Gdzie anioł nie może, tam czorta pośle. Laureatka Nagrody im. Janusza A. Zajdla powraca z nowymi dożywotnikami w kolejnej odsłonie bestsellerowego cyklu!
Wraz z nieoczekiwanym atakiem zimy nadciągają równie niespodziewane kłopoty. Ktoś lub coś grasuje po okolicy, atakując przypadkowe osoby. Tymczasem Bazyl wyraźnie coś knuje i w tej intrydze niespodziewanie zyskuje sprzymierzeńca, zaś przyjaźń Ody z Rochem zostaje wystawiona na poważną próbę. Lecz wszystko to blednie w obliczu tajemnic sprzed wielu lat, jakie skrywa pobliski cmentarz - i niewielki staw w samym sercu ciemnego lasu.
Nadciąga czas nieprzejednanej nocy. Czas śmierci.
Wydawnictwo: Uroboros
Data wydania: 2019-03-13
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 352
Powieść "Oczy uroczne" poprzedza opowiadanie zatytułowane "Szaławiła" i już po jego przeczytaniu wiemy, że to będzie niezwykła i magiczna książka, która stanowi trzecią część trylogii. Jednak można ją czytać jako osobną powieść. W książce poznamy Odę, która stawia dom na terenie po Lichotce. Charyzmatyczna, pewna siebie kobieta zaskrabia sobie sympatię czytelnika. A jej przygody, z wątkiem kryminalnym w tle, wciągają. Cała książka utrzymana jest w konwencji tajemniczej, wręcz magicznej, a pewnego mroku dostarcza tu również czas przesilenie zimowego. To właśnie swoistą magia otacza naszą bohaterkę, czyniąc ją przez to postacią bardzo interesującą. Autorce udało się tu dokonać rzeczy fajnej, choć trudnej. Mianowicie chodzi mi o wprowadzenie pewnego niepokojącego i mrocznego klimatu, wykorzystując przy tym dosyć lekką, choć miejscami poetycką narrację. Nie zabraknie to również dialogów z nutką ironii, humoru i sarkazmu. Na uwagę zasługują u również kwestie należące do Bazylego. Jego swoistą wymowę czytało się świetnie! Spotkamy tu również wątki słowiańskie, wierzenia, tradycję Lubicie? Ja tak! Pani Kisiel udało się to wszystko mistrzowsko połączyć, sprawiając, że czytelnik zostaje pochłonięty przez tą historię. Cała fantastyka książki, wraz z jej słowiańskim wstawkami robiła naprawdę duże wrażenie. Pomimo, że język jest dość specyficzny, wyszukany, mi się podobał! Cenię sobie takie styl pisania, w którym trzeba wytężyć umysł i uruchomić wyobraźnię. Bardzo podobała mi się ta książka, dlatego wam ją polecam!
Zazwyczaj gdy opowiadasz komuś fabułę książki lub filmu, a ta fabuła brzmi nie śmiesznie, tylko głupio, to ta książka czy film są głupie. Zakładam, że w podobny sposób aktorzy przyjmują bądź odrzucają role. A gdy przy opowiadaniu chichrasz się i ty i słuchacz, można przyjąć, że historia jest śmieszna. Przynajmniej dla dwóch osób. Pobawiłam się dziś w lektora i poczytałam chłopu fragmenty „Oczu urocznych”. Stwierdził, że głupie, ale kilka razy się roześmiał. Więc...
Ale od początku. Udało mi się uzbierać punkty z ankiet i zastanawiałam się, czy przeznaczyć je – jak zwykle – na książki, czy spieniężyć i przelać na konto. Po długim tentegowaniu w głowie stwierdziłam, że przymknę oczy na ok. 50 nieprzeczytanych książek patrzących na mnie z wyrzutem z regału. Kolejna też znajdzie tam miejsce. Tylko jaka? Po kolejnym tentegowaniu wybór padł na Martę Kisiel, bo wielokrotnie natykałam się na nią w sieci, a samej autorki nie znałam. Zachwycone recenzje (zwłaszcza blogerek z egzemplarzami od wydawnictwa) dzielę zawsze przez dwa. Albo sto. Zachwycała się nią jednak znajoma, której opiniom wierzę, więc otworzyłam darmowy fragment na stronie Empiku i czytam. No nawet ok, nic nie urywa, ale w sumie wciąga, więc czytam dalej. Kiedy dotarłam do telefonu i kozy, a potem do kozy grającej na konsoli, zdecydowałam. Biorę! To było absurdalne jak filmy z Nielsenem. A filmy z Nielsenem lubię, nawet na trzeźwo.
Finalnie „Oczy uroczne” okazały się leciutką lekturką do połknięcia w kilka godzin. Nie znaczy to jednak, że uważam je za czytadełko. Książka zapewniła mi masę rozrywki, choć nie był to śmiech do rozpuku, jak się początkowo spodziewałam. Nie zrywałam boków, ale miałam naprawdę sporo zabawy przy czytaniu. I chętnie to powtórzę, zwłaszcza, że autorka pomyślała o zamieszczeniu w książce wabika. Stworzonka przyciągającego czytelnika/widza jak billy-bumbler w „Mrocznej Wieży” Kinga, Osioł w „Shrecku” czy Sid w „Epoce lodowcowej”. Albo cudowny Julij w „Aloszy Popowiczu i Tugarinie Zmieju”. Słodkie i/lub zabawne zwierzątko (no, powiedzmy), wkomponowane w fabułę, zawsze skusi. Jak nie, jak tak? Ja będę szukać pozostałych książek pani Kisiel, bo kupiła mnie Bazylem.
Gadu gadu, a może coś o samej fabule? „Oczy uroczne” to trzecia część serii „Dożywocie”, ale nie czułam się zbytnio zagubiona z powodu nieznajomości poprzednich części. Bohaterką jest lekarka Oda, która mieszka na odludziu, w starym domu bez prądu i centralnego ogrzewania. Nie jest zwykłym człowiekiem, tylko wiłą-szaławiłą. Lepiej jej nie denerwować, podobnie jak Rocha, który też nie jest człowiekiem, a płanetnikiem. Bohaterów, którzy nie są ludźmi, mamy tu znacznie więcej. Można by rzec, że ludzie tworzą dalsze tło historii, zaś na pierwszy plan wysuwają się postaci zdecydowanie nie z tego świata. Czają się w lesie, w cmentarnej krypcie i pod skutą lodem taflą jeziora. Ukrywają się w snach. Zbliża się czas, w którym nikt nie jest sobą – zimowe przesilenie. Wszystkie istoty niebędące ludźmi czują, że stanie się coś strasznego. Oda coraz częściej ma koszmary i zaczyna tracić nad sobą kontrolę. Na domiar złego Roch jej unika. Nadchodzi ogromne niebezpieczeństwo, któremu muszą stawić czoła. Czy znajdą sprzymierzeńców w tej nierównej walce? Kto jest wrogiem, a kto przyjacielem? I najważniejsze – czy Oda odkryje prawdę o swojej przeszłości?
Spędziłam z książką pani Kisiel kilka bardzo przyjemnych godzin. Z czystym sumieniem mogę ją polecić każdemu, kto lubi lekki, absurdalny, ale niekoniecznie głupiutki humor.
Wiła Oda Kręciszewska sukcesywnie układa sobie życie w nowym miejscu. Ma pracę w lokalnej przychodni, a wieczory i czas wolny spędza z kozą, a raczej małym, sepleniącym czortem Bazylem i psem. Także jej przyjaźń z płanetnikiem Rochem, zmierza w kierunku czegoś większego. Jednak zbliżające się przesilenie zimowe niesie ze sobą grozę oraz przeszłość upomina się o uwagę. W tym samym czasie Bazyl znajduje nowego sprzymierzeńca w swoim małym czartowskim planie, który sprowadza na niego ciekawe przygody.
„Wszystko, co ujarzmiamy, prędzej czy później próbuje wyrwać się spod naszej kontroli…”(*¹)
Marta Kisiel bardzo powoli rozwija akcję i fabułę swojej książki, jednakże robi to w bardzo ciekawy sposób. Mimo wolnego tempa rozwoju sytuacji książkę czyta się bardzo szybko i lekko. Styl i język książki jest bardzo lekki. Ukłon w stronę autorki za to, że wada wymowy Bazyla, faktycznie brzmiała w jego wypowiedziach, przez co ta postać wydała mi się jeszcze ciekawsza.
Oczy Uroczne to druga książka Marty Kisiel, którą miałam okazję czytać i muszę przyznać, że coraz bardziej lubię tę autorkę. Urzekła mnie ona poczuciem humoru i sympatycznymi postaciami. Bardzo polubiłam postać małego czorta Bazyla, który jest bardzo ciekawie stworzoną postacią. Podoba mi się też prosta, jasna fabuła książki, która pisana jest przejrzystymi opisami i dobrze skonstruowanymi dialogami.
Oczy Uroczne jak najbardziej polecam.
Odzie Kręciszewskiej, lekarce z zawodu i powołania, wydaje się, że w końcu znalazła swoje miejsce na ziemi.
Po licznych perturbacjach, w końcu osiadła. Ma dającą satysfakcję pracę, własny dom, psa oraz... czorta.
Dodatkowo przyjaciela płanetnika, niezwykły dar wpadania w kłopoty oraz kryzys osobowości do zażegnania.
Nie tylko swój.
Muszę dodawać, że sama nie jest człowiekiem?
A to wszystko w czas przesilenia zimowego, który ewidentnie jest czasem złym.
Uporządkowany świat Ody porywa lawina chaosu, a demony przeszłości wyciągają po nią swe szponiaste łapy.
Wtedy jednak, pomoc przychodzi z najmniej oczekiwanej strony.
Co tu dużo mówić.
Peanów na cześć Marty Kisiel ciąg dalszy!
Gdy tylko dowiedziałam się o "Oczach urocznych" już wiedziałam, że to będzie dobre.
Mając książkę już w łapkach, po kilku pierwszych stronach byłam PEWNA, że to będzie dobre.
"Oczy uroczne" to bardzo dobrze przemyślana opowieść. Autorka sprytnie miesza momenty komiczne (Bazyl moim mistrzem) z bardziej refleksyjnymi.
Humor pierwsza klasa, aż momentami głupio było mi czytać jadąc komunikacją miejską, bo co trochę musiałam powstrzymywać salwy śmiechu.
Udało jej się nawet! dać małego kuksańca autoszczepionkowcom! Czapki z głów!
O stylu nawet nie będę wspominać. To, jak pani Marta bawi się językiem i co nam prezentuje jest istnym majstersztykiem!
No i nasi bohaterowie!
Poza lekarzem Krzysiem właściwie nie ma postaci, która by irytowała, denerwowała, czy w jakiś sposób negatywnie wpływała na moje uzębienie.
Wręcz przeciwnie!
Z każdą z nich ma się ochotę zapoznać i zaprzyjaźnić (szczególnie z Bazylkiem, choć już słyszę jego gderanie).
Ta książka to esencja dobrej powieści. Jest ciekawa akcja. Opisy bardzo malownicze, a dialogi naturalne.
Brak dłużyzn, zbędnych wątków...
W moim odczuciu - nie stwierdzono wad.
Tak, jak od samego początku pokochałam mieszkańców starej Lichotki (moje małe Liszko!), taką samą sympatią zapałałam do mieszkańców domku postawionego na jej gruzach.
Książkę pochłonęłam w dwa popołudnia, a skończywszy, pierwszym co mi przyszło do głowy było "Wow!".
A zaraz później: "Ale... to już? Koniec?"
Więc z całego mojego Serafińskiego serduszka Wam "Oczy uroczne" polecam, jak i inne pozycje od Marty Kisiel!
Kilka miesięcy temu miałam okazję przeczytać Dożywocie, które jest pierwszą częścią cyklu. Było to jednocześnie moje pierwsze spotkanie z twórczością Marty Kisiel i z tego, co pamiętam, było ono naprawdę udane. Jak było tym razem?
Główną bohaterką jest Oda Kręciszewska, która jest totalnie zakręconą kobietą. Niemal od razu, jak tylko się pojawiła, wzbudziła moją ogromną sympatię. Jest miła, inteligentna, wygadana no i przede wszystkim: ma ogromne poczucie humoru. W sumie nie mogłaby być inna, wychowując małego czorta imieniem Bazyl. To właśnie ta postać zdecydowanie nadawała kolorów całej historii.
Nie mam bladego pojęcia, jak autorka wpadła na pomysł, żeby wprowadzić tutaj kozę, która ma ludzkie cechy. Wydaje się to totalnie absurdalne i nielogiczne, ale przy tym jest po prostu zabawne. Kiedy czytałam poprzednią jej książkę, bardzo się śmiałam, jednak to tutaj płakałam ze śmiechu.
Głównie ze względu na tego małego czorta, który doprowadzał mnie do łez, a wystarczyło tylko jedno jego słowo.
Jest to tylko jeden przykład, ale w książce można znaleźć jeszcze multum tego typu dialogów. Może to ja mam coś z głową (co jest w sumie bardzo możliwe), ale czytając rozmowy Bazyla z Odą, czy kimkolwiek innym, za każdym razem wyobrażałam sobie taką właśnie kozę w kamizelce, która tak mówi.
Marta Kisiel pisze bardzo dobrze, ma ciekawy styl i tworzy cholernie ciekawe, a przy tym zabawne historie. Może dla niektórych nie jest to jakieś wybitne poczucie humoru, ale trafia ono idealnie w mój gust i moje serduszko. Ogromnie podziwiam panią Kisiel za umiejętność tworzenia tak ciekawych bohaterów, interesującego świata przedstawionego, no i za przybliżenie mitologii słowiańskiej, bo i z nią się można spotkać w Oczach urocznych.
Po raz kolejny jestem zauroczona (cóż za niezwykła gra słów ;)) twórczością Marty Kisiel i z pewnością sięgnę po pozostałe jej książki. Wam gorąco polecam zapoznanie się z tymi historiami i obiecuję, że się nie rozczarujecie.
Kontynuacja opowiadania "Szaławiła" nadciąga! Kiedy samotna kobieta po czterdziestce pod wpływem impulsu kupuje działkę gdzieś w lesie, na kompletnym odludziu, wiele może się wydarzyć. Zwłaszcza że wymarzony dom znajduje sobie na Allegro i chce go postawić w tym samym miejscu, gdzie stał poprzedni (z wieżyczką!), doszczętnie strawiony przez pożar. Wkrótce dowiaduje się też, że gratis dostała w piwnicy przejście dla istot z innego świata. Niekoniecznie przyjaźnie nastawionych.
Oda Kręciszewska zatrudnia się w przychodni w pobliskim miasteczku. Szef jest nią zachwycony, bo choć to niezwykle ciepły i sympatyczny człowiek, zupełnie nie radzi sobie ze stresem. Szczególnie dają mu się we znaki szczepienia najmłodszych pacjentów, które przeżywa jeszcze bardziej od nich. Na szczęście pani Gienia pilnuje, aby zawsze miał pod ręką mnóstwo słodyczy. Tymczasem powoli zbliżają się święta Bożego Narodzenia, a wraz z nimi czas przesilenia zimowego. Roch instruuje Odę, jakich obrzędów powinna dopełnić, by uchronić się przed nadciągającym złem. Kobieta jednak wcale się tym nie przejmuje, w końcu ona wszystko wie lepiej...
Ach, jak strasznie ta główna bohaterka działała mi na nerwy! Na początku jeszcze było dobrze - sympatyczna, cierpliwa, niosąca pomoc wszystkim wokół, ciepła i serdeczna, a cięty język wręcz dodawał jej uroku. Ale to, co się z nią działo później... Masakra. Wybujałe ego, głębokie przekonanie o własnej nieomylności i złość na cały świat. Nie dość, że stała się złośliwa i momentami nawet agresywna, to zachowywała się, jakby pozjadała wszystkie rozumy, brakowało jej pokory i szacunku do innych. Zamiast jej kibicować, współczułam wszystkim, którzy mieli tego pecha, by stanąć na jej drodze. O wiele bardziej spodobała mi się postać Rocha. Nawet mimo tego, że prawie nic nie mówił i szybko od Ody uciekał (akurat tutaj mu się nie dziwię). Za to Bazyl całkowicie skradł moje serce. Szybko przyzwyczaiłam się do jego seplenienia i rozszyfrowywanie wypowiedzi małego czorta przychodziło mi z coraz większą łatwością. A trzeba mu przyznać, że pomysły miał naprawdę ciekawe. Rozbawił mnie niejeden raz.
Poza charakterystycznym dla twórczości tej autorki humorem, było też sporo tajemnic i niebezpieczeństw czających się w mroku. Zaintrygowały mnie nie tylko losy samej Ody, ale także wszelkie informacje dotyczące mitycznych stworzeń przewijających się przez karty powieści. Las otaczający samotną chatkę niezmiernie mnie intrygował. Gdy tylko akcja przenosiła się właśnie tam, czytałam z zapartym tchem, czekając na ujawnienie się tej budzącej grozę istoty atakującej bezbronnych ludzi. Nie mogłam się doczekać, aż w końcu zobaczę, z czym tak naprawdę przyjdzie się zmierzyć naszym bohaterom. Takiego rozwoju sytuacji oczywiście wcale się nie spodziewałam, a w kulminacyjnym momencie nie mogłam oderwać się od książki, musiałam koniecznie poznać wszystkie odpowiedzi.
Sięgając najpierw po opowiadanie "Szaławiła", byłam ogromnie ciekawa, w jakim kierunku rozwinie się historia Ody, Rocha i małego drewnianego domku z dala od cywilizacji. Na takim odludziu, w miejscu, gdzie nie ma prądu ani bieżącej wody, a komórki gubią zasięg, można się spodziewać scen niczym z horroru. Odzie zdawało się to jednak nie przeszkadzać. O ile na to, co zdarzyło się w opowiadaniu, nie mogła być przygotowana, o tyle później powinna już była pójść po rozum do głowy i odpowiednio się dokształcić. Szczególnie że pewne informacje mogły ocalić życie nie tylko jej, ale także okolicznych mieszkańców. Ale oczywiście grzmiąc i oburzając się na braki w wiedzy innych ludzi, nie potrafiła dostrzec, że ona również takowe ma. Choć wraz z rozwojem akcji irytowała mnie coraz bardziej, postać Bazyla i jego dziwaczne pomysły skutecznie rozluźniały atmosferę. "Oczy uroczne" przeczytałam z przyjemnością, napawając się aurą mrocznej tajemnicy i śmiertelnego niebezpieczeństwa kryjącego się w cieniu drzew. Jeśli ciemne lasy i demony bardziej Was przyciągają niż odpychają, a do tego - tak jak ja - uwielbiacie poczucie humoru Marty Kisiel, będziecie zadowoleni. Polecam!
Zdecydowanie najbardziej mroczna część w serii.
Tutaj już nie ma słodkiego Licha, denerwującego (acz pociesznego) Szczęsnego i reszty - jest za to butna Oda, komiczny (i sepleniący) Bazyl i wiele, wiele innych... demonów.
Ta książka nie jest lekką lekturą, ale dzięki fenomenalnej lektorce jest naprawdę lekkostrawna. Nawet jeśli ktoś nie przepada za klimatami to polecam chociaż spróbować przesłuchać kawałek którejkolwiek części - może się zdarzyć, że zostanie się wessanym.. :)
O książkach Marty Kisiel słyszałam już od pewnego czasu, więc sięgnęłam po "Oczy uroczne" z dużym zaciekawieniem. Wciągnęły i robawiły, szczególnie postać Bazylka jest niezrównana. Jednak widzę w niej olbrzymią niekonsekwencję: jak autorka, która pisze o wiłach, zjawiskach nadprzyrodzonych i magicznej mocy starego żelaza, może się wyśmiewać z ludzi, którzy wierzą w bioenergoterapię i nie wierzą szczepionkom? Czy aby pani Marta nie powinna spełniać się w nieco innym gatunku literackim...
Oda zbudowała swój dom tam, gdzie dawniej stała Lichotka. Nie wie czemu los przyciągnął ją właśnie tutaj. Teraz ma przed sobą trudny czas. Musi zmierzyć się z wieloma problemami, demonami i emocjami.
Na początku chciałabym wspomnieć, że bardzo spodobała mi się okładka książki. Od razu sobie pomyślałam, że będzie tu coś hipnotyzującego. No i powiem wam, że historie opisane przez panią Martę są naprawdę wyjątkowe. Ma ona tak wybujałą wyobraźnię, nawet jakiej chyba ja nigdy nie miałam. A uwierzcie mi, że sporo potrafię sobie utworzyć. Nie mam pojęcia skąd ona ma pomysły na książki. No i ci bohaterzy, niczym wyjęci z kosmosu, lub z piekła rodem. Stworzenia na pozór normalne, ale totalnie abstrakcyjne. Nawet kiedy czytałam o pewnej kozie, to wydawało mi się, że chodzi o zwykłą kozę. Z pewnością nie myślałam o takiej, jaką autorka przedstawiła:-) I to wielkie, dziwne coś, co rani mieszkańców. To coś dziwnego z lasu naprawdę hipnotyzuje i długo nie mamy pojęcia o co chodzi. To coś również napada Odę i działa z tak wielkiego zaskoczenia, aż sama się wystraszyłam.
Zło nadchodzi wielkimi krokami, a mnie wciąż ciekawił fakt, gdzie spotkam te urocze oczy z tytułu:-) Wraz z dalszymi stronami czuć, że nadchodzi coś ciemnego, niebezpiecznego i tajemniczego. Domyślamy się, że nadchodzi śmierć, choć w opisach jeszcze jej nie widać. Wiemy, że chodzi tu o coś dawnego i tak naprawdę ciężko jest się na to przygotować. Ja nie przewidziałam tutaj żadnej sytuacji, ani zachowania bohaterów. Jak zawsze się mówi, że książka ma dwie części, tą, która da się przewidzieć i tą odwrotną, tak tutaj mamy zupełnie coś innego. Mamy tą trzecią część, której mało, że się nie spodziewamy, to jeszcze nie mamy pojęcia, że cokolwiek takiego w ogóle istnieje. Totalna abstrakcja przewieszona niewiadomą każdego pochodzenia. To nie jest zwykła fantastyka. Nazwałabym to czarcim światem, gdzie fantazja zbiera swoje żniwo wraz z urojeniem, domieszanym strachem i niewiadomą. Nie potrafię inaczej opisać tej książki. Autorka zdecydowanie nie do podrobienia. Opowieść oryginalna bardziej niż unikat. Totalny odlot!
Daję jej 9 na 10, gdyż potrzebowałam chwili, by pojąć o co tutaj chodzi. Ta książka was zwiedzie i da prztyczka w noc, a wy nawet nie będziecie wiedzieli z której strony nastąpił atak:-)
Podnosiłem już "zarzut", że książki Marty Kisiel trudno stargetować: nie są do końca dla dzieci, ani dla dorosłych. Po namyśle uważam jednak, że trzeba to po prostu zaakceptować.
Autorka konsekwentnie rozwija swoje uniwersum, czerpiące z dawnych legend i podań. Nie jest to klasyczne przecinanie się świata fizycznego i nadnaturalnego. Nie ma tu reinterpretacji wspomnianych legend. Raczej wybranie pewnych elementów i osadzenie ich we współczesności: zarówno w ukrytej naturze postaci, jak i ich wpływie na otaczającą nas rzeczywistość.
Przy okazji autorka trafiła z aktualnością tematu stosunku ludzi do szczepień, lekarzy i epidemii.
Ciemne chmury zebrały się nad wydawnictwem JaMas... Gdy wraz z nadejściem jesiennej słoty na jaw wychodzą skutki uboczne redaktorskiego zgonu, w wydawnictwie...
Nadchodzi czas Wielkich Zmian -- ku równie wielkiemu niezadowoleniu Bożydara Antoniego Jekiełłka. Tomek zmienia imidż, Zmyłka obcięła włosy i wcale nie...
Przeczytane:2024-01-02, Ocena: 5, Przeczytałam, Wyzwanie - wybrana przez ciebie liczba książek w 2024, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu 2024, 52 książki 2024, EmpikGo,
Chociaż czytałam już tę książkę kilka lat temu, to jednak chciało mi się wrócić do jakiejś miłej lektury i wybór padł właśnie na "Oczy uroczne" Marty Kisiel. Wysłuchałam więc rewelacyjnego audiobooka, który wprowadził mnie nie tylko w świetny humor, ale i w magiczny zimowy klimat.
Dodatkowo znajdziemy w nowym wydaniu opowiadanie "Szaławiła", które jest wstępem do "Oczy uroczne".
I chociaż jest to trzecia część serii "Dożywocie", to myślę, że można ją czytać jako osobną powieść, tym bardziej, że właśnie tu następuje zmiana głównego bohatera. Tym razem jest nią Oda - Szaławiła, która po wielu latach spędzonych na obczyźnie, powraca do kraju i nieoczekiwanie buduje dom w miejscu spalonej Lichotki. Wbrew radom przyjaciółki i wszystkiemu, Oda postanawia zamieszkać w tym oddalonym od cywilizacji miejscu. Całkiem sama, z dala od ludzi, z dala od wszystkiego... Pomaga jej tylko Roch, płanetnik...
"Przyczyn osobistych klęsk i niepowodzeń szukają wszędzie wokół, zamiast stawić czoło własnej głupocie czy nieudacznictwu.
To nie ja, ja sobie nie zasłużyłem. To świat. To los!"
Jednak nie zostaje tam zbyt długo sama. Współlokatorem zostaje przygarnięty porzucony przez ludzi psiaczek o imieniu Kuleczka oraz Bazyl, który wyszedł z piwnicy domu, jest on
małym czortem z... niespotykaną na co dzień wadą wymowy (tak jakby czort był spotykany...). W jakiś sposób Odzie i Bazylowi udaje się uniknąć kolejnego niespodziewanego "gościa" z piekielnych czeluści, lecz o tym już sami poczytajcie. Bazyl okazuje się miłym aczkolwiek nieco kłopotliwym gościem.
Oda jest lekarką, pracowała praktycznie na całym świecie, a teraz podjęła pracę w przychodni w pobliskim miasteczku, do którego dojeżdża rowerem.
Gdy jednak zima zaczyna dawać się we znaki, pomaga Odzie poznany przypadkowo Michałko, który zaprzyjaźnia się z Bazylem. Maja wspólne zainteresowania, czyli gry komputerowe oraz łakomstwo..., Bazyl praktycznie na okrągło jest głodny, chociaż jego przyjaciel dzielnie mu w tym wtóruje.
Charyzmatyczna, pewna siebie kobieta zaskarbia sobie nie tylko sympatię czytelnika, ale także w całej przychodni. Zwłaszcza jej właściciel jest zadowolony z pracy Ody jak również z tego, że często wyręcza go z niektórych obowiązków.
Jednak gdy zbliża się zimowe przesilenie, zaczynają się dziać w okolicy różne dziwne wydarzenia. Do przychodni zgłaszają się pacjenci z niespotykanymi ranami i opowiadają niestworzone historie. A Odę zaczyna ogarniać jakiś niepokój. Roch próbuje jej pomóc, lecz nie zdają sobie oboje sprawy z tego, że ktoś zwodzi ich na manowce.
Oda powoli zaczyna odkrywać różne tajemnice i nawet nie podziewa się tego, co może wyjść z odkrycia prawdy na temat jej pochodzenia. Jaki wpływ jej przeszłość mogła mieć na teraźniejsze wydarzenia? Co (a może kto?) skłoniło ją do osiedlenia się właśnie w tym dziwnym miejscu? Jaki wpływ na jej los będzie miał płanetnik Roch i czort Bazyl?
To już sami musicie sprawdzić.
Dla mnie lektura finału "Dożywocia" była rewelacyjna. Zresztą Marta Kisiel idealnie trafia w mój gust czytelniczy, gdy mam ochotę na odrobinę magii czy fantastyki. A te słowiańskie stwory i legendy są bardzo bliskie mojemu sercu.
To bardzo sympatyczna, mądra i ciepła zimowa lektura, z humorem i chociaż czasem słodka, to bez przesady..., czyta się lekko a jeszcze lepiej słucha.
"A teraz… teraz to sobie myślę, że najważniejsze, żeby człowiek miał w życiu kogoś takiego, przy kim nie musi otwierać ust,
jeżeli nie chce."
Polecam.