Wielkie katastrofy zaczynają się od małych problemów, z którymi nie uporano się w porę.
Takich jak sploty okoliczności, w wyniku których w różnych miejscach świata wybuchają - wydawałoby się, że niewielkie - konflikty między wojskami różnych państw.
A chwilę później prezydent USA trzyma palec na guziku powodującym atak nuklearny. I nie jest to jedyny guzik na Ziemi, który może zniszczyć całą ludzką cywilizację.
To, o czym pisze Ken Follett, naprawdę może się zdarzyć.
Wnikliwa powieść, w której historie zwykłych ludzi przeplatają się z polityką w wybuchowej mieszance równie zachwycającej, jak ,,Upadek gigantów".
Tylko tym razem gigantami jesteśmy my sami.
Pauline Green, amerykańska prezydent, robi wszystko, by uniknąć wydania rozkazu użycia broni nuklearnej... Chang Cai, błyskotliwy szef chińskiego wywiadu, prowadzi misterną grę, by powstrzymać rząd swojego kraju przed starciem z Zachodem... Tamara i Abdul, agenci CIA, rozpracowują w Afryce Północnej struktury islamskich terrorystów... Kiah, piękna młoda Afrykanka, decyduje się na niebezpieczną podróż przez Saharę, by zapewnić przyszłość swojemu dziecku... Oni wszyscy poświęcają się, ponieważ wierzą, że są w stanie sprawić, żeby świat stał się lepszym i bezpieczniejszym miejscem. Tylko że to może nie wystarczyć...
Od spalonej słońcem Sahary, przez obozy dla uchodźców, po gabinety polityków i salony ambasad. Bohaterowie i tchórze, ludzie rozważni i szaleńcy, kochankowie i wrogowie... Świat, który stoi w obliczu kryzysu, który może być tym ostatnim...
Ta książka powala, zatyka dech w piersiach i jest taka realistyczna... za bardzo realistyczna. Lawrence H. Summers, były sekretarz skarbu USA
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 2021-11-10
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 764
Tytuł oryginału: Never
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Janusz Ochab
Ken Follett poszedł na tak zwany żywioł, pisząc powieść pt. „Nigdy”.
Chciałoby się napisać, że jest to powieść monumentalna, zawierająca w sobie to wszystko, do czego do tej pory przyzwyczaił nas pisarz: nietuzinkowych bohaterów, nieco rozwlekłą, lecz wciągającą fabułę, interesujące rozwinięcie zarówno głównego wątku, jak i tych pobocznych oraz zaskakują zakończenie, będące też zwieńczeniem całej tej historii.
Chciałoby się.
Niestety, rzeczywistość jest zupełnie inna.
Sięgając po tę pozycję, miałam określone wymagania, częściowo wynikające z mojej za bardzo rozbuchanej wyobraźni co do umiejętności autora, częściowo ze względu na powieści czytane wcześniej, a po części również i z tego powodu, że poruszana w powieści tematyka jest mi wyjątkowo bliska i odpowiada mi ten gatunek.
Follett ma pewien poziom, poniżej którego nie schodzi i stwierdzam z zadowoleniem, że poziom utrzymał. Zawiodła głównie ciągnąca się i nudna jak flaki z olejem fabuła, która ciągnie tę pozycję w dół, nie dając jej praktycznie żadnych szans na uratowanie.
Tytuł i wygląd okładki, jak nigdy pasuje do jej treści. Słowo „Nigdy” białe na mocno czerwonym tle zaczyna się rozsypywać, podobnie jak wiara ludzkości w to, że pewne rzeczy, które zdarzyły się w przeszłości, nie mogą się już nigdy zdarzyć. Wygląda na to, że ludzie non stop popełniają te same błędy, są bezmyślni, naiwni, a może głupi. Na to pytanie autor nie odpowiada. Być może to my, czytelnicy, musimy przemyśleć temat i znaleźć jakąś sensowną odpowiedź. Czy nam się to udaje?
Na to pytanie każdy musi odpowiedzieć sobie sam.
Ale wracając do tematu samej książki…
Sam początek już sporo obiecywał; autor poinformował w nim czytelnika, że zbierając materiały do poprzednich książek odkrył, że wybuchu pierwszej wojny światowej tak naprawdę nikt nie chciał, a była ona wynikiem wielu podjętych pochopnie, błędnych decyzji, wynikających z czyjegoś urazu, czyjejś dumy, lub dbania o rodzinne interesy bardziej, niż o te krajowe.
Autor podsuwał czytelnikowi myśl, że w tym przypadku może być podobnie.
I rzeczywiście, jest. Nie czytałam powieści, do której autor zbierał wtedy materiały, więc nie mogę jej rzetelnie ocenić. Mogę jednak powiedzieć, że powieść „Nigdy” również opowiada o ludziach, którzy wywołali ogromny konflikt zbrojny – z użyciem bomby atomowej włącznie – z powodu zbytniej dumy, za wielkich uprzedzeń, powinności rodzinnych, zemsty, czy chorej ambicji.
Między tymi wysoko postawionymi ludźmi, którzy walczą między sobą, krzywdząc przy tym niewinnych ludzi, są też historie ludzi znacznie mniej znaczących – agentów obcych wywiadów, zwykłych urzędników, obywateli różnych narodowości i pełniących różne funkcje społeczne i to oni, tak naprawdę, są filarami tej powieści. To ci ludzie, maleńkie trybiki w ogromnej, życiowej maszynie, są motorem napędowym całej tej opowieści. To oni sprawiają, że ta historia nabiera sensu, zupełnie innego wymiaru i znaczenia, niż na samym początku. To oni, ich życie i sprawy, pozycja oraz walka o lepsze jutro tworzą klimat i znaczenie całej tej historii.
Niestety, jak widać, to nie wystarcza.
Mimo że z przejęciem obserwujemy walkę Kiah, wdowy, wychowującej samotnie małego synka, o lepsze jutro dla nich obojga, mimo że patrzymy, jak agenci obcych wywiadów, Tab i Tamara, zakochują się w sobie i chcą być razem, rezygnując przy tym z kariery, mimo że z pewnym niesmakiem dowiadujemy się o zawirowaniach w życiu rodziny prezydent Green, jej współpracowników oraz przeciwników politycznych, zarówno w kraju, jak i zagranicy, mimo że z pewnym zdumieniem obserwujemy poczynania młodziutkiej, acz pięknej aktorki, która grając na scenie, wikła się i w politykę, to jest to zdecydowanie za mało elementów, by na ich podstawie zbudować dobrą i wciągającą powieść.
Bo powieść jest po prostu nudna; za długa i za rozwlekle napisana. Gdyby pominąć niektóre wątki, z pewnością wyszłoby jej to na dobre. Powieść mogłaby być wspaniała, a jest jedynie na bardzo średnim poziomie.
Końcówka powinna być najbardziej oszałamiającą częścią, a była wręcz śmiertelnie nudna.
Tak nudna, że z wielkim trudem, czytając po trzydzieści stron dziennie, dotarłam wreszcie do końca i poczułam coś na kształt prawdziwej ulgi, tak jak dziecko cieszy się, że uporało się wreszcie z trudnym i nudnym zadaniem domowym.
Można ją polecić tylko ludziom, którzy mają za dużo wolnego czasu i lubią „smakować” książki, wyszukiwać w nich ciekawe wątki, przyglądać się postaciom, studiować tło historyczne i porównywać je z rzeczywistości. Tacy ludzie na pewno odnajdą w niej coś dla siebie. Cała reszta – nie wiadomo.
Czy jesteście gotowi na autorską wizję zagłady świata według Folletta? Niesłychanie przerażając, ale jak się jej przyjrzeć bliżej, nie do końca nierealna. Wystarczy małe zarzewie konfliktu, aby mogło dojść do wybuchu nuklearnego. Brak chęci porozumienia, wydumane ambicje i pokusa rządzenia całym światem mogą doprowadzić do światowej katastrofy. To co prawda fikcja literacka, ale skłania do niecodziennych i głębokich refleksji.
Autor porusza kilka głównych wątków, które w finale łączą zgrabnie w jeden obraz. Poznajemy pierwszą damę Ameryki, Paulinę Green, która okaże się twardą negocjatorką i odważną przywódczynią światowego mocarstwa. Czy uda jej się zapobiec kryzysowi w państwach azjatyckich? Poznajemy młodą pracownicę CIA, Tamarę Levit, która będzie dążyć do rozbicia islamskich grup przestępczych na niebezpiecznych terenach państw afrykańskich. Warto wspomnieć, że duże znaczenie na powodzeniu jej misji odegra pewien mężczyzna. Czy możliwe jest stworzenie szczęśliwego związku w takich trudnych realiach? Udajemy się do Chin, gdzie młody szef chińskiego wywiadu, Chang Kai, stara się dzięki swojemu sprytowi i znakomitym znajomościom i układom nie dopuścić do kolejnej wojny. Ale czy będzie w stanie przebić mur złożony ze skorumpowanych przedstawicieli komunistycznych władz, z ojcem na czele? Całość akcji uzupełnia wątek Abdula Haddada, amerykańskiego agenta wywiadu, na którego drodze staje młoda wdowa Kiah z synkiem, którzy za wszelką cenę chcą się dostać do Europy. Czy Abdula im w tym pomoże? Jak skończy się ta z góry skazana na niepowodzenie znajomość? Nie sposób odpowiedzieć na wszystkie pytania i wyjaśnić wszelkie wątpliwości. Warto samemu spróbować rozgryźć sieć powiązań, znajomości i układów służb specjalnych, przedstawicieli światowych mocarstw, ludzi stojących w drugim szeregu, a pociągających za sznurki …
Akcja w Nigdy rozwija się stopniowo, z początku się dłuży, płynie spokojnie i leniwie. Ale jak już nie sposób zapanować nad światem i grą światowych służb specjalnych, fabuła się rozkręca z każdą chwilą. Emocje się nakręcają, każda decyzja bohaterów wywołuje strach i niepokój. Nie wiemy do czego się posuną, jakie mają priorytety i co jest dla nich najważniejsze. W zaciszu gabinetów uczestniczymy w tajnych rozmowach, licznych telefonicznych rozmowach przywódców mocarstw, od których zależy jutro. Widzimy jak się zmagają z trudnymi decyzjami, jak za wszelką cenę chcą z jednej strony chronić swoich obywateli, a z drugiej utrzymać powagę ważnego gracza na arenie międzynarodowej.
Wiele miejsca autor poświęcił osobistym sprawom bohaterów, przeżyciom i potrzebom, pokazał ich codzienność, problemy z dziećmi czy małżonkami. Ukazał również ich słabe strony, wewnętrzną walkę z własnymi emocjami i przekonaniami. Wniknął w głąb ich psychiki i starał się pokazać ich ludzkie oblicze, często skrzętnie skrywane przed obywatelami.
Nigdy to poruszający, ale i przerażający obraz ewentualnej zagłady świata. Zakulisowe rozgrywki, tajne narady i rozmowy, przewidywania i chęć przechytrzenia przeciwnika stanowią znakomite tło całej fabuły. Wielkim atutem powieści jest znajomość przez autora realiów politycznych, powiązań i zależności między wielkimi mocarstwami, zasad działania służb specjalnych, działań organizacji terrorystycznych. Wielki szacunek za takie drobiazgowe i przemycane niechcący i przy okazji ciekawostki.
Nigdy nie chcę, aby taka wizja, jaką z rozmachem przedstawił Ken Follett się spełniła. Wolę, aby to pozostało w sferze literackiej opowieści.
Mistrzowska rozgrywka, godna najlepszych!
Historia poprzedzająca wydarzenia opisane w Filarach Ziemi, osadzona w Anglii u zarania nowej epoki: średniowiecza. Jest rok 997 naszej ery, koniec wieków...
Modigliani. Bezsprzecznie jeden z największych artystów, jacy kiedykolwiek żyli. Kobiety Modiglianiego. Ich pociągłe, zapadające w pamięć figury...
Przeczytane:2022-02-23, Ocena: 5, Przeczytałam,
Powieść Kena Folletta „Nigdy” skończyłam czytać dzień przed wybuchem wojny. I tak jak nie dopuszczałam do siebie myśli, że możemy obudzić się w nowej tragicznej rzeczywistości, podszytej strachem o jutro, tak wtedy zrozumiałam, że to o czym pisze autor może naprawdę się zdarzyć. Byłby to koniec znanego nam świata. Przeraziło mnie to okropnie.
"Tyrani raczej nie są skłonni iść na ustępstwa, bo uważają to za oznakę słabości."
5, 4, 3, 2, 1... Pięć kroków dzieli najniższy stan gotowości od wojny nuklearnej. Wystarczy też pięć minut, by rozpocząć wojnę atomową. Czy ktokolwiek się porwie na tak destrukcyjny ruch? Przecież w tym układzie nie ma wygranych. Przegrywa cała ludzkość.
Autor z rozmachem ukazuje wielką politykę, działania wywiadowcze, za którymi stoją ludzie z krwi i kości kierujący się różnymi pobudkami, mający życie osobiste, plany i marzenia.
Pokazuje jak bardzo powiązane są polityczne naczynia, jaki wpływ ma pozornie nieistotna decyzja na jednym końcu świata na sytuację w zupełnie innym. A kolejne wydawać by się mogło niewiele znaczące lokalne konflikty niczym kostki domina uruchamiają lawinę, której nie sposób powstrzymać. Nikt nie chce się cofnąć o krok w obawie przed utratą twarzy i pozycji. Jednak w czasie gdy jedni politycy za wszelką cenę starają się zapobiec wojnie, inni stroszą piórka i prężą muskuły, nie zważając na konsekwencje. Dla polityków kolejne ruchy są niczym pionki przesuwane po szachownicy, ale kryją za sobą życie ludzi.
Follett pokazuje też jakimi ścieżkami wywiady różnych krajów walczą z terroryzmem, jak zdobywają informacje, ile przy tym ryzykują, pozostając jednocześnie bezimiennymi bohaterami w cieniu polityków, którzy zbierają laury i oklaski za przeprowadzone na podstawie ich informacji akcje. Bo w świecie polityki wszystko opiera się na informacji, pewnej i docierającej z odpowiednim wyprzedzeniem.
Znakomita książka, która rodzi ogromne obawy. Bo czy możemy być pewni, że to, co nigdy nie powinno się zdarzyć, nigdy się nie zdarzy?