„Przepraszam, czy mogłabym zrobić panu zdjęcie?”
Takie pytanie słyszy Wiktor. Zgadza się, ale jest zaskoczony – przecież nie jest nikim szczególnym. Prowadzi nudne życie rozpięte między schematyczną pracą, sobotnimi wypadami do pubu, niedzielnymi wizytami u rodziców i pustymi wieczorami w znienawidzonym mieszkaniu. Nie ma nic do zaoferowania. Komu potrzebne jest jego zdjęcie? Tak poznaje fascynującą, tajemniczą artystkę. Wkrótce Liwia Gawlin zaprasza go do udziału w swoim rewolucyjnym projekcie. Chce mu pokazać inny świat, lepsze życie. Wiktor jej ulega i angażuje się coraz bardziej. Nie zdaje sobie sprawy, że każda wielka zmiana może nieść ze sobą nieoczekiwane konsekwencje…
Najnowsza książka Michała Pawła Urbaniaka to opowieść o okrucieństwie współczesnego świata, w którym żyją samotni „niestandardowi”. W takim świecie trudno odnaleźć siebie, za to łatwo można stać się ofiarą oczekiwań społecznych i nienawiści.
Wydawnictwo: Mova
Data wydania: 2021-05-19
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 500
Język oryginału: polski
Kiedy się poznaje inne kultury, to tak jakby się wchodziło w inne światy.(...) Z ludźmi jest tak samo. Każdy człowiek to inna kultura, inny świat. Czasem trudno go zrozumieć, ale otwieranie drugiej osoby często przynosi coś dobrego, nie uważasz?
Czy sztuka naprawdę potrafi odmienić życie? Ułatwić zaakceptowanie siebie i pogodzenie się z kompleksami? Wytyczyć nową drogę, poszerzyć horyzonty, pomóc odnaleźć własne miejsce w świecie? Liwia Gawlin tak właśnie twierdzi. Wyrywając innych ludzi z ich poukładanej codzienności, burząc ich obronne mury, powinna jednak zaoferować im coś w zamian, coś więcej niż obietnicę sławy, ale czy ona sama jest na to gotowa?
Wiktor Porocha żyje zupełnie zwyczajnie. Na co dzień pracuje w galerii handlowej, gdzie sprzedaje ludziom internet. W weekendy spotyka się z przyjaciółmi, odwiedza rodziców. I choć niedawno rzuciła go dziewczyna, jego historia mogłaby być taką, jakich wiele. Jednak pewnego dnia, gdy siedzi zaczytany na ławce w parku, zaczepia go obca kobieta, pytając, czy może mu zrobić zdjęcie. W ten sposób poznaje Liwię Gawlin, artystkę i właścicielkę sklepu Stylove. Wkrótce zgadza się wziąć udział w jej nietypowym projekcie – kobieta chce ukazać na fotografiach piękno osób „niestandardowych”, z różnymi defektami. Zaczyna również prowadzić dla swoich modeli warsztaty o sztuce pod nazwą „Soboty z Picassem”. Czy udział w tym przedsięwzięciu rzeczywiście coś w ich życiu zmieni?
Bardzo długo przekonywałam się do głównego bohatera. Jego zachowanie i nastawienie do innych ludzi były wyjątkowo odpychające. Kiedy już się wyjaśniło, z czego to wynika, nadal sądziłam, że przynajmniej do pozostałych uczestników warsztatów będzie miał inne podejście. Tak się jednak nie stało. Tkwiąca w nim złość do wszystkiego i wszystkich wokół nie przewidywała wyjątków. Z czasem przestało mnie to dziwić. Taka kreacja jego postaci bardzo wyraźnie pokazywała, że stawia się on w opozycji do całego świata. Samotny, nierozumiany, niedoceniony, skazany na nijakość, pozbawiony nadziei. Spotkanie Liwii Gawlin i udział w jej projekcie okazuje się początkiem zmian, ale czy na pewno na lepsze? Kiedy człowiek otwiera się na coś nowego, może wiele zyskać. Ale nawet jeśli ten jego świat się powiększa, nadal musi jakoś się w nim odnaleźć. Kiedy dojdzie do wniosku, że i tak nie ma tam dla niego miejsca, paradoksalnie stanie się jeszcze bardziej samotny i rozgoryczony. Jedyne, co zyska, to garść wspomnień i zapewne jeszcze większą świadomość swojej inności i wyobcowania.
Gdy Wiktor zaczyna patrzeć na otaczającą go rzeczywistość z nieco większym optymizmem i nadzieją, autor kontrastuje to z nienawiścią społeczeństwa, która wydaje się wszechobecna. Nawet anonimy otrzymywane przez Liwię nie robiły takiego wrażenia jak komentarze zamieszczane w sieci przez internautów. Nie oszczędzali nikogo, także informacja o tragedii nie przeszła bez echa – hejt i pełne złośliwości wpisy musiały pojawić się i tam. Wyglądały tak prawdziwie, że nie zdziwiłabym się, gdyby zostały przez autora żywcem wciągnięte do powieści z jakiejś strony internetowej. I to z zachowaniem oryginalniej pisowni, pełnej błędów, która jeszcze dodawała im autentyczności. Ale taka właśnie jest ta wirtualna przestrzeń. Można znaleźć w niej wszystko, choć trafić na coś wartościowego coraz trudniej, gdy przykrywają to całe tony wypowiedzi niemających innego celu niż komuś dopiec, skrytykować, wyśmiać czy poniżyć. Czytając to, można dojść do wniosku, że żyjemy w świecie wrednych, pozbawionych empatii psychopatów. A to trochę przeraża.
Michał Paweł Urbaniak stworzył powieść, po którą z całą pewnością warto sięgnąć. Nie jest to lektura lekka i przyjemna, czytana dla zabicia czasu. Ta historia niesie za sobą ogromny ładunek emocjonalny i zmusza do refleksji nad wieloma różnymi aspektami życia. Każe przystanąć i pochylić się nad losem tych, których się nie dostrzega, bo wydają się zbyt zwyczajni i stanowią tylko element jakiegoś nieokreślonego, szarego tłumu. A także tych, których zwykle omija się wzrokiem, gdyż z jakichś powodów nie mieszczą się w ramach obecnie przyjętych kanonów piękna. Polecam!
Jak nas widzą inni? Postrzegają nas przez pryzmat naszego wyglądu, charakteru, zachowania? I jak my postrzegamy samych siebie? Co może zburzyć, lub zachwiać naszą oceną?
Gdy zaczynamy odstawać od standardów odgórnie ustalanych, czujemy się przegrani, odrzuceni przez społeczeństwo. Pojawia się poczucie niesprawiedliwości, złość. Życie z dnia na dzień i brak oczekiwań.
Charyzmatyczna i nieco ekscentryczna fotografka Liwia Gawlin, zamierza stworzyć projekt „Zobacz mnie naprawdę” wystawiając fotografie osób, które doświadczyły straty, zostały okaleczone. Swoim darem przekonywania sprawia, że uczestnicy projektu stopniowo obnażają się przed nią psychicznie i fizycznie. A później i przed szeroką publicznością.
Projekt ma szczytne cele, ale co wniesie w ich życie? Czy społeczeństwo jest gotowe na to, by ujrzeć ich takimi, jakimi są naprawdę? I jakimi pobudkami kieruje się jego autorka?
Wiktor jest jednym z uczestników i to przede wszystkim z jego perspektywy odnosimy się do tematu i postaci Liwii, która go fascynuje. Czujemy jego emocje. Znamy jego myśli, w których jest szczery do bólu i słowa, nie zawsze z nimi zgodne. Widzimy jego niską samoocenę i jej wpływ na jego życie i odbiór bieżących wydarzeń.
Autor w bardzo nieszablonowy sposób podchodzi do ukazania schematów, w których, chcąc nie chcąc, tkwimy. Językiem dosadnym obnaża brak empatii i okrucieństwo wobec inności, brak tolerancji wobec brzydoty i wykraczania poza przyjęty standard. Zmusza do refleksji nad ulotnością i kruchością życia. Wystarczy przecież chwila, by nasze życie przewróciło się do góry nogami, byśmy stanęli po drugiej stronie, stali się niestandardowi.
To trzeba przeczytać.
Są momenty, gdy życie i otaczający nas świat wydają się niezmiernie proste: czarno-białe, zero-jedynkowe. W końcu są chwile, gdy w naszym odczuciu jesteśmy niesamowicie szczęśliwi albo czujemy się tragicznie. Te chwile bez wątpienia są bardzo istotne, jednakże większość naszego życia to czas przepełniony codziennością o odcieniu szarości. Czasami śmiejemy się mimo złych rzeczy, mimo nadchodzącego mroku, a czasami smucimy się, gdy tak naprawdę nic się nie dzieje. Mamy do tego całkowite prawo i powinniśmy o tym pamiętać.
Wiktor jest zwykłym, szarym człowiekiem, który wchodzi w całkowity schemat życia: studia, praca, dziewczyna, kumple w pubie. Wydaje się, że w tym układzie jest mu naprawdę dobrze, w końcu czuje się szczęśliwy. Lecz dziewczyna odchodzi i wtedy pojawia się samotność. Pewnego dnia Wiktor siedzi w parku i czyta książkę. W tym momencie jeszcze nie wie, że za chwilę jego życie wejdzie w proces zmian, które niosą ze sobą wiele rzeczy. Jednak czy te zmiany są dobre? A może złe? Jak duże znaczenie może mieć jedno szybko zrobione zdjęcie?
Gdy zobaczyłam, że Michał Urbaniak wydaje swoją drugą książkę, to wiedziałam już, że przy pierwszej nadążającej się okazji koniecznie muszę ją przeczytać. Debiutancka powieść autora zrobiła na mnie olbrzymie wrażenie. To jedna z tych historii, którą pod względem fabuły można zapomnieć, ale pod względem przeżywanych uczuć podczas czytania już nie. Byłam niezmiernie ciekawa, co tym razem zafunduje czytelnikom pisarz. Czy "Niestandardowi" pozostawili po sobie podobne emocje co "Lista nieobecności"?
Przede wszystkim od początku zaintrygował mnie pomysł, ponieważ łączył w sobie pewien rodzaj sztampowości i zwykłej opowieści spotykanej w literaturze obyczajowej, ale zarazem wśród tej pozornie schematycznej historii dało się wyczuć iskrę unikatowości, zapowiedzi, że to tylko początkowa iluzja. Tymczasem w pamięci mam cały czas fakt, że autor doskonale kreuje zwyczajne wydarzenia w wydarzenia oryginalne, nieprzewidywalne. Moja ciekawość brała górę i cały czas zadawała mi pytanie, jak Michał Paweł Urbaniak poradzi sobie z potencjałem własnego pomysłu.
Tym bardziej że przy "Niestandardowych" zyskałam pewność, że kunszt stylistyki autora w "Liście nieobecności" nie był przypadkiem, tylko udanym debiutem, ale pisarz umie za pomocą języka przekazywać więcej niż same słowa w sobie zawierają. Powieść czyta się niesamowicie szybko i wydawałoby się, że jej język jest niezmiernie prosty. Tylko to kolejny pozór, ponieważ za tym kryje się pewnego rodzaju ciężkość odbioru, małe oszustwo.
Natomiast fabuła charakteryzuje się duszącą atmosferą. To nie jest ten typ powieści, gdzie siada się i można na raz przeczytać całą historię. Podczas czytania musiałam odpoczywać, przemyśleć wiele aspektów i po prostu odejść, by się odizolować od mroku zawartego w "Niestandardowych". Tutaj też w grę wchodzi aspekt opisowy. Opisów uczuć wewnętrznych, otoczenia jest naprawdę dużo i dla niektórych czytelników książka może wydawać się przegadana. W pewnym sensie tak właśnie jest, lecz traktuję to jako olbrzymią zaletę pozwalającą na lepsze zrozumienie treści i kontekstu wszystkich ważnych zdarzeń.
Ciekawy zabieg pojawia się przy bohaterach. Są oni wyraziści, delikatnie podchodzą już pod karykaturalnych. Pisarz decyduje się tutaj na odważny krok, ponieważ tworzy postacie niekoniecznie przyjemne, budzące sympatię. Tak naprawdę wydaje mi się, że większość z nich bardzo trudno polubić, ponieważ są całościowi. Nie ma żadnych granic między zaletami, czy wadami. Zaleta może okazać się wadą, a wada zaletą. Nie ma też ukrywania mrocznej strony, który każdy z nas posiada. Doceniam to mocno, choć też mam skojarzenie z bohaterami debiutanckiej powieści pisarza.
Pod względem tematyki "Niestandardowych" czuję się przytłoczona i niepewna. Cała powieść ma w sobie cel, ale zarazem przelewa na czytelnika niesamowicie dużo negatywnych emocji, co ma swoją wartość, lecz nie służy rozrywce. Dlatego już teraz mogę zwrócić uwagę, że to książka dla ludzi, którzy w literaturze poszukują nie tylko odpoczynku, ale też głębokich przemyśleń. Dominują w niej toksyczne relacje – pełne niepewności, pozornej miłości, przywiązania i czystej nienawiści. Po przeczytaniu opowieści nie do końca jestem pewna, czy poprawnie ją zrozumiałam.
"Niestandardowi" przynieśli bardzo ambiwalentne odczucia, które nie do końca pozwalają mi na spójne podsumowanie. Na pewno nie wywołali we mnie tak silnych i ważnych dla mnie emocji jak genialna "Lista nieobecności", ale mimo dominującej negatywnej aury, pozwolili mi na wiele wartościowych przemyśleń. Sama kreacja bohaterów jest tak wielką zaletą, że trudno nie docenić całości. To książka niekonwencjonalna i momentami kontrowersyjna pod względem ujawniających się emocji. Myślę, że to po prostu powieść dla ludzi, którzy lubią specyficzne historie.
Niestandardowi – Michała Pawła Urbaniaka to niepozorna powieść, która pozostaje niepozorna.
Wiktor przeżywa swoje życie, jak gdyby to nie on był głównym bohaterem- nudna praca, schematyczne atrakcje, niedzielne obiadki u rodziców. Nieświadomy obecnego marazmu powiela schematy dnia codziennego od dłuższego czasu. Wiktora z rutyny wyrywa piękna intrygująca artystka, która fotografuje go czytającego w parku. Początkowo Wiktor stara się nie zwracać zbytniej uwagi powyższym incydentem, jednak postać tajemniczej kobiety przyciąga go wbrew swoim przekonaniom. Nasz bohater podąża śladem znanej artystki, co prowadzi go do galerii stylove, gdzie jego życie przybierze nieoczekiwany zwrot.
Sięgając po tę powieść, ciężko mi było określić, czego się mogę spodziewać. Nigdy wcześniej nie czytałam żadnej z książek Michała Pawła Urbaniaka, co więcej nie mówi się za wiele o żadnej z jego powieści w mediach społecznościowych. Przyciągnięta intrygującym opisem zdecydowałam się zapoznać z tą historią. Książkę czytało mi się dosyć płynnie i pomimo niewielu zwrotów akcji nie była nazbyt nudna, aczkolwiek nie zakochałam się w postaci Wiktora wręcz przeciwnie. Wiktor to życiowa klucha, która uzależnia swoje samopoczucie i decyzje od osoby, z którą jest. Mam wrażenie, że powieść bardzo zboczyła z zamierzonych przez autora torów. Tam, gdzie miała to być, powieść o hejcie i niewpasowaniu w narzucone ramy społeczno-estetyczne, powstał wywód dorosłego faceta, o tym, jak dojrzała kobieta nie dostarcza mu tej samej uwagi, którą on zainwestował. Niestety temat, dla którego większość osób sięga po tę książkę, jest potraktowany drugorzędnie, przepływa zgrabnie pod fabułą, wychylając się jedynie na krótko. Jeśli więc sięgasz po tę książkę, by poczytać o ludziach niestandardowych wizualnie i o konsekwencjach jakie za to płacą w codziennym życiu, możesz się lekko rozczarować. Temat ten nie jest wystarczająco wyczerpany ba! Nie jest nawet dobrze rozwinięty. Otrzymujemy za to jęczącego Wiktora oceniającego ludzi wobec ram i zasad, którymi sam nie chciałby, by być oceniany. Zakończenie książki wbija w fotel i nie jest to pozytywne oświadczenie. Pomimo tego, że książka nie przypadła mi do gustu, oceniłam ją 6 na 10. Nie jest to najgorsza pozycja i daje czytelnikowi do myślenia, aczkolwiek zbyt często się denerwowałam na głównego bohatera. Może listy nieobecności bardziej przypadłyby mi do gustu.
Wiktor wiedzie nudne życie - praca, sobotnie wypady do pubu, niedziele wizyty u rodziców ii wieczory spędzone w pustym oraz znienawidzonym mieszkaniu. Jednak pewne dnia słyszy pytanie „Przepraszam, czy mogłabym zrobić panu zdjęcie?”. Wypowiada je tajemnicza artystka Liwia Gawlin, która prowadzi rewolucyjny projekt i zaprasza do niego mężczyznę. Jakie zmiany i konsekwencje niesie za sobą udział w projekcie?
Autor jest mistrzem poruszania trudnych tematów i wzbudzania w czytelniku refleksji. Styl pisania pana Michała jest genialny i niezwykle obrazowy. Dzięki temu książkę pomimo ciężkiej tematyki czyta się z zapartym tchem i nie chce się jej odkładać. W ostatnim czasie pewna „gwiazda” wspomniała o „modzie na brzydocie”… a ta książka właśnie dotyczy modnego tak kultu piękna. Coraz częściej słyszy się, że osoby z bliznami, ułomnościami, otyli nie powinni pokazywać się w mediach społecznościowych, bo to miejsce na piękno. Miejsce dla osób „standardowych” czyli młodych, wysportowanych, zgrabnych i nadzwyczaj urodziwych - nieskazitelnych. Autor niezwykle obrazowo i realistycznie opisuje panujące w życiu realia. Bez skrępowania mówi o brutalności świata i wyidealizowanym życiu, które prowadzi do wielu nieszczęść. Uświadamia nam, że nikt nie chce czuć się inny przez co popadamy w coraz większe kompleksy, nie chcemy czuć się odrzuceniu i szukamy atencji u byle kogo. Chcemy tylko czuć się lubiani. Przez to nie widzimy prawdy o ludziach, którymi się otaczamy. Akceptujemy, a raczej przymykamy oczy na to co nie do końca jest zgodne z nami samymi. W wielu momentach łapałam się na tym, że książka wzbudza we mnie szczególne emocje i uświadamiała, że broniłam się przed prawdą o naszym świecie.
Zdecydowanie polecam Wam tę pozycję - niezwykle realistyczną i prawdziwą. Przedstawiającą nasze życie bez lukru. Dla jednych może okazać się być lekturą łatwą, a innych trudniejszą. Jednak polecam przeczytać ją do końca i wyciągnąć wnioski, które mogą znacząco wpłynąć na nasze życie.
Wiktor prowadzi spokojne i nudne życie, w którym wszystko ma swoje miejsce i czas. Ma pracę, przyjaciół i rodzinę, którym regularnie i niezmiennie poświęca swój czas. Jednak to wszystko się zmienia pewnego popołudnia, kiedy tajemnicza kobieta chce mu zrobić zdjęcie. W ten sposób Wiktor poznaje wspaniałą artystkę – Liwię Gawlin, która nie dość, że bardzo go zainteresowała, to jeszcze zaprosiła do udziału w swoim wyjątkowym projekcie. Dzięki temu projektowi chce pokazać nie tylko Wiktorowi, ale też innym uczestnikom, że można żyć inaczej, pełniej, lepiej. Wiktor jednak nie zdaje sobie sprawy, że każda zmiana w jego życiu może nieść ze sobą ogromne konsekwencje, na które niekoniecznie jest gotowy. Jak potoczą się losy Wiktoria i innych uczestników projektu? Czy ich życie znacząco się poprawi, czy być może będą musieli radzić sobie ze znacznie trudniejszymi przeciwnościami losu?
„Niestandardowi” to książka wyjątkowa, pełna prawdziwego życia, prawdziwych problemów oraz codziennej walki z nimi. To historia, która wywołuje wiele różnych uczuć, w których naprawdę idzie się pogubić. Zagości w nas smutek, współczucie, momentami radość, ale również żal, złość oraz wręcz wściekłość w toku rozgrywających się wydarzeń.
Nie jest to z pewnością pozycja na jeden wieczór. Spędziłam z nią kilka dni. Często już miałam ochotę odłożyć i nie wracać, ale jednak doczytałam do końca i nie żałuję, bo dopiero przeczytanie całości daje ogólny obraz i zmienia spojrzenie na wiele poruszonych w tej książce kwestii.
Muszę przyznać, że od samego początku żywiłam same negatywne emocje i odczucia do Liwi Gawlin. Była to dla mnie kobieta wyrachowana, która dążyła tylko do zaspokojenia własnych potrzeb i realizacji swoich planów. Mimo jej twierdzeń, że wszystkie jej działania są podejmowane w kierunku lepszego życia dla uczestników projektu, zupełnie mnie to nie przekonało.
Dzięki tej historii dowiemy się również, jak wygląda życie ludzi z różnorodnymi problemami, jak to wpływa na ich codzienne życie, na ich samoocenę, postrzeganie siebie jako mniej wartościowych ludzi, a także przez to nadmierne zaufanie do osób, które się nimi zainteresują.
Samo zakończenie w moim odczuciu było bardzo mocne i konkretne. Pokazało, że nie warto bawić się ludźmi i ludzkim życiem, bo sami nie wiemy, co i kiedy nas może spotkać, a wszelkie negatywne emocje mogą do nas wrócić ze zdwojoną siłą.
Uważam, że jest to książka dla każdego, warto ją przeczytać, choć zdaję sobie sprawę, że może nie trafić do każdego. Osobiście wybrałam z niej dla siebie to, co najważniejsze i Was również do tego zachęcam.
Dziękuję bardzo wydawnictwu za egzemplarz do recenzji.
Każdy z nas jest niestandardowy, niepowtarzalny i jedyny w swoim rodzaju. Jest w nas piękno i brzydota. Różnimy się wzrostem, wagą, kolorem skóry. Ktoś kto wydaje nam się zwyczajny lub nawet mało atrakcyjny, dla innej osoby jest ósmym cudem świata.
"Niestandardowi" to ludzie z ułomnościami, którzy zostali zaproszeni do autorskiego projektu przez Liwię Gawlin. Kobieta chce stworzyć artystyczne zdjęcia i pokazać je na wystawie. Jednym z niestandardowych jest Wiktor. Jego życie jest nudne i schematyczne. Ta sama, mało ciekawa praca od lat, niedzielne obiadki u rodziców. Pewnego dnia, jego życie zmienia się diametralnie za sprawą przypadkowego spotkania w parku. To tam, poznaje Liwię, artystkę, która chce mu zrobić zdjęcie. Kobieta stara się pokazać Wiktorowi, że można żyć inaczej, pełniej.
Czy ta znajomość odmieni życie bohatera? Jaką cenę za to zapłaci?
Przyznam się, że nie mogłam wejść w tą historię. Z każdą stroną myślałam, że mi się to uda, lecz książka momentami mnie męczyła, ale jednocześnie fascynowała. Miała zbyt powolne tempo, ale na szczęście zakończenie było nieprzewidywalne i świetnie wymyślone.
"Niestandardowi" to powieść, która porusza wiele tematów. Pokazuje, jak bardzo w dzisiejszym świecie liczy się, to jak ktoś wygląda. Ludzie, którzy mają skazy na ciele, mają o wiele trudniej w naszym społeczeństwie. Nie jest im łatwo, często czują się niepewnie, nieatrakcyjnie. Nie żyją na sto procent, boją się wielu rzeczy. Często podczas terapii pokonują swoje lęki i ograniczenia.
W powieści autor przedstawia nam zwykłych ludzi, którzy przeżywają dramaty, mają problemy, czują się samotni i niezrozumiani. Często są podatni na wpływ innych.
"Niestandardowi" to książka, która porusza też temat bardzo dzisiaj aktualny, czyli hejt. W momencie, gdy stajesz się sławny lub po prostu rozpoznawalny, musisz liczyć się z tym, że każdy będzie mógł napisać o tobie, co tylko chce. I najczęściej nie będą to miłe rzeczy.
"Niestandardowi" to powieść bez lukru, pełna realizmu i sztuki. Pokazuje, że nie zawsze dobrze czujemy się z własnym ciałem, ale najlepiej, gdy będziemy sobą. Każdego dnia.
"Przepraszam, czy mogłabym panu zrobić zdjęcie?" - to jedno pytanie zadane przez nieznajomą w parku zmąci spokój w życiu Wiktora. Będzie o tej kobiecie myślał, aż te myśli będą swędzieć. Będzie musiał ją odnaleźć, nie ma innej rady. Kim ona jest, czemu go tak przyciąga? Jakie to irytujące... Jak on może się z nią równać? Taki on, taki nikt.
Nie każdy polubi się z Wiktorem, głównym bohaterem powieści. Co tutaj lubić? Facet jest zgorzkniały, cyniczny i ciągle tylko marudzi. Wszystko jest na nie, wszystko można skwitować jakimś wyszukanym wulgaryzmem, po co się starać i po co być. Dla mnie jego zachowanie było na swój sposób fascynujące. Czasami, gdy się zapominał i z czegoś cieszył, szybciutko interpretował sytuację w taki sposób, żeby wyszło jednak na złe.
Liwia doskonale wie, jak do takiego trudnego przypadku dotrzeć. Nie obraża się na niego, jest wyjątkowo cierpliwa, a po wybuchu złości podchodzi i się przytula, w ten sposób umiejętnie kruszy jego skorupę, w której skryła się skrzywdzona dusza. Jest nietuzinkową artystką, taką kobietę się wielbi, jak powiedziała to jedna z uczestniczek jej warsztatów. Jest tak niesamowicie dobra i empatyczna (aż do porzygu, jakby to powiedział Wiktor). Nasz bohater i narrator spotyka się z nią, bo pod pozą gbura pragnie zaufać drugiemu człowiekowi mimo wszystko. Ja przy Liwii stąpałam ostrożnie, z tyłu głowy zapalała mi się mała ostrzegawcza lampka, ale czy słusznie, tego musicie dowiedzieć się sami.
"Niestandardowi" to piękna i niestety gorzka powieść o osobach, które siebie nienawidzą, które czują, że stoją obok społeczeństwa, a nie w nim. Oprócz głównej pary, poznamy innych równie barwnych bohaterów. Od lektury nie można się oderwać, bo czytelnika ciekawi, co wyniknie z relacji pomiędzy postaciami i jak będzie ostatecznie wyglądać projekt Liwii. Bardzo podobał mi się styl autora, to w jaki sposób odsłaniał przed czytelnikiem prawdę o ludziach, jak portretował rzeczywistość. W książkę wplecione są wiersze Szymborskiej, jest jednocześnie potocznie i poetycko. Zdecydowanie polecam.
„Rzadko da się określić, w której chwili zaczyna się dana historia. Ta ich zaczęła się ciepłego sierpniowego popołudnia” [1].
„Niestandardowi” – ostatnia powieść Michała Pawła Urbaniaka – to gorzka refleksja nad otaczającą nas rzeczywistością i jej zaskakująca synteza. „Standardowy” zgodnie z definicją słownikową to „odpowiadający określonym normom, spełniający podstawowe wymagania; przeciętny, mało oryginalny” [2], jego przeciwieństwo oznacza więc tyle co: niespełniający norm i wyjątkowy. I tacy ludzie – pozornie nieprzystosowani do życia w społeczeństwie, niepozwalający się zaszufladkować i niepodążający za większością - są bohaterami tej książki. Brak zdolności do adaptacji i wtopienia się w tłum może wynikać z różnych nienormatywnych cech, jak defekty ciała, niepełnosprawność, inność w znaczeniu orientacji seksualnej, wyznania, koloru skóry, a także odmienność jako cecha charakteru odróżniająca od większości czy niechęć do respektowania zasad społecznych. Urbaniak porusza problem fizycznych deformacji i widocznych blizn, prowadzących do wykluczenia, a nawet napiętnowania.
Wiktor – absolwent marketingu – pracuje jako sprzedawca usług internetowych i wiedzie samotne życie, odkąd niedawno porzuciła go dziewczyna. W jego nudną codzienność nieoczekiwanie wdziera się Liwia Gawlin – fotografka, która zaczepia go w parku pytaniem „czy mogłabym zrobić panu zdjęcie?” [3]. Odtąd już nic nie będzie takie samo, a przypadkowo poznana kobieta zburzy rutynę i jawić się będzie jak kolorowy ptak. Wiktor poczuje się niczym na witrynie domu towarowego – ważny, podziwiany i postawiony w centrum zdarzeń. A przecież „lubił patrzeć na wystawy sklepowe – i na siebie po drugiej strony szyby – jakby lustra. Zostało mu to jeszcze z dzieciństwa. Był tu, na ulicy, i tam – w samym środku ekspozycji, jakby to wszystko mogło należeć do niego. I jakby istniał jakiś inny Wiktor, ciekawszy” [4].
Akcja „Niestandardowych” początkowo rozwija się niespiesznie i uderza trafnością przedstawienia rzeczywistości i celnością spostrzeżeń i uwag. Główny bohater angażuje się w projekt artystyczny fotografki i poznaje pozostałych jego uczestników. Razem tworzą swoistą menażerię i prezentują odmienne – choć jakże charakterystyczne dla współczesnych realiów – postawy życiowe i poglądy. Chociaż wszystkich zdają się łączyć fizyczne deformacje, to z każdą stroną coraz widoczniej rysują się ich właściwe osobowości i stara prawda mówiąca o tym, że ograniczenia tkwią wewnątrz nas.
Urbaniak zmusza też czytelnika do nieustannego zadawania pytań podczas lektury powieści. O granice przyzwoitości, o prawa, jakimi rządzi się sztuka, o cenę sławy, o pobudki leżące u podstaw działań bohaterów i prawdziwość uczuć. „Kto tak pożąda sławy, temu czegoś brakuje” [5], skomentuje jedna z postaci pęd ku rozpoznawalności; „miłość to religia (…) religia dla wybranych” [6], wyzna inna.
Największą siłą prozy Urbaniaka jest wielość jej możliwych interpretacji; umożliwia to niejednoznaczność świetnie skonstruowanych portretów psychologicznych postaci i sytuacje, w jakich się znajdują. Tutaj nie ma złych i dobrych analiz powieści, jest za to mnogość kluczy do znalezienia znaczeń tekstu, chociażby poprzez odwołania do innych dzieł literackich. Niektóre są podane wprost – jak na przykład „Dom lalki”, poezje Szymborskiej - inne mniej oczywiste (pod postacią nazwy użytkownika forum „Quasimodo”, czy przydomku nadanego przez Liwię Gawlin Wiktorowi – „Kaliban”), a niektóre ukryte, których można się jedynie domyślać (czyżby inspiracja „Lalką”? Pobrzmiewające echa prozy Iwaszkiewicza?). Te tropy literackie to nie tylko swego rodzaju zabawa z czytelnikiem, ale również wprowadzanie do powieści dialogu przez epoki literackie i wieki. „Niestandardowi” pozostawiają każdemu pole do własnej interpretacji i pozwalają odnajdywać konteksty być może zupełnie niezamierzone przez autora.
Tym, co przyciąga do literatury w wykonaniu Michała Urbaniaka, jest jego styl i język – doskonale wiedzą o tym jego czytelnicy. W ostatniej powieści najbardziej zachwyca jej stylizacja, potoczność dialogów i kreacja postaci Wiktora. Stworzenie takiego bohatera wymaga jego uwiarygodnienia, i tak myśli on w specyficzny sposób, określonymi pojęciami i pozostaje niejako zamknięty w klatce ubóstwa swojego słownictwa. Charakterystycznym dla Urbaniaka motywem, znanym już z „Listy nieobecności” jest herbata. W jego debiucie pełniła swoistą rolę fajki pokoju, tym razem staje się dla Wiktora symbolem utożsamianym ze zdarzeniem, które go naznaczyło. Jednak każdy miłośnik tego napoju zakrzyknie wraz z inną bohaterką „Niestandardowych” - „życie nie jest pełne bez herbaty!” [7].
Gdzieś między słowami, w tle głównej historii powieści, rozgrywają się też inne dramaty. Właściwie miriady emocji i problemów otaczających jej bohaterów mogłyby wypełnić kilka opasłych tomów. Tutaj kumulują się w kilkusetstronicowej książce, która porusza i wywołuje różnorakie uczucia. Chociażby te dotyczące refleksji nad miłością i więziami międzyludzkimi. „Czasem tak jest lepiej, że ludzie tylko o sobie wiedzą. O tym, że się przyciągają, że coś istnieje między nimi. Ich ścieżki się przecinają, ale nie muszą się zaraz scalać” [8] – pisze Urbaniak i jednocześnie woła ustami doświadczonej przez los staruszki - „już przestań nie kochać więcej, bo na co to komu?” [9].
Lektura „Niestandardowych” boli, otwiera oczy na problemy, o których nie chcemy myśleć, każe współodczuwać emocje będące nam często zupełnie obce. I to jest rolą i wartością literatury wysokiej próby – zmuszać czytelnika do podróży w świat, którego oblicze nie zawsze chce poznać.
[Recenzja opublikowana na innych portalach czytelniczych]
[1] Michał Paweł Urbaniak, „Niestandardowi”, wyd. Mova, 2021 str. 9.
[2] za: „Słownik języka polskiego” PWN, wydanie elektroniczne.
[3] Michał Paweł Urbaniak, „Niestandardowi”, wyd. Mova, 2021 str. 9.
[4] Tamże, str. 27.
[5] Tamże, str. 167.
[6] Tamże, str. 235.
[7] Tamże, str. 31.
[8] Tamże, str. 150.
[9] Tamże, str. 295.
"Poza tym, Wiktor, umówmy się, jak ktoś jest brzydki, to... Rozłożyła ręce z bezradnym uśmiechem. Taki jest dziś świat, że trzeba o siebie dbać, być ładnym. Tego się głośno nie mówi, ale taka prawda"
Niestety, tym razem pan Urbaniak również mnie nie zachwycił, to była druga książka tego autora, jaką przeczytałam i sądzę, że ostatnia. Zupełnie nie rozumiem, po co i dla kogo ta książka została napisana. Prócz straty czasu na jej przeczytanie, czytelnik niczego nie zyskuje, niczego nie dostaje, chyba że, odrobinę frustracji na ludzką głupotę.
Mamy oto głównego "bohatera", czy raczej antybohatera. Sfrustrowanego 28-letniego "wciskacza klientom internetu", który ma pretensje i żal do całego świata, łącznie z tym przysłowiowym garbatym, co ma proste dzieci. Tenże on, któregoś razu poznaje pewną dużo starszą od siebie kobietę, do której przeczepia się jak rzep do psiego ogona. Robi się ślepy i głuchy, na wyraźne oznaki tego, że owa dama zupełnie nie chce mieć z nim nic do czynienia.
Ale przecież kropla drąży skałę, a nasz Wiktor Porocha jest uparty jak osioł, więc dama postanawia wcisnąć go do pewnego nowatorskiego projektu, który zamierza przedsięwziąć. W tym celu owa sklepikarka tak moi drodzy, bo owa pani ma maleńki sklepik, w którym sprzedaje "czary-mary", czyli różne durnostojki i tym podobne "magiczne" przedmioty, zbiera grupę takich samych frustratów jak Wiktor.
Tej swojej małej grupce ułomnych na ciele młodych ludzi stwarza psychologiczne "domowe przedszkole". Czyli totalne pranie mózgu. W latach 80. był w telewizji taki program dla dzieci, który zaczynał się pioseneczką. A początek refren onej, brzmiał
"Domowe przedszkole, wszystkie dzieci kocha",
i właśnie owa sklepikarko-przedszkolanka wbija swoim dorosłym "przedszkolakom", że jak się rozbiorą do naga i pokażą swoje ułomności światu, to ów świat ich pokocha, w tri miga. Nie będę zdradzać, co się działo dalej. Jeśli chcecie wiedzieć, to czytajcie, ja bez tej wiedzy spokojnie mogłam się obyć.
Nic w tej książce, nie jest dla mnie zbyt prawdziwe i wiarygodne, wszystko jakieś wydumane i mało przejrzyste. Kobieta, która nie dogaduje się z własnym synem, dla odmiany, sypia z kimś niemal w wieku swego syna, nagle pierze mózgi dorosłym osobom, a oni jej wierzą jak, nie wiem komu i idą za nią jak cielęta na rzeź. Nie bardzo chce mi się w to wierzyć.
Na koniec, przytoczę kawałek opinii pani, która na LC posługuje się nickiem "kuzo". Przytaczam jej słowa, by się nie powtarzać, bo mogłabym się pod nimi podpisać wszystkimi czterema kończynami. A oto i one "
"Z jego książki nic nie wynika. Bohaterzy, mający niskie poczucie wartości, takimi pozostają, nie wspierają się wzajemnie, nikt im nie pokazuje, gdzie naprawdę szukać pomocy, jak bronić się przed hejtem. [...] Pięćset stron przygnębiającej lektury, niepokazującej żadnych pozytywnych dróg wyjścia z sytuacji"
A więc jeśli chcecie, to czytajcie, ja przygodę z tym autorem uważam za zakończoną."
Wiktor przez wypadek, który oszpecił jego ciało, nie wierzy w siebie. Żyje z dnia na dzień. Aż pewnego dnia spotyka kobietę, artystkę, która w parku robi mu zdjęcie. Tylko dlaczego ona chce umieścić jego zdjęcie w swoim portfolio? Przecież jest zwykłym, przeciętnym i szarym człowiekiem, a jego życie to praca, puste mieszkanie i niedzielne obiadki u rodziców. Wkrótce ta żywiołowa kobieta, Liwia Gawlin zaprasza go na warsztaty. Pragnie ona pokazać tytułowym Niestandardowym, iż wady można łatwo przekuć w zalety. Początkowo Wiktor jest bardzo sceptycznie nastawiony do tego pomysłu. Z czasem mężczyzna mocno się angażuje, a to jest wielkim krokiem naprzód.
Nie da się ukryć, że żyjemy w świecie, w którym rządzi piękno. Na pewno każdy z nas chciałby coś w sobie zmienić, wybić się ponad szarą rzeczywistość. Stać się dla kogoś wyjątkowym.
Lektura jest bolesna i trudna, ukazuje obłudę i wielki egoizm. Jednak otwiera oczy na problemy jednostki, o których na co dzień nie myślimy. Uczy empatii i spojrzenia na świat z perspektywy osoby zranionej nie tylko na ciele, ale i na duszy. Warto poznać tę książkę.
Życie większości z nas jest zwyczajne. Dom, rodzina, praca, znajomi, obowiązki i chwile przyjemności. Czy taka codzienność nas przytłacza? Nie. Jesteśmy szczęśliwi tacy jacy jesteśmy. Być może pokusilibyśmy się o jakąś metamorfozę, ale myśląc zmiana najczęściej mamy na uwadze jedynie drobnostkę, która i tak nie byłaby w stanie zburzyć naszych codziennych rytuałów. A co jeśli na naszej drodze pojawiłaby się osoba, która, niczym wróżka z bajki, zaoferowałby nam zupełnie inną wersję samych siebie, a przy okazji zrobiłaby z nas osoby rozpoznawalne i cieszące się popularnością? Czy potrafilibyśmy się oprzeć takiej pokusie? I najważniejsze pytanie, czy czulibyśmy się dobrze będąc zupełnie odmienionymi?
*
„Przepraszam, czy mogłabym zrobić panu zdjęcie?(…) Rzadko da się określić, w której chwili zaczyna się dana historia. Ta ich zaczęła się ciepłego sierpniowego popołudnia od tego pytania i melodyjnego głosu, którym je zadano.(...)
-A po co?(...)
-Jestem fotografką i chciałabym pana uwiecznić. Pan tego nie widzi, ale pana oblicze było takie urzekające, gdy się pan zaczytał! Proszę mi pozwolić. Niech pan po prostu czyta...”
I Wiktor, absolwent marketingu pracujący jako doradca klienta w firmie telekomunikacyjnej, którego jedyną rozrywką były sobotnie wypady do pubu i niedzielne obiady z rodziną, czytał. Choć propozycja „obcej baby” i „tupeciary”, bo tak na początku zakwalifikował panią fotograf, oburzyła go, to z niewiadomych względów nie potrafił się jej oprzeć. A Lidia Gawin robiła zdjęcia i z każdym pstryknięciem migawki zakorzeniała się w jego myślach coraz bardziej.
*
Lidia Gawin szukała piękna w otaczającej ją rzeczywistości. Piękna nieoczywistego i zmuszającego do niestandardowego patrzenia na świat. Dla niej życie było sztuką, a sztuka życiem i taką filozofią chciała zarazić sześcioro młodych ludzi, których zaprosiła do udziału w swoim najnowszym projekcie. Wystawa, którą przygotowywała miała na celu ukazać piękno odrzucanej i nieakceptowanej przez większość brzydoty. Jej „szóstka” to ludzie z defektami, które wg Lidii pięknie ich wyróżniały. Dłoń z amputowanymi palcami, zniekształcony kręgosłup, ręce poorane bliznami, samookaleczenia na torsie , twarz oszpecona trądzikiem, czy nogi ze śladami oparzeń - to tymi defektami „normalni” i standardowo zwyczajni odbiorcy jej sztuki mieli się zachwycić. Tylko czy ludzie spoza hermetycznego środowiska związanego ze sztuką będą potrafili spojrzeć na świat oczami Lidii Gawin i odkryć artyzm w brzydocie?
*
„Niestandardowi” @michal_pawel_urbaniak to książka, której motto mogłoby zamknąć się w słowach - wyobraźnia tworzy rzeczywistość. Każdy z uczestników zorganizowanych przez Lidię warsztatów, jak i sama artystka, miał swoją wizję przyszłości. Niestety ich marzenia wręcz roztrzaskały się o popremierową rzeczywistość. Oczekując uznania tłumu, wywiadów w telewizji, czy odwzajemnienia uczucia, które tak naprawdę nigdy nie powinno się pojawić musieli zmierzyć się z odrzuceniem, drwiną i rozczarowaniem. Czy byli przygotowani na taki scenariusz? Czy próba zmiany zwyczajnych, choć oszpeconych ludzi nie była dla artystki i jej modeli zbyt ambitnym projektem?
Wyobraźnia tworzy rzeczywistość i choć wydaje nam się, że te słowa mają nieograniczoną siłę sprawczą, to jak się okazuje po lekturze „Niestandardowych” to fundamentem, który jednocześnie ogranicza naszą wizji przyszłości jest nasza teraźniejszość, styl bycia, nawyki... Czy "szóstka" Lidii Gawin mogła dobrze poczuć się w swoim nowym ja będąc jednocześnie całkowicie pozbawionym swoich korzeni?
Warto sięgnąć po „Niestandardowych” bo to książka o której szybko się nie zapomina. Zdecydowanie polecam.
Wiktor prowadzi spokojne i nudne życie. Jego cały świat to przyjaciele z którymi zawsze spędza czas w ten sam sposób oraz rodzina. Mieszka sam od czasu gdy odeszła od niego jego dziewczyna. Wszystko ulega zmianie gdy pewnego dnia w parku zaczepia go zupełnie obca kobieta chcąc zrobić mu zdjęcie. Przypadkiem ich drogi się znowu krzyżują, a Liwia Gawlin zaprasza go do swojego wyjątkowego projektu...
"Niestandardowi" to książka którą zmusza do refleksji i zostaję na dłużej. Autor w swojej książce porusza bardzo aktualny temat jakim jest kult piękna. Wszyscy powinni być urodziwi, młodzi, zgrabni po prostu "standardowi". Każda inność jest krytykowana, a ułomność, blizny czy znamiona mogą narazić nas hejt. Zresztą autor w sposób niezwykle obrazowy pokazuje, iż gdy stajemy się rozpoznawali musimy się liczyć z tym że poza pozytywnymi opiniami spotkamy się negatywnymi. Internet sprzyja poczuciu anonimowości. Ludzie potrafią napisać w sieci o innych to czego normalnie nie potrafiliby powiedzieć wprost. Zapominają że osoby ktore obrzucają błotem to ludzie tacy jak oni. Widzimy tutaj brutalność współczesnego świata, która została nam przedstawiona bez lukru. Pokazuje że nikt nie chce czuć się inny, a własne kompleksy powodują że możemy zacząć otaczać się ludźmi którzy tylko z pozoru są nam przychylni, nie widząc prawdy. Że przymykamy oko na rzeczy które nie do końca akceptujemy, bo zbyt silnie chcemy być akceptowani.
"Niestandardowi " to książka, która działa jak magnes. Przyciąga od pierwszych stron i mimo iż nie jest to lektura łatwa, którą czyta się jednym tchem intryguje i ciężko się od niej oderwać. Siedzi w głowie i zostaję na dłużej.
Okrucieństwo tej fabuły rozlewa się we mnie i żąda zemsty. Realizm przytłacza, wzbudza gniew, gniew, rozpacz. W jakim świecie my żyjemy? Co jest z nami nie tak? Dlaczego tak łatwo przychodzi nam wykorzystywanie słabszych? Dlaczego tyle radości sprawia nam gnębienie innych? Tyle myśli przechodzi przez moją głowę i wiecie, co jest najgorsze? Tą książkę można jedynie przeczytać, wziąć na siebie niesprawiedliwość świata, przepracować, olać, stać się egoistą, bo inaczej nie dali byśmy rady dalej żyć.
Z jednej strony punkt psychologiczny jest odwzorowany po mistrzowsku. Z drugiej odczuwam niepokój i złość, przez co ciężko było mi przez nią przebrnąć. Doskonale zdaję sobie sprawę, że wynika to jedynie z moich odczuć, a nie z tego, że jest zła. Ten styl przypomina Listę nieobecności. Moje wrażenia są identyczne, jak tam. Książka jest napisana bardzo dobrze i te odczucia są prawidłowe, ale zarazem tylko negatywne. Przez to mimo że jest wartościowa, nie jestem w stanie jej polubić. Trochę to skomplikowane, ale zrozumiecie po przeczytaniu.
To z pewnością tytuł dla osób silnych, otwartych na głębie treści, które docenią odwagę i pracę autora. Jej piękno, jak w przypadku Listy nieobecności odkrywa się po czasie, gdy już opadną emocje. Dość wulgarny język również nie wszystkim przypadnie do gustu. To nie jest łatwa lektura, przy niej się nie odpoczywa, ale z pewnością znajdzie swoich popleczników. Mi osobiście przeszkadzała czasem mnogość opisów, ale po przeczytaniu całości wiem, że były one potrzebne. Dziękuję @wydawnictwomova za egzemplarz.
Debiutancka powieść Michała Pawła Urbaniaka.Pełna niedopowiedzeń, szczegółów oraz znaczeń historia przemijania i niezrozumienia, które...
Mroczna, psychologiczna powieść o samotności i tajemnicach rodzinnych. Wolfgang Rajchert mieszka z apodyktyczną matką i wycofanym ojcem. Jest nastolatkiem...
– Nie trzeba się wstydzić swojego życia, Wiktorze. Tego, które się wybrało, a ty jestes już dorosły, więc wybierasz.
Więcej