Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 2014-10-30
Kategoria: Literatura faktu, reportaż
ISBN:
Liczba stron: 208
Niekiedy myślę tylko o tym, by położyć się na polu. Ziemia. Ona mnie wzywa. Widzę, jak niektóre dzieciaki umierają na polu. Po prostu upadają. Może to malaria. A może to głód. Upadają, by nigdy się już nie podnieść. Powtarzam sobie bezustannie jedno: nigdy nie upadaj.
Arn świetnie gra w buta, często nawet pokonując dorosłych. Z przyjemnością oddaje się tańcom i śpiewom, za które przechodnie chętnie nagradzają go drobnymi. Jak na jedenastolatka, ma bardzo bogatą wyobraźnię, ale, poza zabawą, chodzi mu przede wszystkim o zarabianie pieniędzy. Dawniej rodzina chłopca prowadziła operę i niczego im nie brakowało, ale te czasy już się skończyły. Dziś ten drobny chłopiec podejmuje się różnych drobnych prac, żeby pomóc ciotce i dokarmić młodszego brata.
Żaden inny dzieciak nie ma tyle forsy, co ja. A to oznacza, że mogę kupować coś dla swojej rodziny. Dobre jedzenie. Pieczone banany. Ciasto kokosowe. Budyń z czarnej fasoli. Zawsze oddaję najlepsze rzeczy Munny’emu, mojemu braciszkowi.
Mimo że jego życie nie należy do idealnych- wychowuje się bez rodziców, w biedzie, nie chodzi do szkoły- Arn nigdy nie narzeka. Docenia to, co ma. Potrafi docenić tak niewiele. Najsmutniejsze jest jednak to, że nawet to niewiele pewnego dnia zostaje mu bestialsko odebrane.
W 75 roku władzę w Kambodży przejęli Czerwoni Khmerzy. Ta data na zawsze zapisała się w pamięci i sercu wszystkich mieszkańców kraju, oznaczała, bowiem dla nich nową erę- czas głodu, krzywdy i cierpienia, które wydawało się nie mieć końca. Te wydarzenia obserwujemy z perspektywy naszego bohatera, który bardzo szczegółowo i emocjonalnie opowiada o przeprowadzce do obozu pracy i codziennej wielogodzinnej harówce.
Kiedy zagłębiałam się razem z nim w tę podróż, ciężko było mi uwierzyć, że ta historia wydarzyła się naprawdę. Bardzo dobrze poznałam historię wojny domowej w Rwandzie i zwyczajnie nie chciałam myśleć o tym, że takie okropieństwa mogły zdarzać się też wcześniej, w innych krajach. Po prostu nie rozumiem, jak świat wciąż może milcząco na nie przyzwalać.
Arn również nie rozumiał, dlaczego, od czasu zamieszkania w obozie, musi nosić czarne ciuchy i dlaczego zmuszano go do ciężkiej, wykańczającej pracy. Najtrudniej było mu jednak pogodzić się z tym, że ze wszystkim musiał radzić sobie sam, odseparowany od rodziny i przyjaciół.
Chłopiec z brutalną szczerością opowiada o tym, co musiał zrobić, żeby przeżyć. Wspomina setki morderstw, niekończące się dni udręki i bólu, odbywane kary i wszystkie przykrości, które go spotkały. Za każdym razem, kiedy wydaje nam się, że gorzej już być nie może, okazuje się, że to dopiero początek, sam wierzchołek góry. Każdego dnia w zachowaniu chłopca dokonywały się nieodwracalne zmiany, a w jego sercu kiełkowały bezduszność i obojętność, będące reakcją na to, co widział, słyszał i wciąż musiał robić, żeby przeżyć następne godziny.
Wielokrotnie Arn wykazywał się niezwykłym sprytem i pomysłowością- cechami niezbędnymi do walki o życie. Zgłaszał się do występów w zespole, grał na khimie, pomagał w kuchni. Działania te przyczyniły się do tego, że zaczął być rozpoznawany w obozie i mógł liczyć na trochę więcej- łaski, jedzenia, wyrozumiałości. Autorka książki często nazywa chłopca wybrańcem losu, nie pomniejszając jednak przy tym jego zasług. Wiem, że Arn przeżył, bo cały czas ciężko pracował, przez chwilę tylko zastanawiałam się, co by się z nim stało, gdyby nie grał w zespole? Gdyby nie podobał się dziewczynie z kuchni? Gdyby po prostu nie był taki bystry i sprytny?
Powieść czyta się jednym tchem, co nie zmienia jednak faktu, że kilkakrotnie musiałam odłożyć książkę i zrobić sobie przerwę od czytania. Opowieść nieznośnie wgryzała się w mój umysł i miałam wrażenie, że odgłos rozłupywanej czaszki pozostanie ze mną na bardzo długo. Wydawało mi się, że jestem aktywną uczestniczką tego, co się wydarzyło, chociaż ja miałam to tylko na papierze. A taka historia, albo nawet ułamek tego, co przeżył chłopiec, nigdy przecież nawet nie były w zasięgu mojego wzroku.
Każdy czytelnik, bez wyjątku powinien jednak ją poznać. Przede wszystkim po to, żeby wiedzieć. Zwyczajnie wiedzieć, co i kiedy się wydarzyło. Mam wrażenie, że jesteśmy w pewien sposób to winni Arnowi i wszystkim ludziom, których to spotkało. Bo prawdopodobnie nigdy nie będziemy wiedzieli, jak to jest, kiedy walczysz o życie, ale tak naprawdę nie chcesz już żyć.
Wydaje Ci się, że chciałbyś umrzeć. Ale nie umierasz. Trudno powiedzieć też, że żyjesz. Nie jesteś martwy. Jesteś żywym trupem.
Przeczytane:2017-02-04, Ocena: 6, Przeczytałam, 26 książek 2017, Mam,