Czasem trzeba wyruszyć w podróż, żeby coś odnaleźć – najpiękniejsze zakątki Toscanii, bogactwo włoskiej kultury i… samą siebie
Włoska przygoda Rachel Cusk w nowej powieści "Ostatnia wieczerza" od 24 października w księgarniach
Rachel Cusk, znana brytyjska autorka kilku świetnie przyjętych przez krytykę książek, między innymi Arlington Park, wiodąca do tej pory ustabilizowane życie u boku męża i dwóch córek, postanawia pewnego dnia porzucić dotychczasową, uporządkowaną i przenieść się do Toscanii. Podróż jawi jej się jako wielka przygoda, w trakcie której spędzi z rodziną kilka tygodni w wynajętym domu w toskańskiej Garfagnani, zwiedzając po drodze Asyż, Arezzo, Neapolo, Pompeje, Florencję i Rzym.
To bardzo osobista książka Cusk, pisarka nie boi się pokazać czytelnikom jako osoba niepewna, z trudem godząca role matki, żony i artystki – pisarki. Podróż do Włoch i obcowanie z obrazami włoskich mistrzów pozwoliło jej uporządkować świat, odpowiedzieć w sposób zadowalający na pytanie, czy sztuka jest w stanie wyzwolić ją od przeciętności i przyziemnych spraw. Cusk w tej podróży nie tylko na nowo określiła się jako artystka, ale też odkryła ponownie radość z bycia matką i obcowania z rodziną.
(Fragment powieści)
Długo oglądam ten obraz. Usiłuję go zrozumieć.
Usiłuję zrozumieć różnicę między ludźmi otaczającymi
Jezusa u szczytu stołu a tymi, którzy siedzą przy
drugim krańcu, bliżej nas. Im bliżej nas siedzą, tym
mniejszą zwracają na niego uwagę. Przy tym bliższym
krańcu jest piękniej; wszystko jest bogatsze i żywsze.
U szczytu stołu Jezus nachyla się i wkłada kawałek
chleba do ust brodatego Piotra, a Piotr żarliwie ujmuje
jego dłonie. To też jest moment życia w tej malowanej
scenie. Nie wątpię, że Tintoretto sam w nie wierzył.
Jednak rzeczywistość mężczyzny w purpurowym
płaszczu, którego dłoń spoczywa na dzbanie wina, jest
mocniejsza. Percepcja jest silniejsza niż wiara, przynajmniej
w przypadku artysty, który tak wielką chwałę
widzi w najzwyklejszych rzeczach. Pod tym względem
artysta jest Bogiem. A dopraszamy się od niego
dziwnego dowodu, my, którzy tak się przejmujemy
własną śmiertelnością i wiemy, że sami też spożyjemy
kiedyś ostatnią wieczerzę. Chcemy, żeby doceniona
została jej chwała. Chcemy wiedzieć, że życie faktycznie
było tym, na co wyglądało.
W drodze powrotnej w pociągu znajdujemy w torbie
przewodnik i odkrywamy, że nie zobaczyliśmy
prawie żadnego z zabytków, którymi szczyci się Lukka,
ani Muzeum Narodowego, ani Villi Guinigi, ani
ołtarzy Filippina Lippi, ani płaskorzeźb della Quercii.
Dziewczynki siedzą spokojnie przy oknie, oglądają
swoje pamiątki. Później nauczymy się filetować włoskie
miasta z dzieł sztuki z bezwzględną biegłością
angielskiego arystokraty, który oddziela mięso soli od
ości. Nie znamy jeszcze głodu, który nami zawładnie.
Na razie jesteśmy w pełni usatysfakcjonowani; jak
wszyscy inni turyści, którzy co dzień okrążają budzące
respekt mury Lukki, jesteśmy zadowoleni.
Za kilka dni ruszymy na południe, do miejsca, które
będzie naszym domem aż do nadejścia lata. Ciekawa
jestem, co nas tam czeka. Żałuję, że nie potrafię
lepiej odróżnić dobra od zła, prawdy od imitacji.
Chciałabym nauczyć się czytać strukturę życia, tak jak
meteorolodzy odczytują strukturę chmur, bo musi być
w niej zapisana przyszłość. Gdyby tylko człowiek wiedział,
gdzie szukać.
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 2010-10-24
Kategoria: Literatura faktu, reportaż
ISBN:
Liczba stron: 316
Młoda, inteligentna prawniczka postanawia porzucić swoje poukładane londyńskie życie i zniknąć. Pisze listy pożegnalne do świeżo upieczonego męża i rodziców...
oNominowana do Goldsmiths Prize 2014 i do Baileys Prize oFinalistka Folio Prize 2014 oNazwana jedną z najlepszych książek 2014 przez ,,The New Yorker"...
Przeczytane:2010-12-22, Ocena: 6, Przeczytałem,