Finałem trzydziestomiesięcznej tułaczki Louisa Grosa po francuskich i niemieckich więźniach okazał się pobyt w obozie koncentracyjnym Buchenwald. Przetrwał go, jednak powrót do domu w 1945 roku miał smak słodko-gorzki. Jako „pamiątkę” Gros przywiózł ze sobą pasiak. Moja matka stwierdziła, że cuchnie, lecz zanim go spaliła, zrobiłem sobie w nim jedno, ostatnie zdjęcie – wspominał. Przez resztę życia próbował powrócić do normalności, a więc stanu ducha, o jakim w Buchenwaldzie niemalże zapomniał. Opowiadał też o naziźmie i wojnie oraz o grozie i nienawiści, jaką one przyniosły. Miałem zaledwie siedemnaście lat, kiedy późno w nocy rozległo się pukanie do drzwi. Do domu wtargnęła francuska policja, aby aresztować mnie i mojego ojca jako członków ruchu oporu. Po kilku miesiącach we francuskich więzieniach dwa tysiące współwięźniów zamknięto w dwudziestu wagonach kolejowych. Naszym celem był Buchenwald, najstraszniejszy obóz w nazistowskich Niemczech. Tam traktowani byliśmy przez nadzorców z SS jak podludzie i zmuszani do pracy niczym niewolnicy. Byłem bity, głodowałem. Widziałem brutalne tortury i bezsensowne mordy. Ale ocalałem. Spisana przez Flinta Whitlocka relacja Louisa Grosa z jego odysei jest tylko pozornie podobną do innych. Jako Francuz, ma on zgoła odmienne spojrzenie na drogę, którą musiał przebyć w piekle Buchenwaldu.
Wydawnictwo: Replika
Data wydania: 2016-01-26
Kategoria: Historyczne
ISBN:
Liczba stron: 392
Książka bardzo dobrze i ciekawie napisana, bardzo dobrze się ją czyta mimo trudnego tematu. Autor przeżył kilkadziesiąt miesięcy w więzieniach i kilka w obozie Buchenwald. Udało mu się przetrwać te ciężkie dni w obozie ale później dużo chorował.
Polecam książkę miłośnikom tych tematów. Warto przeczytać.
Główną przyczyną zgonów w tym przebrzydłym obozie pozostawały jednak choroby i brutalne traktowanie, zwłaszcza przez ludzi równie wyobcowanych emocjonalnie jak kierownictwo SS.
Więcej