Opowieści z Niebezpiecznego Królestwa to kolejne dzieło Johna Ronalda Reuel Tolkiena, które rozszerza świat przedstawiony w trylogii "Władca Pierścieni".
Utrzymane w baśniowym stylu historie zostały osadzone w Krainie Czarów, gdzie niebezpieczeństw nie brakuje. To jednak tutaj znajdziecie wiele ciekawych postaci, istot, roślin oraz wydarzeń składających się na unikatową całość.
W ramach pojedynczego tomu zapoznać się można z cyklem wierszy “Przygody Toma Bombadila” jak również z czterema opowieściami “Łazikanty”, “Gospodarz Giles z Ham”, “Kowal z Podlesia Większego” i “Liść, dzieło Niggel’a”. To wszystko razem będzie się składać na spójną całość przyciągającą naszą uwagę.
Aby lepiej wyobrazić sobie wyjątkową atmosferę, Wydawnictwo Amber zdecydowało się wzbogacić to wydanie o przepiękne ilustracje wykonane przez artystę, Alana Lee.
Wydawnictwo: Amber
Data wydania: 2011-07-07
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 384
Tytuł oryginału: Tales from the Perilous Realm
Z twórczością J.R.R. Tolkiena mam styczność już od wielu lat, lecz dopiero w dorosłym życiu dowiedziałam się, że tworzył też inne, mniejsze i większe dzieła, a niektóre również dla… dzieci. Tak dokładnie, to dla swoich własnych, jednakże nie sprawia to wcale, że nie będzie cieszyć to mnie i moich dziatw, wręcz przeciwnie. Mam w swym skromnym księgozbiorze trzy różne bajki zakupione całkiem przypadkiem, z których jedna była wielkim hitem u mojego syna i czasem z przyjemnością do niej wracamy (zawiera nawet ilustracje wykonane przez pisarza i odręczne pismo). Tym większa jest moja radość, gdy w „Opowieściach z Niebezpiecznego Królestwa” mogłam przeczytać wreszcie choćby „Łazikanty”, które Tolkien napisał, aby pocieszyć swego syna po zgubieniu zabawkowego pieska. Niech nie zmyli Was jednak pojęcie bajki, to nie jest zwykła, krótka umoralniająca bajeczka, tylko coś zdecydowanie więcej.
Postanowiłam w tym roku przeczytać ją dla mojego syna, było cieżko, sporo treści, aż mi język kołkiem stawał, ale było warto.
Zdaję sobie sprawę jednak, że nie każdego zachęci do przeczytania „Łazikanty”, historia o piesku, który został zamieniony w zabawkę przez jednego z czarodziejów, jednakże pozostałe opowieści traktują już o innych tematach, bliższych starszym czytelnikom, czy może po prostu bardziej nam przystępnym, gdyż głównymi bohaterami są ludzkie postacie. Ogromnie polubiłam historię całkiem uważnego gospodarza Giles z Ham, którego szczęście i kłopoty nie opuszczały, jednakże jakże ciekawie wszystko się potoczyło. Wspaniała baśń, nie braknie olbrzymów, rycerzy, skarbów i chytrego smoka. Świetna opowieść czeka nas też w „Kowalu z Przylesia Wielkiego”, gdzie zaczniemy wędrować do Czarodziejskiej Krainy.
W środku znajdziemy pięć, różnej długości opowiadań traktujących o odmiennych tematach. Poza tym mamy naprawdę wartościowy wstęp i cudowny dodatek "O Baśniach". Na samym końcu jest też posłowie od Alana Lee. Nie potrafię wprost opisać swego szczęścia, że miałam kolejną okazję do zapoznania się z mniej znaną twórczością Tolkiena, a już „Przygody Toma Bombadila” oraz „Liść, dzieło Nigele’a” wprawiły mnie w stan niewysłowionego zachwytu. Każdy fan „Władcy pierścieni”, czy „Silmarillionu” powinien to przeczytać, to kolejne perły w kolekcji, choć zdecydowanie mniejsze, ale wszystkie opowieści tworzą piękny skarb.
We wspomnianych przeze mnie „Przygodach Toma Bombadila” znajdziemy same wiersze, a dokładnie to jest ich aż szesnaście. W Przedmowie do przygód jest sporo wyjaśnione o ich twórcach, zostajemy niejako wprowadzeni w procesy ich powstawania i przyczyny danego brzmienia. Mam kilka swych faworytów, a że niemal wszystkie opowiadają o czymś inny, nie będę się nad nimi rozwodzić. Dość, że poznamy lepiej Toma Bombadila, choć nie tylko o nim wiersze są ciekawe.
Ukryte smaczki i podwójne znaczenie w „Liść, dzieło Nigele’a” wciąż tłucze mi się w podświadomości, czuję smutek i zadowolenie równocześnie. Nie sposób inaczej pojąć tego opowiadania i właściwie już we Wstępie jest zaznaczone jego znaczenie, ale zapewniam, że sami od razu zauważycie kim jest tytułowy Nigele i czym jest jego obraz. Czuję się o wiele bliżej duszy i myśli Tolkiena po przeczytaniu tej dojmującej opowieści.
To chyba jedno z najładniej wydanych dzieł Tolkiena. Jestem zachwycona okładką, która pod papierową obwolutą jest tak samo piękna. Zawarte w środku ilustracje w formie ołówkowych, dopracowanych szkiców, od słynnego artysty Alana Lee, wprowadzają w cudowny klimat opowieści mojego ukochanego twórcy. Karty są grube, z dobrej jakości papieru, przyjemne w dotyku, dodatkowo bardzo cieszy mnie aksamitna, niebieska wstążeczka służąca jako zakładka. Ze względu na całokształt, książka ta doskonale nadaje się na prezent, szczególnie dla fana Tolkiena.
Spędziłam nad tą pozycją dwa, wspaniałe późne wieczory. Bawiłam się doskonale obcując z doskonałą wyobraźnią pisarza i jego wciąż zachwycającym mnie słownictwem. Książka ta czeka też na swoją kolej do czytania dla syna, wiem, że niektóre opowiadania przypadną mu do gustu. Jestem też niepoprawną wręcz fanką wszelkich wstępów i opracowań zawartych w publikacjach Tolkiena, które dają szerszy pogląd na procesy powstawania jego dzieł i są naprawdę inspirujące. Myślę, że osoby, które same coś tworzą, albo chcą tworzyć, mogą wyciągnąć z nich kilka pomocnych wniosków wartych uwzględnienia w swoich dziełach.
Unikatowy wgląd w umysł jednego z najwybitniejszych twórców fantastyki, który pozwala lepiej zrozumieć twórczość autora Władcy Pierścieni Książka...
W oryginalnych esejach przedstawione zostaną dodatkowe szczegóły z krainy Śródziemia. Opisana zostanie natura elfów - ich możliwość nieśmiertelności oraz...