Miłość jest niepojęta, to forma szaleństwa.
Wspaniała powieść o dojrzewaniu i o pięknej relacji dziewczynki z mężczyzną, która ukazuje, że aby poczuć, że istniejemy, musi nas dostrzec drugi człowiek.
Jest 1982 rok, mija kilka lat od wprowadzenia ustawy o zamknięciu szpitali psychiatrycznych. W jednym z tych, które wciąż działają, żyje Ełba - dziewczynka, której imię jest włoską nazwą Łaby, wielkiej rzeki na Północy. Kiedyś żyły w placówce razem z matką i nazywały to miejsce półświatem. Kobieta zniknęła, a dziewczynce pozostało jedynie dalej dorastać, pisać Dziennik umysłowych niedyspozycji i opowiadać nowym pacjentom oddziału o personelu szpitala, czyli o całym swoim świecie - jedynym, jaki zna. Młody lekarz, Fausto Cudo, z własnym bagażem doświadczeń, postanawia zabrać Ełbę do własnego domu. Żyje z nią jak z własną córką, ponownie wchodząc w rolę ojca. Dzięki niej poznaje, czym są ciężar i siła rodzicielstwa. Czy ich życie będzie wyglądało tak, jak sobie wyobrażał?
Intensywna i oryginalna proza Violi Ardone opowiada o miłości drugiego człowieka, która nigdy nie zależy tylko i wyłącznie od nas samych.
Wydawnictwo: Sonia Draga
Data wydania: 2024-10-16
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 344
Tytuł oryginału: Grande meraviglia
Jest to bardzo poruszająca historia o dojrzewaniu i o relacji dziewczynki z mężczyzną z bagażem doświadczeń.
Elba to dziewczynka, która żyje w szpitalu psychiatrycznym. On najmłodszych lat żyła w nim wraz z mamą. Jednak kobieta zmarła i dziewczynka musi sama sobie radzić w tym miejscu. Za wiele nie ma do robienia. Dorasta i opowiada kolejnym, nowym pacjentom o personelu szpitala. Pewnego dnia jej los zmienia się. Młody lekarz, Fausta postanawia Elbę zabrać do siebie i traktować ją jak córkę. Jednak czy tak sobie wyobrażał to życie?
Książka oczarowała mnie stylem jakim została napisana oraz samym pomysłem na fabułę. Wciągnęła mnie od pierwszych stron i nie pozwoliła się odłożyć ani na chwilkę. Relacja Elby i Fausta dostarczyła mi wielu emocji. Mężczyzna poznał czym jest trud wychowania.
Książka posiada dwie linie czasowe. Jedna to lata 80 ubiegłego wieku, a druga to czasy współczesne. Dzięki czemu możemy lepiej poznać głównych bohaterów.
Książka zdecydowanie należy do tych refleksyjnych. Do tych, które dają nadzieję na lepsze jutro. Wzrusza, porusza, a czasami spowoduje, że na naszych twarzach pojawi się uśmiech.
Intensywna powieść o dojrzewaniu dziewczyny, która pragnie wolności w czasach, kiedy urodzić się kobietą oznaczało wyrok. - ,,La Stampa" Jest rok 1960...
Jesień 1946. Siedmioletni Amerigo Speranza wraz z matką wałęsa się po zniszczonym wojną Neapolu. Na mieście mówi się, że wszystkie dzieci pojadą specjalnym...
Przeczytane:2024-10-28, Ocena: 6, Przeczytałam,
Są opowieści, które urzekają. Kradną serce i duszę. Bawią i poruszają. Taką właśnie historię w swoim pięknym, subtelnym i błyskotliwym stylu kreśli włoska autorka Viola Ardone w powieści „Pół świata cudów”.
Oczami Elby, dziewczynki, która urodziła się i wychowała w zakładzie psychiatrycznym ukazuje realia XX-wiecznego systemu skazującego kobiety na zamknięcie za wyłamywanie się z ówczesnych norm społecznych, ekscentryzm, lub po prostu znudzenie się wpływowemu małżonkowi. Aż trudno uwierzyć, że tak łatwo było pozbawić kogoś wolności przypinając mu łatkę „wariata”, a metody „leczenia” urągające godności i niszczące zdrowie były stosowane jeszcze pod koniec ubiegłego wieku.
Opowieść Elby o absurdach życia w szpitalu jest szalenie barwna, pełna lekkości i pozwala czytelnikowi odkryć nie tylko zaskakujący humor bohaterki, ale i bolesne fragmenty jej życia. Dla niej to codzienność. Ona nie widzi odczłowieczenia, brutalności i wyrządzanej krzywdy, wręcz przeciwnie, ten „półświat”, jak nazywały go z matką, jest jej bezpieczną przystanią, miejscem ukojenia i jedyną rodziną. Wszystko się zmienia, gdy w szpitalu rozpoczyna pracę młody irytujący lekarz Fausto Cudo, reformator odstępujący od przestarzałych, bezdusznych metod leczenia. Zdejmuje pacjentkom pasy, odstawia elektrowstrząsy i odświeża ich codzienność, a w końcu wypuszcza na wolność. Odmienia również życie Elby, którą traktuje jak córkę.
Autorka w umiejętny sposób balansuje między humorem a tragedią, między śmiechem i wzruszeniem, prowadząc czytelnika od przepełnionych zabawą momentów, jak mecz „Frajer Monachium” kontra „Czerstwi Londyn”, do chwil głębokiego smutku. Zderza to, co zamknięte, z tym, co na zewnątrz, człowieka z systemem, w końcu młodość ze starością i przeszłość z teraźniejszością.
Książka płynnie przechodzi w drugą część, która zmienia tonację i narrację. Opowieść z perspektywy „doktorka” z roku 2019 to melancholijna refleksja nad starością, przemijaniem i nieuniknionymi popełnionymi w życiu błędami. To historia samotnego człowieka, który próbuje żyć z poczuciem winy i niespełnionymi marzeniami, wciąż wspominając Elbę.
Przeczytałam tę powieść w jeden wieczór, bo nie mogłam porzucić Elby, zanim nie poznam jej historii. Trzymała mnie przy sobie swoją magią, wyjątkowym podejściem do życia, swoją miłością, bólem i lojalnością. I pożegnałam się z nią, gdy już wszyscy w domu spali, roniąc łzy wzruszenia i uśmiechając się jednocześnie. To właśnie taka niosąca śmiech i łzy historia, która rozkwitła w moim sercu pełną gamą emocji, bo "Czasami może nam się wydawać, że coś, co kochamy znikło. A tymczasem to rozkwita.”