Intensywna powieść o dojrzewaniu dziewczyny, która pragnie wolności w czasach, kiedy urodzić się kobietą oznaczało wyrok. - ,,La Stampa"
Jest rok 1960. Oliva Denaro ma piętnaście lat, mieszka w małym miasteczku na Sycylii i od dziecka wie, że - jak obsesyjnie powtarza jej matka - ,,kobieta to misa, jak ją kto stłucze, ma ją wziąć". Lubi chodzić do szkoły, uczyć się trudnych słówek, biegać ,,aż jej się płuca rozpękną", rysować po kryjomu w specjalnym zeszycie portrety gwiazd kina (choć do kina chodzić nie może, bo ,,od tego się w głowie przewraca"), zbierać ślimaki z ojcem i strzelać kamykami z procy w tych, którzy wyśmiewają się z jej przyjaciela Sara. Nie podoba jej się za to myśl o ,,ciotce", bo kiedy ta się wreszcie zjawi, Oliva nie będzie już mogła robić tych wszystkich rzeczy, które tak lubi, będzie za to musiała bronić się przed mężczyznami, żeby dotrwać do ślubu nietknięta.
Kiedy system milczącego przyzwolenia na przemoc wobec kobiet, w którym przyszło jej żyć, zmusza ją do pogodzenia się z gwałtem, dziewczyna się buntuje i podejmuje walkę o prawo do wyboru. Wypowiada ,,nie", za które przychodzi jej słono zapłacić.
Wydawnictwo: Sonia Draga
Data wydania: 2023-02-08
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 344
Tytuł oryginału: Oliva Denaro
Literatura piękna obnaża często brzydotę i zło, wypaczony system chroniący oprawców, a nie skrzywdzone ofiary. Tak jest w pozornie prostej, ale burzącej krew historii o dorastaniu "Oliva Denaro". Autorka zawarła w niej ładunek emocji wręcz trudny do udźwignięcia, bo każda kobieta znajdzie w młodziutkiej Olivie mniejszą lub większą cząstkę siebie. Każda poczuje jej ból, jej sprzeciw, jej niemoc.
"Nie jestem zwolenniczką dorosłości".
Czy można się temu dziwić, jeśli przykłady dorosłości, które widzi w najbliższym otoczeniu zrażają dziewczynę i przerażają? Pozostaje jej cieszyć się ostatnim momentem dzieciństwa, beztroskim bieganiem, chodzeniem z ojcem na ślimaki, spotkaniami z przyjacielem.
Gdy przychodzi "ten" dzień przestaje być niewidzialna odbijając się w oczach wszystkich tych, którzy są skorzy do pomówień i szerzenia plotek. „Słowa to broń”, a to, że używają jej najczęściej kobiety przeciwko innym kobietom przeraża i smuci najbardziej. Dlaczego nie ma wśród nich zrozumienia, solidarności i wzajemnej pomocy? Bo skoro one mają źle, to nie ma powodu, by inne miały lepiej? Czy dlatego jedyną formą obrony jest atak?
Wraz z Olivą gwałtownie pozbywamy się złudzeń, zostajemy odarci z marzeń i radości życia. W jednej chwili to wszystko zostaje jej odebrane przez wpajane przez matkę posłuszeństwo, przez chorą tradycję przyzwalającą na przemoc, na zbrukanie jej ciała i duszy. Czy jedynym społecznie akceptowalnym rozwiązaniem jest małżeństwo z oprawcą? Czy kobieta nie zasługuje na dochodzenie sprawiedliwości?
Dorastanie samo w sobie jest trudne, ale tu ukazany jest koszmar wchodzenia w dorosłość, jawiącą się jako pułapka bez wyjścia. Towarzyszących czytaniu uczuć nie sposób opisać, trzeba je poczuć boleśnie pod własną skórą utożsamiając się z Olivą Denaro. I choć powieść sięga lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku to emocje pozostają niesłychanie żywe, podobnie jak refleksje, które nasuwają automatyczne skojarzenia z aktualną sytuacją kobiet w różnych krajach, również w Polsce. Tak wiele ciągle pozostaje do zrobienia.
"Od wieków wmawiano nam, że mamy siedzieć cicho, więc teraz musimy nauczyć się robić hałas"
Gorąco polecam!
Wnikliwy, przygnębiający ale też dający nadzieję portret kobiet lat 60-tych. W tym wypadku to Włoszki, ale spokojnie mogłaby byc to historia kobiet wielu innych narodowości, bo mentalność patrirchatu, podlana jeszcze sosem katolicyzmu dotyczy wielu państw. I wiele z nas zna tę opresyjną kulturę z własnych doświadczeń lub obserwacji życia swoich babć lub mam. To, co dla mnie jest najbardziej wstrząsające, to zakorzenienienie takiego sposobu myślenia w samych kobietach. Na własny użytek nazywam je "służebnicami patriarchatu" - bo to one z niezwykłą zawziętością, konsekwencją i wręcz okrucieństwem stały/stoją na straży tego chorego sposobu myślenia o pozycji, roli własnej płci. Na szczęście to się zmienia. Bardzo polubiłam ojca Olivy.
Miłość jest niepojęta, to forma szaleństwa. Wspaniała powieść o dojrzewaniu i o pięknej relacji dziewczynki z mężczyzną, która ukazuje, że aby poczuć...
Jesień 1946. Siedmioletni Amerigo Speranza wraz z matką wałęsa się po zniszczonym wojną Neapolu. Na mieście mówi się, że wszystkie dzieci pojadą specjalnym...
Ocena: 6, Przeczytałem, Mam,
Powieść skwiercząca małomiasteczkowym sycylijskim słońcem, które piecze, pali, wreszcie wypala.
Przychodzę do Was ze swoim patronatem, który porwał mnie i do ostatniej strony nie chciał puścić. Tak intensywny, ważny, sprawiający, że czytelnik chwieje się w posadach. To nie lektura, która ulatuje po zamknięciu, ale donośny głos, slyszalny długo - niczym echo. Zaufajcie i posłuchajcie opowieści o kobietach, zniewoleniu i cenie uwalniania. A może ta ostatnia jest bezcenna?
Kobieta jak misa - kto stłucze, tego jest.
Taka perspektywa była niczym pęta na Sycylii w 1960 roku, uciskała mocno. Jednak ciągnie się przez pokolenia, przenika mury, mentalność i kaleczy społeczności.
Kobieta jak kura - każda taka sama, ma być posłuszna, potakiwać, nic więcej.
Kobieta jak oderwany guzik - nie do kompletu.
Kobieta, która nie istnieje w liczbie pojedynczej.
Bolesna to historia, ale z delikatnym pięknem przebijającym się przez włoskie powietrze. Zderzenie niemal infantylnego podejścia, jeszcze pełnego dziewczęcej naiwności, z bezwzględnością lokalnych pozorów i pożądaniem, które góruje nad podmiotowością.
O nastoletniej Olivie, która niewinnością jaśniała, choć niepokorną duszę miała.
O tym, że zapach jaśminu może zawrócić w głowie, ale nie daje przyzwolenia na wdzieranie się w największą intymność.
O tych, którzy widzieli szerzej i chcieli inaczej, bo każde pokolenie ma swoich buntowników z wyboru.
O walce, bez której nigdy nie nastąpi przełom.
O godności, której nie traci się nigdy.
I o tym czy książki można jeść z chlebem.
Aż wrze tu od stereotypów. Z kotła kipi i nie da się odwrócić biegu wydarzeń. Bo przecież córka staje się taka jak widzi ją matka, a ojciec hardością powinien aż świecić. Bądź czysta - powtarzane niczym mantra, nawet jeśli już bardziej się nie da. Nie czytaj - po co ci to. Uśmiech, który musi oznaczać "tak", bo nie może znaczyć wyłącznie tego co znaczy...Gwałt, który przecież wcale nim nie był - wszystko dzieje się po staremu, świat nie stanął w miejscu. I małżeństwo, które działa niczym wybielacz, a w rzeczywistości rani do głębi. Poniża i uprzedmiotawia.
Trudna relacyjność niczym kostka brukowa wykłada stronice tej prozy. Pokiereszowana matka, przestarzała mentalność, męska władczość, ale i ojcowska czułość - zbyt miękka, zbyt cicha, ale i siostrzane porozumienie i niewidome odkrywanie siebie nawzajem, ale i wyłamywanie się konwenansom i subtelne oczekiwanie na swój moment - a ten czasem przychodzi bardzo późno, choć to wciąż nie za. Wielowarstwowość tej lektury mnie porusza.
Wreszcie przełom, który wymagał odwagi, ale czy dla jej smaku nie było warto? Dążenie to zmiany skostniałych struktur prawnych i społecznych jest wyzwaniem, które od pstryknięcia palcem się nie zaczyna, ale od poświęcenia, a to może mieć kolce.
Niemal czuję zapach pomarańczy gotowanych na konfiturę. Gładki dotyk czułości, który nie ma nic wspólnego z szorstkością przemocy. Bo każde nie pytanie o zdanie jest niewolą, a każde słuchanie otwartością. Miłość i agresja to dwa krańce, które nigdy spotkać się nie mogą, nawet jeśli próbuje się wmawiać, że może być inaczej. Nie może. Nie.
Bo czasem wystarczy spytać "Jak Ty się czujesz?", a tak często to pytanie nie pada. Zbyt.
Bardzo, bardzo Wam polecam to zanurzenie w sycylijskim, ale tak uniwersalnym klimacie! Swoisty manifest odwagi, kobiecości i dojrzewania, przede wszystkim tego do większej świadomości.