"Nic drobniej nie będzie" to kronika wydarzeń. Sprawozdanie z ostatnich paru lat. Jest tu mowa o rzeczach, które działy się tymczasem i mimochodem. Drobiazgach zwiastujących koniec epoki. O Inwazji Wielkich Liter, zniczach w kształcie Polski, wojnie z dynią. Ale także o żółwiach, klamkach, hotelach i wizytach u krewnych. O kubełku na zmieszane, emotikonach, przedwojennej złotówce, strategiach oporu, glinianych gwizdkach. O dorastaniu dzieci. O wspomnieniach. I o tym, jak przetrwać tournée literackie. Jest też o prawdziwych wojnach, prawdziwych lękach, nadciągającej przemocy. Czasami poetycki język i humor dają na chwilę odpór brutalności świata. Na książkę składają się felietony, które Marcin Wicha publikował w latach 2017-2021 na łamach magazynu "Pismo" oraz nowe teksty.
Wydawnictwo: Karakter
Data wydania: 2022-06-01
Kategoria: Publicystyka
ISBN:
Liczba stron: 204
Język oryginału: polski
Zmarnowałem dzieciństwo i młodość. Nie słuchałem Stonesów ani Depeche Mode. Moimi rockmanami byli Graficy. Do rodzinnego domu autora nie mają...
Zmarnowałem dzieciństwo i młodość. Nie słuchałem Stonesów ani Depeche Mode. Moimi rockmanami byli graficy. Do domu architekta, Piotra Wichy, nie mają wstępu...
Przeczytane:2023-03-22, Ocena: 4, Chcę przeczytać, Mam, 52 książki 2023, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2023 roku, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2023, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2023, z półki, czytam regularnie,
Zdarza Wam się czytać książkę przez miesiąc albo dwa, posuwając się każdego dnia o drobny kawałek? Sam rzadko kiedy czytam w ten sposób, chyba że akurat biorę się za zbiór mniejszych tekstów - opowiadań, esejów lub felietonów. Tak też poczytywałem sobie felietony Marcina Wichy, zebrane z magazynu “Pismo” oraz paru innych z lat 2017-2022. Do tej pory ani razu ten autor mnie nie zawiódł, Jak przestałem kochać design, "Rzeczy, których nie wyrzuciłem" oraz "Kierunek zwiedzania" stanowiły bardzo satysfakcjonujące lektury. A że felietony lubię, styl Wichy także, to wszystko składało się dobrze.
"Nic drobniej nie będzie" dawkowałem sobie pomału, żeby w żadnym razie się nie przesycić, co przy krótkich tekstach w dużej liczbie zdarzyło mi się parokrotnie. I tak czytałem po dwa, trzy dziennie, czasem z przerwą weekendową, nie śpiesząc się zupełnie, przecież to dla odprężenia. I to, co u Wichy do tej pory ceniłem, nienachalne poczucie humoru, swoista poczciwość stylistyczna i autoironiczność, w tych tekstach zaczęły mi przeszkadzać. Zastanawiam się tylko, jak wiele mówi to o mnie, że w felietonach rajcująco działał humor z lekka jadowity, pełen złośliwości - skrzyły się wtedy od inteligentnego dowcipu, błyskały zalotnie ozdobnym stylem i groziły ostrymi zakończeniami liter.
W tym zbiorze znalazłem trochę tekstów nostalgicznych, sporo mądrych (ale nie wymądrzających się), całkiem dużo zabawnych, w których najczęściej śmiać można się było z autorem z niego samego. Nie znalazłem natomiast pazurów ani kłów, podszczypujących i kłujących zdań - Wicha jako felietonista wydał mi się bezzębny. A może to kwestia czasów, w jakich przyszło nam żyć, bo są pełne przemocy, głupoty i ordynarnej złośliwości. I jakoś tak dla odmiany milej uśmiechnąć się nad własnymi głupstwami i błędami, niż wyśmiewać cudze i odpuścić sobie jadowite słowa, a zastąpić je opatrunkowym felietonem?