Niezapomniana historia o miłości i poświęceniu, konflikcie i nadziei, osnuta wokół jednego z najbardziej złożonych dylematów moralnych naszych czasów.
,,Przeczytałam tę powieść dwukrotnie. Za pierwszym razem byłam zaintrygowana. Za drugim czułam się zaszczycona, że dane mi jest obcować z tak niesamowitą historią." Jacquelyn Mitchard, autorka Smaków miłości
Matt Beaulieu miał dwa lata, kiedy po raz pierwszy wziął w ramiona Elle McClure, siedemnaście, kiedy pierwszy raz pocałował ją pod niebem usianym spadającymi gwiazdami, i trzydzieści trzy, kiedy się pobrali. Teraz, zbliżając się do czterdziestki, bez reszty oddana sobie para ma wszystko prócz upragnionego dziecka.
Gdy w wyniku tragicznego wypadku Elle popada w stan śmierci mózgowej, Matt jest zdruzgotany. Choć nie może znieść myśli o utracie ukochanej, wie że Elle bała się tylko jednego - długiego, powolnego umierania. Matt jest bliski wyrażenia zgody na odłączenie żony od aparatury podtrzymującej życie, kiedy okazuje się, że Elle jest w ciąży. Matt zmienia zdanie. Wie, ile to dziecko znaczyłoby dla Elle i jest przekonany, że chciałaby dać mu szansę nawet za cenę własnego życia. Matka Matta uparcie twierdzi, że synowa nie chciałaby być sztucznie utrzymywana przy życiu, bez względu na okoliczności. Ich konflikt znajduje finał w sądzie. Cała rodzina - i nie tylko ona - toczy niemożliwy do rozstrzygnięcia spór o prawo do śmierci i o szansę na życie.
Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: 2013-11-06
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 416
Zacznę od tego, że jest to moja pierwsza recenzja, dlatego na początek wybrałam książkę, którą dobrze znam, która coś dla mnie oznacza i chciałabym Was, drodzy czytelnicy zachęcić do przeczytania jej.
Priscille Sibley w swojej pierwszej książce, podjęła się bardzo trudnego tematu jakim jest eutanazja. Ostatnimi czasy dużo mówi się na takie tematy jak eutanazja czy równie kontrowersyjna aborcja. Kim jesteśmy, żeby decydować o ludzkim życiu? Co jednak w momencie, gdy o własnym życiu decyduje zdrowa, w pełni świadoma osoba? Co w momencie, gdy w testamencie znajduje się prośba o niepodtrzymywanie życia przez aparaturę?
Matt i Elle znają się od dziecka. Najpierw łączy ich piękna miłość przyjacielska, która stopniowa przeradza się w miłość do płci przeciwnej. Po wielu latach życie ponownie łączy ich drogi. Tworzą zgrane małżeństwo, przepełnione miłością. Jedyne czego brakuje im do pełni szczęścia jest dziecko. Kilka poronień oraz poród martwego noworodka sprawiają, że Matt nie chce się zgodzić na kolejną próbę ofiarowania życia maleńkiej istocie. Nie chodzi mu właściwie o dziecko, lecz o żonę, którą kocha ponad życie i boi się o nią, ponieważ doskonale wie jak cierpiała po wcześniejszych nieudanych próbach. Pewnego dnia Elle niefortunnie spada z drabiny. Diagnoza jest szokująca. Stan śmierci mózgowej. Życie, a właściwie funkcje życiowe kobiety mogą być jedynie podtrzymywane przez aparaturę. Cała rodzina, wszyscy znajomi, a szczególnie Matt są zdruzgotani. Są świadomi bowiem tego, że Elle najbardziej bała się długiej śmierci. Bała się podłączenia do aparatury. W młodości była świadkiem bardzo długiej i bolesnej śmierci matki. Po tym wydarzeniu spisała testament, w którym orzekła, że w przypadku wypadku nie chce być sztucznie podtrzymywana przy życiu. Kiedy Matt chce się pożegnać z żoną i wydać ostateczną zgodę na odłączenie od aparatury, dowiaduje się, że jego żona jest w ciąży. Mężczyzna momentalnie zmienia zdanie, ponieważ wie, że dziecko było największym pragnieniem Elle, wyczekiwanym szczęściem, dla którego kobieta zrobiłaby wszystko. Niestety testament został powierzony matce Matta, która twardo trzyma się jego postanowień. Konflikt może zostać rozstrzygnięty jedynie drogą sądową...
Rodzina Elle, po śmierci jej matki - Alice - bardzo się zżyła. Mając w pamięci męczarnie, jakie znosiła Alice, nie zgadzają się na podtrzymywanie Elle przy życiu. Dla nich nieważne jest dziecko, które żyje w ciele kobiety. Widzą oni martwe ciało. Ciało, które przypomina im przeszłość, przypomina Alice. Matta czeka bardzo ciężka walka. Walka z całym światem.
Życie bohaterów poznajemy oczami Matta, który przytacza liczne retrospekcje. To z nich dowiadujemy się o przeszłości małżeństwa, o krzywdach i cierpieniach jakie musieli znieść, by dojrzeć do miłości jaka ich połączyła ponownie po latach. Dzięki nim dowiadujemy się jak silna więź łączyła małżonków. Emocje, jakie przytacza nam Matt szybko odczuwalne są przez czytelnika, z którymi szybko można się utożsamić. Dzięki przytaczanym retrospekcjom lepiej znamy i rozumiemy Elle, a w związku z tym każdy krok Matta zaczyna mieć znaczenie.
Historia opisana w powieści wydaje się być bardzo autentyczna, co zawdzięczamy wykształceniu autorki. Priscille Sibley jest pielęgniarką na oddziale intensywnej terapii noworodków. Zapewne w swoim życiu widziała wiele cierpienia, różnych przykrych sytuacji z jakimi musieli zmagać się rodzice oraz ich rodziny. Na szczęście powieść nie jest naszpikowana trudnymi medycznymi nazwami, dzięki czemu czyta się szybko i bardzo przyjemnie. Osobiście pochłonęłam tą książkę w dwa wieczory i jestem pewna, że jeszcze nie raz do niej wrócę. Mogę więc szczerze podpisać się pod słowami autorki "Smaków miłości" Jacquelyn Mitchard:
"Przeczytałam tę powieść dwukrotnie. Za pierwszym razem byłam zaintrygowana. Za drugim czułam się zaszczycona, że dane mi jest obcować z tak niesamowitą historią"
Przykre jest również to, jak media, dziennikarze potrafią żywić się ludzką tragedią. Dla nich nie liczy się człowiek, jego uczucia czy decyzja. Dla nich najważniejszy jest głośny news, na którym żerują. Matt nie dość, że walczy z całą rodziną, przyjaciółmi, prawem, to jeszcze zasypywany jest masą pytań często bardzo osobistych, bardzo bolących.
Jaki będzie ostateczny werdykt sądu? Może rodzina Elle zmieni zdanie i zgodzi się z decyzją Matta? Czy Matt da radę trwać w swoim przekonaniu do końca? Czy uda mu się ocalić dziecko?
"Obietnica gwiezdnego pyłu" od pierwszego rozdziału pobudza wyobraźnię i wszelkie emocje. Zagnieżdża się głęboko w naszym umyśle i jeszcze długo po skończeniu czytania nurtuje nas pytaniami. Kim jesteśmy by decydować o ludzkim życiu? Czy kobiety w ciąży, a raczej ich ciała mimo wszelkim przeciwnością powinny być podtrzymywane przy "życiu" tak długo, by płód miał szansę się wystarczająco rozwinąć i miał szansę na przeżycie? Od kiedy płód powinniśmy traktować jako żywą istotę? Czy sztuczne podtrzymywanie przy życiu ciała kobiety nie przeradza się w "żywy inkubator"? Czy pozwalając na odłączenie kobiety w ciąży od aparatury przykładami rękę do aborcji? Wiele z tych pytań pozostaje niewyjaśnionych i według mnie takie pozostaną. Osobiście nie wiem jaką decyzję podjęłabym na miejscu Matta czy rodziny Elle. Dziś jestem szczęśliwą matką i nie wyobrażam sobie życia bez mojej małej perełki, jednak jak bym się zachowała na miejscu bohaterów? Tego nie wiem. Te i inne pytania pozostawiam Wam do osobistej interpretacji zachęcając do przepięknej i wzruszającej lektury, nad którą wylałam wiele łez. Lektury, która poruszyła moje serce na wiele, wiele dni po skończeniu czytania.
Przeczytane:2019-03-10,
Czytać zaczęłam już na dworcu i targana zimnym wiatrem, ściskałam w grabiejących dłoniach książkę i po prostu nie mogłam się oderwać. Nie musiałam już jeść, ani pić. Chciałam tylko czytać. I mieć chwilę spokoju, żeby sobie popłakać. Apogeum przypadło na dziś, czas gdy siedziałam w komisji egzaminującej. Egzamin był pisemny, więc mogłam czytać popatrując. Na szczęście oddawanie prac wypadło na ten etap książki, gdy łzy płynęły mi strumieniami, a tylko odpowiednia fryzura mnie ocaliła. Niezwykła i wciągająca, wyciskająca łzy w oczy, poruszająca do głębi. Po prostu świetna książka! Nie jest ona jednak łatwa. Elle i Matt są małżeństwem, od lat starają się o dziecko. Jednak przez to, że Elle ma chorobę autoimmunologiczną, dwa razy poroniła. Ostatnia ciąża zakończyła się urodzeniem martwego dziecka i niemalże doprowadziła do śmierci Elle. Matt też pragnie dzieci, ale bardziej kocha żonę i boi się ryzykować kolejny raz. Oboje są bardzo świadomymi, mądrymi ludźmi. Elle pracowała w NASA, była w kosmosie, teraz wykłada na miejscowym uniwersytecie. Matt jest neurochirurgiem. Znają się i kochają od dzieciństwa. Mimo przeszkód, życiowych zawirowań, znaleźli wspólną drogę. A jednak, jeden nieostrożny ruch, głupi przypadek i Ella ląduje w szpitalu z koszmarnymi obrażeniami mózgu. Matt wie, że odeszła, decyduje się aby odłączyć żonę od aparatury. Wie, że Ella tego by chciała, wielokrotnie o tym mówiła, bo jako nastolatka patrzyła jak jej matka konała w męczarniach. Matt nie ma wątpliwości, do czasu, aż okazuje się, że Elle jest w ciąży, postanawia zawalczyć o dziecko. Wszyscy mają go za faceta, który oszalał i nie chce zaakceptować odejścia żony, ale Matta znał Elle jak nikt, wie że za wszelką cenę chciałaby donosić ciąże. Niestety są osoby, które mają inne zdanie. W tym matka Matta, to ona idzie do sądu, aby walczyć o godną śmierć dla synowej. Dwa życia na szali. Bez względu na wynik będzie tragedia i łzy. Rzadko można wierzyć opisom z okładek, zwłaszcza rekomendacją, porównującą powieść do książki poczytnych autorów. Tutaj, nie ma cienia kłamstwa. Takiej książki Jodi Picoult by się nie powstydziła. Napisałam, że nie jest to książka łatwa, faktycznie tak jest. Nie jest to przyjemne, radosne czytadło. Ciężko mi sobie wyobrazić sytuację, że czytamy bez angażowania się w akcję. Ja jak czytam od razu stawiam się w położeniu skonfliktowanego bohatera. A wczucie się w to co przeżywa Matt jest bolesne, traumatyczne. Opisana w tej książka, jest straszna, według mnie jednak nie tyle przez konflikt etyczny, ale przez stratę jakiej doznaje Matt. Bo oprócz pozakulisowej dyskusji o życiu, jego początku i końcu oraz o tym czy człowiek ma prawo ingerować w te naturalne procesy, ta książka jest opowieścią o niesamowitej miłości. Pięknej, romantycznej, najeżonej kolcami, dawnymi ranami, zawodami i tragediami, ale jest to opowieść o dwóch połówkach, które jakby na złość wszechświatowi dążą do połączenia. Im bardziej zagłębiamy się w książkę, tym więcej faktów znamy, autorka sprawnie posługuje się retrospekcją, oczami Matta oglądami ich wspólne życie, przeżywamy kłótnie, wzloty i upadki. Zżywamy się z bohaterami, zaczynamy traktować Elle jak byt realny i za każdym razem uświadamiamy sobie prawdę. Wiecie co… tak na dobrą sprawę brak mi słów, żeby opisać tę książkę. Panie w Księgarni miały rację, ona wciąga i jest po prostu niesamowita. Bardzo, bardzo polecam.