułę i przekazem emocji. Mam nadzieję, że niebawem będę mogła sięgnąć po jej kolejne książki.
Lizzy Moon chciała wybrać inną drogę w swoim życiu. Odciąć się od korzeni i rodowego dziedzictwa. Kobiety z rodu Moon mają nadzwyczajne moce i dary. Każda z nich nie wychodziła za mąż, ale musiała urodzić dziewczynkę, żeby dalej kontynuowała tradycję rodu. Lizzy ucieka z miasteczka i rozpoczyna życie w Nowym Jorku. Po ośmiu latach jej babka umiera i dziewczyna postanawia wrócić aby uporządkować rodzinne sprawy i sprzedać farmę. Przy okazji Lizzy chce uporać się z tragedią przed lat. Wtedy zostały zamordowane dwie siostry. Mordercy nigdy nie znaleziona, a podejrzenia podły na jej babkę. Z chwilą jak kobieta zaczyna swoje własne śledztwo, zdaje sobie sprawę, że jest ktoś w miasteczku, komu bardzo przeszkadza i nie podoba się, że Lizzy odgrzebuje starą sprawę. Czy Lizzy uda się oczyścić imię babki? Jak ułożą jej się sprawy z matką, która porzuciła ją jako dziecko? I czy na pewno sprzedaż farmy i ucieczka do dużego miasta jest dobrym pomysłem?
Historia zawarta w książce jest ciekawa i nietypowa. A to za sprawą tej szczypty magii, którą znajduje się w powieści. Razem z bohaterką powracamy do jej rodzinnego miasteczka i próbujemy rozwiązać zagadki z przed lat. Pojawiają się nowe wątki, na jaw wychodzą przeróżne tajemnice. Jest sprawa kryminalna, nutka grozy, zastraszanie. W książce możemy również znaleźć wątek miłośny, którego jednak nie mamy za dużo. Jest tak jakby na drugim planie. Autorka więcej miejsca poświęciła na trudną relację matka - córka. Lizzy, która ma wiele żalu do swojej matki, musi zmierzyć się z tym problemem i stanąć z matką twarzą w twarz. Czy uda im się zbudować relacje na nowo?
W książce, chociaż nie brakuje tajemnic, zagadek, niepoodziewanych zdarzeń, to akcja toczy się powoli. Czasami czułam się znużona i czekałam tylko na finał. Na zakończenie, którego mogłam się domyślić. Książka ma niecałe 500 stron więc było co czytać. Powieść nie jest zła, to historia, która wielu może się spodobać. Jednak ja nie zaliczę jej do swoich ulubionych. Coś mi w niej brakowało, tego czegoś, co by sprawiło, że lektura byłaby nieodkładana.
Jeśli lubicie powieści o rodzinnych sekretach, o tajemnicach, kryminalnych zagadkach to książka jest dla was.
A ja przeczytałam ją dzięki Klubowi Recenzenta serwisu Na kanapie :)
Ciekawa i wciągająca powieść. Troszkę obyczajówka, troszkę kryminał, a troszkę saga rodzinna, i troszkę romans. Dobra na lato i dobrze napisana lekka literatura. W sumie książka skupia wszystkie poczytne wątki z literatury tzw. kobiecej, czyli wątek ucieczki na wieś, wątek poszukiwania tożsamości, wątek grzebania w rodzinnych historiach, wątek tajemnicy sprzed lat, wątek czarownic i magii, wątek miłosny, wątek małych miasteczek... Jednym słowem autorka Ameryki nie odkryła, ale nie o to w tym gatunku chodzi, ale o ciekawą historię, o lekkość pióra i o realne wzruszenie przy czytaniu. A bohaterka to kobieta miła, niezależna, ale uciekająca od wspomnień i od miłości. Nie chce się wiązać, bo czuje, że jej rodzinne obciążenia ją od tego dyskwalifikują. Gdy dostaje wiadomość o śmierci babki, jedzie na wieś, żeby uporządkować sprawy. Tam wracają one ze zdwojoną siłą, oraz zagadka kryminalna sprzed lat. Poza tym pojawia się dawna miłość. Wszystko to zazębia się w ciekawą akcję. Jak widać, niestety chyba raczej odbiorcami będą czytelniczki, kobiety.
Książka jest ciekawa i w sam raz na lato.
W zasadzie jeśli chodzi o recenzję to napisałam wszystko, co można. Dalej mogę streszczać lub pisać o tym, jak to przeżywałam wraz z bohaterką jej perypetie i że domyśliłam się kto był mordercą. Ale nie będę tego pisać, bo każdy czytelnik będzie miał własne przeżycia. Powieść jest ciekawa i warta uwagi. Nie jest to literatura wybitna, ale autorka napisała naprawdę ciekawą książkę. To jest, zdaje się, jej debiut pisarski. Myślę, że może stać się drugą Musso albo Fannie Flagg, bo tu szukałabym podobieństwa. Trafiła mi się ciekawa odskocznia od trudnych książek. Poza tym wątki zielarskie są dla mnie ciekawe, jako że ostatnio się zainteresowałam ogrodnictwem. Tutaj autorka pisze o ziołach, o herbatkach na różne dolegliwości oraz o mydłach własnej roboty. To jest ciekawe.
Poza tym książka ma myśl przewodnią, że warto mieć marzenia, że warto pokonywać rodzinne traumy i że warto jest zmieniać coś w swoim życiu, szczególnie jeśli jest to szansa na szczęście i na miłość.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl
,,Ostatnia z dziewcząt Moon" to książka, którą polubiłam od pierwszych stron. Rozpoczyna się śmiercią ukochanej babci Lizzy oraz niewyjaśnioną zagadką morderstwa dwóch sióstr. I chociaż wydawałoby się, że będzie to thriller to nim nie jest.
,,Ostatnia z dziewcząt Moon" to książka o Lizzy Moon i jej darze, który został przekazany z pokolenia na pokolenie. Swojego dziedzictwa jednak młoda kobieta nie chciała przyjąć i wyjechała z rodzinnej miejscowości. Wraca po paru latach, gdy jej babcia już nie żyje. Zamierza szybko sprzedać dom, w którym się wychowała i wrócić do Nowego Jorku. Dowiaduje się wtedy również o niewyjaśnionej śmierci dwóch dziewcząt oraz o oskarżeniach, które prześladowały Altheę. Pewnego dnia znajduje dziennik, który sprawia, że dziewczyna patrzy na niektóre sprawy nieco inaczej. Czy zmieni zdanie co do sprzedaży domu? Czy odkryje prawdę o morderstwie sprzed lat i oczyści dobre imię swojej babci? Przekonacie się sami.
Książka oczarowała mnie pod wieloma względami. Posiada ciekawą historię, wspaniale wykreowanych bohaterów oraz jest napisana pięknym stylem, który jest zarówno lekki jak i dojrzały Autorka zadbała o detale, ale jednocześnie skupiając się na tym co ważne. Barbara Davis wciągnęła czytelnika do świata rodzinnych tajemnic i nierozwiązanych zagadek sprzed lat.
Jeśli lubicie książki o poszukiwaniu własnej drogi i o dokonywaniu czasami trudnych decyzji, to bardzo polecam ,,Ostatnią z dziewcząt Moon".
Przeczytane:2023-08-05, Ocena: 6, Przeczytałam, Mam, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2023, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2023, Ulubione, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2023 roku, 52 książki 2021, polecam,
„Dom nie jest tam, gdzie mieszkasz,
dom jest tym, kim jesteś.”
Pierwszym impulsem do sięgnięcia po książkę „Ostatnia z dziewcząt Moon” była oczywiście okładka, która jest zjawiskowa, obiecująca mistyczną strawę duchową i tajemnicę. Decyzję dopełnił intrygujący opis zawierający wątki związane z sekretami zawartymi w przeszłości. I te elementy znalazłam już od pierwszych stron, gdy po zagadkowym prologu zawierającym nutkę niejasności, poznajemy Lizzy Moon.
Gdy Lizzy Moon miała 16 lat otrzymała od swej babki Althei pamiętnik oprawiony w czarną skórę z niezapisanymi kartkami, gdyż wszystkie dziewczyny z rodu Moon taki dostawały w prezencie. Ten dziennik był elementem tradycji rodzinnych od wielu pokoleń, więc w rodzinnym domu w Salem Creek takich dzienników było osiem, a ostatnim jak do tej pory był dziennik Althei. Kobiety z rodu Moon spisywały w nim swoje spostrzeżenia, przepisy, tajemne receptury, remedia, słowa błogosławieństw i przemyślenia, które miały być przesłaniem dla kolejnych pokoleń. Lizzy powinna kontynuować, zgodnie z odwieczną tradycją, ten zwyczaj, ale postanowiła go zignorować, więc podarowany pamiętnik na kilka lat wylądował w szufladzie biurka.
Teraz, gdy poznajemy bohaterkę, pełni pracuje ona jako dyrektorka kreatywna w firmie Chenier Fragrances znajdującej się w Nowym Jorku. Właśnie dotarła do niej przesyłka z krótkim listem spisanym przez babkę, a z paczki wyjmuje dobrze sobie znaną księgę z dedykacją: „Dla Elzibeth – Czas, byś napisała własną historię”. Okazało się, że babka Althea nie żyje od dwóch miesięcy, a Lizzy odziedziczyła farmę w Moon Girl Farm, a to oznacza dla niej powrót w rodzinne strony i do własnych korzeni.
„wszyscy musimy od czasu do czasu wrócić do domu, przypomnieć sobie, skąd pochodzimy”
„Ostatnia z dziewcząt Moon” to urokliwa, ale też momentami niepokojąca opowieść o poszukiwaniu prawdy o sobie, wybaczaniu i pokonywaniu przeszkód, które pojawiają się na drodze bohaterki. Dzięki nim Lizzy dostrzega to, czego nie chciała widzieć do tej pory, a to stawia ją przed wyborem tego, co chce w życiu robić i z kim. Odnajdziemy w niej wiele emocji: od radości, poprzez zadumę, smutek, aż po miłość, a do tego pojawia się jeszcze zagadka kryminalna sprzed ośmiu lat związana ze śmiercią dwóch dziewcząt – Darcy i Heather Gilman. Ich ciała zostały znalezione pewnego dnia w stawie znajdującym się na terenie posiadłości rodziny Moon, a o tę śmierć oskarżano babkę Altheę.
Bardzo podobała mi się ta opowieść spleciona z kilku wątków złożonych z wielu odcieni emocjonalnych, napełnionych magicznym realizmem, okrytych mroczną tajemnicą, a przy tym pewną dozą refleksyjności i duchowości. Ta historia dostarczyła mi wiele wrażeń działających na wyobraźnię, dzięki barwnym, ładnie przekazanym opisom, ale też doznaniom duchowym oraz wiedzy mającej swoje korzenie w dawnych zwyczajach i tradycji opartej na naturze. Uroku całości dodaje wątek magiczny i wiedza pochodząca z tradycji rodzinnej z linii kobiecej, przekazywana z pokolenia na pokolenie, a więc i nam, czytelnikom. Jednocześnie nie jest to historia nierealna, gdyż poza sferą mistyczną pojawiają się też tajemnice i zagadki, które intrygują wzmacniając ciekawość. Było to dla mnie niezwykle wciągające doświadczenie i cieszę się, że zdecydowałam się sięgnąć po tę niesamowitą historię.
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl