Kontynuacja bestsellerowej powieści Niny Reichter. Pełna napięcia, romantyczna opowieść o miłości w szponach show-biznesu. Poznaj tom III cyklu "Ostatnia spowiedź". Bradin i Ally żyją spokojnie, są zaręczeni. Ale show-biznes nie zapomina o tych, których raz pochwycił w swe sidła. Bradin nadal żyje w sieci zależności. Producenci, wytwórnia, kontrakt płytowy. Słupki sprzedaży. Świat bez sentymentów. Gdy Violet La Roch odkrywa przed mediami prawdę o swoim dawnym związku z Bradinem, wszystko zaczyna się walić. Jedno kłamstwo pociąga za sobą drugie. Znajdują się ludzie, którym zależy, by zniszczyć wokalistę Bitter Grace. I okazuje się, że poukładane życie to domek z kart, nic bardziej trwałego od snu. Co zrobić, gdy szaleńcza, mająca trwać wiecznie miłość nagle się skończyła… a Ally nadal mieszka w obcym kraju, wprawdzie z karierą, ale bez rodziny i z sercem rozbitym w drzazgi? Miłość, zazdrość, show-biznes. Ostatnia spowiedź Poczuj, jak kocha ten, którego kochają tysiące…
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2014-10-22
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 376
Hit internetu, ideał miłości, wspaniały warsztat, "setki zdań i tysiące słów". I moje bluźniercze pytanie - czy na pewno?
Trudno jest napisać recenzję kolejnej części jakiegoś cyklu. Trudno, bo jeśli ktoś naprawdę czeka na kolejną część, wręcz nie może się doczekać, to może go w niej zaskoczyć praktycznie wszystko. A ja nie lubię psuć niespodzianek. Lubię robić. Mogę jednak zdradzić, że mamy Ally, mamy Brade'a i mamy Toma, którzy się kochają. Dobrze widzicie. Mamy trzy kochające się osoby, w tym jakby jedną za dużo. Oprócz tego mamy szemrany świat show biznesu, w którym nie ma czasu na wartości, bo przecież nikt za nie nie płaci. Ponadto mamy marzenia: spełniane, ale czasem boleśnie niespełnione. No i wartką akcję, galopujące wydarzenia, tętniące serce, załzawione oczy, przyspieszony oddech. Nie tylko u czytelnika zresztą.
Nie chcę, żeby to była recenzja. Chcę, żeby to był mój rozrachunek z całą serią. Co mogę powiedzieć - nie jestem zachwycona. I jeżeli to się komuś nie podoba (może), nie musi czytać dalej.
Od zawsze zwracałam uwagę na poetyckie usiłowania autorki. Kurczę, a to przecież już wcale nie jest modne. Było - parę lat temu, kiedy to proza poetycka w mniejszym czy większym stopniu udana wystawała z każdej strony. Teraz jakoś wydaje mi się ona przeznaczona tylko dla gimnazjalistek. Rzewne pisanie o swoich uczuciach, wymyślne metafory, wzniosłość i patos. Chyba każdy twórca musi przez to przejść, ale nie powinien zatrzymywać się na tym etapie dłużej. A już na pewno nie kiedy nie bardzo mu wychodzi. Bo na przykład - potrafię zrozumieć zamysł autorki, którą jakoś - mimo niechęci do jej sposobu pisania (wyrobi się) - lubię, gdy na pytanie "Czym jestem?" czyta się odpowiedź "(...) Czymś znacznie większym, czymś bardziej stabilnym. Jesteś czymś, co się nigdy nie zmieni. Jesteś obrazem sprzed moich oczu" (str. 44). Przeczytawszy to, złapałam się na tym, że bezwiednie przewróciłam oczami. Raz: przesłodzone, dwa: zupełnie nierzeczywisty dialog, trzy: śmieszne, cztery: czy obraz sprzed naszych oczu zawsze jest taki sam? Niefortunne określenie. Rozumiem zabieg, rozumiem zamiar, ale nie chciałabym nigdy usłyszeć tej kwestii, kiedy rozmawiam z najważniejszą osobą w moim życiu. Prawda jest taka, że nie rozmawiamy poezją, unikamy górnolotności i słów z zadartym nosem. W świecie stworzonym przez Ninę Reichter jest inaczej. No cóż. Przecież może.
Kwestią, na którą poprzednim razem również zwracałam uwagę, są śmieszne kursywy i pogrubienia. Nie mówię nawet o autocytatach, niech będzie, że są OK, ale na Boga, ani ich, ani żadnych innych zdań nie trzeba, powiedziałabym wręcz: nie należy w ten sposób wyróżniać. Nie chodzi mi już nawet o wprowadzenie tym w błąd czytelnika, który spodziewał się raczej czegoś mądrego, ale o samą autorkę. Z pewnością chciała w ten sposób odróżnić jakąś myśl, pewnie ciekawą, a czytelnik widzi coś zupełnie przeciętnego, w dodatku napisanego kulejącą prozą liryczną. Na nic.
To tak ładnie brzmi: romantyczna miłość, marzenie nastolatek, szara dziewczyna i gwiazda Europy. W 2/3 czuję się oszukana - jest zwykła dziewczyna i znany piosenkarz, ale to, co ich łączy, nie jest miłością. Nie jest też godne pozazdroszczenia. Ranią się, zdradzają, oszukują, uciekają się do przemocy (nie tylko słownej) i nie odzywają się, bo nie ma komu wyciągnąć ręki na zgodę. No i to pożądanie, nieprzyzwoite żarty, wulgarność, namiętność, seks, seks, seks, seks, rano, po południu, zamiast kolacji. Patologiczna relacja. Brade i Ally krzywdzą się w taki sposób, w jaki nie skrzywdziłabym największego wroga, nie mówiąc nawet o miłości mojego życia. Jestem wręcz zgorszona tym wypaczonym obrazem zakochania. Jeśli nastolatki marzą o przeżyciu historii bohaterów, mogę jedynie szczerze im współczuć.
No i Ally. Nie, nie mogę myśleć o niej jak o tej poważnej,twardej i nieustępliwej, piekielnie zdolnej wschodzącej gwieździe fotografii. Tańczy, jak zagrają, głupio unosi się honorem, nie walczy o najważniejsze i od zawsze ma problemy z podjęciem właściwej, samodzielnej decyzji. Nie lubię jej bardzo i jak rozumiem wojnę trojańską o piękną Helenę, tak sensu rywalizacji między Rothfeldami za cholerę.
Tak jak w poprzednich częściach, tak i w tej jest coś, co trzyma poziom i czytelnika przy książce. Ktoś. Tom i jego niemal przeczysta miłość do Ally. Miłość, która umie zapanować nad żądzami, która nie zezwierzęca, a przeaniela, która potrafi czekać, która potrafi powiedzieć: odejdź, bo nie będziesz tutaj szczęśliwa. To jest moje marzenie. Spotkać kogoś takiego i kimś takim być. A opowieść wysnuta przez Ninę Reichter uczy, że ktoś taki nigdy nie będzie samotny.
Nie wiem, czy powinniście czytać tę książkę, serię. Może nie: żeby się nie gorszyć, nie denerwować, nie śmiać z przerostu formy nad treścią, nie uśmiechać się w najbardziej patetycznych momentach losów trójki bohaterów. Ale wtedy nie nauczymy się, jak powinna i jak nie może wyglądać miłość. Więc może tak.
Matthew Hansen, przystojny młody psycholog doradza kobietom, jak zbudować satysfakcjonujący je związek i nie pozwolić sobą manipulować.Jest twórcą...
Kontynuacja bestsellerowej powieści Niny Reichter. Pełna napięcia, romantyczna opowieść o miłości w szponach show-biznesu. Poznaj tom II cyklu Ostatnia...
Ocena: 6, Przeczytałam, Arcydzieła <3,
Długo się wahałam czy brać się za czytanie tej książki. Nie gustuję w romansidłach ale po namowach koleżanki postanowiłam się skusić.Po przeczytaniu paru linijek pierwszej części już wiedziałam, że książka mnie wciągnie. Drugą i trzecią część pochłonęłam z prędkością światła... Powiem szczerze, że żadna książka nie sponiewierała mnie tak emocjonalnie jak ta. Nastrój zmieniał mi się jak w kalejdoskopie- w jednym momencie śmiałam się do bólu brzucha żeby zaś w następnym płakać jak dziecko. To - jak narazie - jedyna książka po którą nie odważyłabym się sięgnąć drugi raz.Nie dlatego, że jest kiepska czy coś...wręcz przeciwnie - jest bardzo dobra,autorka pisze bardzo pięknie. Ale tyle co ja się przy niej nawkurzałam, nadenerwowałam, naśmiałam i nabeczałam to tego się jeszcze żadnej książce nie udało :)