Pewnego dnia usłyszałem, że w Tanzanii poluje się na albinosów. Z części ich ciał czarownicy mieli robić amulety i eliksiry przynoszące szczęście. Wszystko brzmiało jak straszna opowieść z dalekiego świata, ale z czasem te same historie zaczęły wypełniać szpalty gazet i akta kolejnych spraw. Odcięte ramiona, odrąbane nogi, wybite zęby. Palce, dłonie, stopy, uszy, serca, jelita, wątroby, penisy i łechtaczki - cenny był każdy, nawet najmniejszy kawałek. Przez lata słuchałem o kraju zanurzonym w czarach, o porzuconych dzieciach, kolejnych atakach, morderstwach i rozkopanych grobach. W końcu stwierdziłem, że polecę do Dar es Salaam, by spróbować zrozumieć to, co przeraża. Byłem pewien, że na miejscu będę rozmawiać o polowaniach i wierze w magiczną moc ciał albinosów. Szybko jednak okazało się, że w tych rozmowach strach przed okaleczeniem czy śmiercią praktycznie się nie pojawia.
Filip Skrońc
Wydawnictwo: Czarne
Data wydania: 2020-03-04
Kategoria: Inne
ISBN:
Liczba stron: 240
Czuje się wstrząśnieta po tej lekturze. Mam ochotę krzyczeć z bezsilności i coraz bardziej upewniam się w tym, że ludzie potrafią być gorsi niż zwierzęta. Coraz bardziej upewniam się, że dla naszego świata nie ma już żadnego ratunku. Nawet jeśli duża część ludzi jest dobra, to wygranie ze złem jest po prostu niemożliwe.
Autor skupił się na ludziach z albinizmem w Afryce. Na ludziach, którzy są ofiarami głupich wierzeń. Najpierw była wiara w klątwę, bo jak to możliwe, że czarnoskóre małżeństwo wydaje na świat człowieka z białą skórą i włosami? Wielu rodziców decydowało się na zabicie takiego dziecka. Wielu także zdecydowało się na jego wychowanie, mimo społecznej niechęci. W XXI wieku zaczęto również wierzyć w nadprzyrodzone moce albinosów. Obcinanie kończyn, genitaliów, języków, czy wypatroszenia stały się coraz częstsze. Dzieci po urodzeniu trafiały do zamkniętych ośrodków w celu ich ochrony. Sytuacja niespecjalnie zmieniła się do dziś. Jak w XXI wieku ludzie mogą być tak zacofani?
To jednak nie tylko reportaż o albinizmie. To także historia kolonizacji Afryki przez Niemców i Anglików. Ukazanie chciwości, jaką podążają cywilizowane kraje. Historia nędzy, jaka spotyka każdego dnia rodowitych Afrykańczyków. To bardzo trudna, pełna bólu autentyczna historia, którą warto poznać. Chylę autorowi czoła za jego pracę i sposób, w jaki pokazuje tą brutalną rzeczywistość.
Nigdy nie spotkałam albinosa. Może to jeden z powodów, dla których nigdy o nich nie myślałam. A może wygodniej jest nie widzieć i nie wiedzieć. Bo skupiamy się na własnych problemach, często podążając za stwierdzeniem, że ciężko jest żyć łatwo. No pewnie. Szczególnie albinosom!
Okazuje się, że albinosi w Tanzanii są mordowani, a zjawisko to zatacza coraz szersze kręgi. Nie można mówić o jednym wypadku, czy udawać, że może ewentualnie przydarzyło się to komuś przez przypadek. To proceder na dużą skalę. Dlaczego? Bo ludzie kierują się przekonaniem, że część ciała albinosa pomoże im się wzbogacić czy utrzymać w zdrowiu. I choć brzmi to nieprawdopodobnie, to czarownicy i uzdrowiciele napędzają takie przekonania i motywują ludzi do działania.
Filip Skrońc poruszył temat trudny i niewdzięczny. Jeden z tych, o których mówić nie wolno i nie wypada. Bo można na przykład ośmieszyć władzę, która na to pozwala. A nawet jeśli się nie zgadza, to nie potrafi skutecznie z tym walczyć. Skrońc pojechał zobaczyć, posłuchać, dowiedzieć się, poznać motywy i zrozumieć, jeśli jest to rzeczywiście możliwe. Osobiście mi się nie wydaje. Bo ja podczas lektury nie zrozumiałam.
Czy można włamać się do czyjegoś domu i spróbować odciąć takiej osobie ucho/ramię/penisa?
Czy można z premedytacją zaplanować morderstwo na albinosie zabierając odrąbane ręce i nogi, a resztę ciała zostawić na pastwę natury i zwierząt?
Czy można napadać maleńkie dzieci i zabijać je na oczach rodziny?
Okazuje się, że w Tanzanii można. Choć teraz polujący na albinosów starają się nie mordować, a jedynie okaleczać, bo nie pociąga to za sobą tak wielkich konsekwencji. No cóż. Wiele emocji budzi ten reportaż. Niedowierzanie. Szok. Złość. Agresję. A to tylko historie, które poznałam z kart książki. Nie widziałam tych ludzi. Nie rozmawiałam z nimi. Ale nawet przedstawienie ich życia na papierze mocno mnie oszołomiło.
Bardzo lubię i cenię literaturę faktu. Ale mam wrażenie, że wcale nie jest łatwo trafić na reportaż podobny do tego. Temat ten jest bowiem niezwykły, a Skrońc podszedł do sprawy z różnych perspektyw. Pokazał trudy życia albinosów, podejście ich rodzin, rządu, fundacji. Przybliżył, jak podejście do tych ludzi kształtowało się na przestrzeni lat i jak zmieniały się wierzenia na ich temat.
Autor zwrócił również moją uwagę na inne zagadnienia, które okazały się niemniej zaskakujące. Otóż albinosi mają jeszcze innych wrogów niż ci, którzy polują na części ich ciał i spuszczają z nich krew. Słońce, przed którym nie potrafią się chronić i nie zdają sobie sprawy, że powinni. Rak skóry, który rozwija się z dala od szpitali i specjalistów. Bieda, która jeszcze bardziej wszystko komplikuje. Smutne to bardzo.
„Nie róbcie mu krzywdy” to mocna, brutalna i emocjonalna historia. To książka napisana przez samo życie. Bardzo mądra, wartościowa i świetnie przygotowana. Widać, że Skrońc włożył w nią wiele czasu i energii.
A kiedy już wiesz, że taki problem rzeczywiście istnieje i że albinosi żyją w strachu, to możesz coś w tym zrobić, np. przekazać 1 % podatku na rzecz fundacji ADRA.
Przeczytane:2020-04-03, Ocena: 6, Przeczytałam, Mam,
„Albinosi to duchy, potrafią przenikać ściany i znikać na zawołanie.
W ciemnościach widzą jak za dnia.
Nie czują strachu i bólu.
Mają mniejsze mózgi. Są ograniczeni umysłowo.”
To tylko nieliczne z przekonań jakie nadal krążą na temat albinosów, czyli osób u występuje brak pigmentu, przez co skóra jest blado biała lub lekko różowa. Takie osoby urodzone w Afryce nie mają łatwego życia. Składa się na to wysokie ryzyko poparzeń skóry, co bardzo często prowadzi do nowotworów. Niska świadomość zagrożenia z powodu braku odpowiedniej edukacji oraz wszechobecna bieda mieszkańców, która nie pozwala na zakup odpowiednich kremów z filtrem, ma w tym procesie znaczący udział.
Ale chyba największe niebezpieczeństwo na jakie narażeni są albinosi, pochodzi ze strony innych ludzi. Od najmłodszych lat czują się inni i na każdym kroku są wytykani palcami. Dzieci nie chcą się z nimi bawić, ludzie boją się ich dotknąć. Budzą ogromną ciekawość, ale i strach w mieszkańcach wiosek, w których się urodzili. Powszechne jest bowiem przekonanie, że są duchami, diabłami, że ich sproszkowane kości przynoszą bogactwo i dobrobyt. Czyli coś, co w biednych rejonach Tanzanii jest rzeczą najcenniejszą.
Filip Skrońc w swoim reportażu przybliża nam historię Tanzanii, która pozwala nam spojrzeć na rozwój tego państwa i zrozumieć wiele aspektów związanych z codziennością żyjących tam ludzi. Autor próbuje również ustalić skąd wzięły się poglądy, które sprawiają, że ludzie dotknięci albinizmem boją się o swoje życie oraz co w tej sprawie robią władze Tanzanii.
Muszę powiedzieć, że jest to mocny reportaż. Dla mnie jest niepojęte, że oprawcami często są członkowie rodziny. I że ataki na ludzi o białej skórze nadal są dokonywane, nawet dzisiaj w dobie dostępu do informacji. Przeraża mnie, że życie ludzkie dla niektórych nie ma żadnej wartości. Przytoczone tutaj rozmowy, świadectwa i statystyki działają na wyobraźnię i pozwalają poczuć strach, z jakim zmagają się albinosi i ich rodziny. Zdecydowanie na długo zapada w pamięci.