A podobno nie ma nic nudniejszego niż praca w bibliotece! Takie spostrzeżenie pojawiło się w głowie Matyldy Dominiczak, gdy stała nad leżącym w archiwum trupem jednego z czytelników, o którym mogła powiedzieć tylko tyle, że zazwyczaj nie zwracał książek w terminie. Jeszcze tego ranka niewinna bibliotekarka staje się główną podejrzaną w sprawie o zabójstwo.
Matylda nie zwykła pozostawiać w rękach innych osób tego, co da radę zrobić sama. Wbrew przeciwnościom losu, protestom męża, zakazom naczelnika policji i niechęci dyrektora biblioteki postanawia odkryć prawdę, a przynajmniej oczyścić się z zarzutów i podsunąć śledczym innego podejrzanego.
Olga Rudnicka (ur. 1988) - znana autorka powieści sensacyjnych "Natalii 5", "Cichy wielbiciel", "Były sobie świnki trzy" i wielu, wielu innych. Miłośniczka zwierząt, natury i dobrego jedzenia. Kocha jazdę konną i dobrą książkę. Nigdy nie polubi kawy i hipokryzji. Zawsze będzie podążać za swoimi marzeniami.
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2020-03-10
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 416
Język oryginału: polski
"- I nie pamięta pan, kto go uderzył?
- Nie wiem, czy nie pamiętam, czy po prostu nie wiem, kto mnie uderzył, ale jakie znaczenie ma to, czy nie wiem, czy też nie pamiętam, skoro i tak nic nie pamiętam..."
Nadgorliwość w pracy nie popłaca. Przekonała się o tym Matylda Dominiczak. Jako pracownicy biblioteki zależy na tym, aby książki wracały w takim samym stanie jak zostały wypożyczone i co najważniejsze - by były oddawane w terminie. Uwielbia literaturę ale niektórych wypożyczających już troszkę mniej. Szczególnie dyrektora placówki - Mariusza Pawlickiego. Aby zachęcić czytelników do zwrotu książek w terminie robi zakładki z przesłaniem "Oddaj albo giń!". Już wkrótce w bibliotece dochodzi do pobicia i morderstwa a zakładka staje się tropem dla funkcjonariuszy policji prowadzących śledztwo. Przed komisarzem Mareckim i komisarzem Tomczakiem nie łatwa sprawa. Kto jest zabójcą? Dlaczego doszło do zbrodni w bibliotece? Czy zapędy detektywistyczne Matyldy będą pomocne czy też sprowadzą na nią nieszczęście?
Uwielbiam książki Olgi Rudnickiej. Tego w jak zabawny sposób przedstawia zbrodnię, która momentami bawi do łez. Tym razem było tak samo. Tylko miejsce zbrodni było inne. Takie, którego w życiu nie brałabym pod uwagę. Biblioteka jako miejsce zabójstwa? Nie, to mogła wymyślić tylko Pani Olga. Fajnie przemyślana fabuła pełna niewiadomych i ciągłego mylenia tropów. Zabawna, lekka i zaskakująca. Język galimatiasami niejednokrotnie przypominał mi o takim przedmiocie jak logika na studiach. Nikt nic nie wiedział co i jak ale i tak wiedział. Normalnie, mówiąc potocznie, czad. Uwielbiam te łamańce i na pozór nic nie znaczące do sprawy zawirowania językowe. Ta zabawa mową i słowami za każdym razem wychodzi autorce znakomicie. Bohaterowie również nie są zwyczajni. Funkcjonariusze prawa badają, śledzą i doszukują się wszystkiego byle tylko złapać mordercę. Może nie są tacy sztywni i zimni, jak jakich uchodzą mundurowi w rzeczywistości ( w końcu do czegoś zobowiązuje mundur i odznaka), zdarzają im się gafy i pomyłki ale są bardzo tacy przystępni. Weseli, w jakimś stopniu tacy zwyczajni. Ci tutaj są tak fajnie przedstawieni, że nie da się ich nie lubić. Nawet prokurator Obszmurek choć myślałam, że to on będzie tym złym. A tu taka niespodzianka. Tylko jedno małe ale - komisarze w rzeczywistości nie prowadzą takich spraw (od tego są funkcjonariusze z niższym stopniem). No i główna bohaterka. Jej tok myślenia i wsadzanie nosa w nie swoje sprawy powalił mnie na łopatki. Na myśl, jak tylko zaczęłam czytać tę książkę, wpadła mi do głowy taka wścibska cioteczka czy babunia. Chyba każdy z nas taką w rodzinie ma. Taka co wszystko musi wiedzieć i słyszeć. A najlepiej pierwsza. Ma uszy jak słoń i to ona musi być tym punktem informacyjnym. Matylda nie boi się popełniania gaf i pomyłek. Szalona i odważna. To ona wiedzie tu prym. Wciska się tam, gdzie nie powinna a jako matka i żona powinna raczej myśleć o bezpieczeństwie i swojej rodzinie. Ale nie ona. Ona kocha akcję i nie cierpi nudy. Tylko w tym całym jej życiu i chęci rozrywki nie wiem skąd wytrzasnęła swego męża Romana. To bowiem totalne jej przeciwieństwo. Nudny jak flaki z olejem. Dobrze, że córeczka nadrabia - nie daleko bowiem spada jabłko od jabłonki. Ubaw po pachy. Przezabawne książka, momentami wręcz komiczne. Wciągająca niczym tornado. Akcja szalała niczym spuszczona z łańcucha bestia. Do samego końca bawiłam się lepiej niż na niejednej imprezie. Finisz mimo, że wyjaśnił zagadkę (no bo inaczej być nie mogło) ale pozostawił chrapkę na dalsze zawirowania w życiu głównej bohaterki.
Autorka kolejny raz udowadnia, że przez życie można iść z humorem i dowcipem. Że nie warto się smucić czy dołować. Z drugiej strony realizowanie marzeń i chęć niesienia pomocy. Tylko w tym całym szaleństwie warto wziąć pod uwagę to, że bezpieczeństwo jest najważniejsze. Nie żądza informacji czy ciekawość. Szaleni i charakterni bohaterowie oraz dynamiczna akcja zrobiła swoje. Lekka i przyjemna powieść pisana przystępnym stylem i językiem, który na każdym kroku bawi i zachwyca pomysłowością prowadzenia fabuły. Jeśli komedia kryminalna to tylko spod pióra Olgi Rudnickiej. Idealna na poprawę humoru z dreszczykiem emocji w tle. Jeśli i Wam nie są obce historie bohaterów autorki i co ważniejsze, podobały Wam się, to koniecznie zapoznajcie się z pierwszym tomem nowej serii.
Polecam
Warto zwrócić uwagę na humor sytuacyjny oraz grę słów. Absurdalne sytuacje potrafią wprawić czytelnika w dobry humor, bowiem całą powieść należy potraktować z przymrużeniem oka. Wtedy będziecie się dobrze bawić. Nic tu nie jest na poważnie, oprócz znalezionego trupa. Śledztwo jest tak prowadzone, aby niczego nie wyjaśnić, ale w tym szaleństwie jest metoda.
Monolog Matyldy, w którym relacjonuje wszystko co dowiedziała się w sprawie wydarzeń, które miały miejsce w bibliotece to mistrzostwo, a nazywanie prokuratora Obszczymurkiem musi wywołać salwy śmiechu. Dlaczego przezwisko przylgnęło do prokuratora? O tym dowiecie się czytając książkę "Oddaj albo giń!".
Książkę polecam wam na poprawę humoru. Nie sposób nudzić się podczas czytania. Jedynie proszę by nie czytać jej w miejscach publicznych, postronni obserwatorzy mogą dziwnie na was patrzeć, gdy będziecie się śmiać. Takiej lektury potrzeba nam, gdy zewsząd docierają do nas złe wiadomości. Dla równowagi psychicznej warto zafundować sobie dawkę humoru, by nie zwariować od problemów. Z przyjemnością przeczytam kolejne powieści pani Olgi Rudnickiej.
Dawno nie miałam w ręku książki Olgi Rudnickiej. A szkoda bo czytając fajnie się bawiłam. Najbardziej uwiodły mnie dialogi głównej bohaterki Matyldy Dominiczak z dziesięcioletnią córką. Zaczynając czytać książkę zastanawiałam się, co może się wydarzyć w wydawałby się nudnej bibliotece, gdzie można znaleźć tylko książki i czasopisma. A okazało się, że nudna praca w bibliotece też może przynieść terapię szokową dla jej pracownic. Do tego stopnia, że chorobliwie ciekawska i mocno roztargniona główna bohaterka postanawia zostać detektywem. Co ja do tego skłoniło? Czy udało jej się osiągnąć swój cel? Można się tego dowiedzieć pomiędzy fragmentami wywołującymi uśmiech na twarzy.
Lubię książki Pani Olgi za duża dawkę humoru. Przy nich nie sposób się nudzić i zawsze chętnie po nie sięgam.
Historia Matyldy jest lekko nieprawdopodobna a zarazem bardzo zwariowana co pozwala nam podczas lektury na odprężenie od codziennego życia. Wyobrażam sobie moje spotkanie z Matyldą i jak wyglądałaby nasza rozmowa. Nie mogę się doczekać!
Matyldzie wydaje się że życie bibliotekarki jest nudne i już nic się nigdy nie wydarzy. Aż do dnia gdy wchodzi do biblioteki i znajduje zwłoki które jednak żyją. Lecz w następnym pomieszczeniu znajduje jednak zwłoki które już nie żyją. I tak zaczyna się przygoda zwariowanej bibliotekarki.
Uwielbiam styl pisania Pani Olgi i napewno przeczytam jeszcze nie jedną jej książkę.
Komedie kryminalne pani Olgi to gwarancja dobrej rozrywki i poprawy nastroju w listopadowe, szare dni. I choć serią o Nataliach autorka podniosła sobie bardzo wysoko poprzeczkę, i ciężko jest ją przebić, tak z wielką przyjemnością sięgnęłam po pierwszy tom nowej serii o Matyldzie Dominiczak. Pióro pani Olgi uwielbiam i niecierpliwie czekam na każdą nową powieść, cieszę się, że przede mną jeszcze drugi tom "To nie jest mój mąż". A wracając do "Oddaj albo giń" czy była to jak zawsze, w wykonaniu Rudnickiej, porcja dobrej lektury, przekonacie się czytając dalej recenzję. Zostańcie ze mną !
Matylda Dominiczak, bibliotekarka pracująca w miejskiej bibliotece, uważa, że nie ma nudniejszego zajęcia niż jej praca. Do czasu... gdy potyka się o nogę nieprzytomnego szefa, a w składziku znajduje zwłoki jednego z czytelników biblioteki, który nigdy nie zwracał książek na czas, nasza bohaterka zmienia zdanie. W jednej chwili Matylda staje się główną podejrzaną w sprawie o zabójstwo. Ale bibliotekarka nie zamierza siedzieć bezczynnie, postanawia poprowadzić własne śledztwo, by pomóc policji odnaleźć prawdziwego sprawcę i tym samym odsunąć podejrzenia od siebie, w końcu jest niewinna, na dodatek będzie to doskonałe przygotowanie do wykonywania jej wymarzonej pracy, a mianowicie pracy prywatnego detektywa.
Uwielbiam bohaterki kreowane przez panią Olgę ! Matylda to zakręcona, rozgadana (szczególnie gdy jest zdenerwowana), przeurocza bohaterka, która bawi, a czasem doprowadza do szału. Jest bystra, inteligentna, spostrzegawcza, sympatyczna, szalona w sensie pozytywnym, co rusz pakuje się w kłopoty, ale wychodzi z nich obronną ręką. Do łez bawiły mnie jej rozmowy samej ze sobą, jej gestykulacja, rozterki wewnętrzne, a także detektywistyczne działania(kamuflaże, śledzenie podejrzanych). Równie mocno bawił mnie komisarz Tomczak, to w jaki sposób przeprowadzał przesłuchania, no boki zrywać. Pozostali bohaterowie, są także bardzo oryginalni i sympatyczni, chociażby komisarz Marecki, córeczka Matyldy i Romana, Monika, czy nawrócony kryminalista Żyrafa.
Kryminały pani Rudnickiej to nie tylko porcja dobrej rozrywki, mile spędzony czas, ale także wspaniały styl autorki, zabawa słowem, humor sytuacyjny, słowny, dowcip, nietuzinkowi bohaterowie, a także fabuła, która potrafi przyciągnąć czytelnika. Jedyny zarzut miałabym do samego rozwiązania zagadki morderstwa, nie jestem nim w pełni usatysfakcjonowana, liczyłam, że będzie ono przedstawione dokładniej, a tak dostajemy rozwiązanie potraktowane po macoszemu.
Serii o Nataliach "Oddaj albo giń" nie przebiło ani nie dorównało, ale dalej jest to bardzo zwariowana, pełna wyśmieniego humoru komedia kryminalna, którą polecam fanom pióra Olgi Rudnickiej, a tym którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z jej książkami, jednak radziłabym nie sięgać po nią na pierwszy ogień, ponieważ pani Olga ma w swoim dorobku jeszcze lepsze powieści, od których warto zacząć lekturę, myślę, że "Oddaj albo giń" może niektórych zniechęcić do pozostałych książek pani Rudnickiej, a to byłaby wielka szkoda.
Ja jako wierna fanka powieści Olgi Rudnickiej z wielką ciekawością sięgnę po drugi tom przygód Matyldy, a także po pozostałe jej książki.
"Jaki stres może nękać człowieka w bibliotece? Że książka mu spadnie z regału na głowę?"
Wydaje się, że biblioteka to takie spokojne a nawet nudne miejsce, w ktorym nic się nie dzieje, a na pewno nic niebezpiecznego nie może się wydarzyć. Matylda jest z zawodu bobliotekarką, natomiast z zamiłowania detekrywem amatorem bez licencji, uwielbia wściubiać nos tak gdzie nie powinna, chcąc pomóc, bardzo często nabawia się kłopotów, tak też jest tym razem. Matylda chce zmusić do oddawania książek w terminie, wkładajac w ksiązki zakładki "Oddaj albo giń". Pomysł akcji nie podoba się jej szefowi do tego stopnia, że jej dalsza praca jest zagrożona. Kobieta musi odzyskać ksiązki w ktorych są zakładki, jej kroki prowadzą nawet do nocnego klubu w poszukiwaniu adresata książki. Na domiar złego w bibliotece znajduje trupa, który wypożyczył książkę z jej zakładką. W Matyldzie budzi się detektyw, postanawia sama odkryć kto zabił nieszczęśnika z biblioteki, przeszkadzając policji i narażając się na niebezpieczeństwo.
Trup czytelnika jest. W dodatku z zakładką „Oddaj albo giń!” stanowi zagrożenie… dla pracy Matyldy. Groźba utraty pracy jest tak silna, że może popchnąć człowieka do nieplanowanych czynów – zarówno do znalezienia się na celowniku policji, jak i dążenia do zrealizowania swoich marzeń. Pomysł na fabułę jak dla mnie świetny, kreacja nietuzinkowych bohaterów jeszcze lepsza. Zwroty akcji zaskakują nawet bohaterów, a przyjemny styl i pozytywna energia umilają czytanie. Intrygująca zbrodnia w „nudnym” miejscu publicznym daje pole do popisu pokazania nas samych. Bohaterowie to paleta osobowości, obraz rodzin z nałogami i problemami ukrytymi w czterech ścianach nie dziwi, obrazki życia codziennego i funkcjonowanie stereotypów też nie. Siła plotek poraża, indolencja niektórych także, a znajomości w różnych kręgach są wskazane. Zakończenie dobre, lecz sposób przedstawienia finału śledztwa mnie nie usatysfakcjonował.
Początkowo projekt zachęcający do oddawania książek w terminie, a w finale komedia kryminalna ze zbrodnią w bibliotece. Nudą w osiedlowej bibliotece na pewno nie wieje, za to grozą i owszem. Śmiechem także. Olga Rudnicka z właściwym sobie wdziękiem bawi czytelnika słowami. Kilka razy wybuchłam śmiechem, a uśmieszek nie schodził mi z ust. Komizm postaci, szczególnie w osobie bibliotekarki Matyldy Dominiczak i komisarza Stanisława Tomczaka, ściśle przeplata się z komizmem sytuacyjnym i słownym. Bohaterowie mimo swych wad dają się lubić za swoją oryginalność i życiowy ekscentryzm.
Absurdalne przesłuchania policjanta idioty wymagają od świadka „(nie)logicznej logiki”. Absurd goni absurd! Słowotok Matyldy to także popis zabawy słowami, wymagający niezłego tempa za gonitwą myśli bibliotekarki. Kobieta w publicznym miejscu rozmawia sama ze sobą, z intuicją, z podświadomością, wyrzutami sumienia, a nawet z samochodem, zwracając się przy tym raz do prawej ręki, a raz do lewej. Jej roztrzepanie ze spostrzegawczością idą z sobą w parze, jako domorosły detektyw kobieta sprytnie łączy fakty, lecz wplątuje się w kłopoty przez duże K. Jej metody wychowawcze uosabiają się w dziesięcioletniej córce Monice. Bystra, wygadana, z przewagą intelektualną nad innymi potrafi znaleźć się w sytuacji i co nieco wytknąć matce oraz rozbawić czytelnika. A jej mąż… Kurtyna!
W pokrętny sposób komedia kryminalna "Oddaj albo giń!" uczy odpowiedzialności pod groźbą kary śmierci. Na pewno stanowi doskonałą rozrywkę i oderwanie się od własnych problemów, by skupić się na Kłopotach powieściowej bibliotekarki, dwóch komisarzy, prokuratora… Dla bibliofilów nie tylko gratka, ale lektura uzupełniająca.
Posterunkowy Nadziany ma pecha. Po serii niefortunnych zdarzeń postanawia dobrowolnie przenieść się na niewielką placówkę, gdzie nikt go nie zna...
Trup był, ale już sobie poszedł. Maria marzy o własnej restauracji. O jej prowadzeniu, tak jak o gotowaniu, nie ma pojęcia, ale od czego jest kucharz...
Przeczytane:2020-09-12, Ocena: 5, Przeczytałam, Mam,
Matylda Dominiczak uważała, że umrze z nudów spędzając życie z małżonkiem Romanem, albo umrze z nudów w pracy, bo i cóż ekscytującego jest w zawodzie bibliotekarki? Jednak, gdy pewnego letniego, czerwcowego poranka w czytelni powitał ją niemiły smrodek rozkładających się zwłok stwierdziła, że jej praca aż taka nudna nie jest. A że bohaterka należy do grupy ludzi, których można śmiało nazwać wścibskimi postanowiła sama zając się śledztwem i przy okazji zmienić swoje życie i rozpocząć kurs na uzyskanie licencji prywatnego detektywa.
Zagłębiamy się w świat pełen humoru sytuacyjnego, dialogów rodem z kabaretów, lekkostrawnej tajemnicy zamkniętego pokoju i zwłok czytelnika, który nie oddawał książek w terminie. Cala plejada postaci, którzy wykreowani zostali w sposób tak barwny i wyrazisty, że wzbudzają cały wachlarz emocji od nerwów poprzez niedowierzanie aż po wybuchy wesołości.
Jest leniwy policjant, który nie chce przejść na emeryturę, bo wnuki to małe potworki, flegmatyczny programista, który walczy w wirtualnym świecie z najeźdźcami z kosmosu i obiera ziemniaki z chirurgiczną precyzją, wkurzający prokurator o nietypowym nazwisku, zazdrosna małżonka, wredny dyrektor- pantoflarz. Jest i rezolutna córka głównej bohaterki, która z nielubianym kuzynem poradziła sobie podsuwając mu syrop na zaparcia zamiast syropu malinowego „Nie moja wina, że jestem od niego mądrzejsza”. Wszystko to okraszone nieporozumieniami, nagłymi zwrotami akcji, dużą dawką śmiechu i pozytywnej energii. I pomyśleć, że wszystko miało swój początek w budynku skromnej, osiedlowej biblioteki…
Olga Rudnicka idealnie wkomponowała się w kanon komedii kryminalnej, a według mnie jest królową tego gatunku. Oczywiście to nie robot i nie wszystkie jej książki przypadły mi do gustu i są godne polecenia, ale „Oddaj albo giń” jest jedną z jej lepszych powieści. Póki, co pierwsze miejsce bezapelacyjnie zajmuje cykl z Nataliami. Kto nie czytał niech nadrabia zaległości i ćwiczy przeponę. Olga Rudnicka w dobrej formie.