Elektryzująca historia miłosna, która rozgrywa się w przyszłości. Pierwszy tom trylogii autorstwa bestsellerowego pisarza Toma Fletchera i Giovanny Fletcher
Ewa jest taka, jak każda inna nastolatka... Tyle że na jej barkach spoczywa los całego świata.
Jest pierwszą dziewczyną, jaka się urodziła od pięćdziesięciu lat.
Jest odpowiedzią na ich modlitwy.
Jest ich ostatnią nadzieją.
Co oznacza, że ma do odegrania tylko jedną rolę...
Gdy kończy szesnaście lat, musi się zmierzyć ze swoim przeznaczeniem i dokonać wyboru. Wybierze mężczyznę, jednego z trzech starannie wyselekcjonowanych kandydatów.
Zawsze akceptowała swój los. Dopóki nie spotkała Brama. Teraz chce przejąć kontrolę nad swoim życiem.
Od Ewy zależy przyszłość planety. Czy dokona właściwego wyboru?
Rozgrywająca się w przyszłości, w której przez pięćdziesiąt lat nie rodzą się dziewczynki... Tak zaczyna się tak powieść, która zapowiada się na jedną z najważniejszych książek tego roku. Nie można jej przegapić!
,,Heat"
Ewa dzierży w dłoniach los rasy ludzkiej.... Ta poruszająca dystopia jest w gruncie rzeczy historią miłosną, a sugestywne opisy postaci sprawiają, że od pierwszej strony trzymamy kciuki za parę głównych bohaterów.
Powieść w stylu Igrzysk śmierci... Fascynująca lektura!
,,The Mail on Sunday"
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 2019-06-25
Kategoria: Dla młodzieży
ISBN:
Liczba stron: 520
Tytuł oryginału: Eve of Man (Eve of Man Trilogy, Book 1)
Moi drodzy, z przykrością muszę się wam przyznać do wielkiego niedbalstwa z mojej strony. Otóż, jak po raz pierwszy zerknęłam na okładkę książki małżeństwa Fletcherów, to byłam święcie przekonana, że widzę napis "Nowa era. Początek". Po kilku rozdziałach zaczęłam sobie myśleć, że fajnie by było gdyby powieść tę zatytułować "Nowa Ewa", gdyż ta gra słów znakomicie oddaje iście biblijny klimat książki. Na pewni zdajecie sobie sprawę jak wielkie było moje zdziwienie, jak zerknąwszy ponownie na okładkę zobaczyłam, że moje marzenia się spełniły, i faktycznie pojawiła się tam nasza główna bohaterka Ewa. Muszę przyznać, że tytuł ten, jest jednym z lepszych i pasujących do fabuły, z jakimi się spotkałam. Z jednej strony jest on metaforyczny i polegający na grze słownej, z drugiej proroczy i jednocześnie zdradzający bardzo dużo za samej fabuły. Już samo to powinno was zainspirować, zaciekawić i poniekąd "zmusić" do sięgnięcia po tę książkę. Szczególnie zadowolone będą przedstawicielki płci pięknej, bo która z nas nie lubi czytać powieści, w których to od kobiet zależy przyszłość świata? No więc do dzieła Women Power!
Ewa jest taka, jak każda inna nastolatka… Tyle że na jej barkach spoczywa los całego świata.
Jest pierwszą dziewczyną, jaka się urodziła od pięćdziesięciu lat.
Jest odpowiedzią na ich modlitwy.
Jest ich ostatnią nadzieją.
Co oznacza, że ma do odegrania tylko jedną rolę…
Gdy kończy szesnaście lat, musi się zmierzyć ze swoim przeznaczeniem i dokonać wyboru. Wybierze mężczyznę, jednego z trzech starannie wyselekcjonowanych kandydatów.
Zawsze akceptowała swój los. Dopóki nie spotkała Brama. Teraz chce przejąć kontrolę nad swoim życiem.
Od Ewy zależy przyszłość planety. Czy dokona właściwego wyboru?
Muszę przyznać, iż sam pomysł na fabułę był nie dość, że wielce oryginalny to jednocześnie kontrowersyjny. Znajdujemy się w dystopijnym, praktycznie postapokaliptycznym świecie, gdzie praktycznie cała Ziemia, znalazła się po kilkumetrową warstwą wody (a przynajmniej stolica Wielkiej Brytanii, w której rozgrywa się akcja). Ponad powierzchnię wystają jedynie czubki najwyższych budynków, ocalałe drzewa oraz górskie szczyty (choć jak wiadomo w Anglii jest ich jak na lekarstwo). I oczywiście przetrwali również ludzie, jednak społeczeństwo zostało podzielone. Z jednej strony mamy Freewarów, walczących o wolność osobników, którzy zamieszkują miejsce zwane Centralem, a z drugiej uprzywilejowanych członków OZZ, organizacji której głównym celem jest "odrodzenie" ludzkości. Niestety aby tego dokonać mają bardzo mało czasu oraz możliwości. Istnienie Ziemian, zależne jest od jednej osoby, nastolatki Ewy, która właśnie weszła w wiek produkcyjny. Jak widzicie pomysł jest dość ciekawy, jednak czegoś mi tutaj zabrakło. Autorzy bardzo mało zdradzają z czasów "przed" apokalipsą. Wiem, że ludzie zezłościli matkę Naturę, wiem że były bombardowania i deszcze, które zalały Ziemię, jednak ani nie wiem kto walczył, ani po co. Zawsze mi się wydawało, że nasza planeta owszem potrafi się bronić przed człowiekiem, jednak nie robi tego w bezmyślny i agresywny sposób. Zabrakło mi tutaj szerokiego kontekstu i tła historycznego. Z tekstu wyławiałam skąpe informacje na temat tego, jak teraz wygląda życie, gdzie mieszkają obywatele, bądź co bądź wielkiego miasta, czym się zajmują i jakie mają przekonania. Za każdym razem kiedy fabuła przenosiła się za mury wieży, siedziby OZZ, moje zmysły się wyostrzały. Jednak chciałam zdecydowanie więcej. Nawet nie wiem czy na Ziemi jeszcze świeci słońce, czy też zapadła noc? Jakiego koloru drzewa mają liście i jak to możliwe, że ich korzenie od lat tonące w wodzie, do tej pory nie zgniły? Żałuję również, że nie został wykorzystany potencjał "męskiego świata". Kobiet na Ziemi zostało naprawdę niewiele, a najmłodsza z nich (oprócz Ewy oczywiście) ma ponad 50 lat. Szkoda, że autorzy nie chcieli pobawić się w jasnowidzów-filozofów, i nie przedstawili swojej wizji przemian męskich umysłów w świecie pozbawionym "kobiecości". Myślicie, że dzisiejsi samcy przeszli by nad tym do porządku dziennego? Nie wszczęliby rebelii i po prostu pogodzili się ze swoim losem? Owszem autorzy w końcu zabronili ostatnim kobietom wychodzenia samotnie na ulicę, jednak nie podano przyczyn. Musieliśmy się domyślać. Faceci bez kobiet są niczym łódź bez steru. Dryfują by w końcu wpaść na mieliznę. Jednak mają coś co odróżnia ich od kawałka drewna i niestety działa na ich niekorzyść, a tym czymś są hormony. Żałuję, że Fletcherowie nie pokazali "męskiego" świata który powoli zdziczeje, świata pełnego przemocy i nienawiści, sodomii i morderstw. Oraz oczywiście samobójstw. Bo tych by chyba było najwięcej. Oczywiście wiem , że "Nowa Ewa" to książka dla młodzieży, jednak można było z niej zrobić ciekawy traktat socjologiczny. Przed nami jeszcze dwa tomy, więc wszystko jest możliwe.
Na okładce książki możemy przeczytać, że jest to powieść o miłości. Tak, nie da się ukryć, iż właśnie to uczucie jest tutaj motorem zachowań bohaterów. Niestety ja nie jestem wielką fanką "insta" miłości. Moim zdaniem to co rozkwitło i narodziło się pomiędzy bohaterami, nie wynikało z ich wcześniejszych działań, tylko zostało zrobione na pokaz dla czytelników i po to, by fabuła mogła ruszyć z miejsca. Choć bardzo się starałam, to nie mogłam uwierzyć w miłość pomiędzy Bramem (Hollie) i Ewa, nie kiedy dziewczyna przez cały życie znała go jako kogoś innego. Zresztą analizując jej wcześniejsze doświadczenia z mężczyznami, zwanymi Potencjalnymi, dziwię się, że jeszcze była w stanie komukolwiek zaufać. Podobnie jak rozbudowanego świata , zabrakło mi tutaj również rozbudowanych psychik bohaterów. Zazwyczaj sięgając po powieść młodzieżową spodziewam się tego, że postaci będą ewoluować, przechodzić metamorfozy, uczyć się na błędach i dorastać. Tutaj, zarówno Bram, Hartmann, Ewa, Vivian oraz inne drugoplanowe postaci, obdarzone zostały zestawem cech, z których miały korzystać, do samego końca. Nie było mowy o żadnych modyfikacjach, a co za tym idzie fabuła stała się przewidywalna.
Książkę można podzielić na dwie części. W pierwszej poznajemy kim jest Ewa, co lubi robić, jak wygląda jej dzień i z kim spędza wolne chwile. Dowiadujemy się również czym jest OZZ, jak zbudowana jest wieża, oraz czym zajmują się Matki. No i oczywiście nie mogę zapomnieć o rodzicach Ewy, gdyż to właśnie ich historia, jest czynnikiem dla którego sięgnę po kolejne tomy. Corinne, matka dziewczyny, zmarła przy porodzie, a jej ojciec Ernie, został zamknięty w szpitalu psychiatrycznym, za próbę uprowadzenia swojej córki. Jednak kiedy na jaw wychodzi, że mężczyzna wcale nie jest tym, co OZZ stara się wmówić swoim poplecznikom, a ciało Corinne zamiast spalone, znajduje się w komorze kriogenicznej, zaczynamy mieć nadzieję na to, że możemy doczekać się jeszcze happy endu. Jednak nie w tym tomie.
Druga część książki, jest nieco bardziej dynamiczna. Znajdujemy się w społeczności walczących o wyzwolenie Ewy freewarów. Szykuje się coś grubego, co może zakończyć się śmiercią wielu osób. Teraz dopiero zaczęłam się cieszyć, iż nie poczułam szczególnej sympatii do żadnego z bohaterów. Do tej pory pamiętam śmierć Gandalfa Szarego we "Władcy pierścieni", która trafiła we mnie niczym emocjonalny pocisk. Tutaj nic takiego się nie dzieje. Owszem giną ludzie, jednak są oni wpisany w z góry założone straty.
Samo zakończenie jest przewidywalne, jednak zachęca nas do sięgnięcia po kolejne tomy, gdyż bardzo dużo wątków pozostało niedomkniętych.
Choć autorzy starali się zrobić z Ewy tą dobrą i pokrzywdzoną, a z Matki Vivian i doktora Wellsa czarne charaktery, tak w moim przypadku ich odbiór jako takich, wcale nie był taki jednoznaczny. Wyobraźcie sobie, że na ziemi żyje faktycznie tylko jedna kobieta. Czy jako świadomi zagłady ludzie, naukowcy, lekarze, politycy czy artyści (a nawet zwykli obywatele), puścilibyście ją wolno i pozwolili decydować i własnym życiu? Nie wydaje mi się. Taka osoba byłaby niczym bezcenne dobro Narodowe, a jednocześnie jedyna nadzieja na przyszłość i niestety musiałaby być traktowana jako królik doświadczalny i klacz rozpłodowa. Nie byłoby innego wyjścia. Dlatego nie rozumiem dlaczego zarówno Wells i Vivian, byli kreowani na tych złych, skoro w głębi serca to właśnie oni chcieli najlepiej. Stworzyli dla dziewczyny Kopułę, w której miała swój wolny od wojen i powodzi świat, zapewnili jej bezpieczeństwo a nawet zaprogramowali Holly, holograficzną przyjaciółkę, którą kierował prawdziwy, również nastoletni pilot. Owszem trzymali dziewczynę w nieświadomości, oszukiwali ją , jednak pomimo samego faktu, że kłamstwo jest złe, to robili to jedynie dla jej dobra. Ja potrafiłam zrozumieć jej rolę, jako żywego bojlera na embriony, bo przecież nie było innego wyjścia prawda? Zresztą ona od początku wiedziała co ją czeka, więc dlaczego zaczęła się buntować? To troszkę nie pasowało do jej charakteru. Ale zobaczymy co nam przyniosą kolejne części. Może ta dość mdła i naiwna nastolatka przejdzie totalną metamorfozę i zmieni się w szukającego zemsty asasyna?
Małżeństwo Fletcherów ma trzech synów. Zastanawia mnie czy ich dość nietypowy model rodziny, był główną inspiracją dla napisania tej książki. Przecież Giovanna musi się czasami czuć jak tytułowa Ewa, gdyż to właśnie od niej, jako matki,przyjaciółki i kochanki, zależą losy jej małego świata, którym jest jej dom. Jeśli mam rację, to jest to dla mnie optymistyczny scenariusz. Jak na razie mam dwie córki, ale kto wiem, może kiedyś urodzi się trzecia, i sama poczuję pisarską wenę? Pomimo mankamentów i niedociągnięć, które cechują prawie każdy debiut literacki, "Nowa Ewa. Początek", jest ciekawą, oryginalną i trzymającą w napięciu książkę, która zachwyci niejednego fana literatury dystopijnej. Ja ciągle czekam na więcej. Póki co daję kredyt zaufania licząc na to, że nie zostanie ono zawiedzione. A to się okaże już za kilka miesięcy.
O nie! W twojej książce jest potwór! Autor ulubionego przez dzieci Gwiazdkozaura tym razem stworzył książeczkę do wspólnego czytania przed snem....
Czas na kolejne spotkanie z Gwiazdkozaurem! Uwielbiani przez czytelników William i Gwiazdkozaur wracają! Od niesamowitej przygody Williama z najbardziej...
Przeczytane:2019-08-19, Ocena: 5, Przeczytałam, Mam, 52 książki 2019, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2019,
Wyobrażacie sobie świat, w którym rodzą się tylko chłopcy?
Bohaterowie Powieści Giovanny i Toma Fletcherów żyją właśnie w takim świecie, nieliczne kobiety chronione i żyjące w odosobnieniu są już stare i niezdolne do rodzenia potomstwa. Jest jeszcze Ewa, cudowne dziecko, pierwsza i jedyna dziewczynka urodzona od ponad pięćdziesięciu lat. Dziewczyna pozornie ma wszystko, o czym może tylko marzyć, ale wciąż czegoś jej brakuje. Na jej barkach spoczywa los całej ludzkości, od urodzenia jest nadzieją dla wszystkich i tylko dzięki niej rasa ludzka ma szansę przetrwać. Czy dziewczyna poradzi sobie z takim ciężarem?
Czy jest gotowa przeżyć resztę życia w zamknięciu, rodząc dzieci w nadziei, że będą to dziewczynki, dla dobra ludzkości?
„Nowa Ewa. Początek” jest pierwszym tomem dystopijnej trylogii autorstwa Giovannny i Toma Fletcherów. Nowa Ewa swoim klimatem bardzo przypomina mi powieści z cyklu Niezgodna V. Roth, choć tu większą role grają wszechobecne intrygi niż akcja sama w sobie. Świat stworzony przez autorów przeraża i jednocześnie fascynuje. Przyszłość, którą bardzo łatwo sobie wyobrazić dodaje realizmu tej czysto fantastycznej książce.
Nie zabrakło również wątku romantycznego, chociaż jest tak skonstruowany, że będąc fundamentalnym zjawiskiem pchającym bohaterów do działania, jest jednocześnie potraktowany bardzo po macoszemu przez autorów. Nie znajdziecie w tej książce czułych scen z udziałem bohaterów, ba, nie będziecie światkami zbyt wielu rozmów między zainteresowanymi. Żyją w świecie, gdzie ich uczucia nikogo nie interesują, w którym reguły są zawsze przestrzegane, a najważniejszą z nich jest nieingerowanie w żaden sposób w życie Ewy. Bram nie ma więc wielkiego pola do popisu, a jego uczucia pozostają ukryte.
Ewa jest tu postacią kluczową. Dziewczyna nigdy nie poznała swojej biologicznej matki, a szalony ojciec zagraża jej bezpieczeństwu. Od pierwszych chwil życia stała się częścią systemu stworzonego na jej potrzeby. Łagodna, cicha i zgodna dziewczyna, otoczona luksusami, która ma ocalić świat. Można było, by uznać, że ta postać będzie cechowała się albo niesamowitą charyzmą, albo wręcz przeciwnie, apatycznym usposobieniem. Autorzy jednak nadali Ewie cechy normalnej nastolatki, co sprawia, że jej postać jest bardzo realna i autentyczna. Buta właściwa dla wieku, ciekawość i podejrzliwość mieszają się z potrzebą miłości, ciepła i zrozumienia. Ta mieszanka sprawia, że postać Ewy jest niemal tak realna, jak dziewczyna z sąsiedztwa.
Bram nie ma tak sielankowego życia, jak jego rówieśniczka. Jako dziecko został odebrany swojej matce i od tej żyje w cieniu despotycznego potwora, który jest jego ojciec. Jednak chłopak nie dał się złamać i wciąż naraża siebie i swoją relację z Ewą naginając reguły i zasady stworzone przez organizację.
Poza głównymi bohaterami w powieści Fletcherów jest wiele innych bohaterów, zarówno tych, których polubiłam od razu jak i tych, których polubić się nie dało. Bardzo podobało mi się to, że autorzy od samego początku nadając bohaterom takie, a nie inne cechy charakteru, podzielili ich na tych „dobrych” i „złych". Wyrównało to bogatą w akcję fabułę i nie dokładało mi kolejnych przemyśleń, na temat komu możemy ufać, a kto nas zdradzi.
„Nowa ewa. Początek” jest pierwszym tomem trylogii, według mnie bardzo udanym. Zostałam wprowadzona do genialnie wykreowanego świata z ciekawymi i realistycznymi bohaterami. Druga połowa powieści obfituje w akcję, ale samo zakończenie równie dobrze spisało by się w powieści jednotomowej. Mimo że jestem ciekawa dalszych losów bohaterów, to nie zmusza ono do natychmiastowego sięgnięcia poi kontynuację, co jest wielkim plusem, teraz gdy nie została jeszcze wydana część druga. Bardzo polecam fanom książek w stylu „Niezgodna". Jeżeli macie dobre wspomnienia po lekturze książek V. Roth, to powieść duetu Fletcherów powali Was na kolana. Bardzo polecam!