Ostatnia spowiedź. Tom 3

Ocena: 5.5 (6 głosów)

Kontynuacja bestsellerowej powieści Niny Reichter. Pełna napięcia, romantyczna opowieść o miłości w szponach show-biznesu. Poznaj tom III cyklu "Ostatnia spowiedź". Bradin i Ally żyją spokojnie, są zaręczeni. Ale show-biznes nie zapomina o tych, których raz pochwycił w swe sidła. Bradin nadal żyje w sieci zależności. Producenci, wytwórnia, kontrakt płytowy. Słupki sprzedaży. Świat bez sentymentów. Gdy Violet La Roch odkrywa przed mediami prawdę o swoim dawnym związku z Bradinem, wszystko zaczyna się walić. Jedno kłamstwo pociąga za sobą drugie. Znajdują się ludzie, którym zależy, by zniszczyć wokalistę Bitter Grace. I okazuje się, że poukładane życie to domek z kart, nic bardziej trwałego od snu. Co zrobić, gdy szaleńcza, mająca trwać wiecznie miłość nagle się skończyła… a Ally nadal mieszka w obcym kraju, wprawdzie z karierą, ale bez rodziny i z sercem rozbitym w drzazgi? Miłość, zazdrość, show-biznes. Ostatnia spowiedź Poczuj, jak kocha ten, którego kochają tysiące…

Informacje dodatkowe o Ostatnia spowiedź. Tom 3:

Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2014-10-22
Kategoria: Obyczajowe
ISBN: 9788379424474
Liczba stron: 376

więcej

Kup książkę Ostatnia spowiedź. Tom 3

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Ostatnia spowiedź. Tom 3 - opinie o książce

Długo się wahałam czy brać się za czytanie tej książki. Nie gustuję w romansidłach ale po namowach koleżanki postanowiłam się skusić.Po przeczytaniu paru linijek pierwszej części już wiedziałam, że książka mnie wciągnie. Drugą i trzecią część pochłonęłam z prędkością światła... Powiem szczerze, że żadna książka nie sponiewierała mnie tak emocjonalnie jak ta. Nastrój zmieniał mi się jak w kalejdoskopie- w jednym momencie śmiałam się do bólu brzucha żeby zaś w następnym płakać jak dziecko. To - jak narazie - jedyna książka po którą nie odważyłabym się sięgnąć drugi raz.Nie dlatego, że jest kiepska czy coś...wręcz przeciwnie - jest bardzo dobra,autorka pisze bardzo pięknie. Ale tyle co ja się przy niej nawkurzałam, nadenerwowałam, naśmiałam i nabeczałam to tego się jeszcze żadnej książce nie udało :)

Link do opinii
Avatar użytkownika - andzia13
andzia13
Przeczytane:2015-06-14, Ocena: 6, Przeczytałam, 52 książki 2015,
Cudowna! Po prostu najlepsza część całej serii. Już na początku Tom zrobić na mnie ogormne wrażenie a im dalej tym było lepiej. Szkoda tylko, że Ally nie do końca umiała dostrzec jakiego wspaniałego mężczyznę ma jako przyjaciela. Byłam wkurzona najpierw na Bradina bo nie miał takiego zaufania do Ally jak powinien a potem na nią, że tak szybko postanowiła mu wybaczyć. Potem zrobiło mi się głupio bo to co się stało wstrząsnęło mną dogłębnie, na szczęście ostatnie strony złagodziły trochę moje odczucia.
Link do opinii
Avatar użytkownika - asza
asza
Przeczytane:2015-02-22, Przeczytałam,

Hit internetu, ideał miłości, wspaniały warsztat, "setki zdań i tysiące słów". I moje bluźniercze pytanie - czy na pewno?

Trudno jest napisać recenzję kolejnej części jakiegoś cyklu. Trudno, bo jeśli ktoś naprawdę czeka na kolejną część, wręcz nie może się doczekać, to może go w niej zaskoczyć praktycznie wszystko. A ja nie lubię psuć niespodzianek. Lubię robić. Mogę jednak zdradzić, że mamy Ally, mamy Brade'a i mamy Toma, którzy się kochają. Dobrze widzicie. Mamy trzy kochające się osoby, w tym jakby jedną za dużo. Oprócz tego mamy szemrany świat show biznesu, w którym nie ma czasu na wartości, bo przecież nikt za nie nie płaci. Ponadto mamy marzenia: spełniane, ale czasem boleśnie niespełnione. No i wartką akcję, galopujące wydarzenia, tętniące serce, załzawione oczy, przyspieszony oddech. Nie tylko u czytelnika zresztą.

Nie chcę, żeby to była recenzja. Chcę, żeby to był mój rozrachunek z całą serią. Co mogę powiedzieć - nie jestem zachwycona. I jeżeli to się komuś nie podoba (może), nie musi czytać dalej.

Od zawsze zwracałam uwagę na poetyckie usiłowania autorki. Kurczę, a to przecież już wcale nie jest modne. Było - parę lat temu, kiedy to proza poetycka w mniejszym czy większym stopniu udana wystawała z każdej strony. Teraz jakoś wydaje mi się ona przeznaczona tylko dla gimnazjalistek. Rzewne pisanie o swoich uczuciach, wymyślne metafory, wzniosłość i patos. Chyba każdy twórca musi przez to przejść, ale nie powinien zatrzymywać się na tym etapie dłużej. A już na pewno nie kiedy nie bardzo mu wychodzi. Bo na przykład - potrafię zrozumieć zamysł autorki, którą jakoś - mimo niechęci do jej sposobu pisania (wyrobi się) - lubię, gdy na pytanie "Czym jestem?" czyta się odpowiedź "(...) Czymś znacznie większym, czymś bardziej stabilnym. Jesteś czymś, co się nigdy nie zmieni. Jesteś obrazem sprzed moich oczu" (str. 44). Przeczytawszy to, złapałam się na tym, że bezwiednie przewróciłam oczami. Raz: przesłodzone, dwa: zupełnie nierzeczywisty dialog, trzy: śmieszne, cztery: czy obraz sprzed naszych oczu zawsze jest taki sam? Niefortunne określenie. Rozumiem zabieg, rozumiem zamiar, ale nie chciałabym nigdy usłyszeć tej kwestii, kiedy rozmawiam z najważniejszą osobą w moim życiu. Prawda jest taka, że nie rozmawiamy poezją, unikamy górnolotności i słów z zadartym nosem. W świecie stworzonym przez Ninę Reichter jest inaczej. No cóż. Przecież może.

Kwestią, na którą poprzednim razem również zwracałam uwagę, są śmieszne kursywy i pogrubienia. Nie mówię nawet o autocytatach, niech będzie, że są OK, ale na Boga, ani ich, ani żadnych innych zdań nie trzeba, powiedziałabym wręcz: nie należy w ten sposób wyróżniać. Nie chodzi mi już nawet o wprowadzenie tym w błąd czytelnika, który spodziewał się raczej czegoś mądrego, ale o samą autorkę. Z pewnością chciała w ten sposób odróżnić jakąś myśl, pewnie ciekawą, a czytelnik widzi coś zupełnie przeciętnego, w dodatku napisanego kulejącą prozą liryczną. Na nic.

To tak ładnie brzmi: romantyczna miłość, marzenie nastolatek, szara dziewczyna i gwiazda Europy. W 2/3 czuję się oszukana - jest zwykła dziewczyna i znany piosenkarz, ale to, co ich łączy, nie jest miłością. Nie jest też godne pozazdroszczenia. Ranią się, zdradzają, oszukują, uciekają się do przemocy (nie tylko słownej) i nie odzywają się, bo nie ma komu wyciągnąć ręki na zgodę. No i to pożądanie, nieprzyzwoite żarty, wulgarność, namiętność, seks, seks, seks, seks, rano, po południu, zamiast kolacji. Patologiczna relacja. Brade i Ally krzywdzą się w taki sposób, w jaki nie skrzywdziłabym największego wroga, nie mówiąc nawet o miłości mojego życia. Jestem wręcz zgorszona tym wypaczonym obrazem zakochania. Jeśli nastolatki marzą o przeżyciu historii bohaterów, mogę jedynie szczerze im współczuć.

No i Ally. Nie, nie mogę myśleć o niej jak o tej poważnej,twardej i nieustępliwej, piekielnie zdolnej wschodzącej gwieździe fotografii. Tańczy, jak zagrają, głupio unosi się honorem, nie walczy o najważniejsze i od zawsze ma problemy z podjęciem właściwej, samodzielnej decyzji. Nie lubię jej bardzo i jak rozumiem wojnę trojańską o piękną Helenę, tak sensu rywalizacji między Rothfeldami za cholerę.

Tak jak w poprzednich częściach, tak i w tej jest coś, co trzyma poziom i czytelnika przy książce. Ktoś. Tom i jego niemal przeczysta miłość do Ally. Miłość, która umie zapanować nad żądzami, która nie zezwierzęca, a przeaniela, która potrafi czekać, która potrafi powiedzieć: odejdź, bo nie będziesz tutaj szczęśliwa. To jest moje marzenie. Spotkać kogoś takiego i kimś takim być. A opowieść wysnuta przez Ninę Reichter uczy, że ktoś taki nigdy nie będzie samotny.

Nie wiem, czy powinniście czytać tę książkę, serię. Może nie: żeby się nie gorszyć, nie denerwować, nie śmiać z przerostu formy nad treścią, nie uśmiechać się w najbardziej patetycznych momentach losów trójki bohaterów. Ale wtedy nie nauczymy się, jak powinna i jak nie może wyglądać miłość. Więc może tak.

Link do opinii
Avatar użytkownika - Sil
Sil
Przeczytane:2014-11-14, Ocena: 5, Przeczytałam, 52 książki 2014, Posiadam,
Wieczność znaczy "na zawsze", a nie "zawsze"* Więc znów rozkładam przed Tobą talię kart, a Ty losuj. Wybieraj między miłością, wiarą i nadzieją. Zobacz prawdę tylko po to, by wspomnienia nabrały jaśniejszego znaczenia i byś mógł przyznać, że były przepiękne - choć to, co stało się potem, sprawia, że odwracasz od nich wzrok. Zobacz prawdę, byś jak zwykle pominął fakt, że ma ona różne oblicza, a to jedno jedyne, które dostrzegasz, jest tylko jej obrazem odbijającym się w Twoich oczach.** Wątpliwości. Niepewność. Zwątpienie. Wiele emocji targało mną, nim sięgnęłam po trzeci tom Ostatniej spowiedzi. Poprzednie części bardzo mi się podobały, ale... Niestety w obu przypadkach były pewne "ale". Niektóre zachowania bohaterów nie pasowały mi do całości. Niektóre sceny wydawały się sztuczne i wydumane. Niektóre uczucia tak słodkie, że aż mało prawdopodobne. Jednak summa summarum ostatecznie w obu przypadkach byłam na tak. I chciałam więcej. I dostałam. Jedyne pytanie mnie tylko dręczyło: czy tym razem się nie zawiodę kompletnie? Allison Ann Hanningan i Bradin Rothfeld są najzwyczajniej w świecie szczęśliwi. Żyją przeszłością, teraźniejszością i przyszłością. Nie mogą wytrzymać bez siebie dłużej niż kilka minut, a gdy już się widzą, bezsprzecznie iskrzy między nimi. Od kilku miesięcy są zaręczeni, a także usilnie próbują sprowadzić na świat jeszcze jednego, małego człowieczka. Oczywiście jest również druga strona medalu, mianowicie kontrakt, jaki Bradin wraz z Bitter Grace podpisali. Idea była taka, by każda fanka czuła się jak potencjalna przyszła pani Rothfeld. By ją zrealizować wokalista miał, przynajmniej publicznie, uchodzić za smutnego, wciąż poszukującego siebie i swojej drugiej połówki singla. Tak więc jego związek z Ally od początku musi być ukrywany. Niby ludzie z branży wiedzą, kto z kim i kiedy, ale nikt nie mówi nic głośno, więc ich związek nie jest nigdzie opisywany, ani szeroko omawiany. Niby zaręczyny i chęć spłodzenia potomka z zasady powinny zmienić ten stan rzeczy, albo przynajmniej zmusić Ally i Brade'a do myślenia o tym, co będzie dalej, w rzeczywistości jednak nie ma to wpływu na ich postępowanie. Wszystko jednak ulega zmianie, gdy Bitter Grace jedzie w trasę koncertową, podczas której sprawy mocno się komplikują. Czy zakochanej po uszy parze uda się utrzymać związek w tajemnicy? Czy ich wieczna miłość będzie trwała do samego końca? Czy coś, lub ktoś, będzie w stanie ich rozdzielić? By się tego dowiedzieć, koniecznie musicie sięgnąć po serię Ostatnia spowiedź, i przekonać się na własnej skórze. Przyznam wam się do czegoś. Gdzieś w okolicach trzysta dziesiątej strony wzięły we mnie górę emocje. I to takie negatywne. Zdenerwowałam się i napisałam recenzję. Podzieliłam sobie powieść na trzy części i każdą opisałam osobno. Bo nie wiedziałam, jak inaczej przekazać to, co czułam. A byłam najzwyczajniej w świecie wściekła. I nie planowałam czytać dalej. Wyszłam z założenia, że czytanie kolejnych pięćdziesięciu stron było stratą czasu. Napisałam co chciałam i... jednak skończyłam książkę. Jak się można było spodziewać, recenzja wylądowała w koszu. Stała się mało aktualna, a co za tym idzie nie za bardzo nadawała się do publikacji. Nie zmienia to jednak faktu, że i tak musiałabym wydzielić w trzecim tomie Ostatniej spowiedzi kilka części, zupełnie różnych od siebie. Pierwszych kilkadziesiąt stron mnie zachwyciło. Zaczęłam czytać w nocy i jak się można było spodziewać, zarwałam nockę. Jedynie zdrowy rozsądek mnie stopował i ostatecznie zostawiłam sobie trzy godziny na sen, tak żeby w pracy wyglądać w miarę przytomnie. To było coś. Czytało się bardzo dobrze i płynnie. Tekst wciągał, był pasjonujący i trzymany w rewelacyjnym klimacie. Widać, że autorka płynęła na fali poprzednich części, bo początek utrzymany był właśnie w ich tonacji. Później oczywiście wszystko się zawaliło. Takie wielkie łubudu jest oczywiście bardzo często wykorzystywane przez autorów. Nina Reichter pod tym względem niczym nie różni się od innych pisarzy. W każdym tomie swej opowieści ukazywała wielkie rozterki głównych bohaterów i skutecznie, ale na chwilę, ich ze sobą rozdzielała. I tak, mniej więcej od jednej trzeciej powieści ponownie przeżywamy załamanie tego wyśmienitego związku. Tym jednak razem bohaterowie na tyle tragicznie reagują na wydarzenia, że ich miłość staje pod wielkim znakiem zapytania. Aż dziw bierze, jak łatwo zdeptać te wszystkie wielkie słowa. Osobiście jestem dość dziwnym czytelnikiem i nie lubię, gdy wszystko jest tak pięknie i cukierkowo. Trochę się więc nawet cieszyłam z rozwoju sytuacji, a z każdą przeczytaną stroną upewniałam się, że Ally może w końcu znaleźć osobę, która będzie ją kochała bezwarunkowo. Oczywiście nie byłby to związek bezproblemowy, ale zdecydowanie o wiele zdrowszy. Niestety, Nina Reichter postanowiła spłatać czytelnikom figla i gdzieś w okolicach trzy setnej strony przetasowała karty. W zasadzie w jednej chwili przewróciła wszystko do góry nogami, i zaś w powietrzu zaczęły unosić się czerwone serduszka, a bohaterowie zachowywali się, jak wypalili dużo, wyjątkowo uwznioślającego zioła. Jak dla mnie, było zbyt landrynkowo, kiczowato i wręcz nierealnie. Nagle problemy, które przerosły Ally i Bradina przestały mieć znaczenie. Chyba się ze mną zgodzicie co do tego, że miałam prawo się zdenerwować? No bo, poważnie, ile lukru można znieść? Byłam przekonana, że tak, albo jeszcze słodziej, będzie już do samego końca. I nie chciałam dalej czytać. Poważnie. Na szczęście jakiś wewnętrzny głosik zmusił mnie do kontynuowania lektury, która wiele zmieniła w postrzeganiu przeze mnie całej serii. Jest coś, co przez całą Ostatnią spowiedź nie dawało mi spokoju, a w trzecim tomie denerwowało mnie niemiłosiernie. Autorka nieustannie w tekst wtrącała cytaty z samych bohaterów, zarówno z dopiero co miniętych stron, jak i z poprzednich części serii. Niektóre zdania powtarzane były po kilka, a może i nawet kilkanaście razy. Jak dla mnie to już przesada, która dość poważnie odrzucała mnie od książki. Patrząc teraz na cały trzeci tom wciąż dzielę go sobie w głowie na cztery części, z których pierwszą oceniłabym na pięć, drugą na cztery i pół, trzecią (bardzo krótką) na słabe trzy i ostatnia na sześć. W zasadzie powinnam więc całość ocenić na jakieś cztery i pół. Po głębszych przemyśleniach zdecydowałam się jednak na piątkę. Bo końcówka, choć gdzieś to już widziałam, była ekstra. Gdyby całość utrzymać w tym klimacie, powieść zyskałaby u mnie pewną i mocną szóstkę, ale niestety, stało się inaczej. Komu polecam? Na pewno wszystkim, którzy czytali poprzednie części, a całą serię każdemu, kto chciałby zatopić się w niezwykłym i dość surrealnym świecie muzycznej kliki i jej problemów. W ostatecznym rozrachunku, zdecydowanie warto. Sil * str. 349
Link do opinii
Avatar użytkownika - gosia_gosia16
gosia_gosia16
Przeczytane:2019-03-01, Ocena: 4, Przeczytałam, 52 książki 2019,
Avatar użytkownika - Nessi98
Nessi98
Przeczytane:2019-01-29, Ocena: 6, Przeczytałam, Książki 2019,
Avatar użytkownika - kinia1131
kinia1131
Przeczytane:2015-07-10, Ocena: 6, Przeczytałam,
Inne książki autora
Love Line
Nina Reichter0
Okładka ksiązki - Love Line

Matthew Hansen, przystojny młody psycholog doradza kobietom, jak zbudować satysfakcjonujący je związek i nie pozwolić sobą manipulować.Jest twórcą...

Ostatnia Spowiedź. Tom 2
Nina Reichter0
Okładka ksiązki - Ostatnia Spowiedź. Tom 2

Kontynuacja bestsellerowej powieści Niny Reichter. Pełna napięcia, romantyczna opowieść o miłości w szponach show-biznesu. Poznaj tom II cyklu Ostatnia...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Zły Samarytanin
Jarosław Dobrowolski ;
Zły Samarytanin
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy